Skocz do zawartości

rmk

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    110
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O rmk

  • Urodziny 12.06.1983

Informacje

  • Klub w FM
    Bath City

Kontakt

  • Website URL
    http://

rmk's Achievements

Trampkarz

Trampkarz (2/15)

0

Reputacja

  1. rmk

    Someone Somewhere

    Listopad 2008 Bilans (Bath City): 5-1-2 (17:11) Blue Square Premier: 10. (35 pkt, 40:38) Finanse: + 293.827 funtów (+83.970) Budżet transferowy: 17.524 funtów (45%) Budżet płac: 5.068 funtów (4.917 funtów) Nagrody: rmk - menedżer miesiąca Frankie Artus- odkrycie miesiąca Waide Fairhurst - piłkarz miesiąca
  2. rmk

    Someone Somewhere

    Druga kolejka w rundzie rewanżowej stworzyła nam znakomitą sposobność do odniesienia trzeciego zwycięstwa z rzędu. Wyjazdowa potyczka z Farsley na papierze wyglądała na banalnie łatwą. Gospodarze dzielnie okupowali ostatnie miejsce w tabeli dorobkiem ośmiu punktów i rozdawali punkty na prawo i lewo. Zadbałem o to aby nie zabrakło nam motywacji i koncentracji przed meczem i licząc na trzy oczka wygodnie zasiadłem na ławce czekając na rozwój wypadków. To co się działo na murawie można określić jedynie jako wolna amerykanka. Taktyki zero, indywidualne popisy, szkolne błędy i totalny chaos sprawiły, że padło aż dziewięć goli. Do tego przestrzelony rzut karny, słupek i poprzeczka. W tym całym bałaganie najjaśniejszą postacią był Fairhurst, który aż czterokrotnie znalazł drogę do bramki gospodarzy. Niezły kabaret odstawili dziś chłopaki. 29.11.2008 Throstle Nest, Pudsey: 575 widzów BSP (24/46) Farsley Celtic [24] – Bath City [13] 3:6 (2:2) 7. W.Fairhurst 0:1 12. A.Robinson rz.k 17. W.Fairhurst 0:2 32. A.Robinson 1:2 40. M.Wells 2:2 54. W.Fairhurst 2:3 58. R.Elvins 2:4 67. W.Fairhust 2:5 89. F.Artus 2:6 90+1. D.Chillingworth 3:6 Bath: L.Edge – J.Obersteller ŻK, J.Tomkins, G.Jones (63.S.Simpson), G.Silk – F.Artus, L.Fitzgerald, L.James, T.Piotrowski (63. A.Smith) – R.Elvins, W.Fairhurst (78. J.Rollo) MVP: W.Fairhurst (N, Bath) – 10 Dziewięć bramek zdobytych w jednym spotkaniu i cztery strzelone przez Fairhursta w meczu wyjazdowym zostały odnotowane w rekordach ligi. Po tym meczu zgłosił się do mnie Elvins i ze smutkiem powiedział, że potrzebuje odpoczynku. Szybka konsultacja z lekarzem i mógł się pakować na dwa tygodnie. Potrzebujemy go wypoczętego i w pełni zdolnego do gry, więc nie robiłem mu żadnych problemów.
  3. rmk

