Skocz do zawartości

jacobzks28

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    76
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez jacobzks28

  1. Dobili na koniec do 107 pkt. Zaledwie 2 remisy i jedna porażka. Na kolejną wpadkę nie było nas już stać. Przed meczem ze Śląskiem traciliśmy zarówno do nich, jak i Lechii, cztery punkty. Porażka, a nawet remis, ograniczyłaby nasze szanse do minimum w tym wyścigu żółwi o mistrzostwo. Łatwo nie było, ale mogliśmy odetchnąć z ulgą. Pierwsze trzy punkty w grupie mistrzowskiej padły naszym łupem. Skórę uratował nam w 90 minucie Ulysse Diallo, który od kilku dobrych tygodni prezentował bardzo mizerną formę, a ostatniego gola zdobył w pierwszym tygodniu marca. W tej samej kolejce odbył się inny mecz na szczycie, czyli Legia – Lechia. Dopisało nam wyjątkowe szczęście, bowiem zakończył się on podziałem punktów. Był to dla nas optymalny rezultat. Ostatnia wizyta w Gdańsku skończyła się dla nas bardzo boleśnie, czyli klęską 1:4. Powtórka z rozrywki zajrzała nam w oczy. Po czterech minutach gospodarze prowadzili już dwoma bramkami, a mi pod wpływem emocji zaczęły kiełkować myśli, aby rzucić to wszystko w piz… wiadomo gdzie. Ostatecznie tragedii nie było, ale takie ciułanie punktów nie przystoi. Szanse na tytuł nie zostały zaprzepaszczone, lecz należało spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać, że jesteśmy na niego za słabi. Mecz z Lechią zakończyliśmy wynikiem 2:2. Po tej kolejce na czele tabeli znalazł się Śląsk, który pokonał Legię 2:1. Emocje sięgały zenitu, a towarzysząca temu wszystkiemu presja w żaden sposób nam nie pomagała. No i niestety. Na wyjeździe przeciwko Wiśle Płock nie udźwignęliśmy tego ciężaru. Przeciwko najsłabszej drużynie grupy mistrzowskiej po prostu musieliśmy odnieść zwycięstwo. Mocno przeliczyliśmy się sugerując, iż o nic nie grający już gospodarze będą idealnym rywalem, aby na ich boisku podnieść z murawy trzy punkty. Wisła nie zamierzała ułatwić nam zadania. Co prawda ograniczali się jedynie do wybijania piłek jak najdalej od ich pola karnego, lecz my nie potrafiliśmy wykorzystać kontroli nad boiskowymi wydarzeniami i nie konstruowaliśmy żadnych konkretnych akcji. Efektem końcowym był w takim wypadku bezbramkowy remis. W tym samym czasie Lechia ograła Lecha i ostatecznie stało się jasne, że na mistrza nie ma już szans. Przegrał natomiast Śląsk z Cracovią, a Legia podzieliła się punktami z Jagiellonią. Na samej mecie mocno zaczęła mieszać Cracovia, która włączyła się do gry o wicemistrzostwo... Tabela grupy mistrzowskiej przed ostatnią kolejką: 1. Lechia Gdańsk - 66 pkt 2. Śląsk Wrocław - 64 pkt 3. GKS Katowice - 62 pkt 4. Legia Warszawa - 62 pkt 5. Cracovia - 62 pkt 6. Jagiellonia Białystok - 58 pkt 7. Lech Poznań - 48 pkt 8. Wisła Płock - 47 pkt My z Legią, Cracovia z Lechem i przede wszystkim kluczowy dla ostatecznych rozstrzygnięć bezpośredni bój Lechii ze Śląskiem - tak prezentował się rozkład jazdy na ostatnią kolejkę sezonu 2019/2020. Prawdziwe szaleństwo. Scenariuszów było tak wiele, że nie było miejsca na jakiekolwiek kalkulacje i analizę potencjalnych końcowych rozwiązań. Należało po prostu wywiązać się z własnych obowiązków, a potem spojrzeć na rozstrzygnięcie w Gdańsku. A że z Legią w tym sezonie nie potrafiliśmy grać, mocno obawiałem się o realizację naszego zadania. Moja ekspresyjna reakcja, gdy w 3 minucie Simon Kupec dograł idealną piłkę w pole karne, w którym odnalazł się Adrian Łyszczarz i ostatecznie umieścił ją w bramce rywala, nie mogła zatem dziwić. A kolejne fragmenty meczu budowały nas jeszcze bardziej. Pełna kontrola nad spotkaniem, Legia wyjątkowo bezbarwna i do przerwy mieliśmy jednobramkowe prowadzenie. Kilka chwil po zmianie stron trybuny stadionu przy ul. Bukowej - nie wliczając sektoru kibiców gości - eksplodowały z radości po raz drugi. Rafał Wolsztyński podał do Daniego Ramireza, a Hiszpan bez zastanowienia huknął z dystansu nie dając szans bramkarzowi Legii! To pierwszy gol Ramireza w sezonie, ale jakże ważny. Na tę chwilę dawało nam to jednak tylko trzecie miejsce na podium, gdyż Śląsk prowadził w Gdańsku 1:0, a za chwilę podwyższył prowadzenie. Natomiast nasza bramkowa przewaga nad Legią została niestety zredukowana do jednego gola. Dominik Nagy w 69 minucie przeprowadził indywidualną akcję lewym skrzydłem i w pojedynkę rozmontował nasze szyki obronne. Śmierdziało remisem, oj śmierdziało. A w związku z tym, że Cracovia prowadziła w swoim meczu, drugi gol dla warszawiaków mógł zagwarantować jej europejskie puchary. Końcowy gwizdek i... wielka ulga. Legia pokonana skromnie, lecz w dobrym stylu! Zespół prowadzony przez Vladasa Ivanauskasa został największą ofiarą wielkiej piłkarskiej bitwy, jaka rozegrała się w ostatniej kolejce. Wylądowali ostatecznie na 5 miejscu, Cracovia pozycję wyżej (ostatecznie zremisowała z Lechem 2:2). A z samej góry szyderczo spoglądał na wszystkich Śląsk, który wygrał na Lechii 2:0.
  2. Dokładnie tak. Doliczył pięć, bramka padła w szóstej, a mecz zakończył się po 99 minutach Los nam zabrał to, co dał podczas pojedynku z nimi w rundzie jesiennej. Zwycięskiego gola zdobyliśmy również w szóstej doliczonej minucie, a sędzia doliczył pięć. Kwiecień 2020 Sytuacja po pierwszych meczach w grupie mistrzowskiej wglądała następująco: 1. Lechia Gdańsk - 61 pkt 2. Śląsk Wrocław - 61 pkt 3. Legia Warszawa - 60 pkt 4. GKS Katowice - 57 pkt 5. Cracovia - 53 pkt 6. Jagiellonia Białystok - 51 pkt 7. Lech Poznań - 48 pkt 8. Wisła Płock - 43 pkt Końcówka zapowiadała się niezwykle ekscytująco. Aczkolwiek bardziej przez to, iż żaden z kandydatów do mistrzostwa tak naprawdę nie chciał po nie sięgnąć. Nasze położenie w tym wszystkim miały zweryfikować przede wszystkim dwa najbliższe spotkania przeciwko Śląskowi i Lechii. Sezon kończyliśmy pojedynkiem z Legią. Marzyło mi się, aby po trudnych 90 minutach ostatecznie zadecydował o naszej koronacji. A jak się skończyło? Dowiedzie się niebawem. Najlepszy strzelec: Arkadiusz Woźniak (10) Najlepszy asystent: Dani Ramirez (6) Bilans kwietniowych spotkań: 1-3-2 Bilans bramkowy kwietniowych spotkań: 10-10 0 Bundesliga: 1. RB Lipsk (69 pkt), 2. Bayer (61 pkt), 3. Bayern (60 pkt) La Liga: 1. Real (90 pkt), 2. Atletico (78 pkt), 3. Barcelona (77 pkt) Ligue 1: 1. PSG (100 pkt), 2. Lyon (74 pkt), 3. Marsylia (73 pkt) Premier League: 1. City (80 pkt), 2. Liverpool (74 pkt), 3. Arsenal (69 pkt) Serie A: 1. Juventus (92 pkt), 2. Inter (91 pkt), 3. Milan (71 pkt)
  3. Ostatni mecz pozwolił nieco pozytywniej podejść do sytuacji. W bojowych nastrojach gościliśmy zatem Cracovię na początek zmagań w grupie mistrzowskiej. Niestety na chęciach się skończyło. Oba zespoły nie prezentowały się najgorzej, lecz zarówno nam, jak i przeciwnikowi, zabrakło szczęścia z przodu. Mieliśmy zatem powtórkę z poprzedniego meczu tych dwóch drużyn i bezbramkowy remis. 70 minuta meczu z Jagiellonią. Ze strefy obronnej drużyny z Białegostoku zostaje posłana laga na Romana Bezjaka. Słoweńca próbował uprzedzić nasz bramkarz. Przy próbie wyekspediowania futbolówki… nastrzelił jednak rywala, a ten w kuriozalnych okolicznościach umieścił piłkę w bramce. Do tego momentu na boisku nie działo się nic. Całe szczęście, że Piesio osiągnął ostatnio bardzo dobrą dyspozycję i dziewięć minut później uratował nam remis. Nie chciałbym być w skórze moich piłkarzy, gdyby nie udało się tego dokonać. Na remisach ciężko jednak pchać ten wózek. Nasze pojedynki z Lechem będą ozdobą ekstraklasy tego sezonu. Na jesieni padło pięć bramek, ostatnio sześć, a teraz siedem! Wszystko byłoby pięknie, lecz niestety zabrakło happy end’u. Zaczęło się od naszego prowadzenia. Już w 4 minucie swój dorobek strzelecki ponownie zwiększył Piesio. Następnie do głosu doszli zawodnicy Ivana Djurdjevicia. Do przerwy wynik brzmiał 1:1, lecz momentalnie po zmianie stron dwukrotnie pokonali Żynela. Zabawa dopiero miała się zacząć, bowiem błysnąć postanowił Woźniak i między 61, a 65 minutą dwukrotnie znalazł drogę do bramki! Zapewne podszedłem do sprawy zbyt pazernie i zważywszy na okoliczności powinniśmy cieszyć się i pilnować tego remisu. Stwierdziłem jednak, że trzeci remis z rzędu w żaden sposób nas nie urządzi, chcąc gonić Lechię. W szóstej minucie doliczonego czasu gry zapłaciliśmy największą cenę. Lech trafił po raz czwarty i pełna pula pojechała do Poznania.
