Bo ze mnie żaden wielki pisarz. Tak w skrócie wytłumaczę dlaczego nie zamierzam męczyć Was jakąś absurdalną historią, a cały swój zapał kieruję po prostu na granie i zwykłe relacjonowanie toczącej się rozgrywki. Na tapetę biorę najnowszą wersję Football Managera. Ląduję w deszczowej Anglii i obejmuję stery jednego z najstarszych brytyjskich ligowców.
Stop. W tym miejscu, w pierwotnej wersji opisywanej kariery próbowałem przekonać właściwie sam siebie, że przyjemnością będzie zagrać The Toffees. Przyszedł jednak piątek, kupiłem choinki, rodzinka je przystroiła i zrobiło się w domu świątecznie. Ponieważ święta nieodzownie kojarzą mi się m.in. z graniem w stare dobre wersje Championship Managera, chciałbym powrócić do swojego trochę już zapomnianego zwyczaju. Rok w roku, gdy tylko nadchodził grudzień, a w głośnikach pojawiał się George Michael ze swoim „Last Christmas” odpalałem machinę zatracenia i obejmowałem stery ukochanego Manchesteru United. Czas upływał błyskawicznie i nawet się człowiek nie obejrzał było po świętach, a w kalendarzu zrywałem ostatnią kartkę. Minęło parę dobrych lat i znowu poczułem ten klimat, więc wybór mógł być tylko jeden. Tytuł pozostawiam, wszak idealnie pasuje do Czerwonych Diabłów, dla których zawsze liczyło się tylko absolutne mistrzostwo. Dobra, nędzny wstęp czas zakończyć. Świąteczna kariero, startujemy! PS. Proszę, tylko nie mówcie o tym mojej ukochanej żonie;)