Skocz do zawartości

Muciek

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    83
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Muciek

  • Urodziny 07.12.1987

Informacje

  • Klub w FM
    RC Gent

Kontakt

  • Website URL
    http://

Muciek's Achievements

Trampkarz

Trampkarz (2/15)

1

Reputacja

  1. Muciek

    W ślad za snami

    Kilka dni później Starałem się nie myśleć o tym co przyśniło mi się niedawno, nie było to jednak łatwe. Najbardziej zastanawiało mnie to z kim mam to dziecko. Choćbym chciał to nie dam rady sobie tego przypomnieć. Przez lata miałem przecież wiele kobiet, od żadnej jednak nie usłyszałem że jest w ciąży. Postanowiłem to nawet sprawdzić. Wyciągnąłem z biurka lekko zakurzony już notes z numerami telefonów i obdzwoniłem wszystkie kobiety do których miałem numer telefonu. Część z nich miała dzieci, ale ze swoimi obecnymi partnerami. Niektóre numery były już nie aktywne inne zmieniły właściciela. Poszukiwania nie dawały żadnych wyników, postanowiłem więc, zafundować sobie spacer. Wybrałem się w moje ulubione miejsce do miejskiego parku zlokalizowanego niedaleko mojego domu. Usiadłem na ławce i przyglądałem się otaczającej mnie przyrodzie. W około czuć było zbliżające się lato. Kobiety pozrzucały już grube kurtki i zobaczyć można było opięte na klatce piersiowej bluzki, a pośladki ukryte pod idealnie dopasowanymi leginsami znów mogły uwodzić mężczyzn swoim hipnotyzującym tańcem na boki. Dziewczynki bujały się wesoło na huśtawkach, a chłopcy kopali w piłkę na małym boisku lub zaczepiali dziewczyny. Dzwonek telefonu lekko zakłócił zrelaksowany stan w jakim się znajdowałem. Nieznany numer telefonu jaki wyświetlił się na ekranie wzbudził moje zainteresowanie. - Halo? – odebrałem z zainteresowaniem - Dzień dobry, nazywam się Olaf Karvonen, jestem prezesem fundacji Wiara. Pomagamy dzieciakom z domów dziecka. Czy mógłbym zająć panu chwilę? – zapytał - Naturalnie. - Nasza fundacja, jak już wspomniałem wcześniej, zajmuje się pomocą dzieciom z domów dziecka. Poszukujemy wolontariuszy, którzy charytatywnie wezmą udział w akcji „Wierzyć znaczy móc”. Polega to na tym że zaproszeni przez nas ludzie, którzy odnieśli znaczący sukces opowiadają o tym dzieciakom aby zachęcić ich do wiary we własne siły, do walki o swoją przyszłość. Jako ciekawostkę dodam, że dzieci bardzo chciały się z pane spotkać. Czy jest pan zainteresowany? - Hmm…dobrze, a ile czasu miałbym na to poświęcić? - Zakładamy 6 spotkań, 2 tygodniowo w dowolnie wybrane dni. Długość spotkania to 45 minut, ale może pan oczywiście zaproponować dłuższe jeżeli pan chce. - Na razie zostanę przy tym co proponuję pan. Jeżeli to nie problem chciałbym zacząć w następnym tygodniu we wtorek może być? - Dobrze nie ma sprawy. Adres domu dziecka i godzinę spotkania wyślę panu na maila. To tyle z mojej strony. Dziękuję w imieniu dzieci, swoim i całej fundacji. Do usłyszenia. - Do usłyszenia. W sumie byłem zadowolony. Pomoc dzieciom nigdy nie jest złym pomysłem. Nuda zaczęła powoli gościć do mojego życia niegdyś wypełnionego po brzegi wszelkimi wydarzeniami. Wstałem z ławki i powolnym krokiem podpierając się laski udałem się w stronę domu. Udając się na spotkanie z dzieciakami zastanawiałem się jak dokładnie ma to wyglądać? O czym mam mówić? Nie miałem przygotowanego planu, ale miałem masę wspomnień, zdjęć które zabrałem ze sobą. Liczyłem na to, że jakoś zainteresuję te dzieciaki swoją historią. Zadawałem sobie tyle pytań, że zanim się spostrzegłem już byłem pod drzwiami do domu dziecka. Zwyczajny budynek jakich pełno w około. Chwyciłem za klamkę i wszedłem pewnym krokiem. W środku przywitała mnie gromadka dzieci w różnym wieku, dziewczynek i chłopców. Każde z nich z zaciekawieniem patrzyło w moją stronę. - Dzieci do sali proszę – rozległ się kobiecy głos