  4. No w Wiśle zmiany bardzo dynamiczne przez ten czas. Stolarczyk prowadził ich do grudnia 2018, potem jako awaryjny menedżer Radek Sobolewski. Na sezon 2019/2020 do klubu wrócił Kaziu Moskal, który utrzymał się do połowy listopada, a teraz mają Fornalika. W pierwszym sezonie jeszcze takiej tragedii w Wiśle nie było. Wygrali grupę spadkową. A Laskoś właśnie od nich, przebywa u nas wypożyczeniu.
  5. Pierwszy z trzech ostatnich meczów części zasadniczej rozegraliśmy przeciwko Śląskowi. Marne to pocieszenie, ale powiedzmy, że było ciut lepiej niż ostatnio. Końcowy rezultat rozstrzygnął się w pierwszej połowie. W 22 minucie Arkadiusz Woźniak wyprowadził nas na prowadzenie, jednak tuż przed przerwą wyrównał Jose Kante. Rezultat zatem daleki od ideału. Przynajmniej oczy aż tak bardzo nie krwawiły od oglądania naszych poczynań. Gdy w końcu udało się pokazać kawałek solidnej piłki… przegraliśmy. Wpadka z przedostatnią Wisłą Kraków ostatecznie nakazała nam zweryfikować cel podczas rywalizacji w grupie mistrzowskiej. W obliczu fantastycznej formy Lechii Gdańsk, która odskoczyła nam na cztery punkty, pozostaje chyba mierzyć w europejskie puchary. Chyba, że na ostatniej prostej dojdzie do niespodziewanego przewrotu i wrócimy na zwycięską ścieżkę, natomiast zespół z Gdańska straci kilka punktów. Nie należy też zapominać o grupie pościgowej. Przed podziałem tabeli czekał nas ostatni mecz, przy Bukowej z Lechem. To, co zobaczyłem, przeszło wszelkie oczekiwania. Na taką właśnie dyspozycję czekaliśmy od dłuższego czasu. Przeciwnicy także stanęli na wysokości zadania, dzięki czemu obserwowaliśmy kapitalne widowisko. Sytuacja zmieniała się dynamicznie. Na 1:0 w 23 minucie strzelił Grzegorz Piesio, Niemiec Peter Niemeyer wyrównał po upływie dwóch kwandransów meczu. Piesio ponownie trafił do bramki rywala w doliczonym czasie pierwszej połowy, lecz radość nie trwała długo. Lech od razu przeprowadził akcję bramkową i na przerwę schodziliśmy z wynikiem 2:2. Po zmianie stron trzymający solidną gardę Poznaniacy otrzymali ostatecznie dwa szybkie powalające ciosy. Stało się to w końcowym fragmencie spotkania. Po raz trzeci wyszliśmy na prowadzenie w 82 minucie po golu Kacpra Tabisia, natomiast lada chwila hat-tricka skompletował fenomenalny tego dnia Piesio. W efektownym stylu przerwaliśmy serię czterech meczów bez wygranej, co pozwala nam odetchnąć przed decydującą fazą sezonu. Tabela ligowa po rundzie zasadniczej
  6. Marzec 2020 Robi się ciepło, wręcz gorąco. Gramy żenująco, lecz jakimś cudem wciąż utrzymujemy pozycję lidera. Nie najlepiej świadczy to też o rywalach i całej lidze. Wygląda to żałośnie, jakby nikt nie chciał sięgnąć po tytuł mistrzowski. Tym bardziej boli fakt, że nie potrafimy wykorzystał słabości innych drużyn i wręcz dostosowujemy się do poziomu ogółu. Przed nami oczywiście finisz fazy zasadniczej, w tym dwa trudne mecze ze Śląskiem i Lechem. Dobrze by było wygrzebać się z mułu, w którym ugrzęźliśmy. Co by się nie działo, końcówka sezonu zapowiada się ciekawie. Szkoda tylko, że nie towarzyszy temu wszystkiemu wysoki poziom piłkarski. Tabela ligowa Najlepszy strzelec: Ulysse Diallo (8) Najlepsi asystenci: Dani Ramirez, Adrian Łyszczarz, Dariusz Formella (4) Bilans marcowych spotkań: 1-1-2 Bilans bramkowy marcowych spotkań: 4-5 -1 Inne ligi: Bundesliga: 1. RB Lipsk (59 pkt), 2. Bayern (54 pkt), 3. Bayer (53 pkt) La Liga: 1. Real (75 pkt), 2. Atletico (65 pkt), 3. Barcelona (63 pkt) Ligue 1: 1. PSG (94 pkt), 2. Lyon (67 pkt), 3. Marsylia (65 pkt) Premier League: 1. City (72 pkt), 2. Liverpool (62 pkt), 3. Tottenham (58 pkt) Serie A: 1. Juventus (80 pkt), 2. Inter (69 pkt), 3. Milan (61 pkt)
  7. Nowy miesiąc, stara bida. Porażka jedną bramką z Jagiellonią nie oddaje w pełni naszej przeciętności. Goście powinni wyjechać z większym dorobkiem bramkowym. Ostatecznie skończyło się 1:2. Zwłaszcza pierwsza połowa była w naszym wykonaniu prawdziwą katastrofą. Piłkarskiej zbrodni dokonał przede wszystkim Kacper Tabiś, który w 17 minucie zgubił piłkę, boczny obrońca Jagiellonii przebiegł pół boiska i pokonał naszego golkipera. Pierwsza połowa zakończyła się dwubramkowym prowadzeniem przeciwnika. Po zmianie stron odpowiedzieliśmy jednie kontaktowym golem w wykonaniu Ulysse Diallo. W niewiarygodnych bólach rodzą się te punkty. Przeciwko Arce najsprawiedliwszym rezultatem były podział punktów. Na szczęście swój dzień miał Adrian Łyszczarz. W 50 minucie otworzył wynik spotkania, natomiast ponad pół godziny później zapewnił nam zwycięstwo 2:1. Gospodarze zdołali w między czasie doprowadzić do wyrównania w 65 minucie. Tendencja zatem podtrzymana. Po porażce następuje zwycięstwo. Starcie z Legią przytrafiło się w bardzo dogodnym momencie. Wicemistrzowie Polski popadli w bardzo poważny kryzys, przegrywając ostatnie cztery spotkania z rzędu. Oczywiście wypadli przez to poza podium, a z posadą pożegnał się Ricardo Sa Pinto. W pojedynku z nami miał poprowadzić ich tymczasowy menedżer Marek Saganowski. Nic tylko wyjść i w bardzo istotnym momencie pokusić się o komplet punktów z wciąż bardzo mocnym rywalem. Chciałoby się. Po kolejnym marnym w naszym wykonaniu spotkaniu przegrywamy 0:1. Skoro z Legią wygrała Miedź Legnica oraz dryfująca ku I lidze Wisła Kraków, to po co miałby uczynić to lider? Degrengolada formy postępuje i lada chwila boleśnie możemy zostać sprowadzeni na ziemię. Fajny ten VAR. Jak chce, to czasami pomoże i nam. Po raz pierwszy w tym sezonie staliśmy jego beneficjentami i to w bardzo dramatycznych okolicznościach. Sam mecz wyglądał jak poprzednie - nuda, nijakość, styl generalnie godny zespołu walczącego o utrzymanie, aniżeli o czołowe lokaty. Po regulaminowym czasie gry Miedź miała w kieszeni trzy punkty, po bramce Wojciecha Łuczaka w 69 minucie. Tuż przed końcowym gwizdkiem doszło jednak do kontrowersji. Jeden z zawodników gospodarzy rzekomo faulował w polu karnym kogoś z naszych, a arbiter po wideoweryfikacji przyznał rzut karny. Pewnie wykorzystał go Kamil Kurowski. Nie ma się oczywiście z czego cieszyć. Lada moment spadniemy z tego rowerka i wylecimy poza podium. Ścisk panuje niesamowity.
