Skocz do zawartości

PokeFootball


Abruś

Rekomendowane odpowiedzi

Zbliżał się mecz z liderem - Yildirimem Bosnasporem. Wszystkie myśli o pokemonach i o związku odsunąłem ze swojej głowy. Przed oczami miałem tylko mecz na własnym stadionie. Byłem na niego przygotowany, a moi piłkarze byli pozytywnie nastawieni. To cieszyło, gdyż wiedziałem, że taka postawa przyniesie zaciętą walkę na boisku. Tak też było. Na Zeytinburnu walka trwała od samego początku, aż do ostatnich sekund spotkania. Raz oni, raz my i znów oni i znów my... Tak wyglądał cały mecz, a kibice nie mogli narzekać na brak emocji. Spotkanie zakończyło się najsprawiedliwszym wynikiem jaki mógł paść - remis. Generalnie jestem z niego zadowolony, gdyż ostatnie dwa spotkania przegraliśmy i bałem się, że zawodnicy wpadną w mały dołek, na szczęście umieli się podnieść i uzyskać korzystny wynik.

 

Iddaa League B, grupa 1

(6) Zeytinburnuspor - Yildirim Bosnaspor (1)

0:1 Ismail 11'

1:1 Veysel 19'

1:2 Mehmet 45'

2:2 Cihan 48'

MoM: Seryuz Ismail (Yildirim Bosnaspor), 8

Odnośnik do komentarza

Wracałem do domu po ciężkim meczu. Po drodze spotykałem wiele znajomych osób, które gratulowały mi dobrego wyniku. Dziękowałem im, jednak sam czułem, że mogliśmy wygrać to spotkanie. Nic nie mogłem już z tym zrobić, aczkolwiek nie mogę też narzekać. Jedną z ciekawszych osób, z którą zamieniłem więcej niż dwa słowa, była Misty, która szła z jakąś koleżanką.

 

- Hej wam.

- Cześć Ash. To jest Diana.

- Cześć.

- Hejka. Wiele o Tobie słyszałam... W samych superlatywach. - powiedziała cichutko drobna dziewczyna

- Dziękuję bardzo za miłe słowa. Co tam słychać dziewczyny u Was?

- Właśnie szkolę Dianę, bo chciałaby zostać Mistrzem Pokemon. - spojrzałem na koleżankę Misty, a ta momentalnie się zaczerwieniła - A ja złapałam ostatnio nowego pokemona.

- O proszę, pochwal się.

- GOLDEEN, pokaż się!!! - i nagle z pokeballa wyleciała mała rybka.

- No proszę, fajnie. Gratuluję Ci Misty. A Ty masz jakiegoś już?

- Mam. RATATA, WYŁAŹ!!!

- O szczurek. - parskłem nagle - Mam nadzieję, że Ci się uda zrealizować Twoje marzenia. Trzymam kciki.

- Dzięk...

 

Nagle trzęsienie ziemi przerwało naszą rozmowę. Padliśmy na ziemię, a ja z góry widziałem spadającą doniczkę, która leciała prosto na moją głowę. Nie miałem gdzie uciec, nie miałem co zrobić. Byłem bezradny. Dostałem w sam środek mojego łba i padłem na ziemię jak kłoda. W tym momencie urwał mi się film...

Odnośnik do komentarza

Vul - Dwie kobiety i wypadek = 1. krzyk jednej, 2. krzyk drugiej, 3. krzyk obydwu, 4. może telefon po karetki... Nie zdążyły zapisać ;)

 

 

Obudziłem się. Obejrzałem się dookoła siebie i zdębiałem. Biel.. Wszędzie wokół biel i smród szpitalny. Leżałem na wyrku w jakiejś pidżamie i zastanawiałem się co ja tutaj robię. Nie wiedziałem gdzie jestem i jak długo tutaj leżę. Koło mnie siedziała zaryczana matka. Ona potrafi płakać? - była to pierwsza myśl, jaka wpadła mi do głowy. Byłem podczepiony do jakichś rurek. Moja głowa była owinięta bandażem. Udawałem, że mnie nie ma. Nie chciałem wiedzieć co mi jest. Nie chciałem wiedzieć nic. Nagle, zza parawanu wyłoniła się pielęgniarka. Była to wysoka, młoda blondynka o pięknych niebieskich, wręcz błękitnych, oczach. Jej piersi, prawie że, wychodziły zza jej fartuszka. Był to widok wręcz przepiękny. Mógłbym rzecz, że anielski. Ale nie dla mnie. Nie dla kogoś, kto jest mężczyzną i zarazem homoseksualistą. Podeszła do mnie i zaczęła coś grzebać przy urządzeniach. Jedyne co słyszałem, to było beep, beep, beep... Nagle poprosiła moją mamę. Wyszły za parawan i przez chwilę rozmawiały ze sobą. Jeszcze raz obejrzałem wszystko dookoła. Nie byłem w najlepszym stanie... To wiedziałem na pewno. Wróciła matka. Przeraziło mnie to, że była jeszcze bardziej zaryczana. Nie wiedziałem co się dzieje. Nie chciałem wiedzieć... Poszedłem spać... Czekałem na jutro. Czekałem na lepszy dzień...

