Skocz do zawartości

Powiew świeżego powietrza


Iguaran

Rekomendowane odpowiedzi

@ Chyba żartujesz... Idzie fatalnie.

 

24.08.07

 

Wracając do domu z poprzedniego meczu, nastroje były strasznie złe. Moja w tym głowa teraz, by przez najbliższy okres, do momentu następnego meczu je naprawić. Zobaczymy, jak dobrym jestem terapeutą od spraw moralnych. Najważniejsze, by nie dać się pokonać tak wysoko po raz drugi. Nie wiem, czy zdołamy się podnieść tak wysoko, by zwyciężyć w pojedynku z Gossau. Rywal z pewnością liczył będzie na kolejne nasze potknięcie, i zabranie nam cennych punktów na naszej murawie. Jednak piłka nożna, gdzie dopóki mecz się nie skończy, wyniku nie da się przewidzieć. Dlatego trzeba wierzyć, iż odniesienie sukcesu jest całkowicie możliwe.

Skład:

D. Pietrzkiewicz, C. Böhl, M. Solomun, I. Hürlimann, E. Kenzhisariev, Y. Mikari, M. Ohayon, P. Bengondo, S. Fejzulahi,

Y. Wook-Jin, Y. Viola

 

Już od pierwszych akcji, próbowaliśmy uzyskać optyczną przewagę. Nawet się nam to udawało, lecz nie potrafiliśmy wykonać tego decydującego podania. Zwykle traciliśmy piłkę po bezsensownych dryblingach podopiecznych. Jednak wszystko do czasu. Już w 10 minucie spotkanie, świetnym strzałem przy słupku popisał się nasz lewoskrzydłowy Bengondo, dzięki czemu prowadzimy 1:0. Fantastycznie rozpoczęło się dla nas to spotkanie, w którym cel jest tylko jeden - wygrać. W tym momencie, druga bramka zdawała się być tylko efektem czasu. Nie doczekaliśmy się jednak drugiego, celnego trafienia w tej odsłonie meczu. Do szatni musimy zejść tylko z jednobramkową przewagą, która nie daje jeszcze komfortu psychicznego. W szatni czeka mnie poważna rozmowa z piłkarzami, by teraz nie odpuszczali. Jesteśmy w stanie spławić z kwitkiem gości, jednak od tego dzieli nas jeszcze 45 minut kopaniny. Na efekty rozmowy, długo czekać nie musieliśmy. Wystarczyło zaledwie 81 sekund, by do bramki przeciwnika trafił Ohayon. Piękna bramka od słupka, dała nam już dwubramkowe prowadzenie, co może stać się decydujące przy końcowym wyniku. Świetna postawa całej załogi, pozwoliła nam jeszcze raz zmienić wynik spotkania. Dokonał tego, po fantastycznym podaniu Kenzhisarieva Mikari, który z pierwszej piłki z woleja, nie dał najmniejszych szans Sutterowi, który strzegł dziś bramki Gossau. Gdy myślami byłem już przy następnym spotkaniu, zdarzyła nam się wpadka. Strata bramki nie oznaczała jeszcze porażki, ale zawsze spowodowała większe ataki drużyny przeciwnej. Rezultat 3:1 utrzymał się już do końca, dzięki czemu pokazaliśmy, jak wspaniale można się odbudować po miażdżącej porażce w poprzedniej kolejce spotkań.

 

Challenge League [6/34]

stadion: Schützenwiese, Winterthur

widzów: 531

[11] Winterthur - [18] Gossau

3:1

mom: Yassin Mikari "8" [Winterthur]

 

1:0 Patrick Bengondo - 10'

2:0 Moshe Ohayon - 47'

3:0 Yassin Mikari - 76'

3:1 Roger Gmünder - 79'

 

Zmiany:

brak

Odnośnik do komentarza

Tuż przed zamknięciem okienka transferowego, przybyło do nas jeszcze dwóch piłkarzy. Jednym z nich jest Damian Niemczyk, sprowadzony ze Stali Rzeszów za 16 tysięcy Euro. Jego nominalne pozycję, to ofensywna pomoc i napad, tak więc zawodnik czysto ofensywny. Przy okazji dobrze wyszkolony technicznie, z dobrymi warunkami fizycznymi. Jeśli tylko wpasuje się w drużynę, to powinien być mocnym punktem drużyny. Drugim, nowym zawodnikiem jest Chorwat Mato Maric, który dotarł do nas z Fraunfeld za 24 tys €. Jest to wysunięty napastnik, który swoimi umiejętnościami powinien walczyć z Violą o pierwszy skład. Podejrzewam, że już w najbliższym meczu przynajmniej jeden z nich dostanie szansę debiutu.

Jeszcze jednym, ostatnim piłkarzem nowym jest Kameruńczyk Jean-Francis Abessolo. Sprowadzony z Baulmes za 2 tysiące € napastnik Czarnego Lądu, ma dopiero 19 lat, a już bryluje umiejętnościami. Aż dziw, że nie grał w poprzednim zespole, zupełnie się marnując. U nas powinien zdobyć miano pierwszego, najlepszego napastnika w przeciągu zaledwie kilku meczy.

 

31.08.07

 

Niby tyle samo punktów, tyle samo meczy, a jednak inna pozycja. Siódme Kriems podejmować będzie dzisiaj dziewiąty Winterthur. Tydzień po wspaniałej reaktywacji zespołu, po raz kolejny musimy walczyć. Cała tabela jest bardzo płaska póki co, i każde zwycięstwo może przesunąć nawet o kilka dobrych pozycji. Warto walczyć, gdyż zwycięzca każdego meczu jest tylko jeden... Szansę debiutu powinni dostać nowi piłkarze, a więc warto przyjść na mecz, by rozkoszować się świetną ich techniką, na którą bardzo liczę.

Skład:

D. Pietrzkiewicz, C. Böhl, M. Solomun, I. Hürlimann, E. Kenzhisariev, Y. Mikari, M. Ohayon, P. Bengondo, D. Niemczyk, Y. Wook-Jin, J. Abessolo

 

Mimo iż jestem świadom, że nowi piłkarze nie znaleźli jeszcze wspólnego języka porozumienia, to zdecydowałem się ich wystawić. Przed pierwszą połowę, moi podopieczni tylko raz zagrozili bramce rywala, co i tak było o 100 % więcej niż rywal nam. Jedna, jedyna akcja podbramkowa na całą odsłonę, to zdecydowanie za mało. W szatni muszę porozmawiać, by nieco odważniej rozwijali swoje skrzydła w kolejnych minutach gry. Nieupilnowanie Meiera zaowocowało bramką dla Kriens. Kibice gospodarzy cieszyli się już w 49 minucie, kiedy to wyżej wymieniony piłkarz wpakował nam bramkę po strzale z główki. Mimo usilnych starań, nie potrafiliśmy doprowadzić do remisu. Kolejna porażka stała się faktem. Po bezbarwnej grze, nudnym spotkaniu, goście z Kriens mogli cieszyć się z uzyskania trzech punktów.

 

Challenge League [7/34]

stadion: Kleinfeld, Kriens

widzów: 759

[7] Kriens - [9] Winterthur

1:0

mom: Markus Meier "8" [Kriens]

 

1:0 Markus Meier - 49'

 

Zmiany:

brak

Odnośnik do komentarza

Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Na początku nie mogłem się ruszać, wszystko mnie bolało. Pierwszym skojarzeniem była ciężka grypa, której mogłem się nabawić w ostatnim czasie. Ta niespodziewana ulewa podczas spotkania Kriens, oraz niska temperatura, mogły osłabić znacząco mój organizm. Na tyle skutecznie, że podłapanie epidemii tej choroby, która właśnie panowała w kilku sąsiadujących kantonach Szwajcarii było praktycznie rzeczą prościutką. Kilka dni leżałem w domu, a prowadzenie treningów powierzyłem mojemu asystentowi. Póki co, nasza współpraca przebiegała wzorowo, więc byłem skłonny mu zaufać. Na dwa dni przed kolejnym spotkanie po raz pierwszy wstałem z łóżka, by zagotować sobie wodę na herbatę - to był błąd. Byłem sam w domu, i nikt w razie by nagłego osłabnięcia by mi nie pomógł. Musiałem liczyć tylko i wyłącznie na siebie...