  8. Luty 2020 Tabela ligowa Czyżby miała nastąpić powtórka z rozrywki? W lutym dorobek punktowy o jakieś tam punkty wzbogaciliśmy i nieznaczny dystans wciąż jest utrzymywany. Nie tak to miało jednak wyglądać. Można oczywiście powiedzieć, że już w listopadzie i grudniu nie wglądaliśmy najlepiej, lecz w naszej grze dostrzec można było pierwiastek szczęścia, dzięki któremu pozycja lidera przed zimową była nie zagrożona. Na początku rundy wiosennej demony z I-ligi wracają. Nie ma stylu, nie ma niczego. Pogrom w Gdańsku nie należy uznawać za przypadek. Dzieje się coś złego i dalsza część sezonu nie będzie sielanką, tak jak do tej pory. Najlepszy strzelec: Ulysse Diallo, Arkadiusz Woźniak (7) Najlepszy asystent: Dani Ramirez, Adrian Łyszczarz, Dariusz Formella (4) Bilans lutowych spotkań: 1-2-1 Bilans bramkowy lutowych spotkań: 4-6 -2 Inne ligi: Bundesliga: 1. RP Lipsk (53 pkt), 2. Bayern (51 pkt), 3. Dortmund (48 pkt) La Liga: 1. Real (62 pkt), 2. Atletico (59 pkt), 3. Barcelona (55 pkt) Ligue 1: 1. PSG (87 pkt), 2. Lyon (58 pkt), 3. Rennes (58 pkt) – tutaj ciekawostka, bowiem PSG już na przełomie lutego i marca zaklepało tytuł mistrzowski, wygrywając wszystkie 29 spotkań. Premier League: 1. City (65 pkt), 2. Liverpool (56 pkt), 3. Tottenham (55 pkt) Serie A: 1. Juventus (74 pkt), 2. Milan (61 pkt), 3. Inter (70 pkt) Największe transfery zimowego okna w Polsce: 1. Kamil Dankowski (23 lata, Polska) ze Śląska Wrocław do Legii Warszawa za 1,6 mln euro 2. Tomislav Krizmanic (18 lat, Chorwacja) z Dianama Zagrzeb do Cracovii za 1,2 mln euro 3. Wojciech Golla (28 lat, Polska) ze Śląska Wrocław do Rio Ave za 1,1 mln euro Największe transfery zimowego okna na świecie: 1. Pablo Sarabia (27 lat, Hiszpania) z Tianjin Quanjian do Napoli za 42 mln euro 2. Pablo Maffeo (22 lata, Hiszpania) z VfB Stuttgart do Liverpoolu za 37 mln euro 3. Youri Tielemans (22 lata, Belgia) z AS Monaco do Leicester City za 33,5 mln euro
  9. Powroty na ligowe boiska po przerwie zimowej bywają trudne i często zdarza się, że brakuje w nich jakichkolwiek emocji. Tego typu widowisko zaserwowaliśmy do spółki z Cracovią. Nieliczną przewagę na przestrzeni całego pojedynku posiadał zespół Marcina Brosza, lecz kompletnie nic z tego nie wynikało. My również nie kwapiliśmy się, aby zagrozić bramce przeciwnika. Bezbramkowy remis idealnie odzwierciedla przebieg gry. Nokaut. I to niezwykle bolesny. Nasze trzy dotychczasowe porażki kończyły się różnicą jednego gola. Tym razem Lechia wyjaśniła nas w sposób zdecydowany. Tak znacząco ostatnio przegraliśmy w marcu 2019 roku, gdy w pierwszych kolejkach rundy wiosennej I-ligi Bytovia ograła nas 0:3. Już do przerwy sprawa została rozstrzygnięta. Po pierwszej połowie gospodarze prowadzili 3:0. W 66 minucie dołożyli kolejne trafienie. Po minucie udało się zaliczyć honorowe trafienie i na tym się skończyło. Lechii już się nie chciało, natomiast moi podopieczni w żaden sposób nie potrafili zareagować. W szczególny sposób upokorzył nas 18-letni Portugalczyk Tiago Gouveia, który dwukrotnie pokonał Żynela pięknymi uderzaniami z dystansu. Po raz pierwszy od 5 kolejki straciliśmy pozycję lidera. To, czego nie można nam odmówić w bieżącym sezonie to fakt, że w natychmiastowy sposób potrafimy odpowiadać na porażki. Tak było po przegranych starciach z Legią, Śląskiem i Zagłębiem Lubin, tak było również teraz. Emocji jednak nie brakowało a wynik rywalizacji z Piastem do samego końca wisiał na włosku. Przy stanie 3:1 wydawało się, że nic nam już się stanie. W końcówce Piast wrzucił jednak wyższy bieg, złapał kontakt i w ostatnich minutach było gorąco. Na uwagę zasługuje fakt, że w 52 minucie padły dwa gole. Wówczas goście doprowadzili do wyrównania, lecz tuż po wznowieniu gry przeprowadziliśmy akcję bramkową. Po tej kolejce Legia oddała nam fotel lidera, gdyż w Poznaniu doznała zdecydowanej porażki 1:3. Klęska w Gdańsku dość szybko mogła zostać zapomniana. Mecz z Wisłą Płock rozegraliśmy jeden dzień po spotkaniu Legii z Miedzią. Legioniści dość niespodziewanie doznali drugiej porażki z rzędu, przegrywając 1:2. Wystarczyło wygrać w Płocku, aby sytuację na czele tabeli przywrócić do stanu sprzed początku rundy wiosennej. Nie oczekiwałem wiele. Po prostu wygrać, niezależnie od stylu. Piłkarze nie sprostali moim wymaganiom i tak samo jak przeciwko Cracovii padł bezbramkowy remis. Cztery punkty przewagi to wciąż nie najgorsza sytuacja, lecz patrząc na naszą dyspozycję mocno obawiam się dalszego rozwoju sytuacji.
