Skocz do zawartości

Lelkosław

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    70
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Zawartość dodana przez Lelkosław

  1. Piękny wybór! Swego czasu w FM15 wprowadziłem Pompey do BPL i w 3 sezony udało mi się zrobić europejskie puchary. Niestety sejw mi padł i odechciało mi się od nowa zaczynać. Powodzonka! :P
  2. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Ostatnie kilka dni były dla mnie bardzo intensywne. Zapoznanie się z nowymi zawodnikami, sztabem, pierwsze treningi. Nie miałem czasu na nic. Dodatkowo całe noce spędzałem na tym, by wyszukiwać potencjalnych wzmocnień. Przez ten czas troszkę się zaniedbałem w obowiązkach rodzinnych. Mariola znów nie będzie zadowolona, że tak skupiłem się na pracy… [M] – Kochanie, może zostawisz już te papiery i zgasisz ten komputer? Ostatnio nic tylko przesiadujesz w tym swoim pokoju. Pamiętasz o tym, że masz żonę i córkę? [T] – Co za głupoty wygadujesz! Ostatnio mam dużo do pracy, a dobrze wiesz, że jak się już za coś zabieram to robię to w stu procentach. Nie potrafię inaczej. [M] – Panie profesjonalisto, za niedługo to Ty sobie będziesz spał z tą piłką zamiast mnie. Więc się zastanów kogo wolisz i wybierz. Użyła zbyt mocnych argumentów i musiałem oderwać się od pracy. Na szczęście już miałem zapisanych kilku zawodników, z którymi będę musiał się skontaktować. Nie sądziłem, że wyrobiłem sobie taką markę trenowaniem Unii Tarnów, czasem czuję się jak Jose Mourinho, większość zawodników z którymi rozmawiałem chcą przejść do Sokoła tylko ze względu na mnie. Schlebia mi takie coś, ale nie można robić ze mnie geniusza taktycznego – trenowałem zespół tylko z III ligi Polskiej.. Zanim jeszcze poszedłem spać, musiałem zadzwonić do Jarka – miał dla mnie przygotować raporty obserwowanych zawodników. Lepiej dla niego, jeżeli się z tym uporał. [T] – Halo? Wybacz, że tak późno dzwonię ale… Masz dla mnie te raporty Felscha, Nowaka i Jarosza? [J] – Tadek, czy Ciebie nie poje*ało czasem? Wiesz która jest godzina?! I tak, zrobiłem Ci te raporty. Miałem Ci je podesłać rano. [T] – Nie moja wina, że od kilku dni nie dawałeś znaków życia, a skoro Cię o to już dawno prosiłem to mogłeś przynajmniej zadzwonić, że masz przygotowane. Jasnowidzem nie jestem przecież. [J] – Faktycznie, mogłem Ci dać znać ale całkowicie mi to z głowy wyleciało. No nic, jutro Ci to z rana podeślę. Dobranoc.
  3. Lelkosław

    Per aspera ad astra

    Zakładasz drużynę więzienną wraz z Adamem Johnsonem?
  4. Lelkosław

    Jeden mecz.

    @MaKK - Z przecinkami to zawsze miałem problem. :v @Qu. - Moja ostatnia kariera była tylko przez chwilę w stylu fabularnym, później to już suche mecze. Tym razem tak nie będzie, spróbuję fabularną karierę do końca zrobić, więcej wypowiedzi i sytuacji z życia Tadeusza. Tak więc moja kariera zaczyna się na nowo, kilka dni później zostałem oficjalnie przedstawiony jako trener Sokoła Słopnice. Doskonale wiedziałem, że poprzeczka będzie zawieszona wysoko - w głównej mierze przez fantastycznych kibiców, którzy będą rozliczać moją pracę. Po krótkim wstępie w sprawy klubowe, zapoznaniem się z obiektami oraz sztabem szkoleniowym przystąpiłem do działania. Pierwszą moją myślą było sprowadzenie mojego zaufanego przyjaciela, który od niedawna zrobił uprawnienia trenerskie - Jarka Cabaja. [T] - Halo, halo. Co tam u Ciebie słychać Jarku? [J] - Przepraszam... a kto mówi? [T] - Nie mów, że nie poznajesz - Tadek Paszczyszyn! Masz teraz jakąś robotę? [J] - Aaaaa, jak mogłem nie poznać! Nie, właśnie chwilowo jestem bez kasy i bez roboty. [T] - Idealnie się składa! Nie chciałbyś wrócić wraz ze mną, do 'wielkiej piłki'? [J] - O czym mówisz? [T] - Dostałem pracę w V ligowym Sokole Słopnice i szukam zaufanych współpracowników, więc jak? Mogę liczyć na Ciebie? [J] - Proste! Jutro wpadnę do Ciebie to omówimy tą sprawę. [T] - Pięknie, więc do jutra. Pięć! Tak więc sprawa z asystentem została szybko załatwiona. Dzień po rozpoczęciu pracy postanowiłem przyjrzeć się moim zawodnikom, którymi dysponuję. Nie będę ukrywał, że spełnienie marzeń to nie jest - na kilku pozycjach konieczne są gruntowne wzmocnienia, a kadra przedstawia się następująco: Bramkarze: Adrian Janiszewski - Wiek: 23 lata, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł Krystian Awtuch - Wiek: 16 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł Żaden z wyżej wymienionych bramkarzy nie będzie moim pierwszym wyborem. Koniecznym jest ściągnięcie do naszego składu zawodnika, który jest o klasę wyższy od tej dwójki. Na obecną chwilę pierwszy skład ma Janiszewski, gdyż młody Awtuch nie ma jeszcze nic konkretnego do zaproponowania. Liczę na to, że zdołam sprowadzić kogoś w ich zastępstwo, bo nie chce ukrywać - ale z tą dwójką nie zdobędę upragnionego celu. Obrońcy: Konrad Ćwiek - Wiek: 16 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [O (PL)] Marcin Skrzyński - Wiek: 24 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [ O (Ś)] Michał Lampart - Wiek: 26 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [O (Ś)] Łukasz Grabowski - Wiek: 17 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [O (Ś)] Marcin Owca - Wiek: 24 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [O (LŚ)] Łukasz Wisłocki - Wiek: 16 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [O (LŚ)] Wojciech Letocha - Wiek: 21 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [O/WO (L)] Jedynym wartym zauważenia obrońcą jest Lampart - widać, że ten zawodnik choć trochę zna się na grze w defensywie. Już widzę duet środkowych obrońców, którzy będą strzec bramki. Natomiast ogromny problem będzie z bokami obrony. Po dwóch stronach mam młodych zawodników, którzy mogą nie udźwignąć ciężaru gry jaki na nich może spoczywać. Kolejny fragment zespołu, który należy wzmocnić. Pomocnicy: Jakub Łatka - Wiek: 28 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [DP] Tomasz Majda - Wiek: 24 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [P/OP (Ś)] Dawid Wolek - Wiek: 23 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [P/OP (P)] Jakub Wolski - Wiek: 16 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [P/OP (P)] Łukasz Musiał - Wiek: 17 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [OP (Ś)] Grzegorz Sotnicki - Wiek: 25 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [OP (L)] Grzegorz Anduła - Wiek: 28 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [OP (L)] Pomoc już wygląda znacznie lepiej niż poprzednie formacje. Małe zmiany na pewno nastąpią. Kluczowym zakupem będzie partner do Łatki, bo na obecną chwilę nie widać, by któryś z pozostałych zawodników się do tego nadawał. Spodziewałem się dużo gorszej pomocy - więc czuję się zaskoczony. Napastnicy: Mariusz Aleksander - Wiek: 24 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [N (Ś)] Przemysław Sotnicki - Wiek: 25 lat, Narodowość: Polska, Wartość: 0zł [N (Ś)] Planuję grę na jednego napastnika i chyba już wiem kto będzie kluczową postacią w tej układance. Głównym zadaniem będzie wzmocnienie i poszerzenie kadry o nowych zawodników. Obecna kadra którą obecnie dysponuję nie jest wystarczająco zadowalająca, więc czas na małe roszady. Ogólnie rzecz ujmując - jest lepiej niż się spodziewałem.
