Skocz do zawartości

PokeFootball


Abruś

Rekomendowane odpowiedzi

Ciekawe opowiadanko, masz we mnie stałego czytelnika, kilka rad jednak bym Ci dał:

 

- zanim wyślesz posta, sprawdź go, żeby uniknąć literówek ["to" zamiast "kto"]

- jak już bierzesz się za świat Pokemonów [co jest IMO pomysłem bardzo, bardzo ciekawym] to nie myl nazw stworków - Jigglypuff i Wartortle to prawidłowe nazwy

- nie za bardzo widzę sensu w tym rozwijaniu wątków homoseksualnych, znaczy się, są one zabawne, ale chyba niewiele wnoszą do treści opowiadania... jeżeli do czegoś to zmierza, to spox, ten punkt się nie liczy

 

Tak czy inaczej, dobra robota, czekam na kolejne części :)

Odnośnik do komentarza

Raven - Muszę Ci podziękować za Twoją opinię na temat mojego opka. Co to literówek, które złapałeś: przed każdym wrzuceniem, kolejnej części, sprawdzam całość teksu: 1. WORD, 2. CZYTAM, jednak nie wszystkie błędy, błędziki, da się wyłapać (niestety). Postaram się jednak jeszcze uważniej szlifować mój tekst przed wysłaniem. Co do nazw Pokemonów: generalnie sam się zastanawiam, jakim cudem zrobiłem błąd, skoro wklejałem nazwy z internetu??? Co do wątków homoseksualnych: piszę to na totalnym spontanie, aczkolwiek mam w planach małe niespodzianki, dotyczące moich bohaterów. W każdym bądź razie dziękuję za uwagi i komentarz.

 

 

Do kolejnego starcia na boisku, również przygotowywał mnie Brock. Nastawił mnie psychicznie pod to spotkanie. Widać, że nasz związek rozkwita, co mnie bardzo cieszy (mam nadzieję, że i jego). Mecz z Kartalsporem był pierwszą okazją do porządnego pokazania się kibicom na własnym stadionie. Jak na razie zgarniam u nich plusy za ligowe zwycięstwo, w moim debiucie, oraz za remis z, teoretycznie, lepszym QPR. Oby ta dobra więź trwała pomiędzy nami jak najdłużej. Mecz pokazał jednak, że aby utrzymać ją, muszę się mocno napracować. W prawdzie remis 3:3 cieszy mnie, jednak sposób w jaki zapracowaliśmy, o ile tak to można nazwać, był zupełnie niezadowalający. Spotkanie, które było już jedną nogą wygrane, w decydującym momencie przegraliśmy. Kibice nas wygwizdali, jednak muszę im przyznać stuprocentową rację. Mieli powód. Jednak mają też powód do dumy. Awansowaliśmy o jedno oczko w tabeli ligowej. Ale jak to mama mówią: Nie mów „hop” póki nie przeskoczysz! Tej rady będę się pilnował do końca życia.

 

Iddaa League B, grupa 1

(3) Zeytinburnuspor – Kartalspor (9)

1:0 Cemal 2’

2:0 Ozgur, rz.k., 26’

2:1 Recep 43’

3:1 Veysel 44’

3:2 Ramazan 49;

3:3 Volkan 67’

MoM: Yavuz Engin (Zeytinburnuspor), 9

Odnośnik do komentarza

Puchar UEFA, runda kwalifikacyjna [2/2]

Gaziantespor – Pogoń 0:6 (Drumlak x3, Murawski, Dymkowski, Mierzejewski)

Legia – PAOK 0:2 (Chatzizisis, Estebaranz)

Polonia - Glenavon 3:0 (Bąk x2, Adamski)

Awans: Pogoń, Polonia, PAOK

 

 

