Skocz do zawartości

PokeFootball


Abruś

Rekomendowane odpowiedzi

- Ash!!! Ash!!! Zejdź na dół na chwilę!!!

- Już idę mamo! – boże, czego ona znowu chce ode mnie.

 

Nazywam się Ash Ketchum, mam śmieszną czerwono-białą czapeczkę i jakiś pedalski plecaczek. Nie pytajcie dlaczego… A zresztą, powiem Wam: ubiera mnie mama… Większość z Was, może mnie kojarzyć z „Pokemon”, gdzie dzielnie walczyłem z innymi trenerami oraz z Zespołem R. Nikt jednak nie przypuszczał, że świat Pokemon tak naprawdę istnieje. Że ja, i moja banda, naprawdę walczymy z Zespołem R, a nasze „zwierzaczki” biją się do upadłego. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale są dwa światy. Pierwszy, taki jak Wasz, gdzie każdy prowadzi nudne, szare życie. Jest to monotonne: wstajesz rano, patrzysz jaka jest pogoda, bluzgniesz sobie pod nosem, gdy zobaczysz, że brakuje Ci kawy, umyjesz się… itd., itd. A gdzie przygoda? Tą przygodę możecie znaleźć w tym drugim świecie. Jest to świat, gdzie nikt się nie leni, gdzie zawsze jest co robić, gdzie każdy ma tą samą pasję, która się nigdy nie znudzi. Jest świat Pokemon. Zabiorę Was tam, pokazując moją prawdziwą historię…

 

- Tak mamo?

- Prof. Oak chciał z Tobą porozmawiać. Ma chyba do Ciebie jakąś prośbę.

 

Prof. Oak to 50-letni facet, który bada i zbiera Pokemony. Temu gościowi nie chodzi o walkę z innymi trenerami, ale o poznanie wszystkich stworków. Poszedłem do jego laboratorium, które był niedaleko mojego domu. Stał obok niego Gary… Mała, skoksowana, głupia ciotka, która jest wnukiem Doktorka. Nie znoszę tego chłopaka, jego cwaniactwa i w ogóle. Kiedyś się mu dorwie.

 

- No to jesteśmy w komplecie – powiedział Oak – Jesteście już w takim wieku, że mogę Wam coś dać.

- Prezerwatywy? – zapytał się Gary

- Eee…. Nie...

- Idiota.

- Dobra chłopcy, przestańcie. Będziecie mogli inaczej ze sobą walczyć. I to już od zaraz.

- Jak to?

- Postanowiłem dać Wam po jednym z moich Pokemonów. Będziecie je rozwijać i walczyć nimi. Nie możecie jednak zapomnieć o tym, żeby je kochać i się nimi cały czas zajmować.

- WOW!!!!! – staliśmy z Garym jak wryci, niedowierzaliśmy w to, co mówił do nas prof. Oak

- Ash.

- Tak?

- Spóźniłeś się, ale możesz jako pierwszy wybrać swojego nowego przyjaciela. – powiedział do mnie profesor, wskazując trzy pokeballe – Gary, na litość boską, choć tutaj i przestań podrywać moje laborantki!!!

 

I właśnie w tym momencie stałem przed wielką niewiadomą. Po mojej głowie chodziła jedna myśl: Którego wybrać? Wszyscy z Was pamiętają, że w kreskówkach, łaziłem z żółtym pokemonem, który miał ogon większy, od niego samego. To był Pikachu. Jednak w prawdziwej historii, jest inaczej. To jest prawdziwe życie, którego nie mogę zmarnować.

 

- Biorę tego!!! - krzyknąłem nagle

- Jesteś tego pewien? - zapytał Oak - Nie lepiej Pikachu?

- Nie!!! Chcę tego i mam gdzieś, co mówią bajki! Chcę tego.

- No dobrze, Twój wybór. Ja Ci bronić niczego nie będę...

- Squirtle, wybieram Cie!!! - krzyknąłem

 

Z pokeballa wyleciał mały, niebieski stworek. To był mój pierwszy pokemon.

 

- Bulbasaur, idź!!! - nagle usłyszałem głos Garego - Teraz Ci pokaże leszczu, kto z nas jest lepszy.

Odnośnik do komentarza

- Ty Ash, słyszałem, że Twoja stara pali Męskie.

- Ty k***a… Z*****e Cie!!!

- Chłopaki, to jest walka na Pokemony!!! – wtrącił nagle prof. Oak – Przestańcie się kłócić, tylko walczcie.

