Skocz do zawartości

SuperPatsonFCB

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    47
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez SuperPatsonFCB

  1. @Makk - dzięki, biorę do serduszka Rozdział 3 Kolejne dni były najgorsze w jego życiu. 4 lipca praktycznie do końca spędził w szpitalu, w poczekalni. W tym czasie do Krakowa dojechali dziadkowie, powiadomieni przez lekarza telefonicznie, oraz Sławek - przyjaciel ("przyjaciel") mamy. Czas chyba wyjaśnić ten cudzysłów. Ich znajomość była dla Patryka co najmniej dziwna. Sławek mieszkał w Szczecinie - Annę K. poznał, gdy ta była akurat na koncercie. Od tamtej pory widywali się dość często (oczywiście proporcjonalnie - gdy tylko mieli czas). Gdy Patryk był na wakacjach, raz ona jechała nad morze, raz on do Małopolski. Poranne telefony jako pobudka i wieczorne "na dobry sen" nigdy nie wydawały się Patrykowi czysto przyjacielskie, ale nie miał dowodów, by być pewnym, że to coś więcej. Do czasu. Kiedyś, gdy mama poszła do łazienki, nastolatek usłyszał dźwięk przychodzącego SMSa. Z lekkimi oporami skorzystał z okazji, myśląc, że skoro ona kiedyś przeszukała całego jego Facebooka, tak on może jej wiadomości. Okazało się, że para była w trakcie poważnej dyskusji na temat przyszłości ich związku. Anna zauważała, że coraz bardziej oddalają się od siebie i nie mają wspólnych planów, a coraz więcej rzeczy zaczyna ich dzielić. W pamięć chłopakowi wryła się szczególnie jedna wiadomość od jej matki: "chciałabym, żeby łączyło nas coś więcej niż seks". Od teraz był pewny, że są razem. Zrobiło mu się też trochę miło, bo gdy rozmawiali o związku "bez ograniczeń", mama wysunęła temat Patryka przypominając, że przez wszystkie lata tworzyła mu dom, w którym był tylko on i ona. Wszystko dla jego dobra. Teraz, gdy wrócił do tego "stworzonego" domu, wszystko wydawało mu się obce. Nawet znajdujące się w nim osoby - Sławka przecież bardzo polubił, a dziadków kochał prawdopodobnie bardziej niż mamę. Tak mu się przynajmniej wydawało do momentu jej śmierci. Patryk był ciekawy, dlaczego Sławek nagle nie mógł iść z jego mamą na koncert. Oboje przecież lubili takie klimaty, przecież na jednym z nich się poznali. Kiedy tylko dostał telefon o śmierci swojej partnerki, przyjechał natychmiast. Poznał przy okazji dziadków, jednak ci pogrążeni w rozpaczy nawet specjalnie nie interesowali się jego obecnością. Zauważyli go praktycznie dopiero na pogrzebie, jednak nie byli w stanie zadać nawet najkrótszego pytania. Pogrzeb był... był. Patryk płakał (delikatnie mówiąc), ale i tak pamiętał z tego wydarzenia bodaj najwięcej ze wszystkich, które przeżył. Stał najbliżej - taki "przywilej" przysługiwał najbliższym. Oprócz rodziny było bardzo dużo znajomych, a także współpracowników - tych jeszcze więcej. Matka była przecież dyrektorem jednej firmy i założycielką drugiej. W czasie ich działalności przewinęło się masakrycznie dużo ludzi, którzy bardzo dobrze wspominali Panią Dyrektor. Kilkanaście osób chciało coś powiedzieć podczas Mszy, jednak rodzina poprosiła, by w miarę możliwości ograniczyć wystąpienia. Takie coś niewątpliwie za dużo chłopaka i jego dziadków by kosztowało. Kiedy pierwsza grudka ziemi spoczęła na wieku trumny, nastolatek nie wytrzymał. Nogi pod nim się ugięły, upadł na ziemię. Ocknął się już po wszystkim. Dopiero wtedy dowiedział się, że zemdlał. Miał do siebie wyrzuty, że nie towarzyszył swojej Mamie w tych ostatnich chwilach na ziemi. Teraz od dwóch godzin znajdował się w domu. W swoim pokoju. Dni między śmiercią matki a pogrzebem spędził w... hotelu. Najpierw nie uśmiechało się to dziadkom, ale gdy okazało się, że Sławek zapłaci za pobyt, temat powrotu do domu upadł. Dopiero po pogrzebie nastąpiło wymeldowanie, przejazd tramwajem, przejście tą samą drogą co zawsze od ponad dziesięciu lat i przekręcenie zamka w drzwiach. Patryk wszedł na końcu. Dziadkowie momentalnie udali się do pokoju stołowego. Wszystko było tak, jak wtedy, gdy kładł się spać myśląc, że nazajutrz obudzi się w domu razem z matką. Sławek zrobił herbaty, a Patryk usiadł w swoim pokoju. Chciał zacząć płakać, ale przez ostatnie dni wyprodukował już tyle łez, że nawet to było już niemożliwe. - Pomożemy ci, wnusiu. - nieśmiało zaczął dziadek, który zjawił się ni stąd ni zowąd w pokoju chłopaka. Patryk odpowiedział tylko przytuleniem się do niego. Pomimo tego, jak matka traktowała swojego ojca, ten zawsze kochał ją ponad życie. Razem z Patrykiem była jego oczkiem w głowie. Kiedy tylko mógł pomóc, robił to. Teraz jednak nie mógł okazać słabości po śmierci swojej córki - nastolatek potrzebował go jak nigdy dotąd. - Wiem, że to, co cię spotkało... - Dość dziadku. Wiem, co się stało, ale nic z tym teraz nie zrobimy. - krótko uciął Patryk, czym zadziwił niemal wszystkich znajdujących się w domu. - Wiadomo, że nie jest mi lekko i długo nie będzie, ale muszę wziąć się w końcu w garść i nie rozpamiętywać tego, co było. W gruncie rzeczy to jednak nie było takie proste. Chłopak powiedział tak tylko po to, żeby uniknąć rozmowy na temat swojej matki. Gdyby nie zaprotestował, znowu wybrzmiałoby "mama nie żyje", a tego nie chciał. Było mu strasznie ciężko. Mimo, że na swoją rodzicielkę praktycznie nigdy nie mógł liczyć, to perspektywa, że jej nie ma, była dołująca. - W takim razie podpisz to. - ostrym tonem powiedział dziadek, podsuwając mu kartkę z wielkim napisem "upoważnienie". - Co to jest? - Upoważnienie do załatwienia spraw związanych z wypłatą odszkodowania na wypadek śmierci. - No to muszę, bo nie mam konta w banku. - To musisz założyć, bo potem ci to przeleję. Ale na spokojnie. Podpisz, to załatwię to jeszcze dzisiaj. - A ile tego jest? - 150 tysięcy. Wow. Takich pieniędzy nie widział nigdy na oczy. To już pomogłoby mu w jakimkolwiek utrzymaniu się. Mimo, że uwielbiał jeździć do dziadków, nie wyobrażał sobie, by opuścić Kraków. W końcu planował tu studiować. Nie wiedział jeszcze, co dokładnie zrobi z takimi pieniędzmi, ale na pewno mu się przydadzą. Kiedy Mamy już nie było, jasne było, że będzie musiał łączyć studia z pracą. Pytanie jaką i gdzie. Dorosłe życie przyszło zdecydowanie za szybko... Za każdym razem, gdy wychodził ze swojego pokoju, po prawej stronie widział drzwi do sypialni. Nie zamierzał ich otwierać. Wiedział, że gdy je otworzy, zobaczy rozwalone, niepościelone łóżko - zostawione tak, gdy wstawała 3 lipca. Wiedział jednak, że kiedyś będzie musiał tam wejść, zabrać jej rzeczy, wyrzucić. Było jednak zdecydowanie za wcześnie. Spojrzał na swój telefon. Wyłączony. Zapomniał na śmierć o jednej osobie. Patrycji. Swojej dziewczynie. Odkąd pożegnał się z nią we wtorek wieczorem, tak nie wchodził na Messengera i nie odbierał telefonów. Sześć dni. Wiedział, że się o niego martwiła. Kiedy telefon zaskoczył po wpisaniu PIN-u, jego oczom ukazało się jedenaście nieodebranych połączeń, dwadzieścia cztery smsy i "99+" w czerwonym kółeczku powiadomień Messengera. Wiedział, że jest na niego zła, ale wiedział też, że przestanie, gdy dowie się prawdy. Natychmiast zadzwonił. Odebrała po pierwszym sygnale, wyraźnie zła, ale z czasem coraz bardziej przejęta tym, co słyszała w słuchawce. Obiecała, że przyjedzie najszybciej jak to możliwe i będzie go wspierać na tyle, na ile potrafi. Musiała też w końcu powiedzieć o ich świeżym związku rodzicom (oni z kolei uznawali, że dziewczyna ma się przede wszystkim uczyć, a nie bawić w związki). O ile kiedyś można było wymyślić jakąś wymówkę, o tyle teraz to stało się niemożliwe - jej chłopak jak nikt potrzebował przecież pomocy i wsparcia. Patryk obiecał sobie, że wieczorem napisze do ludzi, z którymi przez te dni nie pisał, a którzy byli dla niego ważni. Ostatnie, czego teraz potrzebował, to była utrata lub pogorszenie kontaktu z przyjaciółmi. Po chwili jednak zastanowił się - czemu wieczorem? Co ma innego do roboty? Odpowiedź przyszła jednak sama - nie miał siły. Włączył komputer, jednak po zobaczeniu ekranu startowego zamarł. 9 lipca 2018 roku, 13:18. 9 lipca. 9 LIPCA. DZIEWIĄTY. LIPCA. Termin wprowadzania wyników matury do ERK UJ (Elektroniczna Rejestracja Kandydatów Uniwersytetu Jagiellońskiego) i składania podania na studia minął dwa dni temu. Druga rejestracja też go nie dotyczyła. Wszystkie uniwersytety zamknęły już listy. Patryk nie miał czego szukać na studiach. "Kurwa mać." - tylko na to stać było jego mózg i tylko taką myśl z siebie wydobył. Uderzył mocno pięścią w biurku, a w pokoju momentalnie zjawił się Sławek. - Co się stało? - Zapomniałem o rejestracji na studia. Terminy minęły dwa dni temu i nigdzie nie mogę się zapisać. - Kurczę... A prywatne? - Ale ja nie chcę prywatnych! Wszyscy moi przyjaciele poszli na studia, a ja tracę rok. - A jesteś pewien, że chcesz studiować? - Słucham? - Poczekaj, mam pewien pomysł. Kilka minut później Adam wrócił z balkonu z telefonem w ręku. Poprosił nas wszystkich do jednego pokoju. Dziadkowie patrzyli na niego nie mniej zdziwionym wzrokiem niż ja. - Proszę państwa - zaczął - mam pewną propozycję, ale z góry mówię, że nie jest taka oczywista do zdecydowania. Problem w tym, że decyzja musi zapaść w ciągu 48 godzin. - O co chodzi? - zapytali niemal chórem dziadkowie. - Patryk powiedział mi, że przegapił terminy zajęć na studia. W tym momencie dziadkowie ostro zmierzyli go wzrokiem, ale wiedzieli, że są sprawy ważne i ważniejsze. - Byłbyś w stanie zamieszkać w Szczecinie? Dziadek aż poprawił się na kanapie. - Tak daleko? I z kim miałby tam mieszkać, sam? Po co? - Spokojnie, już tłumaczę. Mieszkałby ze mną, a wiąże się to z ciekawą ofertą. Rozmawiałem z Arkadiuszem Kaliszem, prezesem Energetyka Gryfino. Opisałem mu całą sytuację, powiedziałem, że bardzo interesujesz się piłką, masz ciekawe spojrzenie, przesłałem mu kilka tekstów z twojej strony, jak analizowałeś taktycznie jakiś mecz Barcelony. Klub amatorski, trzecia liga, oczekiwania też niezbyt wygórowane. Powiedział, że z chęcią dałby ci szansę, ale warunkiem jest podjęcie kursu trenerskiego, który opłaci ci klub. - Ja trenerem? - zapytał Patryk ze zdziwieniem - gdzie jest to Gryfino? - Nieco ponad 30 kilometrów od Szczecina, podwoziłbym cię do siedziby, musisz wszystko przemyśleć i obgadać z dziadkami, ja czekam na decyzję do środy. Sławek momentalnie podniósł się z kanapy i opuścił mieszkanie. Jeszcze przez kilka minut siedzieliśmy w milczeniu. Nie da się jednak ukryć, że dzięki propozycji złożonej przez Sławka, po raz pierwszy od dłuższego czasu nie myślałem o tym, co się stało z moją mamą. Zawsze chciał mieć coś wspólnego z piłką, więc propozycja zostania trenerem była dla niego nad wyraz kusząca. Korzystając z włączonego komputera wszedł w Wikipedię. Energetyk Gryfino został założony w 1945 roku jako Polonia Gryfino. Największym sukcesem klubu występującego w III lidze jest... gra w tej klasie rozgrywkowej, a także III runda finału Pucharu Polski w sezonie 1994/95, gdy przegrał 0:2 z Olimpią Poznań. Wiedział, że nigdzie indziej takiej szansy nie dostanie; wiedział, że tak o żaden prezes nie da mu poprowadzić jakiegokolwiek klubu; wiedział, że to wszystko dzięki znajomościom Sławka. Dzięki tej pracy mógłby przecież o tym wszystkim zapomnieć... --- Pytanie do bardziej obeznanych: gdzieś w połowie września szykuje mi się zmiana komputera (wreszcie ). I rodzi się pytanie - czy poczekać z rozpoczynaniem save'a na nowy komputer, czy nie będzie problemu przenieść zapisu z kariery z tego komputera na nowy? I jak to się robi, dużo roboty z tym? Na razie stoję z aktualizacjami i czekam na odpowiedź (opinie też mile widziane )
  2. Rozdział 2 Patryk wpadł przez główne drzwi szpitala z wielkim impetem. Dotarcie tutaj kosztowało go wiele energii - w środku nocy tramwaje przecież nie jeździły, na taksówkę nie miał ani grosza, bowiem tuż po otrzymaniu świadectwa maturalnego wszystko postawił w Fortunie, a za resztę kupił zdrapki LOTTO i pięć losów na Kaskadę. Ostatecznie wziął rower i po pół godzinie był na miejscu. Dobrze, że nie było wielkiego ruchu, bo w stanie ciężkiego szoku mogło to się skończyć o wiele gorzej niż na kilkukrotnym przejechaniu na czerwonym świetle na pasach. Nie dbał o to, że klucze zostały w nerce przy jednośladzie, a telefon omal nie wypadł z kieszeni. - Gdzie jest moja mama? Gdzie ona leży? - wykrzyknął w stronę recepcji. Z jednych drzwi wychylił się jakiś około 40-letni brodaty mężczyzna, jakby oceniał czy naprawdę coś się stało czy to kolejny bezdomny wszczyna awanturę. - Nazwisko? - Przecież dzwoniliście do mnie pół godziny temu! Czemu pani odpowiada z takim stoickim spokojem?! - A, Patryk. Chwileczkę, zadzwonię po lekarza, on pana zaprowadzi. Proszę napić się wody. - Ale co się w ogóle stało? Ja nie chcę czekać, proszę zaprowadzić mnie do mojej mamy! Czuł, jak łzy napływają mu do oczu, a w gardle narasta coraz większa gula. Woda podana przez panią za biurkiem smakowała jakoś dziwnie mdle. Widząc nadchodzącego człowieka w białym fartuchu odrzucił plastikowy kubek na stolik i zaczął iść w jego kierunku. Człowiek w białym fartuchu okazał się ordynatorem oddziału. Szli dość długo, błądząc w labiryncie szpitalnych korytarzy. Po drodze mijali różne sale, pomieszczenia, pokoje, niektóre z uchylonymi drzwiami, niektóre zaś zamknięte na klucz. Kątem oka dostrzegał łóżka, aparaturę. W końcu dotarli do wielkich, przeszklonych drzwi z olbrzymim czerwonym napisem "OIOM". Patryk już miał naciskać klamkę, gdy za ramię chwycił go doktor. - Zanim wejdziemy... Możesz zadzwonić do swojego taty? Przyda się tutaj ktoś z rodziny, kto mógłby się tobą zająć. - Zająć? Ale... w czym? Dlaczego? Ja nie potrzebuję opieki, proszę mnie tam puścić! - Daj nam numer telefonu do ojca. - Ja... ja nie mam ojca. To znaczy mam, ale nie wiem gdzie. Po części była to prawda. Ojciec opuścił dom z sześcioletnim Patrykiem i trzydziestoletnią Anną i zamieszkał u innej kobiety. Nie interesował go powód, liczyło się to, że nie miał taty. Bardzo mu tego brakowało - nikt przecież nie zrozumie lepiej dojrzewającego chłopaka od faceta mającego to za sobą, z ojcem zawsze też łatwiej porozmawiać o tych "męskich" sprawach, pierwszym zakochaniu. Ostatecznie wszystko zatrzymywał dla siebie, bo z matką nie umiał się dogadać. Pamiętał, że pierwsze cztery, pięć lat po rozstaniu był z ojcem w kontakcie. Pojawiał się u niego w domu zawsze w soboty między 8:30, a 9:00. Oglądali wtedy coś w necie, grali w FIFĘ. Pół godziny mijało szybko, ojciec wracał do pracy, a Patryk kolejny tydzień na niego czekał. Pewna sobota okazała się być jednak ostatnią, a tata nigdy już nie pojawił się w domu, w którym towarzyszył synowi w pierwszych latach życia. Patryk dalej w kartonowym pudełku miał małego Big Bena, jeszcze nieodpakowanego, którego kupił ojcu gdy był w Londynie w pierwszej gimnazjum. Widocznie nigdy nie będzie mu dane wyjść z plastikowej folii i na zawsze pozostanie niedoręczonym prezentem. Z czasem chłopak znalazł swojego ojca na Facebooku, obserwował zdjęcia, które wrzucał. Powodziło mu się - minimum dwa razy w roku za granicą, mnóstwo motocykli, takich porządnych, przyzwoity samochód. Nigdy jednak nie odważył się kliknąć magicznego "zaproś do znajomych" czy wysłać choćby jednej wiadomości. Bo i po co? - Hmm.. Jesteś już pełnoletni, więc to nie jest konieczne, ale uważam, że warto powiadomić dziadków. Masz do nich telefon? - Ale powiadomić o czym?! Może łaskawie najpierw powie pan mnie, a dopiero potem zacznie obdzwaniać moją rodzinę? - wykrzyczał pretensjonalnym tonem nastolatek. Tak, dziadków miał. Tych wspomnianych wcześniej, do których uwielbiał jeździć na wakacje. Byli to rodzice mamy. Do swojej rodzicielki miał jednak wielki żal związany z tym, jak ich traktowała. Wychowała się w małym miasteczku w województwie świętokrzyskim, dostała wszystko, co tylko mogła. Po zdaniu matury wyjechała do Krakowa i studiowała na Uniwersytecie Jagiellońskim, a przecież utrzymanie się w takim mieście też kosztuje, nie mówiąc już o wydatkach związanych z nauką. Wszystko dostała od rodziców. Tymczasem nie potrafiła się odwdzięczyć nawet w najmniejszy sposób. Na święta Bożego Narodzenia jechała jak za karę, na własną matkę potrafiła wydrzeć się gorzej niż na najgorszego śmiecia. Patryka to bardzo bolało, niejednokrotnie dawał do zrozumienia, że mu się to nie podoba, ale w otwarte karty nie zagrał nigdy. Nie wierzył, że może to cokolwiek zmienić. Dzieciństwo chłopak spędził jednak z drugą babcią - tą od strony ojca. Matka nigdy nie udawała, że jej ten kontakt nie pasuje. Z czasem bezwzględnie zakazała jej spotykać się z własnym dzieckiem. Patryk bardzo to przeżył, bo babcię zwyczajnie kochał. Niejednokrotnie płakał wieczorem w poduszkę i wspominał stare czasy, spacery po Krakowie, wyjazd do Bielska-Białej w wakacje. Nie zmienia to jednak faktu, że od ponad dziesięciu lat z babcią kontaktu nie miał najmniejszego. - Twoja mama miała wypadek. Około 22 została potrącona na pasach przy Kuklińskiego. Przechodziła na czerwonym świetle. Kierowca od razu zadzwonił po pogotowie, trafiła do nas dwadzieścia minut po wypadku, ale jej stan jest bardzo ciężki. Patryk nie mógł wykrztusić ani słowa. To prawda, jego matka czasami przechodziła na czerwonym. Często mówiła do niego "chodź, nic nie jedzie". Nie mógł jednak uwierzyć, że wypadek rozegrał się ledwie pięć minut od jego domu. Jego matka została potrącona tak blisko, kiedy on oglądał film na Polsacie i kolejną piłkarską kompilację na YT. Straszne... - Czy... czy ja mogę do niej wejść? - Zazwyczaj nie pozwalamy na odwiedziny na OIOM-ie, ale... niech ci będzie. Kilka minut możesz posiedzieć przy jej łóżku, a potem pogadam z pielęgniarką i usiądziesz koło niej. - Naprawdę nie mogę być koło mojej matki? W czym to przeszkadza? - frustracja w nastolatku wyraźnie narastała. - Wiem, że zabrzmi to kuriozalnie, ale pacjenci potrzebują spokoju i odpoczynku. Nie pomożesz tak swojej mamie. - Jak to nie? Od zawsze się mówi, że nieprzytomne osoby słyszą co się do nich mówi i czują obecność bliskich... - Masz dziesięć minut. - powiedział ordynator, po czym otworzył główne drzwi, a następnie te do sali. Na ten widok chłopak nie był przygotowany. Jego mama w niczym nie przypominała osoby, którą znał od tylu lat. Głowa była rozbita, gdyby nie unosząca się klatka piersiowa to... wolał nie myśleć o tym, jak ona wyglądała. Usiadł na stoliku obok łóżka i złapał ją za rękę. Chłodniejszą niż zwykle. Zawsze interesowała go szpitalna aparatura, ale teraz nie miał ochoty na nią patrzeć, ani pytać pielęgniarki co oznaczają poszczególne cyferki. Nie chciał dowiedzieć się, że coś jest nie w normie, mimo, że przecież podświadomie to wiedział. Im dłużej patrzył na swoją mamę, tym więcej obrazów przewijało mu się przed oczami. Szczególnie mocno jak kilka lat temu wracali samolotem z Teneryfy, a chłopak miał łzy w oczach i szczerze podziękował swojej mamie za super wakacje. Powiedziała wtedy, że kiedyś tu jeszcze wrócą. Teraz te słowa przewijały się w jego głowie niczym zapętlony dźwięk. Z kolejnych rozmyślań wyrwała go pielęgniarka kładąc mu rękę na prawym ramieniu. - Usiądź sobie na moim miejscu, tam przy komputerze, bo domyślam się, że nie chcesz opuszczać sali. Prześpij się trochę, nawet na siedząco. - Czy ona z tego wyjdzie? - Usiądź. Najbliższe godziny będą decydujące. Decydujące? Jak to, kurwa, decydujące? Przecież jeszcze chwilę temu spała na kanapie. Przez głowę Patryka zaczęły przechodzić różne scenariusze. Może jakby jej nie obudził, to by nie wyszła już z domu i nic by się nie stało? Albo gdyby zgodził się pójść z nią wszystko potoczyłoby się inaczej? Może on zauważyłby pędzący samochód i nie pozwolił matce wejść na pasy? Albo popchnąłby ją i uchronił przed uderzeniem auta? Teraz te domysły nie miały najmniejszego sensu, ale mimo to nie mógł się ich pozbyć. W czasie gdy kolejne myśli przelatywały przez jego głowę, pielęgniarka poprawiała pościel, którym przykryta była jego mama, klikała coś na ekranie, przełączała jakieś przyciski. Wszystko bez żadnej czułości, pielęgniarka działała jak z automatu. Patryk nie mógł na to patrzeć. - Mogłaby pani robić to trochę delikatniej?! - Słucham? - Ja wiem, że dla pani to tylko kolejny przypadek, a mama jest tylko Anną K., ale proszę podejść do niej z ludzkimi odruchami, z jakiegoś powodu roboty nie wyparły jeszcze ludzi... - powiedział łamiącym się głosem i stało się jasne, że łzy w końcu znajdą swoje ujście. Na początku jeszcze próbował krzyczeć, ale kolejne słowa były już coraz cichsze. Pielęgniarka jednak miała ludzkie odruchy, bo nie zignorowała słów nastolatka, nie weszła także w słowną bitwę. Zdecydowała się podejść do niego i delikatnie objąć. - Patryk, ja wiem, że ci jest ciężko. Uwierz mi, że twoja mama ma najlepszą opiekę, jaką tylko może mieć. Wszyscy jesteśmy w pełnej gotowości, by jej pomóc. Teraz jednak musimy czekać, twoja mama nie może zostać w takim stanie zoperowana, musimy ocenić jej stan za kilka godzin. Wszystkim nam zależy, by jak najszybciej doszła do siebie, ale obrażenia są rozległe. - Dobrze... przepraszam. Mogłaby mnie pani zostawić? - Usiądę obok, z sali nie wyjdę. Patryk otworzył oczy. Była 9:39. Widocznie zasnął. Rozejrzał się i zobaczył pielęgniarkę - tę samą, z którą rozmawiał w nocy. Teraz lekko się do niego uśmiechnęła, ze wzrokiem pełnym współczucia. A więc to wszystko zdarzyło się naprawdę. Jeszcze ta godzina... Za minutę zadzwoniłby kolejny budzik mamy. Zawsze nastawiała go na 9:00, a potem traktowała kolejnymi dziesięciominutowymi drzemkami. Ale nie zadzwoni, bo leży tutaj, nawet nie wiadomo gdzie jest jej telefon. Patrzył się w jeden punkt na podłodze. Nic tam nie było, ale przecież gdzieś musiał. Ze stanu odrętwienia wyrwał go monotonny pisk z aparatury. Pielęgniarka zerwała się z krzesełka krzycząc "proszę wyjść z sali" i ruszyła w stronę czerwonego przycisku umiejscowionego za głową mamy. Następnie podbiegła do chłopaka i wręcz siłą wygoniła go z sali. Gdy wychodził, potrącił go biegnący doktor. Inny niż w nocy. Skądś tę twarz kojarzył, chyba oglądał z nim jakiś wywiad, bądź materiał w telewizji. To nie miało jednak żadnego znaczenia. Wiedział, co oznacza ciągły dźwięk wydawany przez medyczne urządzenie, połączony z czerwoną, prostą kreską na monitorze. Osunął się na podłogę i zaczął płakać. Mógł widzieć, co dzieje się za szybą, ale nie potrafił tam spojrzeć. Nie miał siły nawet wstać. Uderzał się pięścią w głowę, a każde kolejne uderzenie generowało kolejne łzy. Płacz był rozpaczliwy, nie mógł nawet złapać tchu. Na korytarzu nikogo nie było, nikomu nie przyszło do głowy, żeby się nim zająć, zobaczyć co przeżywa. W końcu doktor wyszedł z sali. Początkowo Patryk nawet tego nie zauważył. Lekarza dostrzegł dopiero, gdy ten kucnął naprzeciw niego. - Przykro mi... Robiliśmy co w naszej mocy. Łzy jeszcze mocniej napłynęły mu do oczu. Nastolatek ponownie nie mógł złapać tchu, a gdy już mu się to udało, lekarz przekazał, co wynika z poprzedniego komunikatu. - Twoja mama nie żyje.
