Skocz do zawartości

Jak to Chris managerem chciał zostać...


sleepwalker

Rekomendowane odpowiedzi

Tego dnia w gabinecie Charles’a było wyjątkowo chłodno. Od momentu kiedy tam wszedłem prezes nie odezwał się ani słowem. Stałem dobrych kilka minut w samym środku pomieszczenia. Włodarz Bastii siedział wygodnie w fotelu paląc fajkę. Spoglądał raz po raz to na okno, to na mnie… Czułem się dziwnie, nagle moje zwycięstwo w debiucie jako szkoleniowca nie miało zupełnie żadnego znaczenia. Jeden jego gest, jedno skinienie głową mogło zadecydować o mojej przyszłości. Stałem wyprostowany czekając na wyrok.

 

- Messieu Chris – w końcu zaczął. – Muszę Panu pogratulować występu przeciwko Troyes, przyznam, że nie spodziewałem się takiego przebiegu sytuacji – wszystko zaczynało się zgodnie z planem. – Musi Pan jednak zrozumieć, że jestem profesjonalistą, a zatrudnienie kompletnego żółtodzioba na tak odpowiedzialnym stanowisku mogło być źle odebrane w piłkarskim gronie – od tej chwili moja duma zaczęła spadać po równi pochyłej…

- Miał Pan swój dzień, swoje pięć minut, swoje marzenia. Spełniłem swój obowiązek, dałem Panu szansę i na tym to wszystko się kończy – w jego wypowiedzi nie było żadnych emocji, tylko zimne wyrachowanie.

Nie potrafiłem dobrać żadnych słów na swoją obronę, nie potrafiłem wymusić na Charles’sie zmiany zdania. W pewnym sensie go rozumiałem, byłem dla niego niepewnym pionkiem, który w każdej chwili mógł upaść, dlatego zdecydował się usunąć go z szachownicy.

- Rozumiem. Nie mogłem prosić o więcej…

 

Nie zdążyłem dokończyć zdania, kiedy do gabinetu dosłownie wparował Pierre. Szybkim i zdecydowanym krokiem podszedł do biurka prezesa, po czym zaczął coś mówić po francusku, nie rozumiałem ani słowa. Andre prawie krzyczał na swojego pracodawcę, ten starał się zachować spokój, chociaż w jego oczach widziałem niepewność. Cała sytuacja nie trwała dłużej jak trzy minuty. Piłkarz wyszedł ze złością na twarzy, znów zostałem sam na sam z Charlesem. Tym razem obustronne milczenie było bardzo niezręczne.

 

- Jestem zdumiony, że pracując zaledwie kilka dni zyskał Pan sobie tylu zwolenników, messieu Chris – podjął prezes.

- Nie bardzo rozumiem – odparłem marszcząc brwi.

- Tu nie ma nic do rozumienia messieu – odłożył fajkę prostując się w fotelu. – Między ludźmi czasem tworzy się silna więź, którą niezwykle trudno jest zerwać. Nigdy nie sądziłem, że kiedykolwiek stanę przed takim dylematem… - znów zapanowała wszechogarniająca cisza, Charles wpatrywał się w biurko, myślał, analizował. W końcu powiedział:

- Jeżeli to co powiedział mi Pierre jest prawdą… Jeżeli…. Cholera, messieu też chciałbym w tym uczestniczyć. Niech i tak będzie, albo zatopi pan ten statek, albo sprawi, że wzbije się w przestworza. Do zakończenia sezonu pozostało dziewięć meczów, proszę pokazać z jakiej gliny są ulepieni spełnieni marzyciele – kiedy skończył, nie wiedziałem co odpowiedzieć. W jednej chwili wisiałem już za burtą płynącego na podniesionych żaglach okrętu, a w drugiej zostałem jego kapitanem. Uśmiechnąłem się szeroko, momentalnie poczułem ogromną siłę. Opanowałem się z wielkim trudem, podszedłem do biurka prezesa, spojrzałem mu prosto w oczy.

- Merci… - odpowiedział szczerym uśmiechem, odwróciłem się i wyszedłem.

 

Za drzwiami czekał na mnie Pierre z miejsca składając mi gratulacje. Starałem się wydobyć z niego jakiekolwiek informacje, strzępy jego dialogu z Charles’em. Wyjaśnił mi w skrócie:

- Trenerze, ja mu tylko powiedziałem, że dzięki panu wszyscy na nowo pokochaliśmy futbol. Patrząc na pana przypomnieliśmy jak to jest, zupełnie jakbyśmy znów byli małymi chłopcami.

- Tylko tyle? To wystarczyło? – pytałem zdumiony.

- Na końcu dodałem, że w przeciwnym wypadku cała drużyna pójdzie w rozsypkę – zaśmiał się cicho i pobiegł w kierunku szatni.

 

Jeszcze przez długi czas nie mogłem ruszyć się z miejsca, w moich oczkach pojawiły się łzy. Po raz pierwszy w życiu czułem się tak doceniony… Z transu wyrwała mnie sekretarka:

- Messieu Chris! Mam pocztę dla pana – podała mi białą kopertę, na której widniało moje imię i nazwisko.