- Dobra. Squirtle, POMACHAJ OGONKIEM!!!

- Hahahaha – zaczął śmiać się Gary –Nie mogę, hahaha.

 

Mój pokemon wykonał to, co mu powiedziałem. Niestety, mojemu przeciwnikowi, nic się nie stało. To był żenujące…

 

- Bulbasaur, okrzycz go!!!

- Eee… I kto tutaj się śmiał… - teraz ja miałem ubaw po pachy, a Gary stał wkurzony jak niewiadomo co – Uderz Squirtle!!! Byle mocno!!!

 

Tym razem doszło do wymiany ciosów. Bulbasaur dostał porządnego strzała, jednak zagrał szybką kontrą i oddał mojemu pokemonowi. Walka trwała, a ciosy leciały jeden z drugim, a stworzonka padały i wstawały, aby pokonać swojego przeciwnika. W pewnym momencie mój mały przyjaciel zaczął ledwo co oddychać. Na szczęście miałem mały lek i doprowadziłem go do stanu, jaki powinien mieć.

 

- Squirtle, teraz!!! Dobij gnoja!!!

 

Mój wodny pokemon uderzył z całej siły, powalając swojego przeciwnika. Stała się niesłychana rzecz – wygrałem swoją pierwszą walkę Pokemon.

 

- To jest niesprawiedliwe!!! – krzyczał Gary – Wybrałem nie tego co trzeba!!! Ja chcę innego!!!

- Nie Gary. Musisz się tym zajmować. To jest Twój kumpel, przyjaciel czy jak go tam będziesz nazywał.

- Dorwę Cię pedale!!! Podrasuję mojego pokemona i zniszczę Cie, któregoś dnia. Szykuj się!!!

- Powodzenia osiołku – odpowiedziałem krótko Garemu i wróciłem do domu.

 

Moja mama stwierdziła, że jestem za młody na Pokemony, że jeszcze one coś mi zrobią. Nie słuchałem jej jednak. Wyszedłem z domu, trzaskając drzwiami. Poszedłem do pracy. Jak mogę być za młody, skoro mam pracę, skoro ciężko zarabiam pieniądze, skoro jestem już duży. Nigdy nie rozumiałem tej kobiety.

 

Na codzień pracowałem jako trener piłkarskiej drużyny trenerów Pokemon. Nasza drużyna nazywała się Snorlax FC i aktualnie zajmowaliśmy trzecie miejsce w lidze. Mieliśmy realne szansę na zdobycie mistrzostwa, jednak ja miałem już dość piłki nożnej. Chciałem się od tego uwolnić i zająć się pokemonami. Do końca sezonu zostało pięć kolejek. Rozegram je i zrezygnuje... Pójdę w świat z moim nowym kolegą i stanę się najlepszym trenerem Pokemon!!!

Odnośnik do komentarza

Tuvar - Jakoś nie mogę się przerzucić na FM. Przyzwyczaiłem się do starego, dobrego CMa i tak chyba zostanie do końca.

Lucas07 - Podziękował.

 

 

Po treningu poszedłem do miasta. Zaszedłem do PokeCenter, aby uleczyć mojego pokemona. Miła pani PokePielęgniarka wzięła mojego pokeballa i wsadziła do jakiejś maszyny. W tym czasie poszedłem do sklepu.

 

- Przepraszam - zagadała mnie ekspedientka - Znasz może prof. Oaka?

- Tak, a o co chodzi?

- Mam dla niego paczkę, a nie chce mi się tyłka ruszać. Zaniósł byś mu ją?

- A co z tego będę miał?

- J****y materialista - szepnęła pod nosem ekspedientka, ale udałem, że tego nie słyszałem - A co byś chciał?

- A co może Pani zaoferować mi?

- Pomyślmy... - ekspedientka zaczęła szukać czegoś w szafeczkach - Mogę Ci dać lek dla pokemonów.

- Dobra. Gdzie ta paczka?

 

Wziąłem paczkę pod pachę i poszedłem po mojego pokemona. Wracając do laboratorium prof. Oaka, stoczyłem kilka walk z dzikimi pokemonami. Na mojej drodze stanęły Ratata oraz Pidgey. Na szczęście mój Squirtle okazał się od nich lepszy i silniejszy.

 

- Panie profesorze, przyniosłem dla Pana paczkę z marketu

- O, wreszcie doszły.

- Co taki...

