Skocz do zawartości

Gacek

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    7 661
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    23

Zawartość dodana przez Gacek

  1. Przecież te 200 mld na tarczę antywirusową to w dużej mierze np. odroczone płatności na ZUS (zajebista ulga btw - zamiast trzy razy 1.5k będzie trzeba zapłacić raz 4.5k, gdy ledwo co zacznie się zarabiać ) więc nie ma co tu pytać "skąd są te pieniądze".
  2. A, jeszcze jedno. Jakby wprowadzili stan nadzwyczajny - jakikolwiek - to zgodnie z Konstytucją by musieli odłożyć wybory najwcześniej do końca czerwca. Ale nie wprowadzają, tylko robią wszystko dokładnie to samo, bez uruchamiania specjalnej procedury, bo pasuje im szybko to wygasić (inne kraje pokazują, że na przełomie kwietnia i maja będzie już spokój) i pójść na wybory na fali entuzjazmu. Żenada.
  3. Pamiętam, jak PO było chwalone za niesamowite wyniki gospodarcze w czasach kryzysu ponad dekadę temu. Zdawało się, że są teflonowi i nic im przez długie lata nie zrobi krzywdy - a tymczasem wystarczyło, że opozycja konsekwentnie, przez całe lata kłamała na ich temat i proszę. Powyższe poddaję pod rozwagę tym, którzy sądzę, że zastosowanie przez PiS metod skutecznie przetestowanych przez inne kraje przyniesie im lata rządów.
  4. 1. Pomysł Kidawy to kopia tego, który znakomicie zadziałał w Korei. Rzeczywiście lol, że chce robić to samo. 2. Polska nie brała udziału w przetargu na testy, Pomaska się pewnie pomyliła i wrzuciła już nieaktualne informacje (jak zwykle po czasie PiS się jorgnął, że zrobił źle, więc się poprawił), ale przy dynamice sytuacji trudno mi krytykować polityków za coś takiego; 3. Szaserów to placówka wojskowa, w której nie jest tajemnicą, że funkcjonują specjalne obiekty niedostępne dla obywateli (jak w każdym państwie), lecz dla kluczowych osób w państwie, więc ani to skandal, ani to absurd, ani fałsz. Ładnie nam się kolega zaorał przed milionami forumowiczów.
  5. Ta reglamentacja i zamykanie sklepów jest tak prawdopodobne, że aż wszystkie duże sieci się zatowarowują wszystkim na potęgę, żywnością o krótkim TPS również. Jakoś jestem dziwnie spokojny, że - nawet jeśli ktoś pójdzie po rozum do głowy i powie "zamknijmy sklepy" to Lidl z Biedronką mu szybko wytłumaczą, jak bardzo się myli.
  6. To nieprawda. Koronawirusy nie powstały dwa miesiące temu i nie tylko można oceniać patrząc po pochodnych wirusach (niekoniecznie wiarygodne), lecz również na przykładzie doświadczeń przeprowadzanych od ujawnienia zagrożenia np. przez zachodniego Hamiltona czy badań np. amerykańskich agencji. Tyle że to nikogo w Sanepidzie nie interesuje. Oni zalecają myć rączki, a biznes niech sobie na własną rękę zaczerpnie informacji, państwo zadziała dopiero wtedy, jak trzeba będzie gasić pożar, a nie zastanawiać się, co zrobić, by go nie wzniecono. I tak, za PO by była zdecydowanie większa szansa, że to ogarną w ramach administracji publicznej.
  7. Zadałem dziś powiatowemu i wojewódzkiemu sanepidowi oraz nadzorowi weterynaryjnemu parę pytań o to, jak zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa, w jakiej temperaturze on ginie, czy poddawać go spryskiwaniu alkoholem, po jakim czasie on wyparowuje, co możemy zrobić, by zniwelować lub zminimalizować ryzyko związane z wirusem w żywności... Wszyscy odpowiedzieli to samo - nie wiemy, ale myjcie często ręce. Państwo z dykty i papieru.
  8. U mnie za to poza wytycznymi kadr (cała Polska: praca zdalna, w ostateczności na miejscu, moje kadry: praca na miejscu, w ostateczności praca zdalna ) rozbroił mnie fakt, że informatyka naszego powołali do wojska <suchar>znając sprawność naszego rządu to chyba chcą, by im antywirusa zainstalował</suchar>
  9. Odbycie przez Polańskiego całości kary zostało nawet potwierdzone przez polski SN. Temat winien zostać uznany za zamknięty.
  10. Nie. Wy po prostu nie akceptujecie tego, jak głęboko się myliliście, więc ten błąd wypieracie. Tylko z tego wynika ta niemożność przyznania mi racji. I nie, by mnie to po latach dziwiło, ale nie oszukuj się dorabianiem ideologii. Z Brudiego też były heheszki. To, co ograniczeni nazwa arogancja, jest uczciwym oczekiwaniem "przyznajcie, że się myliliscie, a ja miałem racje". Uznawanie tego za arogancję nie zmniejszy skali m.in. Twojego błędu.
  11. Super, że wrzucasz pedofilię do worka, ale nalegam, by trzymać się tematu. #metoo nie tyczyło się pedofilii i choć rozumiem, że chcesz zejść na wygodniejszy grunt, to jednak sugeruję, by tego nie robić. I sądzisz, że prokuratura go nie ma? Przecież w #metoo nie chodzi o to, by wykreować pozycję "superświadka", którego zeznania (pod warunkiem posiadania waginy) przebijają zeznania innych świadków (nieposiadających wagin). Chodzi o to, by pokrzywdzonych płci żeńskiej zrównać procesowo (ale też społecznie) z pokrzywdzonymi płci męskiej. Ten "przywilej", który się wytyka kobietom w kontekście tej akcji, to tak naprawdę wyrównanie sił w relacji kobieta-mężczyzna. Naprawdę ma to nas oburzać? A może tym uważniej trzeba wysłuchiwać ofiary (=/= wierzyć jej), że zgłasza takie przestępstwa pomimo faktu, że cała machina administracyjna, sądowa i społeczna