Odnośnik do komentarza

Vul - Twoje komentarze wyzwalają ze mnie większą wenę :)

 

 

Wstałem po raz kolejny. Okazało się, że tym razem kimałem aż trzy dni... Gdy otworzyłem oczy widziałem dwie osoby. Pierwszą z nich była moja matka, której mina się bardzo poprawiła. Była jakby troszkę spokojniejsza. Może to tylko było złudzenie? Może tylko tak mi się wydawało? Drugą osobą był jakiś starszy facet. Był to lekarz, który się mną opiekował i zajmował. Dr. Tarkan został poproszony o pomoc przez zarząd mojego klubu.

 

- Ash, żyjesz? Jak się czujesz dziecko?

- Głowa mnie napierdala mamo... Znaczy się boli mnie bardzo. - szybko się poprawiłem

- Ash, musimy porozmawiać - wtrącił się nagle doktorek

- Panie doktorze, za chwilkę. Chciałabym pogadać z synem trochę. Na osobności.

- Dobrze. Zaczekam. Przyjdę do Państwa za pół godziny.

 

Zostałem sam na sam z matką, która mi opowiedziała o wszystkim, o całym zdarzeniu. Gdy pytałem się o rozmowę z doktorem, szybko zmieniała temat. Powiedziała, że wszystkiego się dowiem w swoim czasie. Denerwowałem się i to bardzo. Tak na prawdę nie wiedziałem co się dzieje. W końcu przyszedł doktor i powiedział mi co jest nie tak.

 

- Sprawa jest dość poważna. Mam nadzieję, że masz tyle cierpliwości i wytrzymasz wszystko, co mam Ci do powiedzenia.

- Muszę być wytrzymały, skoro podjąłem się pracy w Zeytinburnusporze. Nie jest tam tak pięknie, jak wygląda.

- W takim razie posłuchaj mnie uważnie. Zrobiliśmy Ci kilka badań, a nawet więcej niż to jest wymagane. Powiedzmy, że "na koszt firmy". Stwierdziliśmy, że będziesz musiał zostać w szpitalu przez kilka dni, a może nawet tygodni...

- CO?? - krzyknąłem nagle - NIE MOGĘ TUTAJ ZOSTAĆ. MAM ZESPÓŁ, POKEMONY. NIE!!!

- Wiem, rozumiem. Już rozmawiałem z Panem Mustafą na ten temat. On mnie zrozumiał i mam nadzieję, że Ty też to zrobisz, o ile dasz mi dokończyć.

- ...

- Kontynuując. Badania wykazały, że z głową masz wszystko w porządku i poleżałbyś z jeden, może dwa dni. Tak profilaktycznie oczywiście. Troszkę gorsza jest sytuacja z innymi narządami w Twoim organizmie. - w tym momencie doktor westchnął i zamilkł na chwilę - Niewydolność lewej komory sercowej Ash...

- Eee? Że co? Można jaśniej? - siedziałem roztrzęsiony, jakby mi było cholernie zimno.

- Niewydolna, osłabiona lewa komora nie wyrzuca dostatecznej ilości krwi do aorty, co grozi niedokrwieniem tak ważnych narządów, jak mózg czy nerki.