od razu przykuwając moją uwagę. Przed wejściem do sali stała opiekunka tej wesołej grupki. Typowo słowiańska uroda wyróżniała ją zdecydowanie od miejscowych kobiet co zaciekawiło mnie jeszcze bardziej. Podszedłem bliżej i przedstawiłem się. - Dzień dobry, Maciej – powiedziałem lekko onieśmielony jej urodą i wysunąłem dłoń w jej kierunki. Dzieci przebiegały między nami i zasiadały na rozłożonym na podłodze materacu naprzeciwko którego stało krzesło, na którym to z kolei ja miałem usiąść. - Dzień dobry, Marta – odpowiedziała i lekko uśmiechając się podała mi dłoń. - Proszę niech pan wejdzie tam jest dla pana miejsce. Od teraz należą do pana – powiedziała wskazując na grupę siedzących w sali dzieci. Udałem się na swoje miejsce usiadłem wygodnie i zacząłem: - Witam was, nazywam się Maciej, może nie wiecie, ale jestem byłym trenerem jednej z miejscowych drużyn piłkarskich. - Wiemy! – krzyknął jeden z chłopców – wszyscy jesteśmy pana wielkimi fanami – kontynuował - Drużyny też! – dodała dziewczynka. - Zabierze nas pan na mecz – spytał odważnie jeden z chłopców z wyraźnym błyskiem w oku. - Jeżeli grzecznie będziecie słuchać to na pewno was zabiorę – odpowiedziałem - Dzisiaj? – z nadzieją zapytało jedno z dzieci? - Nie dzisiaj nie ale obiecuję, że was zabiorę. To jak chcecie wysłuchać jak to się wszystko zaczęło? - Taaaaaak! – odpowiedziały chórem. - No to zaczynamy...
  2. - Witamy Państwa na stadionie goszczącym finalistów mistrzostw Euro 2064. Z jednej strony stawiana wśród faworytów do końcowego zwycięstwa Italia, z drugiej, będąca czarnym koniem Polska. Hymny państw już za nami czas rozpocząć pierwszą połowę tego, miejmy nadzieje, fantastycznego widowiska - zaczął komentator. Ja znajdujący się w szpitalnym pokoju wraz z córką emocjonujemy się meczem i liczymy na wstęp Joachima. 22 letni ofensywny pomocnik, klasyczna 10, mój wnuk siedział na ławce rezerwowych i czekał na wejście. - Włosi zaczynają budować akcję. Enoli zagrywa długą piłkę do jednego z napastników ten przyjęciem mija polskiego obrońcę i zostaję sam na sam z bramkarzem. Uderza w długi róg i mamy bramkę! W 16 minucie Italia wychodzi na prowadzenie! - Kur...wypaliłem i uderzyłem ręką w szpitalne łóżko z którego to oglądałem mecz nadawany w telewizji. - Spokojnie tato wiesz, że nie możesz się teraz denerwować - uspokajała mnie córka - Mamy 34 minutę a Polska reprezentacja coraz bardziej dochodzi do sytuacji strzeleckich, z których jednak nic nie wynika. 39 minuta, akcja reprezentacji polski. Świt podaje do Nidorfa ten brutalnie faulowany traci piłkę, sędzia jednak nie odgwizduję faulu i nakazuję grać dalej. Nasz pomocnik zwija się z bólu, a Włosi ruszają z kontratakiem. Długie podanie do przodu, nie ma spalonego. Napastnik Italii wyprzedził Polskich obrońców i kieruje się na bramkę. Bramkarz wychodzi do niego, ten piękną podcinką przenosi piłkę na nim i umieszcza ją w siatce. 2:0 dla Włochów! - Co za gówno! - wydarłem się zdenerwowany. Moje serce zaczęło bić mocniej. - Mamy kontuzję w polskim zespole za Nidorfa wchodzi Joachim Svensson. - Dalej młody, pokaż im! - entuzjastycznie wykrzyczałem. - Koniec pierwszej połowy Włosi prowadzą 2:0 - Drugą połowę z impetem rozpoczynają białoczerwoni. Już w 48 minucie po wspaniałym prostopadłym podaniu Svenssona bramkę kontaktową zdobywa Kacper Tenor. Włosi za szybko pomyśleli o wygranej - Teraz przegracie makaroniarze - warknąłem z przekonaniem. - 77 minuta. Piłkę na 35 metrze od bramki Włochów dostaje Svensson. Zaczyna nabierać szybkości i mija pierwszego zawodnika. Zagraniem na klepkę ze skrzydłowym mija kolejnych dwóch. Jest już na 20 metrze. Do niego zaczynają dobiegać włoscy obrońcy. Ten fantastyczną podcinką zagrywa piłkę w pole karne wprost na głowę jednego z napastników i mamy wyrównanie proszę państwa! Wspaniała akcja