jest przeciwko niej? Mam wrażenie, że gdyby zamienić tu "kobietę" na "ofiarę pedofila" to uznałbyś, że ten tok rozumowania jest całkowicie prawidłowy, ale że w kontekście kobiet dotyka on Ciebie jako mężczyzny, to się burzysz. Mylę się? Ja o kozie, Ty o wozie. Ja nie mówię o tym, że taki stan przywróci stan obiektywnej sprawiedliwości. Wskazuję, że jest on mu bliższy niż ten postulowany przez Ciebie, w którym dla uchowania od krzywdy jednego Dymka, który dał sobie z tym radę, skazujemy liczne kobiety na tłamszenie w sobie krzywd. Skoro nie odpowiedziałeś na moje pytanie o to, ile kobiet jest wartych zignorowania w imię uniknięcia winy przez jednego niewinnego, to postawię inne pytanie: na jakiej podstawie oceniasz, że uniknięcie kary przez jakiegokolwiek sprawcę w imię uniknięcia skazania niewinnego (a tym samym pogłębienie krzywdy ofiary) jest bardziej sprawiedliwe niż skazanie niewinnego? Jestem pewien, że wszyscy ci sprawcy przemocy domowej, którzy przez lata lali swoje kobiety pałką przez poduszkę, czytając to uśmiechnęliby się pod wąsem. Odejdźmy na moment od karnistyki - kobieta odchodzi od męża, bo ten ją lał. Nie ma dowodów, bo w domu się nie nagrywa zazwyczaj bliskich. Komu wierzysz? Zachowujesz dystans uznając, że zapewnienia o niewinności od męża są tyle samo warte co zdanie kobiety, która zdecydowała się na tak drastyczny krok motywując to przemocą domową? Ale wiesz, że tu (w PL i w USA, case Weinsteina) nie obowiązuje odwrócony ciężar dowodu i to nie sprawca ma przedstawić dowody niewinności, lecz prokuratura dowody winy? To czemu czynić zarzut kobietom, że po latach wychodzą z takimi pretensjami? Przecież to nie tak, że one się trzydzieści lat temu zmówiły "Trump zostanie prezydentem i dorwiemy samców". Po prostu wiatr historii otworzył im okno, a one z tego korzystają. To sąd, prokuratura, a w przypadku tematów poddanych pod dyskusję medialną - opinia publiczna oceni wiarygodność dowodów. Nikt tu nie postuluje, że należy skazywać bez dowodów, walczysz z chochołem. Byłbym daleki od absolutów w tym kontekście. W temacie Dymka było sporo wątpliwości - a był on najgłośniejszym z tematów. Miał wielu obrońców, nie tylko napastników. Finalnie od początku było wiadomo - co się potwierdziło - że ta sprawa czyni więcej szkody całemu ruchowi #metoo niż pożytku. Całkowicie nie rozumiem założenia, że en masse kobiety będą tego prawa nadużywać i mężczyźni będą musieli się tłumaczyć. W myśl identycznego w sensie, ale przeciwnego w zwrocie, rozumowania Ty jesteś gwałcicielem, bo przecież faceci mają penisy i czasem gwałcą. Czy to samo rozumowanie "ludzie nieskrzywdzeni będą korzystać z okazji i oskarżać bezpodstawnie niewinnych" stosujesz względem ofiar księży pedofilów? Nie? To dlaczego nie?
  12. Sądziłem, że przykład Weinsteina - modelowy przykład nadużywania pozycji służbowej i społecznej w relacjach z kobietami - po wyroku w jego sprawie, który pogodził krzywdę kobiet (został skazany) z pretensjami zwolenników patriarchatu ("nie wierzyć na słowo" - a w jego przypadku oddalili zarzuty dot. poważniejszych przestępstw) skutecznie wytrąci z rąk argument "olaboga, niszczą niewinnym karierę w minutę po oskarżeniu w mediach, chodzą na smyczy kobiet", a tu proszę.
  13. Thx, captain obvious. To teraz pochyl się proszę z równą uwagą nad następującymi problemami: 1. Czy oskarżenie to niszczenie człowieka? 2. Czy w sprawach o gwałt lub przemoc fizyczną w rodzinie mamy zawsze do czynienia z innymi środkami dowodowymi niż zeznania pokrzywdzonej? 3. Czy problem #metoo sprowadza się jedynie do karnistyki, czy może owo victim blaming dotyka też innych sfer życia? 4. Skoro wolisz, by nie został ukarany sprawca niż by został ukarany niewinny człowiek, to czy ta zasada tyczy się tylko relacji 1:1? Jak wiele kobiet może nie dojść sprawiedliwości, by było to warte wyroku jednego niewinnego człowieka? A kiedy to przestaje się liczyć? Skazanie jednego niewinnego "białego, heteroseksualnego" jest warte zignorowania lub zbagatelizowania pretensji ilu kobiet, dziesięciu? Stu? Jaką miarą to mierzysz? 5. Dostrzegasz, że problem #metoo tyczy się nie zjawiska ujawnionego w ostatnich miesiącach, lecz "przelania czary goryczy"? W czym ofiara gwałtu 30-letniego znanego reżysera jest gorsza od ofiary gwałtu tego samego, ale już 70-letniego reżysera, która ma szczęście urodzić się w czasach, gdy kobietę traktuje się jak człowieka? 6. W jaki sposób upływ czasu wpływa akurat na pogorszenie sytuacji rzekomego sprawcy (który Twoim zdaniem nie ma możliwości obrony), a nie pokrzywdzonej? 7. Skoro prawo stanowi, że czyny przestępczości seksualnej nie przedawniają się wcale albo przedawniają się dopiero po 50 latach, to z jakich argumentów aksjologicznych wywodzisz, że nie należy zajmować się tematami sprzed 20 lat, ale tymi sprzed 2 już tak? 8. Co to za nonsensowny wywód o ciężarze dowodu? Czy w sprawach o przestępstwo seksualne przy analizowaniu winy sprawcy przestępstwa to on ma udowodnić nieistnienie gwałtu czy państwo i ofiara istnienie? Czad. Czyli winą ofiary ujawniającej swoje krzywdy jest to, że publiczność uznaje winnym oskarżonego. Przepiękna logika.
  14. Gacek

