Skocz do zawartości

Wrócimy by dosięgnąć szczytu, wrócimy by odzyskać blask


Guli

Rekomendowane odpowiedzi

- Nie.

- Jak nie?

- Po prostu – nie. Bez pieniędzy nie będę pracował. Co pan sobie myśli? Ja muszę utrzymać rodzinę. Nie będę dłużej rozmawiać. Miałem tu wrócić, jeżeli sytuacja będzie normalna! Ale widzę, że nic tu się nie poprawiło!

- To co pan sobie myśli?! Ludzie chcą sukcesu! Kochają pana, chyba sam pan wie, że ciągle skandowali pańskie nazwisko.

- Panie Antoni. Ja wracam do Francji, muszę nad wszystkim się głęboko zastanowić. Odezwę się w ciągu tygodnia.

- Panie Ryśku, ufam, że pan przemyśli swoją decyzję, miast na pewno da nam pieniądze. Nie mamy odpowiedniego trenera. A może myśli pan, że zatrudnię pierwszego lepszego kibica? Widzi pan tego Ultrasa – tu wskazał na mnie - nawet on mógłby być trenerem gdyby tylko chciał.

- Tak, proszę bardzo – młody, życzę Ci powodzenia, ja spadam stąd, bo ten człowiek jest chory psychicznie! Drzwi od wejścia biurowego trzasnęły z hukiem. Wszyscy pracownicy byli w głębokim szoku. Ja tym bardziej.

 

- Kuuuu*wa! Ja pie*dolę! Co ja teraz mam zrobić. Paranoja! Podpisze pan kontrakt – zwrócił się do mnie prezes Kordos – nie uważam pana za pierwszego lepszego kibica, bo wiem, że wy Ultrasi wykonujecie kawał konkretnej roboty.

- Ja? Ale panie prezesie ja nie mam żadnej licencji. Trudno. Użyczy jej nam ktoś, pan będzie się dokształcał. Ma pan pojęcie o piłce?

- Tylko jako kibic, no trochę trenowałem i grałem w młodości, ale bardziej halówkę.

- Czyli podstawowe ćwiczenia treningowe pan zna – stwierdził prezes – podpisujemy kontrakt bez dwóch zdań. Może rzeczywiście potrzeba kogoś nieznanego w światku trenerskim, kogoś, kto odmieni to całe bagno.

- Dam sobie radę, skoro postradał pan zmysły to skorzystam z okazji.

- Świetnie. Nazywam się Antoni Kordos, pana znam tylko z pseudonimu, który ma na koszulce, jak pan się naprawdę nazywa panie Guli, musimy jednak w kontrakcie podać prawdziwe nazwisko.

- Aleksander J… (w międzyczasie zadzwoniła komórka prezesa)

 

- Tak słucham? Tak, jest to prawda. Nie, nie zwariowałem. Nie panie prezydencie.

Mam nadzieję, że będzie to dobry wybór. Dobrze panie prezydencie. Oczywiście panie prezydencie. Panie prezydencie, ale co ja miałem zrobić, nie mamy tyle czasu? Tak, doskonale wiem panie prezydencie. Do zobaczenia.

 

- No więc panie Aleksandrze, zadanie od Prezydenta Miasta jest mało ambitne – górna połowa tabeli. Podejmie się pan tego wyzwania?

- Już mówiłem, że tak, z największą ochotą. Znam tę drużynę na wylot, bowiem na mecze chodzę na pewno dłużej od pana.

 

- Słucham panie prezydencie? Dobrze. 2 lata. 14? Tak jest. Do zobaczenia

 

- Dobrze. Panie Aleksandrze. Kontrakt 2-letni. 14 tysięcy złotych miesięcznie. Cel pan zna – górna połowa tabeli.

- Będziemy walczyć o awans – myślę, że dogadam się z chłopakami, w końcu często się z nimi widuję, bo bywam tu bardzo często.

- W porządku. Dziś o godzinie 16 rozpoczynamy przygotowania do sezonu. Niestety, znana jest już lista sparingpartnerów, więc musi pan ją zaakceptować.

- Jasne, a z kim gramy? Mam nadzieję, że nie z ekipami typu Iskra Pasikurowice?