Odnośnik do komentarza

Vul - Na życzenie ;)

 

 

Po raz kolejny otworzyłem oczy. Tym razem zobaczyłem nie biel, nie szpital, tylko zupełnie inne miejsce. Wyglądało ono jak mój pokój w rodzinnym domu, ale nie przypominałem sobie, żeby ktokolwiek mnie tam przenosił. Nie pamiętałem nic, prócz pielęgniarki z dużym biustem, zaryczanej matki i doktora, który pieprzył coś o moim sercu. Czułem się wyspany, jednak byłem przemęczony. Spocony, jak szczur, wstałem z łóżka i skierowałem się w stronę kibelka. Zrobiłem tam co trzeba i położyłem się ponownie. Nie byłem głodny czy też spragniony. Jedyne czego chciałem to wyjaśnienia. Bałem się jednak zawołać kogokolwiek. Nie wiedziałem czy jest tu ktoś, a jeżeli ktoś jest, to kim on jest. Nagle do pokoju weszły dwie osoby. Moja matka i prof. Oak.

 

- Witaj Ash. Jak się czujesz?

- A jakoś leci. Jest coraz lepiej. Tak mi się przynajmniej zdaje.

- To dobrze.

- Powiedzcie mi gdzie ja jestem i jak się tutaj znalazłem?

- Jesteś w domu Ash. Możesz nie pamiętać, że przenieśliśmy Cię tutaj z Panem profesorem. Doktor mówił, że to jest normalne przy takim uderzeniu.

- Aha... - zaniepokoiłem się lekko, ale byłem silny

- Jest jednak jedna ważna rzecz, o której powinieneś wiedzieć... - zaczął prof. Oak

- Zwolnili mnie z klubu? - zapytałem przestraszony

- Nie Właściwie i tak i nie... W sumie, to coś gorszego... - profesor nie mógł pozbierać w jedną kupę wymawianych przez siebie słów

- Umieram?

- Nie... Czas się cofnął... Czas tamtego świata...

- Jak to możliwe?

- Pamiętasz to trzęsienie ziemi? Tamten świat zawirował dookoła własnej osi. Spowodowało to, że wszystko, co działo się przed tym zdarzeniem przepadło. Nasz świat, świat pokemonów, został nie naruszony. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że i na niego przyjdzie czas, więc musisz być na to przygotowany.

- To znaczy, że to wszystko, o co walczyłem z klubem przepadło?

- Tak. Wszystko przepadło Ash. Bardzo mi przykro.

 

Nastała długa chwila milczenia. Nie byłem w stanie wyrzucić z siebie słowa. Nie potrafiłem. Nie chciałem...

Odnośnik do komentarza

Raven - Wszystko w swoim czasie ;)

 

 

Minęło kilka lat, odkąd doszło do mojego wypadku. Przez te kilka lat wiele rzeczy się zmieniło. Przestałem zajmować się pokemonami i piłką nożną. Przez dwa lata opiekowałem się moją kochaną matulą. Niestety nadszedł ten czas, kiedy musiałem się z nią, po raz ostatni, pożegnać... Umarła w 2004 roku, zostawiając mnie na świecie samego. No, miałem jeszcze Brocka i prof. Oaka. Jednak nic nie trzymało mnie w moim małym miasteczku. Chciałem zmienić coś w swoim życiu. Postanowiłem wyjechać.

 

- Panie Profesorze? Jest tutaj Pan może?

- Tak jestem Ash, jestem. - usłyszałem głos dobiegający z piwnicy - Poczekaj chwilkę, już idę do Ciebie.

- Dobrze.

 

W tym czasie rozejrzałem się po Laboratorium prof. Oaka. Na ścianach wisiało mnóstwo dyplomów, medali i wiele innych rzeczy, które otrzymywał Pan Profesor za swoje zasługi. To było coś niesamowitego. Nigdy wcześniej nie zwracałem na nie uwagi... Tak na prawdę nie wiem dlaczego, tego nie zrobiłem. Byłem chyba za młody...

 

- Witam Ash - profesor uścisnął mi dłoń - Co Cię do mnie sprowadza?

- Wyjeżdżam stąd Panie Profesorze. Na zawsze. Jak najdalej mogę.

- Słucham? - zapytał prof. Oak z niedowierzaniem

- Nic mnie tutaj już nie trzyma. Odkąd odeszła moja matka, moje życie stało się jedną wielką stypą. Chcę to zmienić. Nie wiem czy mi się to uda, ale będę próbował.

- Co racja to racja. Zresztą, ja nie mogę Ci niczego zabronić. Powiedz mi, gdzie chcesz wyjechać?

- Na tereny zwane Polską. To znaczy, na tym świecie, owe "tereny" nazywane są "krajem". W każdym bądź razie wyjeżdżam do Polski.