 

Kilka godzin leżałem obok kuchenki, póki nie zobaczyła mnie żona, która właśnie wróciła z pracy. Leżałem nieprzytomny z zakrwawioną głową, którą widocznie musiałem uderzyć w jakiś kant, których w kuchni akurat było wiele. Do tego miałem poparzoną lewą rękę. Widocznie gdy straciłem równowagę lub totalnie opadłem z sił, musiałem pociągnąć za sobą czajnik elektryczny, w którym znajdowała się świeżo ugotowana woda. Jak już wspomniałem, leżałem nieprzytomny. Podobno wszystkie wysiłki, jakie uskuteczniała żona były bezskuteczne. Gdy przyjechała karetka, wzięli mnie na nosze i zapakowali do auta. Szpital był niedaleko, kilka przecznic od miejsca gdzie zamieszkiwaliśmy. Pierwszą czynnością, jaką wykonali sanitariusze, jeszcze u mnie w domu, było sztuczne oddychanie. Z każdą upływającą sekundą było gorzej, gdyż traciłem co chwilę oddech. Kilka chwil później, podłączony do respiratora, zostałem wwieziony na salę operacyjną, gdzie mnie zszywali...

 

Przytomności nie odzyskałem jeszcze przez długi czas. Moja kochana duma, przybywała ze mną całe dnie, za co jej serdecznie dziękuję. Łudziła się, że to właśnie "dziś" otworzę oczy lub chociaż się uśmiechnę, bądź wydam jakiś głoś. Leżałem, leżałem i jeszcze raz leżałem. Szczerze powiedziawszy, żaden z lekarzy nie dawał mi już szans, że odżyje. Jeśli jednak to się stanie, to będę całkowicie, a przy dużym szczęściu, tylko częściowo sparaliżowany.

 

Wreszcie nadszedł ten moment. Kiedy ktoś tam, głęboko na północy Norwegii wynalazł jakiś lek, i zupełnie przypadkiem trafił on w moje żyły, obudziłem się. Jednak to było straszne. Nie mogłem nic powiedzieć, nie wiedziałem gdzie jestem, co robię. Zupełnie nie znałem się na niczym, a przecież kiedyś cały świat otaczający mnie był taki prosty. Diagnoza ordynatora najlepszego szpitala w Szwajcarii była jednoznaczna. Miałem wirusa, który zmazał mi wszystko z pamięci, i najgorsze miało dopiero nadejść. Nauka podstawowych, codziennych czynności musiała zacząć się od nowa. Nie mówię w tym momencie o jakiś skomplikowanych czynnościach, ale o takich w stylu nawet napięcia mięśni, by móc się podnieść, czy też zwykły ruch ręką.

 

Cała rehabilitacja, do momentu aż się usamodzielniłem trwała bardzo długo. Mój niezwykły przypadek, notorycznie opisywany był w gazetach, bo jedynie na to zgodziła się Anna, by nie męczyć mnie wywiadami. Od momentu upadku do dziś, minęło 12 lat. Długi okres czasu, ale warto było cierpliwie czekać. Teraz jestem szczęśliwym człowiekiem, wiem czego chcę, mam swój cel w życiu, podobno taki sam jak kiedyś...

Odnośnik do komentarza

Zostać menadżerem piłkarskim, po tak ciężkiej i długiej chorobie to będzie cud. Jednak się nie poddam, będę wytrwale dążył do spełnienia tego marzenia. Mówiąc szczerze, nawet nie mam zahamowań przed myślą, że to właśnie przez ten wakat w Winterthurze „odleciałem”. Najważniejsze, że nie przepadło mi życie rodzinne. Miłość jest rzeczą najważniejszą, która zawsze podnosi człowieka na duchu. Moje Kochanie zawsze mi to okazywało, dzięki czemu właśnie można zaliczyć moją osobę do ludzi szczęśliwych.

 

W 2007 roku świat piłkarski zwariował. Joseph Blatter wystąpił do trenerów wszystkich europejskich drużyn z nową ustawą. Dotyczyć ona ma rozgrywek między klubowych, które nie będą odbywać się w swoich krajach, ale w jednym – w Anglii. W związku z tym, że jest tam dość dosyć duża ilość szczebli rozgrywkowych, postanowił utworzyć nowy system rozgrywek. Według najnowszych rankingów klubowych, zespoły mają być podzieleni na ligi, według kolejności zajmowanych lokat. Uważam to za bardzo ciekawy pomysł. W pewnym momencie swojego życia zaobserwowałem, że kluby często wystawiają słabsze składy na rzecz meczów w elitarnych rozgrywkach Ligi Mistrzów. Nowa ustawa ma wprowadzić w życie większy nakład na ligę, a mniejszy na Ligę Mistrzów. Jednocześnie będzie to okazja do pokazania się słabszych teamów, które teraz ledwo co dorastają do pierwszych rund eliminacyjnych pucharów. W końcu w takich rozgrywkach może wystąpić tylko kilka klubów z danego kraju, a w momencie, gdy wszystkie najlepsze zespoły nawet nie Europy, a świata będą występować pod flagą ligi angielskiej, zrobi się ciekawie. Jednak takie cuda, że zespół z San Marino sięgać będzie po to zacne trofeum, to najwcześniej w następnej edycji, gdyż póki co, zespoły występują na starych zasadach, jednak jako kluby angielskie. Szczerze powiedziawszy jestem ciekaw, jak to będzie. Takie rozgrywki na pewno wniosą wiele ciekawych spotkań w kalendarz klubów, ale i na pewno wielkie podróże. Gdyż stadiony, których rozgrywane będą mecze, to te same, na których kluby grały dawniej, a przecież miasta i całej infrastruktury się nie przeniesie.

 

Po takiej informacji, tydzień później zarządzony zebranie prezesów, menadżerów i jednej, największej gwiazdy z każdego klubu, by uzgodnić zasady. Jeśli chodzi o zasady ligowe, to wszędzie jest tak, jak było. Jednak, jeśli chodzi o zawodników w klubach, np. z poza Unii, to zasady obowiązują takie, jakie były w rodzimej lidze danego zespołu. Moim zdaniem jest to bardzo dobre rozwiązanie, gdyż zespoły francuskie np. z każdym nowym kontraktem dla zawodnika z Afryki, których mogą mieć niezliczone ilości, musieliby starać się o pozwolenie. A to byłoby czaso i praco chłonne. Na zebraniu też, wielu trenerów zrezygnowało ze swoich wakatów, gdyż przyszła ich praca wiąże się z nieustannymi podróżami i brakiem pobytu w domu. Zostali tylko ci, co są trenerem z powołania, czyli mowa o tych, co kochają piłkę. Już nie mogę się doczekać, jak siądę przed telewizorem, włączę kanał sportowy i zobaczę mecz Barcelona – River Plate w lidze angielskiej… Z drugiej strony, w momencie kiedy ludzie rezygnują ze swoich posad, nasuwa się pytanie: Ryzykować czy nie? Czy ktoś jeszcze pamięta zasługi starego Iguarana, czy pamięć po nim wygasła?

Odnośnik do komentarza

Długo nie zastanawiając się, napisałem do PZPN z prośbą o aktywowanie mi licencji trenerskiej. Tak, posiadam takową i nie jestem jakimś krętaczek, który ten papierek podrobił lub też cudem znalazł się w mojej kieszeni. Niecałe dwadzieścia cztery godziny później zadzwonił telefon, którym dostałem wiele ciepłych słów od prezesa PZPN. Był zafascynowany moją historią, chciał się wiele dowiedzieć, jednak nie czas na pogawędki. Jeśli miałem wykorzystać tą szansę, jaką dawał mi czynnik naturalny, trzeba było działać szybko. Było jednak już późno, jakoś tak po osiemnastej czasu lokalnego, więc na pocztę bym się nie dostał...

 

Jakże wielką niespodzianką był ten telefon, który przeszkodził mi w najważniejszej, trzeciej części Szkła Niekontaktowego. Patrzę na wyświetlacz (tak, bo teraz to dla Polaków pewnie nowość), a tam podany numer, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Prefix wydawał mi się zupełnie obcy, ale zdecydowałem, że nacisnę ten zielony guzik na "klawiaturze".

Rozmowa nie przebiegała jednak zbyt długo, gdyż główną barierą był język. Ani b, ani c, to wziąłem się wkurzyłem i wyłączyłem ten telefon. Zniesmaczony i nieco zdziwiony tą sytuacją usiadłem wygodnie w fotelu, by ponownie zagłębić się w ulubioną lekturę wszystkich Polaków zza granicy - nowych przekrętach i wielkich aferach w rodzinnych stronach. Po programie jak zwykle prysznic, papierosek i spanko...