    Someone Somewhere

    Lanie jakie sprawiliśmy w inauguracyjnym meczu ekipie Kidderminster było bez wątpienia jedną z największych sensacji pierwszej części rozgrywek. Tym razem podejmowaliśmy ich u siebie i przyjeżdżali oni do nas z ogromną chęcią rewanżu i rehabilitacji za tamten blamaż. Dodatkowo chcieli podtrzymać passę czternastu meczy bez porażki co jeszcze bardziej ich mobilizowało do tego aby pokazać nam tym razem na czym polega futbol. Początek spotkania potwierdził to czego można było się spodziewać przed pierwszym gwizdkiem. Goście ruszyli na naszą bramkę ze zdecydowanymi atakami i już w 4. minucie objęli prowadzenie. Po zamieszaniu w naszym polu karnym do piłki doszedł Stanley i ładnym uderzeniem z 25 metrów zdobył gola. Gra się zaostrzyła, przewagę mieli cały czas goście. Ale w 40. minucie wyprowadziliśmy szybką i udaną kontrę. Czterema podaniami przedostaliśmy się pod pole karne rywali i Fairhurst dopełnił dzieła, płaskim strzałem z jedenastego metra. Druga połowa przyniosła nieco więcej emocji głównie za naszą sprawą, gdyż parę razy groźnie skontrowaliśmy ale brakowało nam celności i zimnej krwi w ostatnim momencie. Gdy wszyscy już szykowali się do opuszczenia Twerton Park, w pierwszej minucie z dwóch doliczonych do regulaminowych dziewięćdziesięciu, Artus zdobył bramkę, która spowodała ogromny wybuch radości w naszym obozie i ekstazę na trybunach. Murtagh zdecydował się na długie, krzyżowe podanie, które miało w sobie znamiona rozpaczy a Artus w sobie tylko znany sposób uderzył z pierwszej piłki z szesnastego metra i zapewnił nam zwycięstwo. Leżąc na murawie goście długo zastanawiali się jak mogli przegrać te spotkanie a my odtańczyliśmy taniec radości i z trzema punktami poszliśmy w miasto. Ta noc była nasza. 25.11.2008 Twerton Park, Bath: 1442 widzów BSP (23/46) Bath City [15] – Kidderminster Harries [5] 2:1 (1:1) 4. C.Stanley 0:1 40. W.Fairhurst 1:1 90+1. F.Artus 2:1 Bath: L.Edge – J.Obersteller (58. M.McKeever), J.Tomkins, G.Jones, G.Silk – F.Artus, L.Fitzgerald, L.James (58. T.Piotrowski), K.Murtagh – R.Elvins, W.Fairhurst MVP: F.Artus (PP/Ś; Bath) Drogą losowania w pierwszej rundzie FA Trophy trafiliśmy po raz kolejny na Oxford, co oznaczało, że co najmniej pięciokrotnie będziemy się z nimi pojedynkować w tym sezonie. Może choć raz wygramy. Może to dobre słowo.
  4. rmk

    Someone Somewhere

    Ostatnie spotkanie w rundzie jesiennej przyszło nam rozgrywać przeciwko Burton Albion. Jeśli miałbym uznać połówkę sezonu po części za udaną, tego meczu nie mogliśmy przegrać. Już w 6. minucie pierwszy raz zagroziliśmy poważnie bramce gości. Po indywidualnej akcji [b[Rollo[/b] zakończonej celnym dośrodkowaniem szczęścia strzałem głową próbował Faihurst ale pomylił się o centymetry. W 10. minucie Piotrowski huknął jak z armaty z dwudziestego metra, ale swoim strzałem zapewnił jedynie bezchmurną pogodę w Bath na najbliższy tydzień. Po raz kolejny Piotrowski miał swoją szansę w 29. minucie lecz zachował się jak przestraszony małolat widzący nagą kobietę i nie trafił w piłkę w sytuacji gdy powinien to zrobić z zamkniętymi oczami. W 47. minucie strzelecki koszmar pod tytułem Piotrowski trwał dalej. Rollo zagrał idealną piłkę z rzutu rożnego i gdy wydawało się, że po odbiciu się jej od głowy Tima musi wpaść do bramki, ta zatrzymała się na poprzeczce. Jak się strzela bramki po stałych fragmentach gry po raz kolejny pokazał nasz kapitan, Jones. Świetnym dośrodkowaniem popisał się Rollo i Gethin ze spokojem wyprzedził obrońcę, pakując piłkę do siatki głową. W 66. minucie Piotrowski w końcu dopiął swego i po prostopadłym zagraniu Fairhursta zdobył bramkę, ale jego radość nie trwała jednak zbyt długo. Uniesiona w górze chorągiewka sędziego sprowadziła go na ziemię. Nasza przewaga nie przełożyła się na większą ilość bramek i zwyciężyliśmy skromnie lecz jak najbardziej zasłużenie. Trzy punkty zdobyte w dzisiejszym dniu sprawiły iż na półmetku rywalizacji mogliśmy z ostrożnym optymizmem patrzeć w przyszłość. 22.11.2008 Twerton Park, Bath: 1291 widzów BSP (22/46) Bath City [18] – Burton Albion [12] 1:0 (0:0) 38. S.Gwynne knt. (Burton) 58. G.Jones 1:0 Bath: L.Edge – J.Obersteller, J.Tomkins (63. S.Simpson), G.Jones, J.Rollo – F.Artus, L.Fitzgerald (90. M.McKeever), L.James, K.Murtagh – T.Piotrowski (73. R.Elvins), W.Fairhurst MVP: G.Jones (OŚ, Bath) – 8
  5. rmk