  5. Lelkosław

    Jeden mecz.

    Artykuł, o dziwo przyniósł portalowi rekordowe wyświetlenia. Nie sądziłem, że moja osoba może być aż tak popularna w powiecie limanowskim. Chciałem od tego odpocząć, a przez swoją głupotę znów robię szum wokół swojej osoby. Po tym artykule, choć wyraźnie zaznaczyłem, że nie zamierzam wrócić na ławkę trenerską rozdzwoniły się telefony od prezesów pobliskich klubów, w sprawie objęcia przeze mnie posady trenerskiej ich drużyn. Każdemu z dzwoniących odmówiłem, lecz z czasem zacząłem zastanawiać się czy dobrze robię. Zacząłem sprawdzać sytuację klubów, z którymi się kontaktowałem, znów zacząłem spędzać czas na piłce. Chyba w tym okresie okazało się, że moje plany by odpocząć od piłki spełzły na niczym. Gdy siedziałem sobie w spokoju, oglądając kolejny odcinek mojego ulubionego serialu 'The Walking Dead' rozległ się dźwięk telefonu. Ze złością poszedłem odebrać, bo byłem pewien, że to kolejny brukowiec który chce przeprowadzić ze mną wywiad. [KP] - Dobry wieczór. Przepraszam, że tak późno dzwonię, ale chciałbym z Panem porozmawiać o pracy. Nazywam się Kamil Pasternak, jestem prezesem klubu Sokoła Słopnice. [T] - Dobry. Miło poznać, ale wie Pan, że nie zamierzam wracać do piłki na obecną chwilę? [KP] - Doskonale to rozumiem, lecz chciałbym przedstawić Panu ofertę, której nie może Pan odrzucić. [T] - (Myślę sobie, co on znów wymyśli, różne już wersje budowy klubu słyszałem) Yhh.. Niech będzie, słucham. [KP] - Po pierwsze chciałbym zaprosić Pana na nasz ostatni mecz, mecz który będzie najważniejszym w sezonie. Jeżeli się utrzymamy, to budujemy klub 'od nowa' z Panem - a jeżeli przegramy i spadniemy do A Klasy, nie było rozmowy, bo klub raczej się posypie po tym spadku. [T] - Posypie? Nie rozumiem. [KP] - Jeżeli się nie utrzymamy, to zapowiedzieliśmy, że my jako zarząd podajemy się do dymisji - a nie widać chętnych osób, do reaktywacji drużyny. [T] - Rozumiem, proszę kontynuować. [KP] - Chciałbym, aby Pan poprowadził nasz zespół w tym ostatnim meczu sezonu. Oczywiście nie musi się Pan na nic zgadzać, to jest po prostu zwykła prośba, oferta. [T] - Ale jak to? Nie można podpisać umowy na jeden mecz. [KP] - Nie będziemy podpisywać żadnej umowy - poprowadzi Pan nasz zespół jako nasz stary trener - Andrzej Młynarczyk. Na jego papierach i kontrakcie. [T] - Ale przecież to jest oszustwo. Nie boicie się, że ktoś to wykryje i dostaniecie walkower? [KP] - Proszę Pana... Gdybym nie miał tego dopiętego na ostatni guzik, nie proponowałbym Panu czegoś takiego. Więc jak, umowa stoi? [T] - Pozwoli Pan, że jutro dam odpowiedź. Muszę to przemyśleć. Do usłyszenia. [KP] - Rozumiem, niech tak więc będzie. Do usłyszenia. Długo myślałem nad tym. Takie coś byłoby oszustwem, co mogłoby zniszczyć całkowicie moją reputację, ale z drugiej strony... Dawno nie doświadczyłem zastrzyku adrenaliny. Może warto byłoby spróbować? Nie wyjdzie to trudno - i tak chciałem odpocząć od piłki. A jak wyjdzie, to co wtedy? To była pierwsza moja bezsenna noc od dawna. Sam do końca nie wiedziałem jaką decyzję podjąć. Dzwoniłem do prezesa Sokoła z myślą odrzucenia jego oferty... Nie mam pojęcia co sprawiło, że zamiast ją odrzucić to ją przyjąłem. Tak więc 'byłem trenerem' Sokoła na jeden mecz. Ten mecz był dziwny. Nie znałem chłopaków, odbyłem z nimi tylko jeden trening - wystawiłem skład taki jaki wychodził w ostatnich meczach, a nasz zespół.... rozbił Gród Podegrodzie aż 8:0! To oznaczało, że Sokół się utrzymuje, a ja... a ja znalazłem nową pracę, chociaż jej nie szukałem.
  6. Po udanej przygodzie w Tarnowie, z powodów rodzinnych Tadeusz musiał zrezygnować z dalszego prowadzenia Unii Tarnów - zostawił swój mistrzowski zespół na dwie kolejki przed końcem sezonu. Dla wszystkich było to ogromnym zaskoczeniem, prasa nie mogła pojąć decyzji Paszczyszyna. Na szczęście zespół wraz z zarządem klubu uszanowali jego decyzję, a sam Tadeusz wrócił do Limanowej, do swojego macierzystego miasta. Kilka dni po powrocie zadzwonił do mnie Krzysiek, mój były pracodawca i dobry znajomy: [K] - I jak tam stary? Cieszysz się z powrotu do swojej 'małej ojczyzny'? [T] - Powiem Ci, że strasznie mi ulżyło. Potrzebowałem tego spokoju, odpoczynku. Trenerka już chyba nie jest dla mnie, za stary na to jestem. [K] - (zaśmiał się) Jaki za stary? Dzwonię by jeszcze raz podziękować Ci za wykonaną pracę przez ten cały sezon. Dzięki Tobie jesteśmy w II lidze! [T] - Brawo! Wiedziałem, że chłopcy dadzą radę udźwignąć ten ciężar i zrobić ten ostatni krok. Masz już kogoś na moje zastępstwo? [K] - Jak na razie trenerem zostaje Twój były asystent, w ostatnich meczach poprowadził nasz zespół lepiej niż Ty. (śmiech) [T] - Dobra decyzja, Grzesiek doskonale zna zespół i myślę, że poradzi sobie w II lidze. [K] - No i co teraz zamierzasz? Słyszałem, że kilka zespołów z Twojego rejonu będzie zainteresowana, żebyś ich objął. [T] - Heh, jakoś nie czuję że chcę wrócić do piłki, tutaj mentalność jest inna niż u was. Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia jeszcze co będzie dalej. [K] - Rób jak uważasz. Gdybyś kiedyś był przypadkiem w Tarnowie to daj znać, wiedz że jesteś zawsze mile u nas widziany. Trzymaj się! [T] - Dzięki, oczywiście jak będę to zawitam do was. Pięć! Po tej rozmowie z czystej ciekawości zacząłem przeglądać jak wygląda sytuacja 'limanowskiej piłki' w świecie. Doszła mnie informacja, że zespół z mojego miasta, z którym miałem walczyć w II lidze, wycofał się z rozgrywek i będą próbować odbudować się w Okręgówce. Szok i niedowierzanie, zespół który miał być 'dumą ziemi limanowskiej' wraca się do okręgówki. Straszny regres. Z początkiem czerwca udałem się na mecz właśnie ligi okręgowej - mierzyli się ze sobą Sokół Słopnice, który walczył o utrzymanie i Orzeł Wojnarowa, który był pewny spadku do A Klasy. To co zobaczyłem, przerosło moje wyobrażenia. Wiedziałem, że piłka na terenie gdzie się wychowałem zawsze była na pierwszym meczu, ale nie sądziłem, że wciąż jest taka zajawka kibiców. Race, flagi, bannery, tłum na stadionie sprawił, że obudziło się we mnie potrzeba zbudowania kolejnej 'dumy ziemi limanowskiej'. Ostatecznie Sokół przegrał mecz, aż 0:3 ale to co zobaczyłem na trybunach mnie całkowicie urzekło. Miejscowa prasa szybko podchwyciła temat, że moja obecność na tym meczu nie była przypadkowa. Dzień później dostałem telefon od redaktora portalu 'limanowa.in': [R] - Witam, tutaj redaktor naczelny portalu 'limanowa.in'. Czy mógłbym zadać Panu kilka pytań odnośnie Pańskiego powrotu do Limanowej? [T] - Dzień dobry, nie rozumiem co w tym takiego nadzwyczajnego, ale niech będzie. Zamieniam się w słuch. [R] - Czy to prawda, że wrócił Pan do Limanowej, by objąć zespół Limanovii Limanowa, który jak wiemy, wycofał się z rozgrywek II ligi i zacznie swoją przygodę w Okręgówce? [T] - Nie wiem skąd wy bierzecie te informację. Wróciłem się do mojego rodzimego miasta, by odpocząć od większych miast. Nie zamierzam obejmować Limanovii i nie zamierzam jak na razie wracać do piłki nożnej. Myślę, że to jest czas na to, aby dać sobie chwilę na wstrzymanie. [R] - Czyli twierdzi Pan, że jest w jakimś stopniu wypalony już? [T] - (śmiech) Wypalony? Nie, nie uważam tak. Po prostu przerwa od pracy każdemu czasem jest potrzebna. [R] - Dużo się mówiło o tym, że to przez konflikty w drużynie oraz z zarządem Pan opuścił Unię Tarnów, ile w tych plotkach jest ziarenka prawdy? [T] - Bzdury. Z prezesem Unii wciąż mam dobre relacje, odszedłem z klubu tylko i wyłącznie z własnych, osobistych powodów. Zespół ani zarząd nie mieli żadnego udziału w decyzji podjętej przeze mnie. [R] - Czyli możemy rozumieć, że w najbliższym czasie nie zobaczymy Pana na ławce trenerskiej? [T] - Jak możecie mnie zobaczyć, skoro nawet nie dostałem żadnych ofert. (śmiech) A tak na poważnie, to mało prawdopodobne, bym objął jakikolwiek klub. [R] - To byłoby na tyle, dziękuję za poświęcony czas. Do usłyszenia. [T] - Ja również dziękuję, żegnam.