- DZIADKU, DZIADKU!!! - już z daleka słychać było tego, kto szedł, to był Gary

- O boże... - powiedział załamanym głosem prof. Oak - Tutaj jesteśmy.

- Dzia... Co tutaj robi ten kretyn?

- Spokój! - wrzasnął profesor - Mam coś dla Was. Dostaniecie swoje własne Pokedexy!

- Nie mów!!!

- Tak. Chciałbym, żebyście mi pomogli w odkrywania świata i natury Pokemonów. Przy okazji będziecie mogli zmierzyć się z najlepszymi trenerami, od których będziecie dostawać odznaki. O ile z nimi wygracie.

 

Nagle usłyszeliśmy głośny grzmot. Ze wszystkich okien wpadało, do laboratorium, białe, oślepiające światło, a ziemia zatrzęsła się. W sumie to, w jednym momencie, spadły na nasze miasteczko wszystkie możliwe katastrofy. Po kilku minutach wszystko ucichło. Wyszliśmy na zewnątrz i nie mogliśmy uwierzyć. To był drugi świat... A może to był nasz świat? To było coś niesłychanego. W jednej chwili piękny zielony krajobraz przemienił się w betonowy las pełen bloków, pędzących samochodów, hałasu i wielu innych, mało znanych nam rzeczy, po którego środku stało laboraorium prof. Oaka.

Odnośnik do komentarza

- Wiem co się stało. Wielu to przepowiadało, jednak nikt w to do końca nie wierzył. Oba światy się ze sobą połączyły. Ludzie nie będą zdziwieni tym, że pojawią się nagle pokemony i inne nowe rzeczy, gdyż wszyscy mieszkańcy, obydwu światów, dowiadują się o tym w pewnym wieku. Musicie wiedzieć, że przeszliśmy nie tylko my, ale też i pokemony, trenerzy oraz wszystko inne związane z naszym światem. Nie traćcie nadziei i idźcie podbijać świat pokemonów!!!

 

Zrobiłem tak jak mówił prof. Oak. Wyszedłem z laboratorium i udałem się na północ. Moim zadaniem było zdobycie wszystkich odznak Pokemon i wygranie w lidze Pokemon. Nie wiedziałem kogo spotkam na mojej drodze oraz co mnie czeka. Szukałem wielkiej przygody i to mnie najbardziej interesowało.

 

Idąc „główną” drogą trafiłem w końcu na rozwidlenie. Z jednej strony były jakieś krzaki, z drugiej duży las. Stwierdziłem, że pójdę w krzaki, gdyż będzie tam chyba troszkę bezpieczniej. Nie było tutaj żadnych ludzi. Nagle przed moimi oczami pokazał się jakiś dziwny stwór. Był to Mankey, którego od razu postanowiłem złapać. Wyrzuciłem na pole bitwy mojego Squirtle’a i zacząłem zastanawiać się, co zrobić, aby za mocno nie uszkodzić „Małpki”. Mankey dostał parę strzałów po czym wyjąłem z plecaka pokeballa. Rzuciłem go w stronę dzikiego pokemona i czekałem na rezultat. Niestety dziki pokemon uciekł od rzuconej kuli. Postanowiłem go jeszcze trochę zmęczyć. Squirtle trafił go raz jeszcze, przez co ledwo co utrzymywał się na nogach. Wyjąłem z plecaka drugiego pokeballa i rzuciłem ponownie. Tym razem się udało.

 

- Jest!!! Mam cię!!! Mój pierwszy, złapany pokemon!!! – cieszyłem się jak małe dziecko

- Brawo! – usłyszałem nagle i odwróciłem się szybko patrząc kto do mnie mówi. Był to wysoki facet, ubrany w ciemny garnitur – Gratuluję Ash.

- Pan mnie zna?

- A i owszem. Kto by nie znał słynnego trenera Snorlax FC. Mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia. Propozycję pokazania się światu.

- Jeżeli chodzi o piłkę, to już z tym skończyłem.

- Doprawdy?

 

---

 

Championship Manager 2001/2002 – czysty, bez patchy, bez upadteów. Taki, jakiego stworzyli.

Baza danych: MAX

Ligi: Belgia, Chorwacja, Dania, Anglia, Finlandia, Francja, Niemcy, Grecja, Holandia, Włochy, Irlandia Północna, Norwegia, Polska, Portugalia, Irlandia, Rosja, Szkocja, Szwecja, Turcja, Walia – w skrócie: wszystkie ligi europejskie, dostępne w grze

Zasady: free

Odnośnik do komentarza

saper_unreal, Lucas07 - Podziękował. Będę się starał jak najdłużej go utrzymać.