Ostatni tydzień przesiedziałem albo na boisku, albo w domu. Nie poświęciłem ani trochę czasu dla moich maluchów czy dla Brocka. Te siedem dni poświęciłem tylko i wyłącznie na piłkę. Przestudiowałem wszystko co się dało, by znaleźć informacje o moim kolejnym przeciwniku - Mezitilisporze. Gdy wyjechaliśmy na mecz do Mersin, miałem jakieś dziwne i chore uczucie, że coś jest nie tak, że o czymś zapomniałem. I prawdę mówiłem wtedy. Moje biedne pokemony w tych okropnych pokeballach. Głupio mi, że musiałem je zostawić same. Za bardzo się do nich przywiązałem. Przez tą głupią "myślawkę" zremisowałem spotkanie, które spokojnie mogłem wybrać. Źle ustawieni zawodnicy, nieprzemyślane zmiany i trener, który był na ławce, ale jakoby go nie było... To wszystko przez trzy małe "stworki", które zostawiłem w domu. Już więcej tego nie zrobię. Już więcej o nich nie zapomnę.

 

Iddaa League B, grupa 1

(7) Mezitlispor - Zeytinburnuspor (2)

0:1 Cichan 69'

1:1 Ilker 76'

MoM: Yildirim Ibrahim (Mezitlispor), 8

Odnośnik do komentarza

Zadziwiające jest to, skąd tak właściwie wziąłeś pomysł na Pokemony w opowiadaniu 1.:kutgw:

Fascynujące - sposób w jaki piszesz kolejne części opa 2.:kutgw:

A na końcu niestety pewien minus... gdzie do cholery jest Pikachu? ;(

 

 

PS. Moim skromnym zdaniem pomysł z pokemonami czyni tego opka jednym z najbardziej oryginalniejszych opowiadań, które znalazły się dotąd na scenie, a które rzecz jasna miałem przyjemność przeczytać. Tak trzymaj! :kutgw:

Odnośnik do komentarza

Citko - Bardzo dziękuję, za kolejny komentarz i opinię. Skąd wziąłem pomysł? Wymyślił mi się w mojej chorej główce nagle :) A Pikachu nie ma, bo go nigdy nie lubiłem...

 

 

Szedłem akurat na stadion, gdzie dziś mieliśmy grać z Kucukkoyspor. W pewnym momencie zobaczyłem Brocka rozmawiającego z jakimś dziwnym osobnikiem. Zacząłem się zastanawiać kim on jest, gdyż jego twarz kogoś mi bardzo przypominała. W pewnej chwili ów człowieczek zauważył mnie i szybko czmychnął do lasu. Brock natomiast podbiegał do mnie krzycząc:

 

- Ash!, Ash! - tak jakbym kiedyś słyszał swoją matkę - Mam coś dla Ciebie!

- Kto to był Skalniaczku? - zapytałem od razu

- Eee... Kto?

- No ten "ktoś", z którym rozmawiałeś...

- AAAA!!! To był kolega. Właśnie od niego się czegoś dowiedziałem. Czegoś, co powinno Cię zainteresować.

- No to mów. Zamieniam się w słuch.

- Na pewno pamiętasz Księżycową Jaskinię, tam gdzie złapałeś Zubata. Jest drugie wyjście z niej! Za nim jest małe miasteczko, w którym bałaganu trochę robi Zespół R, ale to nie o to mi chodzi. W tym miasteczku mieszka dziewczyna, która mogła by Cie zainteresować.

- Eee... Dziewczyna? - zapytałem nagle

- Oj, nie w taki sposób jak sobie myślisz zboczuszku mały. W każdym bądź razie, ów dziewczyna ma coś, co zbierasz.

- Co takiego?

- Odznakę Ash, odznakę!

- TAAA!!! To będę musiał się tam wybrać wreszcie. Długa jest ta Księżycowa Jaskinia?

- Tego Ci nie powiem, bo nigdy jej nie przeszedłem. Jednak jeżeli chcesz zebrać wszystkie odznaki, to musisz to zrobić.

- No tak... - nastała chwila ciszy, aż tu nagle obudziłem się - O k***a!!!!!

- Co jest? - zapytał się przestraszony Brock

- My tu gadu, gadu, a ja się za raz na mecz spóźnię... Muszę lecieć kochany. Trzymaj mi się, pa.

- Papa... Papa...