 

Następnego dnia, niczego się nie spodziewając, wstałem i godzinie 11 i szykowałem się do wyjścia z psem. To był najlepszy sposób na dobudzenie się w tak rannych godzinach. Otóż proszę sobie wyobrazić, jaką śliczną minę miałem, gdy wyszedłem z bramy. Czterech (wyglądali na biznesmenów) facetów z czarnymi teczkami, stało pod piękną BMW serii 7 . Gdy mnie zobaczyli, ruszyli w moją stronę...

 

- Na prawdę, przepraszam za zamieszanie, jakie z pewnością wykonałem tym wieczornym telefonem, proszę mi wybaczyć.

- Nie ma sprawy, tylko szkoda, że mnie Pan nie uprzedził.

- Na prawdę przepraszam, ale przejdźmy do rzeczy. Musimy działać szybko. Z pewnością wie Pan, co dzieje się w systemie piłki nożnej, do którego chcąc nie chcąc, musimy się także dostosować.

- Tak, wiem. Ale co to ma wspólnego ze mną, to że odebrałem licencję... Ej, w ogóle skąd wy wiecie o tym, że zamierzałem powrócić do rywalizacji w tym sporcie?

- Proszę się nie denerwować, ale prezes waszego związku jest naszym przyjacielem. Doskonale wie, że my również potrzebujemy aktualnie trenera i nam Pana polecił. Zapoznaliśmy się w trybie ekspresowym z Pańską i historią, i jesteśmy pod wrażeniem. Oczywiście jeżeli się Pan zgodzi. Ze względu na stan Pana zdrowia, nie będziemy porywać, wieźć w bagażniku, tylko grzecznie wychodzimy z propozycją.

- Hehe, mają Panowie poczucie humoru. Musiałbym się zastanowić, a to trochę potrwa. Przede wszystkim niezbędna jest konsultacja z lekarzem, czy wskazany jest mi taki wysiłek.

- O to już zadbaliśmy. Dla nas liczą się sukcesy. Nie chcemy jakiś wyrostków z ulicy, którzy uważają się za Bóg wie kogo. Na prawdę uważamy, że drzemię w Pańskiej osobie olbrzymi potencjał, tylko teraz trzeba go uwolnić i wykorzystać.

- A powrócę do sprawy, w jakim znaczeniu zadbaliście o lekarza?

- Skontaktowaliśmy się z Pańskim doktorem, proszę zrozumieć, czas to pieniądz. Mamy wszystkie potrzebne ekspertyzy i papiery. Jedyną czynnością, a w zasadzie nie jedyną, jest parafować na kontrakcie, który zaraz mam zamiar przedstawić.

 

W tym momencie miałem mętlik w głowie. Szczerze mówiąc, myślałem że to jeszcze sen. Tak nagle przyszła do mnie do domu oferta pracy w zawodzie, który był moją pasją. Skąd oni wiedzieli, że znów mam ochotę reaktywacji w zawodzie. A zresztą, czy to w takim momencie ważne. Ta czwórka wygląda na poważnych ludzi, i nie sądzę by próbowali mnie wkręcać. Zresztą widziałem na własne oczy papiery i zgodne podpisy na nich z tymi, które osobiście znam. W sumie... Czemu nie, muszę tylko dokładnie wysłuchać warunków. Po chwili namysłu i przerwie na zrobienie herbaty, powróciliśmy do dyskusji.

 

- Proszę, oto ten papier, na którym mamy nadzieje znajdzie się Pański podpis. Proszę zerknąć.

- Pierwsze, na co zwróciłem uwagę, to tygodniowe wynagrodzenie. Prawie osiem patyków na tydzień, i to jeszcze liczone w Euro. Przyznam się, że w oczach miałem gwiazdki szczęścia. No tak, ale jeszcze na pewno są odpowiednie wymagania, które same nie przyjdą. O dziwo ta rubryka wskazywała niezbyt trudne zadanie, jakim z pewnością jest dwuletni plan utrzymania się w lidze.

- Przepraszam, czy przeciwnicy są aż tak mocni?

- Wie Pan co? To jest oferta zrobiona pod Pana, także nie ma się co dziwić. Większe sukcesy oczywiście mile widziane, ale zadowolimy się tymi.

- Zaczyna mi się to podobać. A od kiedy miałbym ewentualnie zacząć pracę?

- I to jest najgorsze - od jutra. Termin nagli, gdyż tego dnia piłkarze wracają z urlopów, a nie chciałbym wprowadzać im treningu, który pewnie po kilku dniach by się zmienił.

- No to jestem w kropce. Musiałbym tu wszystko dzisiaj pozałatwiać i się jeszcze spakować.

- No to właśnie od tego są moi koledzy, zaufani ludzie. Może być Pan pewien, że oni wszystko co do joty spakują, a Pan będzie miał więcej czasu na stanie w kolejkach... (śmiech).

- Dosyć ryzykowna decyzja. Moja żona wraca za niedługo do domu, to wszystkiego dopilnuje. Z pewnością będzie to dla niej duże wyzwanie.

 

Ten dzień minął strasznie szybko. Ciągłe załatwianie, zakupy, telefony mnie wymęczyły. Przyszedłem do domu, a tam zostało tylko łóżko, by przespać się tą jedną, ostatnią noc w Szwajcarii. Moje rzeczy zostały posłane samolotem tam, gdzie się jutro mamy znaleźć - świetna robota. Niecałe dwanaście godzin dzieliło mnie od spełnienia kolejnego marzenia, jakim nie wątpliwie jest wyjazd za pracą do...

Odnośnik do komentarza

Lot nie trwał zbyt długo. Na miejscu byliśmy o godzinie 13.15, czyli wychodzi na to, że mam nie całe trzy godziny do pierwszego treningu i zapoznania się z drużyną. To zostawmy jednak na potem i wróćmy do lotu. Zafascynowany przyszłym życiem w nowym miejscu, kupiłem sobie przewodnik o nowej mojej lokacji. Dowiedziałem się wiele ciekawych rzeczy, o których wcześniej nigdy nie słyszałem. Okazało się, że będę mógł zwiedzić przepiękną katedrę na pałacu biskupim. Ta świątynia jest największą w całej Skandynawii budowlą sakralną. Jest to także miejsce pochówku króla Olafa II. Tyholttårnet, wieża telewizyjna, to kolejne ciekawe miejsce do zwiedzenia. Podobno widać ją z każdego miejsca w mieście. Ze zniecierpliwieniem czekam też na okres zimowy, kiedy to na pewno wybiorę się na Granåsen, by na żywo zobaczyć rekordzistę obiektu - Adama Małysza w akcji. Z pewnością będzie to niesamowite przeżycie. W mieście istnieje jedyne w Norwegii muzeum żydowskie znajdujące się przy Ark. Christies gate 1. Tutejsza synagoga jest także budowlą szczególną. Jest to najbardziej wysunięty na północ budynek tego typu. Świetne, nie? A to wszystko w jednym miejscu, tylko najgorsze że nie wiem czy znajdę na to czas. Aaa, byłbym zapomniał, najważniejszy dla mnie punk wyprawy, również znajduje się tym mieście. Lerkendal Stadion, obiekt mogący pomieścić nieco ponad 21 tysięcy ludzi, jest z pewnością dumą popularnych Troillungan. Przydomek ten oznacza dzieci trolla.

 

Jednak zanim dojedziemy do miasta, pierw musimy pokonać dystans około 35 kilometrów, dzielący nas od lotniska. Zajęło nam to niecałe trzydzieści minut. Wreszcie jest, upragniony napis TRONDHEIM. Tutaj będę pracował, mieszkał i przebywał przez najbliższy okres mojego życia. To miasto staje się właśnie moim nowym, trochę przelotnym domem.

Jednak póki co, lecę do hotelowego pokoju, by się odświeżyć i nabrać siły na spotkanie z moimi podopiecznymi... Jak tak sobie pomyślałem, to po ciele przeszły mi dreszcze. Po tylu latach przerwy znów mogę wypowiedzieć to słowo!

Odnośnik do komentarza

Dlaczego zmieniłem klub? Odpowiedź znajdziecie w przenośni w poście z 29.01. Jeśli ktoś zrozumie...