    Polityka wewnętrzna

    Przepraszam, ale to myślenie kojarzy mi się z myśleniem dydaktyków od prawa handlowego, którzy nie mieli w życiu do czynienia ze spółkami, ale wypowiadają się o tym, jak należy rozumieć przepisy ksh w kontekście praktyki obrotu gospodarczego. Obecnie w masie branż właściciele stoją przed wyborem - rozwijać produkcję, goniąc standardy zachodnie, czy utrzymywać status quo. Myśleniem życzeniowym opartym na chochole janusza-przedsiębiorcy jest założenie, że jeśli na kosztach pracy nie oszczędzi się złotówki, to z tego znaczna większość nie trafi w inwestycje. Teraz, gdy szereg liderów branż jest pożeranych przez molochy w typie Jeronimo Martins, które rozwijają polskie zakłady pracy (relatywnie tanie w utrzymaniu, bo koszty płatne w złotówkach, a nie euro, więc taniej mieć superwydajną linię w PL niż w Niemczech) konkurencyjne podmioty muszą się rozwijać, by nie wylecieć z rynku. A wylatują coraz szybciej, bo przy wysoko rozwiniętej gospodarce zachodniej i otwartych granicach koszt transportu wielu produktów jest na tyle niewielki, a wydajność linii zachodnich tak duża, że polskie firmy przestają być konkurencyjne. Na pewno będzie jakaś spółka Januszex, która w ten sposób będzie kombinować, ale to wyjątkowo krótkowzroczne myślenie. Mam wrażenie, że zwolennicy rozdętych rozwiązań socjalnych chcą zarówno wysokich płac (napędzających inflację) i silnego, powszechnego socjalu (obciążającego pracodawców), jak i przemysłu zdolnego do powszechnego zatrudniania ludzi. To jest chęć posiadania ciastka po jego zjedzeniu. Konsekwencją tego rozumowania będzie obciążenie przedsiębiorców do poziomu, w którym zaczną likwidować miejsca pracy. Identycznie było z wolnymi niedzielami w handlu, które tak bardzo poprawiły los pracowników, że aż doprowadziły do redukcji etatów w sklepach, a na dużych sieciach wymusił przyspieszenie prac nad bezzałogowymi sklepami. Tak pracowników uradowano dziesięcioma dodatkowymi wolnymi niedzielami, że zaraz będą mieć wolne całe tygodnie
  15. Gacek