    Someone Somewhere

    Po remisie przy Twerton Park byliśmy zmuszeni rozegrać dodatkowe spotkanie w ramach pierwszej rundy FA CUP, tym razem goszcząc w Oksfordzie. Nasze marzenia o awansie do kolejnego szczebla rozgrywek zostały brutalnie rozwiane już w ósmej minucie. Gospodarze przeprowadzili szybką, składną akcję zakończoną strzałem Berreta, który zdołał odbić przed siebie Edge ale przy jego dobitce był już bezradny. Od tego momentu Oxford postawił szczelną zaporę przed swoją bramką, którą bez powodzenia próbowaliśmy ominąć, bijąc głową w mur. Nudne, acz zasłużone zwycięstwo rywali pozbawiło nas złudzeń co do tegorocznych rozgrywek o najstarsze trofeum na wyspach. Czas skupić się na lidze. 19.11.2008 The Kassam Stadium, Oksford: 4018 widzów FA CUP (1 runda - powtórka) Oxford United - Bath City 1:0 (1:0) 8. J.Berrett 1:0 Bath: L.Edge – J.Obersteller, J.Tomkins, G.Jones, G.Silk (63. J.Rollo) – L.Nelthorpe, L.Fitzgerald, L.Hogg (63. T.Piotrowski), K.Murtagh – D.Edwards (80. D.Girloy), R.Elvins MVP: Ch.Fower (N, Oxford) – 8
  6. rmk

    Someone Somewhere

    W jedenastce kolejki znalazło się dwóch moich podopiecznych, Obersteller i Smith. Każde, nawet najmniejsze, wyróżnienie mojego zawodnika było dla mnie czymś wyjątkowym więc i tym razem nie ukrywałem radości z tym związanej. Drogą losowania w kolejnej rundzie FA CUP zwycięzcy z naszej pary przypadła ekipa CCL1, Huddersfield. Przeciwnik atrakcyjny i zapewne przewyższający nas co najmniej o klasę. Po pucharach przyszedł czas na ligę, w której mieliśmy rozegrać bardzo ważny pojedynek z Droylsden. Ewentualna wygrana pozwoliłaby nam na odskoczenie nieco od strefy spadkowej, przegrana zaś powodowała, że nasz dzisiejszy rywal przeskoczy nas w tabeli a jej dolne rejony zrobią będą mocno zagęszczone. Oprócz kontuzjowanych, sporym osłabieniem był brak Jamesa w środku pola, który spowodowany był karą za kartki. Frajerstwo i brak skuteczności złożyły się na to, że niestety sprawdził się drugi scenariusz. Spieprzyliśmy co najmniej pięć wybornych sytuacji na zdobycie bramek a gospodarze wykorzystali dwie z trzech, które mieli i wracaliśmy do Bath na tarczy w podłych nastrojach. Mieliśmy ich na widelcu ale pod bramką graliśmy jak nowicjusze. Powrócił koszmar, który wiązał nam nogi w najważniejszych momentach. Do samobójczego trafienia Simpsona, które nas pogrążyło, doszedł jeszcze wstrząs mózgu Smitha i przyszłe dwa tygodnie musieliśmy sobie radzić bez niego. Życie, życie jest nowelą. 15.11.2008 The Butchers Arms Ground, Droylsden: 680 widzów BSP (21/46) Droylsden [18] – Bath City [16] 2:1 (0:0) 49. A.Burbeary 1:0 71. G.Jones 1:1 79. S.Simpson 2:1 sam. 90. A.Smith knt. (Bath) Bath: L.Edge – M.Coupe, S.Simpson, G.Jones, G.Silk – L.Nelthorpe (69. L.Hogg), L.Fitzgerald, F.Artus, K.Murtagh – A.Smith (90. D.Edwards), R.Elvins (69. D.Girloy) MVP: A.Burbeary (OPL, N; Droylsden) - 8
  7. rmk