  3. Jesteście ciekawi, czy da się połączyć Football Manager z powieścią fabularną na forum dotyczącym gry? To świetnie, bo ja też! Do publikowania karier podchodzę tutaj trzeci raz - teraz w całkowicie innej formie. Chcę się sprawdzić jako "pisarz". Mam nadzieję, że się spodoba, bo pomysł mam. Dla tych nielubiących czytać - poniżej każdego rozdziału znajdą się wyniki spotkań, składy i bramki - suche info. Ale po kolei. Trzymajcie kciuki i dajcie znać, czy to się przyjmuje - jeśli nie, kończymy i zamykamy temat. Mam jednak nadzieję, że ten pierwszy rozdział Was zaciekawi - FM zostanie wprowadzony stopniowo, spokojnie. :D Rozdział 1 Kiedy zamknął za sobą drzwi i przekręcił zamek, wszystko zdawało się być już zakończone. Był 3 lipca 2018 roku, oto trzymał w ręku świadectwo maturalne. Po raz pierwszy od trzech lat mógł faktycznie odetchnąć. Liceum, oprócz wielu ciekawych epizodów z życia towarzyskiego, wiązało się przecież z ciągłym odliczaniem do matury i stresowania egzaminem. Potem "tylko" półtora miesiąca oczekiwania na wyniki i w końcu można było rozpocząć w pełni wakacje. No może nie w pełni, bo przecież zaraz rozpocznie się rekrutacja na studia i trzeba będzie wszystkiego dopilnować, ale to tylko formalność, bo z wynikami, jakie miał, mógł być pewien pozytywnego rozpatrzenia podania. 90% z polskiego i 86% z angielskiego w pełni go satysfakcjonowało. Patryk od zawsze dobrze się uczył, choć niewątpliwie wiele zawdzięczał swojej dobrej pamięci. Wystarczało ledwie coś przeczytać lub rzucić okiem i już zostawało w głowie, akurat na sprawdzian czy ustną odpowiedź. Wprawdzie były wątpliwości, czy ta nauka jest trwała, jednak matura pokazała, że tak. Miał też jasne cele i marzenia - chciał być dziennikarzem, najlepiej takim, o którym będzie głośno. Oglądał wiele programów na wzór Misji Futbol, English Breakfast czy La Liga Loca, obowiązkową lekturą była Piłka Nożna, zaś półki w jego pokoju uginały się pod ciężarem książek piłkarskich. Nie czekał na przyszłość - miał za sobą dwa lata pracy w redakcji jednej strony, od dwóch miesięcy był redaktorem naczelnym kolejnej. Wszystko szło w dobrą stronę. Własnie na dziennikarstwie i komunikacji społecznej chciał kontynuować swoją edukację. Nie obchodziło go, że w gruncie rzeczy na nic mu się to nie przyda, a dziennikarzem może być także bez studiów. Chciał mieć po prostu frajdę ze studiowania i wiedział, że te zajęcia będą dla niego przyjemnością. Alternatywą dla tego kierunku była filologia hiszpańska - 18-latek był zafascynowany Hiszpanią, jej kulturą, a poziom języka był określony jako B2.1. Ale czy naprawdę interesuje go czytanie wierszy i analizowanie gramatyki pod kątem historycznym na tyle, by poświęcić temu pięć lat? Chyba nie. Wybór mógł być jeden. Oprócz nauki pozostawał oczywiście wolny czas. Oprócz czytania oraz spotykania się ze znajomymi, grał w Football Managera. Głównie dlatego, że odpalając mecz w trybie 2D mógł mieć złudzenie, że jego komputer do czegoś się jeszcze nadaje. Przy 3D już przycinało, a przy włączonym dźwięku z trybun słychać było trzaski. Ale Patryk nie miał zbyt dużych wymagań - takie coś w pełni go satysfakcjonowało. Długi czas ładowania wynikający ze słabej wydolności? Nic straconego - gdy gra się ładuje, można się pouczyć, rozwiązać kolejne zadanie optymalizacyjne z matmy czy coś poczytać. Od czasu do czasu publikował swoje wyniki na forum, zwanym CM, i choć minęło już trochę czasu od ostatniego wpisu, wciąż pamiętał nick jednego z użytkowników, nomen omen bardziej zasłużonego dla forum. Od Makk'a potrafił dostać po głowie nawet po tryplecie z Barceloną czy pierwszej w historii Lidze Mistrzów z Manchesterem City. Zapadło w pamięć. - Sławek zadzwonił, nie da rady dzisiaj przyjść i mam wolny bilet. Chcesz iść na Jezioro Łabędzie do Opery czy będziesz tak ślęczał przed laptopem do nocy? - mama zajrzała do pokoju wspominając o swoim przyjacielu. Czy raczej - "przyjacielu". O tak, o niczym innym nie marzył - Jezioro Łabędzie to zdecydowanie było to, czego pragnął na odstresowanie. - Jakoś nie, idź sama. - To będę koło 22, a na razie idę się zdrzemnąć. Obudź mnie koło piątej. Jego relacje z matką były dalekie od idealnych. Teraz znajdował się w domu tylko dlatego, że trzeba było załatwiać formalności związane ze studiami, normalnie siedział u dziadków, gdzie czuł się po prostu swobodnie. Matka zawsze potrafiła znaleźć problem, a wsparcia nie czuł od niej w ogóle. Perspektywa wyjechania z nią na dwutygodniowe wakacje w sierpniu napawała go wielkimi obawami, jednak postanowił jeszcze o tym nie myśleć. W końcu jeszcze półtora miesiąca. "Byle szybko się zapisać i spieprzać stąd jak najszybciej" - myślał. Zabawne, że opuszczając własny dom jadąc do dziadków czuł się, jakby właśnie do domu jechał. Właśnie skończył mecz Barcelony z Juventusem w 1/4 finału Ligi Mistrzów (zakończony remisem 1:1), gdy spojrzał na zegarek. Ups... 17:40. Kiedy podniósł swoje cztery litery sprzed biurka, już wiedział, że zaraz będą krzyki. Zresztą jak zawsze. Rozmowa w tym domu nie istniała, a każdy potencjalny problem nadchodził decybelami. Im poważniejszy, tym więcej ich było. Tym razem jednak, o dziwo, było inaczej. Matka podniosła się z kanapy i jedynie zmierzyła go ostrym wzrokiem kwitując cichym "przez ten komputer niedługo o bożym świecie zapomnisz". Gdyby zostawała w domu, Patryk prawdopodobnie wszedłby w dyskusję i nie skończyłoby się na jednej kwestii. Teraz liczyło się jednak tylko to, żeby w końcu wyszła. Lubił być sam w domu, chociaż bardziej precyzyjne byłoby określenie, iż wolał być sam niż z nią. -To idę, pa. - cicho odezwała się z przedpokoju. Patryk tradycyjnie już wyszedł ze swojego pokoju, by stworzyć pozory miłego pożegnania -Okej, na razie. -Zrób sobie kolację, masło masz w lodówce, a jak będzie mało chleba to wyjmij z zamrażalnika. -Dobra. -To na razie, jak będziesz szedł spać to zamknij tylko na górny. -No, pa. Przekręcił zamek, zacisnął pięść, potrząsnął nią i uśmiechnął się. Został sam. W końcu mógł włączyć głośno YouTube'a, móc otwarcie korzystać z Facebook'a, telefonu i usiąść w stołowym pokoju. Wolał się nie narażać i kartę z fejsem zawsze miał zminimalizowaną. Zmora przeszłości - kiedyś, gdy zostawił go włączonego, mama weszła do pokoju i przeczytała mu wszystkie rozmowy, po czym wlepiła szlaban za używanie przekleństw. Przezorny zawsze ubezpieczony. Teraz miał przynajmniej 3.5 godziny luzu. Wyszedł do Żabki, kupił paluszki, czekoladę i dwa batony, usiadł przed telewizorem z laptopem na kolanach i w końcu mógł zacząć swobodnie zachowywać się we własnym domu. Mijały godziny, a Patryk wciąż siedział w domu sam. O 23:15 stwierdził, że nie chce już dłużej siedzieć, bo zwyczajnie chce mu się spać. Tym bardziej, że spać poszła też jego dziewczyna, Patrycja, więc nie mogli już pisać. Odczekał kilka minut aż na dobre zaśnie, by napisać jej coś miłego. Zawsze wierzył, że po włączeniu rano Internetu i otrzymaniu jego wiadomości, Patrycja uśmiechnie się i miło zacznie dzień. Było jej to bardzo potrzebne, bo w domu też najłatwiej nie miała. Niekiedy ograniczał się do mówiącego więcej niż tysiąc słów "kocham cię", a niekiedy rozpisywał się na kilkanaście linijek, aż trzeba było przewijać. Była dla niego pierwszą dziewczyną, podobnie jak on był dla niej pierwszym chłopakiem. Chodzili razem do liceum, a mimo to zostali parą dopiero po jego zakończeniu. Swoje uczucia wyznał jej w lutym, od tamtego czasu oboje przekonywali się do siebie. Oboje, bo Patryk też nie był wszystkiego pewny, ale ktoś w końcu musiał przejąć inicjatywę. A że jest mężczyzną, to musiało paść na niego. Poczekał do mającej zawsze miłą atmosferę 23:23, wysłał co miał wysłać, nastawił budzik na 8:30, sprawdził, czy drzwi aby na pewno są dobrze zamknięte i położył się spać. Zasnął dość szybko. Telefon odezwał się jednak nie o zaplanowanej godzinie, a blisko sześć godzin wcześniej. Nie patrzył nawet kto dzwoni - wyrwany z głębokiego już snu jedynie przesunął palcem po ekranie, co było równoznaczne z odebraniem połączenia. Było to tym trudniejsze, że, według jego babci, można było go wynieść z łóżka, a i tak nic by sobie z tego nie zrobił. Tak mocny miał sen. - Dzień dobry, czy jest Pan synem Pani Anny Kowalik? - Słuch.. słucham? T-tak... - wydukał wciąż śpiący chłopak. - Pana matka miała wypadek, leży na Oddziale Intensywnej Opieki na Krupniczej. Proszę przyjechać do szpitala. Długa cisza widocznie przez operatorkę została potraktowana jako rozłączenie, bowiem chwilę potem na ekranie pojawiła się godzina i ekran blokady. Chwilę wcześniej Patryk spał, jednak teraz ani myślał o zaśnięciu. W głowie zdanie wypowiedziane przez tajemniczą kobietę wciąż brzmiało równie mocno. Wstał z łóżka i przeszedł do sypialni matki. Zapalił światło. W łóżku jej nie było, to nie był sen.
  4. Maturki zakończone, nieskromnie mogę pochwalić się 100% z ustnego polskiego i 93% z angielskiego Każdy wysiłek ma jednak to do siebie, że po nim przychodzi odpoczynek. Jestem wykończony po tej ciągłej nauce i od poniedziałku wyjeżdżam, muszę się trochę odciąć. Prosiłbym administratora póki co o przeniesienie kariery do archiwum, a jak po miesiącu będę miał dalej chęć kontynuowania tej kariery, wtedy wrócimy do opek. Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dzięki za te, póki co, trzy sezony!
  5. #42 - Podsumowanie sezonu 2019/20 w Europie Anglia Francja Hiszpania Niemcy Włochy Polska
  6. #41 - Podsumowanie sezonu 2019/20 - Manchester City Statystyki kadry: Kalendarz sezonu 2019/2020: I statystyki Manchesteru City pod względem rekordów, serii itd.
  7. #40 - Maj 2020 Premier League 02.05.2020, Premier League [34/38]. Chelsea - Manchester City 4:1 (Kante 16'; Hazard 33'; Icardi 37'; Willian 82' --- Martins 2') 07.05.2020, Premier League [35/38]. Manchester City - Newcastle United 3:0 (Gonzalez 14'; Duncan 81', 83') 09.05.2020, Premier League [36/38]. Manchester City - Watford 2:0 (Silva 19'; Suarez 41') 13.05.2020, Premier League [37/38]. Liverpool - Manchester City 0:2 (Sterling 31'; Aguero 83') 17.05.2020, Premier League [38/38]. Leicester City - Manchester City 2:1 (Vardy 8', 71' --- Milik 24') Cóż, miesiąc w Premier League skończył się dla nas praktycznie 2 maja. Wtedy to w przeddzień rewanżowego meczu w półfinale Ligi Mistrzów przegraliśmy na wyjeździe z Chelsea aż 1:4, pomimo objęcia prowadzenia już na samym początku, w efekcie czego straciliśmy szansę na drugie miejsce w lidze. Pozostałe spotkania mogliśmy więc wykorzystać na dawanie szansy młodym zawodnikom, którzy kiedyś muszą łapać to doświadczenie, a kiedy jeśli nie w takim momencie? Jedynym meczem, w którym wyszedł totalnie podstawowy skład, to był wyjazd na Anfield - chciałem sprawdzić, w jakiej formie przed najważniejszym wydarzeniem tego sezonu są ci, którzy bezapelacyjnie stanowią o naszej sile. Bilans maja w lidze mimo wszystko pozytywny - wprawdzie cel, jakim było drugie miejsce, osiągnięty nie został, ale jednak pokazaliśmy, że potrafimy grać fajną piłkę, a minuty zebrane przez młodych z pewnością zaprocentują w kolejnym sezonie. Poniżej tabela. Mistrzem został Manchester United, ale tylko korzystając z frajerstwa Chelsea. Na kolejkę przed końcem The Blues wskoczyli bowiem na fotel lidera, jednak w decydującym meczu przegrali u siebie 1:2 z Southampton. Diabły z kolei zrealizowały cel i rozgromiły u siebie 6:0 West Ham, dzięki czemu mistrzostwo zostało na Old Trafford. Liga Mistrzów 05.05.2020, 1/2 finału Ligi Mistrzów [2/2]. FC Barcelona - Manchester City 3:2 (Suarez 16', 79'; Seri 76' --- Sterling 3'; Martins 33') 30.05.2020, finał Ligi Mistrzów. Manchester City - Bayern Monachium 3:1 (Aguero 20', 23', 33' --- Muller 15') Jaja! Ale od początku. Na rewanż na Camp Nou jechaliśmy pełni wątpliwości. U siebie wygraliśmy 1:0, gdzieś z tyłu głowy siedział niewykorzystany karny Aguero i możliwość, że zaliczka może okazać się zbyt niska. Wszystkie te wątpliwości odeszły jednak w zapomnienie już na samym początku meczu, gdy Raheem Sterling pokonał Rulliego. Trzecia minuta i już mieliśmy bramkę na wyjeździe, która sprawiała, że gospodarze muszą strzelić aż trzy. Wprawdzie Suarez stosunkowo szybko wyrównał, jednak jeszcze przed przerwą udało nam się odpowiedzieć po raz drugi. Do przerwy prowadziliśmy w stolicy Katalonii 2:1 i niewiele wskazywało na to, żebyśmy mieli pożegnać się z finałem. Druga połowa to jednak całkowita dominacja Barcy, która nas po prostu gniotła. W końcu udało jej się trafić do siatki - zrobił to Seri po zamieszaniu po rzucie rożnym, chwilę potem na prowadzenie Katalończyków wyprowadził Suarez. Ostatnie dziesięć minut, a Barcelonie brakowało bramki. Na szczęście, nie wiem jak, udało nam się przetrwać szturm podopiecznych Unaia Emery'ego i zameldowaliśmy się w wielkim finale! Sentymentalna podróż na Camp Nou zakończona wielkim sukcesem... W finale czekał na nas Bayern, który w 1/2 poradził sobie z Arsenalem. Z Monachijczykami graliśmy w tym sezonie dwukrotnie - w fazie grupowej. Oba mecze przegraliśmy, w żadnym jednak na porażkę nie zasługując. Miałem więc nadzieje, że los odda to, co zabrał na początku sezonu. Zaczęło się jednak nieciekawie, bo po błędzie i koszmarnym wyjściu z bramki Edersona po dośrodkowaniu z lewej strony bramkę zdobył Thomas Muller. Potem rozpoczął się jednak show tego, który wyszedł w składzie kosztem Arka Milika. Jego trzy bramki dały nam życie, a Bayernowi odebrały wszelkie nadzieje. Wielkie pretensje do siebie może mieć David Alaba, który wręcz sprezentował bramkę na 2:1 zbyt lekko podając do Neuera. W drugiej połowie Bawarczycy argumentów nie mieli. Historyczny triumf stał się faktem - Manchester City pierwszy raz w historii ZDOBYWA LIGĘ MISTRZÓW! Przy okazji - powołania na EURO 2020. Ostatnie przed małą zmianą pokoleniową, zresztą spodziewam się zakończenia kariery ze strony kilku naszych reprezentantów po mistrzostwach. Bramkarze: Wojciech Szczęsny, Łukasz Fabiański, Jakub Wrąbel Obrońcy: Bartosz Salamon, Kamil Glik, Artur Jędrzejczyk, Łukasz Piszczek, Bartosz Bereszyński, Michał Pazdan, Bartosz Kopacz, Maciej Rybus Pomocnicy: Jakub Błaszczykowski, Grzegorz Krychowiak, Piotr Zieliński, Jacek Góralski, Karol Linetty, Paweł Wszołek, Przemysław Frankowski, Kami Grosicki, Bartosz Kapustka Napastnicy: Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Jarosław Niezgoda Kalendarz na czerwiec (oczywiście nie uwzględnia dalszych faz EURO, zależy czy wyjdziemy z grupy): Chorwacja (D), Słowacja (D), Portugalia (N), Macedonia (N), Serbia (N) Rozlosowano też grupy Ligi Narodów - znów w Dywizji A zagramy z Włochami, trzecim rywalem Duńczycy. W następnej opce, zanim jeszcze mistrzostwa, to rzut okiem na sytuacje w najważniejszych ligach i właśnie klasyczne podsumowanie, nie zapomnę też o podsumowaniu szczegółowym naszych zawodników, ale nie wiem czy rozdzielę to na dwie opki. W każdym razie jestem dumny, że 40., jubileuszowy, odcinek naszej przygody kończy się tak wielkim triumfem! Trzymajcie kciuki na EURO!