Odnośnik do komentarza

Biegłem ile sił w nogach na stadion. Po drodze, smsem, wysłałem mojemu asystentowi listę zawodników i ustawienie, w którym mają wyjść. Dobiegłem na stadion i szybko wszedłem na ławkę rezerwowych. Nagle z głośników na stadionach usłyszałem: Panie i Panowie, ASH "MAGIK" KETCHUM!!! Brawa dla niego!!! Wstałem i ukłoniłem się do wszystkich. Dopiero później, sędzia spotkania, Pan Engin Cirakoglu rozpoczął spotkanie. Miało ono tak zmienny przebieg, że nie mogłem spokojnie wysiedzieć na tyłku. Wierciłem się, chodziłem w te i we w te, mamrotałem cały czas pod nosem. Raz przewagę mieliśmy my, zaraz potem goście i znów my. Takie spotkania lubię, choć wyniki z nich mi się nie podobają. W tym meczu padł akurat wynik sprawiedliwy. Po ciężkim, wyrównanym boju padł remis.

 

Iddaa League B, grupa 1

(2) Zeytinburnuspor – Kucukkoyspor (3)

0:1 Ilkay 3'

1:1 Veysel 22'

2:1 Bulent 48'

2:2 Biran 53'

MoM: Boztepe Cemal (Zeytinburnuspor), 9

Odnośnik do komentarza

Sławoj - Skoro wszyscy dostają szału na jego punkcie, to postaram się go gdzieś złapać ;) Podziękował.

 

 

Cały dzień i całą noc, przed meczem z Eskisehirspor, trenowałem z moimi maluchami. Przygotowuję się powoli do starcia z Misty, która jest mistrzem sali Cerulean. Jej specjalnością są pokemony wodne. Latałem od PokeCenter po różne zakątki na ziemi, aby znaleźć dzikuski, z którymi mógłbym stoczyć walkę. Byłem totalnie wykończony, jednak nie poddawałem się. Moje maluchy nie mogły tego powiedzieć o sobie, gdyż co jakiś czas odpoczywały właśnie w PokeCenter. Poza tym one mówią tak niezrozumiale… W pewnym momencie padłem, nie mogąc nic zrobić. Nie interesowało mnie to, że za kilka godzin mam mecz. Chciałem po prostu odpocząć. Na szczęście moje inteligentne stworki pomogły mi. Zubat złapał mnie swoimi pazurkami i wrzucił na grzbiet Mankeya. A prosto na stadion pokierował ich Wartortle. To była prawdziwa gra drużynowa. Na stadionie obudził mnie Gundogdu wylewając na mnie wiadro zimnej wody. Otworzyłem oczy, spojrzałem na piłkarzy i o mało co nie dostałem zawału. Jakiś dziwny człowieczek ubrał strój Zeytinburnusporu i powiedział do mnie: - Ja chceć grać Panie trener.. Zapytałem się swojego asystenta kim u diabła on jest? Okazało się, że jest to Dogruer Mustafa, mój nowy obrońca, wypożyczony z Mobellaspor A.S.. Wyszedł on na boisko w pierwszym składzie, zmieniając słabo spisującego się Ferdiego. Cały mecz przespałem, budząc się tylko na przerwę pomiędzy połowami. Jak się okazało przespałem bardzo dużo... Przespałem znakomity mecz w wykonaniu mojej drużyny. Ale co tam, bardziej zależy mi na pokemonach niż na drużynie, którą prowadzę, bo prowadzę...

 

Iddaa League B, grupa 1

(3) Zeytinburnuspor – Eskisehirspor (6)

1:0 Cemal 20'

2:0 Ercan 26'

3:0 Cihan 76'

