Skocz do zawartości

Corona Mundi (?)


Feanor

Rekomendowane odpowiedzi

Było w Roksanie Rosz coś metafizycznego. Niepokojącego.

Marcin nie miał pojęcia co, choć znał ją od ponad dekady. Ostatecznie, na tym polega metafizyka, prawda? Wiedział jednak chociaż, jakie są tego objawy.

Pierwszy i podstawowy: ta niska brunetka z lekką nadwagą wywołała strach u świata. Przynajmniej w promieniu kilometra wokół niej. Ludzie usuwali się jej z drogi, zwierzęta uciekały a świat nieożywiony starał się w przyspieszonym tempie poznać tajemnicę niewidzialności.

Dlaczego? To już pytanie do ontologa z dużymi zasobami wolnego czasu.

Po meczu z Calais to ona rozmawiała z drużyną. Ten akt skrajnego okrucieństwa Marcin usprawiedliwiał sam przed sobą nędzą, jaką jego piłkarze uraczyli go na boisku. Słabiutkie Calais zdołało zremisować 2-2 (2 David), Previtali grał tak słabo, że zastąpiony został przez "Inkarnowaną Słabość" Gaillarta. Rzecz jasna nie pomogło.

Za to piłkarze po monologu Roksany przez kilka godzin mieli okazję kontemplować znaczenie czystej bielizny w kontaktach międzyludzkich.

Calais - Beauvais 2:2

Langlois - Tunani, Duquesnoy, Carlier - Toure - Ramdani, Ouedraogo, Dikaba, De Gea - David, Previtali (70 Gaillart)

 

Następnego dnia rada drużyny wystosowała apel o moratorium w stosowaniu Roksany. W zamian obiecywali głęboką, bardzo głęboką poprawę. 10 listopada w strugach deszczu spełnili swoją obietnicę. W meczu z Cannes nie mógł wystąpił Ouedraogo za kartki, zastąpił go (godnie) Lalaoui. Beauvais rozniósł gości na strzępy. Duquesnoy, David, dwukrotnie Previtali oraz jakiś uprzejmy obrońca z Cannes urządzili sobie strzelecką fiestę. Roksana obserwowała to z samej góry trybun, jej mąż Abner bez przerwy machał do niej z ławki rezerwowych.

W 89 minucie sędzia wyrzucił z boiska Ramdaniego za jakiś drobiazg. Stróżyna tylko dwie sekundy zastanawiał się, czy spuścić Roksanę ze smyczy.

Beauvais - Cannes 5:2

Langlois - Tunani, Duquesnoy, Carlier - Toure - Ramdani, Lalaoui (87 Sadio), Dikaba, De Gea - David (89 Roland), Previtali

 

17 listopada Roksana przebywała w Polsce. Być może dlatego wyjazd do Istres zakończył się klęską. Mecz był wymianą ciosów, ciosów równie licznych i celnych. Tyle, że ciosy Beauvais zadawane były pięścią z waty cukrowej. Dla przeciwnika były miękkie i słodkie. Beauvais znalazło się na piątym miejscu.

Istres - Beauvais 2:0

Langlois - Roland, Duquesnoy, Carlier - Toure (85 Arroub) - Lalaoui, Ouedraogo, Dikaba, De Gea - David, Previtali

 

Gdy Roksana wróciła wieczorem następnego dnia, zawodnicy kulili się w swych domach i z niezrozumiałego dla siebie względu posmarowali drzwi wejściowe owczą krwią.

 

Pół tygodnia później w meczu bez historii Beauvais przeszło 7 rundę Pucharu Francji pokonując Belfort 3:1 (Duquesnoy, David, De Gea).

Beauvais - Belfort 3:1

Langlois - Roland, Duquesnoy, Carlier - Toure - Ramdani, Ouedraogo (72 Lalaoui), Dikaba, De Gea - David, Previtali (45 Gaillart)

Odnośnik do komentarza

Boję się, że nie masz racji :)

 

 

Zazwyczaj dzień Uśmiechniętego Henryka był bardzo przewidywalny.

