Skocz do zawartości

Plotsson

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    141
  • Rejestracja

Odpowiedzi dodane przez Plotsson

  1. O matko święto i jezusiczku nazareński!

    Wchodzę tu po pięciu latach - Duda jest prezydentem, a Jasiu i Meler modami. Sci-fi normalnie! ;)

     

    Plotsson?! Dawac jeszcze kubase, qvista i Katzego!

     

    Pogłoski o mojej śmierci były zdecydowanie przedwczesne ;)

  2. Jakby kogoś interesowało w jaki sposób Pomarańczowi odpadli w ME'04 to niech przeczyta sobie historię wszystkich poprzednich mistrzostw - tym razem Szwedzi lepiej wykonywali jedenastki w ćwierćfinale. Frustracja, żal, strach w oczach widząc Holendra podchodzącego do jedenastki.

     

    Oni akurat te karne wygrali, odpadli z Portugalią w półfinale (tam w ogóle była gadka w stylu "Holandia zdjęła klątwe" :)).

     

    Tak, cieszę się, bo też od lat kibicuje Holandii. Tak, w porównaniu do drużyn AD 2000 i 1998 (bo te najlepiej pamiętam i wspominam), a nawet AD 2004 i 2008 grają aż bolą zęby. Robben irytuje nonszalancją, a cała drużyna ma długie momenty, w których zwyczajnie stoi.

     

    I na koniec - Niemcy jak nikt inny na tym mundialu zasługują na ostateczny triumf (choć w prawdopodobnym ewentualnym finale Holandia - Niemcy będę oczywiście za Oranje). Już wiem, co ludzie czuli oglądając ME '72.

     

    Btw

    Pierwszy post od chyba ponad dwóch lat, ale za to jaka okazja ;).

  3. Też tak mi się zdaje. Dla władz Chorzowa i Krakowa EURO w początkowej fazie polsko-ukraińskich przymiarek było abstrakcyjną wizją z niemal zerową szansą na realizację, wobec czego nie uznano za stosowne włączenie się do tego od samego początku. Po tym czasie pozycja obu ośrodków była z naturalnych przyczyn gorsza od pozycji miast zaangażowanych od pierwszych chwil.

    Myślę, że raczej Chorzów i Kraków były zbyt pewne swego i ich władze nic nie robiły by lobbować za ewentualną organizacją ME u siebie. Poprzedni marszałek woj. śląskiego wręcz (akurat właścicielem SŚ jest województwo, a nie miasto Chorzów) zrzucił całkowicie odpowiedzialność za przygotowanie projektu na prezydenta Chorzowa. A Chorzów ma po pierwsze najmniejszy budżet spośród miast kandydackich, po drugie prezydenta, który nie jest wzorem pracowitości i dalekosiężnego myślenia. Marszałek myślał zapewne, że argument w postaci Śląskiego i dobrej infrastruktury jest nie do przebicia (i prawdę mówiąc, chyba tak samo było w Krakowie). Niestety, takie wyścigi wygrywa się za kuluarami, a projektem kierować musi osoba, która ma wizję i wierzy w powodzenie. Przynajmniej na Śląsku takowych zabrakło, biuro przy ds. organizacji Euro przy urzędzie marszałowskim powstało dopiero po przyznaniu nam Mistrzostw.

     

    Póki GZM jest mrzonką, a na stanowiskach zasiadają miernoty, póty źle widzę przyszłość Stadionu Śląskiego i ewentualnej oragnizacji dużych imprez w regionie (w końcu Spodkowi też rośnie konkurencja). Szkoda tylko, że znów zaprzepaszczono w beznadziejnie głupi sposób szansę na promocję regionu i zmianę jego wizerunku.

  4. Nie widziałem "Nostalgii" i "Ofiarowania". Wymieniłem Solaris bo ono jest po porstu trudne i nudne. Trudne i wybitne to jest "Zwierciadło" - by zwiększyć swoją koncentrację, trzymałem w ręku listę dialogową.

    Sam jesteś nudny :>.

    "Nostalgia" ma po prostu jeszcze wolniejsze od "Solaris" i "Stalkera" tempo, taka ciekawostka, pojedyncze ujęcia ciągną się minutami.

     

    Udowadnianie, że diCaprio to dobry aktor jest równie nudne jak kubasa piszący o nudzie bijącej z "Solaris" :>.