MoM: Boztepe Cemal (Zeytinburnuspor), 9

Odnośnik do komentarza

Niestety musieliśmy pożegnać się z Sahinem Ercanem. Wypożyczony środkowy pomocnik podpisał kontrakt z Bucasporem i przeszedł tam za 28 tys. funtów. Jest to wielka strata dla klubu, gdyż był on jednym z lepszych zawodników w klubie. W pięciu spotkaniach, które rozegrał, strzelił jedną bramkę i raz asystował. Piłkarskie gazety bardzo dobrze go oceniały, a jego średnia not pomeczowych to 7,40. Wielka strata dla klubu... No ale cóż, takie jest życie i nic na to nie poradzę. Gdyby klub wyłożył trochę kasy na transfery, to zapewne bym jakoś o niego walczył. W meczu z Yildirim Bosnaspor wystąpił Erdogdu Levent. Niestety nie spisał się on dobrze w tym meczu, zresztą jak i cały zespół... Po zaciętych derbach przegraliśmy jednym golem... W taki oto sposób doznaliśmy naszej pierwszej, ligowej porażki.

 

Iddaa League B, grupa 1

(5) Yildirim Bosnaspor - Zeytinburnuspor (1)

1:0 Sadullah 15'

1:1 Cichan 16'

2:1 Mehmet 23'

2:2 Bulent 64'

3:2 Mehmet 75'

MoM: Eyuboglu Mehmet (Yildirim Bosnaspor), 9

Odnośnik do komentarza

Jeżeli chodzi o starego dobrego CM-a to proponuję ustawienie typu: GK-DL-DR-DC-DC-DMC-DMC-MC-AMC-AMC-FC (DMC i AMC - strzałki do przodu). W tej wersji CM-a (najlepszej IMO) znakomicie się sprawdza, oczywiście zależy jakim składem dysponujesz :> . Ja pamiętam, że przymuszałem zawodników do grania tym ustawieniem, czyli robiłem tak jak zabrania dobra praktyka trenerska. Ale działało!!! :lol:

Odnośnik do komentarza

sleepwalker - Dzięki za podpowiedź, jednak z powodu braku zawodników muszę jak na razie korzystać z takiej taktyki. Twoją zapiszę sobie i, jeżeli przyjdą nowi zawodnicy, to skorzystam.

 

 

- Cześć syneczku, nie odzywasz się do mnie, nie dzwonisz... Coś się stało?

- Cześć mamo, nie w porządku jest wszystko. Musisz dzwonić do mnie codziennie, albo i kilka razy w ciągu jednego dnia?

- No to dobrze. Opowiadaj co tam u Ciebie słychać. Jak żyjesz? – odpowiedziała mi matka, tak jak gdyby mnie w ogóle nie słyszała.

- Powoli mamo, jak na razie wszystko się układa.

- To dobrze. Pracujesz gdzieś, czy chodzisz tylko za pokemonami?

- Dostałem pracę jako trener w klubie piłkarskim, a za pokemonami też chodzę.

- O proszę, a jak się on nazywa?

- Nie powiem Ci, gdyż sam nie umiem wypowiedzieć jego nazwy.

- To pracujesz i sam nie wiesz gdzie?

- Przestań.

- No dobra… A co u Brocka i u Gary'ego?

- Wszystko dobrze u Brocka, często się widzimy i w ogóle jest miło, także nie narzeka.

- A Gary?

- Gary to skończony idiota i nie mam ochoty o nim rozmawiać.

- A czemu to?

- Mama! Ile razy mam Ci powtarzać, jaka jest sytuacja pomiędzy mną, a tym palantem?! A tak ogólnie, czy Ty zawsze musisz się wszystkim dokoła interesować?

- Słucham?

- Denerwujesz mnie czasami wiesz? Non stop tylko pytania, pytania i pytania, na które non stop żądasz odpowiedzi. Ale jak ja bym zadał jakiekolwiek pytanie to byś się albo obraziła albo w ogóle nie odpowiadała na nie.

- Ash, uspokój się!

- Nie! To Ty się uspokój. Zaczynasz się robić tak jak moja świętej pamięci babcia. BABCIEJESZ KOBIETO! Stajesz się nieznośna!

- ...

- Nie mam czasu i chęci na rozmowę teraz, odezwę się w wolnej chwili. A ty się zastanów, bo jeżeli tak się będziesz cały czas zachowywać, to świat będziesz oglądać z perspektywy okien Domu Starców.

- …

- Trzymaj się mamo i przemyśl to co Ci powiedziałem.