  8. #39 - Maj 2020 Premier League 04.04.2020, Premier League [30/38]. Manchester City - West Brom 3:0 (Sane 56'; Denis [kar.] 83'; Gonzalez 90+2') 11.04.2020, Premier League [31/38]. Manchester City - Middlesbrough 1:0 (Stones 17') 18.04.2020, Premier League [32/38]. Tottenham - Manchester City 3:4 (Wijnaldum 16'; Mario 44'; Jesus 83' --- Alexis 21'; Aguero 31', 88'; Silva 52') 21.04.2020, Premier League [33/38]. Bournemouth - Manchester City 1:2 (Afobe 35' --- Sane 13'; Cook [sam.] 57') Miesiąc w naszym wykonaniu wręcz perfekcyjny. Praktycznie jedynym meczem słabszym był ten z Middlesbrough, który odbywał się pomiędzy ćwierćfinałami z Atletico, ale i tak na boisku dominowaliśmy i wygrana była po prostu zasłużona. Cieszy także pierwsza bramka w Premier League Lorenzo Gonzaleza, który, podobnie jak w meczu FA Cup z Wolverhampton, także wszedł z ławki. Asystował mu kolejny pukający do pierwszej ekipy z drugiego zespołu Phil Foden. Bezapelacyjnie najlepsze spotkanie kwietniowe w lidze to wyjazd do Londynu. W pełnym emocji meczu, w którym, nie oszukujmy się, to gospodarze mieli przewagę, udało nam się wygrać 4:3. Jorge Sampaoli na konferencji prasowej się nieco podenerwował, natomiast nie da się ukryć, że mecz ten zdecydowanie podwyższył morale drużyny, i tak już wysokie po rewanżowym meczu w Lidze Mistrzów. Pełno dramaturgii, emocji i na końcu - najważniejsze - happy end w postaci świetnej dyspozycji Sergio Aguero, który na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry wykorzystał sytuację sam na sam. Troszkę problemów było z Wisienkami z Borunemouth, ale i z tej konfrontacji udało się wyjść zwycięsko. Cook zabrał bramkę Denisowi, który fantastycznie chciał podkręcić piłkę z narożnika pola karnego. Gol to jednak gol. Niestety tak fantastyczna postawa w lidze niczego nie zmieniła w górze tabeli. Wciąż jesteśmy na 3. miejscu. Mamy wprawdzie dwa rozegrane mecze mniej, ale nawet dwa zwycięstwa nie zmienią naszej sytuacji. Pozwolą jedynie dosięgnąć Chelsea. Żeby było ciekawie - właśnie na początku maja gramy z nimi na Stamford Bridge w bezpośrednim meczu o wicemistrzostwo Anglii. Prawdę jednak mówiąc, raczej wolę awans do finału Ligi Mistrzów niż to drugie miejsce, a pech chciał, że mecz z The Blues gramy właśnie pomiędzy meczami półfinałowymi... Tabela (czołówka) - całość będzie w kolejnej opce. Liga Mistrzów 08.04.2020, 1/4 finału Ligi Mistrzów [1/2]. Atletico Madryt - Manchester City 2:0 (Guerreiro [sam.] 18'; Vitolo 21') 14.04.2020, 1/4 finału Ligi Mistrzów [2/2]. Manchester City - Atletico Madryt 4:0 (Aguero [kar.] 3'; Sterling 36'; Milik 39', 89') 29.04.2020, 1/2 finału Ligi Mistrzów [1/2]. Manchester City - FC Barcelona 1:0 (Stones 24') Niesamowite co wydarzyło się w kwietniu w Lidze Mistrzów. Zaczęło się fatalnie, bo w wyjazdowym spotkaniu z Atletico przegraliśmy 0:2 będąc drużyną zdecydowanie gorszą. Colchoneros przycisnęli na początku meczu, szybko zdobyli dwie bramki i w spokoju mogli bronić rezultatu. Nam udało się wpakować piłkę do siatki, jednak sędzia odgwizdał spalonego i przed rewanżem byliśmy w naprawdę ciężkiej sytuacji. Kto jak kto, ale Atletico w defensywie przecież grać potrafi. Tymczasem rewanż rozpoczął się dla nas wybornie, bo już w 3. minucie dostaliśmy rzut karny. Nie pomylił się Sergio Aguero, który dał tym samym sygnał drużynie do remontady. Straty z Madrytu zostały odrobione już w 36. minucie, gdy wielkie zamieszanie w polu karnym wykorzystał Sterling, zaś trzy minuty później po sytuacji sam na sam Arka Milika to my byliśmy jedną nogą w półfinale. Wynik 3:0 dalej był jednak niebezpieczny, bo jeden gol Atletico to właśnie tę drużynę windował do półfinału. Na szczęście w końcówce wynik przypieczętował Milik i mogliśmy w spokoju oczekiwać na losowanie półfinałów. Remontada marzeń! A tam niestety czekała na nas dość przykra informacja. Trzeba będzie zmierzyć się z Barceloną, moim byłym klubem. W tym sezonie nieraz żałowałem, że odszedłem. Teraz trzeba jednak będzie zmierzyć się z Dumą Katalonii i wrócić na Camp Nou, choć tylko w roli gościa. Morale było po naszej stronie - w weekend poprzedzający mecz półfinałowy, Barca przegrała po dogrywce z Realem w finale Pucharu Króla 1:2. Problem natomiast, że LM może być dla niej jedyną szansą na jakiekolwiek trofeum - w lidze na cztery kolejki przed końcem wciąż traci 3 punkty do Królewskich. Mecz na Etihad był dla nas bardzo dobry, bo po prostu dominowaliśmy. Duma Katalonii nie oddała na naszą bramkę ani jednego celnego strzału! Wygraliśmy 1:0 po bramce Stonesa, powinno być wyżej, ale Aguero na początku drugiej połowy nie strzelił karnego. To wydarzenie zresztą i tak pokazało, że mamy silną psychicznie ekipę - niejedna po niestrzelonym karnym w tak ważnym meczu, w którym na dodatek nie wolno stracić u siebie bramki, by się załamała. Ale nie my. Na Camp Nou jedziemy cierpieć z jednobramkową zaliczką. Po finał! Ćwierćfinały + pierwsze półfinały LM: Jak powiedziałem w poprzedniej opce - 10 kwietnia miały zostać rozlosowane grupy mistrzostw Europy. Zostaliśmy przydzieleni do drugiego koszyka, a los skojarzył nas z Portugalią, Serbią oraz debiutującą w turnieju tej rangi Macedonią. Przed EURO zagramy na Narodowym sparingi z Chorwacją i Słowacją. Tu nastąpi generalny przegląd 23-osobowej kadry, a tuż po tym - wylot na mistrzostwa. Swoje spotkania będziemy rozgrywać na Wyspach Brytyjskich, bo pamiętajmy, że EURO 2020 ma wielu państw-gospodarzy. Grupy EURO 2020: Kalendarz na maj: Chelsea (W), FC Barcelona (W), Newcastle (D), Watford (D), Liverpool (W), Leicester (W) Priorytetem jest LM.
  9. #38 - Marzec 2020 - najlepsza możliwa odpowiedź Premier League 07.03.2020, Premier League [28/38]. Stoke City - Manchester City 0:1 (De Bruyne 42') 14.03.2020, Premier League [29/38]. Manchester City - Manchester United 1:0 (Alexis 65') Tylko dwa mecze ligowe w tym miesiącu, ale za to jak ważne i jak ważne są ich skutki! O tym pierwszym meczu za bardzo rozpisywać się nie chcę i nie będę - bo i po co, to jakby nie było tylko Stoke, natomiast znacznie więcej poświęcę derbom. Na Etihad Czerwone Diabły przyjeżdżały z nadziejami na zostanie niepokonanym mistrzem Anglii, niczym Arsenal paręnaście lat wcześniej. Miały ku temu podstawy - przecież ich seria bez porażki w samej Premier League wynosiła aż 51 spotkań i wciąż trwała. My jednak zagraliśmy jak nie my - pewni w obronie, zdecydowani w środku pola. Zwycięstwo dał nam Alexis Sanchez popisując się kapitalną bramką z rzutu wolnego z bodaj 25 metrów. Kapitalny gol, zwycięstwo w derbach, podniesione morale i, jakby nie było, coraz lepsza sytuacja w lidze. Po wygranej nad odwiecznym rywalem traciliśmy do niego dziewięć punktów, a gdy graliśmy ćwierćfinał Pucharu Anglii to lider zremisował ledwie u siebie z Evertonem 2:2, więc po rozegraniu zaległego meczu strata może wynieść tylko siedem oczek... To jest Premier League, tu się może zdarzyć wszystko. Czołówka ligi: FA Cup 03.03.2020, FA Cup [1/8, powt.]. Wolverhampton - Manchester City 1:4 (Canos 81' --- Silva 12'; Gonzalez 68', 90+1', 90+3') 22.03.2020, FA Cup [1/4]. Liverpool - Manchester City 1:0 (Mane 45+2') Niestety w marcu pożegnaliśmy się z rozgrywkami Pucharu Anglii. Powtórkowy mecz z Wolves oczywiście wygraliśmy zdecydowanie i nie zatrzymywałbym się nad nim szczególnie, gdyby nie postawa Lorenzo Gonzaleza. 19-latek zaczął się powoli denerwować, że nie dostaje szansy w pierwszym zespole więc wszedł na murawę w przerwie i... zdobył hat tricka. Lorenzo trzykrotnie pokonywał bramkarza rywali popisując się bardzo dużą pewnością siebie - gol na 1:4 to perfidny lob z 18 metrów. Będą z niego ludzie - czy może być coś lepszego niż takie wejście w drużynę? Niestety w ćwierćfinale przyszło nam już uznać wyższość Liverpoolu, który od niedawna prowadzony jest przez Ernesto Valverde. The Reds byli zdecydowanie lepsi od nas i mieli znacznie więcej sytuacji - aż dziw, że przegraliśmy tylko 0:1 i to po bramce w doliczonym czasie gry pierwszej połowy, której można było spokojnie uniknąć. Nie zmienia to jednak faktu, że nie stworzyliśmy sobie praktycznie żadnej okazji do stworzenia bramki i ten rezultat jest najzwyczajniej w świecie sprawiedliwy. Poniekąd to rozumiałem, bo mecz na Anfield kończył tygodniowy maraton, w którym graliśmy jeszcze z MU i Napoli. Mówi się trudno i gra się dalej. Ćwierćfinały FA Cup: Pary półfinałowe: Liga Mistrzów 18.03.2020, 1/8 finału Ligi Mistrzów [2/2]. Napoli - Manchester City 0:1 (Sterling 57') Bardzo dziwny to był mecz, bo na samym jego początku Napoli bardzo nas przycisnęło i było niesamowicie bliskie zdobycia gola. Tak naprawdę kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami zaczęliśmy przejmować dopiero w okolicach 30. minuty spotkania. Bramka Sterlinga już ostatecznie dała Włochom informację, że nie mają czego szukać w ćwierćfinale - po prostu czułem, że gospodarze już nie wyrównają i tak też się stało. Trochę dziwne w sumie, bo przed losowaniem bardziej bym się spodziewał gradu goli w naszej parze, a tymczasem w całym dwumeczu padł tylko jeden. Cel został jednak osiągnięty - jesteśmy w ćwierćfinale i walczymy o końcowy triumf. I o tym końcowym triumfie myślimy na serio. Wyniki dwumeczów 1/8 finału: I pary ćwierćfinałowe. Nas los skojarzył z Atletico, pierwszy mecz w Madrycie. Szykuje się sentymentalny powrót do Hiszpanii! Reprezentacja Polski 27.03.2020, mecz towarzyski. Polska - Portugalia 1:1 (Lewandowski 12' --- Silva 5') Zapomniałem dać tego meczu w rozpisce poprzedniej. Zagraliśmy u siebie z Portugalią i zremisowaliśmy 1:1, sam mecz był dość fajny, choć dało się odczuć, że to Portugalczycy są zespołem lepszym i to oni dominują i po prostu są wyżsi klasą. Trudno, nieraz zdarza się i tak, natomiast gdzieś tam na pewno mnie ucieszyło, że pomimo bycia mimo wszystko gorszym udało nam się meczu nie przegrać. Na dole wklejam Wam powołania, aczkolwiek z takich wartych uwagi wniosków - zadebiutował w kadrze Alan Czerwiński, kolejną szansę wykorzystał Bartosz Kopacz, nikt inny się nie wyróżnił - czy to pozytywnie, czy negatywnie. 10 kwietnia poznamy naszych rywali w grupie na mistrzostwach Europy. A po czempionacie najprawdopodobniej nadejdzie czas na zmianę pokoleniową - powoli trzeba odchodzić od weteranów. Czeka mnie więc jedno z najtrudniejszych zadań w tej karierze... Powołania: Kalendarz na kwiecień: West Brom (D), Atletico (W), Middlesbrough (D), Atletico (D), Tottenham (W), Bournemouth (W), Liverpool (W)
  10. #37 - Luty 2020 - Kryzys Premier League: 08.02.2020, Premier League [25/38]. Manchester City - Huddersfield 2:0 (Milik 14'; Vignato 86') 15.02.2020, Premier League [26/38]. Swansea City - Manchester City 1:1 (Clucas 85' --- Milik 90+4') 29.02.2020, Premier League [27/38]. Manchester City - Arsenal 4:5 (Alexis 26'; Aguero 36', [kar.] 45+3', 86' --- Lacazette 4', 34', 67'; Zaza 45+1'; Mustafi 53') Mecz ze Swansea praktycznie był punktem kulminacyjnym tego miesiąca, bo oznaczał ostateczne pożegnanie z marzeniami o tytule. One zaczęły się jeszcze pojawiać, bo Manchester United zremisował dwa spotkania z rzędu, ale nie było nam dane tego wykorzystać, bo tego samego dnia, w którym MU podzieliło się punktami z Chelsea (a więc mogliśmy zmniejszyć dystans do pierwszej dwójki naraz) my zremisowaliśmy na Liberty. Sam mecz był po prostu kwintesencją pecha i idiotyzmu. W pierwszej połowie dwukrotnie pokonaliśmy Fabiańskiego, ale sędzia za każdym razem odgwizdywał spalonego, w drugiej połowie Polak bronił fantastycznie, na domiar złego pomógł jeszcze słupek. Czasami są takie mecze, które oglądasz i wiesz, że nie nie wygrasz, niezależnie od tego, jak będziesz grać. I tak było teraz. Po jednej z nielicznych akcji trafił Clucas, my odpowiedzieliśmy golem w ostatniej minucie. W ostatnim meczu ligowym w lutym zdecydowałem się na zmianę formacji na 4-4-2 i zagranie dwójką napastników. Nie podziałało to dokładnie tak, jakbym tego oczekiwał, bo wprawdzie strzeliliśmy cztery bramki, ale straciliśmy jedną więcej, co już w ogóle mnie wkurzyło, bo mieliśmy o wiele więcej okazji. Arsenal w pierwszej połowie trzykrotnie wychodził na prowadzenie, za każdym razem udało nam się wyrównać, ale początek drugiej połowy to już było za dużo. W pewnym momencie było 3:5, w końcówce znów zaczęliśmy gonić, niestety Alexis mając w ostatniej minucie piłkę meczową na nodze uderzył obok bramki. Bardzo słabo to wygląda i obawiam się, że nawet o drugie miejsce będzie cholernie ciężko, tym bardziej, że mamy powoli trochę inne priorytety niż liga. Czołówka tabeli: FA Cup: 02.02.2020, FA Cup [1/16]. Manchester City - Southamtpon 3:0 (Silva 24'; Aguero 26; Duncan 58') 22.02.2020, FA Cup [1/8]. Manchester City - Wolverhampton 0:0 W 1/16 finału FA Cup nie daliśmy Southampton żadnych szans, ucieszył mnie szczególnie gol Duncana. Oczywiście nie byłem tak skory do wystawiania zawodników rezerwowych, bo jednak Southampton to klub z najwyższej klasy rozgrywkowej, stąd obecność na boisku choćby Sergio Aguero, który zdobył bramkę, ale w drugiej połowie już ten, kto miał wejść na boisko, to sobie wszedł, bo sytuacja była jasna jak słońce. Pewne 3:0 i awans do 1/8, w którym mieliśmy zagrać z Wolves, które wyeliminowało Arsenal. Ale po kolei. Najpierw wyniki 1/16 finału, a tam niespodzianka - z marzeniami o potrójnej koronie żegna się Manchester United. Ciężko powiedzieć, żeby mecz 1/8 finału był zlekceważeniem przeciwnika, chociaż prawdę powiedziawszy, to znacznie bardziej interesował mnie następujący trzy dni po starciu z Wilkami mecz z Napoli. Stąd oczywiście na murawie pojawili się ci najbardziej perspektywiczni z drugiej drużyny - mowa tu o Adarabioyo, Diazie, Vignato czy Duncanie (chociaż on cały czas jest w pierwszej drużynie). Niestety, choć zaprezentowali się naprawdę dobrze, byli nieskuteczni, przez co czekać nas będzie powtórka. Mówi się trudno, choć na wyjeździe prawdopodobnie będą musieli zagrać ciut lepsi. Samo to, że z wyjazdami mamy spore problemy w tym sezonie. Poniżej wyniki 1/8. Jeśli się nam uda awansować, to w ćwierćfinale gramy na Anfield! Liga Mistrzów: 25.02.2020, Liga Mistrzów [1/8, pierwszy mecz]. Manchester City - Napoli 0:0 Cały czas mówiłem, że to temu meczu poświęcam absolutnie największą uwagę, dziękowałem losowi, że w losowaniu trafiliśmy właśnie na Napoli, że mamy spore szanse na awans do ćwierćfinału. Ba, cieszyłem się nawet, że pierwszy mecz gramy na własnym boisku - zdawałem sobie sprawę z naszej formy na wyjazdach, więc chcieliśmy u siebie nabić jak najwięcej bramek i po prostu jechać pod Wezuwiusz w spokoju. Tymczasem goście postawili naprawdę ciężkie warunki, w pierwszych 25 minutach byli od nas nawet lepsi, a potem, jak to Włosi, umiejętnie się bronili i chyba osiągnęli cel. Zabrakło nam trochę szczęścia, mecz kończy się remisem i przed nami naprawdę trudna przerwa w Neapolu. Oby ten sezon nie skończył się dla nas w marcu... Pozostałe wyniki pierwszych meczów 1/8 finału: W marcu: Wolverhampton (FA Cup, wyjazd), Stoke City (wyjazd), Manchester United (dom), Napoli (LM, wyjazd), Liverpool (wyjazd)
  11. #36 - Styczeń 2020 Premier League: 01.01.2020, Premier League [20/38]. West Ham - Manchester City 2:3 (Ayew 65', 68' --- Aguero [kar.] 8'; De Bruyne 58', 83') 11.01.2020, Premier League [21/38]. Manchester City - Everton 3:0 (De Bruyne 15'; Alexis 35'; Milik 41') 19.01.2020, Premier League [22/38]. Southampton - Manchester City 1:2 (Gabbiadini [kar.] 51' --- Diallo [sam.] 14'; Milik 26') 25.01.2020, Premier League [23/38]. Manchester City - Burnley 1:1 (Aguero [kar.] 34' --- Gudmundsson 84') 28.01.2020, Premier League [24/38]. Leeds United - Manchester City 1:2 (Semedo 45' --- Aguero [kar.] 9'; Alexis 65') Znowu powtórka z rozrywki. Niby radzimy sobie fantastycznie i naprawdę ładnie to wygląda, aż w końcu przychodzi głupia strata punktów w efekcie czego jeszcze bardziej oddalamy się od lidera, bo Manchester United wygrywa absolutnie wszystko. Tym razem głupia strata punktów miała miejsce przed własną publicznością, gdy sześć minut przed końcem regulaminowego czasu gry po kontrze trafił Gudmundsson. Ten remis mogę wziąć na swoje barki, bo dałem szansę młodszym zawodnikom, będąc pod wrażeniem ich dojrzałości w pucharowym meczu z Plymouth. Niestety w Premier League jeszcze nie podołali, ale na pewno będzie to dla nich cenne doświadczenie. Niby szkoda straty punktów, z drugiej jednak strony i tak wiadomo, że o mistrzostwo nie walczymy. Diabły są absolutnie nie do dogonienia, niestety. Czołówka tabeli (w nawiasie ile mają meczów, bo dalej się to wszystko nie może wyrównać): Puchar Anglii: 04.01.2020, FA Cup [1/32]. Manchester City - Plymouth Argyle 4:0 (Duncan 25', 38'; Stones 80'; Vignato 83') Tutaj w tych rozgrywkach ledwie jedno spotkanie, zagrane oczywiście rezerwami w głównej mierze, chociaż na boisku pojawili się tacy zawodnicy jak Stones, który akurat strzelił bramkę. Fajnie zagrali ci, którzy z racji ograniczeń przy zgłaszaniu składu nie mogą grać w lidze - Danilo czy David Silva - a na których nie ma chętnych w okienku transferowym. Wypada wyróżnić takich zawodników jak prawy obrońca Pablo Maffeo, stoper Tosin Adarabioyo, tradycyjnie Brahim Diaz, Bobby Duncan (który dostawał już szanse w Premier League, nawet w Lidze Mistrzów) oraz Emmanuel Vignato. Przy rozsądnym ich prowadzeniu wydaje się formalnością ich awans do pierwszej drużyny. Pary 1/16 finału, my zagramy u siebie z Southampton: Transfery Z klubu: Samu Castillejo (30 mln euro -> Leicester); Ilkay Gundogan (39,5 mln euro -> Bayern). Pierwszy zawodnik - chyba nikomu przyczyny nie muszę wyjaśniać. Samu nie mieścił się w kadrze z uwagi na to, że trzeba zgłosić co najmniej 8 zawodników wyszkolonych w Anglii i siłą rzeczy ktoś musiał pójść w odstawkę, a przez pierwsze pół roku pracy w Manchesterze nikt nie dał mi argumentów, aby z niego zrezygnować, więc stało się jasne, że dla Castillejo nie będzie miejsca także na wiosnę. Zgłosiło się po niego Leicester, z bardzo korzystną ofertą opiewającą na 30 milionów euro, w związku z czym decyzja mogła być tylko jedna. Niemca natomiast sprzedawać nie zamierzałem, ale zgłosił się po niego ostatniego dnia okienka Bayern, kwota była naprawdę fajna (dodatkowo może wzrosnąć po spełnieniu określonych zapisów), a sam Ilkay ma już 29 lat i więcej za niego się raczej nie wyciągnie. Poza tym do klubu przyszedł inny zawodnik nawet lepiej pasujący na pozycję, na której Niemiec grał, więc pożegnałem go bez żalu. Do klubu: Denis Suarez (42,5 mln euro -> Barcelona); Harry Winks (100 mln euro -> Tottenham) Najpierw Hiszpan. Świetnie mu szło, gdy jeszcze trenowałem Barcelonę, niestety jeszcze za mojej kadencji doznał kontuzji, po której wyleczeniu Unai Emery totalnie nie widział go w składzie. Barca wystawiła go na listę transferową, z czego skorzystałem, bo wierzę, że pod moją wodzą Denis znów będzie szalał na lewym skrzydle i pomoże nam w osiągnięciu praktycznie jedynego możliwego celu na ten sezon - zwycięstwa w Lidze Mistrzów. Co do Winksa... On nie był naszym priorytetem. Jak wiecie poszukiwałem Anglika (a przynajmniej zawodnika wyszkolonego w tym kraju) na pozycję środkowego pomocnika - zawodnika, który będzie potrafił uspokoić grę, nadać jej tempo i będzie skupiony bardziej na defensywie. Próbowałem ściągnąć Toma Daviesa, potem Lewisa Cooka (tego szczególnie!), jednak w ogóle z tymi klubami nie szło negocjować. Nie i już. Cook bodajże był ponadto wypożyczony do Sassuolo, co jeszcze bardziej utrudniało negocjacje. Padło na Winksa, który ucieka z dołującego w tym sezonie Tottenhamu. Ceny nie komentujcie, po prostu nie było innego wyjścia, a im bliżej 31 stycznia, tym czas bardziej gonił. Kalendarz na luty: Southampton (FA Cup, dom); Huddersfield (dom); Swansea (wyjazd); Napoli (LM, dom); Arsenal (dom)