    Polityka wewnętrzna

    O tak, porównujmy polską gospodarkę i PKB do Luksemburga czy państw skandynawskich
  16. Zniszczona kariera = odejście z Krytyki Politycznej, po czym zatrudnienie przez Przegląd. Oczywiście, że zachowanie autorek tekstu było obrzydliwe. Oczywiście, że było to nawoływanie do linczu. Oczywiście, że historia była dęta i została sprzedana jedynie jako granie na emocjach. Oczywiście, że Dymkowi należy współczuć. Ale czy sprawa Dymka - aż chce się, jak Urban mówiąc o licznych ofiarach polskich komunistów, powiedzieć "Popiełuszko to jeden. Ktoś więcej?" - jest warta tego, by poświęcić dziesiątki losów kobiet, które były - aż dziwne, że to trzeba tłumaczyć - dyskryminowane przez wieki? Na studiach jedna z moich koleżanek padła ofiarą napaści seksualnej wychodząc rano z klubu. Inteligentna, fajna, ładna dziewczyna. Oczywiście ktoś o mentalności Weinsteina mógłby powiedzieć "sama się prosiła, szła po nocy sama" - tyle że ona po samej napaści trafiła na komisariat celem jej zgłoszenia, gdzie jej trauma została skutecznie pogłębiona przez tępawych funkcjonariuszy heheszkujących z jej uwodzicielskiego wyglądu. Ja przypadek jednego Dymka z łatwością poświęcę w zamian za to, by takie liczne przypadki zaczęły być - a nareszcie są - poważnie traktowane.
  17. Gacek