Odnośnik do komentarza

Matka mnie tylko zdenerwowała, jednak muszę przyznać, że widzę poprawę. Nie dzwoni już do mnie tak często, dzięki czemu mam trochę więcej spokoju. I mogę zająć się innymi rzeczami. Taką rzeczą był mecz z wiceliderem tabeli - Sapancasporem. Niestety przez cały mecz byłem wpatrzony w jedno miejsce na trybunach i nie pamiętam tego spotkania. Miejsce to było krzesełkiem, na którym siedział Gary. Wiedziałem, że zaraz po meczu czeka mnie konfrontacja z tym osłem. Dobrze, że moje maluchy są cały czas w pełnej gotowości. Mecz z wiceliderem zremisowaliśmy, a ja i Gary wyszliśmy na środek boiska. Nikt nie wyszedł ze stadionu, a żaden z piłkarzy nie poszedł do szatni. Wszyscy przyglądali się, z zaciekawieniem, dwóm młodym trenerom, od których biło nienawiścią w stosunku do siebie.

 

Iddaa League B, grupa 1

(1) Zeytinburnuspor – Sapancaspor (2)

0:1 Mustafa 13'

1:1 Cemal

-:- Ufuk, ktz., 54'

MoM: Boztepe Cemal (Zeytinburnuspor), 9

 

 

- Lepszego momentu chyba nie mogłeś znaleźć.

- Każdy moment na upokorzenie Ciebie jest dobry.

- W takim razie spróbuj. MANKEY!!! Wybieram Cię!!!

- PIDGEOTTO!!! Leć!!!

Odnośnik do komentarza

Citko - Oj była... Sam kurz leciał ;)

Raven - Nie tylko takie ataki były :)

Lucas07 - Podziękował.

Sławoj - Czasami takie opki są lepsze. Ale czy ten taki jest? Nie mnie oceniać :)

 

 

 

- Masz przejebane mamisynku. PIDGEOTTO, ATAK Z GÓRY!!! – pokemon-ptak wzniósł się do góry, zrobił szybki zwrot i na pełnej szybkości zaczął spadać na mojego Mankeya – Już po Twojej małpie.

- Jeszcze nie… Stój, nie uciekaj… - mówiłem do Mankeya, zastanawiając się, czy oby na pewno mnie posłucha – TERAZ MANKEY! UNIK!

- O k***a… - krzyknął Gary, biegnąć w stronę swojego ptaka – Pidgeotto? Możesz walczyć?

 

Dzielne ptaszysko ledwo się podniosło z ziemi i drugi raz wzniosło się nad ziemię. Tym razem nie wykonało szybkiego ataku. Pokemon Gary’ego leciał tuż przy podłożu atakując mojego malucha skrzydłami. Mankey był oszołomiony, jednak cały czas się blokował przed wielkimi kończynami Pidgeotta.

 

- Mankey! Atak pięścią mocy! – moja „małpka” wykonała to o co ją prosiłem i jednym ciosem powaliła swojego przeciwnika – Coś Ci chyba nie wyszło…

- Morda szmaciarzu mały. BULBASAUR!!! TWOJA KOLEJ!!!

- Mankey, PODRAP GO!!!

- Eee? – zdziwił się Gary – Podrapać to mnie możesz po plecach…

 

Mankey rzucił się na roślinnego stworka i zaczął go drapać. Bulbasaur zaczął się wyć z bólu i momentalnie uderzył mojego pokemona pnączem. Po ostatniej walce Mankey nie wytrzymał tego ciosu. Był przemęczony i nie mógł kontynuować walki. Do boju wystawiłem Wartortle, zaryzykowałem… Gary stał jak wryty. Raz, że do walki z roślinnym pokemonem wystawiłem wodnego, a dwa, że tak szybko mi ewoluował.

 

- Wartortle, pamiętaj, tylko silne kopniaki. Inaczej sobie z nim nie poradzisz.

- Wart… - odpowiedział mój pokemon

- Teraz!!! SZYBKI ATAK!!! – jednak mój stworek nie trafił Bulbasaura – Wartortle kopnij tego padalca w dupę!!!