- Nie jest tak tragicznie. Problem jest taki, że pierwszy mecz już jutro. W Gorzowie z tamtejszym GKP, potem – niech no zerknę na rozpiskę – potem mamy węgierski Ujpest u siebie, Przebój Wolbrom na wyjeździe. Sparingi kończymy na 3 meczach z rywalami zza granicy – FC Botosani (Rumunia) FK Zemun (Serbia) i FK Teplice (Czechy), wszystkie mecze u siebie.

- Dobrze, akceptuję.

 

- Słucham. Załatwione panie prezydencie. Całą winę biorę na siebie. Ale jak to? Tak skromnie? No tego to się nie spodziewałem. Dobrze, oczywiście że bez dyskusji.

 

- Jest niewesoło panie trenerze, bo chyba tak mogę się do pana już zwracać. Budżet klubu to tylko 1 milion złotych. Na transfery 290 tyś zł.

- Damy sobie radę. Mam jeszcze jeden postulat.

- Słucham – prezes zrobił przerażoną minę.

- Proszę przeznaczyć po 50 groszy od każdego biletu na cele grupy Ultras Śląsk’06. Ufam, że da radę.

- Tak, myślę, że Dutkiewicz mnie nie zabije. Załatwione.

- Dzięki bardzo.

 

- Monika, wyślij faksy do redakcji, że dzisiaj o 15 jest nadzwyczajna konferencja prasowa z nowym trenerem, nie podawaj z kim, niech przyjadą pismaki.

- Dobrze panie prezesie.

 

- Teraz proszę podpisać te papiery.

- Okej, proszę – oddałem 3 egzemplarze.

- 1 egzemplarz dla pana. Witam panie trenerze – Antoni Kordos uścisnął mi dłoń – liczę, że Śląsk wraz z panem stanie się wielką firmą.

 

FM 2008 v.8.0.1

Ligi: Polska (2) (wszyscy piłkarze)

Baza danych: średnia

Zasady: Polska jaki kraj rozwinięty.

Odnośnik do komentarza

Jak już wspomniałem nazywam się Olek. Jednak moja ksywka to Guli i nadal z taką będę paradował na plecach. Kibicem Śląska jestem od najmłodszych lat. Cóż…zostałem trenerem. Sami widzicie, że doszło do tego w niecodziennych okolicznościach. Siedziałem w dziale marketingu, którego pracownicy serdecznie mi gratulowali nowej posady.

 

- Ale sami wiecie, że to chyba sen. To jest po prostu niemożliwe. Idziemy dziś na piwo? Muszę odreagować.

- Jasne, o 21, pod pręgierzem, a potem wybierzemy knajpę. Zresztą zostaniemy na treningu, zobaczymy jak sobie radzisz.

 

Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 11. Do konferencji pozostawały 4 godziny. W klubie praca wrzała. Co chwilę telefony, zapytania, mnóstwo bieganiny. Ja siedziałem sobie w fotelu, wygodnie się opierając o ścianę, żeby ta przypadkiem się nie przewróciła.

 

Po 2 godzinach przyszedł do nas prezes Kordos i zaprowadził mnie do pokoju trenerów. Znajdował się on w przyziemiu, poniżej parteru. Było to coś w rodzaju pokoju z kuchnią. Typowo wypoczynkowy, z dwiema kanapami i trzema fotelami. Siedzieli już tam członkowie sztabu szkoleniowego.

 

- Panowie – zaczął prezes – powiem krótko, oto pan Aleksander, nowy szkoleniowiec Śląska. Jak wiecie Ryszard Tarasiewicz powrócił do Francji. Liczę, że będzie wam się dobrze współpracowało.

 

Na twarzach Janusza Sybisa (54 l.), Waldemara Tęsiorowskiego (45 l.), Tomasza Hryńczuka (31 l.) i Pawła Barylskiego (32 l.) pojawiły się dziwne miny. Chyba mógłbym nazwać je konsternacją, prawdę mówiąc panowie byli w szoku.

 

- Panie prezesie, ale co z Ryśkiem – spytał Waldek Tęsiorowski.

- Odrzucił naszą propozycję, a dokładniej propozycję Prezydenta Miasta. Pan Aleksander to spory fachowiec, ale ty Waldku formalnie będziesz trenerem, bo bliżej do licencji jest już tobie. To ty będziesz w protokole podpisywał się jako trener, ale formalnie będziesz asystentem, tak jak mówi kontrakt.

- Tak jest.

- Panie trenerze, oddaję panu Gos – powiedział prezes z wyraźną satysfakcją.

