Skocz do zawartości

michal21

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    24
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

michal21's Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

0

Reputacja

  1. michal21

    "Die Löwen"

    W przerwie na mecze reprezentacyjne Monachium opuścili: Scherzer (Austria U-19), Szekely (Węgry U-19), Tomasov (Chorwacja), Kiraly (Węgry) i Wood (USA). Dla naszego młodego napastnika była to okazja do debiutu w seniorskiej kadrze, niestety cały mecz towarzyski z Gwatemalą przesiedział on na ławce rezerwowych. Dwa tygodnie odpoczynku były nam bardzo potrzebne. Przez ten czas kontuzje wyleczyli wszyscy piłkarze poza Halfarem, dzięki czemu na mecz z Dynamem Drezno mogłem desygnować najmocniejszy skład od kilku tygodni. Nasz dzisiejszy rywal powalczy o zwiększenie swojej przewagi nad strefą spadkową, która przed tą kolejką wynosiła zaledwie 2 punkty. Ekipa z Drezna posiada w swoim składzie kilku naprawdę ciekawych zawodników, takich jak: Cheikh Gueye czy Lynel Kitambala. Z naszej strony na boisko wybiegł najsilniejszy możliwy skład. Przeciętnego ostatnio Lautha zastąpił młodziutki Wood. Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Nicu, Stoppelkamp, Tomasov - Wood Początek meczu był dość niemrawy z obu stron. Pełno było chaosu i niedokładności w grze naszej i rywala z Drezna. Ciekawie zrobiło się od 10. minuty, kiedy w przeciągu półtorej minuty trzykrotnie byliśmy bliscy objęcia prowadzenia. Dwa razy główkował Stahl po rzucie rożnym, a z dystansu próbował Bierofka. Niestety, był to tylko pojedynczy zryw. Później znów "kopaliśmy się" w czoło, dostosowując się do prostej gry Dynama, która polegała na dalekim wykopie pod bramkę przeciwnika. Obudziliśmy się pod koniec pierwszej połowy. Najpierw Wood został zablokowany przez obrońców tuż przed bramką, a potem strzał z woleja Bierofki minimalnie minął bramkę. Dopięliśmy swego w 43. minucie. Nicu zaszarżował lewą flanką, ściął w pole karne i dograł spod linii końcowej na 5. metr, a wbiegający tam Wood dostawił tylko nogę. Po przerwie znów dyktowaliśmy rywalom warunki gry. W 51. minucie Tomasov uderzał z rzutu wolnego, ale nieznacznie się pomylił. Goście nie potrafili nawet wymienić kilku celnych podań, nie mówiąc już o strzale na naszą bramkę. Jeszcze bliżej celu byliśmy po zdobyciu drugiego gola. W 61. minucie Nicu zacentrował na 5. metr, a młodziutki Wood wślizgiem zapakował piłkę do siatki. To zmotywowało piłkarzy z Drezna do działania i już chwilę później groźnie strzelał Trojan, na szczęście minimalnie niecelnie. Za brak konsekwencji i rozluźnienie zapłaciliśmy jednak na kwadrans przed końcem. Ouali minął naszą defensywę niczym tyczki i uderzył w długi róg. Fährmann sparował co prawda piłkę na bok, ale dopadł do niej Koch i strzelił bramkę kontaktową. W końcowej fazie meczu goście zaatakowali śmielej nasze pole karne, ale nie potrafili stworzyć sobie dobrej okazji i mogliśmy świętować kolejne 3 punkty. Niestety gra znów nie napawa optymizmem, boję się pomyśleć, co będzie, jak przyjdzie grać z drużynami z czuba tabeli.
  2. michal21

    "Die Löwen"