  12. #35 - Grudzień 2019 Premier League: 01.12.2019, Premier League [13/38]. Manchester City - Bournemouth 2:0 (Sane 53'; Brahim Diaz 72') 07.12.2019, Premier League [14/38]. Middlesbrough - Manchester City 0:2 (Alexis 21;, Brahim Diaz 69') 15.12.2019, Premier League [15/38]. Manchester City - Tottenham 4:0 (Alexis 7'; Milik 41'; Sterling 88'; De Bruyne 90+2') 18.12.2019, Premier League [16/38]. Newcastle United - Manchester City 1:1 (Mutó 2' --- Walker 68') 21.12.2019, Premier League [17/38]. Manchester City - Leicester City 3:0 (Brahim Diaz 22'; Milik 70', 90+2') 26.12.2019, Premier League [18/38]. Watford - Manchester City 0:1 (Milik 70') 28.12.2019, Premier League [19/38]. Manchester City - Chelsea 1:2 (Alexis 62' --- Hazard [kar.] 45+3'; Rafinha 87') No cóż, miesiąc, w którym graliśmy chyba najlepiej podczas mojego pobytu na Etihad. Cóż jednak z tego, skoro seria ta spowodowała, że praktycznie o tytule mistrza Anglii możemy tylko poradzić i złudne byłoby oszukiwanie się, że to jest realny cel. Zaczęło się fantastycznie, bo trzy pierwsze mecze wygraliśmy do zera, będąc naprawdę o wiele lepszym zespołem. Symbolem postępu niech stanie się starcie z Tottenhamem, które realiami do złudzenia przypominało spotkanie z Liverpoolem w 10. kolejce. Wtedy też przyjeżdżała do nas ekipa zawodząca, zajmująca miejsce dalekie od strefy europejskich pucharów, a która jednak ma wielką nazwę i zasługuje na więcej. Wtedy było 1:1, teraz zmiażdżyliśmy Koguty aż 4:0. Niestety później przyszedł wyjazdowy remis z Newcastle - byliśmy o wiele gorszym zespołem, strzał Walkera niezwykle szczęśliwy, gospodarze nas zdominowali i, wydawało się, lekko sprowadzili na ziemię. Następnie przyszły jednak dwie wygrane do zera i przed meczem z Chelsea mogliśmy czuć się optymistami. I faktycznie, o ile gra wyglądała świetnie, o tyle rezultat był jej całkowitym przeciwieństwem. Do przerwy przegrywaliśmy 0:1 po bardzo naciąganym rzucie karnym (zdaniem sędziego Gelson Martins pociągał za koszulkę jakiegoś zawodnika gości), będąc drużyną po prostu lepszą. Wynik powinien być inny, w drugiej połowie po wyrównaniu Alexisa rzut karny zmarnował Bernardo Silva (drugi w tym miesiącu ogólnie, bo w meczu z Leicester nie trafił jeszcze Brahim Diaz, któremu chyba niepotrzebnie dawałem ten stały fragment). W końcówce meczu na domiar złego po strzale życia (tak, nie jakiejś ładnej zespołowej akcji, tylko petardzie z 25 metrów) do bramki trafił Rafinha, którego Unai Emery pozbył się z Barcelony po moim odejściu... Szkoda. Tabela jest nie do pozazdroszczenia. Liderem jest Manchester United, mając nad nami dwa punkty przewagi i... trzy mecze rozegrane mniej. Oto czołówka: Liga Mistrzów: 11.12.2019, Liga Mistrzów [6/6]. Manchester City - Zenit 3:0 (Martins 2'; Brahim Diaz 4', 18') Mecz z gatunku tych koniecznych do rozegrania, a niekoniecznie potrzebnych, bo byliśmy pewni tego, że zajmiemy w LM drugie miejsce. Plusem było to, że mogliśmy dać minuty w tak elitarnych rozgrywkach Brahimowi Diazowi, dla którego z pewnością bardziej niż to, że to mało znaczący mecz, liczył się sam fakt, że toczony jest pod egidą Ligi Mistrzów. Oczywiście sam wynik nie budzi wątpliwości, dlatego tutaj chciałbym skupić się właśnie na tym 20-letnim Hiszpanie, wychowanku. Przed meczem z Borunemouth zwyczajnie przesunąłem go do pierwszej drużyny, bo chciałem, żeby sobie najbardziej eksploatowani zawodnicy odpoczęli. Usiadł sobie na ławeczce, wszedł w drugiej połowie przy bezpiecznym wyniku i... się zaczęło. Sami widzicie ile nastrzelał, były także mecze, w których asystował, choć nie pamiętam ile dokładnie tych asyst ma. Szykuje nam się fantastyczny piłkarz, który wpasowuje się w moją filozofię dawania szansy wychowankom. Lepiej chyba być nie mogło Losowanie miało nadejść wielkimi krokami. Bałem się cholernie, bo trafienie na Real czy Barcelonę praktycznie oznaczałoby pożegnanie z rozgrywkami. Na szczęście... szczęście się do nas uśmiechnęło. Naszym rywalem w 1/8 będzie bowiem Napoli! Podsumowanie fazy grupowej: Pary 1/8 finału: Przy okazji - bardzo fajnie radzą sobie polskie zespoły, w ogóle coś z tą naszą Ekstraklasą jest nie tak w pozytywnym sensie w tym sejwie. Oto w 1/16 finału Ligi Europy znajdzie się i Legia (która zajęła trzecie miejsce w grupie LM w ostatniej kolejce pokonując przy Łazienkowskiej PSG 1:0) i Korona Kielce, która w grupie ustąpiła miejsca tylko Tottenhamowi, z którym nawet potrafiła zremisować (Tottenham 16, Korona 11, Ludogorec 7, Hapoel 0). W fazie pucharowej rywalem Legionistów będzie Olympiakos, a Koroniarzy - Fenerbahce. Rozlosowano również grupy eliminacyjne Mistrzostw Świata w 2022 roku. Nie wiem, czy będę wtedy prowadził polską kadrę (raczej tak, bo jednak nie spieszy mi się do odchodzenia), ale dla formalności rywale - zagramy z Armenią, Czechami, Gibraltarem, Izraelem i Szwecją. Wszystkie grupy: Smacznego jajka i mokrego Dyngusa wszystkim! Dodam jeszcze, że w 1/32 bodajże FA Cup zagramy u siebie z Plymouth
  13. #34 - listopad 2019 Reprezentacja Polski Powołania: 14.11.2019, Eliminacje Mistrzostw Europy [9/10]. Irlandia Północna - Polska 0:5 (Teodorczyk 14', 57'; Mcnair [sam.] 33'; Frankowski 46'; Lewandowski 74') 17.11.2019, Eliminacje Mistrzostw Europy [10/10]. Szwajcaria - Polska 3:1 (Embolo 51', 57'; Mendes 67' --- Sobiech 69') Niby zwycięstwo i porażka, ale jednak z tego zgrupowania jestem zadowolony. Po pierwsze - zapewniliśmy sobie awans już po pierwszym spotkaniu, w związku z czym wyjazdowy mecz z liderującą Szwajcarią był tak naprawdę meczem o nic, bo i tak byliśmy pewni wyjazdu z drugiego miejsca. W Irlandii Północnej zagraliśmy bardzo pewnie, po raz pierwszy od bardzo dawna na murawie pojawił się Kuba Błaszczykowski - asystował nawet Przemkowi Frankowskiemu, który zdobył swojego pierwszego gola w reprezentacji. Po drugie - wprawdzie nie mógł grać Milik (to znaczy mógł, ale dochodził do siebie po urazie odniesionym na początku zgrupowania), jednak okazało się to być czymś bardzo dobrym. Na pierwszy plan wysunął się bowiem drugi duet napadziorów - Teodorczyk i Sobiech. Pierwszy dwukrotnie trafił w Irlandii Północnej, drugi zdobył gola w Szwajcarii. Zapewne więc to pomiędzy tą czwórką (trójka + Lewy) i Jarkiem Niezgodą, który teraz nie zagrał, rozstrzygnie się kto pojedzie na mundial. Eliminacje kończymy na drugim miejscu, choć mogło być oczywiście lepiej. Ostateczna tabela eliminacji: Awans na Euro 2020 wywalczyły: Holandia, Francja, Belgia, Hiszpania, Austria, Szwecja, Szwajcaria, Włochy, Polska, Rumunia, Portugalia, Dania, Irlandia, Chorwacja, Niemcy, Grecja, Anglia, Rosja, Ukraina, Walia Liga Mistrzów 06.11.2019, Liga Mistrzów [4/6]. CFR Cluj - Manchester City 0:2 (Duncan 32'; Fernandinho [kar.] 41') 26.11.2019, Liga Mistrzów [5/6]. Bayern Monachium - Manchester City 2:1 (Vidal 13'; Muller 33' --- De Bruyne 67') Zrobiliśmy, co musieliśmy zrobić, ale nic ponad to. W Rumunii zagraliśmy słabszym zespołem, i to przyniosło efekt, wygraliśmy 2:0, bramkę dla nas wreszcie zdobył młody Duncan, na którego czasami stawiam także na angielskich boiskach. Niestety Anglik doznał potem kontuzji na zgrupowaniu reprezentacji młodzieżowej i prędko na boisku się nie pojawi. Wiele obiecywałem sobie po meczu w Monachium, jednak pomimo faktu, że graliśmy w przewadze jednego zawodnika przez większą część spotkania, nie udało nam się z Niemiec wywieźć nawet jednego oczka. Oba spotkania z Bawarczykami były meczami wyrównanymi i na styku, jednak fakt jest taki, że nie zdobyliśmy w nich ani punktu i nie wróży to dobrze przed spotkaniami fazy pucharowej, gdzie raczej z ekipami pokroju Zenitu i Cluj mierzyć się nie będziemy. Jak patrzyłem na tabele, to niestety już dwumecz w 1/8 może okazać się zaporą nie do przejścia. Ale poczekajmy do losowania. Premier League 02.11.2019, Premier League [10/38]. Manchester United - Manchester City 1:1 (Lukaku 59' --- Milik 66') 09.11.2019, Premier League [11/38]. Manchester City - Liverpool 1:1 (Milik 5' --- Giroud 14') 23.11.2019, Premier League [12/38]. West Brom - Manchester City 2:3 (Chadli 29'; Lemos 32' --- Aguero 19', [kar.] 74'; Sane 21') W lidze z kolei mamy dwa punkty mniej niż powinniśmy. O ile byłem bardzo ucieszony po remisie na Old Trafford, bo zwyczajnie Czerwone Diabły są w tym momencie zespołem w Anglii najlepszym (a kto wie, czy nie także w Europie), o tyle mecz u siebie z dołującym w tym sezonie Liverpoolem powinien zakończyć się naszym zwycięstwem. Nie na darmo jednak mówi się, że podczas hitowych spotkań, podczas szlagierów, aktualna forma schodzi na dalszy plan - tak też stało się właśnie wtedy. The Reds jakimś cudem wywieźli z Manchesteru punkt, z którego to raczej oni powinni być zadowoleni. Na pewno nie my. Ostatnie ligowe starcie w listopadzie to mecz ze znajdującym się w strefie spadkowej West Bromem - było blisko kompromitacji, bo po szybkim objęciu prowadzenia nagle równie szybko je straciliśmy, jednak na szczęście uśmiechnął się do nas los w końcówce, gdy z rzutu karnego do siatki trafił Aguero. Pięć punktów w trzech meczach - patrząc na rywali, tragedii nie ma. Szału niestety też. Tabela Premier League: Grudzień: Bournemouth (D), Middlesbrough (W), Zenit (D), Tottenham (D), Newcastle (W), Leicester (D), Watford (W), Chelsea (D)
  14. #33 - październik 2019 Reprezentacja Polski 12.10.2019, Eliminacje Mistrzostw Europy [7/10]. Kazachstan - Polska 0:1 (Milik [kar.] 69') 15.10.2019, Eliminacje Mistrzostw Europy [8/10]. Polska - Serbia 0:1 (Ristić 45') Liga Mistrzów 01.10.2019, Liga Mistrzów [2/6]. Zenit St. Petersburg - Manchester City 0:3 (Milik 8', 18', [kar.] 33') 22.10.2019, Liga Mistrzów [3/6]. Manchester City - CFR Cluj 4:0 (Guerreiro 3'; Milik 11'; Bulza [sam.] 28'; Sterling 61') Premier League 05.10.2019, Premier League [7/38]. Manchester City - Swansea 2:0 (Milik 17', 56') 19.10.2019, Premier League [8/38]. Arsenal - Manchester City 1:1 (Zaza 27' --- Martins 21') 26.10.2019, Premier League [9/38]. Manchester City - Stoke City 3:1 (Aguero 4', 63'; Sterling 43' --- Berahino 1') Carabao Cup 30.10.2019, Carabao Cup [1/8]. Manchester City - Chelsea 1:1 (3:4 k.) (De Bruyne 42' --- Belotti 89') Wyniki meczów 1/8 finału: Dziwny był ten miesiąc. Zacznę może od reprezentacji Polski. O ile pierwszy mecz się udał, bo wygraliśmy z Kazachstanem po naprawdę dobrej grze i dominacji - to, że strzeliliśmy tylko z karnego nie miało dla mnie żadnego znaczenia. Zaprezentowaliśmy się bardzo dobrze i to należy napisać. Niestety ledwie kilka dni później przegraliśmy u siebie z Serbią czym praktycznie pogrzebaliśmy swoje szanse na awans z pierwszego miejsca w grupie. Dobrze, że oba najlepsze zespoły awansują, bo inaczej byłaby nerwówka. Serbowie też jednak w tej grupie pokazali, że na awans na mistrzostwa zasługują, choć trzeba jednak spokornieć i jasno powiedzieć, że awansu jeszcze pewnego nie mamy. Tabela: Poprawnie poszło nam również w lidze angielskiej, już wracając do futbolu klubowego. Mieliśmy obowiązek wywalczyć minimum siedem punktów w meczach październikowych i dokładnie taką liczbę wywalczyliśmy. Troszkę się zawiodłem na meczu z Arsenalem, bo tam od pierwszej minuty byliśmy lepsi, niestety po błędzie indywidualnym wyrównał Zaza, a do końcowego gwizdka sędziego Londyńczycy zbytnio nie byli zainteresowani grą ofensywną, bardziej skutecznym bronieniem. W końcówce meczu bodaj dwustuprocentową sytuację zmarnował Alexis, którego strzał z dwóch metrów wybronił bramkarz rywali. Nerwowo na początku było też ze Stoke, ale szybko wyrównaliśmy i nie pozostawiliśmy złudzeń ekipie ze strefy spadkowej. Absolutnie jak burza październik przeszliśmy z kolei w Lidze Mistrzów, w której błyszczał Arek Milik. Polak najpierw zdobył hat tricka w Sankt Petersburgu w meczu, który wygrać musieliśmy, bo inaczej po dwóch meczach bez zwycięstwa z rzędu w tych rozgrywkach mogłoby zrobić się nerwowo, a następnie dołożył jedno trafienie z Cluj u siebie, które rozgromiliśmy 4:0. Wprawdzie nijak to się ma do wyniku tej drużyny z Bayernem (0:8), ale wypada się cieszyć, że wygrywamy po byciu ewidentnie lepszymi, nawet jeśli rywale są od nas o wiele słabsi. Zdecydowanie więcej spodziewałem się z kolei po rozgrywkach Carabao Cup, niestety w tym roku kończymy je na etapie 1/8 finału. Nie będę ukrywał, że główną rolę odegrał tu pech - po błędzie Danilo wyrównał minutę przed końcem regulaminowego czasu gry Belotti, a rzuty karne, jak wiadomo, są loterią, nawet jeśli rozgrywa się je w systemie ABBA. Martwi również to, że przed derbami Manchesteru mamy jeden dzień krócej odpoczynku od Diabłów i dodatkowo pół godziny więcej w nogach... Będzie się działo w listopadzie. Czołówka tabeli Premier League: Kalendarz na listopad: Manchester United (W), Cluj (W), Liverpool (D), Irlandia Północna (W), Szwajcaria (W), West Brom (W), Bayern (W)
  15. #32 - wrzesień 2019 Reprezentacja Polski 07.09.2019, Eliminacje Mistrzostw Europy [5/10]. Polska - Azerbejdżan 3:0 (Niezgoda 24'; Milik 65'; Lewandowski 90+2') 10.09.2019, Eliminacje Mistrzostw Europy [6/10]. Polska - Irlandia Północna 4:1 (Wszołek 7'; Niezgoda 20', 45+2', 72' --- Washington 60') Premier League 14.09.2019, Premier League [4/38]. Burnley - Manchester City 2:0 (Tarkowski 54', 68') 21.09.2019, Premier League [5/38]. Manchester City - Leeds United 3:0 (Delph 9'; Milik [kar.] 29'; Alexis 37') 28.09.2019, Premier League [6/38]. Huddersfield - Manchester City 3:1 (Cavaleiro 45', 70', 87' --- Sane 68') Liga Mistrzów 18.09.2019, Liga Mistrzów [1/6]. Manchester City - Bayern Monachium 3:4 (Aguero 34', 46'; Milik 90+1' --- Lewandowski 20'; Sanches 50'; Muller 66', 76') Carabao Cup 24.09.2019, Carabao Cup [1/16]. Ipswich Town - Manchester City 0:1 (Castillejo 105+1') Nie rozumiem, naprawdę. Nie potrafię ogarnąć tego, co się dzieje z tą drużyną na wyjazdach. To jest po prostu niewytłumaczalne. Nagle piłka jest po prostu zaczarowana i nie chce wpadać do siatki, bramkarze rywali wyczyniają cuda, a w słupkach i poprzeczkach bramki rywali są jakieś magnesy. Dziwne to jest, bo naprawdę nie gramy źle, ale wyniki są fatalne. W każdym meczu stwarzamy multum sytuacji bramkowych, jednak po prostu są niewykorzystane, w każdym z wrześniowych wyjazdów mieliśmy dwa słupki. Nawet jak już wciśniemy jakąś bramkę, to za chwilę rywale posyłają lagę do przodu i w cudowny sposób znowu obejmują prowadzenie. Zaczynam ostro żałować, że odszedłem z Barcelony, bo teraz gra w FMa to po prostu spora doza wkurwienia i nic więcej. W tabeli Premier League zajmujemy obecnie 6. miejsce ze stratą już 6 punktów do Manchesteru United, który miażdży wszystkich. Ponadto kontuzjowani są Alex Sandro i Aguero. Super! Wynik meczu w Lidze Mistrzów jest idealnym zobrazowaniem problemów, jakie mamy i będziemy mieć w tym sezonie. Strzelamy bramki, bo mamy bardzo dużo sytuacji, ale i je tracimy, bo nasza obrona, jak się okazało, jest po prostu fatalna. Od początku drugiej połowy prowadziliśmy 2:1 i w niewytłumaczalny, wręcz wstydliwy sposób, tracimy z dupy trzy bramki. Bo cały mecz dominowaliśmy, mieliśmy więcej strzałów, więcej byliśmy przy piłce i po prostu nie zasłużyliśmy na porażkę. Dość powiedzieć, że pierwszy gol dla Bayernu to ich jedyny strzał w pierwszej połowie. Tym samym praktycznie tracimy szansę na pierwsze miejsce w grupie już po pierwszej kolejce, tym samym twierdza w Manchesterze padła już po pierwszym meczu. Na szczęście udało się uniknąć kompromitacji w meczu z Ipswich, chociaż i jej było blisko. Tradycyjnie na wyjeździe nasz zespół zapomniał jak grać strzelać bramki i pomimo szturmowych ataków po 90 minutach było 0:0. Dopiero w dogrywce po dośrodkowaniu Sterlinga bramkę zdobył Castillejo, który nie może grać w rozgrywkach ligowych, bo po prostu nie został do nich zgłoszony. 1:0 po dogrywce, stracone siły i wymęczony awans, który jednak przysporzył mi jeszcze więcej wkurzenia niż jakiegokolwiek zadowolenia. Prawdopodobnie jednak nasze marzenia o triumfie w tym pucharze legną w gruzach już w październiku, bo mierzymy się z Chelsea. Wprawdzie u siebie, ale sami widzicie jak to jest. Wyniki meczów 1/16: Pary 1/8 finału: Kalendarz na październik: Kazachstan (W), Serbia (D), Zenit (W), Swansea (D), Arsenal (W), Cluj (D), Stoke (D), Chelsea (D) Następna opka nie wiem kiedy, muszę chyba odpocząć od tej gry
  16. #31 Od razu mówię - zmieniamy sposób prezentacji. Szczegółowe opisywanie każdego meczu + kadrowanie wyników nie sprawiało mi problemów podczas ferii, teraz mam dwa miesiące do maturki i po prostu wolę ten czas spożytkować na rozegranie kolejnych meczów, a nie pisanie nie wiadomo jakich postów. Tym bardziej, że teraz nauka na pierwszym planie Stąd opki mogą pojawiać się rzadziej, administratorów proszę o łaskawe spoglądanie na brak nowych wpisów - w połowie maja wróci wszystko do normy. Ale temat nie będzie zapomniany. Może się domyśliliście, może nie - moim nowym klubem został Manchester City. Klub naszpikowany gwiazdami w ofensywie, który jednak nie miał sukcesów w dwóch ostatnich sezonach. W 2017/18 finiszował on na drugim miejscu, rok później na czwartym. Ligi Mistrzów zawojować też się nie udało - raz półfinał, za rok ćwierćfinał. Regres był więc widoczny. Pep Guardiola z kolei próbuje coś zdziałać w Paryżu. Okienko transferowe A tutaj fail za failem. Dopiero po przeprowadzeniu wszystkich transferów zorientowałem się, że w wymaganiach dotyczących rejestracji składu widnieje zapis o obowiązku posiadania ośmiu piłkarzy wyszkolonych w Anglii. I był problem, bo kilku zawodników będzie musiało cały sezon oglądać mecze z trybun - chciałem ich sprzedać, ale nikt ich nie chciał kupić. Cóż, trochę śmiechu z tego jest, bo jednak gram w FMa dość długo i wiem, że taki przepis istnieje... Ale cóż, człowiek uczy się na błędach Do klubu: Aymeric Laporte (Athletic Bilbao, 32 mln); Dzenis Burnić (Borussia Dortmund, 11 mln); Gelson Martins (AS Monaco, 90 mln); Alex Sandro (Juventus, 73 mln) Z transferów do klubu jestem bardzo zadowolony. Udało się wzmocnić konkurencję na środku obrony, pozyskaliśmy super skrzydłowego, jakim jest Gelson Martins (negocjacje z Monaco były wręcz koszmarne). Ponadto podwędziliśmy Borussii super utalentowanego 21-latka za dość śmieszne pieniądze - już jednak widzę, że będzie z niego sporo pożytku. Ponadto sprowadziłem chyba najlepszego lewego obrońcę świata - Alexa Sandro. Danilo od początku zaczął mnie szantażować, że chce odejść i swoją drogą właśnie na to byłem przygotowany, ale jakoś nikt z jego usług skorzystać nie chciał. Trybuny Z klubu: Erik Palmer-Brown (Wolves, 7.5 mln); Bersant Celina (Rennes, 2.3 mln); Benjamin Garre (Leeds, 220 tys.); Uriel Antuna (Morella, wolny transfer); Lucas Torreira (Everton, wypożyczenie); Nabil Touaizi (Numancia, wypożyczenie); Manu Garcia (Rayo, wypożyczenie); Eric Garcia (Numancia, wypożyczenie); Rabbi Matondo (Guiseley, wypożyczenie); Douglas Luiz (America, wypożyczenie); Matt Smith (Dag&Red, wypożyczenie); Larry Kayode (Girona, wypożyczenie) Jak widzicie same nazwiska z drugich drużyn praktycznie, o wszystkim zdecydował mój asystent w połączeniu z trenerem drużyny młodzieżowej. Ja angażowałem się tylko w wypożyczenia dwóch zawodników, z którymi wiążę spore nadzieje - są to Lucas Torreira i Douglas Luiz. Kadra na sezon 2019/20: Reprezentacja Polski (czerwiec) Nie złapały się do poprzedniej opki - mecze kadry w czerwcu. Eliminacje Mistrzostw Europy [3/10], 13.06.2019. Serbia - Polska 1:4 (Stojiljković 75' --- Lewandowski 1', 32', 83'; Wszołek 45+1') Eliminacje Mistrzostw Europy [4/10], 16.06.2019. Polska - Szwajcaria 1:2 (Lewandowski 43' --- Pazdan [sam.] 44'; Embolo 47') Przy okazji od razu wrzucam powołania na wrześniowe mecze z Azerbejdżanem i Irlandią Północną, oba u siebie. Okres przygotowawczy - presezon 2019/20 08.07.2019. Manchester City - Juventus 0:2 (Orsolini 17'; Bernardeschi 42') 13.07.2019. Manchester City - Bayern Monachium 3:1 (Dier 18', 90+6'; Bernardo Silva 72'; Lewandowski 34') 17.07.2019. Henan - Manchester City 0:0 20.07.2019. Shanggang - Manchester City 0:1 (Bernardo Silva 69') 28.07.2019. Manchester City - Schalke 2:0 (Wald [sam.] 9', Martins 78') 03.08.2019. Al Dżazira - Manchester City 0:1 (Bernardo Silva [kar.] 20') 08.08.2019. Manchester City - FC Koln 4:1 (Sane 45+1', Martins 57', De Bruyne 75', 89' --- Bittencourt 24') Nie ukrywam, że byłem zbudowany tymi meczami. Utrzymywaliśmy się dość sporo przy piłce, skrzydłowi robili naprawdę wielką robotę, udało nam się również dominować w środku pola, czego obawiałem się najbardziej, bo piłkarzy o takim profilu nam po prostu brak. W sezon ligowy wchodziliśmy więc z naprawdę dużą dozą optymizmu. Premier League 17.08.2019, Premier League [1/38]. Manchester City - West Ham 2:0 (Sterling 43', Alexis 48') 24.08.2019, Premier League [2/38]. Everton - Manchester City 1:1 (Gueye 48' --- Milik 6') 31.08.2019, Premier League [3/38]. Manchester City - Southampton 2:0 (Bernardo Silva 11', Alexis 34') Inauguracja rozgrywek ligi angielskiej mimo wszystko na minus. Bardzo dużo od siebie wymagam i byłem przekonany, że jesteśmy świetnie przygotowani na starcia z rywalami, tymczasem spotkał mnie niemiły zawód. Owszem, wprawdzie wygraliśmy u siebie dwa spotkania i to nie tracąc bramki (co jak wiecie jest dla mnie piekielnie ważne), ale pierwszy trudny wyjazd zakończył się remisem. Wprawdzie prowadziliśmy od samego początku meczu, jednak to gosopdarze nas dominowali i w środku pola po prostu rządzili. Na nic zdawało się zagęszczanie środka pola, bo po prostu nie mieliśmy piłkarzy, którzy by tę przewagę zagwarantowali. Sytuacje strzeleckie były, bo ciężko z takimi zawodnikami ich nie mieć, ale Everton miał ich więcej. Plusem z tego meczu jest jedynie gol Milika. Jeśli nie poprawimy swojej gry to może być nam bardzo ciężko rywalizować z najlepszymi. Jakby ktoś był zainteresowany w jakich graliśmy składach, to poniżej info, chociaż chyba od publikowania XI będę odchodził, ale to zobaczę. Losowanie fazy grupowej LM Jest dobrze, ale nie idealnie. Z pierwszego koszyka trafiliśmy bowiem Bayern. Przy okazji - karierę trenera zakończył Jupp Heynckes, a trenerem Bawarczyków jest Jorge Jesus. Do naszej dwójki dolosowani zostali Zenit i Cluj - powalczymy o awans z pierwszego miejsca, ale nie nastawiam się na nie wiadomo co. Pozostałe grupy: Może kogoś zainteresuje - droga polskich zespołów do europejskich pucharów. Mamy dwie drużyny w fazach grupowych - w Lidze Mistrzów jest Legia (grupa z PSG, Manchesterem United i Athletikiem Bilbao), zaś w Lidze Europy... Korona (Tottenham, Ludogorec, Hapoel Beer Szewa). Dzięki fantastycznym wynikom Legii z poprzedniego sezonu, w kampanii 2019/20 awans do europejskich pucharów z polskiej ligi wywalczy aż 5 ekip. Pierwsze miejsce zagra w III rundzie el. LM, drugie - II rundzie el. LM, trzecie - III runda el. LE, zaś czwarte i piąte - II runda el. LE Kalendarz na wrzesień: Azerbejdżan (D), Irlandia Północna (D), Burnley (W), Bayern (D), Leeds (D), Ipswich (W), Huddersfield (W)
  17. #30 - podsumowanie sezonu 2018/19 w Europie Tak jak to miało miejsce po poprzednim sezonie - nie screenowałem, tylko wypisałem. Zapraszam do zapoznania się, bo działo się całkiem sporo Hiszpania Anglia Niemcy Francja Włochy Polska Mistrzowie innych lig europejskich: Dodam tylko, że LE wygrał Arsenal pokonując w finale 3:0 Inter.