 

 

- Może się przejdziemy i porozmawiamy? – zapytał się mnie tajemniczy gość

- Dobrze.

- Tak w ogóle to jestem Mustafa i tak możesz się do mnie zwracać.

- Dobra.

- Klub, którego jestem prezesem, pows…

- Momencik. Squirtle! Wracaj do pokeballa.

- No tak… Ale kontynuując. Klub, którego jestem prezesem, powstał w 1953 roku, jednak nie odniósł do tej pory większych sukcesów. Siedzimy teraz w trzeciej lidze i nie możemy się wydostać z tego dołka. Potrzebujemy kogoś takiego jak Ty, kogoś o świeżych pomysłach, kogoś kto panuje nad swoimi zawodnikami.

- Sorry, ale czy ktoś Tobie o mnie mówił?

- Tak. Mój stary znajomy – prof. Oak.

- Eee… No dobra, ale człowieku, ja się na tym praktycznie nie znam. Dobra, miałem przygodę ze Snorlax FC, ale to się już skończyło. Powiedziałem sobie, że nie wrócę do piłki.

- A jak chcesz przeżyć na tym świecie? Tutaj nie ma nic za darmo. Żeby coś mieć, musisz mieć pieniądze, żeby mieć pieniądze, musisz pracować. Oferuję Ci dość dobrą kasę, za którą przeżyjesz i będziesz mógł podbijać swój pokemonowy świat. Chyba, że wolisz pracować w jakimś supermarkecie na kasie…

- Muszę to przemyśleć…

 

Szedłem dalej z Mustafą, który opowiadał mi o swoim klubie, kiedy nagle przed moimi oczami pojawił się Gary. Trzymał w rękach dwa pokeballe, a w jego oczach widać było złość i nienawiść do mojej osoby.

 

- Cześć geju. Znów zaczynasz za chłopcami się oglądać? – zaczął mówić

- Gary, o czym Ty mówisz? – zapytał się Mustafa

- Skąd mnie znasz?

- Prof. Oak, tyle Ci powinno wystarczyć

- Może i tak. Jakbyś nie wiedział, chłopaczek, z którym właśnie idziesz, jest gejem. HO-MO-SE-KSU-A-LI-STĄ!!! – ostatnie słowo Gary wykrzyczał

- To prawda? – zapytał się mnie Mustafa

- Zawsze się z tym ukrywałem… Wie to tylko Gary, z którym się kiedyś trzymałem. Niestety tak, jestem pedałem – odpowiedziałem z łzami w oczach

- Hahaha! Przyznał się, przyznał się! – śmiał się ze mnie Gary

- Zamknij ryj! – ryknął Mustafa – Ash, będziemy mieli w takim razie problem z pracą dla Ciebie.

- Nie! Ja już mam… ekhm… chłopaka. Nie rozglądam się za innymi. Naprawdę.

- Hmm… Dam Ci szansę, jeżeli się zdecydujesz. Nie może się to jednak ujawnić, bo będzie wielka afera…

- Uuuu… - odezwał się Gary

- Jak piśniesz słówko, to naśle stado Cyganów, żeby zgwałcili Ci matkę, a przy okazji młodszą siostrę – powiedział Mustafa do Garego – Przyrzekam.

- A jak Ty piskniesz cokolwiek – wyrwałem – To obiecuję Ci, że złapie Pidgeya i wsadzę Ci go w dupę…

- Dobra geju mały, dość tego. Mam nowego pokemona i zaraz Cię nim sklepie - powiedział Gary

- Nie ty jeden... MANKEY!!! WALCZ!!!

Odnośnik do komentarza

Okazało się, że Gary złapał Pidgeya. Odsunąłem się trochę, czując się niepewnie. Jednak stał za mną Mustafa, który powiedział mi: - Jak wygrasz, to dostaniesz dobrą robotę. Zmotywowało mnie to, gdyż miał on rację, że bez kasy, nie poradzę sobie na tym świecie. Pidgey Garego stanął naprzeciwko mojego Mankeya. Szybki atak ptaszka nie powiódł się, gdyż moja „małpka” strzeliła go kopniakiem. Takiego małego woleja sobie wymyśliła, przypominając mi dobre czasy, kiedy to prowadziłem Snorlax FC. Mały pokemon mojego przeciwnika, nie miał szans w starciu z moim ruchliwym „zwierzaczkiem”. Mankey po raz drugi strzelił skrzydlatego, a ten padł na ziemię jak belka.