    Polityka wewnętrzna

    Ale wiesz, że w mniej zaawansowanych technologicznie przedsiębiorstwach (których jest naprawdę, naprawdę wiele w Polsce) owa "głodowa stawka" jest w zamian za pracę, której wartość rynkowa jest nieznacznie tylko wyższa niż wynagrodzenie, a przecież trzeba pamiętać o kosztach surowca, kosztach niezwiązanych bezpośrednio z produkcją (księgowość, kadry)... Szef Wedla parę miesięcy temu to mądrze wyjaśnił, za co spadły na niego gromy, jak to jest bezduszny płacąc w Warszawie 2.5k brutto pracownikom najniższego szczebla. Jeśli kogoś te "głodowe stawki" burzą to musi mieć świadomość, że albo zaczną być wyższe kosztem wyższych kosztów życia (czyli realna siła nabywcza pieniądza spadnie, żadna to korzyść dla pracownika) albo (co się już na potęgę dzieje) firmy przejdą na automatyzację i zaraz zacznie oszczędzać na kosztach pracowniczych w zamian za finansowanie zaawansowanych technologicznie zachodnich przedsiębiorstw, które im te automaty dadzą. Czyli odpływ kapitału z Polski w zamian za zwiększenie bezrobocia. Jest jeszcze trzecia opcja, ale ona wymaga wyjścia z myślenia "od pierwszego do pierwszego" i tą opcją jest redukcja kosztów pracy i szeroko pojętego socjalu, która pozwoli na zmniejszenie obciążeń publicznoprawnych w zamian za (nie tak duże, but still) zwiększenie obciążeń prywatnoprawnych (wypłat). Z tym założeniem walczysz, i ja to jakoś tam rozumiem, ale IMO to na dłuższą metę przeciętnego pracownika zaboli znacznie bardziej.
  18. O jezu, jak rzeczywistość i wyrok w sprawie Weinsteina przepięknie spuentowała ten tekst
  19. Przecież wyżej dokładnie wskazywałem, że ma funkcjonować due process, podczas gdy Ty dokładnie temu się sprzeciwiasz Piękny fikołek.
  20. Jeden o kozie, a drugi o wozie. Czym innym jest - nonsensowne zresztą - absolutyzowanie świadectw pieszych czy, by daleko nie szukać, piętnowanie użytkowników jak na filmawce przed paroma dniami, gdzie wątek "wrzucajcie zdjęcia brzydkich aktorek" doprowadził do kałsztormu na kilkadziesiąt komentarzy, gdzie tłumaczono (afair autorce posta, nie autorowi), że określanie kogoś brzydkim to seksizm i jest niedopuszczalne w odniesieniu do kobiet. W stosunku do mężczyzn to spoko, poheheszkujmy sobie z nich, ale nazwanie grubej aktorki grubą to seksizm (tak jakby wiązało się to z jej płcią i analogicznie gruby Galifianakis już mógł być nazywany grubym bez konsekwencji) i podstawa do oburzenia. Poza bzdurami na temat świętych pieszych chyba nikt nigdzie, poza skrajnymi feministkami z memów, nie postuluje tak hardcorowej narracji, a piętnowanie jej to walka z wiatrakami. Czymś zupełnie innym od powyższego jest to, co tłumaczymy z krzysfiolem i ajerem, że kobiety przez lata były w gorszej pozycji w postępowaniach o przestępstwa (na tle seksualnym, przemocowym, itp.) i jeśli ceną za zrównanie ich praw w sporach z oskarżonymi jest to, że zamiast dużej liczby kobiet stłamszonych przez patriarchat mamy niewielką liczbę mężczyzn, to dla mnie to jest koszt wart poniesienia. Alternatywa - czyli powrót do sytuacji, w której liczniejsza rzesza ofiar jest pokrzywdzona, byle tylko nieliczni WASP nie byli - nie jest dla mnie kusząca. Dyskusja o tym, czy ta cena jest warta poniesienia może być otwarta na nowo dopiero wtedy, gdy znajdzie się rozwiązanie idealne, nie krzywdzące żadnej płci. Tyle że ja go nie widzę. Zresztą Ty też nie, Ty tylko się oburzasz, że pokrzywdzeni będą nieliczni mężczyźni zamiast dotychczas pokrzywdzonych przez systemową dyskryminację licznych kobiet. My tu postulujemy kompromis, a Ty nam przypisujesz pobudki bardzo nielicznych oportunistek, które chyba wszyscy tu potępiają. Niskie to.
  21. I o to dokładnie chodzi. Ale jeśli ktoś myli oskarżenie ze skazaniem, to o czym tu gadać...
  22. Każdego dnia na całym świecie niesłusznie oskarżane są tysiące ludzi z tytułu różnych przestępstw. Było tak od początku istnienia sądownictwa, bez znaczenia czy prywatnego czy publicznego. Istota domniemania niewinności i prawa do obrony zasadza się właśnie na tym, by fakt niesłusznego oskarżenia nie wywierał szkodliwych konsekwencji dla samego zainteresowanego. Po stokroć wolę świat, w którym na sto osób pięć jest oskarżanych niesłusznie i korzysta z prawa do obrony od świata, w którym na stu sprawców oskarżanych jest 95, bo - jak do niedawna - pozostali to WASP, którzy korzystają z nieformalnego immunitetu. Postulowany przez Ciebie świat przeciwny - oskarżajmy tylko winnych - jest przede wszystkim utopijny. Temu służy oskarżenie, by zbadać winę w procesie, nie jest sankcją samą w sobie, jak głoszą wysrywy światowego prawactwa. Fajnie - i miałeś rację, też tak od początku pisałem. Ale to zupełnie nie na temat.
  23. Endlosung też, ale to nie znaczy, że winno być szerzej używane. Sama tolerancja represywna z kolei to wyraz niezrozumienia paradoksu tolerancji Poppera. Tak samo jak niezrozumieniem rasizmu i odmową dzielenia go na "wtórny" i "pierwotny" są takie wywody: Ja na przykład zupełnie inaczej oceniam postawę Eichmanna i Malkina, choć obaj byli szowinistami. Ten drugi jednak by nim prawdopodobnie nie został, gdyby nie ten pierwszy. Zrównywanie ich postaw ze sobą (tak jak rasizmu czarnych i rasizmu białych ze sobą) należałoby raczej nazwać typowym prawackim zakłamaniem.
  24. Dotychczas sądziłem, że zwrot "tolerancja represywna" jest promowany tylko przez szurię altrightową pokroju Marcina Roli, a tu proszę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...