- Do mnie? Jak to możliwe? – szukałem w pamięci osób, którym mogłem zdradzić miejsce swojego pobytu. Nie musiałem długo przewracać kartek kalendarza w mojej głowie… Idealne, baśniowe zawijasy, równe, starannie napisane litery i jeszcze coś… Zapach świeżego bzu…

- Znów mnie znalazła – wyszeptałem do siebie spuszczając głowę…

 

To był dzień mieszanych uczuć. Z jednej strony uśmiech losu w postaci możliwości uczestnictwa w kolejnych dziewięciu meczach Bastii, z drugiej zaś list od Sofi… List, którego nie odważyłem się otworzyć…

Odnośnik do komentarza

Idąc późnym wieczorem środkiem pustej ulicy zastanawiałem się nad tym co Sofi napisała w swoim liście. Tak, otworzyłem go... Myślałem wtedy, że jestem twardy, że nic już nie jest w stanie mnie zaskoczyć. Myliłem się... Dzień później nie byłem już trenerem Bastii... Dwa dni później już mnie nie było we Francji...

Odnośnik do komentarza

Drogi Krzysiu,

Znalazłam Cię dzięki Danny’emu, który przeczytał w prasie wiadomość o najmłodszym trenerze we francuskiej piłce, gratuluję z całego serca. Wciąż myślę o naszym ostatnim spotkaniu, czuję się potwornie. Przeze mnie zrezygnowałeś z pracy w Holandii. Dlaczego mi nie powiedziałeś? Dlaczego nie wspomniałeś o tym kiedy do Ciebie wtedy dzwoniłam? Do końca życia będę miała z tego powodu wyrzuty sumienia.

Twój telefon milczy, sam też się do mnie nie odzywasz. Rozumiem dlaczego to robisz, ale ja tak łatwo nie odpuszczę, zbyt wiele dla mnie znaczy nasza przyjaźń. Dlatego też zdecydowałam się przyjechać w przyszłym tygodniu do Ciebie na Korsykę, Danny być może do mnie dołączy. Bardzo zależy mi na tym spotkaniu. Nam bardzo na nim zależy… Jak wiesz, za kilka miesięcy bierzemy ślub. Bylibyśmy bardzo zaszczyceni, gdybyś zgodził się zostać naszym drużbą. Tak więc, mam nadzieję, że zobaczymy się w przyszłym tygodniu.

Twoja wierna przyjaciółka

Sofi

 

Niemal znałem już na pamięć treść tego listu. Dobrze pamiętam moją dezorientację tamtego wieczoru. Karen znów mnie uratowała… Ponownie musiała wyjechać w interesach, nie wahałem się długo. Przed wyjazdem nie żegnałem się z piłkarzami. Zostawiłem tylko Pierre’owi krótką wiadomość: „Dziękuję, że we mnie uwierzyłeś”.

 

Niespełniona miłość była jak cień. Nigdy nie mogłem jej dogonić, a kiedy uciekałem, zawsze była tuż za mną… Moja wędrówka po świecie wydawała się nie mieć końca. Polska, Holandia, Francja… Anglia…

 

Karen jak zwykle mnie rozumiała, nie pytała o nic…

Odnośnik do komentarza

Mieszkałem razem z Karen w Londynie. Ona zajmowała się zdobywaniem nowego rynku, ja zatrudniłem się jako pomocnik na budowie. Wszystko zaczęło się układać, może nie tak jak to sobie wymarzyłem, ale na pewno lepiej niż ostatnimi czasy. Dzieliłem ze Szwedką wspólny dom, każdy dzień w nim spędzony coraz bardziej przekonywał mnie do tego, że jednak przyjaźń pomiędzy kobietą a mężczyzną jest możliwa. Jedynym odstępstwem były nasze wspólne noce… Sofi nie mogła mnie tu znaleźć… Zastanawiałem się czasem jak by to wszystko wyglądało, gdyby Danny w ogóle nie istniał. Może byłoby pięknie, ale czarodziejem nie byłem…

 

Wszędzie panował spokój, nareszcie żyłem w pełnej harmonii z otoczeniem. Poczułem się na tyle odprężony w swoim nowym życiu, że po raz pierwszy od wielu lat zacząłem śnić… Śniło mi się dzieciństwo i moje młodzieńcze lata, śniła mi się Ona i dzień kiedy Ją znów spotykam. Wreszcie śniło mi się olbrzymie miasto skąpane w Słońcu, piaskowe budynki i kamienne chodniki… Co dziwne, ostatni sen cyklicznie się powtarzał. Uznałem, że nie ma to żadnego znaczenia, nigdy nie byłem przesądny.

Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące… Wszystkie wydawały się być takie same, bezpłodne i bezowocne, bardzo mi to odpowiadało. Karen w błyskawicznym tempie robiła karierę, ja wciąż nosiłem cegły… Ona chciała na stałe osiąść w stolicy Anglii, ja… Ja nigdzie nie miałem domu.