  7. Niestety, na tym etapie muszę zakończyć karierę Unii Tarnów. Mój komputer niestety całkowicie zwariował, poszedł format i potraciłem wszystkie pliki - dlatego też od kilku dni nie pojawiały się wpisy, gdyż był w naprawie. Drugim powodem zamknięcia tej kariery również jest fakt, że właśnie zakupiłem FM2016, na który się będę powoli przerzucał. Bardzo fajnie mi się prowadziło ten klub, myślę że chociaż trochę was zainteresowałem tą historią. Za niedługo wrócę, myślę że w nowym lepszym wydaniu, z lepszymi pomysłami no i na nowym Football'u. Przepraszam tych co rozczarowałem i dziękuję tym, co bacznie śledzili moją karierę. Temat do zamknięcia, pozdrawiam.
  8. @MaKK - Świt przegrał i to znacząco walkę o mistrzostwo z Legią. Mają drugie miejsce ze stratą 25 punktów do rezerw stołecznego klubu. :P _____________________________________________ Po wygranej z Poroninem, wszyscy oczekiwaliśmy wyniku meczu Wiernej z Granatem - dwóch zespołów, z którymi bezpośrednio toczyliśmy walkę o mistrzostwo. W naszym przypadku najkorzystniejszym wynikiem byłby remis, który znacząco by nas przybliżał do upragnionego mistrzostwa. Następnego dnia cały zespół zasiadł przed telewizorem, wspólnie oglądając właśnie to spotkanie. Już w 4 minucie Wierna wyszła na prowadzenie - co oznaczało, że do ostatniej kolejki będzie się ważyło rozstrzygnięcie kto zostanie mistrzem. Widać było w tym meczu, że oba zespoły 'grają o życie' - remis na dobrą sprawę im nic nie dawał. Lecz.. tuż przed przerwą za sprawą rzutu karnego wyrównał Granat. Do końca meczu wynik nie uległ zmianie, a to oznaczało, że do zdobycia mistrzostwa potrzebowaliśmy tylko uzyskać 3 punkty w trzech meczach. Ostatniego dnia maja, na Jaskółcze Gniazdo przyjechał zespół rezerw Korony Kielce - zespół, który zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Doskonale wiedzieliśmy, że ten mecz może dać nam już mistrzostwo - wygrywamy i cieszymy się z trofeum na własnym stadionie. Przed meczem dokonałem małych zmian, mianowicie w miejsce zawieszonego Pawlaka wskoczył Gancarczyk, a Misiło zmienił Węgrzyn. Od pierwszej minuty było widać, że zawodnikom z Kielc nie zależy zbytnio na wyniku, bo oddali nam całkowicie możliwość prowadzenia gry. Już w czwartej minucie Wójcik mógł zamienić wrzutkę Zagdana na bramkę, lecz po jego strzale piłka tylko otarła słupek. W 15 minucie meczu, piłkę na 35 metr otrzymuje Zagdan, prowadzi piłkę po czym zagrywa do Wójcika, który bez namysłu posyła piłkę pod narożnik boiska, tam z pierwszej piłki na 6 metr wrzuca Węgrzyn, a Popiela ze stoickim spokojem otwiera wynik meczu. Wiedzieliśmy, że musimy strzelić jeszcze jedną bramkę, by uspokoić mecz. Już 20 minut później mogło być 2:0 dla nas, po bliźniaczej akcji Adamski trafia wprost w bramkarza. Gdy wydawało się, że już w pierwszej połowie nie obejrzymy bramek, w 38 minucie Witek zagrywa do Popieli, który wyrzuca Adamskiego na końcową linię boiska. Szymek wrzuca na szesnasty metr, trochę za plecy zawodnikom znajdującym się w polu karnym, na szczęście Zagdan przeczytał to podanie, dopada do piłki, strzela i... gol! Mamy dwubramkowe prowadzenie, już chyba nic złego nie może nam się stać! Do końca meczu nic wielkiego się nie wydarzyło, kontrolowaliśmy przebieg spotkania a Korona nie zagroziła ani razu naszej bramce. Po końcowym gwizdku sędziego zaczęła się wielka feta na 'Jaskółczym Gnieździe'. Rozpoczęliśmy budowę pięknej historii piłkarskiej w Tarnowie. Podsumowaniem całego sezonu niech będzie okrzyk: "MISTRZ! MISTRZ! MISTRZ! ZKS!"