  10. Zimowe okno transferowe nie dostarczyło jakichkolwiek wrażeń, jeśli chodzi o nasze zespół. Do rundy wiosennej mieliśmy przystąpić bez żadnych roszad kadrowych. Nastąpiły natomiast decyzje w sprawie wygasających po sezonie kontraktów. Nowe umowy podpisali Arkadiusz Woźniak oraz Rafał Wolsztyński. Pierwszy z nich związał się z klubem do końca czerwca 2022 roku, natomiast drugi o rok krócej. Niewykluczone jednak, że pożegnamy się z nimi... już latem. Chcąc się rozwijać musimy już szukać lepszych alternatyw w ataku, niż Woźniak. W czerwcu stuknie mu trzydziestka, a lepszy już nie będzie. Wolsztyński z kolei nie potrafi w pełni pokazać swoich umiejętności, w czym przeszkadzają mu niegroźne, lecz dość częste urazy. Być może naiwnie, ale liczę, że to się jeszcze zmieni. Po sezonie z Katowicami pożegnają się natomiast: Vincent Enyeama, Santiago Villafane, Artur Kuznetsov, Dominik Bronisławski, Adrian Błąd, Karol Andrzejczak oraz Adrian Łyszczarz. O tego ostatniego mocno zabiegaliśmy, aby po okresie wypożyczenia ze Śląska trafił do nas na stałe. Złożyliśmy z resztą propozycję kontraktową. W obliczu zainteresowania jego usługami ze strony kilku zagranicznych klubów byliśmy jednak bezradni. Łyszczarz po wygaśnięciu kontraktu przeniesie się do Anglii i zasili zespół Brighton. Sparingi: 11/01/2020 - Widzew Łódź - GKS Katowice 1:2 (Kurowski, Błąd) 15/01/2020 - GKS Katowice - Slavia Praga 0:1 18/01/2020 - Stadion Śląski - GKS Katowice 0:2 (Woźniak x2) 22/01/2020 - GKS Katowice - Sigma Ołomuniec 3:0 (Diallo, Łyszczarz, Formella) 29/01/2020 - A. Selcukspor - GKS Katowice 1:1 (Rumin) 01/02/2020 - Korona Kielce - GKS Katowice 0:2 (Ramirez x2)
  11. Grudzień 2019 Tabela ligowa Pierwsza część sezonu za nami. Przeszła ona oczywiście nasze wszelkie oczekiwania. Lider LOTTO Ekstraklasy na koniec 2019 roku, niespełna kilka miesięcy po awansie - spełnił się najwspanialszy możliwy scenariusz. Skoro walkę o zachowanie ligowego bytu mamy już za sobą, nie pozostaje nic innego niż grać o Europę! Pozycja w ligowej tabeli nas do tego zobliguje. Nieważne, że jesteśmy beniaminkiem. Czas naładować akumulatory przed rundą wiosenną, a także zastanowić się na kształtem drużyny nie tylko w perspektywie najbliższych miesięcy, lecz również z myślą o przyszłym sezonie. Niejednemu zawodnikowi w czerwcu wygasa kontrakt i nie z każdym znajdującym się w tej grupie będę chciał dalej współpracować. Najlepsi strzelcy: Ulysse Diallo, Arkadiusz Woźniak (6) Najlepszy asystent: Dani Ramirez (4) Bilans grudniowych spotkań: 1-1-1 Bilans bramkowy grudniowych spotkań: 5-3 +2 Inne ligi: Bundesliga: 1. Bayern (38 pkt), 2. Bayer (37 pkt), 3. RB Lipsk (36 pkt) La Liga: 1. Real (40 pkt), 2. Atletico (38 pkt), 3. Barcelona (32 pkt) Ligue 1: 1. PSG (60 pkt), 2. Lyon (43 pkt), 3. Monaco (40 pkt) Premier League: 1. City (52 pkt), 2. Liverpool (43 pkt), 2. Tottenham (42 pkt) Serie A: 1. Juventus (52 pkt), 2. Milan (42 pkt), 3. Inter (39 pkt)
  12. Początek ostatniego miesiąca 2019 roku przyniósł bardzo wieści związane z moją skromną osobą. Wraz z włodarzami klubu doszliśmy do porozumienia i przedłużyłem o rok wygasającą na koniec sezonu umowę z katowickim klubem. Znalazło się nawet miejsce na nieznaczną podwyżkę. Skoro jesteśmy już przy nowym kontrakcie muszę wspomnieć, że nie tak dawno moja osoba była łączona z Zagłębiem Lubin, po tym, jak zwolnili Michała Probierza. Otrzymałem nawet propozycję rozmów. Śmiechu warte. Jeśli odchodzić z Katowic to tylko w przypadku ciekawej zagranicznej propozycji. Grudzień przywitaliśmy derbowym pojedynkiem przy Bukowej z Zagłębiem Sosnowiec. Niemalże równo rok wcześniej eliminowali nas z Pucharu Polski, również na naszym boisku. Katowice chyba im służą. Mieliśmy sporo szczęścia, że mecz ostatecznie zakończył się podziałem punktów. Jedyny przebłysk w naszej grze nastąpił w 59 minucie. Lisowski zagrał długą piłkę do Woźniaka, ten wypatrzył Diallo, który urwał się obrońcom i z najbliższej odległości umieścił piłkę w bramce. Biorąc pod uwagę, że z gry nie mieliśmy zbyt wiele i w zasadzie nie zasługiwaliśmy na cokolwiek, z jednego punktu powinniśmy się cieszyć. Mecz kończyliśmy w dziesiątkę. Na szczęście czerwona kartka dla Lisowskiego miała miejsce w czwartej minucie doliczonego czasu gry, zatem nie zdążyła wpłynąć na przebieg spotkania. W następnej kolejce z Zagłębiem Lubin było jeszcze gorzej. To chyba najpaskudniejszy mecz w naszym wykonaniu w sezonie 2019/2020. Przegraliśmy co prawda tylko 0:1, ale w grze po prostu nie kleiło się nic, a sukcesem była już wymiana kilku podań. Rozstrzygający gol padł w 6 minucie po rzucie karnym. Faulował Kamil Kurowski, a sędzia musiał wspomóc się systemem VAR. Wątpliwości jednak raczej nie było. Jedenastkę na gola zamienił Filip Starzyński. Nie podjęliśmy żadnej próby doprowadzenia do remisu. Na domiar złego między 56, a 59 minutą Arkadiusz Woźniak obejrzał dwie żółte kartki. Dołek formy na finiszu rundy? Nic z tych rzeczy. W efektownym stylu zrehabilitowaliśmy się w Zabrzu. Po pierwszej połowie, która zakończyła się bezbramkowym remisem, nic na to jednak nie wskazywało. Oczami wyobraźni widziałem takie mocne 0:0. Po prostu nie działo się nic. Gdy już odpaliliśmy, z gospodarzy nie było co zbierać. Wynik otworzył Tymoteusz Puchacz w 59 minucie uderzeniem z rzutu wolnego. Po wznowieniu gry przez rywali szybko przejęliśmy piłkę i ruszyliśmy z akcją bramkową na 0:2. Autorem trafienia Adrian Łyszczarz. W 70 minucie pewnie wyegzekwowaliśmy rzut karny dzięki Damianowi Ruminowi, a następnie swoją cegiełkę do wyniku dołożył Dariusz Formella. Cztery gole w niespełna pół godziny. Demolka. Górnik odpowiedział jeszcze honorowym trafieniem Daniela Smugi.
  13. Listopad 2019 Tabela ligowa Wydarzeniem miesiąca było oczywiście zrodzone w wielkich bólach zwycięstwo na terenie obecnego mistrza Polski. Tym samym ostatecznie potwierdziliśmy nasze aspiracje do osiągnięcia wielkich rzeczy już w pierwszym sezonie po powrocie do elity. Powoli szykujemy się do zimowej przerwy, a wciąż zasiadamy na pozycji lidera. Wiosną naprawdę musiałby przytrafić się bardzo dziwne rzeczy, aby wypaść ze ścisłej czołówki. Należy jednak pamiętać, że w I lidze było blisko takiego scenariusza i po udanej rundzie jesiennej do samego końca walczyliśmy o miejsce premiowane awansem. Przyjdzie jeszcze czas, aby nad tym myśleć. W grudniu zostały jeszcze trzy spotkania i trzeba wywalczyć jak największą pulę punktową. Najlepszy strzelec: Arkadiusz Woźniak (6) Najlepszy asystent: Dani Ramirez (4) Bilans listopadowych spotkań: 2-0-1 Bilans bramkowy listopadowych spotkań: 4-3 +1 Inne ligi: Bundesliga: 1. Bayern (25 pkt), 2. Bayer (25 pkt), 3. Gladbach (25 pkt) La Liga: 1. Real (31 pkt), 2. Atletico (28 pkt), 3. Barcelona (27 pkt) Ligue 1: 1. PSG (45 pkt), 2. Monaco (31 pkt), 3. Lyon (28 pkt) Premier League: 1. City (31 pkt), 2. Liverpool (30 pkt), 3. Arsenal (25 pkt) Serie A: 1. Juventus (39 pkt), 2. Inter (32 pkt), 3. Milan (32 pkt)
  14. Listopad zaczęliśmy bardzo pechowo. Na własnym terenie gościliśmy Śląsk Wrocław. Nasza dominacja przez cały mecz nie podlegała dyskusji, lecz jak na złość nic nie chciało wpaść. Rywale natomiast wyprowadzili jeden zabójczy cios w 22 minucie, po którym Piotr Samiec-Talar zapewnił im skromne zwycięstwo. Bardzo frustrująca porażka. Obawiałem się, że to może być początek pierwszego w tym sezonie kryzysu. W następnej kolejce pojechaliśmy do Poznania, czyli teren obecnego mistrza Polski. Trzecia porażka z rzędu nie byłaby zaskoczeniem. Co wydarzyło się ostatecznie przy Bułgarskiej do tej pory nie mogę pojąć. Takie mecze aż chce się oglądać! Zaczęło się niestety zgodnie z wszelkimi obawami. Już 7 minucie do naszej bramki trafił Brazylijczyk Bruno Gomes, a co gorsza, Lech nie zamierzał na tym przestawać. Ledwo otworzyli wynik, a kolejna dla nich bramka już wisiała w powietrzu. Jakimś cudem udało się przetrwać ten szturm, na który nawet odpowiedzieliśmy wyrównującym golem. W 31 minucie autorem trafienia na 1:1 został Ulysse Diallo. Z takim właśnie wynikiem obie drużyny zeszły na przerwę. Jak na mistrza kraju przystało, Lech chciał iść po pełną pulę i zmniejszyć do nas dystans w ligowej tabeli. Ambicje potwierdzili w 67 minucie. Zrobiło się 2:1 i myślałem, że z tego pojedynku nic już nie wyciśniemy. Taki ze mnie człowiek małej wiary, która jednak faktycznie potrafi zdziałać cuda. Arkadiusz Woźniak znów potwierdził, że najlepiej czuje się w roli jokera. Na murawie pojawił się w 79 minucie, a kilka chwil później za jego sprawą ponownie doprowadziliśmy do remisu. Weszliśmy wówczas w niespodziewany piłkarski trans. Gospodarze nie potrafili wyjść z własnej połowy, a my dążyliśmy do zwycięskiego gola. Na pomoc przyszedł nam arbiter spotkania, który doliczył 5 minut. Na zegarze wybiła już szósta doliczona minuta, a my wciąż graliśmy. Aż wpadło. 2:3, 19-letni Kacper Tabiś bohaterem. W tym sezonie już nic mnie nie zdziwi, włącznie ze sięgnięciem przez nas po mistrzostwo. Po takich emocjach bardzo łatwo wyłożyć się na ligowym outsiderze. Prawie dokonaliśmy tego z Chojniczanką, która legitymowała się brakiem choćby jednego zwycięstwa. Murowali się aż do bólu. Na coś takiego jest tylko jedna recepta, czyli przełamanie bariery pięknym strzałem z dystansu. A w czymś takim specjalizuje się u nas Kamil Kurowski. Dał się z tego poznać już na boiskach I ligi, w tym sezonie też już zaskoczył w taki sposób bramkarzy Zagłębia Sosnowiec i Górnika Zabrze. Kolejną jego ofiarą został właśnie golkiper drugiego z beniaminków. W 77 minucie przypieczętowaliśmy mocno wymęczone zwycięstwo. W utrzymaniu prowadzenia nie przeszkodziła nam druga żółta kartka dla Bartłomieja Poczobuta otrzymaną kilka chwil przed końcem regulaminowego czasu gry.