 

Więź pomiędzy nami zaczęła rosnąć w siłę. Wspieraliśmy siebie na każdym kroku, takie małe pseudo małżeństwo. Para, która tak naprawdę parą nigdy nie była. Zbliżały się Mistrzostwa Europy, w mojej szarej codzienności pojawiało się coraz bardziej dziwnych zdarzeń. Jedno z nich miało miejsce późnym wieczorem na obrzeżach Londynu. Wracając z pracy szedłem wąskim chodnikiem mijając w większości wstawionych przechodniów krążących po pobliskich klubach, tak właśnie wyglądało to miasto nocą. Nagle ktoś chwycił mnie za rękę. Momentalnie odskoczyłem w tył, tajemniczy osobnik wystraszył mnie jak mało kto. Przede mną stała kobieta z wyciągniętą otwartą dłonią, prosiła o jałmużnę. Sięgnąłem powoli do portfela, skąd wygrzebałem parę pensów. Kiedy podarowałem jej pieniądze, znów złapała moją dłoń:

- Dziękuję dobry człowieku. Pozwól, że powróżę Ci w podzięce – odpowiedziała chropawym głosem, była stara i przygarbiona, typowa zgorzkniała wróżka. Chciałem odejść bez słowa, ale trzymała moją rękę bardzo mocno.

- Nie bój się, nie będzie bolało – uśmiechnęła się pokazując swoje ubytki w uzębieniu. Po chwili jednak jej twarz spoważniała, na czole pojawiły się liczne zmarszczki. – Niedługo wyjedziesz, Ziemia Cię wzywa. Wrócisz tam skąd wywodzi się ocalony lud.

- Chodzi o Polskę? Kraj wyzwolony po ostatniej wojnie? – zapytałem się mając nadzieję, że będę mógł już odejść w spokoju.

- Nie. Tu chodzi o zamierzchłe czasy – odparła ze spokojem wróżka wciąż wpatrując się w moją dłoń.

- W takim razie nie mogę tam wrócić, bo najwidoczniej nigdy tam nie byłem – odparłem zadowolony z tego, że moja niewiara we wróżby wzięła górę.

- Ty tam nie byłeś… Ale Twoja dusza na pewno – odpowiedziała spoglądając mi w oczy. Wyrwałem swoją rękę z jej uścisku i odszedłem bez słowa.

 

Nigdy nie wspomniałem Karen o tym zajściu. Dla mnie było ono pozbawione jakiegokolwiek sensu, zakłamane i irracjonalne… Tej samej nocy nie mogłem zasnąć, było mi potwornie gorąco, tak jakbym leżał w samo południe na środku pustyni…

 

Podsumowanie sezonu 2007/2008:

Anglia: Man Utd

Francja: Lyon

Hiszpania: Barcelona

Holandia: Ajax

Izrael: Maccabi Hajfa

Niemcy: Bayern Monachium

Polska: Zagłębie Lubin

Rosja: CSKA (sezon wciąż trwa)

Szkocja: Rangers

Włochy: Inter

 

Miałem kolejny dziwny sen. Stałem na szczycie wysokiej, smukłej wieży zbudowanej z piaskowej cegły, była w kolorze kremowym. Stałem na samej krawędzi wystającego z niej bala. Na dole szalała burza piaskowa, ale pomimo tego na około panowała cisza. W mojej głowie słyszałem tylko szept:

- Już wkrótce będziesz rozmawiał z Bogiem…

Odnośnik do komentarza

diego44 - nawet zdjęcie nie jest w stanie opisać tego ideału :>

--------------------------------------------------------------------------

Mistrzostwa Europy rozpoczęły się na dobre. Nie oglądałem meczów w telewizji, nie kupiłem wartych fortunę biletów do Austrii i Szwajcarii, izolowałem się od piłki. Jednak same nagłówki w lokalnej prasie wystarczyły, żebym znów zatęsknił za futbolem. Szczerze bałem się tej chwili, ale podświadomie wiedziałem, że po tym jak zasmakowałem atmosfery panującej na stadionie tuż przy ławce trenerskiej, nie będę potrafił tak po prostu z tego zrezygnować. Tłumiłem w sobie to tak mocno, że kompletnie zamknąłem się w sobie, zrobiłem się nerwowy, zacząłem przeklinać. Karen momentalnie zauważyła zmianę mojego zachowania.

- Co jest nie tak Chris? – pytała za każdym razem kiedy patrzyła w moje martwe oczy. Ja wciąż milczałem…

 

Moje sny zaczęły mnie na tyle wkurzać, że spałem coraz mniej. Patrzyłem jak los znowu chce rzucić mnie na kolana. Londyn patrzył jak staczam się na samo dno.