  9. Przed nami pracowity miesiąc - własnie on zdecyduje, czy w następnym sezonie będziemy występować w II lidze, czy dalej pozostaniemy w III. Każde zwycięstwo, każdy zdobyty punkt sprawia, że nasze szanse na końcowy sukces są jak najbardziej realne. Zaczynam zauważać zmęczenie sezonem u poszczególnych piłkarzy - nie nadążają z regeneracją sił po ostatnich meczach. Kolejnym przystankiem w drodze po tytuł był mecz w Poroninie z tamtejszym Porońcem. Pamiętam jeszcze nie tak dawno potyczki z tym zespołem, kiedy reprezentowałem barw LKS Dobrzanki Dobrej, która wówczas grała w klasie okręgowej. Już wtedy zespół Porońca wzmocniony był takimi sławami jak m.in. Ryszard Czerwiec, który swego czasu grał w Wiśle Kraków. Przed meczem dokonałem tylko jednej roszady w składzie - zmęczonego Węgrzyna zastąpił Misiło na lewym boku obrony. Spotkanie rozpoczęło się od szybkiego naszego ataku, lecz nic z tego nie wynikało. Dopiero w 8 minucie, z autu Witek zagrał do Adamskiego, który bez namysłu wrzucił w pole karne. Tam pierwszy do piłki doszedł Zagdan, a Prokop bezpardonowo go wręczy wykosił w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i wskazał na wapno. Do 11stki podszedł kapitan zespołu - Robert Witek, który mocnym strzałem prosto w środek bramki otworzył wynik spotkania. Po golu na chwilę inicjatywę oddaliśmy Porońcowi, który co jakiś czas zagrażał bramce strzeżonej przez Ćwiczaka. Do końca pierwszej odsłony nie zobaczyliśmy bramek, bo żadna z drużyn nie potrafiła sobie wypracować 100% sytuacji do jej zdobycia. Druga połowa była zdominowana walką w środku pola. Mało sytuacji, dużo brutalnej gry ze strony Poronina zabiły cały mecz. Dopiero pod sam koniec spotkania, w sytuacji bliźniaczej jak przy pierwszej bramce: Witek zagrywał z autu, tym razem do Tyla, który po krótkim namyśle posłał wrzutkę na 11 metr, gdzie Wójcik strzałem głową pokonał Rożalskiego ustalając wynik spotkania. Kolejny mecz, kolejny wygrany, kolejny przybliżający nas do upragnionego awansu. Warto zaznaczyć dobrą postawę całego bloku defensywnego - wreszcie zaliczyliśmy mecz na zero z tyłu. Przed nami jeszcze spotkania z: rezerwami Korony Kielce, KSZO Ostrowiec Świętokrzyski oraz z Beskidem Andrychów.
  10. Lelkosław

    Co rano to samo

    Musiałem nadrobić kilka Twoich wpisów, bo się zbyt zapuściłem w czytaniu.. Po części rozumiem Twoją decyzję o zostawieniu Giany, trzeba się rozwijać - a jak widać, możliwości w Gianie do tego zbytnich nie miałeś. Planujesz zagościć na dłużej w Interze?
  11. _____________________________________________ Kupując następnego dnia po meczu z Granatem, regionalną gazetę przeczytałem ze zdumieniem pewien artykuł. Na całą stronę widniał tytuł artykułu: "Nuda, dno, hańba! Unia Tarnów żegna się z awansem." - kilka razy musiałem ocierać oczy, czy ja na pewno dobrze widzę co tutaj jest napisane. Fakt, ostatnie nasze mecze nie mogą napawać optymizmem, gramy w kratkę i muszę przyznać - trochę defensywnie, ale nie sądziłem że na pięć meczy przed końcem sezonu, gdzie wciąż jesteśmy liderem większość już nas skreśliła. Gazeta wylądowała w kominku, a ja zacząłem głowić się nad tym, jak ustawić zespół pod następny mecz. Od rzecznika kibiców dostałem informację, że kibice są strasznie niezadowoleni z defensywnego stylu mojego zespołu. Przez chwilę nawet myślałem, że ten styl zaczyna działać, ale mecz z Granatem pokazał, że byłem w głębokim błędzie. Pierwszy raz musiałem zwołać zebranie zespołu. Porozmawialiśmy na temat walki o awans i stylu gry - jednogłośnie usłyszałem, że zawodnicy chcą grać bardziej ofensywnie, by w pełni mogli pokazywać swoje umiejętności. Nie do końca zgadzałem się z ich myślą, ale to przecież oni grają na boisku, musiałem im zaufać. Do meczu z Trzebinią/Sierszą mieliśmy aż 10 dni. Przez ten czas znacznie zmodyfikowałem taktykę zespołu. Wyższa linia defensywna, zagranie na wolne pole, rozgrywanie piłki po ziemi, ataki skrzydłami - to jedne z kluczowych elementów mojej taktyki. Oczywiście nakazałem zespołowi grać cały czas ofensywnie, siedząc wręcz na połowie rywali. Wróciłem do ustawienia 4-2-3-1, wybrałem możliwe najmocniejszy skład i udaliśmy się do Trzebini. Od początku widać było zaangażowanie moich zawodników, ruszyli do ataku od pierwszego gwizdka. Po pierwszych 10 minutach powinniśmy już wygrywać 2:0, lecz strzały Popieli i Wójcika pewnie wyłapał Adamek. Dopiero w 22 minucie, strzałem z okolic szesnastego metra na listę strzelców wpisuje się Filip Wójcik. Po tym golu, złapaliśmy jeszcze mocniejszy podmuch w żagle, gdyż już 12 minut później było 2:0. Witek dogrywał w pole karne, wprost pod nogi Adamskiego, który z zimnym spokojem wpakował piłkę do siatki. Dwubramkowe prowadzenie nieco rozluźniło moich zawodników, czego efektem był stracony gol tuż przed przerwą. Piotr Witoń wykorzystał nieporozumienie Ćwiczaka z obroną i wpakował piłkę do pustej bramki. Zastanawiałem się, co powiedzieć chłopcom w przerwie - postawiłem na to, żeby nie odpuszczali, oni sami doskonale wiedzą jaka jest stawka tego spotkania. Drugą połowę rozpoczęliśmy podobnie jak pierwszą, od ataku. Mieliśmy nieznaczną przewagę, a w 68 minucie zobaczyliśmy kolejną bramkę. Filip Wójcik ponownie próbował zaskoczyć kąśliwym strzałem Adamka, lecz po jego uderzeniu piłka odbiła się od dwóch słupków i zatrzymała na linii bramkowej, na szczęście Tomkowicz przewidział taki obrót spraw i jako pierwszy dopadł do niej dając nam dwubramkowe prowadzenie. W ostatnich minutach mogliśmy podwyższyć wynik, lecz strzał Piwińskiego w ostatniej chwili zablokował Juraszek. Po gwizdku sędziego dawno nie widziałem tak radosnego zespołu! Szczególnie jak się dowiedzieliśmy, że Wierna oraz Granat potracili punkty i na cztery kolejki przed końcem mamy przewagę 6 punktów nad obiema drużynami. (Tabela)
  12. _____________________________________________ Ostatni mecz przyniósł nam dużo radości, odnieśliśmy zwycięstwo o które w ostatnim czasie ciężko. Mogłoby się wydawać, że wracamy na dobrą drogę, bo ostatnie dwa mecze były naprawdę dobre w naszym wykonaniu. Kolejnym, chyba najważniejszym meczem bo o przysłowiowe już 'sześć punktów' było starcie z zespołem Granatu Skarżysko-Kamienna. Najważniejszym, gdyż Granat przed tym meczem tracił do nas 7 punktów, plasując się na trzecim miejscu - więc ewentualna przegrana może postawić nas w jeszcze gorszej sytuacji. Wygrywamy - możemy ze spokojem spoglądać na ostatnie mecze, przegrywamy - na własne życzenie robimy sobie horror w końcówce sezonu. Po ostatnich meczach byłem w pozytywnym nastroju, liczyłem, że chłopcy podtrzymają dobrą dyspozycję i sięgniemy w tym meczu po komplet punktów. Dodatkowym atutem był fakt, że graliśmy na naszym terenie - więc z wsparciem naszych kibiców, nie mogliśmy przegrać tego spotkania. Niestety ten mecz, był rozgrywany 3 dni po meczu z Wisłą, co wymusiło na mnie korekty w składzie. Niektórzy z zawodników nie doszło do siebie kondycyjnie po ostatnim meczu, więc musieli wystąpić zmiennicy. Swoje szanse dostali: Misiło, który wszedł za Węgrzyna, Gancarczyk za Kreta, Tyl za Popielę, Piwiński za Tomkowicza, Kurek zmienił Adamskiego i swoją szansę również otrzymał Gherkenashvili, który wszedł za Wójcika. Połowa składu została wymieniona, miałem nadzieję, że zmiennicy pokażą się z dobrej strony - w końcu dostali szansę na pokazanie się i zostanie na dłużej w składzie. Mecz jak wcześniejszy zaczął się strasznie ospale. Żaden z zespołów nie kwapił się by zagrozić bramce rywali. Pierwsza połowa minęła pod znakiem wielkiego rozczarowania. Mecz na szczycie, a sytuacji jak na lekarstwo. Najbliżej strzelenia bramki był Gruzin, lecz po jego strzale piłka tylko otarła poprzeczkę. Liczyłem, że w drugiej połowie ruszymy bardziej do ataku. No i po raz kolejny się przeliczyłem. Staliśmy jak kołki w smole, tak jakbyśmy byli przestraszeni zawodników Granatu. Znów młody gruziński napastnik obił poprzeczkę i to by było na tyle z naszych akcji. Ćwiczak dwoił się i troił, by uchronić nas od porażki, lecz w 86 minucie tracimy bramkę w kuriozalny sposób. Sam do końca nie wiem co się stało, po wrzutce z rzutu rożnego Pawlak chcąc wybić piłkę trafił wprost w Górskiego, a odbita piłka trafiła do siatki. Ten gol tak dobił moich chłopców, że już nawet nie spróbowali zaatakować. Mecz skończył się kolejną już porażką w tym sezonie, a na trybunach można było usłyszeć: "Nudy, nudy, nudy w tym Tarnowie". Widać, nawet kibice powoli zaczynają tracić cierpliwość..