Około 10.00 wstawał. Ubierał się w coś solidnego, brał kij i zaglądał do lodówki. Jeżeli udawało mu się tam coś upolować (lodówka Uśmiechniętego byłaby świetnym miejscem obserwacji dla paleobiologów zajmujących się zagadką powstawania życia), to kilka minut przeznaczał na konsumpcję zdobyczy (jeśli zdobycz szczególnie uparcie walczyła o życie, używał kija). W każdym razie około 11.00 wychodził już z domu szukać bankomatu. Następnie bawił się w chowanego z lokalną policją (Henryk dość dowolnie rozumiał słowo "bankomat"). Wieczorem delektował się piwem, frytkami i karkówką w pubie "Pod Kozłem" razem z "Maczugą" Lasallem lub Robaczywym z Ultrabrygady (aczkolwiek ten ostatni ostatnio rzadko pojawiał się na mieście). Około 1 w nocy wracał do domu, budził domofonem swą sąsiadkę Juliette (takie hobby) i szedł spać.

Modyfikacje zachodziły w trzech przypadkach: gdy policji udawało się go złapać, gdy do Beauvais ściągała drużyna przyjezdna lub gdy Uśmiechnięty jechał z Lasallem na mecz wyjazdowy.

Pierwsza sytuacja nie zdarzała się często, miejscowi funkcjonariusze mieli już bowiem dość ciągłego dezynfekowania celi.

Druga sytuacja wymagała poważnej mobilizacji środków, przecież trzeba było przyjezdnym pokazać pikardyjską gościnność. Lasalle w przeddzień przemycał na stadion Niezbędnik, w skład którego wchodziła pałka, kastet i kilka wysmarowanych odchodami zepsutych jaj zawiniętych w chusteczki higieniczne. Szczególnie do tych ostatnich przywiązywał Uśmiechnięty Henryk sporą wagę, miały bowiem bardzo destrukcyjny efekt na morale wroga. 27 listopada po przegranym 1-2 meczu z Louhans-Cuiseaux (Oudreaogo) salwa z sześciu takich pocisków skutecznie uciszyła nieprzystojnie głośno cieszących się fanów drużyny przyjezdnej. Niestety, ofiarą "friendly fire" padł też schodzący właśnie z boiska po swoim debiucie Sylva, co fatalnie odbiło się na samopoczuciu tego całkiem nieźle grającego obrońcy.

Beauvais - Louhans-Cuiseaux 1:2

Langlois - Roland, Duquesnoy, Sylva - Tunani - Ramdani (74 Lalaoui), Ouedraogo, Arroub, De Gea - David, Previtali

 

Dzień z wyjazdem wygląda nieco inaczej. Ponieważ nie ma wielkich szans na przemycenie Niezbędnika na teren wroga, Uśmiechnięty stawał się tam wzorem praworządności. Dopiero po zakończeniu spotkania rytualnie wyrywał krzesełko względnie demonstracyjnie sikał na kupiony wcześniej szalik drużyny wroga. Gdy 1 grudnia pojechał do Creteil, robił to po każdym golu strzelonym dla Beauvais (Lalaoui 2, Previtali).

Creteil - Beauvais 1:3

Langlois - Roland, Duquesnoy, Sylva - Tunani - Lalaoui, Ouedraogo (78 Ramdani), Arroub (82 Dikaba), De Gea - David, Previtali

 

Siódmy.

Odnośnik do komentarza

8 grudnia do Beauvais przyjechał aktualny lider, Rodez. Ponieważ główne atuty goście schowane mieli w środku boiska, Stróżyna zdecydował się na powrót do pierwszej jedenastki defensywnie nastawionego Dikaby kosztem Arrouby. Poza tym, innych zmian w składzie nie było. Pogromcy Creteil mieli sprawdzić się jeszcze raz, w jeszcze trudniejszej próbie.