Poczułem się jeszcze bardziej przybity kiedy Karen poznała faceta. Nasza przyjaźń pozostała już tylko przyjaźnią. Johnatan (tak nazywał się jej wybranek), podobnie jak ona, był biznesmenem (podobnie jak Danny), jednym słowem byłem osaczony przez zepsuty świat finansów… Każdy wokół mnie odnosił sukces, nieważne, prywatny czy zawodowy, każdy stawał się kimś. Byłem za to wściekły na cały świat… Od dawna przestałem wierzyć w przeznaczenie, w moim sercu wszystko wyschło. Piłka nożna? Wciąż odległa Ziemia Obiecana… Karen? Ona miała swojego fircyka z kiepskim typowo brytyjskim poczuciem humoru. Sofi? Pieprzyć Sofi!

 

Moje fatum było dla mnie bezwzględne, więc starałem się jak najlepiej to odwzajemniać. Czułem się jak żyjące kłamstwo oddychające wbrew sobie… Każde bicie serca było tylko odmierzaniem czasu do końca, o którym coraz bardziej marzyłem.

Stałem się nieznośny dla otoczenia, przestałem rozmawiać ze znajomymi, z Karen… Byłem pewien swej beznadziejności. Nie wiedziałem wtedy, że sam jestem oszukiwany… Nie spodziewałem się, że los od dłuższego czasu przesyła mi znaki… Nie wiedziałem, że futbol jeszcze raz się o mnie upomni, bo tylko jego piękno mogło przynieść mi zbawienie… I to zbawienie przyszło, niepostrzeżenie, nieoczekiwanie…

 

Pewnego wieczoru zadzwonił telefon:

- Tak? – zapytała Karen przykładając słuchawkę do ucha. Nigdy nie zapomnę jej miny kiedy po paru sekundach powiedziała: - Do Ciebie Chris…

 

Później wszystko potoczyło się błyskawicznie. Drugiego dnia o tej samej porze siedziałem już w samolocie. Myślałem o pożegnaniu ze Szwedką, kiedy stałem w progu trzymając walizkę, gotowy do wyjścia. Jej piękne oczy były szklane od łez. Jej ponętne usta chciały powiedzieć „Zostań”. Jej ciepłe ramiona mówiły „Nigdy Cię nie wypuszczę”… Z drugiej strony oboje wiedzieliśmy, że to najlepsze wyjście. Teraz w jej sercu mogło być tylko miejsce dla Johnatana, moje musiało pozostać puste, bo tylko wtedy byłem w stanie trzeźwo myśleć… Samolot powoli wyrównał lot, w głośnikach dało się słyszeć „Mad about You” Stinga… „Stone’s throw from Jerusalem” – śpiewał…

 

Mistrzostwa Europy wygrały Niemcy.

Odnośnik do komentarza

Kiedy wyszedłem z budynku lotniska od razu poczułem piasek w ustach, wyjątkowo suche powietrze. Jerozolima… Miasto mające ponad pięć tysięcy lat, mury pamiętające historię ludzkości. Chodniki, na których swoje ślady zostawili Jezus i Abraham. Poczułem się jakbym przebywał w najważniejszym miejscu na Ziemi, z każdym powiewem delikatnego wiatru przeszywał mnie niesamowity dreszcz. Tak właśnie wyglądało królestwo Żydów, miasto z moich snów…

 

Wyciągnąłem z kieszeni kartkę, na której miałem zapisane dokładne miejsce spotkania z moim przyszłym pracodawcą. Z mapą w dłoni zacząłem powoli tonąć w codziennym ruchu stolicy Izraela. Wszystko tu miało piaskowy kolor, gdzieniegdzie było tylko widać odbijające Słoneczny blask złote kopuły świątyń. Wąskimi uliczkami poruszały się tłumy turystów, większe place były wypełnione straganami, przy których sprzedawano różne pamiątki, najczęściej o charakterze religijnym.

Wreszcie dotarłem do miejsca przeznaczenia. Trochę się zdziwiłem, bo okazało się, że adres zapisany na kartce nie dotyczy żadnego z budynków. Kiedy pokazałem go patrolującemu policjantowi, ten wskazał mi miejsce otoczone kolorowym tłumem. Z wielkim trudem przebijałem się przez modlących się Turków, zachwyconych widokiem Francuzów i wyposażonych w śmieszne małe aparaciki Japończyków (wszędzie ich pełno). W końcu stanąłem przed murem wykonanym z kremowych cegieł… Ściana Płaczu…

Kompletnie znieruchomiałem na ten widok. Nie potrzebowałem żadnego Polaroida, żeby uwiecznić ten moment. Wiedziałem, że ten obraz pozostanie na zawsze w mojej pamięci, w moim sercu…

 

Powoli zacząłem się zastanawiać jak mam znaleźć mojego przyszłego szefa w takim tłumie. Okazało się to zbyteczne, to on znalazł mnie:

- Dzień dobry Panie Chris. Cieszę się, że dotarł Pan bez żadnych problemów – powiedział brodaty mężczyzna o ciemnej karnacji ściskając moją dłoń. – Nazywam się Arkadi Gaydamak.

- Miło mi – odwzajemniłem jego uśmiech. – Skąd Pan wiedział, że to właśnie ja? – zapytałem zdumiony.