    Someone Somewhere

    Przed spotkaniem w pierwszej rundzie FA CUP nawet nie ukrywałem tego, że traktujemy je jak najbardziej poważniej i nie ma mowy o żadnym odpuszczaniu. Oxford był drużyną niewygodną ale w naszym zasięgu. Graliśmy z nimi drugi raz w tym sezonie i po raz drugi zremisowaliśmy w stosunku dwa do dwóch. Ten wynik oznaczał jedno – konieczność dodatkowego rozegrania dodatkowego meczu, tym razem na The Kassey Stadium. Końcowy rezultat był jak najbardziej zasłużony, gra była wyrównana i prowadzona w dość szybkim tempie. Poza tym, że musieliśmy zagrać dodatkowe dziewięćdziesiąt minut w powtórce straciliśmy dwóch zawodników. Fairhurst ze stłuczonym udem wyleciał ze składu na dwa tygodnie a Obersteller dostał siedem dni wolnego, gdyż jego stłuczona głowa skutecznie uniemożliwiała mu podjęcie treningów. 8.11.2008 Twerton Park, Bath: 1204 widzów FA CUP (1 runda) Bath City – Oxford United 2:2 (1:1) 10. R.Elvins 1:0 31. Ch.MacDonald 1:1 63. M.Day 1:2 65. W.Fairhurst 2:2 79. W.Fairhurst knt. (Bath) 90. J.Obersteller knt. (Bath) Bath: L.Edge – J.Obersteller (90. M.Coupe), S.Simpson, G.Jones ŻK, G.Silk – L.Nelthorpe, L.James ŻK (88. J.Rollo), A.Smith, K.Murtagh - W.Fairhurst (79. L.Fitgerald), R.Elvins MVP: R.Elvins (N, Bath) - 8
  8. rmk

    Someone Somewhere

    Tłumnie zgromadzona gawiedź na trybunach przy Twerton Park oczekiwała od nas przedłużenia zwycięskiej passy i gry do jakiej ich przyzwyczailiśmy w ostatnich dniach. Coach Bostonu coś tam przebąkiwał w gazetach, że możemy co najwyżej pomarzyć o zwycięstwie, ale moja krótka riposta o wysokim morale w szatni i dobrej formie, która była przenośnią od swojskiego spierdal*j ucięła wszelkie dywagacje. Sam mecz był potwierdzeniem moich słów. Nie pozostawiliśmy złudzeń rywalom kto dzisiaj rozdaje karty i odprawiliśmy ich do domu szybko, ładnie i skutecznie. Miałem szczególne powody do zadowolenia po tym zwycięstwie, gdyż każdą bramkę zdobyliśmy po zespołowej akcji i były to rozwiązania, jakie wpajałem zawodnikom na treningach. Gromkie brawa, jakimi żegnali nas kibice po spotkaniu, były zwieńczeniem dobrej gry i w pełni zrealizowanej taktyki. Kolejna cegiełka do celu została złożona. Tego wieczoru piwko smakowało wyjątkowo wybornie a uśmiech nie schodził z mej twarzy ani na moment. 4.11.2008 Twerton Park, Bath: 1838 widzów BSP (20/46) Bath City [17] – Boston United [22] 3:1 (0:0) 27. J.Tomkins knt. (Bath) 51. L.James 1:0 63. R.Elvins 2:0 72. G.Jones 3:0 90+1. L.James 3:1 sam. Bath: L.Edge – J.Obersteller, J.Tomkins (27. S.Simpson), G.Jones, G.Silk – F.Artus, L.James, A.Smith, K.Murtagh (45. M.Coupe) - W.Fairhurst (88. D.Edwards), R.Elvins MVP: G.Jones (OŚ, Bath) – 8
  9. rmk

