Skocz do zawartości

Przeklęta klątwa


wenger

Rekomendowane odpowiedzi

Ano, wenger ma łeb i pomysł do pisania :D

Jeszcze żeby to się przełożyło na wyniki...

------------------------------------------------

 

Ze składu wypada środkowy obrońca Asier. Dramat, przecież nie mam zmienników. Trudno, jakoś trzeba sobie poradzić, na chybił trafił postawię któregoś pomocnika.

Cultural Leonesa... Mają taką samą nazwę co my, może się zaprzyjaźnimy? Gówno! Rozbijają nas łatwo, nie mają litości, patrzymy bezradni i bezsilni.

 

I liga – 7 kolejka

Cultural Leonesa[8] – Durango[14] 2:0 (1:0)

45’ – Revetria

86’ – Revetria rz.k.

 

Widzów: 3583

Notes: Tutaj nic się nie dało zrobić…

 

...

 

Kolejny mecz u siebie, może teraz? Rywal wydawał się w naszym zasięgu, mecz był wyrównany. Jednak znowu nadeszła ta pechowa trzydziesta któraś tam minuta i piłka wpadła do naszej siatki. Walczymy, nie poddajemy się. Mamy dwie okazje, za mało, moi napastnicy potrzebują więcej. W końcówce tracimy wiarę, przegrywamy…

 

I liga – 8 kolejka

Durango[17] – Marino[15] 0:1 (0:1)

38’ – Adrian

 

Widzów:712

Notes: Znowu porażka… Musi być jakiś sposób, przecież przegrywamy minimalnie, a miały być same pogromy.

Odnośnik do komentarza
wenger weź się za siebie wreszcie!!! Bo, odpukać, wylecisz szybciej niż przyszedłeś :/

Niedoczekanie Wasze! :jupi:

---------------------------------

 

„Stary” znowu się odezwał, oczywiście w najmniej odpowiedniej chwili. Siedziałem na skórzanej kanapie wpatrzony beznamiętnie w okno, znieczulając swój nastrój szklaneczką whisky, klasyka. Nie chciałem nikogo widzieć, z nikim rozmawiać, chciałem być sam…

 

- Wenger, to ty?

- A któż miałby być skoro do mnie gadasz?

- Tak tylko sprawdzam, czy jeszcze tam jesteś, czy nie zdezerterowałeś.

- Ja?!? Ja się dopiero rozkręcam – skłamałem, bo cóż mi pozostało? Robić dobrą minę do złej gry.

- Hm, właśnie widzę… Jak chcesz, to ci anioła stróża przyślę, aby cię pilnował, kiedy głupie pomysły będą się rodzić w twojej głowie.

- Obejdzie się, dam sobie radę. Powiedz lepiej co w biurze.

- Nic ciekawego. Dix znowu zniknął i nikt nie wie, gdzie się podziewa. W „Fakcie” podali, że jakąś stewardessę poznał i znowu lata po świecie. A tego Loczka dalej nie przenieśli i nikt nie wie dlaczego.

- On ma jakieś kontakty z mafią i pewnie nie chcą go ruszać.

- Z kim grasz?

- A co to za różnica? Staniemy z tyłu i będziemy czekać aż nam gola wbiją. Nieźle mnie urządziłeś z tą robotą, jak to się wszystko skończy odchodzę na emeryturę, na zawsze! I nie podam wam adresu, abyście nie nękali mnie i moją rodzinę, koniec!

- Dobra, dobra… Wiem, że się starzejesz, żeś zestresowany w tym parszywym miejscu, ale wystarczy jedna wygrana i nastrój się poprawi. Nie oszukuj się, przecież tak łatwo się nie poddasz, znam cię.

- A niech to wszystko szlag trafi!

 

Nieprzespana noc, sto pomysłów przeanalizowanych szczegółowo, jeszcze jedno dokładne prześwietlenie mojej kadry – wszystko po to, aby minimalne porażki zamieniły się w końcu na zdobycze punktowe.