- To proste mój przyjacielu – odparł klepiąc mnie po ramieniu. – Jako jedyny nie pasował Pan do tego motłochu przyjezdnych szakali z kamerą w dłoni – było w tym trochę racji. – Przejdźmy się – zaproponował.

 

Spacerowaliśmy powoli w kierunku mniej ruchliwych miejsc Jerozolimy. Po chwili już nie widziałem żadnych turystów. W brudnych uliczkach pełno było żebraków i starców grających w kości. Czy takie było prawdziwe oblicze tego miasta? W jednej z alejek zauważyłem jak trzech wyrostków kopie przytulonego do zacienionego muru mężczyznę. Kiedy ruszyłem w ich stronę, Arkadi zatrzymał mnie chwytając za rękę.

- Zostaw Chris. To Palestyńczycy, ciągle uważają, że wschodnia część miasta należy do nich, roszczą do niej prawa – powiedział patrząc się bez żadnych emocji na całą sytuację. Poszliśmy dalej, a ja nie mogłem przestać myśleć o biednym bojowniku o wolność…

 

- Powiedz mi, co wiesz o Beitar Jerusalem Chris? – zaczął włodarz klubu.

- Z tego co mi wiadomo to mistrz Izraela – odparłem z przekonaniem.

- Już nie – westchnął Arkadi. – Skończyliśmy ten sezon na trzecim miejscu. Maccabi Hajfa zmiażdżyło wszystkich w tym sezonie.

- Dlatego poprzedni trener pożegnał się z posadą? –zapytałem wycierając pot z czoła, upał coraz bardziej dawał się we znaki.

- Też – odpowiedział prezes wycierając twarz białą chustką. – Powiedzmy, że pierwszy rzucił przysłowiowy kamień.

- Nie rozumiem – spojrzałem na niego mrużąc oczy.

- To proste Chris. On uznał, że nie stać nas na mistrzostwo, a w moim przekonaniu nie ma nic gorszego jak trener bez wiary.

- W takim razie dlaczego ja? – zaśmiałem się z niedowierzaniem.

- Jesteś Polakiem, rodakiem Papieża tysiąclecia. Któż inny może mieć więcej wiary. Poza tym pracowałeś w Holandii, Francji… To od szefostwa Bastii dowiedziałem się o Panu, od prezesa Charlesa usłyszałem same pochwały – byłem kompletnie zdezorientowany. Surowy szef francuskiego drugoligowca chciał mnie wywalić po jednym meczu, a teraz okazuje się, że to dzięki niemu tu jestem.

- Czy zauważył Pan ile czasu spędziłem na obydwu posadach – zapytałem ironicznym tonem.

- To nieistotne… - nie wierzyłem w jego słowa, nie chciałem w nie wierzyć. Jego oczy jednak nie wydawały się kłamać. Jego uśmiech był życzliwy, przyjazny.

 

Arkadi zaprowadził mnie do nowego mieszkania. Było bardzo przestronne i klimatyczne. Okna z drewnianymi żaluzjami, olbrzymi salon z orientalnymi ozdobami, balkon z widokiem na całe miasto… To właśnie na nim spędziłem całą noc spoglądając na Jerusalem… Tak, dla mnie to nie była Jerozolima… Tylko Jerusalem wywoływało u mnie burzę uczuć i łzy szczęścia. To w nim zaczęła się moja baśń… Baśń z tysiąca i jednej nocy…

Odnośnik do komentarza
To mnie zaskoczyłeś, bo na początku opowiadania nic nie było wspomniane o lidze z Izraelu :> Może być ciekawie mając w pamięci utalentowanych piłkarzy z tego kraju.

 

Bodajże po trzecim poście Avast! posadził Windowsa. Po wgraniu nowego sezonu zamieniłem Portugalię na Izrael (2 i 3 liga portugalska na dwie izraelskie), na edit było za późno.

Odnośnik do komentarza

Rozmarzyłem się czytając o Twoich podbojach sercowo-futbolowych, na pisarza Romansów biorę Cię w ciemno :P

 

To najciekawszy opek od dłuższego czasu i chyba, w ogóle, najoryginalniejszy - rozumiem, że natchnieniem musiała być Twoja osobista Karen / Sofi o aksamitnym dotyku, głębokich oczach, uwodzicielskim zapachu i czułym dotyku :):kutgw: Masz nowego czytelnika.

Odnośnik do komentarza

Mój pierwszy dzień w nowej rzeczywistości zacząłem od wizyty na stadionie Teddy. Cóż to był za widok, na tym mogącym pomieścić niespełna 22 000 widzów obiekcie swoje mecze rozgrywała reprezentacja Izraela, mój nowy klub również. Siedziałem sam wśród pustych trybun, na pozostałych krzesełkach zasiadły moje myśli. O dziwo, dla wszystkich nie starczyło miejsca…

 

Po kilkunastu minutach dołączył do mnie mój asystent, Sergiy Tartiek (Izrael, 44l.). Wręczył mi bardzo wnikliwy raport o drużynie i zasadach panujących w pierwszej lidze. Zasady… Tylko pięciu obcokrajowców w składzie, o potędze mogłem zapomnieć. Reszty przepisów nie pamiętam…