    Po pucharowym meczu z FSV Frankfurt straciliśmy kolejnego zawodnika z powodu kontuzji. Christopher Schorch stłukł żebro, i choć nie jest to poważny uraz, nie pozwoli mu on wystąpić w najbliższym spotkaniu ligowym. Na szczęście skończyła się już kara zawieszenia dla Grigorisa Makosa, co zwiększy nam pole manewru w środku boiska. Rozlosowano także pary 3. rundy Pucharu Niemiec. Niestety, trafiliśmy niemal najgorzej, jak było można. Naszym rywalem będzie jeden z najbardziej rozpoznawalnych i najlepszych niemieckich klubów - Schalke 04 Gelsenkirchen. Mecz ligowy z beniaminkiem z Sandhausen tylko pozornie wydawał się łatwy. Piłkarze z Badenii-Wirtembergii spisują się póki co bardzo dobrze i zajmują całkiem wysokie, 8. miejsce w tabeli. W składzie na ten mecz zaszły dwie bardzo ważne zmiany. Na środku obrony zagra Necat Aygün, który w ostatnich dniach na łamach prasy narzekał na przesiadywanie na ławie. Defensywnym pomocnikiem będzie z kolei Makos, który znacząco obniżył swoje notowania po idiotycznej czerwonej kartce w meczu z VFR Aalen. Kiraly - Fathi, Aygün, Vallori, Matthias - Makos - Bierofka(k) - Stoppelkamp, Boudjemaa, Tomasov - Lauth Pierwsze 45 minut to chyba najgorsza nasza połowa w tym sezonie. Daliśmy się absolutnie zdominować piłkarzom z Sandhausen i nie oddaliśmy nawet jednego celnego strzału. Prawdziwy cud, że do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. Gospodarze mieli bowiem świetne sytuacje. Dwukrotnie bliski sukcesu był Ulm, z rzutów wolnych próbowali: Fießer i Falkenberg, a sytuacji sam na sam z Kiralym nie wykorzystał Siani. W przerwie zafundowałem zawodnikom prawdziwą "suszarkę", a na drugą połowę nie wyszli już najgorsi w naszych szeregach: Boudjemaa i Lauth. Ich miejsce zajęli: Nicu i Wood, co znacznie ożywiło naszą grę ofensywną. Co prawda naszym akcjom wciąż brakowało jakości, ale przynajmniej widać było jakiś pomysł. Dobrą pracę wykonywał młody Wood, który "wiązał" obu stoperów, stwarzając miejsce na rajdy skrzydłowych. Mimo to mecz pozostawał bardzo wyrównany. Gospodarze nadal szukali okazji do strzelenia bramki. Po jednej z takich akcji Riemann mógł pokonać naszego golkipera, na szczęście piłka minimalnie minęła słupek. W 73. minucie Marin Tomasov dośrodkował z rzutu rożnego, a nabiegający na krótki słupek Aygün skorzystał z nieporadności obrońcy i otworzył wynik meczu. Rywale natychmiast rzucili się do odrabiania strat i już dwie minuty później mogło być 1:1, ale Kiraly w niewiarygodny sposób obronił strzał Ulma z 5 metrów!!! My nastawiliśmy się na kontratak i jeden z takich wypadów mógł przynieść drugą bramkę. Uderzał Bierofka, ale na miejscu był Langer. Jeszcze w doliczonym czasie na listę strzelców mógł wpisać się Wood, ale dobrze spisał się bramkarz Sandhausen. Ostatecznie wywozimy 3 punkty, ale na pewno nie możemy być zadowoleni ze stylu gry. Pozostajemy na fotelu lidera, mało tego, zwiększamy przewagę nad drugim Kaiserslautern do 3 punktów!
  3. michal21

    "Die Löwen"

    Odpoczynkiem od ligowej codzienności miało być starcie 2. rundy Pucharu Niemiec. Rywalem - drużyna z tej samej klasy rozgrywkowej - FSV Frankfurt. Obecnie zespół ten zajmuje 9. miejsce w ligowej tabeli, ale mecze pucharowe rządzą się swoimi prawami i o wyniku zadecyduje dyspozycja dnia. Puchar Niemiec nie zajmuje wysokiego miejsca na naszej liście priorytetów, dlatego na boisko wybiegło wielu zawodników rezerwowych. Goście z Frankfurtu potraktowali ten mecz bardziej poważnie i w wyjściowym składzie pojawili się wszyscy najlepsi zawodnicy, tacy jak: Zafer Yelen czy Gledson. Kiraly - Feick, Schorch, Bülow(k), Volz - Stahl - Wannenwetsch - Nicu, Maier, Vollmann - Wood Obie drużyny rozpoczęły dość asekuracyjnie, stawiając głównie na długie podania. Zagrożenie przynosiły stałe fragmenty. Z naszej strony Wannenwetsch był bliski przecięcia dośrodkowania Nicu, a po drugiej stronie boiska strzał Jönssona otarł się o poprzeczkę. W 16. minucie Nicu próbował bezpośrednio z rzutu wolnego, ale piłkę zmierzającą wprost w okienko na rzut rożny zbił bramkarz gości. Do końca pierwszej połowy nie działo się wiele ciekawego. Warto odnotować jedynie poprzeczkę Vollmanna i groźny strzał z ostrego kąta tego samego zawodnika. Po przerwie na murawie działo się zdecydowanie więcej. Narzuciliśmy wysokie tempo i od początku dominowaliśmy na boisku. Najpierw Wood uderzał z ostrego kąta, mocno, ale wprost w Klandta. Chwilę później próbował Nicu, znów bezpośrednio z rzutu wolnego, lecz tym razem nie trafił w światło bramki. W odpowiedzi po dośrodkowaniu Yelena z wolnego, głową uderzał Jönsson, ale piłkę z linii bramkowej wybił Moritz Volz. Sporo ożywienia do naszej gry wniósł wprowadzony na ostatni kwadrans Tomasov. To właśnie Chorwat dwukrotnie uderzał z dystansu w okolicach 80. minuty, ale oba strzały były minimalnie niecelne. Jeszcze Bülow uderzał po rzucie rożnym tuż przed końcem spotkania, ale jego próba była zbyt słaba, by zaskoczyć Klandta. Czekała nas więc dogrywka... Dodatkowy czas mogli lepiej rozpocząć przyjezdni. Kaiser wstrzelił piłkę w "szesnastkę", a Leckie uderzał z woleja, minimalnie niecelnie. Lepszą skutecznością wykazał się Wood po drugiej stronie boiska. Młody Amerykanin dostał podanie od Tomasova, odwrócił się w kierunku bramki i atomowym strzałem otworzył wynik meczu. Spodziewaliśmy się szturmu piłkarzy FSV na naszą bramkę w ostatnim kwadransie gry, ale najwyraźniej opadli oni z sił. Końcówka meczu to dobre operowanie piłką z naszej strony. Dzięki temu goście nie pojawili się nawet w naszym polu karnym i mogliśmy świętować awans do dalszej fazy. Pokazaliśmy tym samym, że mamy silną ławkę rezerwowych. Niewiele drużyn z naszej ligi potrafiłoby bez kilku kluczowych zawodników zdominować rywala ze środka tabeli.
  4. michal21