  13. _____________________________________________ Po ostatnim dobrym meczu z Partyzantem było widać, że zawodnicy uwierzyli w siebie. Widać odrobina spokoju, relaksu wyszła im na dobre. Sam fakt, że potrafili odrobić dwubramkową stratę dało im niesamowitego kopa. Po ciężkim meczu z Patryzantem mieliśmy 6 dni przerwy, 6 dni na regenerację oraz poprawę niektórych rzeczy na treningach. Po ostatnim remisie nasza przewaga zmalała do 4 punktów przewagi, więc już nie było miejsca na wpadki. Zaczął się chyba najważniejszy moment w historii klubu. Coś czuję, że jeżeli nie awansujemy w tym sezonie, to w kolejnym już będzie o to bardzo ciężko. Tym razem na Jaskółcze Gniazdo przyjeżdżał zespół Wisły Sandomierz, zespołem który jest jedną z rewelacji rozgrywek - zajmują bowiem 5 miejsce i wciąż jeszcze liczą się w walce o awans. Co prawda ich strata do nas wynosi 9 punktów, ale biorąc pod uwagę naszą ostatnią dyspozycję, ta strata nie jest aż tak wielka. Jak już wcześniej było mówione, w tym meczu nie mogłem skorzystać z Kaganka, który wyleciał nam już do końca sezonu. W jego miejsce wskoczył Adamski. Również w miejsce Piwińskiego, w wyjściowej 11stce pojawił się wypożyczony z Katowic, Tomkowicz. Liczyłem na to, że nasz zespół od samego początku przejmie inicjatywę. Niestety oba zespoły zaczęły ten mecz strasznie ospale. Dużo walki w środku pola, a sytuacji było dosłownie jak na lekarstwo. Najbliżej strzelenia bramki był Popiela, lecz minimalnie chybił w sytuacji sam na sam. Na drugą połowę wyszedł młody Gruzin - Gherkenashvili, który zmienił słabo grającego Wójcika. Musiałem postawić na atak, bo jak już wyżej wspomniałem - teraz już nie ma czasu na stratę punktów. Również nakazałem piłkarzom nie nastawiać się już tylko na kontratak, teraz to my mamy być tą stroną dominującą, grać bardziej ofensywnie. Te zmiany przyniosły skutek dopiero w 65 minucie, gdy po zamieszaniu w polu karnym piłkę do bramki skierował Robert Zagdan, dla którego był to pierwszy gol w barwach Jaskółek. Po golu oczywiście wróciliśmy do swojej taktyki, czekaliśmy na rozwój sytuacji, na to co zrobi rywal i liczyliśmy na zabójcze kontry. Niestety, w 84 minucie pięknym strzałem w samo okienko do remisu doprowadza Chorab i nasza sytuacja znów nie wygląda ciekawie. Ale to jak na straconą bramkę zareagowali moi zawodnicy, jest chyba zwiastunem wzrostu formy zespołu - już minutę później padł gol decydujący o losach spotkania. Szybka klepka wprowadzonych zawodników: Tyla z Gherkenashvilim, gdzie ten pierwszy wychodzi sam na sam z Wierzgaczem i bez większych problemów pakuje piłkę w siatce. Wreszcie odnosimy zwycięstwo w dobrym stylu, który jak mam nadzieję, utrzyma się już do końca sezonu.
  14. _____________________________________________ Długo myślałem nad tym co zmienić w swoim zespole.Popadliśmy w kryzys, widać to gołym okiem po wynikach jakie osiągamy, to cud że wciąż utrzymujemy się na fotelu lidera. Mecz z Wierną był idealnym pokazem bezsilności mojego zespołu. Widzę, że chłopaki chcą, ale coś ich blokuje. Postanowiłem przeczytać "Za kulisami zwycięstw", książkę o jednym z największych geniuszy taktycznych tego pokolenia - Jose Mourinho. Liczyłem, że ta książka otworzy mi oczy na to co jest źle. Sam zacząłem odczuwać presję, gdyż zarząd poinformował mnie, że moja posada wciąż jest stabilna, aczkolwiek mam coś zrobić natychmiast z dyspozycją zespołu, bo ostatnie wyniki to porażka. Wtedy wpadłem na pomysł, by dać nieco więcej luzu moim zawodnikom. Wyjście do basenu, odnowa biologiczna, ogólnie większy relaks. Było widać, że chłopcom jest to potrzebne - ostatnie słabe wyniki źle znosili, a warto powiedzieć, że mam bardzo młody i ambitny zespół. Najważniejsze jest to, żebym znalazł jakiś lek na wyjście z tego marazmu. Postanowiłem gruntownie zmienić swoją taktykę, nakazałem swoim zawodnikom grać z kontry(mniej więcej tak jak wcześniej, ale na innych zasadach), przy czym musieli rozgrywać piłkę po ziemi, więcej podawać, szukać podań na wolne pole, grać z większym pressingiem i głębszą linią defensywną. Wcześniejsza moja taktyka zakładała, że gramy z wyższą linią defensywną, agresywnym odbiorem, niższym tempem rozgrywania akcji, mniejszym pressingiem. Trochę eksperymentalnie zagrałem, bo chłopcy nie przywykli do takiego grania - ale musiałem ryzykować. Koniec sezonu, a z formą i grą wciąż byliśmy 'w dupie'. Przebudowałem blok defensywny, do składu wrócili na boki obrony Węgrzyn oraz Witek, a Gancarczyka zmienił Kret. Na skrzydło wrócił Zagdan, a Popiela wskoczył w miejsce Tyla. Doświadczenie pomieszanie z młodością, tak można określić ten skład który posłałem do gry. Graliśmy w Radoszycach, z zespołem który jak dotychczas plasuje się na 9 miejscu. Małe boisko, deszcz, błoto - od początku było wiadome, że ten mecz będzie należał do 'ciekawych'. Wreszcie to my rozpoczęliśmy mecz od prowadzenia gry. Już w 10 minucie mogło być 1:0 dla nas, niestety Chojnecki najpierw obronił strzał Wójcika, a później dobitkę Zagdana. Nie pozwalaliśmy Partyzantowi dojść do głosu, klepka i szybkie kontry co chwilę zagrażały bramce Chojneckiego. Na przerwę schodziliśmy z wynikiem 2:1 dla gospodarzy. Dwie zabójcze kontry zawodników Partyzanta i szybko zrobiło się 2:0. Pod koniec pierwszej odsłony udało się nam wyrównać, po golu Filipa Wójcika. Nie wiedziałem co powiedzieć chłopcom w przerwie. Graliśmy naprawdę dobrze, ciągle byliśmy przy piłce, stwarzaliśmy sobie sytuacje - a i tak przegrywaliśmy. Postanowiłem ich zmotywować, by uwierzyli w to, że można odrobić tą stratę. Tak jak się spodziewałem, Partyzant zamurował się w swoim polu karnym. Mimo okazji, nie mieliśmy szczęścia tego dnia. Słupki, piłki wybijane z linii bramkowej tylko frustrowały, a nie dawały nadziei. Sędzia doliczył aż 5 minut do regulaminowego czasu gry - na nasze szczęście. Gdy już wydawało się, że nic nie odbierze zwycięstwa Radoszycom, w ostatniej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym został sfaulowany Adamski, który wszedł za Kaganka który doznał urazu. Do jedenastki podszedł Witek, który dał nam ciężko wywalczony punkt. Mimo tego, że nie udało się zwyciężyć, jestem zadowolony z gry moich zawodników. Wreszcie zobaczyłem to, czego od nich oczekuję. Sama statystyka strzałów: 15-26 na naszą korzyść pokazuje, kto w tym meczu był lepszy. Brakło szczęścia do wygrania, ale trzeba cieszyć się z tego co jest. Niestety już do końca sezonu wypadł nam Kaganek, naderwanie mięśni skośnych brzucha wykluczają go aż na 3 miesiące. Po tym meczu, mogę spokojnie spać - wierzę w to, że do końca sezonu już dowieziemy to prowadzenie w lidze.
