- Wallace! Powiedz mi nasz kapitanie, czy to prawda, że masz coś wspólnego z tym dzikusem Williamem Wallace’m? Doszły mnie słuchy, że ten leśny zbir to Twój rodzony brat!
- Boss, ojca nie znałem, ale przysięgam, że z tą kanalią nie mam nic wspólnego! Grałem w swoim życiu tylko dla Serc z Edynburga i naszych Rangers. Boss, możesz mi zaufać.
Tak, zaufanie. W tych czasach mieć u boku takiego kapitana jak Lee Wallace to największy dar. Ilekroć pytam go jaki ma cel, szczerzy kły i wycedza swój ulubiony zwrot „killing irish, just killing them all”. Choć najlepsze lata ma chyba za sobą i z takim podejściem bardziej byłby potrzebny w jakimś angielskim garnizonie, to dla mnie osobiście jest jednym z kluczowych graczy. Do takich zaliczyłbym również paru innych gości. Weźmy takiego Grahama Dorransa. Urodzony w Szkocji większość życia spędził sprzedając się Angolom. Grał w Birmingham dla West Bromu i na totalnym zadupiu w Norwich, a teraz ma być naszym motorem napędowym na skrzydle. Bramki będzie strzegł Wes Foderingham, który został przez nas wyciągnięty z czeluści prowincjonalnych angielskich muraw. Wyróżnić muszę również Jamesa Tavarniera, który nie ma godnych rywali na prawej stronie bloku obronnego i może stać się prawdziwą legendą The Gers, o ile przestanie zapuszczać się w ciemne zaułki Glasgow w poszukiwaniu tanich rozrywek. W środku pola rządzić będzie gość zgarnięty za darmo z jednego z naszych głównych ligowych rywali. Były kapitan Aberdeen Ryan Jack potrafi doskonale organizować grę całej ekipy i choć nie jest wielkim wirtuozem, to cenię go bardziej od tych wszelkie maści dziwnych wynalazków, które Dave zgarnął w ostatnim czasie. Ok, są wśród nich dobrzy grajkowie (taki Bruno Alves łowił na niejednym oceanie), ale szczerze wątpię w to czy odnajdą się pośród spuszczonych ze smyczy wygłodniałych chłopaków z jakiegoś Kilmarnock lub innego Motherwell. Pierwszy lepszy O’Donnell porachuje im kości.
Aby odzyskać tożsamość starych dobrych Rangers zamierzam więc w sobie tylko nieznany magiczny sposób przywrócić blask klubowej akademii. Lata temu The Gers potrafili wygrywać rozgrywki na kontynencie opierając się na miejscowych zawodnikach. Już w tym momencie widzę kilku ciekawych młodzieńców, którzy napewno dostaną swoją szansę. Dodatkowo wyślę swoich wyszkolonych zwiadowców, celem znalezienia kogokolwiek kto potrafi kopać prosto futbolówkę i będzie to robić za przysłowiową pajdę chleba. Każda brytyjska dziura musi zostać przez nas spenetrowana. Człowieku, jak to brzmi...
Futbol to niezbyt skomplikowana gra. Jak mawiał mój ojciec, nomen omen darzący sympatią Celtic, wystarczy jak najszybciej dostarczyć piłkę do napastnika i pozwolić mu zrobić co trzeba. Zgadzałem się z tym w 100%, więc jeśli chodzi o rozwiązania taktyczne nie zamierzałem wymyślać nic innowacyjnego. 4-4-2 i laga do przodu na szkockich pastwiskach było idealnym rozwiązaniem.