  18. #29 - Podsumowanie sezonu 2018/19 - BARCELONA Tradycyjnie, jak w poprzednim sezonie - statystyki kadry: Kalendarz sezonu 2018/19: Reprezentacja Polski I statystyki z tego sezonu z Barcelony - serie, rekordy itd. Jeszcze dzisiaj postaram się wrzucić podsumowanie sezonu w Europie.
  19. #28 - "Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść...", wyczerpana formuła Nigdy nie przypuszczałem, że ostatni miesiąc sezonu 2018/19 będzie tym, w którym podejmę kluczową dla kariery decyzję. Ale się stało. Miesiąc wstydliwy, w którym potrafiliśmy doznać niewytłumaczalnego upokorzenia, w którym straciłem dobry kontakt z zawodnikami, w którym straciłem wiarę w powodzenie tego projektu. Ale po kolei. Pierwszym majowym spotkaniem było starcie z Deportivo. Wszystko zostało postawione na jedną kartę i rywalizację z Chelsea w Lidze Mistrzów, więc i w La Corunii i za kilka dni w Bilbao mieliśmy zagrać tak, by dąć odpocząć podstawowym piłkarzom. Niestety gospodarze, którzy nie tak dawno przegrali na Camp Nou 0:2, teraz robili wszystko, by się odkuć. Już w 7. minucie Griezmann faulował w polu karnym jednego z zawodników Depor, a jedenastkę pewnie wykorzystał Borges. Jeszcze w pierwszej połowie rozgrywający świetne spotkanie Ceballos zagrał do Mosquery, a ten pięknym strzałem pokonał Szczęsnego. Nasza bezradność na El Riazor była tego wieczoru porażająca. W drugiej połowie trafienie dołożył jeszcze wspomniany Ceballos wykorzystując podanie Fornalsa i sensacja stała się faktem. Nazwę ten stan rzeczy sensacją, a nie upokorzeniem, bo na to w tym miesiącu jeszcze przyjdzie czas Szczęsny - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Oriol Busquets (Seri 67'), Paulinho - Rafinha, Griezmann, Denis - Alcacer Athletic Bilbao ma wielkie nadzieje na awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów w przyszłym sezonie; my - na awans do finału tegorocznej. Priorytety więc różne, na murawę stadionu w San Mames znów wybiegł drugi garnitur, w składzie wręcz bliźniaczo podobnym do tego sprzed kilku dni i konfrontacji z Deportivo. Ze znacznie lepszym rywalem zaprezentowaliśmy się jednak o wiele lepiej, jak za starych dobrych czasów kontrolowaliśmy przebieg meczu i nie dawaliśmy rywalom rozwinąć skrzydeł. Niestety, jak to często jest w takich meczach, niewykorzystane okazje się zemściły. Villalibre fantastycznie zagrał w pole karne, a najwyżej w polu karnym wyskoczył Raul Garcia. Bałem się kolejnej porażki, ale na szczęście uratował nas Alcacer fenomenalnym strzałem zza pola karnego. Dobry prognostyk przed meczem z Chelsea, gdzie Paco z konieczności zagra jako pierwszy napastnik. Cillessen - Roberto (Alcacer 62'), Vermaelen, Inigo, Digne - Oriol Busquets, Paulinho - Vidal, Rafinha, Denis - Griezmann Z losowania półfinałów Ligi Mistrzów byłem nawet zadowolony. Pamiętałem jak grał Manchester United w Superpucharze Europy i się bałem z nimi znowu zagrać, PSG jest zawsze nieobliczalne. Spotkanie z Chelsea było więc optymalnym. Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla gospodarzy - już w 2. minucie do siatki trafił Belotti, jednak arbiter odgwizdał, słusznie, spalonego. Podczas gdy na trybunach wciąż panowała wrzawa i protesty, my zrobiliśmy to, co do nas należało. Ousmane Dembele popędził lewą stroną boiska i dośrodkował w pole karne, a piłkę do siatki strzałem głową zapakował Alcacer. Gol na wyjeździe, a więc cel minimum, zrealizowaliśmy już na samym początku meczu. Niestety dalsza część meczu taka dobra już dla nas nie była. Końcówka pierwszej połowy dla Chelsea była wręcz zabójcza. Najpierw do siatki trafił były piłkarz naszej ekipy - Pedro, a w doliczonym czasie gry Cillessena pokonał Belotti. Mimo usilnych starań w drugiej połowie meczu więcej bramek już nie padło. Porażka 1:2 wprawdzie nie jest zła w kontekście rewanżu, ale mając na uwagę naszą aktualną formę - problemy mogą być. Cillessen - Roberto, Pique, Umtiti, Alba - Seri, Busquets (Iniesta 72') - Coutinho (Rafinha 80'), Rakitić (Vidal 59'), Dembele - Alcacer Pomiędzy meczami z The Blues czekały nas derby Barcelony. Jak przed poprzednimi, tak i teraz, trener rywali - Quique Sanchez Flores próbował wejść mi na ambicję i dość solidnie skrytykował zarówno mnie, jak i klub oraz styl gry. W życiu nie pomyślałem jednak, że będzie to miało dla nas tak opłakane skutki. Zaczęło się wprawdzie fantastycznie - w 6. minucie ze skrzydła strzelać (sic!) zdecydował się Digne, piłkę wypluł Diego López, a do siatki wbił ją Antoine Griezmann. Potem było już jednak tylko gorzej. W pierwszej połowie w osiem minut hat tricka zdobył Borja Iglesias, który niemal w pojedynkę rozmontowywał naszą defensywę za każdym razem, jak tylko był przy piłce. W drugiej połowie lepiej nie było. Do naszej siatki trafił Leo Baptistao, chwilę potem Óscar Melendo, w międzyczasie z boiska wyleciało dwóch naszych piłkarzy - Thomas Vermaelen oraz młodziutki Oriol Busquets. Graliśmy w dziewięciu, nie poznawałem tej drużyny i tego, jak się zachowuje i co wyprawia. To byli całkowicie inni ludzie niż ci, których znałem do tej pory. Espanyol do siatki trafił jeszcze raz. Skompromitowaliśmy się na Cornella, 1:6 to wstyd. Właśnie po tym meczu doszedłem do wniosku, że nie mam już pomysłu na tę drużynę i formuła się wyczerpała. Jak wspomnę, że Cillessen miał jeszcze obroniony karny, to chyba sytuacja mówi sama za siebie :") Cillessen - Vidal, Vermaelen, Umtiti (Pique 55'), Digne - Paulinho (Busquets 59'), Oriol Busquets - Rafinha, Iniesta, Denis - Griezmann Przed rewanżem z Chelsea musieliśmy jakoś wyrzucić z głowy wynik z weekendu. Wprawdzie Chelsea też przegrała, ale tylko 0:1 i to z Liverpoolem - nijak to się ma do 1:6 ze słabym Espanyolem. Musieliśmy wrócić do czasów, w których wygrywaliśmy i dominowaliśmy z wielkimi drużynami. Chelsea na Camp Nou poczynała sobie jednak bardzo dobrze. Nie tylko dobrze broniła, ale i coraz częściej zagrażała naszej bramce. Widać było, że jesteśmy w kryzysie i będzie bardzo ciężko zrobić w tym meczu cokolwiek. Uśmiechnęło się do nas szczęście w 59. minucie, gdy arbiter podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Rakitić. Wynik ten dawał nam awans do wielkiego finału, jednak wiedzieliśmy, że przed nami jeszcze ciężka przeprawa. I przeczucie mnie nie myliło - w 70. minucie po dośrodkowaniu Azpilicuety do siatki trafił Morata. Minuty upływały, a wynik wciąż się nie zmieniał. Zdecydowałem się na wprowadzenie Messiego, który nawet nie wznowił jeszcze treningów po kontuzji. Ryzykownie, ale coś musiałem zrobić. I się opłaciło! W 90. minucie Messi wykorzystał świetne podanie Paco i dał dogrywkę! Ta rozpoczęła się tragicznie - kontuzjowany Denis musiał opuścić boisko, a ja nie miałem już zmian. Pół godziny w 10. Chelsea cisnęła, dominowała, miała wiele sytuacji, ale na końcu i tak cieszyliśmy się my. W decydującym momencie znów trafił Messi. Chyba jednak ręka Boga istnieje, bo na awans, z ciężkim sercem mówiąc, zasłużyła Chelsea. W finale z United. Cillessen - Roberto, Pique, Umtiti, Alba (+, Digne 22') - Rakitić, Busquets - Rafinha (Messi 74'), Coutinho, Dembele (Denis 66' +) - Alcacer Do mediów poszła już informacja, że zamierzam przenieść się do nowego klubu. Nie miałem pomysłu, jak powrócić do szczelnej defensywy i dominowania w meczach, a próbowałem niemal wszystkiego. Ostatnie trzy mecze ligowe były idealną okazją do pożegnania z Barcą, oczywiście wciąż musieliśmy walczyć o mistrzostwo. Z Villarrealem zaczęło się świetnie - po 11. minutach i trafieniach Umtitiego i Griezmanna prowadziliśmy 2:0. Niestety nagle stanęliśmy i daliśmy grać rywalom, czego efektem było wyrównanie - najpierw trafił Soriano, a chwilę po wznowieniu gry po przerwie - Sansone. Byłem wkurzony, bo te bramki były stracone zdecydowanie za proste, ponadto, znowu, nasz rywal miał za dużo miejsca, za dużo okazji do błyszczenia. Nic nie pomogły trzy bramki - do siatki dwukrotnie trafił jeszcze Dembele, a rywali dobił Griezmann. Zwycięstwo, mimo, że dość okazałe, tylko utwierdziło mnie w słuszności podjętej decyzji. Takich utwierdzeń w tym sezonie będzie jeszcze sporo. Szczęsny - Vidal, Pique, Umtiti, Digne - Paulinho (Roberto 63'), Seri - Rafinha (Alcacer 72'), Iniesta, Dembele - Griezmann Dopiero teraz przychodziło nam nadrabiać zaległy mecz z grudnia. Rywal ten sam - wyjeżdżaliśmy na Estadio de La Ceramica, by zmierzyć się z Villarrealem. Przed meczem wiedzieliśmy jedno - zwycięstwo da nam czteropunktową przewagę nad Atletico i w efekcie mistrzostwo kraju. Zaczęliśmy bardzo ofensywnie, z wiarą w osiągnięcie celu. Okazało się jednak, że bramki nie chcą wpadać, co skutecznie podcięło skrzydła naszym piłkarzom. Minuty upływały, a tej ikry i pogoni za korzystnym wynikiem było coraz mniej. Na nic zdał się lekki opierdziel w szatni, na nic instrukcje wydawane przy linii, na nic zmiany. A Villarreal to nasze rozbicie wykorzystał. W 61. minucie do siatki trafił Unal. Bardziej niż to, że nie trafiliśmy do siatki, zmartwił mnie fakt naszej postawy. Stracony gol nie był żadną motywacją - graliśmy jak dotychczas. Boli, bo zazwyczaj w każdym meczu nam zależało i goniliśmy za wynikiem w sposób wręcz szaleńczy. O mistrza zagramy z Eibar. Cillessen - Vidal, Pique (Inigo 49'), Vermaelen, Digne - Paulinho (Rakitić 73'), Seri (Roberto 73') - Rafinha, Iniesta, Dembele - Alcacer Mieliśmy być niepokonanym mistrzem - nie pykło. Mieliśmy zdobyć w lidze 100 bramek - by to osiągnąć, Eibarowi trzeba było strzelić siedem. 100 punktów? Zapomnijmy! Zapewnienie sobie mistrzostwa kilka kolejek przed końcem? Bzdura! Trzeba było walczyć u siebie z Rusznikarzami. Zdecydowałem się zmienić formację na 4-3-3-, która nastawiona była bardziej na bezpośrednią grę na skrzydła, przez co nie dbaliśmy o posiadanie. Udało się. Już w 24. minucie po dwóch bramkach Coutinho i trafieniu Griezmanna prowadziliśmy 3:0. W drugiej połowie trafienia dołożyli Pique oraz ponownie były zawodnik Liveropolu, dla którego był to pierwszy hat-trick w Barcelonie. W międzyczasie dla gości trafił Bartosz Kapustka, który ośmieszył naszą obronę (i again...) i zdobył bramkę strzałem w okienko. Barcelona zostaje więc mistrzem Hiszpanii, a ja żegnam się z kibicami na Camp Nou. Dzięki za te dwa lata! Cillessen - Vidal, Pique, Inigo, Umtiti (Vermaelen 46') - Busquets, Iniesta, Rakitić (Rafinha 46') - Coutinho, Griezmann, Dembele (Alcacer 46') Ostateczna tabela La Liga: Ostatnie spotkanie w roli trenera Barcelony to finał Ligi Mistrzów z Manchesterem United. Real Madryt już raz to trofeum obronił, ale nie było na świecie drużyny, która obroniłaby potrójną koronę. To mieliśmy być my. Ten jeden ostatni raz pod moją wodzą mieliśmy wspiąć się na wyżyny umiejętności i pokonać rywali zdobywając kolejny puchar. Zaczęło się fenomenalnie - błąd jednego z obrońców MU wykorzystał Alcacer, który bezczelnie odebrał mu piłkę i trafił do siatki. Niestety na gest fair play wobec byłego klubu zdecydował się Pique, który za długo czekał z piłką przy nodze, wskutek czego bramkę zdobył Fekir. Czerwone Diabły niesamowicie przycisnęły w samej końcówce pierwszej połowy meczu - najpierw Cavani, potem Mata i do przerwy przegrywaliśmy 3:1. Mając na uwadze, jak w ostatnich meczach wyglądało nasze zachowanie po straconych bramkach, pogodziłem się z porażką. Wiarę w korzystny rezultat przywrócił mi Herrera, który został ukarany czerwoną kartką. Na murawie znajdował się już grający na zastrzykach Messi. Właśnie on dał sygnał do odrabiania strat fenomenalnym trafieniem z rzutu wolnego z 30 metrów. Pięć minut później stał się cud - po rzucie rożnym Umtiti nabił Fekira, a piłka wpadła do siatki obok bezradnego De Gei. 3:3, gramy w przewadze! Do 90 minuty bramki już nie padły, nadeszła dogrywka, a tam jakimś cudem United znalazło siły na zaatakowanie nas. W 102. minucie drugiego gola zdobył Cavani. My się jednak nie poddaliśmy i za sprawą Dembele remisowaliśmy. Nadeszły karne i... niestety. Porażka 3:1 w jedenastkach przekreśliła nasze marzenia o obronie Ligi Mistrzów. Cillessen - Roberto, Pique, Umtiti, Digne - Seri (Busquets 69'), Rakitić (Rafinha 86') - Coutinho, Iniesta (Messi 46'), Dembele - Alcacer Był to mój ostatni mecz w roli trenera Barcelony. Od następnego sezonu poprowadzę inny zespół, który ma wielki potencjał, a który nie grał na miarę swoich możliwości zarówno w lidze, jak i Lidze Mistrzów. Dowiecie się za dwie opki - przed nami jeszcze podsumowanie sezonu w Barcelonie i innych ligach. Ale strzelajcie, może traficie! Decyzja już podjęta i nieodwracalna. Powołania na mecze reprezentacji Polski z Serbią i Szwajcarią: Następna opka: statystyki wszystkich zawodników Barcelony, podsumowanie sezonu (serie/rekordy itd.) Za dwie opki: podsumowanie sezonu w ligach europejskich - kto mistrzem, kto puchary, komu spadek itd. Za trzy opki: ogłoszenie nowego klubu, którego losy będziecie teraz tu śledzić i prawdopodobnie pierwsze mecze towarzyskie. Dziękuję za śledzenie tej kariery, mam nadzieję, że nowym klubem także was do niego przekonam!