  15. Październik 2019 Screen ligowej tabeli po 13 kolejkach tym razem zaginął gdzieś w akcji, albo po prostu zapomniałem zrobić. W każdym razie niewiele się zmieniło, a my oczywiście zachowaliśmy pozycję lidera. Pierwsze porażki stały się zatem faktem w październiku. Najważniejsze, że po przegranym spotkaniu przy Łazienkowskiej nie wpadliśmy w żaden dołek formy i natychmiast zrehabilitowaliśmy się w meczach z Miedzią Legnica i Wisłą Kraków. Martwi natomiast, że w październiku wciąż brakowało stylu. Tak jak jednak wspomniałem przy podczas opisu pojedynku z Miedzią, najważniejsze, że punkty się zgadzają. Gdzieś powoli kiełkują myśli o europejskich pucharach. No bo czemu nie, skoro konsekwentnie wzbogacamy swój dorobek punktowy i ciągle utrzymujemy fotel lidera? Tym bardziej, że nie mamy już na głowie Pucharu Polski, po którym jakoś specjalnie nie ma już co płakać. Wiele może powiedzieć listopadowy hit z Lechem na wyjeździe. Zdecydowanie będzie to kluczowy piłkarskiej jesieni, która powoli zbliża się do końca. Najlepszy strzelec: Arkadiusz Woźniak (5) Najlepszy asystent: Dani Ramirez, Adrian Łyszczarz (3) Bilans październikowych spotkań: 2-0-2 Bilans bramkowy październikowych spotkań: 6-6 0 Inne ligi: Bundesliga: 1. Stuttgart (24 pkt), 2. Dortmund (20 pkt), 3. Frankfurt (20 pkt) La Liga: 1. Real (24 pkt), 2. Athletic (19 pkt), 3. Atletico (19 pkt) Ligue 1: 1. PSG (33 pkt), 2. Monaco (24 pkt), 3. Marsylia (24 pkt) Premier League: 1. City (24 pkt), 2. Liverpool (23 pkt), 3. West Ham (19 pkt) Serie A: 1. Juventus (27 pkt), 2. Inter (25 pkt), 3. Milan (24 pkt)
  16. Na koniec październikowych zmagań w LOTTO Ekstraklasie czekał nas kolejny ciekawy test. Aczkolwiek bardziej ze względu na respekt, jaki wywołuje nazwa przeciwnika. Mowa o Wiśle Kraków, która mocno dołuje, a posada Kazimierza Moskala była w zasadzie już stracona. Porażka z GieKSą mogła go całkowicie pogrążyć. I ostatecznie tak też się stało. Jego podopieczni robili jednak wszystko, aby do tego nie doszło. Przerost ambicji doprowadził wręcz do mocno nieczystej gry. Wisła zarobiła aż 7 żółtych kartek. Aż dziwne, że arbiter w żadnej sytuacji nie sięgnął po czerwony kartonik. My też w sumie nie pozostaliśmy dłużni i sami zostaliśmy ukarani w ten sposób pięciokrotnie. O dziwo mecz nie był jedynie polowaniem na kości. Przyzwoitej gry, zwłaszcza z naszej strony, nie brakowało i ostatecznie padły cztery bramki, z czego trzy naszego autorstwa. Na listę strzelców wpisali się Diallo, Formella i Piesio. Poprzeczkę zawiesiliśmy sobie bardzo, ale to bardzo wysoko. Piłkarska jesień na ekstraklasowych boiskach weszła w decydującą fazę. Czy wytrzymamy tempo, które sami sobie narzuciliśmy? W październiku czekał nas jeszcze mecz Pucharu Polski. W ramach jego drugiej rundy do Katowic przyjechała Jagiellonia. Nie ukrywam, że chrapka na dalszy awans była. Na chęciach niestety się skończyło. Tym razem to nie był jednak nasz dzień. W zasadzie nie stwarzaliśmy żadnego zagrożenia pod bramką gości. Oni natomiast pokarali nas dwukrotnie, a wynik rozstrzygnął się w drugiej połowie. Pozostaje już tylko liga.
  17. W końcu nadszedł ten dzień. Wyzwanie, którego nie mogliśmy się już doczekać. Mowa oczywiście o pojedynku z warszawską Legią na jej terenie. Skoro przez dziesięć kolejek pozostawaliśmy nieuchwytni dla każdego, to kto, jak nie drużyna Portugalczyka Ricardo Sa Pinto miała nas w końcu zatrzymać? Buzująca w nas pewność siebie naturalnie została zachwiana podczas wizyty na Łazienkowskiej. Legia wciąż pozostaje Legią, nawet jeśli w poprzednim sezonie sięgnęła jedynie po wicemistrzostwo Polski. Niestety już od samego początku gospodarze potwierdzali piłkarską jakość, w łatwy sposób przejmując kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Musiało to poskutkować golem. W 28 minucie ze skrzydła dośrodkował Maciej Sadlok, którego nie zdołał powstrzymać Santiago Villafane. Piłka trafiła do belgijskiego napastnika Jorna Vancampa, a ten bez problemu umieścił ją w bramce. Sędzia posiłkował się jeszcze wideoweryfikacją, lecz nie było żadnych wątpliwości. Gol zdobyty jak najbardziej prawidłowo. Zasłużone prowadzenie Legii. Ich jednobramkowe prowadzenie utrzymało się do końca pierwszej połowy. Po zmianie stron było… gorzej. A przynajmniej do momentu, gdy Legia podwyższyła prowadzenie w 50 minucie. Później coś drgnęło, w ostatnim kwadransie zdołaliśmy nawet solidnie zamknąć ich we własnym polu karnym. Do tego czasu zdążyliśmy już złapać kontakt. W 60 minucie Ulysse Diallo zrobił użytek ze swojej szybkości, urwał się obrońcom Legii i wygrał pojedynek sam na sam z Arkadiuszem Malarzem. I to by było na tyle. Gospodarze zdołali odeprzeć nasze ataki w ostatnim fragmencie spotkania. Pierwsza porażka stała się faktem, co oczywiście musiało nastąpić. Mimo wszystko kilka pozytywów można wyciągnąć z tego spotkania. Miedź Legnica uchodziła za idealnego przeciwnika, aby zapomnieć o porażce przy Łazienkowskiej i sięgnąć po kolejne zwycięstwo. Brzmi to może trochę niepokornie, ale nic z tych rzeczy. Poznaliśmy już swoją wartość, lecz oczywiście nie zapominamy, że wciąż jesteśmy zaledwie beniaminkiem. Mieliśmy do czynienia z podobnym scenariuszem, co w niedawnym spotkaniu z Arką Gdynia. Ponowie zaledwie jeden celny strzał na bramkę przeciwnika, lecz tym razem po stronie bramkowej zdobyczy mogliśmy dopisać sobie… dwa trafienia. Oczywiście dzięki bramce samobójczej Miedzi. Dokąd zaprowadzi nas taki styl? Nie wiadomo. Ważne, że znów zgadzała się liczba zdobytych punktów i odnieśliśmy kolejne zwycięstwo. Ostateczny wynik 2:1. Goście odpowiedzieli jedynie bramką z rzutu karnego w 81 minucie.
