Cały urok piłki nożnej. Dzisiaj jesteś Bogiem, jutro nikim. W 89 min. prowadzisz 1:0, a po chwili dostajesz dwie bramki. Real teraz odbył drogę z nieba do piekła i to zaledwie w trzy dni. Tyle wystarczyło by Ancelotti przestał być trenerem idealnym dla Realu, a Bale stał się znów przepłaconym grajkiem. To co zrobił Alonso również przechodzi ludzkie pojęcie. Di Maria latem był na wylocie, a dziś piszemy, że bez niego środek Realu jest bezproduktywny. A sezon z Capello? Chyba żaden inny mnie tak nie emocjonował. Co wtedy sobie myśleli kibice Barcelony, kiedy po 38 kolejce na tronie był Madryt? Do końca ligi pozostało jeszcze 8 kolejek. Byłbym w stanie się założyć, że Real wszystkie te spotkania wygra. Wiadomo jednak, że po wczorajszej wpadce może to nie wystarczyć, ale kto to wie? Kto wiedział w sobotę, że Real przegra dwa mecze ligowe? Dlatego nie można pisać, że Real już sam siebie wyeliminował z walki o majstra.
Swoją drogą nie spodziewałem się, że Atletico będzie w stanie tak długo dotrzymać kroku Realowi i Barcelonie. I szczerze to jakoś specjalnie bym się nie rozczarował gdyby to właśnie Rojiblancos wygrali ligę. Zawsze to jakieś urozmaicenie.