Dnia siódmego lipca, punktualnie o 16 wszyscy stawili się na treningu. Przybyli nie tylko piłkarze pierwszej drużyny, ale i rezerw i zespołu juniorskiego. Wszyscy chcieli powitać i zapoznać się z nową osobą trenera, ze mną w roli głównej. W kilku słowach przemowy, jakie wydałem z siebie mimo ogromnego stresu i wielkiej satysfakcji, jedno jest pewne. Wszyscy zaczynają z czystą kartą, i nie ważne czy ktoś do tej pory był liderem, czy też podawaczem i czyścicielem bidonów. Wiem, że po jednym treningu nie wskażę jeszcze tych, co zasługują na pierwszy zespół, jednak wszystko skrupulatnie będę notować. Dopiero ogólna opinia wskaże, kto zostanie nominowany, a kto straci.

 

Już po pierwszym treningu zdecydowałem się podjąć trzy ważne decyzje. Przyszłych emerytów, którzy już zaplanowali zakończenie kariery na grudzień 2007, postanowiłem już teraz odesłać na wakacje. Nie potrzebni mi zawodnicy w podeszłym wieku, którzy ruszają się jak muchy w smole i pobierają dużo kasy. Żaden z nich nie chciał rozmawiać o przyszłym, ewentualnym kontrakcie jako trener, co dodatkowo przyspieszyło moją interwencję. Vidar Riseth, Roar Strand i Bjørn Tore Kvarme, to właśnie o tych zawodnikach wspomniałem. Może kibice i wielu znawców skrytykuje moją postawę, jednak mam nieco inną wizję zespołu, który poprowadzę.

 

Po kilku kolejnych godzinach, spędzonych z nowymi podopiecznymi, zdecydowałem się na skład pierwszej drużyny. Oczywiście póki co, gdyż planuje duże wzmocnienia, które z pewnością wyeliminują tych słabiej dysponowanych z gry.

 

bramkarze:

 

Lars Hirschfeld [Kanada, 28 lat, 19/0 A] Nasz aktualnie najlepszy bramkarz, który nie powinien dać się póki co wygryźć nikomu. Pewny w piąstkowaniu, z bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, reprezentant kraju - te cechy skłoniły mnie do podjęcia decyzji. Prywatnie, bardzo skromny i wesoły człowiek, z którym od początku załapałem dobry kontakt. Ma oczywiście kilka słabszych punktów, jednak ciężkim treningiem powinien je wyeliminować. W końcu jak na bramkarza, nie jest on jeszcze stary!

 

Alexander Lund Hansen [Norwegia, 24 lata, 0/0 A] - Młodszy, ale zaraz bardzo utalentowany zawodnik. Prezentuje świetną technikę, co z pewnością stawia go w dobrej sytuacji. Nieco gorzej z motoryką, i jeśli tego nie poprawi, będzie miał problem ze znalezieniem sobie u mnie miejsca. Chociaż kto wie, czasem z małej chmury pada duży deszcz.

 

wniosek: Z pewnością trzeba znaleźć drugiego, o podobnych umiejętnościach zawodnika tej pozycji. Poza tym, póki co, bałbym się wystawiać Hansena w ważniejszych meczach, a przecież kontuzje nas na pewno nie ominą.

 

obrońcy:

 

Fredrik Stoor [szwecja, 23 lata, 13/0 U-21] Mimo bardzo młodego, jak na obrońcę wieku, już występuje w drużynie juniorskiej. Posiada niezłe umiejętności, które pozwalają mu walczyć nawet o pierwszą jedenastkę. Zawodnik prezentuje wszystkie te cechy, które powinien mieć solidny obrońca, i to już na dość wysokim poziomie.

Miika Koppinen [Finlandia, 29 lat, 18/0 A] Reprezentant Finlandii, jest jedną z najjaśniejszych postaci w tej formacji. Poza tym, bardzo dobra motoryka połączona z techniką, pozwolą mu niejednokrotnie wręcz ośmieszyć rywala. Robił to już zresztą ze swoimi kolegami na treningach. Powinien być spokojny o swój los w tym sezonie.

 

Alejandro Lago [urugwaj, 28 lat, 16/0 A] Występować w tak renomowanej reprezentacji, to jest odznaczenie. Jego niezłe umiejętności stanowią o sile linii defensywnej. Przede wszystkim świetnie gra głową, jest skoczny i silny. Trochę gorzej u niego ze stałymi fragmentami gry, ale jednak on ma inne cele i zadania w meczu, niż strzelanie bramek.

 

Steffen Mathisen [Norwegia, 19 lat, 0/0 A] Mimo tak młodego wieku, zdecydowałem się go przesunąć z listy juniorów i dać mu szansę. Póki co zagra w sparingach, i po tym określę jego umiejętności ostatecznie. Na próbnych gierkach zdawał się być bardzo pewnym punktem bocznej defensywy, i często zagrażał nawet bramce rywala. Kto wie, może super talent...

 

Lars Ramstad [Norwegia, 18 lat, 0/0 A] Został przygarnięty, ze względu na małą liczbę bocznych obrońców. Zostanie dopóki kogoś nie kupię, chyba, że nagle eksploduje z umiejętnościami gry. Z pewnością o mojej ocenie decyduje też wiek, więc po przeprowadzeniu transferów powinien trafić do juniorskiej kadry.

Mikael Dorsin [szwecja, 25 lat, 9/0 A] Najpewniejszy punkt tej formacji. Na niego można liczyć o każdej porze dnia i nocy. Posiada spore umiejętności, a co najważniejsze - potrafi je wykorzystać na boisku. Już teraz obawiam się, że trudno go będzie zatrzymać na dłużej. Świetnie bije stałe fragmenty, dlatego po cichu liczę, że zostanie drugim Franckiem Querdue.

 

wniosek: Bardzo silna linia defensywna, jednak nie obejdzie się bez kupna. Z pewnością rozejrzę się za skrzydłowymi obrońcami, którzy będą potrafili grać też trochę bardziej z przodu.

Odnośnik do komentarza

pomocnicy:

 

Albert Berbatovci [Norwegia, 18 lat, 0/0 A] - Do tej pory był niezauważony. U mnie ma okazję stać się jedną z gwiazd norweskiego futbolu. Jak na ten wiek posiada już bardzo dobre umiejętności, które z pewnością będzie miał okazję zaprezentować już tym sezonie. Wymagam jednak solidnego przykładania się do treningów, i dyscypliny, gdyż takim ogryzkom czasami za wcześnie odpala.

 

Christoffer Engen [Norwegia, 18 lat, 0/0 A] - Podobnie jak poprzedni kolega, jednak trochę mniej utalentowany. Mimo takiej opinii nie oznacza to, że będzie siedział w rezerwach. Największym atutem jest pracowitość, co na pozycji środkowego pomocnika jest bardzo ważne. Poza tym świetne warunki fizyczne wiele u niego nadrobią.

 

Alexander Tettey [Norwegia, 21 lat, 1/0 A] - Urodzony w Akrze zawodnik, mimo młodego wieku, zdołał już zadebiutować w seniorskiej reprezentacji Norwegii. Jestem przekonany, że kraj pozwolił mu na taki mecz, ze względów przyszłościowych. Chcieli zatrzymać dla siebie tego zawodnika, gdyż nieźle się zapowiada. W drużynie powinien pełnić ważną rolę, gdyż jest gracz środka pola. Jeśli tylko udowodni swoją wartość, będzie z niego duży pożytek.

 

Didier Konan [WKS, 23 lata, 1/0 U-21] - Bardzo dobry prawy pomocnik. Didier rokuje na świetnego skrzydłowego, który już teraz powinien stanowić wielką siłę ofensywną naszego zespołu. Dobre wyszkolenie techniczne i wiele innych, potrzebnych umiejętności, stawiają tego gracza na jednej z czołowych pozycji w klubie.

 

Per Ciljan Skjelbred [Norwegia, 20 lat, 1/0 A] - Młody, niezwykle utalentowany zawodnik, który zdołał już zadebiutować w kadrze narodowej. Jestem niezwykle szczęśliwy, że posiadam ten skarb. Tak można w skrócie opisać to, co pokazuje na murawie ten młodzian. Muszę być bardzo ostrożny, by nie podebrały mi go potentaty światowej piłki, gdyż już na niego zwracają uwagę.