    Someone Somewhere

    Po awansie do pierwszej rundy FA CUP nasze konto zasiliła skromna suma dziesięciu tysięcy funtów a w drodze losowania przydzielono nam jako kolejną przeszkodę, naszego ligowego rywala, akademicką ekipę z Oxfordu. Przeciwnik jak najbardziej w naszym zasięgu więc nie zamierzałem narzekać na to co nam zgotował los a ściślej maszyna losująca. Dwa wygrane mecze z rzędu były dawno niespotykanym zjawiskiem w czarno-białych szeregach. Z racji tego morale w szatni osiągnęło górny pułap a na kolejne spotkanie nie musiałem już specjalnie motywować chłopaków, gdyż wpadli oni w samo napędzający się mechanizm. Maleńkie trybiki w końcu zaczęły zaskakiwać tak jakbym tego chciał więc i ja do spotkania z Macclesfield podchodziłem na nieco większym luzie niż w ostatnich czasach. Równo z ostatnim gwizdkiem, kończącym mecz, kamień spadł mi z serca. To było bez wątpienia jedno z najbardziej zaciętych i wyrównanych spotkań jakie widziałem w naszym wykonaniu. Obustronna wymiana ciosów, mnóstwo akcji podbramkowych i walka do samego końca bez wątpienia mogła podobać się wszystkim kibicom. Wyszliśmy z tej konfrontacji zwycięsko, przedłużając passę zwycięstw do trzech, ale mógł tu paść właściwie każdy wynik. Pierwszy gol dla nas był autorstwem Fairhursta, poprzedzony ładną, dwójkową wymianą podań z Elvinsem. Kolejna bramka to w dużej mierze zasługa Jamesa, który oddał piekielnie mocny strzał z około trzydziestego metra a próbujący ratować sytuację obrońca gospodarzy, trącając piłkę, zmylił kompletnie swojego bramkarza, zaliczając tym samym samobója. Przypadkowe, acz bardzo ładne trafienie, postawiło rywali w trudnym położeniu. Rzucili się do odrabiania strat ale na nasze szczęście, tylko raz udało im się sforsować szyki obronne i w 75. minucie strzelili honorową bramkę po ładnej, solowej akcji Reaya. 1.11.2008 The Moss Rose Ground, Macclesfield: 1980 widzów BSP (19/46) Macclesfield Town [12] – Bath City [18] 1:2 (0:2) 18. W.Fairhurst 0:1 39. M.McGregor 0:2 sam. 75. S.Reay 1:2 Bath: L.Edge – J.Obersteller, J.Tomkins, G.Jones, G.Silk – F.Artus, L.James ŻK, A.Smith ŻK, K.Murtagh - W.Fairhurst (90. D.Edwards), R.Elvins (85. L.Nelthorpe) MVP: W.Fairhurst (N, Bath) – 8 Październik 2008 Bilans (Bath City): 2-3-1 (7:8) Blue Square Premier: 18. (14 pkt, 25:30) Finanse: + 209.857 funtów (+45.430) Budżet transferowy: 17.524 funtów (25%) Budżet płac: 5.068 funtów (4.917 funtów)
  10. rmk

