Bardzo, bardzo dobry film.
No bardzo fajny. Chyba ujęli wszystkie perspektywy patrzenia na ówczesną Kolumbię. Jedna wydaje mi się, że trochę za bardzo wybielili Andresa. Spokojny, cichy, wszystkim pomagał, czytał Biblię itd. Tylko dziwne, że kilka dni po tym jak strzelił samobója i wrócił do domu, uderza do klubu zostawiając swoją dziewczynę podczas gdy żaden z jego kolegów z reprezentacji nie chce dołączyć. Poza tym była wypowiedź, już nie pamiętam kogo, że "Andres był bardzo spokojny, ale jak wypił to robił się bardzo rozmowny..." nie wiem czy to nie był sposób, żeby subtelnie powiedzieć, że po alko Escobarowi odpierdalało.