    "Die Löwen"

    Przed kolejnym meczem z drużyną środka tabeli - MSV Duisburg mieliśmy ogromne problemy kadrowe. Po poprzednim starciu uraz zgłosił Diogo Rincon. Brazylijczyk skręcił staw kolanowy i odpocznie od futbolu przez 2 tygodnie. Z kolei na treningach kontuzji doznali: Ralf Fährmann (stłuczone udo - ok. 5 dni pauzy) i Ola Kamara (także skręcony staw kolanowy). Jakby tego było mało, Komisja Dyscypliny zdecydowała o przedłużeniu zawieszenia dla Grigorisa Makosa o 2 mecze... Trener Energie Cottbus - Rudi Bommer, jako pierwszy w 2. Bundeslidze stracił posadę. Jego drużyna, mimo dużego potencjału kadrowego, zajmuje obecnie ostatnie miejsce w tabeli. Spotkanie z VFL Bochum to już historia. Teraz czekał nas kolejny mecz, choć teoretycznie łatwiejszy, to musimy być w pełni skoncentrowani, żeby zdobyć 3 punkty. Zadanie ułatwi nam nieco absencja największej gwiazdy MSV - Antonio da Silvy, jeszcze do niedawna zawodnika Borussi Dortmund. Na szczęście plaga kontuzji dopadła głównie zawodników rezerwowych, dzięki czemu w wyjściowym składzie nastąpiła tylko zmiana bramkarza i jednego ze stoperów (choć ta ostatnia nie była wymuszona). Kiraly - Fathi, Vallori, Schindler, Matthias - Stahl - Bierofka(k) - Stoppelkamp, Boudjemaa, Tomasov - Lauth Od początku spotkania postanowiliśmy kontrolować przebieg wydarzeń i jak najszybciej strzelić gola. Już w 3. minucie groźnie uderzał Bierofka, ale fantastycznie w bramce zachował się Wiedwald. Chwilę później Tomasov złamał do środka z prawej flanki i mocno uderzył w krótki róg, ale bramkarz gości znów był na posterunku. Niestety po świetnym początku opadliśmy z sił i choć piłkarze MSV nie zagrażali naszej bramce, mecz stał się bezładną kopaniną w środku pola. Kolejny raz natarliśmy po upływie pół godziny gry. Uderzał Boudjemaa z 13 metrów, niestety wprost w bramkarza. I kiedy wydawało się, że do przerwy utrzyma się bezbramkowy remis, 5 minut przed gwizdkiem arbitra Boudjemaa świetnie podał do Stoppelkampa, a ten złamał do środka, ograł obrońcę i pięknym strzałem z linii pola karnego otworzył wynik spotkania. Jeszcze przed przerwą goście powinni wyrównać, ale Kiraly fantastycznie obronił bombę Exslagera z dystansu. Po przerwie mecz wyglądał już zupełnie inaczej. Zawodnicy z Duisburga wzięli się w garść i nieoczekiwanie zepchnęli nas do defensywy. Już w 52. minucie Baljak pokonał Kiraly'ego z najbliższej odległości, ale na szczęście sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. W 58. minucie fatalny błąd popełnił Schindler, który zgubił piłkę przy jej wyprowadzaniu z własnej połowy. Exslager popędził lewą flanką i dograł wprost na nogę rezerwowego Brandy'ego, który w pierwszym kontakcie z piłką strzelił wyrównującą bramkę. Interesowało nas tylko zwycięstwo, dlatego rzuciliśmy się do ataku. I już minutę później mogliśmy prowadzić, ale strzał Tomasova znów obronił Wiedwald. Chwilę potem groźny strzał głową Valloriego z linii bramkowej wybił Brandy. Minuty mijały, a my nie potrafiliśmy stworzyć sobie dogodnej sytuacji do strzelenia zwycięskiej bramki. I wreszcie padł gol, na dwie minuty przed końcem, tyle że dla przyjezdnych. Wolze pociągnął lewym skrzydłem, dośrodkował w pole karne, a Brandy wyprzedził Schindlera na krótkim słupku i wpkaował piłkę do siatki, stając się bohaterem MSV. Mimo że byliśmy lepszą drużyną, na co jednoznacznie wskazuje choćby posiadanie piłki (62%-38%), notujemy drugą porażkę na własnym stadionie. Szkoda, bo była szansa na odskoczenie od grupy pościgowej na 4 punkty, a tak dalej jesteśmy w bezpośrednim kontakcie nie tylko z Eintrachtem Braunschweig, ale także z zajmującymi kolejne miejsca: St. Pauli, VFR Aalen i Kaiserslautern.
  5. michal21