 

Øyvind Storflor [Norwegia, 27 lat, 3/0 A] - Solidny boczny pomocnik, który powinien dużo zdziałać. Gdy zobaczyłem jego papierek, że był przypisany do rezerw, bardzo się zdziwiłem. Jego umiejętności pozwolą nam osiągnąć wiele na bokach boiska. Poza tym ma potrzebne doświadczenie.

 

Michael Kleppe Jamtfall [Norwegia, 20 lat, 0/0 A] - Może grać zarówno w pomocy, jak i w ataku. Nie przewiduję jednak mu wielkiej kariery. Już teraz skazuje go na ławkę, a co dopiero będzie po roszadach transferowych...

 

Arton Ademi [Norwegia, 18 lat, 0/0 A] - Mimo młodego wieku, dużo już umie. Ten środkowy, ofensywny pomocnik będzie siał zagrożenie pod bramką rywali, jednak dopiero niebawem. Póki co nie ma szans na pierwszą drużynę, gdyż...

 

Marek Sapara [słowacja, 24 lata, 7/1 A] - Właśnie on jest tego powodem. Jak zobaczyłem to, co potrafi, oniemiałem z zachwytu. Świetna technika, warunki fizyczne oraz psychiczne, stanowią go zawodnikiem kompletnym. Jestem pewien, że będzie nie tylko gwiazdą klubową, ale i ligową. Wybija się ponad wszystkich i mimo bardziej znanego kolegi w linii ataku, to on jest dla mnie liderem klubu.

 

wniosek: Dość mocna stawka, ale z pewnością trzeba pomyśleć o zmianach. Najbardziej wrażliwy będę na punkcie lewoskrzydłowego, gdyż jest to najsłabiej obsadzona pozycja dotychczas. Przydałby się też choć jeden defensywny obrońca, gdyż takiego nie posiadamy w ogóle.

 

napastnicy:

 

Steffen Iversen [Norwegia, 30 lat, 69/15 A] - Z pewnością najbardziej rozpoznawany zawodnik z Trondheim. Jednak musi on szybko udowadniać, że zasługuje na miano bycia w pierwszym składzie, gdyż konkurencja będzie gonić. Młodzież atakuje, a jeśli ktoś chce grać, to musi prezentować wysoką formę. Czy jest on w stanie zaspokoić moje potrzeby, co do podstawowego napastnika? To się okaże już niebawem.

 

Yssouf Koné [burkina Faso, 23 lat, 2/0 A] - Bardzo dobry rywal dla Iversena. Z pewnością nie odpuści. Zawodnicy z Czarnego Lądu są znani z tego, że bardzo szybko potrafią stać się kluczowym zawodnikiem. Mam nadzieję że w jego przypadku będzie tak samo, gdyż to tylko wzmocni rywalizację o miejsce w składzie. Poza tym przyjemność czerpana z gry, oraz okazywanie radości bardziej przemawia za nim, niż jego zdecydowanie bardziej renomowanym kolegą.

 

wniosek: Obojętnie kogo bym w składzie nie miał, to dwóch napastników to za mało. Potrzebuję jeszcze co najmniej dwóch, by mieć pewność o odpowiedniej ilości zawodników.

Odnośnik do komentarza

FM 2k8
Wersja: 8.0.1 + Super League patch + bomboniera 
Ligi grywalne: Anglia (1-6)
Zawodnicy dodatkowi: Sudan, Senegal, Mali, WKS, Egipt, Kolumbia, Chile, Finlandia, Tunezja, Nigeria
Baza danych: Ogromna
Zasady: własne

 

Pozytywną informacją, jaką dostałem na kilka godzin po rozmowach z prezesem, jest zwiększenie budżetu transferowego. Początkowo proponowano mi "marne" 5,5 baniek, jednak gdy przedstawiłem swoje oczekiwania wobec obecnego sezonu, od razu kwota podskoczyła do 7,3 milionów €. Hojny ten prezes :) I tak ma być, zresztą jeśli chce odnosić sukcesy, to musi też coś zainwestować.

 

W kraju karuzela transferowa trwa w najlepsze, a my dopiero zaczynamy się rozglądać za ewentualnymi wzmocnieniami. Pierwsze zapytania zostały wysłane. Teraz pozostaje mi w spokoju trenować i czekać na odpowiedź. A potem? Walka o to, by to właśnie do Ciebie dany piłkarz przyszedł, a nie do Twojej konkurencji.

Korzystając z okazji, że za niektórych piłkarzy nie trzeba płacić żadnych pieniędzy, postanowiłem poszperać trochę po rynku transferowym. I tak oto, niedługo po wysłaniu oferty, dostałem mejla zwrotnego. Okazało się, że siedem tysięcy tygodniowo zupełnie zadowala gwiazdę brazylijską - Amoroso [brazylia, 33 lata, 18/9 A]. Ten były gracz chociażby Borussi Dortmund, na pewno stanie się ważnym elementem składu. Może nie wyrobi sobie wakatu stałego bywalca kadry meczowej, ale swoją osobą wniesie dużo dobrego w trening. Powinien spowodować dodatkową motywację do treningów w tej partii piłkarzy ofensywnych. Jestem dumny, że nowym trollem został tak znany, i rozpoznawany na całym świecie zawodnik. Wiem, sam trochę zaprzeczyłem swoim poglądom, że dziadków nie przyjmuję, jednak on jest o dwa lata młodszy od tych, których zwolniłem. Kolejnym nowym nabytkiem w zespole jest Anis Ayari, który już 28 razy nakładał trykot reprezentacji Tunezji. Strzelił nawet w nim jedną bramkę. Gracz ten nominalnie jest lewym obrońcą, jednak może też grać jako defensywny, boczny pomocnik, co świetnie pasować będzie do mojej koncepcji. Moim zdaniem, zawodnik ten prezentuje znakomite umiejętności, które z pewnością będą dla nas podporą. Warto dodać, że mamy do czynienia z dopiero 25 latkiem. Przyszedł on do nas za darmo, na zasadzie wolnego transferu, także jak do tej pory nie wydaliśmy ani grosza na nowe twarze.

Odnośnik do komentarza

Z dnia na dzień muszę odpowiadać na informacje dotyczące ofert. Jedni chcą więcej kasy, drugich trzeba namawiać skrzynką whisky do sprzedaży swoich pupilków. Jednak nie mogę dać za wygraną i poprzestać na tych dwóch, których już ściągnąłem.

Wreszcie się udało! Nasz pierwszy nabytek, za niemałą kasę. Gabriel Torje, Rumun, który przywędrował do nas FCU Poli 1921. Jego karta kosztowała aż 3,6 mln € i 15% kolejnego transferu. Wiem że trochę dużo, jednak ich prezes robił wszystko by zatrzymać go dla siebie. Jednak się udało, i ten super talent, jak o nim wszyscy mówią, już od jutra będzie wkładał nasz trykot. A jeśli chodzi o wydane pieniądze, to w tym przypadku powinny się szybko zwrócić. Dzień później, jest i kolejna nowa twarz. Do przeprowadzenia tego transferu, musiałem udać się sam aż do odległej od Trondheim Algierii. Był tam ktoś, na kim oko można zawiesić i warto zawiesić. Ezechiel, dziewiętnastolatek, który ma za sobą debiut w reprezentacji Czadu, może grać na ofensywnej pomocy lub ataku. Prezentuje piekielnie dobrą piłkę, która pomoże nam w wielu sytuacjach. Jestem o tym przekonany i sam ręczę na tego młodzieńca. Przy okazji jest to niezwykle sympatyczny piłkarz, uwielbiający się dobrze bawić, oczywiście piłką.

 

Dwudziestego lipca, mam pierwszą okazję to przetestowania mojej koncepcji zespołu. Dzień wcześniej udaliśmy się przedsezonowe zgrupowanie do Izraela, gdzie rozegramy kilka meczy kontrolnych. Jeśli kogoś dokupię, to będzie musiał dojechać właśnie tu, a nie do Norwegii. Powracając do sparingów, już nie mogę się doczekać całej maszyny, brnącej do przodu, ku strzeleniu bramki. Pierwsze spotkanie, w którym siedziałem na ławce trenerskiej, po wielu wielu latach sprawiało mi niebagatelną przyjemność. Końcowym wynikiem się nie przejmuję, gdyż to są tylko spotkania rozgrzewkowe przed sezonem. Jednak ostatecznie udało nam się wygrać z H. Ra'anana 2:0. Bramkę udało się strzelić Yssoufowi Koné, i ... Ezechielowi. Ten młodzian z Czadu, już zaczyna pokazywać swoje umiejętności, z których jestem dumny. W każdej połowie na boisku znalazł się inny skład.