  18. Faktycznie, mój błąd Wrzesień 2019 Tabela ligowa Od zwycięstwa do zwycięstwa i tak to kręci się w tej Ekstraklasie. O ile po zakończeniu wakacji należało jeszcze zachować nieco pokory, tak teraz chyba już śmiało można powiedzieć, że spadek nam nie grozi, a cel, jakim było utrzymanie, został zrealizowany w błyskawicznym tempie. W końcu to już 21 pkt przewagi nad strefą spadkową! Dokąd zajdzie GKS Katowice, czas pokaże. Musimy pamiętać, że pomimo dobrych wyników gra, nasza gra we wrześniu nie wyglądała najlepiej i cały czas jest co poprawiać. Teraz, na początku września czeka nas najważniejszy eden z dwóch najważniejszych sprawdzianów rundy jesiennej, a więc wyjazd na Łazienkowską. Będzie się działo! Najlepszy strzelec: Arkadiusz Woźniak (4) Najlepszy asystent: Dani Ramirez (3) Bilans wrześniowych spotkań: 3-1-0 Bilans bramkowy wrześniowych spotkań: 5-1 +4 Inne ligi: Bundesliga: 1. Stuttgart (18 pkt), 2. Eintracht (16 pkt), 3. Dortmund (16 pkt) La Liga: 1. Real (18 pkt), 2. Athletic (13 pkt), 3. Sevilla (13 pkt) Ligue 1: 1. PSG (24 pkt), 2. Stade Rennais (19 pkt), 3. Marsylia (13 pkt) Premier League: 1. Liverpool (19 pkt), 2. City (17 pkt), 3. United (16 pkt) Serie A: 1. Juventus (18 pkt), 2. Inter (16 pkt), 3. Milan (15 pkt)
  19. Według wielu ekspertów mecz na szczycie z trzecią w tabeli Jagiellonią miał nas wyjaśnić i przerwać zwycięski marsz. Owszem, w Białymstoku dokonała się weryfikacja naszej dyspozycji. Na naszą korzyść. Kibice zgromadzeni na stadionie przy ul. Słonecznej nie doczekali się wielkiego widowiska. Dla mnie nie miało to wielkiego znaczenia. Trudny wyjazd odhaczony, z pozytywnym rezultatem. Wygraną 1:0 zapewnił nam Adrian Łyszczarz uderzeniem zza pola karnego w 40 minucie. Tak jak wspomniałem, mecz do zapomnienia. Ważne, że wciąż nie przestajemy zaskakiwać, a dorobek powiększył się o kolejne trzy punkty. Euforia związana z udaną passą w tej części sezonu mogła zakończyć na własnym obiekcie, gdy podejmowaliśmy Wisłę Płock. Seria kolejnych spotkań bez porażki dosłownie zawisła na włosku. Mecz był ciężki i nudny. Generalnie obu stronom kompletnie nic nie wychodziło. Takie kopanie na 0:0. W 84 minucie trochę od niechcenia zza pola karnego przymierzył Patryk Stępiński. Interwencja Vincenta Enyeamy, który tego dnia zastępował Żynela, okazała się bezskuteczna. Płocczanie objęli prowadzenie i biorąc pod uwagę w jaki sposób toczył się mecz, wydawało się, że wywiozą z Katowic trzy punkty. Nie z nami jednak te numery. Dwie minuty później w bardzo podobny sposób, co boczny obrońca Wisły, uderzył Adrian Łyszczarz. No i wpadło. 1:1. Należało czekać cały mecz na tak niespodziewany zwrot akcji. Zważywszy na okoliczności, z remisu powinniśmy się cieszyć. Z pięknego ekstraklasowego snu na chwilę wyrwał nas Puchar Polski. W pierwszej rundzie mierzyliśmy się na wyjeździe z Błękitnymi Stargard. Grając rezerwowym składem obyło się bez większych stresów. Błysnął 19-letni Kacper Tabiś, który w odstępie pięciu minut dwukrotnie umieścił piłkę w bramce rywala. Wygrana powinna być okazała, ale przecież nie będziemy z tego powodu rwać sobie włosów z głowy. 2:0 i meldujemy się w kolejnej rundzie. Ostatnie mecze z naszym udziałem nie należą delikatnie mówiąc do najciekawszych i nie dostarczają wielu emocji. Dopóki jednak zyskujemy kolejne profity w postaci punktów nie zamierzam narzekać. Przeciwko Arce Gdynia oddaliśmy zaledwie jeden celny strzał. W 5 minucie, z rzutu wolnego. To wystarczyło, aby Grzegorz Piesio zapewnił trzy punkty. Zapominamy i jedziemy dalej. Jest dobrze, bardzo dobrze.
  20. Sierpień 2019 Tabela ligowa Fajna ta Ekstraklasa na starcie, taka nie za trudna. Nie przypuszczałem, że już w pierwszych kilku spotkaniach zgromadzimy tak pokaźny zapas punktowy, który sprawi, że walka o utrzymanie będzie znacznie przyjemniejsza. Bo wciąż nie możemy zapominać, że to dopiero początek ligi i za chwilę wszystko może wywrócić się do góry nogami. Póki co nie weryfikujemy planów na sezon 2019/2020 i pozostanie on niezmienny. Co nie zmienia faktu, że musimy znać też swoją wartość. Taki mecz z Cracovią wygrany przez nas 5:1 był czystą poezją w naszym wykonaniu. Do tego udane wykorzystanie wstępów Lechii Gdańsk i Zagłębia Sosnowiec w eliminacjach europejskich pucharów (swoją drogą znalazł się w nich jedynie Lech Poznań, który awansował do fazy grupowej LE) i sięgnięcie w tych spotkaniach po sześć punktów. Jest dobrze, bardzo dobrze. Oby nie zaliczyć bolesnego powrotu do rzeczywistości, a będzie doskonale. Najlepszy strzelec: Arkadiusz Woźniak (4) Najlepszy asystent: Dani Ramirez, Ulysse Diallo (2) Bilans sierpniowych spotkań: 4-1-0 Bilans bramkowy sierpniowych spotkań: 12-4 +8 Inne ligi: Bundesliga: 1. RB Lipsk (6 pkt), 2. Stuttgart (6 pkt), 3. Dortmund (6 pkt) La Liga: 1. Barcelona (6 pkt), 2. Levante (6 pkt), 3. Real (4 pkt) Ligue 1: 1. PSG (15 pkt), 2. Marsylia (12 pkt), 3. Angers (12 pkt) Premier League: 1. Liverpool (12 pkt), 2. United (10 pkt), 3. City (10 pkt) Serie A: 1. Inter (9 pkt), 2. Milan (9 pkt), 3. Roma (9 pkt) Największe transfery letniego okna w Polsce: 1. Szymon Żurkowski (21 lat, Polska) z Górnika Zabrze do 1.FC Nurnberg za 4,5 mln euro 2. Marco Vesović (27 lat, Czarnogóra) z Legii Warszawa do Crystal Palace za 4,2 mln euro 3. Mateusz Wieteska (22 lata, Polska) z Legii Warszawa do 1.FC Nurnberg za 3,1 mln euro Największe transfery letniego okna na świecie: 1. Hector Bellerin (24 lata, Hiszpania) z Arsenalu do Manchesteru City za 95 mln euro 2. Marco Veratti (27 lat, Włochy) z PSG do Manchesteru City za 91 mln euro 3. Yannick Carrasco (25 lat, Belgia) z Dalian Yifang do Bayernu Monachium za 90 mln euro
  21. Wydawało się, że Cracovia naładowana pozytywnymi emocjami po wygranej 4:0 z Chojniczanką i czterech trafieniach Marcina Budzińskiego będzie dla nas równorzędnym rywalem. Ostatecznie nie był to jednak ich dzień i bardzo boleśnie przekonali się o naszej fantastycznej formie. Takiej mieszanki efektywności z efektownością GieKSa za mojej kadencji jeszcze nie pokazała. Festiwal strzelecki rozpoczęliśmy w drugiej połowie, którą rozpoczynaliśmy wynikiem remisowym. Do przerwy rezultat brzmiał 1:1. Ostatecznie zatrzymaliśmy się na pięciu trafieniach. Cracovia musiała zadowolić się tym jednym, z pierwszej części spotkania. Gospodarze byli bezradni wobec świetnie rozumiejącego się duetu Woźniak-Diallo. Pokaźne zwycięstwo okupiliśmy niestety dwutygodniową kontuzją tego drugiego. Czy to wyjazd, czy mecz przy Bukowej, w początkowej fazie sezonu idziemy jak taran. Nie spodziewałem się, że przystosowanie się do najwyższej klasy rozgrywkowej przyjdzie tak łatwo i bezboleśnie. Oczywiście hurraoptymizm kategorycznie zakazany. Kolejną ofiarą został Piast Gliwice. Tym razem obyło się bez fajerwerków, aczkolwiek wynik 1:2 ustalony w pierwszej połowie po zmianie stron pozostawał niezagrożony. Gospodarze nie posiadali jakichkolwiek piłkarskich argumentów. Jednobramkowym zwycięstwem kończymy kapitalny miesiąc. Teraz czas na reprezentacyjną przerw. Oby nie wybiła nas z rytmu.