    "Die Löwen"

    Okazję do rehabilitacji po porażce z VFR Aalen dostaliśmy bardzo szybko. Już 3 dni później podejmowaliśmy VFL Bochum, które narazie zajmuje przeciętne 8. miejsce w tabeli. Niestety do tego meczu przystąpimy bez dwóch zawodników, którzy doznali urazów w poprzednim starciu. Grzegorz Wojtkowiak nadwyrężył staw kolanowy i nie zagra przez najbliższe 2-3 tygodnie. Z kolei Maximilian Nicu doznał wstrząśnienia mózgu i odpocznie od piłki przez około tydzień, co znacząco ogranicza nam możliwość manewru na skrzydłach. W kadrze meczowej nie znajdzie się także Grigoris Makos, który pauzuje za czerwoną kartkę. W drużynie gości warto zwrócić uwagę na wiekowego napastnika Alexandra Iashviliego, który ma na swoim koncie 6 bramek. W ogóle siła ofensywna VFL budzi podziw, w przednich formacjach znajdują się między innymi: Zlatko Dedic i Nikoloz Gelashvili. W naszej wyjściowej jedenastce nastąpiło kilka zmian. Do składu wskakują: Mathias, Schorch, Bierofka i Stahl, a wypadają z niego, oprócz wspomnianych już wyżej zawodników, Christopher Schindler i Sebastian Maier. Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Matthias - Stahl - Bierofka(k) - Stoppelkamp, Boudjemaa, Tomasov – Lauth Nieoczekiwanie to goście rozpoczęli od wzmożonych szturmów na naszą bramkę. W 5. minucie gruzińska akcja zakończyła się groźnym strzałem Gelashviliego, na szczęście obronionym przez Fährmanna. Niewykorzystana sytuacja szybko się zemściła. Tomasov dośrodkował z rzutu roźnego, Vallori przegrał walkę o pozycję z Sinkiewiczem, ale do piłki dopadł Lauth i płaskim strzałem otworzył wynik meczu. Poszliśmy za ciosem i w 17. minucie nasz znak firmowy, czyli błyskawiczna kontra, zakończony został pięknym dograniem Boudjemyy do Tomasova. Chorwat uderzył mocno w górny róg, nie dając szans Stephanowi na skuteczną interwencję. Od tej pory grało nam się zdecydowanie lepiej. W naszych poczynaniach było dużo luzu i swobody w ofensywie. Na 3:0 mógł podwyższyć Tomasov, ale jego strzał z rzutu wolnego trafił w poprzeczkę. Piłkarze VFL potrafili odpowiedzieć jedynie niecelnym strzałem Dedicia z dystansu. Pod koniec pierwszej połowy dobiliśmy przeciwnika. Bierofka zaszarżował lewą flanką i dograł wprost na nogę zamykającego akcję Stoppelkampa. Przy takim wyniku mogłem śmiało wypróbować zmienników i kilka nowych wariantów taktycznych. W drugiej połowie goście starali się walczyć o honor, ale to my rządziliśmy na murawie. Dwie świetne okazje tuż przed zejściem z boiska zmarnował Lauth. Wszedł za niego debiutant Kamara i to właśnie Norweg chwilę później dogrywał do Bierofki, niestety nasz kapitan minimalnie spudłował w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Bramka jednak padła, w 76. minucie. Dośrodkowywał Bierofka, a pięknym strzałem głową popisał się młody Kamara. Kto wie, może zbyt surowo oceniałem tego zawodnika? Do końca meczu nie stworzyliśmy już ani jednej dobrej akcji. Warto jedynie odnotować, że w ostatnich minutach drugą żółtą kartkę otrzymał pomocnik gości – Christoph Dabrowski. Wygrywamy w dobrym stylu, wracamy na fotel lidera i oby był to znak powrotu do wysokiej formy. Bardzo pomogła nam dzisiaj publiczność, która mimo wątpliwej klasy rywala tłumnie przybyła na stadion.
  6. michal21