Odnośnik do komentarza

Vul - Czasem trzeba :P

 

 

Dojechałem do Polski. Okazało się, że mieszka tam dobry znajomy mojej matki - Zbychu. Pojechałem do niego i u niego mieszkałem. Przez długi czas szukałem jakiejś sensownej pracy, jednak nic nie znalazłem. Owszem, mogłem pracować w jakichś Żabkach czy w czymś podobnym, jednak mnie to nie rajcowało.

 

- Ash, powiedz mi. Jakiej roboty szukasz? - zaczął Zbychu - Czego konkretnie? Może Ci coś pomogę, bo mam tu i ówdzie jakieś dojścia.

- Sam już nie wiem czego chcę. - odpowiedziałem mu zrezygnowany - Zastanawiam się, czy to był dobry pomysł z tym wyjazdem.

- Oj, przestań mi tutaj marudzić teraz, bo tego nie znoszę. Co robiłeś przed przyjazdem do Polski?

- Byłem trenerem klubu piłkarskiego.

- Ooo... To chyba mam coś idealnego dla Ciebie. Jednak musiałbyś poczekać jeszcze trochę. Podzwonimy, pomyślimy i coś powinno się znaleźć. Dasz radę?

- Ehh... No dobra. Jakoś wytrzymam.

- Pamiętaj: Polak potrafi!!! - powiedział mi z dumą Zbychu, tak, że zrobiło mi się lżej na sercu i zacząłem wierzyć w to, co do mnie mówił.

 

 

Football Manager 2008 - Bez update, bez patchy

Ligi: angielska, francuska, niemiecka, grecka, włoska, holenderska, polska, portugalska, turecka, hiszpańska (wszystkie max)

 

Wyjaśnienie:

Niestety w poprzedniej grze padł mi save. Nie chciałem jednak kończyć tej kariery, ale ciągnąć ją dalej. Postanowiłem wymyślić jakąś bajeczkę i zacząć od nowa. Dlaczego FM2008? A dlaczego by nie spróbować, w końcu, dłużej pograć? Nic mi się strasznego nie stanie, jak będę przegrywał z meczu na mecz. Jakoś sobie poradzę. Przepraszam wszystkich czytających za zamieszanie i życzę miłej lektury podczas czytania następnych odcinków.

Do administratorów/moderatorów – jeżeli to, co zrobiłem, podczas pisania opowiadania, jest zabronione lub niedozwolone, to proszę o ostrzeżenie (z jednoczesnym zablokowaniem), a ja założę nowy temat w starych klimatach.

Odnośnik do komentarza
Baza, 7 lipiec 2007

 

Nowym trenerem piłkarskiego klubu Baza C.D. został Ash Ketchum, pochodzący z Japonii. Młody manager podpisał dwuletni kontrakt, zobowiązując się jednocześnie do utrzymania klubu w Segunda Division B. w grupie czwartej. (...)

 

 

Skład Baza C.D. na sezon 2007/2008:

 

Bramkarze:

- Ruben Belmonte - ESP, 0A/0, 17 lat

- Gerardo - ESP, 0A/0, 20 lat

- David Relano - ESP, 0A/0, 25 lat - wypożyczony z klubu Real Betis B

 

Obrońcy:

- Juan Pablo Vojvoda - ARG, 0A/0, 32 lata

- Roberto Carlos - ESP, 0A/0, 26 lat

- Nandi - ESP, 0A/0, 31 lat

- Christian - ESP, 0A/0, 22 lata

- Jose Luis Muino - ESP, 0A/0, 30 lat

- Kolo - ESP, 0A/0, 20 lat

- Victor Manuel Pereira - ESP, 0A/0, 26 lat

- Ismael - ESP, 0A/0, 22 lata

 

Pomocnicy:

- Cervera - ESP, 0A/0, 20 lat

- Martins - ESP, 0A/0, 24 lata

- Pazos - ESP, 0A/0, 27 lat

- Jonathan Rey - ESP, 0A/0, 27 lat

- Jorge Gimenez - ESP, 0A/0, 22 lata

- Luque - ESP, 0A/0, 29 lat

- Marc - ESP, 0A/0, 24 lata

 

Napastnicy:

- Belencoso - ESP, 0A/0, 25 lat - wypożyczony z klubu Granada 74

- Christian - ESP, 0A/0, 26 lat

- Duran - ESP, 0A/0, 25 lat

- Sergio Floro - ESP, 0A/0, 26 lat

Odnośnik do komentarza
Do administratorów/moderatorów – jeżeli to, co zrobiłem, podczas pisania opowiadania, jest zabronione lub niedozwolone, to proszę o ostrzeżenie (z jednoczesnym zablokowaniem), a ja założę nowy temat w starych klimatach.