 

- Biedactwo – rzuciłem do Garego – Myślałem, że coś porządnego złapałeś.

- Nie denerwuj mnie!!! Bulbasaur! Twoja kolej!!!

- Mankey, wracaj! Squirtle wychodź!

- Chcesz mnie przechytrzyć? – zapytał się zdenerwowany Gary

- Atak bombelkami!!! - nagle, z paszczy Squirtla, wyłoniła się cała masa bombelków

 

Wiedziałem, że mój wodny pokemon nie będzie miał większych szans na pokonanie Bulbasaura, jednak chciałem go jak najmocniej osłabić. I tak się stało. Po zaciętej walce zwyciężył roślinny stworek Garego. Jednak nie miał już żadnych szans z mocnym kopniakiem Mankeya, który pozbawił „Lalusia” wszystkich pokemonów. Gary odszedł w milczeniu.

 

- Właśnie kogoś takiego jak Ty potrzebuję. Wiedziałeś kiedy zrobić zmianę i jak wykorzystać swoje pokemony. Podobnie jest z piłką, ale Ty o tym bardzo dobrze wiesz. Zgódź się. Nie pożałujesz swojej decyzji.

- Zgadzam się. Zrozumiał Pan moją odmienność i wierzy Pan we mnie. To mi naprawdę wystarcza, żebym ciężko pracował nad sukcesem Pana drużyny. Dziękuję.

- Bardzo się cieszę. Zapraszam zatem za mną. Przejdziemy pieszo na stadion. Może znajdziesz coś ciekawego w lesie…

Odnośnik do komentarza

W drodze na stadion, przechodziliśmy przez las, który nazywają Viridian. Las pełen owadów oraz trenerów Pokemon, którzy uwielbiając zbierać pokemony-robaki. Bleee… Jednak dzięki takiej wycieczce dowiedziałem się więcej o klubu, oraz zapisałem w Pokedexie kilka nowych gatunków pokemonów (Caterpie, Metapod, Weedle, Kakuna). - Prof. Oak będzie ze mnie dumny – pomyślałem. Po drugiej wędrówce po lesie, wyłoniliśmy się z niego wreszcie, a przed moimi oczami pojawił się stadion piłkarski, mieszczący 14 tys. widzów. Z drugiej strony było również ciekawe miejsce – miejsce, gdzie mogę zdobyć swoją pierwszą odznakę. Tam się zmierzę z moim kochanym Brockiem.

 

Klub piłkarski Zeytinburnuspor, który mam prowadzić, gra, w tym sezonie, w Iddaa League B. Moim zadaniem jest utrzymanie go w tej lidze. Będzie to trudne, zwłaszcza, że dowiedziałem się o pewnej ciekawostce związanej z tym klubem. W sezonie 96/97 grał on w pierwszej lidze tureckiej. Jednak zapisał się tam jako najgorszy klub w historii… Na trzydzieści cztery spotkania przegrał aż dwadzieścia siedem, pięć razy zremisował i tylko dwa razy cieszył się z kompletu punktów. Tragedia…

 

Mustafa Gunaydin, prezes klubu, przedstawił mnie kilku ważnym osobom, z którymi miałem na co dzień pracować. Erol Gundogdu to mój asystent. Nie życzę mu źle, jednak już mi wygląda na ciamajdę, z którą szybko się rozstanę. Jedynym trenerem, który będzie mi pomagał w szkoleniu zawodników, jest Turgay Kaplakarslan. Do tego dochodzi dwóch scoutów, których od razu wysyłam do pracy: Osman Turut ma przeszukać Turcję, natomiast zadaniem Serkana Batura będzie wyszukanie młodych talentów.

Odnośnik do komentarza

Przed poznaniem zawodników, z którymi będę walczył o utrzymanie się, poszedłem do Brocka. Był on mistrzem sali Pewter, a jego specjalnością były kamienne pokemony. Nie powinienem mieć z nim większego problemu, gdyż mam wodnego „stworka”, który bez trudu pokonuje kamienne pokemony.

 

- Brock?

- …

- Jesteś kochany tutaj?

- …

- Halo halo?

- AAAAAAAA!!! – nagle wyskoczył jakiś harcerzyk – Chcesz zobaczyć się z Brockiem? Musisz mnie pokonać, a zaprowadzę Cię do niego.

- Nie ma problemu! MAKEY!!! Wybieram Cię!!!