Następny rywal był w naszym zasięgu, oczywiście tylko w moim przekonaniu, gdyż bukmacherzy z uporem maniaka obstawiali 50:1 na nasze zwycięstwo, nie bojąc się, że pójdą z torbami. Wyszliśmy nowym ustawieniem 4-3-2-1 z dwójką skrzydłowych, ale po pierwszej, bezbarwnej połowie wróciłem do starej taktyki z dwójką napastników. Po przerwie pojawił się na boisku Pitu, którego zraniona duma przerodziła się we wściekłość i chęć pokazania mi, że ławka rezerwowych nie jest dla niego najlepszym miejscem. W 65 minucie otrzymał bardzo długie, prostopadłe podanie i pomknął na bramkę przeciwnika niczym Robert Kubica goniący Heidfielda. Nie dał żadnych szans bramkarzowi i wyprowadził nas na prowadzenie, co zupełnie zaskoczyło naszych przeciwników, którzy stracili koncept gry i oddali nam inicjatywę. Na trzy minuty do końca Pitu, w bliźniaczej akcji, zadał cios decydujący i mogliśmy wraz z najwierniejszymi kibicami dać upust naszej radości. Durango jeszcze nie umarło, Durango się broni i bronić się będzie do ostatniego spotkania, do ostatniego gwizdka kończącego ten sezon!

 

I liga – 9 kolejka

Durango[19] – Amurrio[14] 2:0 (0:0)

65’ – Pitu

87’ – Pitu

 

Widzów: 513

Notes: Od razu poprawił mi się nastrój, bo już zaczynałem wątpić w sens tej gry. Kalkuluję z kim można będzie jeszcze wygrać. Za nami są jeszcze trzy, cztery zespoły do ogrania, może pokusimy się jeszcze o jakąś o niespodziankę. Nasz dotychczasowy bilans 3-0-6 można uznać za zadowalający, ale przed nami jeszcze cały sezon.

Odnośnik do komentarza

Tylko na chwilę...

--------------------

 

15-tysięczny tłum zadowolonych, miejscowych kibiców już dawno opuścił stadion. Na trybunie została tylko grupka naszych przygnębionych kibiców, która czekała chyba tylko na to, aby deszcz zmył z nich to bolące poniżenie. Wśród nich mały chłopiec, skulony na zimnej, mokrej ławce, płakał żałośnie, ocierając łzy klubowym szalikiem.

 

- Nie martw się synu – pocieszał go postawny wąsacz koło czterdziestki, głaszcząc czule jego bujną czuprynę. – To nie był mecz piłkarski. Mecz piłkarski jest wtedy, kiedy dwie grupy zdrowych mężczyzn spotykają się na obszernym placu porośniętym trawą i próbują kopnąć piłkę do bramki drużyny przeciwnej. Myśmy nawet nie próbowali, nas tutaj wcale nie było…

 

To był przyjemny trening dla miejscowej drużyny, która wyszła na boisko, pojeździła pomiędzy moimi zawodnikami, myśląc zapewne, że to pachołki treningowe i jak im się chciało, to strzeliła od czasu do czasu bramkę. Myśmy próbowali wychwycić, gdzie jest piłka, ale zobaczyliśmy ją dopiero wtedy, gdy była w rękach sędziego, który zakończył mecz.

 

I liga - 10 kolejka

Real Oviedo[4] – Durango[14] 4:0 (3:0)

10’ – Garcia

30’ – Moran

41’ – Garcia

67’ – Acoran

 

Widzów: 15510

Notes: Nie nadawaliśmy na tych samych falach, to nie był przeciwnik dla nas…

Odnośnik do komentarza

A idź pan do diabła z taką grą!

Remisy nam nic nie dadzą, lepiej przegrać dwa razy i raz wygrać...

--------------------------------------------------------------------------

 

Chcecie, żeby były dłuższe opisy? Ale co ja mam tutaj opisywać?

Następny mecz był bardzo podobny do poprzedniego, z tym, że przewaga miejscowej drużyny była jeszcze bardziej przygniatająca. Cudem uniknęliśmy prawdziwego pogromu, ponieważ Magueri rozgrywał mecz życia i bronił w nieprawdopodobnych wręcz sytuacjach. Trzybramkowa przegrana to najniższy wymiar kary, jaki mógł nas tutaj spotkać…

 

I liga – 11 kolejka

Salamanca[10] – Durango[16] 3:0 (2:0)

7’ – Robert

9’ – Luis Deus

89’ – Abel rz.k.

 

Widzów: 3245

Notes: Cóż mogę rzec? Poszukamy zwycięstw ze słabszymi przeciwnikami...

Odnośnik do komentarza

Dałem zawodnikom wolny dzień, aby odsapnęli po tym bezlitosnym laniu. Przywiozłem im transporter „Wyborowej” przemyconej z Polski i kazałem iść „za potok” i wyjaśnić sobie, co nie gra w naszej grze i co zrobić, aby grało. Takie pranie mózgów, albo jak kto woli integracja drużyny. Ja sam udałem się do wróżki, bo tylko to mi pozostało…

 

- Pani kochana, niech pani mówi, co mnie czeka, bo nie wiem, czy pakować się już dzisiaj, czy poczekać do następnego meczu.