  5. Pewnie, że jest przystępny, co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Mam wrażenie, że "Pi" swoją domniemaną "ciężkość" zawdzięcza głównie niskiemu budżetowi, który zaważył na kameralności, sposobie kręcenia i stronie wizualnej filmu. I rzeczywiście, ludzie oglądający raczej mainstream mogą tak odbierać debiut Aronofsky'ego. Miał więcej kasy - nakręcił "Requiem dla snu", w sumie dzieło bliskie już głównemu nurtowi.

     

    Kubasa - a widziałeś "Nostalgię"?

  6. Ciężki film to dla mnie taka produkcja, którą muszę trawić tygodniami i dopiero po bardzo długiej przerwie wracam do danego dzieła.

    To już kwestia własnego wyczucia, co rozumiemy przez to stwierdzenie :).

    Natomiast, gdy skończył się Siedem, miałem go ochote obejrzeć jeszcze raz i jeszcze raz. Mroczny, ponury, może i nawet trudny, ale "ciężki" to imho inny kaliber. Tak w ogołe to mam wrażenie, że ten świat wytworzony przez Finchera jest w pewnym sensie bardzo atrakcyjny.

    Pewnie, inaczej nie zrobiłby takiej kariery, kończąc na statusie studencko-dekaefowego cult movie :>.

     

    Z "Pi" jest tak, że gdy pierwszy raz to obejrzałem, to bylem naprawdę położony na łopatki. Ale to nie jest film, do którego się wraca. Drugi raz był już zawodem, bo nagle niektóre wątki stawały się banalne i trochę amatorskie. No ale ta atmosfera paranoicznego pędu poznania (cóż za stwierdzenie :>) jest po prostu genialna.

    Na szczęście Aronofsky zrobił później "Źródło", które jest wielkie zarówno za pierwszym zetknięciem, jak i później.

  7. hmm... Siedem było ciężkie :)? To znaczy nie, że neguje sam film, bo to jeden z moich ulubionych (zresztą niemal każda produkcja Finchera to majstersztyk), ale nie powiedziałbym tak. W ogóle to niektórych komentarzy nie rozumiem. Filmów nie znam, natomiast motyw, że coś jest "ciężkie", "depresyjne" itd. nie dziala na niekorzyść. Mam wrażenie, że w cenie są szybkie, łatwe i przyjemne produkcje ;P.

    A nie jest? To przecież wizja świata totalnie zrelatywizowanego, gdzie granica między dobrem a złem właściwie przestaje istnieć. Pod płaszczykiem filmu sensacyjnego Fincher przemyca strasznie niewesołe przemyślenia na temat kondycji naszej cywilizacji. Już nie wspominając ostatniej sceny, która swoją grozą zwala z nóg.

    Tylko, że Monster i Siedem były ciekawe. Opowiadały o czymś interesującym, człowiek z ciekawością czekał na rozwój wydarzeń. A ten film wcale nie był ciekawy, wydarzenia można było bardzo łatwo przewidzieć.

    No ok szanuje i przyjmuję Twoje zdanie, tym bardziej, że jeszcze nie mam swojego. Chodzi mi tylko o to, że stawiasz "ciężkość" i "nieprzyjemność" jako argument przeciw. A to żaden argument, bo mogę podać (co też zresztą zrobiłem) przykłady filmów, które mimo swojej ciężkości i nieprzyjemności można uznać za co najmniej bardzo udane.

  8. Mnie film też dość mocno wymęczył, ciężki, mało przyjemny. Może i nakłaniał do jakichś refleksji, ale chyba niestety jestem zbyt płytkim człowiekiem na takie cuda. Można się pewnie zachwycić montażem, dobrą muzyką, ale... film był po prostu ciężki i wcale nie przyjemny do oglądania.

    "Plac Zbawiciela był ciężki, "Monster" był ciężki, "Siedem" było ciężkie. I tak dalej, i tak dalej.

     

    Jeszcze nie widziałem "33 scen z życia", ale argument, że film jest ciężki w kontekście jego oceny jest trochę dziwny.

  9. Pewnie Vami, ale i tu widzę haczyk. Problem z prawami lokatorów pojawia się w momencie, kiedy chodzi nie o meneli, a o zwykłych ludzi, których nie stać na kupno mieszkania. A to niestety dotyczy całych rzesz ludzi. Już nie wspominając o tym, że wielka płyta za kilkanaście lat zacznie się rozpadać.