    "Die Löwen"

    Przerwa na mecze reprezentacji potrzebna nam była jak tlen. Ewidentnie w ostatnich spotkaniach prezentowaliśmy się słabo, choć na szczęście nie odbiło się to na pozycji w tabeli. Była więc doskonała okazja, aby popracować na treningach nad powrotem do wysokiej formy. Ponadto treningi wznowiło dwóch kontuzjowanych zawodników. Jednym z nich jest Arne Feick, który jednak nie ma co liczyć na miejsce nawet na ławce, bo pod jego nieobecność wysoką formę osiągnął konkurent Niemca na tej pozycji - Moritz Volz. Najwięcej jednak obiecuję sobie po powrocie do gry naszego teoretycznie najlepszego defensywnego pomocnika - Grigorisa Makosa. A jeśli chodzi o mecze reprezentacji narodowych, to w ostatniej chwili dowołani zostali Grzegorz Wojtkowiak (Polska) i Gabor Kiraly (Węgry). Z kolei Marin Tomasov nareszcie dostąpił zaszczytu debiutu w narodowych barwach. Po kilkunastu dniach odpoczynku przyszedł czas na kolejny ciężki mecz ligowy. VFR Aalen przed sezonem było kandydatem do spadku, tymczasem niespodziewanie beniaminek notuje świetny start i przed tą kolejką zajmował wysokie 5. miejsce. My z kolei walczyliśmy o powrót na fotel lidera. W chwili obecnej mamy bowiem punkt straty do lidera z Braunschweig, ale drużyna z Dolnej Saksonii ma dwa rozegrane mecze więcej. W składzie nastąpiły trzy niespodziewane dla wielu zmiany. Przede wszystkim od początku zagra rekonwalescent Makos, dla którego będzie to pierwszy mecz od kilku miesięcy. Ponadto w pierwszej jedenastce znalazło się miejsce dla dwóch młodzianów. Schindler zastąpi Schorcha na środku obrony, a Maier będzie klasyczną "10". Fährmann - Fathi, Schindler, Vallori, Wojtkowiak - Makos - Boudjemaa - Stoppelkamp, Maier, Tomasov - Lauth(k) Spotkanie rozpoczęliśmy znakomicie. Wojtkowiak w swoim stylu wrzucił mocną piłkę z autu, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Vallori i strzałem od poprzeczki otworzył wynik meczu. Hiszpan wyrasta na naszego najlepszego snajpera i nie świadczy to najlepiej o naszej linii ofensywnej. Również po stałym fragmencie gospodarze byli bliscy wyrównania. Po dośrodkowaniu Al Badriego, Hübner trafił w poprzeczkę. Nasza sytuacja mocno skomplikowała się w 22. minucie. Makos postanowił przypomnieć się kibicom i zarobił czerwona kartkę za idiotyczne wejście w nogi Mathisena. Co zrozumiałe, w takiej sytuacji musieliśmy zmienić sposób grania i skupiliśmy się głównie na wytrącaniu z rytmu piłkarzy VFR Aalen. To sprawiło, że cała reszta pierwszej części gry była przeraźliwie nudna i bezbarwna. Po przerwie, niestety, rywale wzięli się w garść i zdominowali wydarzenia na boisku. Zamknęli nas na naszej połowie, choć stworzyło to nam okazję do przeprowadzania kontrataków. Po jednej z takich akcji Stahl był bliski zdobycia bramki, ale jego strzał z dystansu minimalnie minął bramkę. W 57. minucie padł jednak gol wyrównujący. Po zgraniu głową Cidimara uderzał Gustafsson, jego strzał fantastycznie obronił Fährmann, ale przy dobitce Milicia był bezradny. Po tej bramce gospodarze nieco się cofnęli, jednak jak się okazało w końcowych minutach przypuścili szturm, chcąc zgarnąć pełną pulę. Kto wie jednak, jak by się to potoczyło, gdyby nie kontrowersyjna decyzja sędziego z 79. minuty. Arbiter dopatrzył się faulu Stahla na Junglasie w polu karnym i rywale dostali "jedenastkę". Do piłki podszedł Al Badri i mimo że nasz bramkarz wyczuł intencje strzelca, to nie dał rady skutecznie interweniować. Rzuciliśmy do ataku wszystkie siły i zostaliśmy za to skarceni w doliczonym czasie gry. Dośrodkowanie Milicia wykorzystał Gustafsson, dobijając TSV. Po bardzo słabym meczu, przegrywamy po raz 2. w 3 ostatnich meczach. Musimy jak najszybciej powócić do formy z września, jeśli chcemy na poważnie walczyć o awans do Bundesligi.
  7. michal21