Mecz okazał się być przerażająco nudnym, oddano tylko sześć strzałów, po trzy na drużynę. Trybuny ożywiły się tylko trzykrotnie: w 32 minucie, gdy z bólu zaczął zwijać się prawy pomocnik Sebastien Gormond po interwencji Sylvy, w 36 gdy De Gea pokonał bramkarza gości i w 45, gdy powtórzył ten sukces David. Poza tym przez 90 minut utrzymywał się schemat: Rodez wymienia podania na środku i głupieje pod polem karnym Beauvais. Awans na piąte miejsce zwieńczył dzieło.

Beauvais - Rodez 2:0

Langlois - Roland, Duquesnoy, Sylva - Tunani (66 Toure) - Lalaoui, Ouedraogo, Dikaba, De Gea - David, Previtali

 

15 grudnia 1237 widzów przyszło obejrzeć pogrom amatorskiego klubu Lamballe w 8 rundzie Pucharu Francji. I zobaczyli, choć w mniejszych rozmiarach w stosunku do oczekiwań. Na listę strzelców wpisali się Previtali, Lalaoui i Ouedraogo. Niestety, ten ostatni przy okazji osiągnął limit kartkowy.

Beauvais - Lamballe 3:1

Langlois - Roland, Duquesnoy, Sylva - Toure (71 Tunani) - Lalaoui, Ouedraogo, Arroub, De Gea - David, Previtali

 

Ktoś usiadł przed komputerem. System operacyjny triumfalnie zgłosił mu swą gotowość do pracy, ćwicząc wcześniej samodyscyplinę siedzącego czterominutowym okresem oczekiwania. Chwilę później odpalony został edytor tekstu, psychoanalityk w kształcie spinacza spytał się, czy może pomóc.

Siedzący przed komputerem zaczął pisać, w każdą sylabę wlewając swoją furię.

Na pulpicie systemu operacyjnego znajdowało się zdjęcie polskiego menedżera Beauvais. Na czole wyrysowany miał schematyczny celownik.

 

 

----

 

Co specjalnie zrobiłem? Przegrałem? :)

Odnośnik do komentarza

Odcinek sponsoruje piosenka "Czas ołowiu"

 

 

18 grudnia 2007. Mecz wyjazdowy na stadionie lidera rozgrywek, Sete. Przerwa. Szatnia Beauvais.

- Czego się szczerzysz bezwartościowy worku na odchody, chcesz coś dodać do mojej wypowiedzi?! Masz do powiedzenia coś mądrego, błyskotliwego, coś co wyjaśni waszą beznadziejną, ośmieszającą ideę futbolu grę?!?! Chętnie posłucham, smętna rzygowino, z czego wynika twoja radość!

Abner Rosz. Jest dobry. A jeszcze się nie rozpędził.

Tunani miał dziwnie szkliste oczy.

- Ja... tylko chłodzę zęby... Takie tam przyzwyczajenie...

Abner patrzył na niego. Badawczo.

- Jesteś beznadziejny - wycedził wreszcie.

Drużyna przegrywała 0:2. I grała jeszcze gorzej, niż Tunani wyglądał w oczach dyżurnego egzekutora Marcina Stróżyny. Sete grało systemem 4-2-4 z którym Beauvais totalnie nie potrafiło sobie poradzić.

Po przerwie co prawda Lalaoui strzelił bramkę, ale wyniku to nie uratowało. W ramach deseru paskudna kontuzja przydarzyła się Davidowi. Wstępna diagnoza: do dwóch miesięcy absencji.

Sete - Beauvais 2:1

Langlois - Tunani, Duquesnoy, Sylva - Toure - Lalaoui, Ouedraogo, Arroub, De Gea - David (45 Ramdani), Previtali

 

21 grudnia.

Ekhm.

Do Beuvais dojechało Tours.