 

Nie wiedziałem od czego zacząć, ciężko mi było wydobyć z siebie jakiekolwiek słowo. W końcu musiałem się na to zdecydować. Otworzyłem usta, jednak struny głosowe nie bardzo chciały ze mną współpracować.

 

- Witam panów. Podejrzewam, może nieskromnie mówiąc, że mnie kojarzycie, bo mijaliśmy się nie raz wewnątrz i na zewnątrz budynku klubowego. Jestem Olek, możecie do mnie mówić Olo, lub Guli, tak jak mam na plecach – spojrzałem za siebie, prezes wyszedł na zewnątrz, rozmawiał przez komórkę – powiem szybko. Prezes zwariował, ale mam nadzieję, że damy sobie radę. Wspólnie, by żyło się lepiej – wszystkim.

 

Głos zabrała teraz legenda wrocławskiego klubu – Janusz Sybis. Filigranowy napastnik, który w latach 70-tych ubiegłego stulecia podbijał serca kibiców Śląska.

 

- Witaj Olku, myślę, że możemy sobie mówić po imieniu, prawda chłopaki?

- Taaaaaak – powiedzieli zgodnie pozostali trenerzy.

- Mam nadzieję, że będzie nam się dobrze współpracowało.

- No patrzcie, a ja taki nieprzygotowany – zarumieniłem się – jutro podczas powrotu z Gorzowa poprawię się. Słowo harcerza.

 

Nastąpiła wymiana uścisków dłoni, po czym do pokoju wszedł prezes Kordos.

 

- Ehhh pismacy. Nie mogą poczekać do konferencji. Panie Aleksandrze. Sztab medyczny i piłkarzy pozna pan na treningu.

- Ale ja znam masera i doktora.

- Tak, ale pozna pan ich osobiście. Teraz panów zostawię, idę do swojego biura.

 

Drzwi się zamknęły. Usiadłem w fotelu. Myślałem co powiedzieć. Atmosfera była bardzo leniwa.

 

- No i po urlopie. Skończyło się rumakowanie – rzekł Jasiu Sybis.

- Tak, trzeba brać się do roboty – odpowiedział Waldemar Tęsiorowski.

- Panowie – wtrąciłem się – nie macie mi za złe, że jestem tu z wami? Szczerze mówiąc lepiej czułbym się na trybunach, współprowadząc doping

- Jeszcze raz powiesz nam per pan to dostaniesz w papę – mówimy tu sobie po imieniu.

- Sorry. Więc może opowiem trochę o sobie bo znacie mnie tylko z widzenia.

- Jasne, słuchamy - 4 pary oczu wpatrywały się we mnie.

- No więc tak: Nie jestem człowiekiem z ulicy. Na mecze Śląska śmigam jakieś 20 lat, jestem z tą drużyną związany na dobre i na złe, na treningu zobaczycie czemu – dodałem tajemniczo.

- W przeszłości jak każdy chłopak trenowałem w piłkę. Od najmłodszych lat grałem jako prawy, bądź środkowy obrońca, później jako defensywny, środkowy pomocnik. Zawsze charakteryzowało mnie to, że krzyczałem na swoich kolegów z drużyny, mam bardzo dobry przegląd pola, ale to z boiska, nie wiem jak to wygląda z ławki rezerwowych. Mamy 2 godziny do konferencji prasowej. Idziemy na stację?

- Peeeewnie! – współpracownicy odparli z aprobatą.

 

Udaliśmy się na pobliską stację benzynową w celu kupienia sobie wody mineralnej, było przeraźliwie gorąco, a w klubie nie wszystko jeszcze było dograne, więc na dzisiejszy trening mogło zabraknąć wody.

 

Każdy wziął po dwie zgrzewki, żeby starczyło dla zawodników, ja natomiast skromną kratę piwa. Cóż, trzeba się jakoś wprowadzić do ekipy. Wróciliśmy do klubu.

 

Udałem się do marketingu, a następnie wraz z całą świtą do Sali konferencyjnej. Zaczęli zjeżdżać się dziennikarze. Konferencja trwała 30 minut. Pytań było wiele, na które cierpliwie odpowiadał prezes no i ja. Jestem ciekawy co napiszą jutro w „Fakcie”. Pewnie Pojdą prezesa oraz mnie z góry na dół, ale co tam. Najwyżej wytoczę im proces.