    "Die Löwen"

    Przed arcyważnym wyjazdowym meczem z Herthą Berlin tradycyjnie już do klubu napłynęły powołania dla: Scherzera (Austria U-19), Szekely'ego (Węgry U-19), Wooda (USA U-20) i Tomasova (Chorwacja). Tym razem zabrakło nominacji dla Roba Frienda, a to z tej prostej przyczyny, iż po starciu z FC Köln, Kanadyjczyk zażądał zakończenia wypożyczenia z powodu nieregularnych występów. Po chwili namysłu zgodziłem się i Friend powrócił do ekstraklasowego Eintrachtu Frankfurt, w którym zapewne będzie grał jeszcze mniej niż u nas. Nasz dzisiejszy rywal - Hertha Berlin, przed sezonem był głównym faworytem do awansu o klasę wyżej. Tymczasem po fatalnym początku piłkarze ze stolicy zajmują dopiero 13. miejsce mimo posiadania w składzie takich zawodników jak: Adrian Ramos, Roman Hubnik czy Marcel Ndjeng. W składzie na ten mecz zaszły dwie zmiany. Daniel Bierofka zasiadł na ławce, jego miejsce zajął Boudjemaa, co spowodowało, że Stoppelkamp cofnął się na pozycję typowego środkowego pomocnika. Ponadto wrócił kontuzjowany wcześniej Malik Fathi, wypychając Volza z pierwszej jedenastki. Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Nicu, Boudjemaa, Tomasov - Lauth(k) Pierwszą groźną akcję przeprowadziliśmy dopiero w 10. minucie, ale była to stuprocentowa okazja do zdobycia bramki. Tomasov wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale niepotrzebnie próbowal go mijać i Kraft wygarnął mu piłkę spod nóg. Więcej zimnej krwi zachowaliśmy kilka minut później. Fantastyczną kombinacyjną akcję całego zespołu wykończył nasz kapitan - Lauth po świetnym zagraniu Boudjemyy. Piłkarze Herthy próbowali odpowiedzieć, ale nasza defensywa była tego dnia świetnie dysponowana. W 36. minucie najlepszą sytuację zmarnował Ben-Hatira, który za daleko wypuścił sobie piłkę, pędząc samotnie na bramkę i Fährmann z łatwością przechwycił piłkę. Tuż przed zejściem obu zespołów do szatni na przerwę uderzał z dystansu Boudjemaa, minimalnie niecelnie. Drugą połowę mogliśmy zacząć świetnie. Stoppelkamp nieznacznie pomylił się jednak przy strzale z rzutu wolnego. W odpowiedzi z podobnej pozycji próbował Ronny i piłka otarła się o słupek. W 63. minucie po zgraniu głową Ramosa strzelał Allagui, ale czujny był nasz golkiper. Na 10 minut przed końcem meczu blisko sukcesu był rezerwowy Wood, ale jego optymistyczny strzał spod linii końcowej trafił tylko w słupek. Do końca meczu żadna z drużyn nie stworzyła sobie dogodnej okazji. Po przeraźliwie nudnym meczu wydzieramy faworytom 3 punkty. Gra nie napawa optymizmem, ale w tej sytuacji liczy się tylko zwycięstwo. Wracamy na fotel lidera, przynajmniej do niedzielnego meczu Eintrachtu Braunschweig. Przepraszam za podwójny wpis, proszę o usunięcie jednego z postów.
  8. michal21

    "Die Löwen"