 

Drobnego harcerzyka pokonałem bez trudu. Mój zwinny Mankey poradził sobie zarówno z Geodude, jaki i z Sandshrewem. Lane, bo tak się nazywał ów harcerzyk, dotrzymał słowa. Przechodząc przez ciemne korytarze dotarliśmy do sali, gdzie siedział medytujący Brock.

 

- Skalniaczku?

- Uwielbiam gdy tak do mnie mówisz… Miękko mi się wtedy robi w nogach. – odpowiedział mi Brock i rzucił mi się w ramiona - Co Cię tutaj sprowadza?

- W sumie chciałem się pokazać i się z Tobą spotkać. Poza tym będę tutaj pracował.

- A to słyszałem. Bardzo się z tego cieszę i życzę powodzenia. Słyszałem, że oprócz tego starasz się wygrać w Lidze Pokemon?

- Widać, że dobrych masz informatorów Skalniaczku.

- Tak to jest. Wiesz, że musisz pokonać wszystkich mistrzów? W tym mnie?

- Tak, wiem. I dlatego tutaj jestem. To jest drugi powód.

- W takim razie… Załatwimy formalności, a potem zajmiemy się sobą…

- Cieszę się.

 

Sprawę odznaki załatwiliśmy dość szybko. Mankey bez problemu załatwił Geodue, natomiast do walki z Onixem wystawiłem Squirtle'a. Pokonałem mojego chłopaka, dzięki czemu mogłem cieszyć się z dwóch rzeczy. Po pierwsze zdobyłem pierwszą odznakę. Jeden mały kroczek do przodu. Poza tym mogłem na spokojnie powygłupiać się ze swoim chłopakiem.

Odnośnik do komentarza

Następnego dnia spotkałem się z piłkarzami. Patrzyli się na mnie bardzo dziwnie, chyba dlatego, że nie spodziewali się takie młodego trenera. Byłem zszokowany ilością zawodników, których miałem do dyspozycji. Pięciu bramkarzy, czterech obrońców, czterech pomocników i pięciu napastników.

 

- Przepraszam, może głupio to zabrzmi, ale… jak ja mam z nich wyklepać zespół? – zapytałem Mustafę

- No właśnie… O tym Ci chyba nie wspominałem…

- No raczej. O czymś jeszcze zapomniałeś?

- Eee… brak pieniędzy na transfery, ale nad tym już pracujemy.

- Pięknie…

- A na dodatek, nie możemy kupować piłkarzy o innej narodowości niż turecka...

- Eee??

 

 

Bramkarze

Tanriseven Haluk (TUR, 22 lata) – drugi bramkarz zespołu, dostanie swoją szansę w meczach pucharowych

Apatay Kasim (TUR, 29 lat) – nie wiele lepszy od poprzednika, tylko dlatego będzie grał w podstawowej jedenastce

Bilgin Ibrahim (TUR, 31 lat) – rezerwy klubu

Gursu Ibrahim (TUR, 20 lat) – jw.

Sun Selcuk (TUR, 26 lat) – jw.

 

Obrońcy

Demirkaya Ferdi (TUR, 18 lat) – z powodu braku zawodników, będzie grał w podstawowej jedenastce (zobaczymy co będzie po transferach, o ile jakieś będą)

Karaferye Ufuk (TUR, 20 lat) – jw.

Cayir Ozgur (TUR, 25 lat) – jw.

Evren Ozkan (TUR, 19 lat) – jw.

 

Pomocnicy

Yavuz Engin (TUR, 21 lat) – dosyć dobrze się prezentuje i powinien na dłużej wejść do pierwszej jedenastki

Etriyatik Bulent (TUR, 25 lat) – jw.

Erdogdu Levent (TUR, 21 lat) - z powodu braku zawodników, będzie grał w podstawowej jedenastce (zobaczymy co będzie po transferach, o ile jakieś będą)

Erol Veysel (TUR, 20 lat) – jw.

 

Napastnicy

Boztepe Cemal (TUR, 17 lat) - jeszcze młody, ale to mój drugi napastnik w klubie

Ciplak Cihan (TUR, 27 lat) – najlepszy napastnik w klubie

Erkan Erkut (TUR, 20 lat) – ławeczka

Dumanoglu Tanju (TUR, 20 lat) – jw.

Keskin Zekir (TUR, 32 lata) – jw.

 

Krótkie wnioski: Potrzebne są WZMOCNIENIA!!!