 

Mój kochany zwierzaczek zrobił to co miał zrobić. Poza tym był większy i szybszy od swojego przeciwnika. Pokonał go, jednak sam stał już prawie na kolanach. Kiedy chciałem go zdjąć przed walką z Ratatą, zaczął na mnie warczeć. Pokazał, że jeszcze może. Udowodnił mi to, kończąc ze szczurem po pierwszym strzale. Na ostatnią walkę wystawiłem jednak Zubata.

 

- Uuu… Batman, hahaha. – śmiał się GaryABRA, WALCZ!!!

- ZUBAT, POGRYŹ GO!!!

 

O dziwo, Abra wręcz poddała się bez walki. Nawet nie próbowała unikać ataku Zubata, czy też uciekać. Zachowała się najgorzej, jak tylko można było. Walka się zakończyła, a ja odniosłem zasłużone zwycięstwo. Na dwóch końcach zrytego boiska stało dwóch zmęczonych i zmachanych trenerów z pokeballami w garściach. Patrzyli na siebie ze wściekłością. Patrzyli na siebie jak rywale, a nie jak kiedyś najwięksi wrogowie… Czy coś się zmieniło?

Odnośnik do komentarza

9pucek0 - Podziękował, a do Master Balla jeszcze długa droga :P

 

 

Podniosłem oczy i zobaczyłem kilka rzeczy, które mnie bardzo zdziwiły. No może nie wszystkie. Na całej murawie leżało mnóstwo krzesełek, które odleciał podczas mojej walki z Garym. Boisko wyglądało jak pole po orce. Wszyscy, który oglądali to widowisko, stali z rozdziawionymi gębami wpatrując się nas, zadyszanych i chętnych do kolejnej walki oraz w pobojowisko, które zrobiliśmy. Popatrzyłem na mojego przeciwnika. Pakował swoje pokeballe mamrocząc coś pod nosem. W końcu się do mnie odezwał:

 

- Znów Ci się udało...

- I udawać mi się będzie cały czas. Nie ośmieszysz mnie. Nikt mnie nie ośmieszy... Zostanę Mistrzem Pokemon!!!

- Sam się ośmieszysz. Ośmieszysz się w tym klubie. Zobaczysz...

- Idź do domu Gary. Idź i mi się więcej na oczy nie pokazuj.

- Dorwę Cie! Ja jeszcze z Tobą nie skończyłem. Pozdrów swojego chłopaka i radzę, żebyś mu się przyglądał.

- Skończ i mnie nie denerwuj.

 

Gary odszedł ze stadionu ze spuszczoną głową. Rozejrzałem się raz jeszcze po stadionie i wyciągnąłem z pokeballa Zubata. Złapał mnie za kurtkę i wylecieliśmy z miejsca bitwy. Dolecieliśmy do sklepu, nieopodal mojego domu, gdzie kupiłem sobie pół litra wódki "Raki" (turecka wódka).

 

Usiadłem w domu i powoli zacząłem ją sączyć. Nagle zadzwonił telefon. Był to prezes klubu.

 

- Ash? Musimy chyba porozmawiać poważnie... Przyjedź, bądź przyleć jak najszybciej możesz.

- Postaram się.

- Do zobaczenia.

 

W biurze Mustafy Gunaydina panowała dziwnie spokojna atmosfera. To mnie przerażało najbardziej. No, ale skoro już tam byłem, to nie miałem wyjścia, tylko musiałem podejść do niego i z nim pogadać. Ludzie w klubie mi gratulowali, jednak przechodziłem koło nich w milczeniu.

 

- Ładnie żeś nas urządził.

- ...

- Masz coś do powiedzenia mi, czy nie?

- Ehh... Rozumiem, wielkie straty, stadion cały do remontu, a do tego wszystkiego pewnie mnie zwolnisz. Zawiodłem Pana...

- Nie powiedzia...

- Jednak chciałem zauważyć, że... - przerwałem Mustafie - Że tak na prawdę nie wiesz jaka jest sytuacja między mną i Garym.