  15. _____________________________________________ Coraz bliżej koniec sezonu, nasza walka o awans nabiera rumieńców. Po ostatniej solidnej wygranej z Garbarnią zacząłem myśleć, że najgorsze mamy już za sobą. Na treningach panowała przyjazna atmosfera, w zawodnikach widziałem ogromną motywację, by wygrać kolejne spotkanie. Tym razem przyjeżdżał do nas piąty zespół ligi - Wierna Małogoszcz, z którą wcześniej mieliśmy ogromne kłopoty, remisując 0:0. Murawa na naszym stadionie po ciężkiej zimie powoli wracała do normalności, zapowiadali słońce w tym dniu - nic nie wskazywało, że możemy znów mieć ogromne problemy. Nie wiem, czy ta presja zjada moich zawodników czy co. Na treningach widzę duży postęp, zaangażowanie, motywację, a gdy wyjdą na boisko w meczu, widzę jakby stado kurczaków biegało po boisku. Przestraszeni, zagubieni, jakby stracili pewność siebie. Nie mam pojęcia co się z nimi stało. Skład wystawiłem chyba najbardziej optymalny i najsilniejszy z możliwych. Blok defensywny bez zmian, na bramce Ćwiczak, przed nim na stoperze Pawlak z Gancarczykiem, po bokach Misiło z Jamrógiem. W pomocy w miejsce kontuzjowanego Tomczaka wskoczył Tyl, a Zagdana który ostatnio jest całkowicie bez formy, na skrzydło wszedł Adamski. Reszta bez zmian. Ustawiłem swój zespół, tak jak w poprzednim meczu - na grę z kontry. Liczyłem na szybkie 1:0 i przysłowiową 'murarkę'. Teraz jesteśmy w takim momencie sezonu, gdzie nie liczy się już piękna gra, tylko seryjne zdobywanie punktów. No i tak jak zakładałem, od początku inicjatywę przejęli goście. My spokojnie wyczekiwaliśmy na swoje okazje z kontr, lecz one nie nadchodziły. Z biegiem czasu, zacząłem się denerwować, połowa już się kończy, a my na dobrą sprawę, nie zrobiliśmy ani jednej składnej akcji. Moi piłkarze tak skupili się na zadaniach defensywnych, że zapomnieli o grze w ofensywie. Na drugą połowę postanowiłem zmienić formację, ustawiając zespół bardziej ofensywnie. Skutek tego był taki, że straciliśmy bramkę. Z rzutu wolnego, po rękach Ćwiczaka trafił Drej. Nie ma co ukrywać, ta bramka wpada ewidentnie na konto Łukasza, taki strzał to nawet ja bym złapał, a on przepuszcza piłkę do bramki. Dosłownie 3 minuty później, strzelca bramki wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę i ostatnie 12 minut graliśmy w przewadze jednego zawodnika. Czy to coś dało? Nic. Wciąż Wierna była lepszym zespołem, była częściej przy piłce, ba! - to oni stwarzali sobie jeszcze sytuację, a nie my. Ostatecznie przegrywamy i znów trwonimy przewagę, którą wcześniej wypracowaliśmy. Na nasze szczęście zespoły z czołówki również pogubiły punkty. Kolejny mecz, gdzie nie potrafimy odnaleźć własnego stylu. Nie mam pojęcia co się stało z moją Unią, moimi zawodnikami. Przed nami jeszcze 8 spotkań, teraz już nie możemy sobie pozwolić na takie wpadki, na takie straty punktów.
  16. _____________________________________________ Po ostatnim meczu, gdzie można było zobaczyć minimalną poprawę naszej gry, przyszedł czas na mecz z vice-liderem, Garbarnią Kraków, z którą na własnym stadionie przegraliśmy 1:2. Był to mecz z gatunków 'must win' - albo wygrywasz i odskakujesz rywalom w walce o awans, albo przegrywasz i dajesz się dogonić rywalom. Ustawiłem na ten mecz swój zespół nieco defensywniej, liczyliśmy na szybkie kontry, które zabiją mecz. Od samego początku przewagę mieli gospodarze, a my cierpliwie broniliśmy się, aż dwukrotnie wybijając piłkę ze swojej linii bramkowej! W końcu, w 39 minucie po podaniu Zagdana, strzałem z okolic 11 metra piłkę do siatki pakuje Tomkowicz. Jak już mamy w zwyczaju, szybko z prowadzenia się nie cieszyliśmy - kilka sekund później padł gol wyrównujący. Wzorek wrzucił za kołnierz piłkę Ćwiczakowi i było 1:1. W przerwie próbowałem zmotywować chłopaków, do nieco odważniejszej gry... bo gol był naszym jedynym strzałem w tej połowie. Druga połowa wyglądała tak jak pierwsza. Brązowi co rusz zagrażały naszej bramce, lecz to my po raz drugi wyszliśmy na prowadzenie. Genialna kontra w naszym wykonaniu! Kaganek dorzuca do Wójcika, który nie zwykł się mylić w takich sytuacjach i mamy 2:1. Do końca meczu bramek nie zobaczyliśmy, a nasz zespół już kontrolował grę. Wreszcie się przełamaliśmy. Po okresie kiepskich wyników, zdobywamy 3 punkty i oddalamy się rywalom, a do końca pozostało tylko 9 meczy. (Tabela)
  17. _____________________________________________ Trzy mecze na jesień i trzy bez zwycięstwa. Dwie porażki przed własną publicznością i remis na wyjeździe. Kolejny, trzeci już mecz z rzędu rozgrywaliśmy na swoim stadionie. Tym razem na Jaskółcze Gniazdo przyjechał zespół Popradu Muszyna. Patrząc przez pryzmat tabeli, Poprad był przeciwnikiem, z którym nie powinniśmy mieć problemu i spokojnie wygrać - lecz nasze ostatnie problemy, sprawiają, że każdy rywal jest dla nas ogromnym wyzwaniem. Do meczu przystępowaliśmy bez Węgrzyna, który pauzował za kartki oraz Witka, który wypadł z gry na 4-5 tygodni w skutek kontuzji. W pierwszej połowie zobaczyłem zespół taki, jaki widziałem przez całą rundę jesienną. Pewny siebie, mający ciągłą przewagę - jedynym mankamentem był brak skuteczności. Dopiero w drugiej połowie, w 54 minucie doświadczony ofensywny pomocnik, Łukasz Popiela strzałem z okolic 20 metra dał nam upragnione prowadzenie. Niestety nie cieszyliśmy się nim zbyt długo, gdyż znów przez brak koncentracji tracimy zaraz bramkę. Zachariasz wykorzystał wrzutkę i doprowadził do remisu. Gdy wydawało się, że znów jesteśmy blisko strzelenia kolejnej bramki, w 68 minucie za drugą żółtą kartkę z boiska wyleciał Kret. Mimo tego, wciąż byliśmy dużo lepszym zespołem. Ostatecznie brak skuteczności spowodował, że wciąż pozostajemy bez zwycięstwa. Na nasze szczęście, wyniki rywali ułożyły się tak, że pomimo ostatniej słabej serii spotkań, wciąż mamy dosyć sporą przewagę nad drugim zespołem - wynosi ta przewaga aż 6 punktów! Warto wspomnieć o debiucie, który zanotował junior, środkowy obrońca - Patrycjusz Cygan, który w 68 minucie zmienił Piwińskiego, by wzmocnić szeregi w obronie po czerwonej kartce.