  20. #27 - Not unbeaten Pierwsze kwietniowe spotkanie to wyjazd do beniaminka z Oviedo. Kolejny z gatunku "trzeba zagrać". Szansę dzisiaj dostał Oriol Busquets, zarejestrowany w składzie pierwszej drużyny wobec kontuzji Sampera. Mecz rozpoczął się dla nas w sposób najlepszy z możliwych - Denis Suarez zagrał prostopadle w pole karne, a piłkę do siatki wpakował Antoine Griezmann. Niestety ledwie dwanaście minut później błąd w polu karnym popełnił Aleix Vidal - Hiszpan faulował w szesnastce jednego z zawodników gospodarzy, a arbiter nie miał wyjścia i podyktował jedenastkę. Tę pewnie wykorzystał Khaloua. Warto dodać, że był to pierwszy stracony gol przez Szczęsnego w naszych barwach. Na szczęście udało nam się wyjść na prowadzenie jeszcze przed przerwą, gdy ze świetnego prostopadłego podania Rafinhi skorzystał Coutinho. W drugiej połowie bramki już nie padły i udało się wywieźć z Oviedo komplet punktów. Swoją drogą - pierwszy mecz, w którym bramki strzelają oba nasze nowe nabytki. Serce rośnie Szczęsny - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Paulinho, Oriol Busquets - Rafinha, Coutinho (Rakitić 62'), Denis - Griezmann Intensywność spotkań wciąż wysoka - tym razem kolejka w środku tygodnia i bardzo ciężki wyjazd do Betisu, który wciąż walczy o udział w przyszłej edycji Ligi Mistrzów. Dobrze, że graliśmy we wtorek - dzięki temu można było wyjść najsilniejszym składem, mimo, że w kolejnej kolejce na Camp Nou przyjeżdżało Atletico. Spotkanie w Andaluzji niczym nas nie zaskoczyło - gospodarze grali bardzo szybko i agresywnie, praktycznie nie pozwalając nam rozwinąć skrzydeł. Pierwsze 15 minut to, o dziwo, dominacja właśnie Betisu. W 22. minucie udało się jednak wyprowadzić kontrę, która przyniosła jedynego gola w tym spotkaniu. Świetnie lewą stroną boiska popędził Dembele, tuż przed linią końcową zagrał piłkę w pole karne, a nogę dołożył tylko Leo Messi. I choć przez całą drugą połowę Real Betis starał się zagrozić bramce Cillessena, to ostatecznie udało się wywieźć z bardzo ciężkiego terenu komplet punktów. Mogliśmy w spokoju przygotowywać się do spotkania z wiceliderem. Cillessen - Roberto, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić, Seri - Messi, Coutinho (Iniesta 46'), Dembele (Rafinha 64') - Suarez (Alcacer 46') Absolutny hit La Liga. Absolutny lider, który już od kilku tygodni może przymierzać mistrzowską koronę, kontra Atletico, które dopiero co uciekło Realowi Madryt i najprawdopodobniej zostanie wicemistrzem. Faworyt był jeden - Barcelona, która zmierzała po zdobycie tytułu będąc niepokonaną przez cały sezon. Mecz od pierwszej minuty był bardzo otwarty. Atletico nie przyjechało do stolicy Katalonii, by się bronić - wręcz przeciwnie. Chcieli wygrać. Nam natomiast brakowało konkretów, choć Messi starał się jak mógł. W 35. minucie Pavón minął na lewej stronie Digne'a i dośrodkował w pole karne, a piłkę do bramki skierował Vietto. Miałem nadzieję, że gol ten będzie kubłem zimnej wody dla naszych zawodników i w drugiej połowie uda nam się odwrócić losy meczu, jednak były to czcze życzenia. Atletico miało fantastyczną linię obrony, a nam nie udało się jej przebić. Ponadto, po prostu, Atleti było w tym meczu lepsze. Boli, ale niestety - nie będziemy niepokonaną drużyną w lidze i, przynajmniej pod tym względem, nie przejdziemy do historii. Szczęsny - Vidal, Pique, Umtiti, Digne - Paulinho (Alcacer 77'), Seri (Rafinha 60') - Messi, Coutinho, Dembele (Denis 60') - Griezmann Porażka z Atletico większych konsekwencji mieć nie będzie, bo i mieć nie mogła. Trudno, liderem i tak byliśmy niezagrożonym. Znacznie ważniejszym wyzwaniem był ćwierćfinał Ligi Mistrzów z Realem Madryt, który dopiero co zmienił trenera. Zinedine'a Zidane'a zastąpił Carlo Ancelotti. Sytuacja była jasna - Perez nie czekał do końca sezonu, bo wie, że nie może sobie pozwolić na odpadnięcie z LM w ćwierćfinale drugi rok z rzędu. I to z nami. Na Camp Nou Real nie wyglądał jednak jak drużyna przez Włocha na nowo ułożona. Udało nam się wygrać walkę o środek pola i zdominować rywali. Z racji tego, że to pierwszy mecz dwumeczu, niejako bałem się odważnie zaatakować, ponieważ wiedziałem, jakie konsekwencje może mieć dla nas stracony gol. Niestety tego i tak nie uniknęliśmy - w doliczonym czasie gry pierwszej połowy po kontrze i fantastycznym podaniu Isco do siatki trafił Ronaldo. Przegrywaliśmy do przerwy z Realem, chwilę wcześniej porażka z Atletico - zacząłem się zastanawiać, czy to aby na pewno nie jest kryzys, w najgorszym momencie sezonu. Z głowy wybił mi to Leo Messi, który otrzymał genialne podanie od Coutinho i wyrównał już 20 sekund po wznowieniu gry. Ostatnie słowo w tym meczu należało do nas - świetne dogranie Messiego z prawej strony padło łupem genialnie wchodzącego w szesnastkę Andresa Iniesty. Hiszpan zdobył swojego pierwszego gola w tym sezonie, ale jakże ważnego! Na Bernabeu zagramy z minimalną zaliczką. Niestety bez Suareza, który w tym sezonie nie wybiegnie już na boisko z powodu urazu stawu biodrowego. Cillessen - Roberto, Pique, Umtiti, Alba - Rakitić (Iniesta 72'), Seri (Busquets 66') - Messi, Coutinho, Dembele (Denis 81') - Suarez (+) Wyniki pierwszych meczów ćwierćfinałowych: Chciałoby już się zagrać rewanż na Bernabeu, ale zanim to - kolejny mecz w lidze. Oczywiście wybiegły rezerwy oraz ci, którzy w kolejnym meczu po prostu nie zagrają. Rywalem było Deportivo, a więc zespół wciąż niebędący pewny utrzymania w lidze. Faworyt był oczywisty. Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem naszej dominacji, do przerwy zresztą schodziliśmy prowadząc 1:0. Jedyną bramkę zdobył w 24. minucie Antoine Griezmann wykorzystując oczywisty błąd Arribasa, który za długo czekał z wyprowadzeniem piłki. Niestety w drugiej połowie z niewiadomych przyczyn oddaliśmy inicjatywę rywalowi, który z sobie tylko znanych przyczyn nie wykorzystał naszego ospalstwa. Szczególnie świetnie podania posyłał wypożyczony z Realu Dani Ceballos, jednak jego koledzy nie byli skłonni ich wykorzystać. W doliczonym czasie gry po ładnej kontrze gwóźdź do trumny Galisyjczyków wbił Rafinha. Wszyscy chyba zgodzą się, że powinniśmy wygrać zdecydowanie w lepszym stylu, ale niech usprawiedliwieniem będzie atmosfera El Clasico, która wyczuwalna była absolutnie wszędzie. Szczęsny - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Oriol Busquets, Paulinho - Rafinha, Iniesta (Alcacer 61'), Denis - Griezmann Niby w tym sezonie wygraliśmy wszystkie mecze z Realem Madryt. Na Bernabeu w lidze było 4:2, na Camp Nou 3:1, tydzień temu także okazaliśmy się lepsi, można powiedzieć rzutem na taśmę. Teraz jednak to wszystko przestawało mieć znaczenie - Real wiedział, że nawet minimalne zwycięstwo da im awans do półfinału. Przecież nie mogli sobie pozwolić na odpadnięcie z LM już w ćwierćfinale drugi sezon z rzędu. Uspokajałem swoich piłkarzy, bo wiedziałem, że rzucą się do ataku od pierwszej minuty, co zresztą miało miejsce. Pierwsze minuty jednak udało nam się przetrwać, jednak gospodarzom i tak udało się wyjść na prowadzenie. W 31. minucie świetnie na lewej stronie poradził sobie Ronaldo, minął Roberto i wystawił piłkę Benzemie, który zakończył akcję celnym strzałem. Tego się właśnie obawiałem - na ten moment w półfinale był Real. W życiu jednak nie sądziłem, że jeszcze w pierwszej połowie tak naprawdę wszystko będzie jasne! Najpierw w 37. minucie Messi zagrał świetną krosową piłkę przez całe boisko, z czego skrzętnie skorzystał Dembele, a później, już w doliczonym czasie, po dobrym dośrodkowaniu Rakiticia z rzutu rożnego do siatki trafił Busquets. Real potrzebował trzech bramek do awansu! Drugą połowę rozpoczął jednak w najlepszy możliwy sposób. Ponownie asystował Ronaldo, a do siatki trafił Asensio. Kilkanaście minut później trzeci raz Cillessena pokonał Benzema, jednak arbiter odgwizdał dyskusyjną pozycję spaloną (za co potem oberwało mu się od Ancelottiego, ja szczerze powiem, że miałem spore wątpliwości i na moje oko Francuz na spalonym jednak nie był, więc mieliśmy spore szczęście). Ta decyzja "lekko" podłamała skrzydła Realowi, który wciąż atakował, jednak jakby bez przekonania. W ostatnich dziesięciu minutach ruszyli do przodu niemal całą drużyną, co my wykorzystaliśmy kontrami. Najpierw Dembele fantastycznie z lewej strony dograł Messiemu, a kilka minut później Argentyńczyk obsłużył Rafinhę, który ośmieszył Varane'a i pokonał bezradnego Navasa. Bardzo dziwne 4:2 i pewny awans do półfinału! Cillessen - Roberto, Umtiti, Pique, Alba - Rakitić (Seri 57'), Busquets - Messi, Coutinho (Rafinha 46'), Dembele - Alcacer (Rafinha 46') Wyniki rewanżów [dwumeczów]: W półfinale zagramy z Chelsea, pierwszy mecz w Londynie. Ostatni kwietniowy mecz to finał Pucharu Króla na Santiago Bernabeu (aż dziw, że zgodzili się na udostępnienie stadionu). Rywal chyba najgorszy z możliwych, bo Atletico, które kilka dni temu pokonało nas w lidze jako pierwszy zespół w tym sezonie. Ponadto z podopiecznymi Diego Simeone gra się po prostu ciężko. Nie inaczej było w tym decydującym spotkaniu. Nie było ono tak otwarte, jak ostatnia konfrontacja ligowa. Bardzo dobrze radziły sobie defensywy obu drużyn. My więcej okazji mieliśmy w drugiej części meczu, jednak nie zdołaliśmy pokonać rozgrywającego fantastyczne spotkanie bramkarza Atletico - Andre Moreiry, który ostatni sezon spędził na wypożyczeniu w Bradze, a dla którego był to dopiero 4. występ w tym sezonie. Fantastyczne interwencje 23-latka sprawiły, że regulaminowe 90 minut skończyło się bezbramkowym remisem. Po naszej stronie mecz z urazem skończyli Messi i Iniesta. Dogrywka, a przynajmniej jej pierwsza część, była niesamowicie senna. Udało się jednak wprowadzić element zaskoczenia w 109. minucie, gdy marnujący dotąd świetne sytuacje Griezmann podał do Alcacera, a ten pewnym strzałem wyprowadził nas na prowadzenie. Jeden błąd w ustawieniu obrony wystarczył jednak, by doszło do rzutów karnych. Dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu dogrywki, Costa wypuścił Vietto, ten wygonił się lekko do boku i świetnym strzałem na dalszy słupek przedłużył nadzieje Los Colchoneros na końcowy triumf. Doszło do rzutów karnych, które na szczęście lepiej wykonywaliśmy my. Jasper Cillessen obronił uderzenia Mensaha oraz Vitolo, zaś decydującego dla nas karnego zdobył... Gerard Pique. Akurat on, akurat na Santiago Bernabeu. Ironia losu. 4:2 w karnych i mamy piąty z rzędu Puchar Króla w gablocie Barcelony! Cillessen - Roberto, Umtiti, Pique, Alba - Rakitić, Busquets - Messi (Iniesta 39' + [Alcacer 80']), Coutinho, Dembele (Denis 57') - Griezmann W maju kończymy ligę, więc ostatni rzut oka na tabelę, choć chyba każdy przyzna mi rację, że tym nie ma co się przejmować specjalnie i tytuł trafi na Camp Nou Niestety w dwumeczu z Chelsea będziemy musieli sobie radzić bez Luisa Suareza (4 tyg. - 2 mies.) oraz Leo Messiego (2-4 tygodnie). Znów Argentyńczyk przegapi końcówkę sezonu Oczywiście także bez Nelsona Semedo, przed którym długie pół roku rehabilitacji. Kalendarz na maj: Deportivo (W), Bilbao (W), Chelsea (W), Espanyol (W), Chelsea (D), Villarreal (D), Villarreal (W), Eibar (D)
  21. #26 Z racji tego, że w środku nadchodzącego tygodnia czekało nas starcie z Realem Madryt, na mecz z Alaves wybiegli całkowicie zmiennicy. Ba, nie planowałem w tym meczu nawet robić zmian, bo i po co. Coś jak rzucenie piłki i "grajcie sobie, tylko tak, żebyśmy wygrali". Pierwszego gola udało się zdobyć już w 21. minucie. Konkretnie uczynił to Aleix Vidal, wykorzystując dobre zagranie Rafinhi. Szczerze mówiąc cały czas zastanawiam się, co zrobić ze skrzydłowym w kontekście kolejnego sezonu. Do przerwy więcej bramek już nie padło, na kolejne musieliśmy czekać do drugiej odsłony. W niej show zademonstrował Paco Alcacer, który strzelił trzy bramki. Dwa razy wykorzystał dobre podania swoich kolegów (Denisa oraz Paulinho), a w doliczonym czasie gry popisał się indywidualną akcją i ustalił wynik spotkania. Pewna wygrana przed Klasykiem i umocnienie się na pozycji lidera. Chociaż... czy my się potrzebujemy umacniać? Szczęsny - Roberto, Vermaelen, Inigo, Digne - Paulinho, Samper - Vidal, Rafinha, Denis - Alcacer Real Madryt w tym sezonie znacznie odstaje od nas wynikami, w Lidze Mistrzów nie potrafił wygrać z Legią Warszawa, jednak Klasyk zawsze jest Klasykiem. Nigdy nie wolno Los Blancos zlekceważyć, nawet, jeśli przewaga nad nimi w tabeli jest liczbą dwucyfrową. Mecz na Camp Nou rozpoczął się jednak dla nas fantastycznie. Już w 5. minucie świetne przeszywające podanie Messiego trafiło do Dembele, który opanował piłkę wyganiając się trochę do boku i pokonując Navasa z ostrego kąta. Bardzo szybkie prowadzenie! Przez kolejne minuty, co mnie cieszyło, kontrolowaliśmy przebieg spotkania, a nie było to takie oczywiste, bo przeważnie w Klasykach następowała szybka wymiana ciosów. Swoją dominację potwierdziliśmy po pół godzinie gry. Właśnie wtedy znów zabłysnął Messi, który wystawił piłkę przed bramkę do Suareza. Do przerwy 2:0. Początek drugiej połowy był jednak lepszy dla gości - w 54. minucie wyprowadzili oni bardzo dobrą kontrę, po której atomowym wręcz strzałem popisał się Cristiano Ronaldo. Ostatnie słowo należało jednak do nas - świetne prostopadłe podanie Rakiticia wykorzystał bezapelacyjnie najlepszy piłkarz Barcy w tym meczu - Leo Messi. Kolejne zwycięstwo i kolejny raz udowodniliśmy, że jesteśmy od Realu po prostu lepsi. Cillessen - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Seri (Roberto 67'), Busquets - Messi, Rakitić, Dembele (Iniesta 85') - Suarez (Alcacer 67') Celta Vigo wprawdzie wciąż utrzymywała się w strefie europejskich pucharów w tabeli, ale jej forma nie była już tak imponująca jak w pierwszej części sezonu. Balaidos zawsze jest jednak ciężkim terenem, więc na murawę wybiegł skład zbliżony do tego, który kilka dni temu wydzierał punkty Realowi. Już po dwóch minutach nadzieje gospodarzy na korzystny wynik wyraźnie się osłabiły - Semedo zagrał niską piłkę w pole karne, a doskoczył do niej Suarez. Urugwajczyk w 34. minucie zdobył swojego drugiego gola w tym meczu - tym razem asystował mu Messi. Wynik, jeszcze w pierwszej połowie, ustalił Denis Suarez, który zapisuje się w protokole meczowym praktycznie za każdym razem, gdy przebywa na boisku. Tym razem, wprawdzie na raty, ale jednak, pokonał Sergio Alvavera. W drugiej połowie Celta starała się zagrozić naszej bramce, co jej się nawet udawało, ale za każdym razem na posterunku był Cillessen. 3:0! Cillessen - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Seri (Iniesta 61'), Busquets (Roberto 46') - Messi, Rakitić (Rafinha 46'), Denis - Suarez Tydzień przerwy i kolejny mecz ligowy - tym razem na Camp Nou zawitał Real Sociedad. Tuż po nim mieliśmy mecz z Feyenoordem w Lidze Mistrzów, więc była to kolejna okazja, by na murawę wybiegli rezerwowi. Chociaż, jak już pisałem wcześniej, trafniejsze będzie określenie "piłkarze nie z once de gala". Kolejny raz spotkałem się również ze zjawiskiem, że właśnie ci, teoretycznie, słabsi piłkarze, bardziej potrafią zdominować rywala nie tylko posiadaniem piłki, ale i dopuszczaniem ich do klarownych sytuacji bramkowych. Real Sociedad na Camp Nou także nie miał czego szukać - najpierw Rafinha asystował Denisowi Suarezowi, a potem sam przeprowadził bardzo ładną akcję, po której piłka zatrzepotała w siatce Geronimo Rulliego. Można było myśleć o kolejnych wyzwaniach i, w szczególności, awansie do 1/4 finału Ligi Mistrzów. Szczęsny - Vidal, Inigo, Vermaelen, Digne - Samper, Paulinho - Rafinha, Roberto, Denis (Iniesta 71') - Alcacer Przed trzema tygodniami w Holandii Feyenoordowi udało się zagrać na bardzo dobrym poziomie, w wyniku czego uzyskał bardzo dobry wynik przed rewanżem. Holendrzy nie pozwolili nam zdobyć bramki na wyjeździe i sami jechali do stolicy Katalonii ze świadomością, że bramkowy remis w zupełności im wystarczy i zagwarantuje sensacyjny awans do najlepszej ósemki rozgrywek. Łatwiej jednak powiedzieć, a zdecydowanie trudniej zrobić. Już od 21. sekundy goście przegrywali - świetną piłkę z prawej strony w bramce umieścił Ousmane Dembele. Feyenoord próbował się odgryzać i wyprowadzać ciekawe akcje, czym swoją drogą bardzo mi zaimponowali, ale bramka na 2:0 zdecydowanie uspokoiła nastroje. W 32. minucie świetne prostopadłe podanie od Rakiticia wykorzystał Luis Suarez. Kiedy na początku drugiej połowy do siatki trafił Messi, nikt już nie miał złudzeń - w ćwierćfinale LM zagra Barcelona. Wprawdzie kilka minut później odpowiedział Jo, jednak ostatnie słowo należało do nas. Rzut karny pewnie wykorzystał Messi i przypieczętował nasz awans do najlepszej ósemki rozgrywek. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Iniesta 61'), Seri (Roberto 46') - Messi, Rakitić, Dembele - Suarez (Alcacer 72') Wyniki pozostałych dwumeczów 1/8 finału. I pary ćwierćfinałowe. Po prostu zrządzenie losu - znów Klasyk, niestety pierwszy mecz na Camp Nou. Nie wiem czemu, ale mam złe przeczucia tym razem... Ostatni mecz klubowy w tej opce to domowa konfrontacja z Valencią. Od pierwszych minut czuć było, że Valencia nie przyjechała do stolicy Katalonii tylko po pozostawienie dobrego wrażenia - Nietoperze chciały wywieźć z Camp Nou jakąś zdobycz punktową. Grało nam się cholernie ciężko. Wiedziałem, że będą jaja, już po tym, jak sędzia nie uznał zdobytej w 2. minucie, wydawało się, całkowicie prawidłowo zdobytej przez nas bramki. Ostatecznie jednak i tak udało nam się wyjść na prowadzenie w 1. połowie - świetne podanie Denisa wykorzystał Suarez (ten z Urugwaju, rzecz jasna). Kiedy El Pistolero skorzystał z podania Seriego na początku drugiej połowy, nic nie wskazywało na to, że dzisiaj jeszcze się solidnie namęczymy. Niestety już w 55. minucie po rzucie rożnym pechowego gola samobójczego strzelił Busquets, i potem się zaczęło. Wszystkie zmiany wykorzystałem bardzo szybko - trzeci zmiennik na murawie pojawił się w 61. minucie. I jaja. W 71. minucie boisko musiał opuścić na noszach kontuzjowany Denis Suarez, kilka minut później to samo spotkało Busquetsa. Przez ostatni kwadrans (bo i arbiter doliczył 4 minuty) musieliśmy grać w dziewiątkę! Nie wiem jak to się stało, ale udało się nie stracić żadnej bramki, choć Valencia miała pięć klarownych sytuacji. Podziękować trzeba Cillessenowi i Pique, którzy po prostu robili wszystko, co było w ich mocy. Cholerne męczarnie, nie wiem, czy nie był to najtrudniejszy mecz ligowy w tym sezonie. Na szczęście urazy nie okazały się bardzo poważne - dotyczyły ledwie tygodnia. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (+), Seri - Messi, Rakitić (Rafinha 46'), Dembele (Denis 46' +) - Suarez (Griezmann 61') Powołania na mecze eliminacji MŚ: Pierwszy mecz eliminacji rozgrywaliśmy w azerskim Baku. Skład wyszedł w miarę najsilniejszy, w kwestii napastników miałem konkretny pomysł - z Azerbejdżanem mieli zagrać Lewy ze Stępińskim, a z Kazachami - Milik z Niezgodą. Pierwsza połowa na Stadionie Olimpijskim była bardzo ciężka, gospodarze dobrze bronili i starali się wyprowadzać swoje akcje. Po naszej stronie najlepszą okazję zmarnował Pazdan, który mając pustą bramkę trafił w... obrońcę. Dopiero ostra bura w szatni sprawiła, że w drugiej połowie graliśmy zdecydowanie lepiej. Najpierw w 51. minucie Lewandowski wykorzystał dobre prostopadłe podanie Stępińskiego, a dziewięć minut później po rzucie rożnym trafił Pazdan. Wyjazdowe zwycięstwo na początek eliminacji, not bad. Szczęsny - Piszczek, Glik (Rzeźniczak 62'), Pazdan, Gumny - Wszołek, Góralski, Krychowiak (Wolski 46'), Grosicki - Lewandowski, Stępiński Mecz z Kazachstanem był już w kwietniu, ale dokończmy kadrę w jednej opce. Oczywiście celem na ten mecz było nie tyle zwycięstwo, co wręcz rozgromienie naszych rywali. Udawało nam się to, i to dość dobrze, do 18. minuty. Najpierw mięciutkie dośrodkowanie Milika pięknym strzałem głową wykończył debiutant - Jarosław Niezgoda. Później sam Milik dwukrotnie pokonywał bramkarza rywali, a przy jednym z nich asystował Michał Kucharczyk, który powołanie dostał za super dwumecz z Realem w 1/8 Ligi Mistrzów (w rewanżu dał Legii prowadzenie na Bernabeu, jednak w końcówce awans dał Ronaldo). Niestety potem już stanęliśmy i nie chcieliśmy zdobyć bramki za wszelką cenę. A szkoda, bo miałem nadzieję na wysoki wynik. Po 3:0 byłem trochę, mimo wszystko, zawiedziony. Najważniejsze jest jednak zdobycie trzech punktów i bramka debiutanta - Niezgody, który swoim występem chyba zagwarantował sobie powołanie na kolejne zgrupowanie. Szczęsny - Gumny, Bielik, Salamon, Kurzawa - Frankowski, Żurawski, Wolski (Stępiński 75'), Kucharczyk - Milik, Niezgoda Kolejne zgrupowanie w czerwcu - zagramy na wyjeździe z Serbią i u siebie ze Szwajcarią. Niestety złe informacje ze szpitala. Busquets będzie niedostępny od 4 dni do 2 tygodni, zaś Sergi Samper (planowaliśmy go w lecie sprzedać, ale chyba nic z tego w takim razie nie wyjdzie)... oraz Nelson Semedo (kluczowy piłkarz...) od 5 do aż 7 miesięcy. Hiszpan złamał udo, a Portugalczyk uszkodził więzadła kolanowe. Kalendarz na kwiecień: Oviedo (W), Betis (W), Atletico (D), Real (D), Deportivo (D), Real (W), Atletico (N) Bartomeu zaprosił mnie na rozmowy dotyczące przedłużenia kontraktu, aktualny wygasa w 2020 roku. Propozycję odrzuciłem - muszę się zastanowić, czy chcę z tej kariery zrobić "całe życie w jednym klubie" czy bardziej poskakać sobie po najlepszych klubach Europy. Możecie dawać swoje propozycje, co lepiej by się wam czytało