 

Zaledwie trzy dni później, znów wychodzimy na murawę, by rozegrać drugi już mecz sparingowy. Tym razem naszym rywalem jest H. Askelon. Dzisiaj sprawdzę nieco inne ustawienie, które jest moim, póki co, rezerwowym. Po skończonym meczu, nastroje były różne. Ja byłem nie co zdegustowany, podstawowymi błędami, jakie wykonywali moi piłkarze. Jednak wynik 1:1, to dobry znak, że świeżo wprowadzona, w ogóle nie trenowana taktyka jest w stanie dużo zdziałać. Bramkę, która doprowadziła do remisu strzelił Gabriel Torje, a więc następny nowy nabytek, który pokazuje swoją klasę. Po raz kolejny dzisiaj świetne spotkanie rozegrał Ezechiel, który był postacią się wyróżniającą.

 

Dzień po tym spotkaniu, czekała nas znakomita wiadomość. Do Izraela, prosto z FCU Poli 1921 przyjedzie do nas kolejny, młody zawodnik. Arthur Pãtras, to były i zaraz nowy kolega klubowy Torje. Znakomicie się rozumieją, więc struktura ofensywna naszego zespołu powinna dużo zyskać, nie tylko na wartości. Na Arthura musiałem wydać kolejną, lwią część budżetu, bo aż 2,9 mln €. Pochodzi z Mołdawii, przez co nasz klub robi się co raz to bardziej wielonarodowościowy. Powinien zostać jednym z lepszych zawodników, nie tylko w naszym klubie, ale i w rejonie krajów Bałkańskich.

Odnośnik do komentarza

Tuż przed następnym meczem towarzyskim, przeprowadziłem kolejny transfer. Z zespołu Turun Palloseura za 375 tysięcy € sprowadziłem 22-letniego Fina Mika Ääritalo. Może grać na lewej pomocy, lub też w ataku. Takiego młodego i zdolnego graca potrzeba każdej drużynie. Mam nadzieję że wybije się ponad przeciętność w lidze. Pieniądze za niego wydane, powinny się bardzo szybko zwrócić.

Kolejnym nowym piłkarzem w klubie został bramkarz. Na tą pozycję najciężej było znaleźć odpowiedniego człowieka, który spełniałby moje wymagania. Teraz nie pozostaje nic innego, jak zrobić wielkie show w tego transferu, mniej więcej na wzór odkrycia nowego modelu formuły 1. Otóż nowym Trollem został Bernardo Leyenda. Ten geniusz linii bramkowej został wykupiony z River Plate ze jedyne 200 tysięcy €. Powinien być postrachem dla wszystkich napastników w naszej lidze.

 

Dowiedziałem się też, że w drugiej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów, zmierzymy się z zespołem BATE Borysów, która znajduje się w nie klasyfikowanych ligach angielskich. Spotkanie odbędzie się 1.08, a więc za tydzień.

 

Jednak póki co, rozegramy jeszcze jedno spotkanie towarzyskie z drużyną H. Jerozolima. Dzisiaj znów pierwszeństwo będą mieli nowi zawodnicy, bym sprawdził ich umiejętności meczowe. I oto jedynym zawodnikiem, który tak na prawdę pokazał się dzisiaj z dobrej strony jest Mołdawianin Pãtras. Strzelił on bramkę z rzutu karnego, ale nasza drużyna przegrała 1:2. Drugi już raz w tych sparingach Koppinen spowodował rzut karny dla rywala, i co raz bardziej zastanawiam się nad jego sprzedażą. Po co mi zawodnik, który za darmo rozdaje punkty rywalom. Zaskoczony też jestem dosyć słabą postawą nowego Fina, który mizernie pokazał się w pierwszej połowie, po której go zmieniłem.

 

W związku z szybkim terminem meczu o stawkę Ligi Mistrzów, zdecydowałem się skrócić o trzy dni to tournee i nie rozgrywać już czwartego spotkania. Dlatego wcześniej też spakowaliśmy swoje manatki i wróciliśmy samolotem do Trondheim. Tam też czeka nas kilka ciężkich i ostatecznych już treningów, i pierwszy, oficjalny mecz o stawkę pod moją opieką drużyny Trolli.

 

Szanse na awans ligowy po tym sezonie jest bardzo ciekawy. Pierwsze miejsce zajmuje Portsmouth, potem kolejną są Basel, CSKA Sofia, Lokomotiv i Wolfsburg. Nasze możliwości określa się mianem 80-1, więc nie są one duże. Jednak buki chyba nie wiedzą, z kim mają do czynienia w mojej osobie. Chyba nie kojarzą kim byłem, i jakie sukcesy zdobywał przed wypadkiem...

 

Skończył się lipiec, a więc pora na podsumowanie okienka transferowego w tymże miesiącu.

 

Najważniejsze transfery na świecie:

 

1. Maxi Rodriguez, At. Madryt ---> Arsenal, 20,5 mln €

2. Riccardo Montolivo, Fiorentina ---> Benfica, 17,75 mln €

3. Goran Pandev, Lazio ---> Chelasea, 15,25 mln €

4. Tomas Ujfalusi, Fiorentina, Szachtar, 10,5 mln €

5. Stefano Mauri, Lazio ---> Szachtar, 10 mln €

6. Mathieu Delpierre, Stuttgart ---> Celtic, 5,25 mln €

7. Rayan Taylor, Wigan ---> Portsmouth, 4,9 mln €

8. Damian Tissone, Atalanta ---> HSV, 4,4 mln €

9. Mario Santana, Fiorentina ---> PSV, 4 mln €

10. Gabriel Torje, FCU Poli 1924 --->Rosenborg, 3,6 mln €

 

Informacje w klubie:

 

pozycja ligowa: -

najlepszy strzelec: -

stan konta: 21,64 mln €

zysk (strata): (6,29 mln €)

Odnośnik do komentarza

Jednak buki chyba nie wiedzą, z kim mają do czynienia w mojej osobie. Chyba nie kojarzą kim byłem, i jakie sukcesy zdobywał przed wypadkiem

 

A jakie te sukcesy miałeś? Raczej nie miałeś możliwości powalczenia o jakieś wyższe trofea, bo zbyt często zmieniałeś kluby :keke:

Odnośnik do komentarza

Tuż przed pierwszym meczem eliminacyjnym z BATE, sprzedaliśmy bramkarza Luda Hansena. 150 tysięcy €, które wpłynęło na nasze konto, może nie jest to duża kwota, ale na pewno lepsza niż płaca za jego utrzymanie. Z początku wyglądał mi na pewnego rodzaju talent, ale z treningu na trening spisuje się co raz gorzej. Bramkarz powędrował do Mouscron.

 

1.08.07

 

Przed pierwszym meczem o stawkę, przeszedłem trudy związane z wywiadami. Co chwila jakiś fotoreporter zaczepiał mnie, chcąc dowiedzieć się kilka rzeczy. Byłem twardy - nie porozmawiałem z ani jednym, gdyż stwierdziłem że to strata czasu. Jeśli będzie trzeba, zwołam konferencję i wtedy będę dostępny dla wszystkich. Z godziny na godzinę, które upływały jednocześnie zbliżając nas do debiutu na ławce trenerskiej, przeżywałem co raz to większy stres. Nie mogłem jednać dać go po sobie poznać. Taki jest mój wakat i muszę do tego ponownie przywyknąć. Najgorzej było w tunelu. Jeszcze tylko kilka kroków i ujrzę tą wspaniałą widownię, co najważniejsze - własną, która domagać się będzie zwycięstwa. Jeśli tak się stanie, zrobimy pierwszy krok na przód w kierunku Ligi Mistrzów. Nasz przeciwnik BATE Borysów, z pewnością nie ułatwi nam zadania. Co prawda sklasyfikowany został nieco niżej, i gra w niepisanej lidze ze słabszymi drużynami w Anglii, ale też będzie chciał wygrać. Poprzez takie myśli, droga do schodków, które ostatecznie wyłonią mi widok na murawę i trybuny minęła mi szybko. Wcześniej ustalony skład i taktyka muszą zaowocować. Jestem tak podekscytowany, że szok. Piękne uczucie, którego życzę każdemu młodemu menedżerowi - debiut w meczu eliminacji to piękne przeżycie. Oby dzisiejszy dzień stał się dla nas bardzo szczęśliwy. Czy tak się stanie, dowiemy się już za niespełna dwie godziny, kiedy to sędzie zagwiżdże po raz ostatni.