 

Po konferencji udałem się ze sztabem szkoleniowym do naszego pokoju. Oczekiwaliśmy na przybycie zawodników. O 16.15 przyszedł do nas prezes. Wszyscy poszliśmy do szatni. Serducho pikało mi w rytmie techno. No to zaczęło się…

Odnośnik do komentarza
Wspólnie, by żyło się lepiej – wszystkim.

:keke:

ja natomiast skromną kratę piwa. Cóż, trzeba się jakoś wprowadzić do ekipy

starym, dolnośląskim zwyczajem... :]

Jestem ciekawy co napiszą jutro w „Fakcie”. Pewnie Pojdą prezesa oraz mnie z góry na dół, ale co tam. Najwyżej wytoczę im proces.

chyba jednak nie warto :)

 

po prostu rób swoje :)

Odnośnik do komentarza

W szatni panowała iście wesoła atmosfera. Najbardziej niewidoczny był Benjamin Imeh, który usiadł w ciemnym kącie. Na jego głowie spoczywała czapka – baseballówka.

Po naszym wejściu śmiechy ustały. Głos zabrał prezes.

 

- Witam panów po urlopach. Nie będę owijał w bawełnę – trener Tarasiewicz nie przyjął warunków płacowych. Wrócił do Francji. Nowym trenerem będzie ten młody człowiek – Guli.

Miny piłkarzy były co najmniej dziwne. Ale cóż, ich strata. Skinąłem tylko głowa na powitanie.

 

- Więcej wytłumaczy wam na treningu, a teraz przebierajcie się i rozpoczynamy przygotowania do sezonu. Aha, najważniejsze. Jutro o 17 mamy mecz w Gorzowie z GKP. Taki sparing na rozpoczęcie przygotowań.

 

Drzwi się zamknęły. Zostaliśmy sami. Ja, pozostali trenerzy i sztab szkoleniowy. Piłkarze wpatrywali się we mnie, ja nie pozostawałem im dłużny. Jak to dobrze, że skończyłem dziennikarstwo – przynajmniej potrafię przemawiać.

 

- Krótko, będzie luźno. Cześć chłopaki. Znam was bardzo długo, na mecze śmigam od około 20 lat, teraz zostałem trenerem. Nie wiem co o tym myśleć. Cóż, liczę na owocną współpracę.

- Witamy panie trenerze – odpowiedział w imieniu wszystkich kapitan zespołu Dariusz Sztylka.

- Pamiętacie, że za pierwszej kadencji Ryśka Tarasiewicza wszyscy zawodnicy byli związani z tym klubem. Liczę, że teraz też tak będzie. Gwiazdy poodchodziły, ale my jesteśmy jedną ekipą. Bądźmy razem, trzymajmy się ze sobą, a nikomu nie stanie się krzywda. Dobra, tyle po krótce. Zapraszam na trening.

 

Zawodnicy zaczęli się przebierać, ja natomiast udałem się na boisko. Wiele razy stałem już na murawie stadionu przy ulicy Oporowskiej. Jako kibic, jako fotoreporter, jako dziennikarz. Ale jako trener? Eh, nadal w to nie wierzę. Zawodnicy wyszli na boisko. Wspólnie z trenerami zarządziliśmy rozgrzewkę, którą poprowadził trener od przygotowania fizycznego – Paweł Barylski.

 

Ja znałem zawodników z poprzednich lat, więc z marszu mogłem o nich coś powiedzieć.

 

Bramkarze:

 

Radosław Janukiewicz (23 l, POL) – Od kilku lat ulubieniec wrocławskich fanatyków. Młody, skromny, wysoki, zawsze na bramce wiesza szalik Śląska. Można powiedzieć, że mimo młodego wieku jest już legendą zespołu. Ponadto 15 razy reprezentował nasz kraj na szczeblu młodzieżowym.

 

Wojciech Kaczmarek (23, POL) – Rok starszy od Radka, ma spory potencjał. Bardzo wysoki (202 cm) gracz, na dzień dzisiejszy rezerwowy.

 

Obrońcy:

 

Zbigniew Wójcik (36, O Ś, POL) – Najstarszy z defensorów. Ściągnięty tu przez Jana Żurka. Słaby kondycyjnie, ale bardzo doświadczony zawodnik.

 

Petr Pokorny (31, L/O Ś, CZE) – Pierwszy z czeskich zawodników. Kolejny wynalazek Jana Żurka, ale całkiem przyzwoity defensor

 

Andrzej Ignasiak (31, L/O Ś, POL) – Za pierwszej kadencji Tarasia grał praktycznie non stop, jednak teraz niestety jest słabszym zawodnikiem. Poczekamy, zobaczymy jak spisze się w sparingach.