     

    No ale jak kogoś nie stać to znaczy że trzeba innemu zabrać by temu dać? Mnie nie stać na Bugatti Veyrona, zróbcie zrzutę w postaci dodatkowego podatku jak tak lubicie oddawać kasę innym. Kogo jak kogo ale Ciebie o socjalizm nie podejrzewałem.

    Pewnie, że nie. Problem w tym, że od upadku PRL temat biedy mieszkaniowej w Polsce jest przemilczany przez rządzących. Bo co dałoby natychmiastowe skasowanie praw lokatorów bez jakichkolwiek rozwiązań systemowych, wprowadzających jakieś formy zastępcze dla zainteresowanych? Przypuszczalnie skończyłoby się falą eksmisji na bruk, bez żadnych szans na zabsorbowanie przez społeczeństwo tej fali. Właściwie mielibyśmy do czynienia z katastrofą socjalną, która miałaby wpływ nie tylko na tych ludzi, ale na wszystkich obywateli.

    Ok, jestem za likwidacją praw lokatorów w takim kształcie jakie są obecnie. Bo to czysta niesprawiedliwość i niejednokrotnie hamulec rozwoju nie tylko dla prywatnych właścicieli, ale także dla całych miast. Tylko muszą tu być wprowadzone jakieś formy zastępcze, ale takich nie ma i nie będzie. Kto ryzykowałby elektorat? Lepiej liczyć na czynnik biologiczny.

  10. Człowieku, ale to właśnie pokazujesz prawdziwy absurd tutaj. Absurdem są wszystkie "prawa lokatorów", "prawa pracownicze" i inne socjalistyczne wynalazki. Gdyby właściciel mógł zrobić ze swoim budynkiem co zechce, wypieprzyłby meneli na bruk a sam zrobił np. hotel czy co innego dzięki czemu kamienica wyglądałaby o wiele lepiej. Ale właśnie przez to że w naszej socjal-rzeczywistości bardziej od własności chronione jest rzekome "prawo" do przebywania menela na MOJEJ WŁASNEJ posesji, to takie są efekty.

    Ale nikt nie zabraniał mu pozbycia się meneli z dworca, kiedy miasto wyeksmitowało w pewnym momencie lokatorów. Wolał latać po sądach i wywieszać transparenty. Napisałem: od dłuższego czasu kamienica stała pusta, a właściciel liczył na łatwy zysk w postaci odszkodowania, nic nie robiąc z posiadaną przez siebie własnością.

     

    Pewnie Vami, ale i tu widzę haczyk. Problem z prawami lokatorów pojawia się w momencie, kiedy chodzi nie o meneli, a o zwykłych ludzi, których nie stać na kupno mieszkania. A to niestety dotyczy całych rzesz ludzi. Już nie wspominając o tym, że wielka płyta za kilkanaście lat zacznie się rozpadać.

  11. Dla mnie jest barbarzyństwem, jeżeli nie ogranicza się do konserwacji. Jak tylko kładą na to jakiś specyfik konserwujący to nie widzę w tym nic, co niszczy klimat zabytku, ale jak zastępują zabytkowe elementy nowymi, to jest to dla mnie barbarzyństwo.

    Ekhm... a konserwacja to według Ciebie nie jest renowacja?

     

    Nie, nie może robić co z tym chce. Zresztą są miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, decyzje o warunkach zabudowy itd. Chciałbyś, żeby w centrum Zakopca wybudowali wieżowiec przysłaniający widok z Gubałówki na Giewont?

  12. Man_iac - a jakby tak na ten pomysł wpadł jakiś wpływowy urzędas (zakładam, że Plac Zamkowy należy do miasta) i przekonał do niego wszystkich decydentów? :>

     

    Widzisz, są renowacje spieprzone i renowacje udane. Sukiennice to chyba najbardziej jarmarczny przykład takowej. Ale np. taki Kościół Mariacki już jest ok? A przecież został wyremontowany, bo bez remontu raczej nie przetrwałby tych kilku wieków. Albo Reichstag, gdzie Foster zaplanował zachowanie napisów wyrytych i wypalonych przez radzieckich żołnierzy w 1945 roku.

     

    Jeśli oczywiście nie zakładasz, że renowacja ze swej natury jest barbarzyństwem. Twierdząca odpowiedź zamyka temat.