    Someone Somewhere

    W przeddzień pucharowego pojedynku dołączył do nas stary znajomy Frankie Artus (20, PP/Ś; Anglia), którego do końca sezonu wypożyczyliśmy z Bristol City. Nie ukrywał on zadowolenia na myśl o występach w naszym zespole, gdyż w poprzednim sezonie należał do naszych wyróżniających się zawodników i obaj liczyliśmy, że teraz sytuacja się powtórzy. Do boju przeciwko Ebbsfleet wystawiłem najmocniejszy skład jakim dysponowałem na chwilę obecną licząc na awans do pierwszej rundy i parę funtów przelanych na konto po meczu. Pozwoliłem na dużą swobodę rozgrywania akcji w bocznych sektorach boiska, jednocześnie wymagając żelaznej dyscypliny w środku pola i chciałem aby to goście prowadzili grę dając nam możliwość wyprowadzania kontr. Miałem przeczucie, że będzie to trafna taktyka i nie pomyliłem się. Wypunktowaliśmy rywali niczym wytrawny bokser, oddając cztery celne strzały na bramkę i wszystkie z nich zamieniając na gole. Na tą stuprocentową skuteczność złożyły się dwie bramki Elvinsa zdobyte po kontrach, gol Fairhursta po rzucie rożnym i przepiękne uderzenie z rzutu wolnego w samo okienko w wykonaniu Rollo. Goście byli w stanie odpowiedzieć jedynie bramką Akinde, wynikającą bardziej z rozluźnienia w naszych szeregach niż jakiejś składnej akcji. Plan na ten sezon dotyczący występu w FA CUP został wykonany, ale nie zamierzaliśmy tego odpuszczać. Najbardziej prestiżowy puchar na wyspach działał na nas swą magią, dlatego też traktowaliśmy go na równi z ligowymi potyczkami. Nazajutrz mieliśmy poznać kolejnego przeciwnika, którym mógł być już team z CCL1, więc na tym etapie zaczynały się dla nas już prawdziwe schody. 25.10.2008 Twerton Park, Bath: 534 widzów FA CUP (4 runda kwal.) Bath City – Ebbsfleet United 4:1 (3:1) 6. R.Elvins 1:0 19. R.Elvins 2:0 28. W.Fairhurst 3:0 29. J.Akinde 3:1 80. J.Rollo 4:1 Bath: L.Edge – J.Obersteller, J.Tomkins (82. S.Simpson), G.Jones ŻK, G.Silk – L.James, A.Smith, K.Murtagh ŻK, L.Nelthorpe, L.Nelthorpe - W.Fairhurst, R.Elvins (82. L.Hogg) MVP: R.Elvins (N, Bath) - 9
  11. rmk

    Someone Somewhere

    Wiem, wiem czasem by wypadało, więc ten czas właśnie nadszedł Ostatnia posucha w zdobywaniu punktów spowodowała, że musiałem wstrząsnąć zespołem. Cztery dni dzielące nas od kolejnego spotkania z pewnością nie należały do najmilszych w drużynie. Paru zawodnikom oberwało się na tyle, że nie omieszkałem tego przekazać do prasy. Czas najwyższy było pokazać, że nie jesteśmy tu tylko i wyłącznie przez przypadek, choć wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały sprzyjały temu stwierdzeniu. Okazję do przełamania złej passy mieliśmy doskonałą. Przyjeżdżało do nas Weymouth, które było naszym sąsiadem z tabeli i ekipą zbliżoną do nas umiejętnościami. Do środka pola powrócili James i Murtagh, defensywą mieli kierować Jones do spółki z Tomkinsem a w ataku liczyłem w końcu na przebudzenie Fairhursta. Tak zestawieni zaczęliśmy bój o bezcenne dla nas punkty. Do 31. minuty na murawie rozgrywała się partia boiskowych szachów. Sygnał do ataku dał wtedy James, który potężną bombą z dwudziestego piątego metra sprawdził czujność bramkarza gości. Dwie minuty później szansę miał Elvins ale nie trafił w piłkę. W ostatniej minucie pierwszej połowy kolejny raz przypomnieliśmy, że jesteśmy przesiąknięci do szpiku kości grą do końca. Smith zagrał crossowe podanie do Elvinsa, ten przedłużył je głową do Fairhursta, który uprzedził obrońcę i dał nam prowadzenie. W 53. minucie tylko odważny wślizg obrońcy Weymouth uratował ich przed stratą drugiego gola, po tym jak Fairhurst miał już przed sobą praktycznie pustą bramkę. Co mu się nie udało kilka minut wcześniej, udało się w 65. minucie. Uciekł obrońcą spod opieki i mijając bramkarza strzelił do pustej bramki. Druga bramka Fairhursta pozwoliła już nam grać na większym luzie. Zdobywając trzeciego gola, tym razem po rzucie rożnym, po którym głową wepchnął piłkę do siatki Jones, było już po meczu. Rywalom odechciało się grać, my skupiliśmy się na dowiezieniu korzystnego rezultatu do końca. 18.10.2008 Twerton Park, Bath: 1306 widzów BSP (18/46) Bath City [20] – Weymouth [18] 3:0 (1:0) 45. W.Fairhurst 1:0 65. W.Fairhurst 2:0 75. G.Jones 3:0 Bath: L.Edge – J.Obersteller, J.Tomkins (82. S.Simpson), G.Jones ŻK, G.Silk – L.James, A.Smith, K.Murtagh ŻK, L.Nelthorpe, L.Nelthorpe - W.Fairhurst, R.Elvins (82. L.Hogg) MVP: W.Fairhurst (N, Bath) - 9
  12. rmk