  22. Jeszcze większą euforią mogło wywołać derbowe zwycięstwo z Zagłębiem Sosnowiec. Mieliśmy za co się rewanżować. W poprzednim sezonie to właśnie oni wyrzucili na poza burtę Pucharu Polski. Udany start w naszym wykonaniu, a także wyprawa naszego przeciwnika do Mińska na mecz eliminacji Ligi Europy sprzed trzech dni sprawiły, że uchodziliśmy za nieznacznych faworytów. Przedmeczowe oczekiwania udało się spełnić w stu procentach. Gospodarze nie zdołali oddać ani jednego strzału, nasi obrońcy ponownie stanęli na wysokości zadania. Momentami brakowało za to konkretów z przodu. Co nie zmienia faktu, że i tak dwukrotnie znaleźliśmy drogę do bramki rywala. W 40 minucie pięknie z dystansu przymierzył Kamil Kurowski, natomiast wynik ponownie ustalił Grzegorz Piesio przed rozpoczęciem ostatniego kwadransa. Sfrustrowani własną bezradnością sosnowiczanie kończyli pojedynek w okrojonym składzie. W doliczonym czasie gry czerwoną kartkę ujrzał Tomasz Nowak. Derby dla GieKSy! Początek sezonu podejrzanie łatwy. Niemalże w taki sam sposób Kamil Kurowski trafił także przeciwko Górnikowi Zabrze. To był jedyny sposób na sforsowanie zasieków rywala, który w meczu 4 kolejki postawił nam ciężkie warunki. Tym razem jednak my sami nie zachowaliśmy czystego konta. W 63 minucie za sprawą Adama Ryczkowskiego straciliśmy pierwszego gola w sezonie i tym samym pierwsze punkty. Podział punktów z Górnikiem to jednak sprawiedliwy rezultat. Nic się nie stało, mecz po prostu do wymazania z pamięci. Trafiliśmy na bardzo fajny okres, gdyż w wakacje mierzyliśmy się z zespołami mającymi na głowie występy w eliminacjach Ligi Europy. Po Zagłębiu Sosnowiec przyszedł czas na Lechię Gdańsk. Grzechem było nie pokusić się o następne punkty z kolejną eksportową drużyną. Po końcowym gwizdku mogliśmy potwierdzić powodzenie misji. Mecz prowadzony był w dość monotonnym tempie i posiadał zaledwie jeden piorunujący fragment pomiędzy 70, a 80 minutą. Padły wówczas trzy bramki. W 71 minucie swój dorobek strzelecki w GKS-ie Katowice otworzył Ulysse Diallo. Lada moment było już 2:0, gdy po rzucie rożnym piłkę do bramki zmieścił Sasa Balić. Lechia postarała się jeszcze o kontaktowego gola w 77 minucie. Większej krzywdy na szczęście już nam nie zrobili. Po ostatnim remisie wróciliśmy na zwycięski tor.
  23. Sparingi: 03/07/2019 - GKS Katowice - Raków Częstochowa 3:3 (Rumin x2, Piesio) 06/07/2019 - GKS Katowice - Odra Opole 0:0 10/07/2019 - GKS Katowice - Garbarnia Kraków 4:1 (Masiuda - sam., Rumin x2, Tabiś) 13/07/2019 - Unia Dąbrowa Górnicza - GKS Katowice 1:5 (Andrzejczak x3, Woźniak, Puchacz) 12 czerwca 2005 roku. Data ostatniego dotychczasowego mecz GKS-u Katowice w najwyższej klasie rozgrywkowej. Na kolejny należało czekać ponad 14 lat. Piłkarska wieczność. Przywitanie z LOTTO Ekstraklasą przy Bukowej musiało poczekać do następnej kolejki, gdyż sezon 2019/2020 zainaugurowaliśmy na wyjeździe przeciwko starym znajomym z I ligi, czyli Chojniczance Chojnice. W poprzedniej kampanii dwukrotnie okazaliśmy się od nich lepszy. Chociażby ze względu na korzystny bilans bezpośrednich spotkań liczyłem zatem na udane otwarcie. Mecz nie należał jednak do łatwych. Obie ekipy wyglądały, jakby chciały dopiero oswajać się z nową rzeczywistością po awansie do najwyżej klasy rozgrywkowej. Typowe granie na 0:0 bez większego zagrożenia z obu stron. Okazało się, że jak trwoga to do Arka Woźniaka. Nasz dotychczasowy najlepszy napastnik zajął na inaugurację rozgrywek miejsce na ławce rezerwowych ustępując, miejsca naszemu nowemu nabytkowi z Mali. W 77 minucie chęć wzmocnienia siły rażenia sprawiła, że obaj zawodnicy w końcowym fragmencie tworzyli ofensywny duet. Był to strzał w dziesiątkę. Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry wykazali się świetną współpracą. Diallo z asystą, Woźniak z bramką i mamy trzy punkty na inaugurację. Publiczność przy ul. Bukowej w Katowicach przywitała się z LOTTO Ekstraklasą pojedynkiem z Zagłębiem Lubin. Dyscyplina taktyczna utrzymywana od początku do samego końca sprawiła, że stracie z ekipą prowadzoną przez Michała Probierza okazało się dość łatwe i przyjemne. Klasowy występ zaliczyła przed wszystkim formacja obronna dowodzona przez Portugalczyka Andre Almeidę. Jego partner z środka defensywy - Sasa Balić, były gracz Zagłębia - z kolei zaliczył asystę przy bramce Arkadiusza Woźniaka otwierającej wynik w 39 minucie. Zwycięstwo przypieczętowaliśmy po pewnym wyegzekwowaniu rzutu karnego przez Grzegorza Piesio. Katowice w bardzo dobrych nastrojach witają się z najwyższą klasa rozgrywkową. Tabela ligowa
  24. Przygotowanie kadry do wielkiego powrotu GieKSy do piłkarskiej elity w Polsce naturalnie rozpoczęliśmy od małego sprzątania. Zgodnie z zapowiedziami przemeblowaniu uległa obsada bramki. Mariusz Pawełek i Sebastian Nowak, którym bliżej już do czwórki z przodu, przeszli na piłkarską emeryturę. Krzysztof Baran natomiast po wygaśnięciu kontraktu stał się wolnym zawodnikiem. Z czwórki naszych dotychczasowych golkiperów ostał się jedynie Vincent Enyeama. Buty na kołku zawiesił również legendarny w polskiej piłce Jakub Wawzyniak. Lewy obrońca oczywiście miał stać się wolnym zawodnikiem, lecz ostatecznie zdecydował się na całkowity rozbrat z futbolem. Mówiąc o bocznych obrońcach, w życie wszedł kontrakt Mateusza Mączyńskiego z Termaliką Bruk-Bet Nieciecza, który podpisał zimą. Z bloku obronnego wykruszyli się również stoperzy: Mateusz Kamiński i Michał Remisz. Oczywiście nie dostali oni propozycji podpisania nowych umów. Natomiast z pośród wypożyczonych piłkarzy do swoich macierzystych klubów wrócili Michał Słomka oraz Bartosz Śpiączka. Skoro jesteśmy w temacie wypożyczeń, kadrowe wzmocnienia zacznijmy właśnie od nich. Chęć posiadania Tymoteusza Puchacza na nowy sezon przełożyła się na konkretne działania. Młodzieżowy reprezentant Polski na kampanię 2019/2020 pozostanie przy Bukowej. Lech zgodził się na przedłużenie wypożyczenia o kolejny rok. Podobnie jak Śląsk Wrocław i Wisła Kraków odpowiednio w przypadku Adriana Łyszczarza i Kacpra Laskosia. Na identycznych zasadach do czerwca 2020 roku zapewniliśmy sobie również usługi Bartłomieja Żynela, golkipera Wisły Płock, który całkiem niedawno wygrywał młodzieżową Ligę Mistrzów z RB Salzburg. Jednym z kluczowych transferów ma być Sasa Balić przymierzany do roli lidera środka obrony, którego jak wiadomo zakontraktowaliśmy już zimą. Byłemu graczowi Zagłębia Lubin na środku obrony najprawdopodobniej towarzyszyć będzie Portugalczyk Andre Almeida. Poprzedni sezon spędził na wypożyczeniu w Dynamo Ceske Budejovice z litewskiego Stumbras Kowno, po którym stał się wolnym zawodnikiem. Oczywiście nie zabrakło transferów gotówkowych. Po powrocie Śpiączki do Niecieczy pilnie potrzebowaliśmy nowej twarzy w ataku. Za 55 tysięcy euro zdecydowaliśmy się na transfer niezwykle szybkiego 27-letniego Malijczyka Ulysse Diallo z węgierskiej Puskas Akademii. Konkurenta do gry na swojej pozycji potrzebował Rafał Wolsztyński. Wybór padł na Daniego Ramireza z ŁKS-u Łódź. W drużynie spadkowicza z I-ligi uchodził za kluczową postać, jednak w pojedynkę nie dał rady dźwigać swojego pracodawcy za uszy. Ekipa z Łodzi otrzymała za Hiszpana 60 tysięcy euro. Dwadzieścia tysięcy więcej wyłożyliśmy na stół za Dariusza Formellę (gdzieś zawieruszył się screen po dokonaniu transferu, wybaczcie) z Rakowa Częstochowa. Bez żadnej dla niego różnicy z powodzeniem może występować na obu skrzydłach, więc tym bardziej jestem zadowolony z tego ruchu.