Polskiego zespołu! - Jeeeeeeeeeeeest! - krzyknąłem unosząc ręce w górę, tym samym niepokojąc siedzącą obok córkę, która coraz bardziej nalegała, żebym się uspokoił. Serce zaczęło bić jeszcze szybciej. - Ależ emocję proszę państwa. Polska publiczność zgromadzona na stadionie zaczęła skandować głośne "Jeszcze jeden, jeszcze jeden!" - kontynuował wyraźnie pobudzony komentator - Włosi wyglądają na załamanych, teraz wystarczy już ich tylko dobić! - 87 minuta, Joachim Svensson wdziera się w pole karne z duża szybkością, mija ostatniego obrońcę. Przed nim został już tylko bramkarz! - Uderz, uderz! - wykrzyczałem ściskając mocno dłoń córki siedzącej obok mnie. - Joachim z całym impetem uderza piłkę w krótki róg bramkarza! GOOOOOOOOOOOOOOOOL! Fantastyczna akcja i atomowe uderzenie dają reprezentacji Polski prowadzenie i najprawdopodobniej mistrzostwo europy! Cóż za niewiarygodne osiągnięcie naszej reprezentacji - krzyczał głośno komentator. - koniec, koniec! Mamy puchar! Polska mistrzem Europy 2064!!!! Z radości zacząłem podskakiwać na szpitalnym łóżku i przytulać się do córki. Ciśnienie mi skoczyło, moje 77 letnie serce zaczęło bić jeszcze szybciej. Wydawało mi śię, że czuje jak krew płynie w moich żyłach. Czułem jak pompowana małym obiegiem dociera do mózgu powodując podniesienie ciśnienia. W uszach zaczęło mi dzwonić coraz głośniej i głośniej. Twarz moja zaczęła robić się coraz bledsza, córka widząc ją zgubiła uśmiech i wybiegła po pomoc. Zaczęło mi brakować tchu. Mdlejące ciało powoli opadło na miękki materac szpitalnego łóżka. Głowa upadająca na poduszkę ułożyła się w stronę drzwi mojego pokoju szpitalnego. Widzę jak pielęgniarki w raz z lekarzami wpadają do pomieszczenia zamykając za sobą drzwi i nie wpuszczając do niego Marty. Stała za nimi widziałem ją przez szybę która stanowi mniej więcej połowę drzwi. Patrzy na wszystko z przerażeniem. Moje spojrzenie staje się coraz bardziej puste, zimne. Docierają do mnie odgłosy walczącej o życie kadry szpitalnej oraz radosnego głosu komentatora. Przeszywa mnie pewność że koniec mój już bliski, zdążyłem tylko lekko uśmiechnąć się w jej stronę. Zamykam oczy, już koniec...Niby już jest po wszystkim, a jednak stoję obok i obserwuję całą tą sytuację z boku. Widzę jak próbują jeszcze mnie reanimować. Już jest jednak za późno. Twarz Marty zapłakana i schowana za dłońmi. W telewizji szczęśliwy Joachim podnosi puchar mistrzostw Europy. Widocznie tak miało być...umarł król, niech żyje król. - Aaaaaaa! - wykrzyknąłem budząc się i podnosząc swój tułów - sen, to był tylko sen - Spojrzałem zaraz na zegarek stojący na szafce nocnej. Była 4:23. Za oknem wciąż było ciemno. Sięgnąłem po szklankę wody stojącą niedaleko, pijąc z niej nieco wody. - Jednak inny niż wszystkie, taki realny - kontynuowałem głośno myśląc. Przewróciłem się zaraz na bok, zamknąłem oczy zasnąłem ponownie.
  3. chassis 61 - 79% (3) Engine 0 - 24% (5) Front Wing 0% - 47% (4) Rear Wing 0% - 43% (4) Underbody 0% - 24% (4) Sidepods 21% - 35% (3) Cooling 14% - 26% (3) Gearbox 42% - 73% (4) Brakes 0% - 22% (5) Suspension 44% - 77% (4) Electronics 48% - 59% (2) w nawiasach ma levele czesci. Edit: podalem zuzycie z nie tego toru ale teraz jest dobrze.
  4. Mamy jedno wolne miejsce w zespole. Wszystkich chętnych proszę żeby się w tym temacie zgłosili. Jeżeli chodzi o to czy ktoś się już do mnie dobijał. Jasne, ale były to osoby nie związane z CMF. Obecnie do CMF Team'u trzy osoby z GPRO złożyły aplikacje. Jeżeli ktoś z forum złożył takie podanie niech mi to napisze. To tyle z mojej strony. Jak sobie coś przypomnę to napiszę.
  5. Witam. Mam pytanie. Ktoś może wie i mógłby mi wytłumaczyć jak zsumować liczby z komórek z tabeli poza nią? Wiem, że trzeba zrobić coś w tabela>formuła ale nie wiem co i jak wpisać, żeby wyskoczył mi wynik.
  6. Muciek