    Someone Somewhere

    Tim Piotrowski wyleciał ze składu na miesiąc z powodu skręcenia kostki. Nie napawało mnie to optymizmem, bowiem pomimo tego, że nie grał do końca tak jak tego oczekiwałem, był jednak ważnym ogniwem w naszym teamie. Aby zrównoważyć bilans zysków i strat, trafił do nas, na trzymiesięczne wypożyczenie, James Tomkins [19, OŚ; Anglia]. Miał on wzmocnić nasze szyki obronne i wprowadzić nieco spokoju w defensywie. Po raz pierwszy od długiego czasu do jedenastki tygodnia trafił nasz zawodnik. Tym szczęśliwcem był M.Coupe, którego gra w ostatnim spotkaniu przypadła widocznie do gustu szanownemu jury. W losowaniu czwartej rundy kwalifikacyjnej Pucharu Anglii trafiliśmy na idący jak burza w BSS, zespół Ebbsfleet United. Ich dotychczasowe dziesięć zwycięstw i zaledwie trzy porażki w lidze sprawiły, że nie do końca mogliśmy być zadowoleni z tego co przyznała nam maszyna losująca. Do spotkania z wiceliderem przystępowaliśmy całkowicie pozbawieni środka pola. Kontuzjowany Piotrowski, zawieszony za kartki Murtagh i przebywający na zgrupowaniu reprezentacji James spowodowali, że miałem niezłą łamigłówkę co do zestawienia newralgicznych pozycji w naszej taktyce. Ostatecznie wróciliśmy do dawnego ustawienia, które święciło tryumfy w poprzednim sezonie, ale z zupełnie innymi zawodnikami i przeciwnikami. Wiedziałem, że czeka nas cholernie ciężka przeprawa ale to co zrobili z nami gospodarze to była istna rzeź niewiniątek. Cztery stracone bramki to był najmniejszy wymiar kary na jaki zasłużyliśmy tego dnia. Nie istnieliśmy na boisku, będąc jedynie tłem dla kapitalnie usposobionych tego dnia rywali. Zawiedliśmy na całej linii doznając bolesnej klęski, ale tez zupełnie zasłużonej. Jedyne co nam pozostało to wziąć z tego spotkania nauczkę na przyszłość. Ten mecz dobitnie pokazał, że nie jesteśmy w stanie nic zrobić bez tych trzech graczy, których dzisiaj zabrakło. Prezes miał kamienną minę, toteż z jego wyrazu twarzy nie mogłem nic kompletnie wyczytać. Ale tego, że nie jest zbyt wesoło nikt nie musiał mówić. Wiedział o tym każdy związany z klubem. A ja miałem zrobić coś, aby znów zaświeciło słońce. Tylko co do cholery. Szamana mam sprowadzić? 14.10.2008 The New Lawn, Neilsworth: 1971 widzów BSP (17/46) Forest Green [2] – Bath City [19] 4:0 (3:0) 21. A.Rigoglioso 1:0 24. S.Fleetwood 2:0 40. J.Hardiker 3:0 66. S.Fleetwood 4:0 Bath: L.Edge – J.Rollo, M.Coupe (84. G.Jones), J.Tomkins, S.Simpson, L.Fitgerald – A.Smith ŻK, L.Nelthorpe ŻK, L.Hogg - W.Fairhurst (45. D.Edwards), R.Elvins MVP: S.Fleetwood (N, Forest Green) - 9
  13. rmk

