Skocz do zawartości

Znajdź zawartość

Wyświetlanie wyników dla tagów 'Opowiadanie roku' .

  • Wyszukaj za pomocą tagów

    Wpisz tagi, oddzielając je przecinkami.
  • Wyszukaj przy użyciu nazwy użytkownika

Typ zawartości


Forum

  • Strefa Administracyjna
    • Ogłoszenia Administracji
  • Football Manager 2024 (FM 2024, FM 2023, FM 2022, FM 2021, FM 2020)
    • Football Manager 2024 (FM 2024)
    • Football Manager 2023 (FM 2023)
    • Seria Football Manager
    • Taktyki i trening
    • Kariery
    • Scena FM
  • Inne
    • Piłka Nożna
    • Sport
    • Różne
    • Gry komputerowe
    • Porady sprzętowo-techniczne
  • Youth only Youth only
  • Fantasy Premier League Fantasy Premier League
  • Journeyman Journeyman
  • Gramy online w Football Managera Gramy online w Football Managera
  • Polakman Polakman

Szukaj wyników w...

Znajdź wyniki, które zawierają...


Data utworzenia

  • Od tej daty

    Do tej daty


Ostatnia aktualizacja

  • Od tej daty

    Do tej daty


Filtruj po ilości...

Dołączył

  • Od tej daty

    Do tej daty


Grupa podstawowa


Website URL


Gadu Gadu


Skype


Klub w FM


Ulubiony klub


Skąd


Zainteresowania

Znaleziono 2 wyniki

  1. #1 10 kwietnia 2019 r. W szatni panował sztynk. Przepocone koszulki piłkarzy przylegające ściśle do ciała w połączeniu z niedziałającą klimatyzacją sprawiały, że atmosfera w ciasnym pomieszczeniu stawała się nie do wytrzymania. Szatnia piłkarska, pamiętająca pewnie lata czterdzieste ubiegłego wieku, była tłem dla milczących piłkarzy z nisko zawieszonymi głowami. Spojrzałem na telefon w poszukiwaniu powiadomienia. Aparat cicho zawibrował, a na ekranie pojawił się komunikat aplikacji flashscore w związku z zakończonym przed chwilą spotkaniem. Ja już wiedziałem. Na 4 kolejki przed końcem sezonu, drużyna której byłem menedżerem, straciła fotel lidera na rzecz odwiecznego rywala. A w tych rozgrywkach tylko pierwsze miejsce na koniec dawało bezpośredni awans do ligi wyżej. Awans. Słowo, które towarzyszyło mi przez niemal cały ostatni rok. Nasz cel, drużynowy, ale także mój, osobisty. Z zamyślenia wyrwał mnie mój asystent. - Szefie, kibice są przed szatnią. Żądają wyjaśnień. Tylko tego brakowało. Czułem się skołowany. Tak naprawdę tego dnia po raz pierwszy poczułem wątpliwość w związku z pomysłem, jaki nakreśliłem sobie na tę drużynę. Porażka, a w sumie to srogi łomot, w takim momencie sezonu, w obecności prawie 500 kibiców którzy przyjechali tutaj za nami… Patrzyłem po twarzach moich piłkarzy. Jedni uciekali wzrokiem, inni nawet nie podjęli kontaktu. Niektórzy zdążyli tylko zdjąć korki, część zarzuciła na siebie ręczniki, byli też tacy, którzy po prostu wcisnęli się w kąt, tak jakby chcieli się schować przed całym światem. W pewnym momencie poczułem przeszywający dreszcz na karku. 22 gości siedziało w szatni. Zabrakło mi jednego. Gdzie, do jasnej cholery, jest nasz kapitan?!