  25. @Makk Niestety nie powiem. Z polskich lig gram tylko na Ekstraklasie i I-lidze @jmk I to z hukiem. Pogoń traciła 11 pkt do bezpiecznego miejsca Ostatnie rozliczenia z zakończonym sezonem i przechodzimy do kolejnego. . Podsumowanie zawodników w sezonie 2018/2019 bramkarze - występy/stracone bramki/czyste konta/średnia ocenazawodnicy z pola - występy/bramki/asysty/średnia ocena Bramkarze Vincent Eneyama - 10/4/8/6,90 - sprowadzenie niesamowicie doświadczonego Nigeryjczyka okazało się niezłym ruchem. Wygląda na to, że 37-latek ma jeszcze szansę pobronić przynajmniej jeszcze jeden sezon na boiskach LOTTO Ekstraklasy. Krzysztof Baran - 15/18/5/6,80 - po transferze Eneyamy zaledwie trzykrotnie stanął między słupkami w rundzie rewanżowej. Wygasający pod koniec czerwca nie zostanie przedłuży. Mariusz Pawełek - 9/4/5/6,97 - po wyleczeniu kontuzji ani razu nie zdołał załapać się na ławkę rezerwowych. Usługami 38-latka zainteresowana jest Miedź Legnica. Liczę, że na rok przed wygaśnięciem umowy uda się go wypchnąć ze składu. Sebastian Nowak - 0/0/0/- - zaledwie jeden występ w Pucharze Polski świadczy o jego nikłej pozycji w klubie. Podzieli los Barana i Pawełka. Prawi obrońcy Santiago Villafane - 26/1/5/7,0 - wiosną nie tak efektywny, jak w pierwszej części sezonu. Należy jednak wziąć pod uwagę, że przez kilka tygodni zmagał się z kontuzją. Na przyszły sezon zdecydowanie utrzyma miejsce w składzie. Przynajmniej do końca kontaktu wygasającego w czerwcu 2020 roku. Wojciech Lisowski - 8(2)/1/3/6,94 - odegrał swoją rolę, gdy Argentyńczyk z powodu urazu wyleciał z gry. I śmiało można powiedzieć, że wykorzystał swoją szansę. Popis dał przede wszystkim w arcyważnym spotkaniu przeciwko Sandecji Nowy Sącz, kiedy to zapisał na swoje konto bramkę i dwie asysty. O obsadę prawej strony defensywy nie powinniśmy się martwić, jeśli chodzi o nowy sezon. Stoperzy Mateusz Kamiński - 18/0/0/7,10 - ze względu na zerwanie mięśni uda stracił całą rundę wiosenną. Oznacza to pożegnanie 31-latka z GieKSą, gdyż wraz z końcem czerwca wygasa jego umowa. Kacper Laskoś - 13/0/0/6,87 - 19-latek wypożyczony w trybie awaryjnym z Wisły Kraków wystąpił we wszystkich trzynastu spotkaniach na wiosnę. Zdecydowanie pokazał się z przyzwoitej strony. Chciałbym, aby kontynuował swoją przygodę z GKS-em Katowice. Artur Kuznetsov - 22/1/0/6,87 - nie pomogło mu zakontraktowanie… Vincneta Eneyamy. Nigeryjski golkiper z miejsca w skoczył do pierwszego składu, a przepisy I-ligowych rozgrywek wyraźnie mówią, że na boisku może przebywać zaledwie jeden gracz spoza UE. Na jego miejscu nie liczyłbym na regularną grę w przyszłym sezonie. Rafał Remisz - 15/0/0/6,78 - on z kolei zyskał najwięcej i został partnerem Laskosia na środku obrony. Szału przez cały sezon jednak nie zrobił. Wraz z końcem czerwca odchodzi. Lewi obrońcy Tymoteusz Puchacz - 14(2)/2/1/7,18 - pewniak na lewej obronie, co w pierwszej części sezonu nie było oczywiste. Przede wszystkim jednak ze względu na kontuzję. Zdołał potwierdzić swój nieprzeciętny potencjał. W Katowicach zostanie oczywiście zapamiętany jako autor gola, który przypieczętował awans w przedostatniej kolejce. Zbyt duży talent, żeby siedzieć w naszym zespole. Latem zapewne wróci do Lecha bez możliwości sprowadzenia go na stałe. Simon Kupec - 17(1)/0/1/6,75 - z przedstawionych wyżej powodów wiosną grał mniej , niż podczas rundy jesiennej. Przed sezonem 2019/2020 Słowak będzie miał jednak szansę, aby udowodnić swoją wartość. Jakub Wawrzyniak - 3(1)/1/0/6,63 - rzekomy lider drużyny okazał się piłkarzem głębokiej rezerwy. 35-lat, najwyższa pensja w zespole - do widzenia Panie Wawrzyniak. Matusz Mączyński - 0/0/0/- - kontuzja od początku mojego pobytu w Katowicach i bardzo mocna konkurencja sprawiła, że nie miał żadnych szans, aby cokolwiek pokazać. Zimą podpisał kontrakt z Termaliką. Środkowi pomocnicy Kamil Kurowski - 31(2)/2/7/7,06 - król środka pola. W całym sezonie opuścił zaledwie jedno spotkanie. Najlepszy asystent w zespole i właśnie na takich piłkarzach chcemy opierać naszą drużyną. Zimą przedłużył wygasający po sezonie kontrakt. Dominik Bronisławski - 14(10)/2/1 - braki w umiejętnościach piłkarskich nadrabia sporą ambicją. Ktoś taki z całą pewnością się przyda. Kwestia, czy jako piłkarz pierwszego składu. Bartłomiej Poczobut - 21(6)/1/0/6,68 - po rundzie jesiennej trochę na niego narzekałem. Czy było lepiej? Niekoniecznie. Dziesięć żółtych kartek dało mu pierwsze miejsce w ligowej klasyfikacji w tej kategorii. Możliwości, aby pograć w LOTTO Ekstraklasie ma, dlatego go nie skreślam. Adrian Łyszczarz - 21(9)/2/2/6,76 - koniec końców przeciętny sezon w wykonaniu młodzieżowego reprezentanta Polski. Mimo wszystko dalej widziałbym go w GieKSie. Dalsza przyszłość Adriana zależy jednak od jego macierzystego klubu, czyli Śląska Wrocław. Rafał Wolsztyński - 4(1)/0/2/6,72 - seria drobnych urazów sprawiła, że nie miał okazji, aby się pokazać. Musimy zatem wstrzymać się z oceną jego możliwości. Prawi skrzydłowi Wojciech Słomka - 20(7)/3/4 - bez szału, ale też bez tragedii. Nie wiem jakie plany ma wobec niego Wisła Kraków, z której jest wypożyczony. Nie ukrywam, że na rezerwę mógłby się przydać. Kacper Tabiś - 1/0/0/6,50 - dałem mu szansę w ostatniej kolejce. Talent ma i mam nadzieję, że podczas okresu przygotowawczego go zaprezentuje. Transfer 19-latka sonduje Cracovia. Niech szukają gdzie indziej. Lewi skrzydłowi Adrian Błąd - 15(10)/4/5/6,88 - znaczny zjazd formy w porównaniu z jesienią. W ostatnich miesiącach swój dorobek poprawił zaledwie o jedną asystę. Musi wrócić do odpowiedniej dyspozycji, jeśli chce zachować miejsce w składzie . Grzegorz Piesio - 19(9)/3/1/6,81 - zamiana ról. Jesienią to Piesio był fatalny, a Błąd lepszy. Teraz na odwrót. Mimo to dorobek 30-latka wciąż nie powala na kolana. Sprowadzeniem Piesia zainteresowana jest Cracovia. Zobaczymy jeszcze co z nim zrobić. Napastnicy Arkadiusz Woźniak - 25(8)/12/1/6,98 - mniej skuteczny niż jesienią, ale też meczów do rozegrania było mniej. Z dorobkiem 12 trafień został oczywiście naszym najlepszym strzelcem. Na tle całej ligi wraz z pięcioma innymi graczami ustąpił jedynie Kamilowi Adamkowi z GKS-u Jastrzębie i Kamilowi Karolowi Mackiewiczowi z Wigier Suwałki w walce o tytuł króla strzelców, którzy tych bramek zdobyli trzynaście. Bartosz Śpiączka - 19(9)/9/0 - w drugiej części sezonu zdecydowanie się podciągną. Na jego szczęście dał ostatecznie powody, aby pomyśleć nad transferem definitywnym z Termaliki Bruk-Bet Nieciecza. Damian Rumin - 5(10)/3/0/6,72 - autor arcyważnego trafienia z rzutu karnego w starciu z Chojniczanką Chojnice. Poza tym szału jednak nie robił. Jako gracz szerokiego składu może jednak odegrać swoją rolę. Konrad Andrzejczak - 0(1)/0/0/6,60 - statystyka mówi sama za siebie. 23-lata na karku, a umiejętności nie pokrywają się z jego rzekomym potencjałem. Do odstrzału.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...