  22. #25 - Dobrnęliśmy Nie ukrywam, że najlepszym momentem lutego jest zakończenie batalii w Pucharze Króla. To właśnie w tym miesiącu rozgrywane są półfinały, do których zresztą awansowaliśmy. Zanim jednak pojedynek z Gironą (a nawet trzy, bo między spotkaniami w pucharze jeszcze potyczka ligowa), to trzeba było powalczyć o ligowe punkty w Gijón. A tam było nam niespodziewanie ciężko. Mimo, że w 23. minucie z boiska wyleciał piłkarz gospodarzy - Sergio Alvarez, to do przerwy prowadziliśmy tylko 1:0 po samobójczym trafieniu Naldo,który pogubił się w zamieszaniu po rzucie rożnym. Na domiar złego niemal kwadrans po rozpoczęciu gry w drugiej połowie gospodarze zdołali wyrównać - nieporadność defensywy wykorzystał Stefan Scepović. Wtedy jednak obudzili się nasi super jokerzy - do siatki Marińo trafili Rafinha oraz Denis Suarez i udało się wywieźć komplet punktów, choć, trzeba przyznać, nie było to tak gładkie zwycięstwo, jakiego się spodziewałem. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Digne - Busquets (Paulinho 72'), Seri - Messi (Vidal 56'), Rafinha, Denis - Suarez (Griezmann 51') Nie lubię rozpoczynać dwumeczu w pucharach na własnym stadionie, jednak teraz nastała taka konieczność. Rywal był jednak, co tu dużo mówić, słabszy od nas, więc chciałem osiągnąć jak najlepszy wynik, by na Montilivi po prostu dograć dwumecz do końca. Tradycyjnie już w meczu Copa del Rey nie wystawiliśmy od pierwszej minuty Messiego, Dembele czy Suareza - mieli zagrać ci, którzy do tej pory znakomicie sobie radzili. Niestety okazało się, że goście mieli na ten mecz bardzo prosty środek - autobus. Nie dało się zrobić nic - wrzutki nie działały, indywidualne dryblingi stawały się bezużyteczne w sytuacji, gdy w polu karnym Girona stała w 10, a strzały z dystansu okazywały się niecelne. Na nic zdało się także wprowadzenie największych asów. Pierwsze spotkanie półfinałowe zakończone zostało bezbramkowym remisem. Szczęsny - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Samper, Roberto (Rakitić 78') - Rafinha (Messi 64'), Iniesta, Denis (Dembele 46') - Alcacer Girona po ostatnim spotkaniu pucharowym śmiało mogła zostać w Barcelonie i pozwiedzać piękne miasto, gdyż kilka dni później znów miała z nami zagrać na Camp Nou, tym razem w meczu ligowym. Przeczuwałem, że obecność najlepszych może się okazać kluczowa w rewanżu, więc na to spotkanie wybiegła bardzo podobna jedenastka do tej sprzed kilku dni. Mieliśmy w pamięci, że Girona to jak dotąd jedyny zespół w lidze, który urwał nam punkty. I nagle okazało się, że autobus odjechał. Już w 3. minucie rywali napoczął Alcacer. Trzynaście minut później dostaliśmy rzut karny, zdecydowałem się zaufać strzelcowi pierwszej bramki, który w tym sezonie jedenastki jeszcze nie wykorzystał, i nie zawiodłem się - było 2:0. W 28. minucie pierwsze trafienie w naszych barwach z gry zanotował Antoine Griezmann, który z 5 metrów posłał prawdziwą petardę. Końcówka pierwszej połowy należała do Rafinhi, który jeszcze dwukrotnie pokonywał bramkarza gości. Mimo okazałego wyniku pozostał po meczu niedosyt, że w drugiej połowie do siatki nic już nie wpadło... Cillessen - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Paulinho, Seri (Iniesta 62') - Rafinha (Messi 68'), Griezmann, Denis (Dembele 56') - Alcacer Po tak wysokim zwycięstwie w weekend wręcz nie dopuszczałem do siebie myśli, żebyśmy nie awansowali do finału krajowego pucharu. To po prostu niewykonalne, nie w sytuacji tak korzystnego losowania. Nieco zaburzyło mi to wszystko plan na sezon, bo musiałem dzisiaj wystawić tę najsilniejszą jedenastkę, jednak cel uświęca środki. Od pierwszego gwizdka sędziego nie daliśmy gospodarzom absolutnie nic do powiedzenia. Gdy w 20. minucie piłkę do bramki wpakował Messi, stało się dla mnie jasne, że sensacji na Montilivi tego wieczoru nie będzie. Dość powiedzieć, że przez 90 minut dwumeczu Girona ani razu celnie nie uderzała na naszą bramkę. W drugiej odsłonie Argentyńczyk jeszcze raz wpakował piłkę do siatki, skończyło się na 2:0 i pewnym awansie do finału. A w nim zagramy z Atletico, które uporało się w dwumeczu z Espanyolem (5:1). Szczęsny - Semedo, Umtiti, Pique, Alba - Busquets (Paulinho 62'), Seri (Roberto 62') - Messi, Rakitić (Iniesta 62'), Dembele - Suarez Zagwarantowaliśmy sobie finał jednych rozgrywek, więc mogliśmy skupić się na dwóch pozostałych - lidze i Lidze Mistrzów. Akurat na hiszpańskim podwórku wszystko wskazuje na to, że nikt nam nie pokrzyżuje planów, ale zawsze fajnie wygrywać jak najwięcej. Skład, z racji tego, że w tygodniu walczyli najlepsi, nie był jednak "wyjściowy", niemniej jednak liczyłem na pewne trzy punkty z Las Palmas. Bardzo się zawiodłem już po pierwszej połowie, gdyż rywale po prostu byli znakomicie dysponowani i nie tylko rozbijali nasze ataki, ale i konsekwentnie "dźgali" nas kontrami. I to niestety oni zdobyli pierwszą bramkę. W 71. minucie Michel idealnie dośrodkował w pole karne, a Remy'emu pozostało tylko celnie główkować do bramki Cillessena. Dziesięć minut później czerwoną kartką ukarany został środkowy pomocnik - Vicente, dzięki czemu rywale mieli trochę mniej piłkarzy w środku pola. Szczęśliwie udało się to wykorzystać w ostatniej minucie regulaminowego czasu gry, gdy na zamieszaniu w polu karnym skorzystał Suarez. Zawód, druga strata punktów w tym sezonie. Cillessen - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Samper (Suarez 77'), Rakitić (Seri 68') - Rafinha, Griezmann, Denis - Alcacer (Iniesta 54') Kiedy Europa rozkoszowała się pierwszymi meczami 1/8 finału Ligi Mistrzów, my nadrabialiśmy jedno zaległe spotkanie powstałe w wyniku naszego wyjazdu na KMŚ. Na Camp Nou przyjechał Athletic Bilbao. Przed pierwszym składem było bardzo ciężkie zadanie, bo w przeciągu tygodnia mieliśmy rozegrać trzy bardzo ważne mecze - właśnie to z Baskami i wyjazdy do Sevilli i Rotterdamu. Do przerwy goście zastosowali patent udoskonalony przez Gironę, czyli totalny autobus. Drugą połowę udało się natomiast rozpocząć zanim ten "bus" z powrotem dojechał na miejsce - od 47. minuty po rozklepaniu obrony rywala prowadziliśmy dzięki Busquetsowi. Nasz "pivote" asystował także Dembele w 61. minucie i ostatecznie udało się wygrać 2:0 i z coraz większym uśmiechem patrzeć w ligową tabelę. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Roberto 75'), Rakitić (Paulinho 58') - Messi, Griezmann (Seri 58'), Dembele - Suarez Mecz z Sevillą zapowiadał się piekielnie trudno. Posada jednego z moich ulubionych trenerów - Jurgena Kloppa - wisiała na włosku, Sevilla miała więc wielką motywację żeby wygrać. A Barca? Barcelona zawsze jedzie na stadiony rywali, by odnieść przekonujące zwycięstwo. Nie inaczej było tym razem. Dzięki genialnemu początkowi wydawało się, że wszystko jest rozstrzygnięte. Już w 31. sekundzie do siatki Rico trafił bowiem Suarez, a kilka chwil później rzut karny pewnie egzekwował Leo Messi. Ponad dwadzieścia minut później po udanie rozegranym rzucie rożnym trafił Dembele. Wtedy nikt nie przypuszczał, że przed nami prawdziwa strzelanina. Już po wznowieniu gry od środka Kjaer zagrał wysoką, długą piłkę na Muriela, ten uwolnił się od Umtitiego i trafił do siatki. Druga połowa również należała do nas - po bardzo szybkich i bezpośrednich atakach bramki zdobywali dla nas ci sami piłkarze, co w pierwszej odsłonie - a więc trio Messi - Suarez - Dembele. Końcówka meczu pokazała jednak, dlaczego Klopp powinien zostać na stanowisku. Sevilla wciąż grała tak, jakby wierzyła w remis - efektem tego były bramki Nolito i Navasa. A jeśli dodamy do tego fakt, że w pierwszej połowie gospodarze dwukrotnie uderzali w obramowanie bramki Cillessena, to wniosek nasunie się sam - za nami fantastyczny mecz. I jakoś tak, z uwagi na Kloppa, te trzy stracone bramki specjalnie nie bolały. Niestety już w 9. minucie boisko musiał opuścić Griezmann. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets, Rakitić (Seri 46') - Messi, Griezmann (Rafinha 9'), Dembele - Suarez (Alcacer 63') Ostatnie lutowe spotkanie to pierwszy mecz 1/8 finału Ligi Mistrzów. Los przydzielił nam dość łatwego rywala - Feyenoord zajmował wprawdzie pozycję lidera Eredivisie z dość znaczną przewagą nad drugim PSV, jednak nie da się ukryć, że na papierze to my byliśmy zespołem zdecydowanie i bezapelacyjnie lepszym. Papier to jednak jedno, a boisko - drugie. O dziwo gospodarze zagrali bez kompleksów, z wiarą we własne możliwości i to przyniosło skutek, bo wprawdzie my stwarzaliśmy sobie swoje sytuacje, ale mieli je także gospodarze. Aż dziwne, że przy tylu strzałach z jednej i drugiej strony żadna bramka na stadionie De Kuipa w Rotterdamie nie padły. Bezbramkowy remis sprawia, że możemy mieć problem z awansem, jeśli zagramy tak, jak w tym właśnie meczu. Tym bardziej, że remis już nie wystarczy, konieczne będzie zwycięstwo. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Roberto, Rakitić - Messi, Iniesta (Rafinha 67'), Dembele (Denis 73') - Suarez (Alcacer 56') Wyniki pierwszych meczów 1/8 finału (Legia remisuje z Realem XD) Tabela La Liga: Kontuzjowani na ten moment: Philippe Coutinho (zerwanie mięśnia czworogłowego, 2 - 4 tygodnie) Antoine Griezmann (skręcenie stawu skokowego, 8 dni - 3 tygodnie) Gerard Deulofeu po zakończeniu sezonu będzie piłkarzem West Hamu. Kalendarz na marzec: Alaves (D), Real (D), Celta (W), Villarreal (W), Sociedad (D), Feyenoord (D), Valencia (D), Azerbejdżan (W)
  23. #24 - Transferowa rewolucja Zacznę od informacji właśnie o transferach, jako, że ta opka dotyczy stycznia 2019, a więc miesiąca, w którym okienko jest cały czas otwarte. Niestety, jak co okienko, na samym początku przywitał mnie Marc-Andre Ter Stegen, który jasno powiedział, że ma dość gry w naszym klubie i chce odejść do PSG, które cały czas o niego zabiegało - oferty były składane niemal co dwa tygodnie. Gdy powiedziałem, że zostaje, to momentalnie przyszedł do mnie niemal cały "pokrzywdzony" tym potraktowaniem zespół, morale znacznie spadło, więc stwierdziłem, że dość - jak nie chce grać u nas, to niech odchodzi. Transakcja zamknęła się w równych 100 milionach euro. Ucieszyłem się z akurat takiej kwoty, bo dzięki niej mogłem wpłacić równowartość klauzuli odstępnego Antoine'a Griezmanna, po którego podchody zaczynałem już w lato, jednak Atletico nie chciało go puścić. Teraz nie miało nic do gadania. Chciałem im podebrać jeszcze Oblaka, ale jego klauzula wynosiła 120 milionów, a tyle dać nie chciałem. W mojej selekcji zostali tylko Kepa, Leno oraz... Szczęsny. Wybór padł na tego ostatniego, mamy Polaka w FCB Tym samym pierwszy mało realistyczny transfer, ale jakoś przyjemniej się będzie grać tę karierę, a i naprawdę jakość prezentowana będzie naprawdę fajna. DO KLUBU: Antoine Griezmann (Atletico, 100 mln euro), Wojciech Szczęsny (Juventus, 36.5 miliona euro) Z KLUBU: Marc-Andre Ter Stegen (PSG, 100 mln euro), Thomas Vermaelen (Shaggang, 0, po sezonie) Teraz lecimy z meczami. Z racji udziału w KMŚ, wyczekiwane i jakże potrzebne rewanżowe starcie z Llagosterą w 1/16 finału Pucharu Króla musiało zostać rozegrane 2 stycznia. Mieliśmy 3:0 przywiezione z delegacji, więc nie do boju posłałem praktycznie samych zawodników drugiej drużyny i rezerwowych. Prowadziliśmy już od 7. minuty, gdy świetne dośrodkowanie Vidala wykorzystał Abel Ruiz, niejako znany już ze świetnych występów w pierwszym zesople w poprzednim sezonie, zarówno w Pucharze jak i lidze. Całość meczu prowadzona była w trybie energooszczędnym, nawet młodym jakoś bardzo nie zależało na tym, żeby dzisiaj za wszelką cenę nawbijać rywalom multum bramek. Awans do 1/8 finału najważniejszy, kolejna wygrana, kolejna do zera. Można iść dalej. Cillessen - Vidal, Cuenca, Vermaelen, Cucurella - Gómez, Samper (Paulinho 71') - Moha, Roberto, Perez - Ruiz Ligę w 2019 inaugurowaliśmy derbami Katalonii z Espanyolem. Przed meczem była niesamowita mobilizacja ze strony gości z Cornella, że oni nas na pewno pokonają, że powalczą, że przerwą naszą super passę. Nie miałem pojęcia z czego to wynikało i prawdę mówiąc nie przypominam sobie, żeby kiedykolwiek jakiś rywal aż tak się na nas stroił. A jednak Espanyol wierzył w niespodziankę. Przez 5 minut, bo już w 5. minucie prowadziliśmy 2:0 po trafieniach Messiego i Suareza. Szybko poszło. Z dobiciem rywala poczekaliśmy do końca pierwszej połowy - najpierw znów z główki trafił Suarez, a następnie rajd lewą stroną boiska zejściem do środka i celnym strzałem w bramkę zakończył Dembele. Po przerwie graliśmy już zdecydowanie oszczędniej, w drugiej odsłonie udało się zdobyć jedynie jedną bramkę. W 57. minucie fantastycznie zza pola karnego uderzył Rakitić. Manita i udane rozpoczęcie roku zwycięstwem nad derbowym rywalem. Ter Stegen - Roberto, Inigo, Pique, Alba - Rakitić (Seri 60'), Busquets - Messi, Iniesta (Coutinho 56'), Dembele - Suarez Styczeń w Hiszpanii to liga przeplatana pucharem, więc, zgodnie z wyliczanką, czas na mecz krajowego pucharu. Naszym rywalem w 1/8 finału Eibar, pierwszy mecz na wyjeździe i, tutaj niespodzianka - graliśmy na Anoeta (stadion Realu Sociedad). Nie mam pojęcia czemu, Ipurua jest normalnie w bazie, graliśmy tam w poprzednim sezonie, podejrzewam, że jakaś przebudowa, rozbudowa, ale oficjalnego info brak. W każdym razie nawet na nie swoim stadionie Eibar potrafiło nam się bardzo mocno postawić i do przerwy było 0:0. Dopiero w drugiej połowie coś się ruszyło, choć na prowadzenie wyszliśmy po błędzie. Paco Alcacer wykorzystał bowiem niezdecydowanie i słaby wślizg Escalante i uderzył na krótki słupek. Niestety ledwie sześć minut później sytuację sam na sam wykorzystał Nano, który tym samym wbił nam gola po raz pierwszy od. Końcówka należała jednak do nas - z prawej strony dośrodkował Aleix Vidal, a bramkę znów zdobył Alcacer. Wyjazdowe 2:1 i raczej pewny awans do ćwierćfinału, choć Eibar pokazało wolę walki. Cillessen - Semedo, Vermaelen, Umtiti, Digne - Seri, Rakitić (Paulinho 46') - Rafinha (Vidal 59'), Coutinho, Denis (Dembele 73') - Alcacer Nie musieliśmy nawet wracać do Barcelony, gdyż najbliższy mecz ligowy również rozgrywany miał być w San Sebastian, a rywalem - znów Eibar! Prawdziwy trójmecz z Baskami, swoją drogą lubię takie serie. Kilka dni temu Rusznikarze pokazali nam swoją jakość, więc istniały uzasadnione obawy, że coś pójdzie nie tak. Do przerwy znów było 0:0, na domiar złego od 43. minuty graliśmy w 10. Kapustka (!) wychodził na czystą pozycję i został sfaulowany przez Inigo Martineza, sędzia nie miał innego wyboru. Eibar się trzymało do fatalnego błędu. Planas sfaulował w polu karnym Rakiticia i arbiter podyktował jedenastkę, którą pewnie wykorzystał Messi. I się posypało. Najpierw Dembele celnie główkował po dośrodkowaniu Semedo, minutę później Suarez wyszedł jeden na jeden z bramkarzem po świetnym podaniu Coutinho, a dosłownie za chwilkę do udaną akcję zespołową zamknął Messi. 4:0, zaskoczony byłem nawet ja. Niestety w końcówce ta różnica w ilościach piłkarzy musiała dać znać - do siatki Ter Stegena w krótkim odstępie czasu trafili Jordan i Charles. Ich bramki przedzieliło trafienie Suareza i ostatecznie mecz skończył się wynikiem 5:2. Jak się później okazało, był to ostatni mecz Ter Stegena w barwach Barcelony. Ter Stegen - Semedo, Pique, Inigo, Alba - Paulinho (Umtiti 43'), Rakitić (Roberto 72') - Messi, Coutinho (Iniesta 64'), Dembele - Suarez Rewanżowy mecz z Eibar miał być formalnością. Zgodnie z tradycją więc to tutaj wyszli piłkarze trochę rezerwowi, chociaż nie wiem, czy można o nich tak mówić, skoro grają wymiennie z pierwszą jedenastką. W każdym razie liczyliśmy na pewne zwycięstwo i się nie zawiedliśmy. Od 15. minuty prowadziliśmy 1:0 po trafieniu Coutinho z rzutu karnego. Wahałem się, czy nie dać na przełamanie jedenastki Alcacerowi, ale tak naprawdę nie było powodu, by odbierać ją Cou. W 25. minucie wszelkie ewentualne wyrzuty sumienia odebrał mi sam zainteresowany, bo zdobył bramkę z gry. Najpierw po dośrodkowaniu Digne'a uderzył wprost w bramkarza, jednak dobitka była już bezbłędna. Wynik na czternaście minut przed końcem regulaminowego czasu gry ustalił Seri fantastycznym strzałem z dystansu w okienku. Pewne zwycięstwo i mamy ćwierćfinał, w którym zagramy z ubiegłorocznym finalistą - Villarrealem. Cillessen - Vidal, Vermaelen, Inigo, Digne - Samper (Busquets 74'), Roberto - Coutinho (Semedo 46'), Rafinha, Denis (Seri 46') - Alcacer Wyniki pozostałych dwumeczów 1/8 finału: Przed ćwierćfinałem Pucharu musieliśmy odwiedzić La Rosaleda, a więc stadion Malagi, na którym w poprzednim sezonie w lidze wygrać nam się nie udało. Punkt uratował nam wówczas Arda Turan. Udało nam się uczynić to dopiero w pucharze, więc też gdzieś tam w głowie była świadomość, że trzeba tu wygrać. Niestety rozpoczęło się źle, bo już w 7. minucie na noszach boisko opuścił Coutinho (pomeczowe badania wykazały 2 miesiące przerwy po zerwaniu mięśnia czworogłowego). Na szczęście koledzy zagrali dla niego - dziesięć minut po kontuzji Brazylijczyka Messi podał do Suareza, a ten dostawił nogę i pokonał Roberto. W pierwszej połowie dwukrotnie błysnął jeszcze Dembele - najpierw wykorzystał fantastyczne podanie Messiego, a niedługo przed końcowym gwizdkiem sędziego wykończył koronkową akcję zespołu w polu karnym. W drugiej połowie Malaga większych argumentów nie miała, my już nie dociskaliśmy - pewne 3:0 i można było zajmować się ćwierćfinałem. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Seri (Roberto 65'), Busquets - Messi, Coutinho (Iniesta 7'), Dembele - Suarez No i Villarreal, ćwierćfinał. Bardzo ciężki rywal, wbrew pozorom, z którym mieliśmy już trochę problemów. W poprzednim sezonie wygraliśmy na wyjeździe tylko 2:1 w lidze, na Camp Nou było tylko 1:0, w finale Pucharu Króla wygraliśmy z nimi po bramce w ostatniej minucie, a w Superpucharze było niezwykle ciężko, choć ostatecznie przechyliliśmy szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Teraz na Estadio de La Ceramica jechaliśmy w gazie, ale miałem sporo obaw. Niestety były one uzasadnione, bo po prostu nie mieliśmy konkretów. Dominowaliśmy, ale nic z tego nie wynikało. W 28. minucie świetną akcję na skrzydle zakończoną zejściem do środka i strzałem po ziemi przeprowadził Nahuel Leiva. Kiedy w 79. minucie świetną akcję lewą stroną Espinozy wykorzystał Cedric Bakambu, jasne stało się, że nasza fenomenalna seria meczów bez porażki i kolejnych zwycięstw legnie w gruzach. Co więcej, mieliśmy sporo szczęścia, że w ostatniej akcji meczu piłkę do siatki wpakował Leo Messi. Gdyby nie ona, o rewanż byłoby piekielnie, ale to piekielnie ciężko. Szkoda serii. Podsumowując: nasze osiągnięcia to 23 kolejne zwycięstwa oraz 51 meczów bez porażki z rzędu. Robi wrażenie, szkoda, że obie się skończyły Cillessen - Roberto, Vermaelen, Inigo, Digne - Paulinho, Samper, Vidal (Messi 60'), Rafinha (Rakitić 73'), Denis - Alcacer (Suarez 66') Ostatnie ligowe starcie w 2019 roku to domowa wizyta Realu Saragossa, która była specjalna z jednego powodu. Otóż debiut zaliczał sprowadzony przed kilkoma dniami Antoine Griezmann! Show w pierwszej połowie skradł mu jednak Seri, po trafieniu którego prowadziliśmy po pierwszej odsłonie. Iworyjczyk po raz kolejny popisał się niesamowitym strzałem zza pola karnego. Beniaminek na Camp Nou bardzo dzielnie się trzymał, grał też na granicy faulu, przez co sędzia w 66. minucie podyktował jedenastkę. Na boisku był Messi, ale zdecydowałem się dać jej wykonanie Griezmannowi. Gol na starcie w nowym klubie z pewnością mu pomoże, tym bardziej, że po prostu nauka stylu gry Barcy wymaga sporo czasu. Wynik po podaniu Messiego ustalił Denis Suarez. Kolejna wygrana w lidze, aż miło patrzeć. Cillessen - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Samper 61'), Seri - Messi, Iniesta (Rafinha 46'), Dembele (Denis 46') - Griezmann Ostatni mecz w tej opce to rewanż z Villarrealem. Idzie nam wszędzie świetnie, więc nie można było sobie pozwolić na odpadnięcie już na takim etapie walki o krajowy puchar. Na murawę wyszli więc sami najlepsi, bo Żółtą Łódź Podwodną trzeba było jak najszybciej zatopić nie oglądając się za siebie. Ważny był jeszcze inny fakt - w bramce debiutował Wojciech Szczęsny! Na szczęście dość szybko udało się skruszyć ten żółty mur - w 12. minucie dośrodkowanie Dembele strzałem głową (!) wykończył Messi. Właśnie dlatego bramka na wyjeździe była tak istotna - 1:0 nam w zupełności wystarczało, a Villarreal nie dość, że groźnie wyprowadzał kontry, to jeszcze umiejętnie się bronił. W trzech sytuacjach w drugiej połowie skórę ratował nam Wojtek Szczęsny, który już teraz udowadnia mi, że będzie dobrym transferem i nie powinienem mieć wątpliwości tylko dlatego, że brzmi to niezbyt realistycznie W końcówce goście ostro wyszli do przodu, dzięki czemu skarciliśmy ich kontrą - Paulinho wypuścił Alcacera, a ten ustalił wynik meczu i dał awans do półfinału. A w nim z Gironą! Szczęsny - Semedo, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Paulinho 61'), Rakitić - Messi, Griezmann (Alcacer 75'), Dembele - Suarez (Iniesta 61') Pozostałe dwumecze 1/4: Kalendarz na luty: Sporting Gijón (W), Girona (D), Girona (D), Girona (W), Las Palmas (W), Athletic (D), Sevilla (W), Feyenoord (W) W tabeli sytuacja, niezmiennie, jest świetna. Nad drugim zespołem mamy cztery punkty przewagi mając trzy mecze mniej. Wszystko wskazuje na to, że mistrzostwo jest już nasze, lecimy po ponad 100 punktów i rekord ligi. No bo co może pójść nie tak?