    Banki

    Niedawno znalazłem pracę i potrzebuję teraz konto bankowe. Dlatego piszę tutaj. W ogóle nie mam pojęcia i nie znam się na tych sprawach. Jeżeli ktoś mógłby mi tutaj doradzić, albo podać linka do jakiejś strony gdzie jest to wszystko wyjaśnione byłoby super.
  7. Ja jadę drugi i już zarz pituje. Miałem jechać na jednego pita, ale coś mi się pojebało z paliwem i będzie drugi zjazd do boksów.
  8. Muciek

    Miniracing Online

    Czyli znaczy dzisiaj? zależy o której. Jeżeli o 20 trening ja nie widzę problemu.
  9. Ja pitowałem na 77 kółku. Zabrakło mi 6 litrów, przez te 6 litrów straciłem jedną pozycję. Przyjechałem na 6, a startowałem z 9. Edit: Opłaca się w Rokie podnieść level silnika na 5?
  10. Ja mam silnik na 4 poziomie i wyszło mi 235 litrów.
  11. Wygląda to tak: Chętni mieli zgłaszać się do czwartku na priva. Zgłosił się jedynie adamus. Jeżeli się na to zgadzacie to przyjmuję go do zespołu. Co wy na to? Mam jeszcze jeden mały kłopot. Fym nie jeździ od paru wyścigów i mogę go wyrzucić z zespołu, co dało by kolejne wolne miejsce w zespole. Jeżeli tak by się stało to prosiłbym wszystkich chętnych dołączenia do zespołu do mnie na priva. Następnie listę napiszę tutaj a wy, członkowie zespołu oddacie głosy na swojego kandydata. Taka jest moja propozycja. Jeżeli ktoś ma inny pomysł chętnie go wysłucham.
  12. Muciek

    Miniracing Online

    Muciek Luźne Gatki Ja jestem za tym, żeby wyścig pojechać w niedzielę. W ten dzień pojawiają się wszyscy.
  13. Muciek

    Cyberdunk

    Jeżeli można to prosiłbym menadżera zespołu o wystawienie mnie na listę transferową. Nie widzę możliwości dalszej gry w zespole.
  14. Ma ktoś może zużycie części z indianapolis? Chodzi mi głównie o silnik. Ja ostatecznie wylądowałem na ósmym miejscu. Startowałem z 14 i jechałem na jeden pit.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...