 

Skład:

B. Leyenda, L. Ramstad, F. Stoor, A. Traoré, M. Dorsin, D. Konan, A. Tettey, M. Ääritalo, G. Torje, A. Pãtras,

S. Iversen

 

Już na samym początku, w pierwszej podbramkowej akcji, Leyenda musiał interweniować. Widać, że zespół BATE chce coś udowodnić. Po kilku minach, a dokładnie po czternastu od rozpoczęcia spotkania, na trybunach słychać jęk zawodu. Nie dość, że nie potrafimy dojść pod pole karne rywala, to w dodatku tracimy bramkę! Sivakov po wspaniałej asyście, która zupełnie zmyliła naszego bramkarza, pakuję piłkę do siatki Leyendy. Trzeba szybko zmienić obraz gry, bo póki co, wygląda to tragicznie. Od razu widać, że bramka zdenerwowała moich piłkarzy. Od razu wzięli się do roboty, co zakończyło się bardzo groźnym strzałem Iversena, niestety niecelnym. O dziwo to zerwanie się ataków nie przyniosło bramki. Wnet, niespodziewanie sędzia ogłosił przerwę. Czterdzieści pięć minut minęło, a my nie potrafiliśmy pokonać Fedorovicha. Zapowiada się ostra pogadanka w szatni. W efekcie zamiast Iversena pojawił się Yssouf, a w miejsce Ääritalo - Skjelbred. Zapowiada się szaleńczy pościg za dobrym i korzystnym wynikiem. Od wznowienia gry, BATE nie istniało. Zmiażdżyliśmy rywala, jednak jedna, jedyna kontra i mamy 0:2. Tym razem Leyendę w dosyć śmiesznych okolicznościach pokonał Likhtorovich, który skiksował, czym zmylił Argentyńczyka. Sam strzelec był bardzo zdziwiony, że piłka po jego kopnięciu, trafiła do siatki. Kolejne minuty można określić mianem próby reaktywacji mojej drużyny. Na ostatnie dwadzieścia minut meczu, postanowiłem nieco odświeżyć linię ofensywy i w miejsce Torje wprowadzić Saparę. Jest to już ostatnia nasza dzisiejsza nadzieja. I był to chyba błąd, gdyż pięć minut później Słowak doznał kontuzji. Oznacza to, że przez ponad 10 minut zagramy w osłabieniu, gdyż wykorzystaliśmy już limit zmian. Usilne próby zmiany wyniku przyniosły w końcu rezultat. Na 1:2 wynik zmienił równo w 90 minucie Tettey, który pięknym i podkręconym strzałem zza pola karnego pokonał bramkarza rywali. Wielkie brawa za determinację. Ta bramka może nas uratować od blamażu. Ostatni gwizdek i wielka radość piłkarzy BATE. Po niesamowitym przebiegu meczu, outsider pokonuje pewnego faworyta. Teraz musimy się spiąć, by w rewanżu wygrać i awansować. Kto wie, może ta bramka da nam jeszcze jakiekolwiek szanse?

 

Puchar Mistrzów, 2. Faza kwalifikacji, 1. Mecz

stadion: Lerkendal Stadion, Trondheim

widzów: 20168

Trondheim - BATE Borysów

1:2

mom: Mikhail Sivakov "8" [bATE]

 

0:1 Mikhail Sivakov - 14'

0:2 Dmitry Likhorovich - 63'

Marek Sapara - kontuzjowany - 78'

1:2 Alexander Tettey - 90'

Odnośnik do komentarza

@ Sławoj - sukcesem był dla mnie na przykład awans w lidze holenderskiej :)

 

Losowanie trzeciej rundy eliminacji do LM nie było łaskawe. Zwycięzca naszej pary, zagra bowiem z Sevilla. Póki co jednak, trzeba skupić się na rewanżu.

 

Rozgrywki o Tarczę Wspólnoty zmieniły swoją nazwę na World Supercup. I rzeczywiście, od tego sezonu w tych pucharze brać będą udział kluby z całego świata. Tak oto dzisiaj, w tym prestiżowym pojedynku zmierzyły się dwa zespoły: Manchester United i Chelsea Londyn. Końcowy triumf przypadł zawodnikom z Londynu, którzy po bramkach Maloudy i Pandeva, pokonali Czerwone Diabły 2:1. Dla Manchesteru bramkę zdobył Argentyńczyk Tevez.

 

Kapitanem w nowym sezonie naszej drużyny zostanie Iversen. W jego nieobecność opaskę nosił będzie Dorsin.

 

Tuż przed kolejnym spotkaniem, za 600 tysięcy € sprzedałem Yssoufa Koné do Crystal Palace. Mimo jego umiejętności, nie widziałem większych szans na występy tego zawodnika, więc szkoda było go marnować.

 

8.08.07

 

Nadszedł dzień, w którym przekonamy się, ile jestem wart. Rewanż z zespołem BATE, to wielkie wyzwanie. Nie dość że gramy na wyjeździe, to jeszcze musimy odrabiać straty. Minimalnie potrzebujemy dwóch bramek, by awansować. Jest to ciężkie zadanie, jednak wykonalne. Jeśli tylko od początku zagrozimy bramce gospodarzy, jesteśmy w stanie wygrać, tylko trzeba się mocno postarać. Dzisiaj znów nerwy są ogromne. Przed rozpoczęciem, nie pozostało mi nic innego, jak odpowiednio zmotywować podopiecznych, by zagrali o niebo lepiej niż tydzień temu.

Skład:

L. Hirschfeld, L. Ramstad, S. Mathisen, A. Lago, A. Ayari, D. Konan, A. Tettey, G. Torje, A. Pãtras, Amoroso, S. Iversen

 

Na rezultat rozmów, długo czekać nie musieliśmy. Od samego początku moi piłkarze naciskali na bramkę Fedorovicha. W dziewiątej minucie, po piekielnie mocnym strzale Konana, piłka wyleciała z rą bramkarza BATE, ale jednak nie doleciała do bramki. W odpowiednim miejscu i czasie znalazł się wtedy Amoroso, który podbiegł do toczącej się futbolówki i skierował ją do bramki. Był to pierwszy gol tego zawodnika, strzelony zarazem w debiucie. Po to go kupiłem! Po chwili po raz drugi już, nasi kibice wstają z miejsc. Świetne zawody rozgrywa Konan, który zdecydował się na potężny strzał zza pola karnego. O dziwo, zaskoczył on zupełnie Fedorovicha, który nie ruszył się z miejsca. Mamy 2:0, a więc straty odrobione po 12 minutach od rozpoczęcia. W dwudziestej szóstej minucie euforia na stadionie. Amoroso strzela swoją drugą bramkę. Piękny lob na bramkarzem, nie dał mu żadnych szans na interwencję. Nie ma to jak doświadczenie i opanowanie. Jeszcze w pierwszej połowie, rywal się podniósł i strzelił bramkę. Dokonał tego Radzkov, który z najbliższej odległości wpakował piłkę do siatki strzałem z głowy. Do przerwy nic się już nie wydarzyło. Tak więc póki co, mamy świetne widowisko. W związku z takim obrotem spraw, szansę debiutu dostanie Ezechiel. Wejdzie on w zamian za Iversena i będzie partnerem Amoroso. Kilka minut po wznowieniu drugiej odsłony, Lago fauluje przeciwnika w polu karnym. Sędzia dyktuje rzut karny, który na bramkę zamienia Radzkov. Jest to zaraz jego druga bramka w dzisiejszym spotkaniu. Po godzinie gry, szaleństwo na trybunach. Rodionov strzela trzecią bramkę swojej drużyny, i w tym momencie to rywal jest w kolejnej rundzie. Fantastyczny come back BATE. Co za szczęście! Ja już poobgryzałem wszystkie paznokcie, gdy w 88 minucie sędzia podyktował rzut karny po faulu na Ezechielu. Pãtras stoi teraz przed wielką szansą przeważenia szali awansu na naszą korzyść. Ze zdenerwowania zamknąłem oczy i czekam... Słyszę gwizdek i... Jęk na trybunach. Młody pomocnik nie wytrzymał presji i strzelił wprost w bramkarza. W tym momencie byłem pewien, właśnie żegnamy się z pucharami. Mówi się trudno, szkoda pierwszego meczu gdzie daliśmy maksymalnego ciała. Pozostają nam krajowe puchary i walka w lidze, co jest w tym momencie najważniejsze.