    Przed arcyważnym wyjazdowym meczem z Herthą Berlin tradycyjnie już do klubu napłynęły powołania dla: Scherzera (Austria U-19), Szekely'ego (Węgry U-19), Wooda (USA U-20) i Tomasova (Chorwacja). Tym razem zabrakło nominacji dla Roba Frienda, a to z tej prostej przyczyny, iż po starciu z FC Köln, Kanadyjczyk zażądał zakończenia wypożyczenia z powodu nieregularnych występów. Po chwili namysłu zgodziłem się i Friend powrócił do ekstraklasowego Eintrachtu Frankfurt, w którym zapewne będzie grał jeszcze mniej niż u nas. Nasz dzisiejszy rywal - Hertha Berlin, przed sezonem był głównym faworytem do awansu o klasę wyżej. Tymczasem po fatalnym początku piłkarze ze stolicy zajmują dopiero 13. miejsce mimo posiadania w składzie takich zawodników jak: Adrian Ramos, Roman Hubnik czy Marcel Ndjeng. W składzie na ten mecz zaszły dwie zmiany. Daniel Bierofka zasiadł na ławce, jego miejsce zajął Boudjemaa, co spowodowało, że Stoppelkamp cofnął się na pozycję typowego środkowego pomocnika. Ponadto wrócił kontuzjowany wcześniej Malik Fathi, wypychając Volza z pierwszej jedenastki. Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Nicu, Boudjemaa, Tomasov - Lauth(k) Pierwszą groźną akcję przeprowadziliśmy dopiero w 10. minucie, ale była to stuprocentowa okazja do zdobycia bramki. Tomasov wyszedł sam na sam z bramkarzem, ale niepotrzebnie próbowal go mijać i Kraft wygarnął mu piłkę spod nóg. Więcej zimnej krwi zachowaliśmy kilka minut później. Fantastyczną kombinacyjną akcję całego zespołu wykończył nasz kapitan - Lauth po świetnym zagraniu Boudjemyy. Piłkarze Herthy próbowali odpowiedzieć, ale nasza defensywa była tego dnia świetnie dysponowana. W 36. minucie najlepszą sytuację zmarnował Ben-Hatira, który za daleko wypuścił sobie piłkę, pędząc samotnie na bramkę i Fährmann z łatwością przechwycił piłkę. Tuż przed zejściem obu zespołów do szatni na przerwę uderzał z dystansu Boudjemaa, minimalnie niecelnie. Drugą połowę mogliśmy zacząć świetnie. Stoppelkamp nieznacznie pomylił się jednak przy strzale z rzutu wolnego. W odpowiedzi z podobnej pozycji próbował Ronny i piłka otarła się o słupek. W 63. minucie po zgraniu głową Ramosa strzelał Allagui, ale czujny był nasz golkiper. Na 10 minut przed końcem meczu blisko sukcesu był rezerwowy Wood, ale jego optymistyczny strzał spod linii końcowej trafił tylko w słupek. Do końca meczu żadna z drużyn nie stworzyła sobie dogodnej okazji. Po przeraźliwie nudnym meczu wydzieramy faworytom 3 punkty. Gra nie napawa optymizmem, ale w te sytuacji liczy się tylko zwycięstwo. Wracamy na fotel lidera, przynajmniej do niedzielnego meczu Eintrachtu Braunschweig.
  9. michal21

    "Die Löwen"

    Prawdziwym sprawdzianem dla naszej linii ofensywnej osłabionej brakiem Halfara miało być starcie z faworytem do awansu - FC Köln. Drużyna, w której składzie występuje między innymi mój rodak Adam Matuszczyk, posiada w swoich szeregach takie gwiazdy jak: Adil Chihi czy Thomas Bröker. Na tak ważny mecz znów wracają do składu wypoczęte gwiazdy. Brakuje jedynie wspomnianego Halfara i Fathiego, który na dniach powinien wznowić treningi. Fährmann - Volz, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Nicu, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth Rozpoczęliśmy od bardzo mocnego uderzenia. Już w 3. minucie Tomasov dośrodkował z rzutu rożnego na krótki słupek, tor lotu piłki przeciął niezawodny Vallori i mogliśmy cieszyć się z szybkiego prowadzenia. Szukaliśmy okazji do podwyższenia wyniku. W 12. minucie Stoppelkamp płasko uderzył z 25 metrów, ale piłka minęła lewy słupek bramki Horna. Po chwili strzał głową Lautha "w koszyczek" złapał bramkarz gości. Prowadziliśmy grę i wydawało się, że nic nie może nam się stać, ale niestety piłkarze FC Köln zdołali wyrównać w 25. minucie. Chihi złamał z lewego skrzydła do środka, zagrał do Brökera, ten odegrał na tzw. ścianę do wbiegającego Lehmanna, a środkowy pomocnik rywala kapitalnym strzałem nie dał szans Fährmannowi. Od tego momentu coś w naszej drużynie zaczęło się psuć. Traciliśmy głupie piłki, nie potrafiliśmy oddać groźnego strzału, daliśmy się zepchnąć do defensywy. Rywale byli bliscy wyjścia na prowadzenie po strzale Clemensa z ostrego kąta, ale nasz golkiper spisał się wyśmienicie. Jeszcze tuż przed przerwą Chihi uderzał z daleka, ale wysoko nad poprzeczką. W przerwie pochwaliłem piłkarzy za dobry początek, ale jednocześnie skrytykowałem za fatalną postawę pod koniec minionej części gry. Po przerwie zaczęliśmy znów grać tak jak w pierwszych minutach. W 48. minucie piękne podanie Bierofki mógł wykorzystać Stoppelkamp, ale dobrze interweniował Horn. W odpowiedzi groźnie uderzał Clemens z rzutu wolnego, na szczęście dla nas minimalnie niecelnie. Po upływie około kwadransa drugiej części meczu goście znów zaczęli przejmować kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami. Szybko się to na nas zemściło. W 66. minucie długi atak pozycyjny piłkarzy z Kolonii zakończył się potężnym uderzeniem z linii pola karnego Matuszczyka, które zatrzymało sie dopiero w naszej siatce. Po upływie 70 minut zaświtało dla nas światełko nadziei. Strzelec pierwszej bramki - Lehmann, bezmyślnie sfaulował Rincona i otrzymał za ten faul drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Niestety, zamiast zamknąć rywala na ich połowie, dawaliśmy się zbyt łatwo kontrować. Po jednym z takich szybkich ataków Bröker stanął sam przed naszym bramkarzem, ale nie dał rady umieścić piłki w siatce. W 82. minucie było blisko wyrównania. Po długim wrzucie z autu Wojtkowiaka strzelał rezerwowy Aygün, ale pomylił się minimalnie. Końcówka to prawdziwe oblężenie bramki rywala. Najlepszą okazję na zdobycie bramki miał Nicu, ale jego strzał z 10 metrów fantastycznie obronił Timo Horn. Po bardzo słabym, chyba najsłabszym naszym meczu, pierwsza porażka w sezonie staje się faktem. Niestety ewidentnie brakuje nam Halfara, który często jedną niekonwencjonalną akcją był w stanie przesądzić o wyniku. Po tym meczu spadamy z fotela lidera, na rzecz Eintrachtu Braunschweig.
  10. michal21