Co się tyczy samych zawodników, których „zbesztano” po nieudanej obronie mistrzostwa:

 

Bramkarze:

 

Amit Shemesh (Izrael, 21l., Golkiper)

Tvrtko Kale (Chorwacja, 34l.,Golikper)– po raz pierwszy w życiu zobaczyłem tyle sąsiadujących ze sobą spółgłosek

 

Obrońcy:

 

Alon Abramovich (Izrael, 28l., Libero/Obrońca (Środek))

Golan Hermon (Izrael, 31l., Obrońca (Środek))

Eli Sasson (Izrael, 25l., Obrońca (Środek/Def.pomocnik))

Yoni Kim (Izrael, 21l., Libero/Obrońca (Prawy, Lewy, Środek))

David Amsalem (Izrael, 36l., Libero/Obrońca (Lewy, Środek)/Boczny wysunięty obrońca (Lewy))

Yoni Eliav (Izrael, 23l., Obrońca (Prawy)/Def,pomocnik)

Yoav Ziv (Izrael, 27l., Wszystkie pozycje!!!)

Luca Franchini (Włochy, 24l., Obrońca (Lewy, Środek))

Krisztian Vermes (Węgry, 23l., Obrońca (Prawy, Środek)/Boczny wysunięty obrońca (Prawy))

Arik Benado (Izrael, 34l., Libero/Obrońca (Środek))

Tomer Ben-Yosef (Izrael, 28l., Libero/Obrońca (Środek))

Shimon Gershon (Izrael, 30l., Libero/Obrońca (Środek))

Cristian Alvarez (Chile, 28l., Obrońca (Prawy, Środek)/Boczny wysunięty obrońca/Pomocnik (Prawy)

Eliran Denin (Izrael, 24l., Obrońca/Boczny wysunięty obrońca (Lewy))

 

Pomocnicy:

 

Kobi Moyal (Izrael, 21l., Def.pomocnik)

Gal Alberman (Izrael, 25l., Pomocnik (Środek))

Moises Antonio Candelario (Ekwador, 29l., Pomocnik (Prawy, Lewy, Środek))

Idan Tal (Izrael, 32l., Ofensywny pomocnik (Lewy, Środek))

Aviram Bruchian (Izrael, 23l., Ofensywny pomocnik (Środek))

Yoel Goldstein (Argentyna, 17l., Ofensywny pomocnik (Środek))

Junior Viza (Peru, 23l., Ofensywny pomocnik (Środek))

Michael Zandberg (Izrael, 28l., Ofensywny pomocnik (Lewy, Środek)/Napastnik (Środek))

 

Napastnicy:

 

Tal Ben-Kalifa (Izrael, 19l., Wysunięty napastnik)

Hen Azriel (Izrael, 20l., Wysunięty napastnik)

Amit Ben-Shushan (Izrael, 23l., Napastnik (Środek))

Toto Tamuz (Izrael, 20l., Wysunięty napastnik)

 

Oddzielna teczka poświęcona była sztabowi szkoleniowemu:

 

Witan Mizrahi (Izrael, 36l., Trener)

Yossi Katif (Izrael, 43l., Trener)

Sharon Boaran (Izrael, 34l., Trener)

Moshe Ben-David (Izrael, 41l., Trener bramkarzy)

Dror Shimshon (Izrael, 38l., Trener siłowy)

Sandrov Micky (Izrael, 40l., Trener juniorów)

Moshe Hayun (Izrael, 47l., Trener juniorów)

Guy Azoury (Izrael, 47l., Trener juniorów)

Ran Segen (Izrael, 42l., Fizjoterapeuta)

Mark Rosnovski (Izrael, 69l., Fizjoterapeuta) – współpracuje z reprezentacją

Tommy Kafri (Izrael, 31l., Fizjoterapeuta)

 

Poświęciłem dobrych kilka godzin na przestudiowanie wszystkich dokumentów. Jeszcze tego samego dnia udało mi się podpatrzeć kilka treningów jerozolimskich kopaczy. Po kilku dniach musiałem przejść mój pierwszy test stanowczości… Pewności siebie, której z uporem uczyłem się w Londynie. Szeroki skład? Tylko pięciu obcokrajowców? Miałem gdzieś przepisy… Miałem swoją wizję… Teraz był mój ruch na szachownicy:

 

Transfery z klubu:

 

Alon Abramovich (Izrael, 28l., Libero/Obrońca (Środek)) do Ahi Nazaret

Golan Hermon (Izrael, 31l., Obrońca (Środek)) do M.Netania

Eli Sasson (Izrael, 25l., Obrońca (Środek/Def.pomocnik)) na bruk

Yoni Kim (Izrael, 21l., Libero/Obrońca (Prawy, Lewy, Środek)) do M. Beer Szewa

David Amsalem (Izrael, 36l., Libero/Obrońca (Lewy, Środek)/Boczny wysunięty obrońca (Lewy)) do H. Ra’anana

Yoni Eliav (Izrael, 23l., Obrońca (Prawy)/Def,pomocnik) do Bnei Lod

Yoav Ziv (Izrael, 27l., Wszystkie pozycje!!!) do M.Netania

Kobi Moyal (Izrael, 21l., Def.pomocnik) do Ramat Haszaron

Tal Ben-Kalifa (Izrael, 19l., Wysunięty napastnik) do M. Kfar-Kana

Hen Azriel (Izrael, 20l., Wysunięty napastnik) do M.Herclija

 

Transfery do klubu:

 

Asi Baldut (Izrael, 26l., Ofensywny pomocnik (Lewy)) z Bnei Jehuda za 16 tys.