- W takim razie słucham. Słucham i oczekuję odpowiedzi - powiedział prezes i rozwalił się wygodnie na swoim fotelu.

- Dobrze. Walka na pokemony jest czymś więcej, niż tylko zabawą. Ja i Gary znamy się od dziecka i zawsze ze wszystkim rywalizowaliśmy ze sobą. Teraz, kiedy weszliśmy do świata pokemonów, rywalizacja stała się nienawiścią. Ja nie na widzę jego za to jaki jest, a on... - tutaj zamilkłem na chwilę.

- A on?

- Nie wiem... Nie wiem dlaczego on mnie nie na widzi. Zmienił się. Stał się chamski i aspołeczny. Uważa siebie za pępek świata, mając w głowie tylko kasę rodziców i szukając sposobu na poniżenie mnie... Nie jest mi z tym dobrze. Jednak zawsze chciałem mu pokazać, że to ja jestem lepszy, że to ja jestem ten... ten... Ehh...., że to ja też jestem KIMŚ...

- Rozumiem.

- Chciałbym jednak, żebyś mnie nie zwalniał. Odpłacę się za wyrządzone szkody, nawet jeżeli miałbym żyć w totalnej biedzie...

- Ash, nie dałeś mi dokończyć.

- Przepraszam... Musiałem się komuś choć trochę wygadać.

- W takim razie posłuchaj mnie teraz. Owszem, zrobiliście wielki burdel na moim boisku. 346 krzesełek poszło w pizdu, murawa jest w opłakanym stanie. Jednak mam małe "ale"...

- Nie wiem czy chcę tego słuchać...

- Oj chcesz. Kibice jednej i drugiej drużyny zrobili zrzutkę, która powinna wystarczyć na naprawę boiska, chociaż, do zrobienia jego części. Podziękowali mi za miłą "niespodziankę", w ten sposób i chcieli by mieć ich więcej. Oczywiście z Tobą i z tym drugim kolesiem w roli głównej.

- Eee...

- Także zostajesz pracy i to jest już postanowione. Co do walk, oczywiście o ile się na nie zgodzicie, to byłyby organizowane gdzie indziej.

- Wątpię...

- Dlaczego?

- Czy Ty mnie słuchałeś? Słuchałeś co ja do Ciebie mówię?

- No tak... Przepraszam. A w klubie zostaniesz? Idzie Ci na prawdę dobrze i nie chciałbym Cię stracić...

- Zostanę. W klubie tak...

Odnośnik do komentarza

Stadion, który wyglądał jak po bójce pseudokibiców Lecha i Legii (bez urazy), zostawiliśmy w spokoju. Kolejny mecz czekał nasz przy Maltepe, a naszym przeciwnikiem był Maltepespor. Pokemony zryły mi psychikę tak, że w pewnym momencie chciałem je porzucić. Ciągle o tym myślę, ciągle się zastanawiam... Niedługo powinienem podjąć decyzję co zrobię z moimi kochanymi stworkami... Myślę, że prof. Oak zaopiekował się nimi porządnie. Teraz jednak miałem mecz przed oczami. Byłem bardzo zmotywowany słowami Mustafy. Mimo, że zdemolowałem mu, prawie całkowicie, stadion, to jednak potrafił mnie podnieść na duchu. To się nazywa porządny pracodawca. Chciałem się mu jakoś zrekompensować i chciałem to zrobić wygrywając następny mecz. Morale moich zawodników wzrosły, prawie że, do maximum. Byli szczęśliwi i zachwyceni, że mogą współpracować ze "znanym i sławnym" trenerem. Wygrali spotkanie 2:1 pokazując, że nie są grupą odrzuktów, którzy skazani są na degradacje do niższej ligi.

 

Iddaa League B, grupa 1

(9) Maltepespor - Zeytinburnuspor (3)

0:1 Cemal 9'

0:2 Cihan 15'

-:- Tayfun (Malt.), ktz., 29'

-:- Engin (Zey.), ktz., 68'

1:2 Gokmen 89'

MoM: Tokdemir Ozgur (Maltepespor), 9

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...