Puchar Mistrzów, 2. Faza kwalifikacji, 2. Rewanż

stadion: Gorodskoy, Borysów

widzów: 5392

BATE Borysów - Rosenborg Trondheim

3:3

mom: Artem Radzkov "9" [bATE]

 

0:1 Amoroso - 9'

0:2 Didier Konan - 12'

0:3 Amoroso - 26'

1:3 Artem Radzkov - 35'

2:3 Artem Radzkov - karny - 54'

3:3 Vitaly Rodionov - 63'

Arthur Pãtras - nie wykorzystał karnego - 89'

Odnośnik do komentarza

Powrót do domu z Borysowa, nie należał do przyjemnych. Atmosfera w samolocie była przygnębiająca. Ja jednak wyciągam jakieś plusy po takim przebiegu sytuacji. Więcej siły i większą mobilizację osiągniemy w meczach ligowych, co jest priorytetem. Mimo tego, że media skazują nas pożarcie, i tylko wielki fuks pomoże nam się utrzymać, ja wierzę że powalczymy o coś więcej. Już za niedługo rozpocznie się karuzela kolejek, dlatego trzeba szybko zapomnieć o wydarzeniach przykrych i wziąć się za ostry trening.

 

11.08.07

 

Dni mijały bardzo szybko, i nawet nie zdążyłem odsapnąć po zmaganiach z BATE, a już trzeba było zaliczyć debiut w lidze. Na dzień dobry, w pierwszej kolejce spotkanie rozegramy na własnym stadionie. Liczę, że to pomoże nam nabrać rozpędu. Tak więc w pierwszym meczu, zmierzymy się z solidnym niemieckim zespołem Eintrachtem Frankfurt. Tak na prawdę, nigdy nie wiadomo w jakiej formie są dane zespoły, gdyż taki międzynarodowy system jest stosowany od teraz. Największe gwiazdy rywala, to z pewnością Mehdi Mahdavikia, Junichi Inamoto oraz Naohiro Takahara. Wynika z tego, że linie ofensywne mają bardzo dobre. Liczę na grę z kontry moich podopiecznych, i może wreszcie na dokładność podań, co u nas do tej pory szwankowało. Jeżeli uda się nam uzyskać dobry rezultat, będę bardzo zadowolony. Najprawdopodobniej wynikiem końcowym będzie remis, takie jest moje przeczucie.

Skład:

B. Leyenda, L. Ramstad, F. Stoor, S. Mathisen, M. Dorsin, D. Konan, A. Tettey, M. Sapara, A. Pãtras, G. Torje, Amoroso

 

Już od samego początku, widać było przewagę rywala. To on miał więcej akcji, był częściej przy piłce. Jednak pierwszy, groźny strzał w tym spotkaniu oddał nasz zawodnik Dorsin, jednak piłka poleciała metr nad bramką. Tuż przed trzydziestą minutą, groźny strzał z rzutu wolnego oddał Mahdavikia, jednak Leyenda stał na posterunku. Mało brakowało, by chwilę później strzelcem bramki był Torje, jednak fantastyczna postawa bramkarza z Frankfurtu, uratowała ten zespół przed utratą gola. Już chciałem pochwalić moich piłkarzy, a tu klops. W doliczonym czasie pierwszej połowy, Leyenda za daleko wypuścił się w pole i nie zdążył wrócić. Świetnym lobem popisał Amanatidis, który trafił tuż pod poprzeczkę. Rywal strzelił do przerwy, więc muszę odpowiednio porozmawiać z piłkarzami, by nie podłamali się tym faktem. W szatni dokonałem jednej zmiany. Sapara, który dzisiaj mnie zawiódł zostanie już na ławce, a w jego miejsce pojawi się Skjelbred. Powinien wnieść powiew świeżego powietrza do gry mojego zespołu. Po kilku minach, kontuzji doznał Pãtras. Tego młodego piłkarza z Mołdawii zastąpi Iversen. Po godzinie gry po raz kolejny Leyenda musi wyjmować piłkę z siatki. Najpierw Meier trafił w poprzeczkę, i wobec dobitki Amanatidisa nasz bramkarz był bezradny. Grek z Frankfurtu zalicza wspaniały występ. Po kolejnych dziesięciu minutach tracimy kolejną bramkę. Tym razem pięknym strzałem z główki popisał się Russ. Piłka po jego strzale odbiła się jeszcze od słupka, co dodatkowo dodało piękna. Teraz już jestem przekonany o swojej porażce. Na dziesięć minut przed końcem, trafienie zaliczył Amoroso, jednak po chwili sędzia boczny podniósł chorągiewkę. Ja tam spalonego nie widziałem... Mimo jeszcze kilku szaleńczych prób, nie skierowaliśmy już piłki do siatki. Debiut w zmaganiach ligowych nam nie wyszedł. Dodatkowo porażka 0:3 na własnym stadionie, na pewno da dużo do myślenia. Do tej pory nie wygraliśmy meczu, a mieliśmy już takie o stawkę.

 

Conference North [1/42]

stadion: Lerkendal, Trondheim

widzów: 21127

[?] Rosenborg - [?] Frankfurt

0:3

mom: Ioannis Amanatidis "9" [Frankfurt]

 

0:1 Ioannis Amanatidis - 45'

Arthur Pãtras - kontuzjowany - 54'

0:2 Ioannis Amanatidis - 64'

0:3 Marco Russ - 69'

Odnośnik do komentarza

13.08.07

 

W związku z dużą ilością spotkań w sezonie, terminarz jest bardzo napięty. Już następnego dnia, po meczu z Eintrachtem, wsiadamy w samolot i przelatujemy do Portsmouth. Na szczęście mamy nie daleko, co nie wpłynie znacząco na naszą kondycję. Dzisiaj zmienię nieco skład początkowy, gdyż kilku zawodników zupełnie niespodziewanie zagrało słabo. Czeka nas bardzo ciężkie zadanie, więc zawodnicy muszą być maksymalnie skoncentrowani przez pełne dziewięćdziesiąt minut, by nie popełnić błędu. Tutaj szczerze mówiąc też nie liczę na zwycięstwo, ale kto wie... Może zdarzy się cud. Najważniejszymi przeciwnikami drużyny angielskiej są Sol Campbell, John Utaka, i Nwanko Kanu.

 

Skład:

B. Leyenda, L. Ramstad, A. Lago, M. Koppinen, A. Ayari, D. Konan, A. Tettey, Ø. Storflor, G. Torje, Ezechiel, Amoroso

 

Zaczęło się bardzo źle. W siódmej minucie tracimy bramkę po atomowym uderzeniu tuż obok słupka Taylora. W dwudziestej drugiej minucie znów to samo zdarzenie. Tym razem strzelcem został Utaka. Już teraz stwierdzam, że moi obrońcy są do bani. Popełniają podstawowe błędy w kryciu, co owocuje stratą bramek. W doliczonym czasie gry tracimy kolejną bramkę. Znów Argentyńczyk, który broni naszej bramki nie miał nic do powiedzenia. Dlaczego? Bo obrońcy umówili się na plotki i nie śpieszno im do odbioru piłki. Fatalne zachowanie linii defensywnej daje już trzybramkową przewagę rywala i to do przerwy. Pomyśleć że zostało nam jeszcze 45' mordęgi... Zaledwie czterech minut od wznowienia wystarczyło "anglikom", by po raz kolejny upokorzyć Leyendę. Pod koniec meczu bardzo się zdziwiłem, kiedy to Torje trafił w słupek. Byłem przygotowany na brak celnego strzału w całym meczu, a tu proszę - niespodzianka. Drugi mecz ligowy dobiegł końca, a my zaliczyliśmy drugie upokorzenie. Aż szkoda słów, co wyprawiali moi obrońcy. Na prawdę, powoli tracę głowę co mam zrobić, gdyż nie widać żadnej poprawy!

 

Conference North [2/42]

stadion: Fratton Park, Portsmouth

widzów: 19875

[10] Portsmouth - [19] Rosenborg

4:0

mom: Ryan Taylor "8" [Portsmouth]

 

1:0 Ryan Taylor - 7'

2:0 John Utaka - 22'

3:0 Nwanko Kanu - 45'

4:0 Papa Bouba Diop - 49'

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...