Dedi Ben-Dayan (Izrael, 29l., Obrońca/Boczny wysunięty obrońca (Lewy)) z M.Netania za 35 tys.

Shai Maimon (Izrael, 22l., Obrońca (Prawy, Środek)/Def.pomocnik) z M.Hajfa za 20 tys.

Sebastian Rozental (Chile, 31l., Ofensywny pomocnik (Prawy, Środek)/Napastnik (Środek)) z M.Netania za 28 tys.

Tomer Haliva (Izrael, 28l., Obrońca (Prawy, Środek)/Boczny wysunięty obrońca (Prawy)) z H. Beer Szewa za 28 tys.

Yuval Avidor (Izrael, 21l., Ofensywny pomocnik (Prawy)/ Wysunięty napastnik) z Kiriat Szmona za 75 tys.

Kikin Fonseca (Meksyk, 28l., Wysunięty napastnik) z Tigres za 1.5 mln – moje oczko w głowie

Itay Shechter (Izrael, 21l., Wysunięty napastnik) z M.Netania za 350 tys.

Eyal Meshumar (Izrael, 24l., Obrońca/ Boczny wysunięty obrońca (Prawy)) z M.Hajfa za 6000 tys.

David Revivo (Izrael, 30l., Ofensywny pomocnik (Prawy, Środek)) z S.C. Aszdod za 275 tys.

Dele Aiyenugba (Nigeria, 24l., Bramkarz) z Bnei Jehuda za 150 tys. – Izrael nie ma wybitnych bramkarzy

Shai Levy (Izrael, 17l., Ofensywny pomocnik (Prawy, Środek)/Napastnik (Środek)) z H. Kfar-Saba za 10 tys.

Itay Arkin (Izrael, 20l., Bramkarz) z M.Herclija za 6 tys.

 

Sztab szkoleniowy uzupełnili (bo Polacy ponoć wierzą):

 

Dariusz Dziekanowski (Polska, 45l., Trener)

Tomasz Strejlau (Polska, 41l., Trener)

 

Kolejnym krokiem było zakontraktowanie spotkań sparingowych. Za pierwszego przeciwnika wybrałem CSKA Moskwa, bo chciałem zobaczyć na co tak naprawdę nas stać. Drugim rywalem miała być drużyna młodzieżowa Jerozolimy, bo chciałem zadbać o morale zawodników. Więcej sprawdzianów nie przewidziałem, bo w eliminacjach do pucharu UEFA wylosowaliśmy gruziński Piunik. Dwumecz powinien być sparingiem samym w sobie. Taką miałem nadzieję…

 

Dokonując wszystkich transferów myślałem o jednym, zwycięstwie. Nakłoniłem włodarza klubu do wysokich premii za zdobycie mistrzostwa. Pieniądze nie grały dla mnie roli. Chciałem stworzyć potężną armię palącą wszystko na swojej drodze. Armię silną i niezwyciężoną… Armię Boga…

Odnośnik do komentarza
Toto Tamuz - pewnie długo go nie potrzymasz w zespole. To u Ciebie grał Enyeama, czy w innym izraelskim klubie?

 

:-kToto co prawda w poprzednim sezonie zdobył tylko 4 bramki w 26 występach ale jest jeszcze młody. Jak dla mnie ma realne szanse na wywalczenie miejsca na ławce :>. Co do Enyeama'y to grał w Bnei Jehuda i Hapoel Tel Awiw. Middlesbrough ściągnęło go za 1.2 mln funtów.

Odnośnik do komentarza

Szybko oswoiłem się z klimatem panującym w Izraelu. Palące Słońce przestało powoli dokuczać, sami ludzie byli bardzo życzliwi, kłaniali się za każdym razem kiedy z nimi się witałem. Wyjątek stanowili Palestyńczycy, którzy wpatrywali się we mnie podejrzliwym wzrokiem, starałem się ich unikać, wciąż pamiętałem scenę bicia bezbronnego mężczyzny, nienawidziłem ich za to. Jednak największą plagą byli turyści, chociaż pewnie to oni stanowili główne źródło dochodu. Jednym słowem każdy odgrywał swoją malutką rolę w tym mechanizmie, był niewielkim trybikiem pędzącej maszyny. Ja przyglądałem się wszystkiemu stojąc obok, poznawałem nowy świat… Irytowało mnie jeszcze niezrozumiałe „umpa umpa” nieustannie wydobywające się z głośników lokalnego radia.