 

Jedyny sparing, jaki zagramy przed rozpoczęciem sezonu, rozegramy za dwa tygodnie. Na własnym boisku podejmować będziemy Queens Park Rangers. Mam nadzieję, że do tego meczu uda mi się sprowadzić jakichś zawodników, a my nie zbłaźnimy się przed własną publicznością.

Odnośnik do komentarza

Lucas07 - MHC? Generalnie wybrałem zespół z najgorszej ligi, a ograniczenia były z góry ustalone obojętnie czy tego chciałem czy nie... Ale tak czy siak: podziękował.

 

 

Kilka dni przed meczem towarzyskim dostałem paczkę. Moja mamusia przysłała mi nowe tramposzki. Były one zdecydowanie lżejsze od kamaszy, w których cały czas chodziłem, dzięki czemu mogłem szybciej się poruszać. Postanowiłem je wypróbować i przejść się dookoła miasta w poszukiwaniu nowych pokemonów. Muszę przyznać, że matka miała dobry gust… Choć raz… Podczas mojej wycieczki stoczyłem kilka walk z różnymi trenerami. Dzięki temu mój Pokedex po raz kolejny dostał nowe informacje. Ze spotkanych pokemonów, najbardziej podobał mi się Jiglipuff. Jest taki różowiutki i ma takie śliczne, wyraziste oczka… Ahh… Prawie się zakochałem… Chętnie bym go złapał, ale niestety nie trafiłem na dzikiego Jiglipuffa. Ogólnie to nie złapałem żadnego nowego pokemona, gdyż dzikusy jakie wyskakiwały, były ciągle te same. Ale nie poddaje się i będę szukał nowych stworków, aż znajdę te najfajniejsze.

 

Przyszedł czas na mecz z QPR, a z ławki oglądali go ze mną Squirtle i Mankey. Oczywiście wiele osób uznało to za wielki skandal, ale miałem ich głęboko w poważaniu. Najdziwniejsza rzecz stała się podczas przerwy. Zeszliśmy wszyscy do szatni. Biedny Squirtle nie wytrzymał i podczas mojej rozmowy z piłkarzami ewoluował. Piłkarze byli zachwyceni, że mogli zobaczyć coś takiego. To było coś nieprawdopodobnego. Z małego, słodkiego pokemona, wyłonił się nagle Wartottle. Zawodnicy byli tak nakręceni, że nasza obrona była już nie do przejścia. Kibice, którzy przyszli na mecz, byli jeszcze bardziej zszokowani, kiedy widzieli, że idąc z jednym stworkiem, wracam z szatni z jakimś innym. Nazywali mnie po cichu Magikiem.

 

Mecz towarzyski

Zeytinburnuspor (TUR) – (ANG) Queens Park Rangers

1:0 Veysel 15’

1:1 Palmer

MoM: Apatay Kasim (Zeytinburnuspor), 8

Odnośnik do komentarza

Lucas07 – Ja też ;)

 

 

Druga runda kwalifikacyjna LM:

Galatasaray – Wisła K. 2:1 (Sergen, Ergun – Szymkowiak)

Wisła K. – Galatasaray 3:2 (Czerwiec, Kosowski, Żurawski – Mbo Mpenza, Hasan Sas)

Awans: Galatasaray

 

 

Pokemony cały czas wirowały mi w głowie. Wkręciłem się w nie, a do tego byłem żądny wiedzy o nich. Na swoje wędrówki, pomiędzy treningami, wybierałem się w bardzo różne miejsca. Przechodziłem przez lasy, pola, a także i jaskinie. Wszystkie wędrówki odbywałem w swoich nowiutkich trampkach. W jednej z jaskiń złapałem swojego trzeciego pokemona. Przeszukując Księżycową Jaskinię znalazłem się pośrodku śpiących Zubatów. Wyjąłem swój sprzęt (pokeballa) i rzuciłem prosto w jednego z nich. Okazało się, że trafiłem „w dziesiątkę”, a Zubata mogłem dopisać nie tylko do ilości pokemonów w Pokedexie. Stał się jednym z moich kumpli. Faktem jest, że po tym zdarzeniu, uciekałem z jaskini ile sił miałem w nogach. Stado nietoperzy ruszyło za mną, chcąc mnie pokąsać i, najprawdopodobniej, zabić. Powód? Zabrałem im jednego z nich... Takie życie niestety.