 

Vladimir Cap (31, O/WO L, CZE) – Drugi z Czechów, bardzo solidny lewy defensor. Przyszedł wraz z Pokornym z Lubina.

 

Dariusz Sztylka (29, O Ś/DP, POL) – Kapitan zespołu, mózg, lider, idealny rozgrywający. U mnie powinien grać na środku pomocy.

 

Krzysztof Wołczek (28, O PŚ/WO P, POL) – Solidny zawodnik, nigdy nie byłem jego wielkim fanem, ale grał zawsze solidnie, bez rewelacji.

 

Tomasz Rudolf (24, O/WO PL, POL) – Wiecznie zdolny małolat, jednak pewnego poziomu chyba już nie przeskoczy.

 

Tadeusz Socha (19, O PŚ, POL) – Utalentowany defensor. Musze się mu bacznie przyglądać.

 

Pomocnicy:

 

Wojciech Górski (35, DP, POL) – Niewiele o nim mogę powiedzieć, bo dopiero dołączył do zespołu, bardzo doświadczony, ale widać, że słabszy kondycyjnie.

 

Robert Rosiński (31, OP Ś, POL) – Solidny pomocnik, ale bez większych fajerwerków.

 

Krzysztof Szewczyk (30, DP, POL) – Powrót po 2-letniej paskudnej kontuzji. Kiedyś ulubiony zawodnik kibiców – nie odpuszczał żadnej piłki. Mam nadzieję, że odbuduje dawną formę.

 

Sebastian Dudek (27, OP Ś, POL) – Za pierwszej kadencji Ryśka grał rewelacyjnie. Za Żurka dramatycznie słabo. Czyżby teraz miał być przeciętnym zawodnikiem?

 

Krzysztof Ostrowski (25, OP PL, POL) – Skrzydłowy. Ma potencjał, ale często blokuje się psychicznie.

 

Marek Gancarczyk (24, OP P/ N Ś, POL) – Pierwszy z braci sprowadzonych z Polkowic. Liczę, że będą sporym wzmocnieniem.

 

Janusz Gancarczyk (23, OP L, POL) – Drugi z braci. Urodzeni w Oławie, od dziecka chcieli grać w Śląsku. Obaj do obserwacji.

 

Jakub Małecki (23, OP P/Ś, POL) – Wychowanek klubu. Obecnie kontuzjowany. Paskudnie złamana noga po meczu z Unią Janikowo pod koniec ubiegłego sezonu. Jeden z ulubieńców kibiców.

 

Grzegorz Wan (22, WO L, POL) – Defensywny pomocnik, lubiący rajdy lewym skrzydłem. Będzie walczył o 1 skład.

Patryk Klofik (21, OP P/Ś, POL) – Człowiek zagadka. Wypożyczony z Zaglębia Lubin, zobaczymy co potrafi.

 

Kamil Witkowski (20 P Ś, POL) – Talent, jednak jakby się zaciął. To chyba przez nie zdaną maturę.

 

Bogdan Gul (17, P Ś, POL) – Syn Witka – kierownika drugiej drużyny. Ma potencjał. Widziałem go kilka razy w rezerwach, gdzie w słabej formie grał bardzo dobrze.

 

Napastnicy:

 

Tomasz Szewczuk (28, OP P/N Ś, POL) – Za Jana Żurka grał rewelacyjnie. W pojedynkę ugrał kilka punktów dla Śląska. Liczę, że mnie nie zawiedzie.

 

Krzysztof Ulatowski (26, OP/N Ś, POL) – Ciekawy zawodnik, często potrzebował 607 sytuacji żeby trafić do bramki. Oby poprawił skuteczność.

 

Przemysław Łudziński (24, N, POL) – Przyszedł z Ruchu Chorzów. Kolejny człowiek zagadka.

 

Benjamin Imeh (24, N, NGA) – Murzynek Bambo w Afryce mieszka…

 

Kamil Biliński (19, N, POL) – Utalentowany młodzian. Świetny snajper drużyny rezerw.

 

Tak oto przedstawiała się kadra pierwszego zespołu. Ktoś odpadnie na pewno. Czy potrzebne będą wzmocnienia? To się okaże, na razie czeka nas mecz z GKP Gorzów. A to już jutro.