 

Wez nie pierdziel tylko pisz :P

 

No ja wiem, ze chciales gre na szybko zaczac, ale bys zainstalowal chociaz patcha 8.0.1 ;]

Odnośnik do komentarza

Vul - Zapomniało mi się :P Zobaczę w ogóle ile będę siedział na FMie...

 

 

Żenada... Tyle mogę powiedzieć o rozpoczęciu mojej przygody w Hiszpanii. Scouci, którzy dostali rozkaz poszukiwań jakichś wzmocnień (jeden w Hiszpanii, drugi w Portugalii), tak szukają, że znaleźć nie mogą. Musiałem sam wziąć się do roboty, bo jak tu na nich liczyć. Biorą pieniądze za pierdzenie w stołek... Przy poszukiwaniach pomógł mi Zbychu. Znalazł on dla mnie interesującego młodzieńca z Polski. Na zasadzie wolnego transferu sprowadziłem Jakuba Koseckiego. Był to jedyny transfer do klubu, przed rozpoczęciem sezonu. Powód? Trzeba oszczędzać to, czego się nie ma... W kasie klubowej nie ma praktycznie ani grosza... To znaczy ani centa...

 

Mecze towarzyskie:

Baza - Burgos 1:2 (Kosecki)

Oliveirense - Baza 2:0

Baza - Olhanense 0:1

Oriental - Baza 3:1 (Pazos)

Los Barrios - Baza 1:0

Bembibre - Baza 0:3 (Vojvoda, Pazos, Christian)

 

Swoją przygodę w Hiszpanii zacząłem żałośnie. W sześciu spotkaniach towarzyskich daliśmy pokaz jak przegrywać ze słabszymi drużynami. Sterta niedokładnych podań, a i ze skutecznością też cieniutko. Co ja mam zrobić, gdy do pierwszego, poważnego meczu zostało mało czasu? Czy moje serce to wytrzyma? Zbychu zawsze mi pomagał i tym razem się mu to udało.

 

- Co ja mam zrobić Zbychu?

- Idź się utop...

- Serio się pytam.

- To się powieś.

- k***a no. Pomóż mi!

- A może budyń?

- Do jasnej chole... Ej, ale to nie jest głupi pomysł. Zjem budyń, pójdę zobaczyć co za pokemony tutaj chodzą i się totalnie odstresuję.

Odnośnik do komentarza

Vul - "Tak" to znaczy jak?

 

 

Zrobiłem jak powiedziałem. Zjadłem waniliowy budyń i wyruszyłem na poszukiwania nowych pokemonów. Spotykałem głownie te, które mam już zapisane w moim Pokedexie. Jednak było kilka okazów, których nigdy nie widziałem. Jednym z takich pokemonów był Oddish. Wystawiłem, do walki z nim, Zubata. Stwierdziłem, że chętnie wyszkoliłbym tą małą roślinkę, a przy okazji zobaczyłbym co z niej wyrośnie. Zubat osłabił Oddisha dość mocno, dzięki czemu nie miałem większych problemów z jej złapaniem. To już mój czwarty pokemon. Zubat latał tak dumny, że pomógł mi w schwytaniu pokemona, że w pewnym momencie nie zauważył drzewa i wleciał prosto w nie. Spadł na ziemię, a ja momentalnie do niego podbiegłem. Jednak cofnąłem się, gdy ujrzałem białe światło, które leciało z całego ciała Zubata. Było tak jaskrawe, że w pewnym momencie nie widziałem nic. Kiedy "zgasło" ujrzałem zupełnie innego pokemona. Mój Zubat ewoluował w Golbata!!! Nie wiem czy to przypadek, czy tak było mi przypisane, ale jestem szczęśliwy. Wreszcie mogę to powiedzieć. Jednak czas uciekał, a ja muszę się teraz porządnie wysypiać. Już niedługo mój debiut. Obym miał takie samo szczęście jak z pokemonami. Pierwszym przeciwnikiem w lidze będzie Marbella. Oczywiście nie jesteśmy faworytami w tym spotkaniu, ale postaram się o to, żeby moi chłopcy dali z siebie wszystko. I tak muszą. Muszą się zrehabilitować za słabe, a nawet bardzo słabe mecze towarzyskie.

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...