6 MINUTA - De Gea uderza z rzutu wolnego. Zdobył home run. Mało kto to docenił.

9 MINUTA - N`Diaye kompletnie wymanewrował obrońców Beauvais. Poprzeczka.

12 MINUTA - Peralta zrobił sobie mini karambol z Toure, piłka po odbiciu od obrońcy trafiła do Soumaha. Langlois akurat dłubał w nosie, więc nie zdążył założyć rękawic. 0:1.

13 MINUTA - De Gea tym raze główkuje. Mógłby z tej głowy zrobić lepszy użytek.

16 MINUTA - Previtali robi z siebie idiotę na polu karnym.

21 MINUTA - Arroub podobnie.

27 MINUTA - N`Diaye nie trafia, po raz kolejny linia defensywy gospodarzy zachowała się tak, jakby domagała się wózków inwalidzkich.

32 MINUTA - Tours nie rezygnuje. Coulibaly nie zdołał pokonać Langlois, który wybija piłkę na korner.

39 MINUTA - Coulibaly skacze 17 metrów wyżej niż Duquesnoy i strzela bramkę. Obrońca Beauvais uśmiecha się nerwowo. Stróżyna ociera coś z kącików ust. 0:2

45 MINUTA - Langlois broni strzał N`Diaye.

48 MINUTA - Hatchi strzela bramkę po rzucie rożnym. 0:3

57 MINUTA - N`Diaye udowadnia, że obrońcy Beauvais mogą grać jeszcze gorzej. 0:4

60 MINUTA - De Gea Lobuje bramkarza. I bramkę.

61 MINUTA - Previtali udowadnia, że gospodarze też potrafią celnie strzelać. Bramkarz broni.

65 MINUTA - Coulibaly strzela z rzutu wolnego. Langlois na kolanach. 0:5

80 MINUTA - Previtali drugi raz celnie, drugi raz nieskutecznie.

88 MINUTA - Previtali potrafi też niecelnie.

89 MINUTA - De Gea poturbował swym strzałem ochroniarza. Tylko ochroniarze pozostali na trybunach.

90 MINUTA - Previtali strzela bramkę. 1:5

Reszta jest milczeniem.

Beauvais - Tours 1:5

Langlois - Tunani, Duquesnoy, Sylva - Toure (71 Tunani) - Ramdani, Lalaoui, Arroub, De Gea - Ouedraogo, Previtali

Odnośnik do komentarza

AS Beauvais Oise ma klubową maskotkę. Czworonoga noszącego imię Felix.

Prawdopodobnie psa.

Klubowa legenda głosiła, iż poczęcie Felixa odbyło się w trakcie brutalnego gwałtu, jakiego dopuścił się rok wcześniej nieokrzesany jamnik szorstkowłosy Christophe`a Langlois na sporej szczurzycy, która nielegalnie rezydowała w piwnicach klubowego biurowca ("biurowiec" to oficjalna nomenklatura wprowadzona przez prezesa). Jakkolwiek było, nieco jamnikokształtny Felix odziedziczył po anonimowych rodzicach długi, nie pokryty sierścią ogon. I bojowego ducha kompanii Gurkhów, którym ktoś ukradł noże kukri.

Przez ostatnie pół roku Felix wspinał się na szczyty hierarchii przestępczego półświatka czworonogów Beauvais. Rozszarpane prawe ucho było pamiątką po Czarnym Alu, kundlu kontrolującym Dzielnicę Łacińską (dziś w schronisku nazywanym Trójnogim Alem). Potężna blizna w prawym boku przypominała Felixowi Rzeźnika, dobermana który zlekceważył zagrożenia wynikające z niskiego wzrostu przeciwnika (zrozumiał swój błąd dopiero wtedy, gdy obejrzeć mógł swoje jelita wypływające z rozszarpanego brzucha). Zmasakrowany nos Felix miał po starciu z kocurem Szarym (RIP).