  2. Tego dnia na Stadionie Wojska Polskiego było czuć wyraźne podniecenie. Ludzie z szalikami na szyjach szli środkiem ulicy Łazienkowskiej, co i rusz głośno intonując kolejne przyśpiewki na cześć ukochanego klubu. Wszystko to odbywało się przy akompaniamencie szwadronu policji, który obstawiał chodniki po obydwu stronach drogi prowadzącej do stadionu. Dostojni Panowie na koniach mieli poważne miny, zupełnie jakby nie zważając na podniosłą atmosferę wśród tłumu. Na godzinę przed meczem o awans Legii do Ligi Mistrzów klimat był iście piekielny; wśród tysięcy kibiców w kolejce przed wejściem na stadion czuć było zniecierpliwienie podsycone alkoholem buzującym we krwi, a do tego gorący sierpniowy wieczór dawał się mocno we znaki. Rozmowy w Sports Barze ‘Łazienkowska 3’ przybierały na intensywności, choć przekrój tematów poruszanych przez Legionistów można by streścić do tęsknoty za Ligą Mistrzów, formy drużyny i utyskiwaniem w kierunku właścicieli, którzy znowu spartaczyli letnie okienko transferowe. – Ja pierdolę, żesz kurwa! Kucharczyk w pierwszym?! Pojebało go do końca! Ton głosu mężczyzny wyrażał złość połączoną z bezradnością; wyraźnie zmęczona twarz starca zdawała się pamiętać wszystkie złe chwile tego miejsca. Czy naprawdę był gotów, aby raz jeszcze stawić czoła ewentualnemu niepowodzeniu? – Zbyszek, spokojnie… Kuchy gra najlepiej wtedy, gdy nikt się tego po nim nie spodziewa. Pamiętasz jak w meczu z… – Chuja tam! On jest drewniany, rozumiesz? D r e w n i a n y ! Gdybym go postawił na MOJEJ działce przy MOICH świerkach, to nawet Ty – nawet TY! – nie znalazłbyś różnicy. Jebane drewno! – starszy mężczyzna nerwowo przeczesał drżącą ręką resztki włosów z głowy, po czym wstał od stolika, przepychając się obok swojego kompana w stronę wyjścia z baru. – Zobaczysz, sam zobaczysz, że jeszcze wspomnisz moje słowa – rzucił na odchodne. – Idę zapalić, zaraz wracam. Natychmiast po otwarciu drzwi baru uderzyła go fala gorąca. W środku była działająca bez zarzutu klimatyzacja, lecz wobec zakazu palenia nie miał wyjścia, i musiał stawić czoła upałowi. Fakt, że przez chwilę przeszło mu przez myśl, żeby zapalić w łazience pubu, ale ostatecznie się powstrzymał. Z wewnętrznej kieszeni marynarki wyciągnął zmiętą paczkę papierosów, lekko nią potrząsając w poszukiwaniu ostatniej fajki. Wsunął papierosa niedbale do ust, zapalił płomień zapalniczki po czym mocno się zaciągnął. Na Legię chodził jego nieżyjący już ojciec, a teraz chodzi on. Miłością do klubu zaraził swojego własnego syna, a później wnuka. Rodzinna tradycja, pomyślał. Serce mocniej mu zabiło na myśl o własnym synu, któremu przekazał swoją największą pasję od najmłodszych lat. Młody chłonął atmosferę starego jeszcze stadionu, co zdecydowanie nie podobało się jego matce. Mężczyzna często słyszał, że jeśli ich jedyny syn wpasuje się w nieodpowiednie towarzystwo, to jedynym winnym będzie właśnie ojciec, który popychał Młodego w kierunku cieszącego się niezbyt dobrą opinią środowiska kibolskiego. W bloku, w którym mieszkali, nie raz dało się słyszeć historie o młodych chłopakach, którzy w imię bezkrytycznego uczucia do Legii pakowali się w tarapaty, by później już na dobre zejść na złą drogę. Choć nic takiego się nie stało w przypadku ich syna, to mężczyzna poczuł lekkie ukłucie wewnątrz na myśl o swoim potomku. – Jak to jest, że nigdy go nie ma, kiedy go potrzebuję… - mruknął sam do siebie, mimowolnie wypuszczając dym z płuc. W tym wszystkim ledwie słyszalny był dla niego głos spikera, który przebijając się z korony stadionu zapowiadał wyczekiwany przez wszystkich początek spotkania. Spotkania, które już na stałe miało przejść do annałów historii warszawskiego klubu.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...