 

Pamiętałem jednak cały czas o moim zespole. Mój debiut ligowy zbliżał się wielkimi krokami, a ja nie mogłem znaleźć żadnych wzmocnień. Owszem, moi scouci wynajdują jakichś piłkarzy, jednak co mi po nich, skoro mam pewne ograniczenia. Jednak i bez ograniczeń nie chcą przechodzić. Nie podobają się im kontrakty, które im oferuję. Czuję, że czeka mnie tutaj ostra rzeź…

Odnośnik do komentarza

Puchar UEFA, runda kwalifikacyjna [1/2]

Pogoń – Gaziantespor 1:1 (Kaczorowski – Romaschenko)

PAOK – Legia 3:1 (Katsambis, Borbokis, Froussos – Citko)

Glenavon – Polonia 1:2 (McKinstry – Bykowski x2)

 

 

Kilka dni przed pierwszym ligowym meczem udało się nam kogoś sprowadzić do klubu. Jeden ze Scottów znalazł wreszcie kogoś to mógł i chciał przejść do mojego zespołu. Z wypożyczenia dołączył do nas Sahin Ercan, który ma wspomóc linię pomocy. Przed meczem z Gaziantep Buyuksehir Belediyespor chodziłem jak nakręcony zegarek. Wszystko dookoła mnie denerwowało. Na szczęście miałem Brocka. Dzięki niemu emocję trochę opadły, a ja wyluzowałem. Dzień przed meczem poszedłem do niego do domu. Zrobił mi zielonej herbaty, a do tego dołożył bardzo rozluźniający masaż. Mmm… ciarki przechodziły całe moje ciało. Jestem jego wielkim dłużnikiem, gdyż dzięki temu, na spokojnie, mogłem powiedzieć moim zawodnikom jak mają grać. To dzięki niemu, jego zwinnym i sprawnym rączkom, nie upokorzyłem się w swoim debiucie. Wręcz odwrotnie. Wszystkich, którzy widzieli to spotkanie, zaszokowałem przygotowaniem piłkarzy. Wygraliśmy to spotkanie 3:1, nie dając gospodarzom żadnych szans. Debiut jak marzenie. Chyba nic nie może mi posuć dobrego humoru…

 

Iddaa League B, grupa 1

Gaziantep Buyuksehir Belediyespor – Zeytinburnuspor

0:1 Cihan 9’

0:2 Cichan 38’

1:2 Nurettin 44’

1:3 Veysel 89’

MoM: Ciplak Cihan (Zetinburnspor), 10

 

 

… Nic, prócz twarzy Gary’ego na trybunach.

Odnośnik do komentarza

- Czego tu szukasz?

- Proszę proszę… Ash „Keczup”. Przyszły miszcz Pokemon, obecny trener wielkiego zadupia.

- O co Ci chodzi?

- Chciałem Ci pogratulować i życzyć szczęścia. Osobiście.

- Gratulacje możesz sobie wsadzić. Nie potrzebuję od Ciebie niczego.

- Hmm… Rozumiem. Pamiętaj, że Cie znajdę. Jeżeli sam się nie upokorzysz w tym śmiesznym klubie, to wiedz, że zrobię to osobiście i z wielką przyjemnością.

- Skończyłeś czy dopiero zaczynasz?

- Skończyć to mogę z Tobą. Nawet w tej chwili.

- W tej chwili to możesz wyjść. Nic innego.

- Pamiętaj, że Cię dorwę, kiedy najmniej będziesz się tego spodziewał.

- Żegnam.

 

Nigdy nie mogłem zrozumieć, czemu zachowuje się tak w stosunku do mnie. Nie zabrałem mu dziewczyny, nie przeszkadzałem mu w niczym, nic mu nie zrobiłem. Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że prof. Oak traktuje mnie bardziej niż wnuka od Gary'ego. Może jest on zazdrosny o to i stara się pokazać dziadkowi z dobrej strony? Tak czy siak nie wychodzi mu to.

 

Przed wyjście ze stadionu czekała masa reporterów, którzy oczekiwali jakiegoś krótkiego wywiadu. Nie byłem w humorze na takie rozmowy, więc przeszedłem obok mikrofonów w milczeniu. Wsiadłem w autokar i ruszyliśmy do domu. Czekał tam na mnie Brock, który przygotował mi gratulacyjną kolację. Stół był doskonale nakryty, a zapachowe świeczki, które paliły się w całym domu, robiły bardzo romantyczną atmosferę. Kochany Brock... zawszę mogę na niego liczyć. Cieszę się, że go mam... Chociaż jego...

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...