Jednego wieczoru zadzwoniła Karen:

- Witaj Chris, a może mam mówić szejku? – zaśmiała się do słuchawki.

- Poczucie humoru Johnatana źle na Ciebie działa – szybko odbiłem piłeczkę.

- Zaaklimatyzowałeś się już? – zapytała po chwili.

- Tak, zacząłem się dogadywać nawet z Waldkiem i Romkiem – odparłem.

- Z kim? – dopytywała się zdumiona.

- Z dwoma skorpionami, które ciągle buszują mi po mieszkaniu – znów usłyszałem uroczy śmiech. – Jak wam się układa w Anglii? – zapytałem spokojnym tonem.

- Wszystko gra, momentami jest nawet świetnie – znowu zaczęła mruczeć, uwielbiałem kiedy to robiła.

- Cieszę się – byłem nad wyraz uprzejmy.

- Chris… - wyszeptała po chwili milczenia.

- Tak? – spodziewałem się ciepłych słów. I takie w końcu padły…

- Tęsknię za Tobą.

- Ja też za Tobą tęsknię Karen…

 

Na tym właśnie polegał mój kontakt z przyjaciółmi, krótka rozmowa przez telefon zakończona ckliwym „do usłyszenia”. Momentami bardzo mi ich brakowało, ale zawsze dochodziłem do wniosku, że gdybym stąd wyjechał, za Jerusalem tęskniłbym bardziej… Czułem się prawowitym mieszkańcem Królestwa Niebieskiego, pomimo tego, że przebywałem w nim zaledwie od kilku dni. Przestałem myśleć o Sofi, chociaż wciąż była w mojej głowie, tym razem zamknięta na cztery spusty w najgłębszych zakamarkach mojego umysłu…

 

Nadszedł czas sparingów. Na dwa zakontraktowane spotkania postanowiłem ustawić drużynę w formacji 4-4-2, takiej, jaką Pan Bóg stworzył (narzędziem był niejaki anglik, nie pamiętałem nazwiska), bez żadnych udziwnień. Niestety to co widziałem na boisku w tych dwóch spotkaniach nie można było nazwać „Futbolem totalnym”. Bramki zdobywaliśmy raczej w przypadkowych sytuacjach. W meczu z CSKA pomogła rakieta w nodze Ben-Shushan’a. Innym wytłumaczeniem słabego występu mogła być temperatura panująca w Rosji. 25 stopni w cieniu groziło grypą moim zawodnikom. Jeżeli chodzi o drużynę młodzieżową Beitar’u, to ich obrońcy sami podawali piłkę moim napastnikom. Jeden nawet ich wyręczył…

 

W głąb mroźnej Rosji…

 

Mecz towarzyski, Stadion Dinamo, Moskwa, Widownia: 4263

 

Shemesh (Kale 45’) – Meshumar (Alvarez 45’), Franchini (Ben-Dayan 45’), Gershon (k) (Benado 45’), Vermes (Maimon 45’) – Revivo (Viza 45’), Tal (Zandberg 45’), Rozental (Alberman 45’), Candelario (Baldut 45’) – Fonseca (Tamuz 45’), Shechter (Ben-Shushan 45’)

 

CSKA Moskwa 4:3 Beitar Jerusalem

 

1:0 Janczyk 12’

2:0 Jo 27’

3:0 Jo 31’

3:1 Ben-Shushan 50’

3:2 Ben-Shushan 55’

4:2 Carvalho 61’

4:3 Ben-Shushan 85’

 

Najlepszy zawodnik meczu: Amit Ben-Shushan (Beitar Jerusalem)

 

Z powrotem na gorącej murawie…

 

Mecz towarzyski, Stadion Teddy, Jerozolima, Widownia: 22 – nie wiem czy przypadkiem nie była to jakaś wycieczka klasowa…

 

Aiyenugba (Shemesh 45’) – Meshumar (Haliva 45’), Ben-Dayan (Denin 45’), Gershon (k) (Benado 45’), Vermes (Maimon 45’) – Revivo (Avidor 45’), Tal (Zandberg 45’), Rozental (Alberman 45’), Candelario (Bruchian 45’) – Fonseca (Tamuz 45’), Shechter (Ben-Shushan 45’)

 

Beitar Jerusalem 4:1 Beitar Jerusalem U-19

 

1:0 Iluz (sam.) 21’

2:0 Shechter 24’

2:1 Nissim 38’

3:1 Tamuz 68’

4:1 Tamuz 77’

 

Najlepszy zawodnik meczu: Toto Tamuz (Beitar Jerusalem)

 

Styl gry nie porywał, dlatego od razu po zakończeniu obydwu sprawdzianów wziąłem zeszyt i ołówek, po czym zacząłem spędzać długie godziny nad biurkiem kreśląc swoją nową myśl taktyczną. Tym bardziej, że mecz z Gruzinami zbliżał się dużymi krokami, a prasa domagała się pogromu na stadionie Teddy. Izraelscy kibice okazali się bardzo wymagający…

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...