Generalnie Felix był przemiłym psiakiem. Kochał go cały stadion (kibice bali się go nienawidzić). Po prostu dbał o właściwą pozycję w swej niszy ekologicznej. I nie lubił, gdy ktoś podchodził do niego od tyłu.

Różnie później tłumaczono to, co stało się z Langlois. Nadepnął mu na ogon, tłumaczyli jedni. Trafił go piłką podczas treningu, mówili inni. Ale "Maczuga" Lasalle miał niewzruszoną pewność, że to bzdury.

- Felix dokończył rodową wendetę - powiedział Uśmiechniętemu, racząc się piwem "Pod Kozłem". - To honorowy, galijski pies.

Pogryziony Langlois przewrócił się robiąc sobie coś skomplikowanego z łokciem. Wypadł ze składu na co najmniej kilka tygodni. Tuż przed meczem pucharowym z drugoligowcem.

Odnośnik do komentarza

Tekst wydruku był krótki, lakoniczny, jednoznaczny. I absurdalny.

Odejdź stąd. Rzuć pracę. Wracajcie do Polski. Nie zrobisz tego: zaczną dziać się złe rzeczy.

- I co, faktycznie liścik miłosny? - stojący obok Marcina Abner aż przebierał nogami, żeby zajrzeć do liściku znalezionego rano pod drzwiami biura.

- Tak, tyle że potencjalna narzeczona ma źle ukierunkowaną agresję - odpowiedział Marcin krztusząc się od śmiechu.

Memento mori, pupilu.

 

5 stycznia 2008 roku zalana wodą murawa boiska Beauvais stała się areną pojedynku 9 rundy Pucharu Francji z drugoligowym zespołem Grenoble Foot 38. Sytuacja kadrowa gospodarzy była poważna: kontuzje Langlois i Davida, kartki Ouedraogo oraz Arrouby wywołały małą rewolucję w składzie. Z głębokich rezerw wygrzebano na przykład Algassimou Balde, Gaillart bowiem w ogóle nie miał już zaufania Stróżyny. Nastawiona na kontrataki drużyna przez fachowców skazana została na klęskę.

Początek był dramatyczny. Perquis był totalnie poza formą i niegroźny strzał Djedje w 3 minucie dał prowadzenie gościom. Minutę później Sylva wybił piłkę z linii bramkowej. W 10, 14, 19 i 24 minucie kolejne ataki Grenoble powodowały przyspieszenie tętna u kibiców gospodarzy.

W 27 minucie jednak dalekie podanie Duquesnoy wykorzystane zostało przez Balde. Remis! Szok.

Ultrabrygada zaczęła skandować nazwisko polskiego menedżera.

13 minut później przestała. Napastnicy gości rozmontowali obronę Beauvais z przerażającą doprawdy łatwością i wykonali egzekucję na Perquisie. Bramkarz Beauvais potrafił bronić jedynie w przypadku, gdy jego ekstremalnie wolne reakcje wymuszały na nim przypadkowe ustawienie się w torze lotu piłki. 1:2.

Udowodniła to 51 minuta. Strzał Djedje z 51 minuty był tak słaby, że nie został odnotowany przez statystyków spotkania. Tym niemniej piłka wtoczyła się do bramki, odprowadzana spanielowatym spojrzeniem bramkarza.

Dziewięć minut później jednak głupia nadzieja znowu obudziła się w drużynie gospodarzy. Bramkarz Wimbee wypluł przed siebie piłkę po strzale Ramdaniego, z czego skwapliwie skorzystał De Gea. Bramka kontaktowa dodała Beauvais wiatru w żagle. W 68 minucie Balde wyrównał piękną główką (troszkę się przy tym rozpychał, ale to przecież męski, kontaktowy sport). Ten wynik utrzymał się do końcowego gwizdka.