  18. _____________________________________________ Po blamażu przed własną publicznością mieliśmy okazję do rehabilitacji. Na nasz obiekt przyjeżdżał zespół z Nowej Huty, tamtejszy Hutnik z którym w poprzedniej rundzie wygraliśmy po ciężkim meczu 1:0. Do meczu musieliśmy przystępować bez dwóch podstawowych zawodników, którzy pauzowali za kartki - Gancarczyka i Piwińskiego. Natomiast po kontuzji do składu powrócił Kaganek. Ponadto dzień meczu z Hutnikiem, został ogłoszonym Dniem Kibica w Tarnowie, gdzie zarząd przygotował specjalne 'promocje' dla kibiców. Mecz zaczął się po naszej myśli, już w 3 minucie po genialnej wrzutce Tomkowicza piłkę do siatki kieruje Kaganek. Nasza euforia nie trwała zbyt długo, gdyż już 3 minuty później padła bramka która wyrównała stan meczu. Stanek wykorzystał zamieszanie w polu karnym i wpakował piłkę do pustej bramki. Od początku spotkania było widać, że tempo tego meczu będzie wysokie. Żaden z zawodników nie odstawiał nogi, walczył o każdy centymetr boiska. Niestety w 13 minucie po raz drugi na listę strzelców wpisuje się Stanek, który ośmieszył całą naszą obronę, mijając ich jak pachołki oraz strzelając w sytuacji sam na sam. Na szczęście 4 minuty później padła bramka wyrównująca. Wójcik wykorzystał genialne zagranie Tomkowicza i mieliśmy po niespełna 20 minutach gry już wynik 2:2. W 33 minucie kolejny raz nasza obrona dała się ośmieszyć. Paweł Węgrzyn popełnił błąd, który wykorzystał Stanek i goście znów wyszli na prowadzenie. Jak się okazało, do końca meczu już go nie oddali. Jeszcze w 90 minucie Kret mógł wyrwać remis Hutnikom, lecz w ostatniej chwili jego dobitkę zablokował obrońca. Był to kolejny nasz słaby mecz, drugi przegrany z rzędu. W głupi sposób roztrwaniamy przewagę, którą wypracowaliśmy sobie pod koniec rundy jesiennej.
  19. _____________________________________________ Już w pierwszym meczu rundy wiosennej było widać, że zespół coś stracił przez tą przerwę. Mecz z Sołą był tego doskonałym przykładem, ledwo remisujemy mecz, gdzie powinniśmy przegrać i to wysoko. Tym razem na nasz stadion przyjeżdżał zespół Łysicy Bodzentyn, z którym na ich stadionie wygraliśmy 1:0 po bramce Adamskiego. Nad Tarnowem tego dnia przeszła ulewa, więc płyta boiska wyglądała wręcz fatalnie... tak jak nasza gra. Do 53 minuty mecz był wyrównany, Łysica jak i my mieliśmy swoje sytuacje na strzelenie bramki, lecz w wyżej wspomnianej minucie cały plan na mecz legł w gruzach. Gancarczyk zachował się strasznie nieodpowiedzialnie. Napastnik gości 'uciekł' Andrzejowi, a ten bez namysłu podciął go od tyłu - bezdyskusyjna czerwona kartka. Brak jednego zawodnika był już widoczny do końca spotkania. Łysica dostała wiatr w żagle i co rusz zagrażała naszej bramce. W końcu po samodzielnej akcji Kalisty wychodzą na prowadzenie. Jedynie dobra postawa Ćwiczaka ratowała nas przed utratą większej ilości bramek i dawała jeszcze nikłą nadzieję na remis. W 91 minucie faktycznie doprowadziliśmy do remisu.... tylko na nasze nieszczęście Adamski w czasie podania był na pozycji spalonej, więc bramka nie mogła zostać uznana. Po kiepskim meczu przegrywamy po raz 3 w sezonie i przerywamy naszą serię 9 meczów bez porażki w lidze. Wartym do odnotowania wydarzeniem jest debiut wychowanka klubu - 16sto letniego Sebastiana Zawrzykraja, który swoją dobrą postawą na treningach i sparingach kontrolnych zasłużył na miejsce w 18stce meczowej i debiut.
  20. _____________________________________________ Pierwszym meczem po zimowej przerwie miało być starcie z vice-liderem rozgrywek III ligi - Sołą Oświęcim. W pierwszym meczu na Jaskółczym Gnieździe padł wynik remisowy - 1:1, wtedy na listę strzelców wpisał się Snadny oraz Wójcik. Do meczu przystępowaliśmy bez kilku zawodników - Kamil Pawlak pauzował za żółte kartki, a Kuba Kaganek oraz Jan Kret leczyli swoje urazy. Szansę gry dostali nowi zawodnicy, którzy zostali pozyskani w zimowym okienku transferowym. Mecz z początku nie wyglądał zbyt ciekawie - zdecydowana przewaga gospodarzy, sporadyczne ataki i do przerwy było 0:0. Soła kilka razy mogła wyjść na prowadzenie, ale w bramce niezawodnie spisywał się Ćwiczak. Druga połowa zaczęła się od szybkiego ataku przyjezdnych, lecz Wójcik minimalnie chybił. Wciąż przewagę miał zespół Soły i to właśnie oni w 65 minucie za sprawą Snadnego wychodzą na prowadzenie. Fatalny błąd w obronie, Snadny znajduje się sam na sam i nie miał prawa się pomylić - 1:0. Nasza drużyna zareagowała bardzo dobrze na tą bramkę, gdyż pięć minut później mieliśmy już wynik remisowy. Witek podaje z autu do Popieli, ten zagrywa na 16sty metr Adamskiemu, który bez zastanowienia wrzuca w pole karne, gdzie Wójcik strzałem głową pakuje piłkę do siatki. Do końca meczu już nie zobaczyliśmy żadnych bramek, po ciężkim meczu wracamy do Tarnowa z 1 punktem.