Odnośnik do komentarza
Wojciech Kaczmarek (23, POL) – Rok starszy od Radka, ma spory potencjał. Bardzo wysoki (202 cm) gracz, na dzień dzisiejszy rezerwowy.

ale ma ładną dziewczynę :D

Krzysztof Wołczek (28, O PŚ/WO P, POL) – Solidny zawodnik, nigdy nie byłem jego wielkim fanem, ale grał zawsze solidnie, bez rewelacji.

u mnie ma plusa za to, że Wiśle strzelił gola w samej końcówce i doprowadził do remisu :]

Benjamin Imeh (24, N, NGA) – Murzynek Bambo w Afryce mieszka…

:lol: byłem bardzo ciekawy jak przedstawisz swojego ulubieńca, nie zawiodłem się :D

 

sprowadź Remka Jezierskiego, to będzie w drużynie jedyny piłkarz, którego znam osobiście :]

Odnośnik do komentarza

Zawodnicy zaczęli faktyczny trening. Była to bardziej zabawa z piłką. Ja powoli rysowałem sobie w głowie naszą taktykę.

 

- Panowie – zwróciłem się do trenerów – chyba zagramy 4-4-2, prawda?

- Tak, ewentualnie 3-5-2, ale to przestarzała taktyka – odparł Tęsior.

- Ponadto przydaliby się ludzie do wyszukiwania utalentowanych graczy i jedna osoba do obserwacji naszych rywali.

- To się załatwi – wtrącił prezes, który stał za nami – zresztą w tym kierunku już poczyniłem pewne kroki w tym kierunku. Trener będzie od jutra. Pan Artur Krysiński, młody, po AWFie, jakoś się dogadacie.

- Świetnie – odrzekłem.

 

Słońce prażyło niemiłosiernie. Po treningu usiedliśmy z zawodnikami na murawie. Zacząłem psychologiczną gadkę, sam nie wiem jakim cudem tak dobrze mi się mówiło.

 

Po nakreśleniu moich wizji, udaliśmy się do szatni. Przypomniałem zawodnikom o jutrzejszym meczu, pożegnaliśmy się, a sam ze sztabem szkoleniowym udałem się pokoju trenerskiego, gdzie rozpoczęliśmy konsumpcję piwka.

 

Nastał nowy dzień. Niedziela. O 9 rano wyruszyliśmy klubowym autokarem do Gorzowa. Sam mecz to typowe zapoznanie się z taktyką, jaka określiłem w autokarze. Graliśmy 4-4-2, po wyrównanym meczu (z naszą lekką przewagą zremisowaliśmy 0-0, a zagrali wszyscy zawodnicy, którzy pojechali na to spotkanie. (click)

 

Na mecz udał się z nami nasz nowy trener – Artur Krysiński, jednak na meczu był cicho, porozmawialiśmy sobie w drodze powrotnej, okazało się, że gość ma dużą wiedzę co do treningu ofensywnego.

 

Po powrocie do Wrocławia czekał na nas prezes, wraz z dwoma nowymi pracownikami. Dariusz Dźwigała (38, Scout) oraz Marcin Leśniak (36, Scout). Dzień później pierwszy z nich dostał ode mnie zadania – wyjechał na wschód, szukając utalentowanych graczy. Drugi natomiast będzie obserwował naszych kolejnych ligowych rywali.

 

W poniedziałek „Fakt” napisał: „Śląsk Wrocław zatonie”, inne gazety też nie były nastawione zbyt optymistycznie: „25-latek najmłodszym trenerem w historii” – Gazeta Wrocławska, „Upadek Śląska” – Gazeta Wyborcza. Udowodnię im, że się mylą.

 

Kolejny mecz graliśmy 5 lipca z węgierskim Ujpestem. Rozpoczęło się świetnie, bo już w 5 minucie Łudziński wykończył zespołową akcję i z 5 metrów wpakował piłkę do bramki. Mecz był wyrównany, a rywale doprowadzili do remisu w 35 minucie, wykorzystując sytuację sam na sam. Na szczęście sparingi służą ogrywaniu się zawodników.

 

Dzień później Wisła Kraków kontaktowała się z prezesem Kordosem w sprawie transferu Dariusza Sztylki, jednak ten, po konsultacji ze mną odrzucił ich zapytanie.