- Panocku, z talizmanem żeś przyszedł, czy z pustymi rękami? A o drobiazgu dla mnie nie zapomniałeś przypadkiem?

- Masz tu tą miksturę z Polski, o którą pytałaś. Tylko się nie ochlej stara wiedźmo, bo mnie posądzą o otrucie jakieś.

- Aaa, dobrze. „Denaturat”, tego mi właśnie trzeba było do zaklęć piekielnych… A talizman gdzie, co ty myślisz, że z golenia drewnianego będę wróżyć?

- Mam, mam… - odpowiedziałem, wyciągając obłocone buty moich napastników. - Powiedz miła, czy zaczną w końcu strzelać, czy mam ich od razu wymienić?

- Widzę jakieś pęknięcia, bruzdy, źle się działo do tej pory, wiele przeszliście cierpień…

- Na buty nie patrz, to "Copa Mundiale", one po połowie sezonu się rozlatują.

- Nie przerywaj, bo mi czar pryśnie i nic się nie dowiesz! Wiele przeszliście cierpień, ale nadejdzie dzień, kiedy karta się odwróci. Daj im trochę odpoczynku, a odpłacą się dobrą grą i zaskoczą mile…

 

Bardzo się obawiałem meczu z sąsiadem w tabeli i z wielką niepewnością zasiadłem na ławce trenerskiej. Rychło okazało się jednak, że nie było powodu do zdenerwowania. Graliśmy znakomity mecz, szybko, składnie, ręce same składały się do oklasków! Na tle słabego przeciwnika wyglądaliśmy jak prawdziwa ligowa drużyna! „To chyba nie moja drużyna? Nie poznaję ich, a może wiedźma maczała w tym palce?” – myślałem w duchu. Byłem dumny, naprawdę dumny.

 

Od początku meczu mieliśmy wyraźną przewagę, mnożyły się rzuty rożne, atakowaliśmy bez przerwy, ale bramka długo nie padała. Na szczęście środkowy pomocnik Aritz wyręczył napastników i pięknym uderzeniem z rzutu wolnego dał nam prowadzenie. Potem widzieliśmy popis nieudolności strzeleckich mojego ataku, którzy marnowali mnóstwo klarownych sytuacji… o bardzo niecelnych strzałach pomocników z drugiej linii nie wspomnę. Dopiero na dwie minuty przed końcem postawiliśmy kropkę nad „i”, a strzelcem gola był Jushua, który wykorzystał podanie kolegi z ataku Pitu. Wróciliśmy do gry, za wcześnie nas skreślono, będziemy walczyć do upadłego! Durango nigdy się nie podda!

 

I liga – 12 kolejka

Durango[18] – Lemona[17] 2:0 (1:0)

36’ – Ariz rz.w.

88’ – Joshua

 

Widzów: 432

Notes: Powoli poznaję specyfikę tych rozgrywek. Jest grupa mocnych zespołów, z którymi nie mamy żadnych szans i grupa słabeuszy w naszym zasięgu, z którymi trzeba wygrywać, aby myśleć o utrzymaniu.

Odnośnik do komentarza

Dzięki, panie...

------------------

 

Następny mecz wyjazdowy, przedostatnia Portugalete. Co robić? Lać, panie lać! My naprawdę gramy w piłkę, przecież to niemożliwe! Napastnicy, kochane chłopaki, obrońcy murarze wykwalifikowani, pomocnicy… ich to nie pochwalę, są po to, aby tylko przeszkadzać.

 

Mecz jak marzenie, od samego początku. Maguregi w bramce ratuje nas w beznadziejnej sytuacji, potem rządzimy i dzielimy! Napastnicy, ja mam prawdziwych napastników! Sami rozmontowują drużynę przeciwnika, wpierw podaje Joshua, strzela Pitu. Potem role się odwracają i jest po meczu! Morowe (co to za słowo?) chłopaki! Pięknie, cudownie, uroczo! Świat nabrał kolorów, koniec z szarością, idziemy do przodu i niech inni się boją!

 

I liga – 13 kolejka

Portugalete[19] – Durango[14] 0:2 (0:1)

45’ – Pitu

83’ – Joshua

 

Widzów: A co mnie to obchodzi? Naszych ze trzydziestu…

Notes: k***a! (przepraszam, wyrwało mi się :keke: ) Zaczyna mi się tu podobać!

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...