  24. #23 - Wreszcie działa defensywa Pierwsze grudniowe spotkanie było dosyć proste. Na Camp Nou przyjeżdżał solidnie radzący sobie beniaminek - Real Oviedo, jednak nie było z mojej strony żadnych obaw. a że za nami tak trudne spotkania, jak te z Celtą, Valencią, Atletico czy Napoli, to zdecydowałem się dać szansę rezerwowym. I oni nie zawiedli. Już w 10. minucie Coutinho dośrodkował w pole karne, piłkę zgrał Deulofeu, a do siatki wtrącił ją Rafinha, który coraz częściej domagał się występów w pierwszym składzie. Do przerwy było tylko 1:0, ale dominacja niepodważalna, więc nie obawiałem się o wynik. Ten w 53. minucie podwyższył, znowu, Rafinha, który wykorzystał miejsce pozostawione przez obrońców beniaminka i pewnym strzałem z 20 metrów pokonał bramkarza rywali. Rezultat ustalił Paco Alcacer, który w 73. minucie wykorzystał dośrodkowanie Denisa Suareza. Pewne zwycięstwo, 3:0, można iść dalej! Ter Stegen - Semedo, Inigo, Vermaelen, Digne - Samper, Coutinho (Paulinho 59'), Rafinha - Deulofeu (Vidal 59'), Denis, Alcacer Trochę mnie to zaskoczyło, ale ostatnia kolejka fazy grupowej Ligi Mistrzów przyszła dokładnie tydzień po piątej. Spodziewałem się dwutygodniowej przerwy, nie wyszło Inna sprawa, że przed ostatnim meczem i tak mieliśmy zapewniony awans z pierwszego miejsca, więc można było dać szansę troszkę rezerwowym piłkarzom, jak zwykle zresztą w tej edycji. Do przerwy Szwajcarzy grali bardzo dobre spotkanie i remisowali bezbramkowo, na szczęście jednak w drugiej połowie udało się przechylić szalę zwycięstwa na naszą korzyść. Sprawę załatwiły dwie bramki Paco Alcacera. W drugiej połowie na murawie pojawili się tacy piłkarze jak Sergio Gómez czy Carles Perez, na pewno minuty spędzone w meczu Ligi Mistrzów zaprocentują w przyszłości. Ostatecznie fazę grupową zakończyliśmy z kompletem zwycięstw i 20 zdobytymi bramkami, a to wrażenie chyba robi! Podsumowanie fazy grupowej i pary 1/8 na dole. Cillessen - Semedo, Inigo, Vermaelen, Digne - Samper, Denis (Gómez 59'), Rafinha - Vidal, Alcacer, Deulofeu (Perez 67') Liga Mistrzów troszkę na siłę rozegrana, priorytetem był zdecydowanie mecz ligowy. Na Camp Nou przyjeżdżał Real Betis, który, śmiało można powiedzieć, stał się zespołem zdolnym do regularnej walki o Ligę Mistrzów, ponadto mający za sobą sześć spotkań w tych rozgrywkach. Betis to groźny rywal i z takim podejściem podchodziliśmy do tego spotkania. W stolicy Katalonii drużyna z Sewilli nie miała jednak zbyt wiele do powiedzenia. Od pierwszych minut narzuciliśmy jej swój styl gry i nie pozwalaliśmy na zbyt wiele. Od 18. minuty prowadziliśmy po bramce Ousmane'a Dembele, który dopiero co wrócił po kontuzji. Przycisnęliśmy dopiero w końcówce, trafić do siatki udało się Messiemu i Suarezowi. Pewne 3:0 w ostatnim ligowym meczu grudnia - teraz przed nami Klubowe Mistrzostwa Świata. Ter Stegen - Roberto, Inigo, Umtiti, Alba - Rakitić (Paulinho 64'), Busquets (Samper 79') - Messi, Coutinho, Dembele (Iniesta 46') - Suarez Wiadomo, jakimi rozgrywkami są Klubowe Mistrzostwa Świata. Totalnie niepomyślany format, bezsensowne miejsce rozgrywania. Ale cóż, trzeba jechać, tym bardziej, że dla nas to była szansa na zdobycie szóstego trofeum w roku kalendarzowym, co jest wydarzeniem niewątpliwie bez precedensu. Pierwszym naszym rywalem była ekipa Shanggang, oczywiście w półfinale, bo tam do gry wkracza ekipa z Europy. W Hiszpanii zostali tacy piłkarze jak Busquets czy Dembele, oczywiście nie planowałem nawet wprowadzać na murawę Messiego, Suareza, Alby, Rakiticia i innych zawodników z pierwszej drużyny. Po dziewięciu minutach półfinału było już 2:0, a obie bramki strzelił... Thomas Vermaelen. Belg znakomicie odnajdywał się w polu karnym po rzutach rożnych. Wynik w 50. minucie ustalił Rafinha popisując się bardzo ładnym uderzeniem głową po centrze Vidala. Cillessen - Vidal, Inigo, Vermaelen, Digne - Iniesta (Samper 46'), Paulinho - Coutinho (Moha 46'), Rafinha, Denis (Perez 46') - Alcacer Finał, w którym wszystko miało się rozstrzygnąć. Rywalem było brazylijskie Cruzeiro - rywal znany, ale raczej taki, który nie powinien nam żadnych szkód wyrządzić. I faktycznie - już w 4. minucie Coutinho wdał się w drybling w polu karnym i został sfaulowany przez jednego z obrońców. Jedenastkę wykorzystał sam poszkodowany, jako, że Alcacerowi w tym elemencie gry już nie ufam (w tym sezonie dwie jedenastki i dwie przestrzelone). Dwadzieścia minut później Brazylijczyk zdobył już bramkę po dwójkowej akcji z Iniestą i stało się jasne, że to nam przypadnie trofeum. Drugą połowę po prostu dograliśmy, mieliśmy jeszcze swoje sytuacje, ale ostatecznie nic już do siatki nie wpadło. Rok więc kończymy zdobyciem szóstego trofeum, a grudzień - bez straty ani jednego gola. I o to chodzi! A najlepszą wiadomością jest to, że pomimo trzech meczów mniej od Atletico i tak jesteśmy liderem i mamy nad nimi punkt przewagi Cillessen - Vidal, Inigo, Vermaelen, Digne - Iniesta (Gómez 46'), Samper - Coutinho (Moha 46'), Rafinha, Denis (Perez 46') - Alcacer Co istotne dla reprezentacji Polski - odbyło się losowanie grup eliminacyjnych mistrzostw Europy 2020. Jak wiemy, przez Ligę Narodów zakwalifikować nam się nie uda, więc to ten turniej będzie kluczowy. Wszystko zostanie rozegrane w 2019 roku. Nasi rywale: Azerbejdżan, Kazachstan, Serbia, Szwajcaria oraz Irlandia Północna. Pierwszy "dwumecz" na przełomie marca i kwietnia - najpierw wyjazd do Azerbejdżanu, a potem podejmujemy u siebie Kazachstan. Podsumowanie fazy grupowej LM: (AWANS LEGII ) Pary 1/8 finału. Jak się nie chce rozwijać, to gramy z Feyenoordem Nie wiem czy stycznia nie przedzielę na dwie opki, bo jest natłok z dwumeczami CdR + meczami ligowymi. Jakoś do soboty powinna się pojawić, see you soon
  25. #22 - Pozamiatane Listopad zaczynaliśmy od meczu z Celtą Vigo. Podopieczni Juana Carlosa Unzue radzą sobie w lidze naprawdę bardzo dobrze, widać, że dopiero teraz projekt tego trenera zaczyna się w pełni realizować. Na Camp Nou przyjeżdżali mając, uwaga, osiem kolejnych zwycięstw! Dlatego tak ważne dla nas było zachowanie w tym meczu koncentracji od samego początku. W mecz weszliśmy gładziutko - w 12. minucie strzał Denisa został zablokowany, ale piłka spadła pod nogi Dembele, który mocnym strzałem dał nam prowadzenie. Później instynkt snajpera ujawnił się u Luisa Suareza, który w przeciągu dwóch minut zdobył dwie bramki i do przerwy schodziliśmy z trzybramkowym prowadzeniem. Niestety czyste konto, na którym mi niezwykle zależy, okazało się zbyt trudne do zrealizowania. W 53. minucie Mor zagrał wzdłuż bramki, a akcję zamknął Guidetti. Odpowiedział ponownie Suarez, co oczywiście oznaczało zdobycie hat tricka. Dziesięć minut później w kretyński sposób drugą żółtą kartkę dostał Alba, przez co głupio wyeliminował się z wyjazdowego meczu z Valencią. Naszą grę w osłabieniu wykorzystał Drazić ustalając wynik meczu. Ter Stegen - Semedo (Vidal 55'), Pique, Inigo, Alba - Roberto, Seri - Dembele, Suarez (Messi 61'), Denis (Vermaelen 68') Początek rundy rewanżowej w Lidze Mistrzów to wyjazd do Belgii, gdzie trzeba było zmierzyć się z Genkiem. Jak już to mam w zwyczaju w tym sezonie w rozgrywkach LM, gdy rywale są, lekko mówiąc, trochę słabsi - zagrali ci, którzy na minuty jakoś przesadnie liczyć nie mogą. I choć od pierwszych minut byliśmy zdecydowanie lepsi i dominowaliśmy nad ekipą z Belgii, to jednak brakowało tej kropki nad "i". Ruszyło się dopiero po wprowadzeniu z ławki Rakiticia i Messiego - co jak co, ale z takim rywalem remisować nie chciałem. W 77. minucie mieliśmy idealną okazję do wyjścia na prowadzenie, jednak Paco Alcacer przestrzelił z rzutu karnego. Nie trafił nawet w światło bramki! Oznacza to, że Hiszpan karnych wykonywać już nie będzie, bo to kolejna zmarnowana jedenastka. Na szczęście w samej końcówce bramki dla naszego zespołu zdobyli Deulofeu i Messi, dzięki czemu do stolicy Katalonii mogliśmy wrócić z kompletem punktów po czterech meczach. Oczywiście nie ukrywam, że znacznie pomogła nam tutaj czerwona kartka jednego z piłkarzy gospodarzy. Cillessen - Roberto, Vermaelen, Inigo, Alba - Paulinho (Rakitić 74'), Samper (Busquets 84') - Deulofeu, Rafinha, Denis - Alcacer (Messi 78') Gdzieś tam z tyłu głowy majaczyła perspektywa walki o życie w Amsterdamie z reprezentacją Polski, ale zanim to, to jeszcze ostatnie spotkanie w lidze przed rozjazdem na zgrupowania. Rywal piekielnie ciężki, bo choć Valencia ostatnio w najwyższej formie się nie znajduje, to jednak na Mestalla potrafi zagrozić każdemu. Bałem się tego meczu nie na żarty, potęgowało to uczucie fakt, że nie może grać Umtiti oraz Alba. Już w 10. minucie udało się nam jednak wyjść na prowadzenie. Kontratak rozpoczął Semedo, piłka trafiła do Roberto, któremu futbolówkę wygarnął Medran. Zrobił to jednak na tyle nieporadnie, że ta znalazła się najpierw pod nogami Messiego, a potem w siatce Neto! Mecz przypominał wymianę ciosów, jednak bardzo dobrze na środku defensywy radził sobie Pique. Po prawej stronie z kolei działał Semedo, jednak robił to na tyle nieporadnie, że każda groźna akcja szła właśnie z jego strefy. Na szczęście przetrwaliśmy napór Nietoperzy, w drugiej połowie było już spokojniej. W 77. minucie świetną dwójkową akcję zaprezentowali Suarez i Coutinho, w wyniku czego ten drugi zdobył pierwszego gola dla Barcy! Podopieczni Paco Jemeza przycisnęli dopiero w końcówce - w 88. minucie rzut karny egzekwowany przez Parejo obronił Ter Stegen, jednak minutę później do naszej siatki trafił Santi Mina. Gospodarzom zabrakło jednak czasu i w efekcie to my zgarnęliśmy komplet punktów! Ter Stegen - Semedo, Pique, Inigo (Samper 78'), Digne - Busquets, Rakitić - Messi, Roberto (Coutinho 62'), Dembele (Denis 70') - Suarez Ostatnia w 2018 roku przerwa reprezentacyjna to mecz towarzyski z Węgrami i mecz o życie z Holandią. A że wreszcie możemy rozegrać jakiś sparing, to i powołałem zawodników nowych, żeby ich sprawdzić. Oto powołanka na listopad: Oczywiście na zgrupowaniu wszyscy stawili się z marną kondycją, więc postanowiłem dać szansę podstawowemu składowi na dojście do pełni sił na arcyważny mecz z Holandią, a z Węgrami do boju posłałem rezerwową jedenastkę. Przy okazji będzie można sprawdzić nowych. Niestety zaczęło się od straty bramki - z rzutu wolnego dośrodkowaną piłkę wypluł przed siebie Fabiański, a z dobitką nie miał problemów Szoboszlai. Choć początek był fatalny, bo Węgrzy sobie poczynali naprawdę ostro, to jednak im dalej w las, tym bardziej ta eksperymentalna jedenastka dawała sobie radę. Kilkukrotnie byliśmy bardzo bliscy zdobycia bramki i niewiele brakowało, a piłka zatrzepotałaby w siatce. Oczywiście mecz zakończył się porażką, ale jednak prognostyk był dość dobry. W końcu kiedyś niektórzy z nich będą musieli wejść w buty seniorów. Najsłabiej Fabiański i Jędrzejczyk, powołany z przymusu, bo kontuzję ma Rybus, a innych lewych obrońców nie ma. Fabiański (Skorupski 46') - Kędziora, Bielik, Dąbrowski, Jędrzejczyk (Gumny 46') - Frankowski, Góralski, Wolski, Kapustka - Piątek, Stępiński No i nadszedł mecz decydujący. Znaliśmy już wynik meczu Holandii z Włochami i wiedzieliśmy, że do utrzymania się w dywizji A Ligi Narodów wystarczy nam nie przegrać w Amsterdamie. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Z Holendrami grało nam się mimo wszystko dobrze (4:3 i 2:2 w barażach o mistrzostwa świata, 1:0 w Lidze Narodów), więc do meczu podchodziłem z optymizmem - ostrożnym, ale jednak. Holandia od samego początku się na nas rzuciła z całych sił, jednak uawało nam się dobrze bronić. Do czasu. W 23. minucie na głowę Dosta idealnie dośrodkował Promes i było 1:0. Udało nam się, całe szczęście, wyrównać w 40. minucie, gdy sytuację sam na sam wykorzystał Milik. Fakt, że był to nasz pierwszy strzał na bramkę mówi chyba wszystko o tym, kto w tym meczu był lepszy. Druga połowa była taka sama. Trwało wręcz oblężenie bramki Szczęsnego, jednak Wojtek radził sobie z tym fantastycznie. W ogóle warto tutaj pochwalić naszą obronę, bo nie da się zliczyć ile wrzutek zostało wybitych, ile strzałów zablokowanych czy wybronionych przez naszego bramkarza. Sytuacja skomplikowała się w 83. minucie, gdy drugą żółtą kartkę zobaczył Jędrzejczyk. Na szczęście decydujący cios się udało zadać - Wszołek popędził lewą stroną i dośrodkował do Lewandowskiego, a jego uderzenie głową skończyło się bramką na 1:2. Holendrzy rzucili się do konkretnego ataku i zdołali wyrównać - w 5. minucie doliczonego czasu gry znów trafił Dost, jednak cel został osiągnięty - utrzymujemy się w dywizji A w Lidze Narodów! Szczęsny - Piszczek, Glik, Salamon, Jędrzejczyk - Wszołek, Zieliński (Góralski 75'), Linetty, Grosicki (Kapustka 58') - Lewandowski, Milik (Dąbrowski 83') Oto tabela naszej grupy w LN po rozegraniu wszystkich meczów. Tuż po powrocie z przerwy reprezentacyjnej czekał nas chyba najtrudniejszy mecz w tym sezonie. Wyjazd na Wanda Metropolitano, na starcie z wiceliderem - Atletico. Atletico, które od pięciu meczów nie straciło bramki, które wciąż na nas naciskało, choć dzięki ostatniemu 0:0 z Alaves udało im się uciec na 5 punktów. To właśnie w takich meczach jak ten miały zaprocentować wszystkie treningi defensywne. To w takich meczach trzeba było przetrwać ataki rywala. W pierwszej połowie byliśmy gorsi od bandy Simeone, jednak właśnie dzięki świetnej postawy obrony (tutaj trzeba wskazać świetną formę Umtitiego, który dopiero wrócił po kontuzji) udawało się utrzymać wynik 0:0. Niestety już w 18. minucie boisko opuścić musiał Dembele z powodu kontuzji. Strasznie słaby mecz rozgrywał Messi, stąd zdecydowałem się go zmienić. Druga odsłona meczu była zdecydowanie korzystniejsza, Atletico nieco odpuściło w środku pola i mieliśmy kilka groźnych sytuacji. Bramkę zdobył jednak ten, po którym bym się tego po prostu nie spodziewał. W 81. minucie po podaniu Coutinho z rzutu rożnego fantastycznie z narożnika pola karnego uderzył Seri, dla którego był to pierwszy mecz po kontuzji. Super bomba na wagę trzech punktów! Ter Stegen - Roberto, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Paulinho 69'), Seri - Messi (Denis 76'), Rakitić, Dembele (Coutinho 18') - Suarez Ostatni mecz w listopadzie to decydujący mecz w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Na Camp Nou przyjechało Napoli. Skład najsilniejszy, bo w końcu walczyliśmy o zapewnienie sobie pierwszego miejsca w grupie, a po drugie w lidze za chwilę mamy u siebie Oviedo, więc tam będzie czas na rotacje. Wynik udało się otworzyć już w 10. minucie za sprawą Messiego, ale niestety już minutę później po fatalnym błędzie obrony i pozostawieniu samemu sobie zawodników gości wyrównał Jorginho. To wyzwoliło w naszych piłkarzach ewidentną żądzę zemsty - na prowadzenie ładnym strzałem wyprowadził nas Coutinho,potem ponownie podwyższył Messi, a tuż przed przerwą trafił Suarez. Drugą połowę zaczęliśmy od piekielnie mocnego uderzenia - na 5:1 atomowym strzałem podwyższył El Pistolero. Niestety chwilę potem trafił Andone, a do końca meczu Napoli stwarzało sobie coraz więcej sytuacji. Wynik nie uległ już zmianie, ale forma w defensywie znów zmartwiła. No i proszę Państwa - jesteśmy niepokonani od 40. meczów i wyrównujemy rekord Realu Madryt Zidane'a z sezonu 2016/17!!! Ter Stegen - Vidal, Pique, Umtiti, Alba - Busquets (Samper 46'), Paulinho - Messi, Coutinho (Rafinha 46'), Denis (Deulofeu 46') - Suarez Na koniec jeszcze tabela ligowa: Sytuacja wręcz fantastyczna. Aż siedem punktów przewagi nad drugim Betisem, nad Realem aż 11. Mamy świetną formę i mam nadzieję, że pociągnie to jak najdłużej. Fenomenem jest Sociedad, którego bilans bramkowy to 10:9 XD Znów, jak na swoje możliwości, zawodzi Valencia, także Villarreal. Miejmy nadzieję, że takie ekipy jak Betis właśnie czy Celta będą w takiej formie jak najdłużej, a Real - niech dalej traci punkciki, ciekawe, czy Zizou w końcu poleci. Choć dla nas chyba lepiej, żeby został Jak już wspomniałem - nie przegraliśmy od 40 meczów z rzędu. Nasz bilans w tym okresie to 36 zwycięstw i 4 remisy! Obecnie kontynuujemy serię 12 kolejnych zwycięstw! Na liście kontuzjowanych dwa nazwiska: Ousmane Dembele (skręcenie stawu skokowego, zostało mu od 10 dni do 3 tygodni) oraz powracający do zdrowia Andres Iniesta (1-5 dni). Kalendarz na grudzień: Real Oviedo (D), Young Boys (W), Real Betis (D). Dojdą tu jeszcze mecze w KMŚ, więc będziemy mieli zaległe mecze w lidze. Podsumowanie fazy grupowej LM dopiero w następnej opce, ale zdradzę Wam, że jest sensacja - Legia jest na drugim miejscu i ma spore szanse na awans do 1/8 XD
×
×
  • Dodaj nową pozycję...