 

Przed samym wyjazdem do Wolbromia, podszedł do mnie Wiesiek, człowiek opiekujący się murawą. Spytał – jakie wymiary ma mieć boisko. Odpowiedziałem, że jak największe możliwe, zabiegamy rywali.

 

Z Przebojem gładko wygraliśmy 3-0 (Szewczuk, Sztylka (kar), Ulatowski) górując nad rywalem w każdym fragmencie gry. Zasłużone zwycięstwo.

 

Mecz z rumuńskim FC Botosani to typowa „młóćka” 0-0, po bezbarwnym, chaotycznym spotkaniu.

 

Tymczasem „Tygodnik Kibica” ogłosił swoje opinie co do awansu do Ekstraklasy. Według tej fachowej gazety, za każdą postawioną na nas złotówkę otrzyma się 3,50 zł, czyli jesteśmy jednym z faworytów. W uzasadnieniu napisano, że jest młody trener, są pieniądze od miasta (taaak, swoją drogą to chciałbym je widzieć), są ambicje i w końcu Wrocław musi mieć Ekstraklasę. O z tym się zgodzę. Głównymi faworytami byli Arka Gdynia, Wisła Płock i Lechia Gdańsk, za postawienie na nich 1 zł dawano 2,25 zł.

 

Naszym kolejnym rywalem był serbski FK Zemun – w meczu z nimi wreszcie zagraliśmy jak należy. 16 strzałów na bramkę, z tego 8 w światło. 2-0 po golach Marka Gancarczyka i Klofika.

 

Ostatni z zaplanowanych sparingów graliśmy z czeskimi Teplicami. O tym meczu chciałbym jak najszybciej zapomnieć. Wymęczone 0-0, bez ładu, składu. Słowem bez pojęcia.

 

Jeszcze w sobotę rozegraliśmy wewnętrzną gierkę z naszą drużyną U-21, pokonując ich 2-0 (Łudziński, M. Gancarczyk). Do rozpoczęcia sezonu pozostał dokładnie tydzień.

Odnośnik do komentarza

Na treningach zawodnicy harowali aż miło, ja natomiast wieczorami piłem z kibicami Śląska piwo. Każdy znajomy chciał się ze mną napić, a lista była bardzo długa. Minął tydzień.

 

Naszym pierwszym ligowym rywalem był gliwicki Piast. Solidny zespół, którego na wyjeździe zawsze trzeba będzie się obawiać. Przed samym wyjazdem dowiedziałem się, że klub sprzedał na nasze mecze 1404 karnety. Są karnety!!!! W końcu. Po 7 latach oczekiwania. Ale chwila. Co mnie to interesuje. Ja i tak od kilku lat wbijam na mecze za darmo.

 

W Gliwicach motywowałem chłopaków do dobrej gry. Z całą pewnością byli w stanie tu wygrać, chociaż znając życie to będzie 0-0, albo 1-1.

 

Rozpoczęło się od wzajemnego badania się obu zespołów, następnie między 10 a 20 minutą zarysowała się wyraźna przewaga gospodarzy. Od 20 minuty to my nadawaliśmy tempo. W 37 minucie Szewczyk będąc sam na sam z Bębnem nie zachował zimnej krwi i górą był bramkarz gospodarzy. 2 minuty później ponownie Szewczyk przestrzelił strzałem głową. W 44 minucie Ulatowski minął 2 rywali, jednak nie dał rady bramkarzowi. Do przerwy zatem 0-0.

 

W szatni mobilizacja.

 

- Panowie! Przecież oni nic nie grają! Rozjedźcie ich. Jesteście czołgami, a oni to zwykli ludzie. Kto wygra mecz?

- ŚLĄAAASK!

 

W 51 minucie zawodnik gospodarzy – Kędziora był sam na sam z Janukiewiczem, ale nie wykorzystał okazji. 10 minut później Janusz Gancarczyk kapitalnie główkował, ale piłka minimalnie przeszła nad poprzeczką. W 75 minucie dobrze z 25 uderzał Łudziński, ale strzelił za wysoko. W odpowiedzi Kukulski sprawdził umiejętności Janukiewicza, ale ten nawet nie musiał się wysilać i spokojnie złapał piłkę.

 

W 78 minucie doskonale główkował Biliński, ale minimalnie niecelnie. No i wykrakałem przed meczem. Skończyło się remisem.