Dogrywka. W 102 minucie Tunani asystował przy siódmej bramce meczu, szkoda że dla gości. Inna sprawa, że Robin w sposób chamski i niedopuszczalny rozpychał się w polu karnym. Sześć minut później jednak Lalaoui wyrównał potężnym strzałem z rzutu wolnego. Wypełniony przez półtora tysiąca kibiców stadion eksplodował euforią. Strzelczak ucałował siedzącą obok Roksanę Rosz, sekundę później wstrząs anafilaktyczny u asystenta Stróżyny wymusił wezwanie karetki.

4:4. Dogrywka skończona.

Grenoble poległo w karnych 4:5 i Beauvais przebiło się do 10 rundy. Nawet Lasalle podszedł do Stróżyny i poklepał go po plecach. Delikatnie.

Beauvais - Grenoble Foot 38 4:4 (5:4 k)

Perquis - Tunani, Duquesnoy, Sylva - Toure (88 Dembele) - Ramdani (88 Sadio), Lalaoui, Dikaba (105 Roland), De Gea - Balde, Previtali

 

Wyjazd do Martigues 11 stycznia okazał się dla Beauvais równie ciężki. Zmęczeni goście dali sobie szybko strzelić dwie bramki, potem jednak Perquis przeszedł jakąś cudowną transsubstancjację i zaczął bronić jak bramkarski bóg. Ouedraogo i Sadio w drugiej połowie doprowadzili do wyrównania, na nic więcej jednak drużyny Marcina S stać tego dnia nie było. Beauvais osunęło się na 10 miejsce a Stróżyna zaczął się zastanawiać, czy do drużyny nie zakontraktować Uśmiechniętego Henryka, który popisał się niezłym sprintem podczas swej ucieczki przed ochroniarzami Martigues. Czemu go gonili, Bóg raczy wiedzieć.

Martigues - Beauvais 2:2

Perquis - Tunani, Duquesnoy, Sylva - Dikaba - Lalaoui, Ouedraogo, Arroub, De Gea - Balde (69 Sadio), Previtali

 

Tydzień później doszło do odwetu za niesławne 0:3 z Villemomble. Goście nie oddali żadnego celnego strzału na bramkę Beauvais, z 19 strzałów gospodarzy skuteczne okazały się te autorstwa Arrouba i Previtalego. Powrót na piątą pozycję.

Beauvais - Villemomble 2:0

Perquis - Sylva, Vernus, Duquesnoy - Dikaba - Lalaoui, Ouedraogo (83 Sadio), Arroub, De Gea - Balde, Previtali

Odnośnik do komentarza

Et si tu n'existais pas

Dis-moi pour qui j'existerais

Potwornie przejęty Laurent Strzelczak mknął przez salę w rytm piosenki Joe Dassina. Tańczył z Carlą, swoją od dwóch godzin małżonką. Około stu weselnych gości patrzyło na parę starając się przynajmniej wyglądać na urzeczonych (wśród nich grasował człowiek z kamerą i każda znudzona mina mogła zostać wychwycona i ukarana umieszczeniem w rodzinnych legendach). Męska część widowni nie musiała zresztą udawać. Niemal każda panna młoda wygląda pięknie, ale nowa madame Strzelczak miała ułatwione zadanie - w zderzeniu z Laurentem pięknie wyglądała nawet jej obecna na sali babka. Co nie znaczy, że Carla odbiegała negatywnie od średniej. Obserwujący taniec Stróżyna sklasyfikował ją jako "przygniatającą piękność". Stojący obok Abner Rosz: "czarnowłosy seksdynamit".

Trzyosobowe polskie jury uzupełniała jeszcze Roksana, ale jej opinia na temat Carly Strzelczak nie była artykułowana (była to wizja pełna noży i kawałków mięsa). Dodać należy, że opinia ta osadzona była silnie w kontekście stojącego obok śliniącego się Abnera.