  13. A z pozostałą argumentacją, to nie podoba mi się, że gust części społeczeństwa wpływa na gust pozostałej części społeczeństwa. Mi na przykład rudery się bardzo podobają (poważnie). Co więcej uważam, że zabytek odnowiony nie jest zabytkiem, tylko jego kopią. Ja bym chciał oglądać zabytki w tym stanie, w jakim pozostawił je czas.

    Akurat estetyka przestrzeni publicznej to kwestia decyzji podjętych przez ekspertów. Ja wiem, że nie wolno nikomu zabronić być fanem behatonu i fontann z plastiku, ale jak ktoś taki chce na swoją modłę przerobić Plac Zamkowy w Warszawie to należy reagować. Wiesz, po prostu kwestia smaku, jedni mają ten zmysł bardziej wyczulony, inni mniej. Ale więcej znaczy zdanie tego wrażliwszego, choćby był sam pośród dziesięciu średniaków.

    Ja też lubię miejsca delikatnie rzecz ujmując klimatycznie zapuszczone, ale jednak to już przesada. Pomijając fakt, że gdyby nie remontować (według Twojego mniemania duplikować, co fałszuje obraz) żadnych budynków, to nie dorobilibyśmy się nigdy jakiegokolwiek zabytku.

     

    I taki jeden przykład z bliskiego mi podwórka.

    http://img.naszemiasto.pl/grafika2/nowy/92...07_1_d_6957.jpg

    Pokrótce, facet odzyskał od państwa kamienicę na początku lat 90. Z jednym tylko felerem - lokatorami, którym nie mógł podnieść czynszu, ani ich wyeksmitować. Dodajmy, że z dość ciekawych grup społecznych. Postanowił walczyć z państwem i prawem ochrony lokatorów w dość niekonwencjonalny sposób, po prostu przestał wkładać w interes pieniądze, nawet na te najpilniejsze remonty. W rezultacie w ciągu jakichś dziesięciu lat, zaniedbana, ale żyjąca kamienica jakich wiele w centrum Katowic, zamieniła się w ruderę. Co gorsze, po akcji wyrzucenia z dworca PKP ćpunów i bezdomnych, to właśnie oni zajęli miejsce dawnych lokatorów, których i tak wcześniej wysiedlono ze względu na fatalny stan techniczny budynku. Właścicielowi to nie wystarczyło, postanowił sądzić się z państwem o doprowadzenie budynku do ruiny. Oczywiście nadal nie wkładając w zabezpieczenie tegoż ani grosza.

    I tak oto w centrum największego w kraju skupiska ludności, które to mozolnie i powoli dźwiga się z peerelowskiej zapaści zaniedbań i celowych zaniechań, stoi gmach doprowadzony do ruiny tylko dlatego, że jego właściciel w imię walki o bezwzględne prawo własności "zapomniał" o tym, że oprócz niego żyje tam jeszcze ponad 3 miliony ludzi.

     

    Po prostu, dopóki ludzie w tym kraju nie zrozumieją, że wizerunek ich nieruchomości nie należy tylko do nich, lecz do ogółu, powinien panować zamordyzm. Masz w dupie ład przestrzenny, to płać za to.

     

    I nie piję tu do innego palącego problemu, mianowicie praw lokatorów, bo to temat na inny wywód.

  14. xemi - to czy w przypadku braku złożenia pracy jesteś studentem, zależy od uczelni. Mój kolega studiował na AE w Katowicach, zaliczył 9 semestrów, a X składał się tylko z seminarium. Nie złożył pracy do końca semestru, więc go nie zaliczył, a że nie uczynił tego także do października, to został skreślony z listy studentów. Później, żeby złożyć pracę i mieć wyznaczony termin obrony, musiał się reaktywować. Jak widać wszystko zależy od uczelni i toku studiów.

  15. Heh, mowi sie, ze kazdy facet ma gdzies w sercu kobiete ktora kiedys byla w jego zyciu i nie daje mu czasem spac po nocach - chocby tenze facet juz nawet byl zakochany, mial zone, dzieci... to gdzies tam zawsze siedzi jakas zadra wlasnie.

    Ha! Czasem nawet niejedną :>.

    I rzeczywiście strasznie to podmywa nawet najtrwalsze budowle.