    Someone Somewhere

    Jest i trzeci remis, jest stabilizacja. Punkcik do punkcika i może jakimś cudem zostaniemy na przyszły sezon w tej lidze. Czasem cuda się zdarzają, nieprawdaż? Trzecim z rzędu podziałem punktów zakończył się nasz kolejny mecz w lidze. Tym razem ten punkcik przyjęliśmy z zadowoleniem, gdyż nasza gra tego dnia pozostawiała, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Po dziewięciu minutach od rozpoczęcia gry goście mieli dużą szansę na objęcie prowadzenia ale Willcok nie trafił w bramkę z doskonałej pozycji. Do końca pierwszej połowy powtórzyliśmy scenariusz z poprzedniego spotkania racząc kibiców śmiertelną nudą i ukazywaniem swojego antytalentu. Gdy wszyscy z utęsknieniem czekali na końcowy gwizdek, ów jegomość, który miał położyć kres tym cierpieniom, pokazał że potrafi samodzielnie ożywić ten spektakl. Do spółki z kolegą biegającym z chorągiewką po linii na naszej połowie, zabawili się w niewidomych i uznali, że bramka dla gości padła prawidłowo. Nawet bezstronni obserwatorzy po meczu przyznali nam rację, że spalony był ewidentny. Co zrobić, z bandą złodziei się nie wygra. W 69. minucie po raz pierwszy zagroziliśmy bramce Stevenage i od razu przyniosło to nam wyrównanie. Świetnym panowaniem nad piłką popisał się Elvins, który jednym zwodem wywiódł w pole dwóch rywali i zagrał do wychodzącego na czystą pozycję Smitha, a ten spokojnym, mierzonym strzałem dopełnił dzieła. W tej samej minucie boisko przedwcześnie musiał opuścić Piotrowski, którego bez pardonu, równo z ziemią, wyciął jeden z rywali. Do końca meczu gra była szarpana i chaotyczna. Żadnej z drużyn nie udało się poważniej zagrozić bramce i spotkanie zakończyło się podziałem punktów. 11.10.2008 Twerton Park: 1388 widzów BSP (16/46) Bath City [19] – Stevenage Borough [15] 1:1 (0:1) 45+2. S.Morison 0:1 69. A.Smith 1:1 69. T.Piotrowski knt. [Bath] Bath: L.Edge – M.Coupe, G.Jones, S.Simpson, L.Fitgerald, G.Silk – T.Piotrowski (69. L.Hogg), A.Smith, K.Murtagh - W.Fairhurst (61. L.Nelthorpe), R.Elvins MVP: A.Smith (OPP/N, Bath) - 8
  14. rmk

    W pogoni za En....

    Jestem właśnie w trakcie czytania "Firmy" Grishama i trzyma on podobny poziom co Ty. Czekam na więcej kolego
  15. rmk

    Someone Somewhere

    Następnego dnia wszystkie lokalne gazety sportowe pisały o naszym meczu i o ewidentnym przekręcie jakiego się na nas dopuszczono. Powtórzyłem swoje słowa z wczoraj, że tych trzech jegomości nie powinno już nigdy sędziować, nawet na wiejskich festynach. Angielski ZPN zignorował moje wypowiedzi powstrzymując się od komentarza. Nawet nie potrafią się przyznać do błędu, banda złodziei. Najlepszą formą odreagowania i pokazania sportowej złości mogła być wybrana w kolejnym spotkaniu, tym razem na wyjeździe, z Kettering. Nie do końca nam się to udało, ponieważ przywieźliśmy ze sobą tylko punkt. Uraczyliśmy kibiców cholernie nudnym pojedynkiem, w którym oprócz dwóch zdobytych po solowych akcjach bramek, nie działo się zupełnie nic. Będący ostatnio w wyśmienitej formie Elvins sprytnie urwał się spod opieki obrońców i przejmując piłkę na trzydziestym metrze, pognał sam na bramkę i wykorzystał sytuację oko w oko z bramkarzem. Wyrównującą bramkę dla gospodarzy strzelił natomiast Reid, który ograł Silka i delikatnym lobem umieścił piłkę w siatce nad próbującym ratować nas z opałów, Edgem. 8.10.2008 Rockingham Road, Kettering: 1274 widzów BSP (15/46) Kettering [20] – Bath City [18] 1:1 (0:1) 45. R.Elvins 0:1 48. I.Reid 1:1 Bath: L.Edge – G.Jones, S.Simpson ŻK, L.Fitgerald, G.Silk ŻK – A.Smith, M.McKeever (62. L.Nelthorpe), L.James, K.Murtagh ŻK - W.Fairhurst, R.Elvins MVP: R.Elvins (N, Bath) – 8
×
×
  • Dodaj nową pozycję...