Laurent zaprosił ich na swe wesele i Marcin nie zdążył wymyślić żadnej wymówki. Ostatnie wesele na którym był, wesele Roszów, zakończyło się dla niego dość nieszczególnie (próbował rozdzielić bójkę pary młodej i przeznaczona dla Abnera pięść Roksany zmieniła mu łuk brwiowy w marzenie dla lubiących noc mieszkańców Siedmiogrodu). Dziś stał wbity w niewygodny garnitur zachodząc w głowę, dlaczego go włożył - stojący wokół Francuzi ubrani byli dużo luźniej.

Laurent na czole miał miniaturowy plaster. Pamiątka po sobotnim meczu z Nimes. Meczu frustrującym i przygnębiającym.

Znajdujące się na czwartym miejscu Nimes przywitało gości z Beauvais kordonami policji i setkami kibiców chcących przypomnieć sobie ludzką anatomię na podstawie bogatego wnętrza zawodników Stróżyny. Stawka była wysoka, Nimes znajdowało się w tabeli oczko wyżej od Beauvais, z trzema punktami przewagi. Marcin postanowił postawić na kontrataki.

W trzeciej minucie Perquis wpuścił strzał z 35 metrów. Na szczęście Stróżyna był już przyzwyczajony do tego typu sytuacji i nawet odetchnął, że doszło do tego tak szybko.

Tyle, że pomimo wielu prób, jego piłkarze nie zdołali już odrobić strat, nawet pomimo zdominowania wszystkich stref boiska. Po końcowym gwizdku Strzelczak skomentował jeden celny strzał napastników Beauvais przy 17 niecelnych miarowym biciem głową w ścianę.

Nimes - Beauvais 1:0

Perquis - Sylva, Vernus, Duquesnoy - Dikaba - Lalaoui, Ouedraogo (79 Sadio), Arroub, De Gea - Balde, Previtali

 

 

Amicus, ja jeżdżę na tym czarnym skinie i nie wiedziałem o problemie z żółcią :) Taka jest lepsza?

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Czwarta minuta pucharowego meczu z Boulogne była momentem magicznym. Momenty mają to do siebie, że są krótkie i efemeryczne, co niesie ze sobą naturalnie niewielką niszę na wiele wydarzeń. Ta była inna. Wydarzyło się naprawdę wiele. Marcin Stróżyna na przykład zaczął rozważać korzyści z wejścia na drogę zbrodni. Słyszał przecież coś o tym, że afekt bywa okolicznością łagodzącą w sprawach o morderstwo. Siedzący obok Strzelczak wstał i zaczął mówić bardzo szybko, bardzo ekspresyjnie i bardzo mało parlamentarnie. Uśmiechnięty Henryk w milczeniu zaczął badać wytrzymałość materiałową krzesełka, na którym jeszcze przed chwilą siedział. Abner Rosz postanowił przeczytać tego całego Szekspira, bo ten bon mot z filozofami i światem jest naprawdę fenomenalny.

Tylko Perquis nic nie zrobił, gdy dotoczyła się do niego piłka muśnięta przez napastników Boulogne. W związku z czym piłka potoczyła się dalej.

0-1.

Beauvais już nie odrobiło strat, choć w końcówce De Gea zdołał strzelić bramkę. Kłopot polegał na tym, że niektórzy piłkarze Boulogne potrafili strzelić celnie w bramkę. A w bramce był Perquis. Dzięki temu drugoligowcy wygrali 3-1, mimo przewagi drużyny Stróżyny.

Perquis w drodze powrotnej wybrał komunikację kolejową, dzięki czemu Stróżyna nie wykąpał się w jego krwi.

Przy okazji, Arroub w połowie meczu uznał, że zwolnienie lekarskie jest całkiem zdrową perspektywą.

US Boulogne CO - Beauvais 3-1

Perquis - Sylva, Roland, Duquesnoy - Dikaba - Lalaoui, Ouedraogo, Arroub (45 Sadio), De Gea - Balde (77 David), Previtali

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...