  16. Byłem ostatnio na "Rysie" Michała Rosy, okrzyczanym w Gdyni jednym z najlepszych obrazów z podobno antylustracyjnym przesłaniem. Muszę powiedzieć, że się nie zawiodłem, bo fim nie dość, że sprawnie poprowadzony i okraszony naprawdę dobrymi kreacjami aktorskimi, to jeszcze zostawia widza w zadumie na długo po wyjściu z kina. Cieszy fakt, że Rosa umknął pokusie zrobiena filmu pod z góry założone tezy i klimat wokół lustracji uczynił tłem dla historii rozpadającego się małżeństwa. W rezultacie dostajemy jakąś wariację na temat "Wstrętu" Polańskiego, a nie szkolną agitkę a la Stuhr w "Korowodzie". Gdyby jeszcze trochę więcej polotu wkradło się w kadry, byłoby rewelacyjnie. Ale i Tak mocne 7/10.

     

    A nowy Kusturica niestety FATALNY, żenujący, zawstydzający.

  17. Tak nawiązując jeszcze do okoliczności w jakich padły groźby wobec Olejnik, to warto przytoczyć pewną luźną prywatną rozmowę środowiska zgromadzonego wokół obecnego prezydenta jaka odbyła się w 2001 roku. Janusz Kaczmarek poruszył wtedy temat mediów, a konkretnie słabego poziomu ówczesnej inkarnacji "Tygodnika Solidarność". Kaczyński odebrał to jako atak na swojego brata, który był redaktorem naczelnym tegoż jakieś dziesięć lat wcześniej i nie krył oburzenia tym faktem w późniejszej rozmowie.

     

    Dla mnie te zależności są przerażające.

  18. Taki OT trochę.

     

    Tak, tylko Rohm został załatwiony w czasie nocy długich noży także i z tego powodu.

     

    O ile dobrze pamiętam, to głównym problemem Rohma i elit SA nawet nie był powszechnie panujący tam homoseksualizm, ale coś co moglibyśmy nazwać odchyleniem socjalistycznym. Dopiero to przesądziło o losie jego i jego kompanów, wcześniej Hitler z rożnych względów przymykał oko na kwestie homoseksualizmu w SA.

     

    Co do ironii losu - facet wracał z imprezy w gejowskim klubie, dwukrotnie przekraczając dozwoloną w miejscu wypadku prędkość, trzykrotnie przekraczając dozwolone normy obecności alkoholu we krwi, a śpieszył się na urodziny swojej 90 - letniej matki. Takie rzeczy chyba tylko w Austrii mogą się zdarzać.

  19. A na socjologii najlepszy był facet, który przyszedł do instytutu na początku września, powiedział, że miał wakacje, gdy był proces rekrutacyjny, i co prawda usunęli go z listy, a to skandal i granda, ale złożył podanie i dostał się za pierwszym razem, więc żąda stanowczo przyjęcia na studia.

    Pokrzyczał, pokrzyczał, i go przyjęli. :doh!:

    Skomentuję krótko: UŚ :>.

     

    Ja nadal nie mam planu zajęć, pomijając fakt, że takowego de facto nigdy nie uświadczysz na WRiTv. To tak w nawiązaniu do opowieści o naszej kochanej Alma Mater ;).

  20. Zaczęli z wysokiej półki i później już nie zwalniali (no, jeden utwór moim zdaniem odstawał, "computerliebe").

    Eeee, nie znasz się :>.

     

    Szkoda, że nie byłem. Za mojego życia ;) druga szansa na posłuchanie i obejrzenie Kraftwerk na żywo i pewnie ostatnia.

  21. Kraftwerk był FENOMENALNY. Radioactivity wgniótł mnie w ziemię niczym walec, podobnie jak niemal cała reszta. Otoczenie huty pasowało idealnie.

    Jestem skrajnie na siebie zły, że tam nie dotarłem. Ponoć najlepiej nagłośniony koncert świata, czy coś w tym stylu. Prawda to?

  22. Wg. Żiżka "Zagubiona autostrada" to analiza psychiki mężczyzny, a "Mullholland..." kobiety na przykładach ich snów i marzeń. I mimo początkowych oporów teoria ta ma ręce i nogi, bo rzeczywiście składnie i klarownie ogląda się te filmy pod takim kątem.

     

    tio - możliwe. Mnie podoba się "Volver", a znajomej, która uważa filmy Lynacha za skrajny okaz bełkotu, "Prosta historia".

×
×
  • Dodaj nową pozycję...