 

 

 

 

 

 

2L [1/34] ul. Okrzei, Gliwice 

Piast [7] – Śląsk [8] 0:0

Żółte kartki: Klofik, J. Gancarczyk, Sztylka (wszyscy Śląsk)

MoM: Gamla (Piast – 8)

Widzów: 2265 (250 z Wrocławia)

Śląsk: Janukiewicz – Wołczek, Cap, Pokorny, Socha – Klofik, J. Gancarczyk, Sztylka, Szewczyk (70’ Gul) – Łudziński (70’ Biliński), Ulatowski (87’ M. Gancarczyk).

Odnośnik do komentarza

W drugiej rundzie kwalifikacyjnej Ligi Mistrzów nasz rodzynek – Zagłębie Lubin przegrało w pierwszym spotkaniu na wyjeździe ze Steauą Bukareszt 2-0. My natomiast przygotowywaliśmy się do arcyważnego, prestiżowego meczu z Arką Gdynia. Na 3 dni przed tym meczem wróciliśmy do normalnych treningów, bowiem przez ostatni miesiąc trenowaliśmy bardzo intensywnie, dzień w dzień budując formę fizyczną.

 

Tuż przed samym spotkaniem dostałem telefon od Górnika Zabrze w sprawie transferu Krzysztofa Wołczka, ale storpedowałem ich zamiary.

 

Nie byliśmy faworytem. Za nasze zwycięstwo płacono 4.50 złotego, za zwycięstwo Arki 1,67 zł. W szatni powiedziałem zawodnikom, że są w stanie wygrać. Po czym wyszliśmy na murawę.

 

Nasi Ultrasi przygotowali fantastyczną oprawę, już na początku meczu na trybunach pojawiły się zielono-biało-czerwone chorągwie i chóralne śpiewy.

 

Rozpoczęliśmy z wysokiego „c”, bowiem już w 8 minucie niepilnowany na 30 metrze Łudziński przyjął piłkę klatkę, wpadł w pole karne i potężnym strzałem nie dał szans Bledzewskiemu. Na trybunach szał radości, uciszył kibiców gości.

 

W 20 minucie Mazurkiewicz uderzał z dystansu, ale Janukiewicz mógł spokojnie odprowadzić piłkę wzrokiem. 2 minuty później Chmiest po strzale głową trafił w słupek. W 30 minucie Sztylka uderzał głową z 3 metrów, jednak w nieprawdopodobny sposób jego strzał obronił Bledzewski.

 

W 36 minucie Janusz Gancarczyk dograł w polu karnym do Ulatowskiego, ale jego kąśliwy strzał był niecelny, a na minutę przed przerwą Szewczyk uderzał z 18 metrów, piłka odbiła się od któregoś z obrońców i ostatecznie wpadła w ręce bramkarza rywali.

 

W przerwie zdecydowałem się na zmiany. Na boisko weszli Biliński i Gul. To właśnie akcja tej pary z 48 minuty mogła sprawić, że prowadzilibyśmy 2-0, jednak Biliński nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Bledzewskim. Niestety w 59 minucie niepilnowany Chmiest w sytuacji sam na sam pokonuje Janukiewicza i mamy remis.

 

W 68 minucie Biliński prostopadle wypuszcza w uliczkę Łudzińskiego, który na pełnym biegu z pierwszej piłki z 25 metrów oddaje strzał do siatki. Prowadzimy!

 

Był to zdecydowanie mecz 2 snajperów, co udowodnił ponownie Chmiest. W 74 minucie okręcił się wokół Pokornego i mocnym uderzeniem nie dał szans Radkowi.

 

Była to ostatnia ciekawa akcja w tym spotkaniu. Sprawiedliwy remis z jednym z wielkich faworytów do awansu.

 

 

 

2L: [2/34] Śląsk Wrocław [12] – Arka Gdynia [18] 2:2 (1:0)

1:0 Łudziński 8’
1:1 Chmiest 59’
2:1 Łudziński 68’
2:2 74’ Chmiest

Żółte kartki: Sokołowski, Mazurkiewicz, Ława, Karwan (wszyscy Arka)
MoM: Łudziński (Śląsk – 8)
Widzów: 4451

Śląsk: Janukiewicz – Wołczek, Cap, Pokorny, Socha – Klofik (84’ M. Gancarczyk), J. Gancarczyk, Sztylka, Szewczyk (45’ Gul) – Łudziński, Ulatowski (45, Biliński).

Odnośnik do komentarza
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...