  21. Długo mnie nie było - inne obowiązki wzięły górę nad grą, ale już wracam do systematycznego kontynuowania tej kariery. _____________________________________________ Mieliśmy ponad 3 miesięczną przerwę od gry w piłkę, idealny czas na poprawę elementów które nie do końca dobrze funkcjonowały w drużynie. Pierwszy miesiąc dałem troszkę więcej luzu moim chłopcom, zero kontrolnych gier, tylko treningi. Po tak dobrej pierwszej części trzeba było dać ochłonąć naszym zawodnikom - dopiero po nowym roku mieliśmy ruszyć na poważnie z przygotowaniami do wiosny. W styczniu rozegraliśmy aż 3 sparingi, gdzie każdy z zawodników mógł pokazać mi swą przydatność w zespole. W ten wolny czas chciałem wzmocnić swoje umiejętności trenerskie i wybrać się na kurs szkoleniowy, z licencją A - niestety zarząd odrzucił moją prośbę, argumentując ją brakiem funduszy... Co ciekawe, kilka dni później dostałem informację, że zarządowi udało się zaoszczędzić troszkę pieniędzy i został poważnie wzmocniony mój budżet płac dla zespołu. Zmodernizowałem ten budżet, by mieć choć trochę na transfery, a okienko transferowe zaczynało się już w lutym! Już było wiadome, że z dniem 1 lutego pożegnamy się z wieloletnim kapitanem, ostoją środka pomocy - Łukaszem Kazikiem, który spędził w klubie prawie 15 lat. Przeszedł do Stali Kraśnik za 0zł. Natomiast do naszego zespołu dołączyli: lewy/środkowy obrońca - Damian Misiło, który dołączył do nas z Wólczanki Wólki Pełkińskiej za 7 tys zł., ofensywny pomocnik - Robert Zagdan, wykupiony z Partyzantu Radoszyce za kwotę 9,75 tys zł, oraz na zasadzie wypożyczenia został pozyskany zawodnik GKS Katowice, środkowy pomocnik - Gustaw Tomkowicz. Warto wspomnieć o zawziętej próbie sprowadzenia przez Jagiellonię Białystok naszego najlepszego snajpera - Filipa Wójcika. Klub z Białegostoku proponował ponad 200 tys zł, za naszego gracza, lecz nie przyjęliśmy ich propozycji - Filip ma ważną rolę do odegrania u nas. Wyniki sparingów: _____________________________________________ Tak wyglądał nasz okres przygotowawczy. Nie przywiązuję zbytniej wagi do wyników w sparingach - liczyła się taktyka, zgranie i założenia przedmeczowe. Już za 12 dni mecz z drugim zespołem - Sołą Oświęcim, mecz o przysłowiowe 6 punktów. Na obecną chwilę mamy aż 8 punktów przewagi właśnie nad Sołą, czy uda nam się powiększyć przewagę nad rywalem? Przekonamy się wkrótce.
  22. Lelkosław

    Les Gones

    Polecam ściągnąć do ataku Maupay'a - koleś jest genialny w FM. :P
  23. @yaneck1 - Tak, ten Szymon. Jak widać, u mnie w grze sędziuje mecze III ligi. :v _____________________________________________ Po dwóch wyjazdach, wreszcie zawitaliśmy na 'Jaskółcze Gniazdo'. Naszym przeciwnikiem miały być rezerwy Wisły Kraków, z którymi w pierwszym meczu na ich terenie wygraliśmy aż 3:1! Do meczu przystępowaliśmy bez.. trzech kluczowych zawodników. Dwóch środkowych obrońców (Kret i Gancarczyk) oraz prawego obrońcy (Witka) którzy pauzowali za kartki po szalonym meczu w Ostrowcu. Nasza obrona była rozbita, na środku w duecie z Pawlakiem zagrał Węgrzyn, który nominalnie jest lewym obrońcą - było to trochę eksperymentalne ustawienie. Jak się okazało, dla Pawła Węgrzyna nie ma różnicy, czy gra na boku obrony czy na środku - w każdej sytuacji potrafi sobie poradzić perfekcyjnie. Już w 10 minucie, po zamieszaniu w polu karnych do piłki dopada właśnie Węgrzyn i z najbliższej odległości pakuje piłkę do siatki. Idealne zaczęcie meczu. Sami piłkarze Wisły ułatwili nam zdobycie w tym meczu trzech punktów, bowiem w 25 minucie za drugi żółty kartonik, plac gry musiał opuścić Mordec. Dosłownie minutę później, genialną asystą popisuje się Węgrzyn, który dogrywa z rzutu wolnego na 11 metr do Adamskiego, który pewnie umieszcza piłkę w siatce! Do końca meczu kontrolowaliśmy przebieg spotkania. Wisła w całym meczu oddała tylko 1 strzał - to wiele mówi. Odnosimy kolejne zwycięstwo i wykorzystujemy potknięcie Oświęcimia, umacniając się na fotelu lidera. _____________________________________________ Ostatni mecz rundy jesiennej przypadał nam z ostatnim zespołem ligi - Wolanią Wolą Rzędzińską z którą na własnym stadionie nie bez trudu pokonaliśmy 1:0. Skład mieliśmy dużo mocniejszy niż poprzednio, więc liczyliśmy na to, że z dużym spokojem pokonamy ostatni zespół w tabeli. Jak widać, nigdy nie wolno lekceważyć przeciwnika. Małe boisko, deszcz, bagniste warunki sprawiły, że zgromadzeni kibice zobaczyli jeden z najciekawszych meczów. Najpierw w 18 minucie Szymon Adamski wykorzystał zamieszanie w polu karnym po rzucie rożnym i wpakował piłkę do siatki. Gdy wszystko wskazywało, na kolejne nasze zwycięstwo w 35 minucie Tarczan po przepięknej akcji zespołowej trafia na 1:1 i gospodarze wracają do gry. Obie drużyny stwarzały sobie sytuacje, lecz w 78 minucie na prowadzenie wychodzą zawodnicy gospodarzy. Po błędzie Pawlaka piłkę do siatki kieruje Biały i mamy sensację. Ostatni zespół prowadzi z liderem. Niestety, a dla nas może i stety, ale radość drużyny Wolanii nie trwała zbyt długo. Minutę później piłkę do własnej bramki kieruje Szkotak i mamy znowu wynik remisowy. Gdy już wydawało się, że na boisku nic więcej się nie wydarzy, sprawy w swoje ręce wziął Piwiński, który najpierw uderzył w obrońcę, a przy dobitce bramkarz był zasłonięty i mamy wynik 3:2 dla gości! Chwilę później sędzia zakończył spotkanie. Wygrywamy na koniec rundy i znów wykorzystujemy potknięcie Soły, zwiększając swoją przewagę do 8 oczek! _____________________________________________ Takim oto sposobem kończymy rundę wiosenną - Tabela.
  24. _____________________________________________ Po słabym występie w Połańcu, każdy miał nadzieję, że zamażemy poprzedni słaby wynik dobrym meczem z KSZO. Nasz rywal jak na razie spisuje się rozczarowywująco, zajmując dopiero 16 miejsce. Mimo ich kryzysu, wiedzieliśmy że nie można tam jechać tylko po łatwe 3 punkty. Ogólnie mecz był strasznie nudny. Mało groźnych sytuacji, a za to mnóstwo brutalnej gry. Sędzia Marciniak w tym meczu miał dużo do roboty - rozdał w tym spotkaniu aż 8 żółtych kartek. Pierwsza bramka, a zarazem ostatnia padła w 54 minucie, gdy Kaganek dorzucił na 11 metr, a tam Tyl z zimnym spokojem umieścił piłkę w siatce. KSZO od początku meczu się broniło, więc po stracie bramki nic w ich grze się nie zmieniło. Wciąż się bronili, a my dociągnęliśmy spokojną wygraną. Szkoda tylko, że Marcel Tyl dosłownie 5 minut po strzeleniu bramki musiał opuścić boisko na noszach. Mamy nadzieję, że nic poważnego mu się nie stało. (Statystyki meczu)
  25. _____________________________________________ Małymi krokami zaczynamy rundę rewanżową. Tym razem udajemy się do Połańca, by zmierzyć się z tamtejszymi 'Czarnymi'. W pierwszym meczu sezonu rozbiliśmy ich na własnym terenie aż 3:1! Ale ten rewanż.. niech lepiej pójdzie do zapomnienia. Cały przebieg meczu można określić jednym stwierdzeniem: "Bicie głową w mur.". Pierwsza i ostatnia groźna akcja Czarnych i w 12 minucie Marcin Witek po strzale głową z rzutu rożnego otwiera wynik spotkania. Następne minuty to próba dojścia wyniku, wyrównania. Dopiero w 24 minucie, po wrzutce z rzutu rożnego na raty do siatki rywali trafia Kamil Pawlak. Najpierw po jego strzale głową bramkarz sparował piłkę, ale przy dobitce już nie miał największych szans - 1:1! Do końca meczu już nie zobaczyliśmy bramek. Liczbę strzałów, słupków nie sposób jest zliczyć na palcach jednej ręki. Martwi brak skuteczności naszego młodego snajpera, miejmy nadzieję, że w meczu z KSZO się odblokuje. (Statystyki meczu)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...