    "Die Löwen"

    Zatrudniając się w Niemczech, byłem pewien, że jest to najlepiej poukładana organizacyjnie liga na świecie. Okazało się jednak, że poważnie się pomyliłem. Jak wytłumaczyć bowiem fakt, że już dwa dni po ciężkim meczu z Ingolstadt czekał nas wyjazd na gorący teren do Hamburga, na mecz z St. Pauli. Niestety, poprzedni ciężki bój przypłaciło zdrowiem dwóch piłkarzy. Daniel Halfar, chyba nasz najlepszy ofensywny zawodnik początku sezonu, doznał poważnej kontuzji ścięgna Achillesa i nie wiadomo, czy zobaczymy go jeszcze w tym roku kalendarzowym. Z kolei lewy defensor Malik Fathi stłukł żebro i choć nie jest to nic poważnego, czeka go kilka dni pauzy. Po długim namyśle stwierdziłem, że nie ma sensu przeciążać zawodników, dlatego mimo niewątpliwie wysokiej klasy przeciwnika, na boisko wybiegli głównie piłkarze rezerwowi. Kiraly - Volz, Aygün(k), Schindler, Matthias - Wannenwetsch - Boudjemaa - Tomasov, Rincon, Nicu - Wood Tak jak można się było tego spodziewać, to gospodarze nadawali ton grze od pierwszych minut. Już w 6. minucie mocny strzał Bartelsa minimalnie minął poprzeczkę naszej bramki. Bliżej celu piłkarze St. Pauli byli kilka minut później. Strzał doświadczonego Kringe z najwyższym trudem obronił Kiraly. Niestety sprawdziło się powiedzenie: "Do trzech razy sztuka" i w 12. minucie Ebbers wyprzedził Aygüna na krótkim słupku, doszedł do dośrodkowania Daube'a i wpakował piłkę do siatki. Zareagowaliśmy prawidłowo i w 15. minucie powinniśmy wyrównać, ale strzał Tomasova po dograniu Wooda pięknie obronił golkiper rywala. Przejęliśmy kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami, ale gospodarze byli groźni w swoich kontrach. Po jednym z takich wypadów Kringe uderzał z 20 metrów, ale trafił wprost w Kiraly'ego. W odpowiedzi Rincon uderzał z linii pola karnego, ale z mizernym skutkiem. W doliczonym czasie gry pierwszej połowy drugą stuprocentową okazję miał Tomasov, ale jego główka po dośrodkowaniu Nicu musnęła tylko zewnętrzną krawędź słupka. Gdyby Chorwat miał więcej zimnej krwi pod bramką przeciwnika, byłby niekwestionowaną gwiazdą tego zespołu... I jeszcze tuż przed gwizdkiem sędziego próbował Rincon, ale jak w ukropie zwijał się tego dnia Tschauner. W przerwie uspokoiłem piłkarzy i zachęciłem do dalszych prób ataku. Druga połowa rozpoczęła się od bezładnej kopaniny w środku pola, ale w 59. minucie wyprowadziliśmy celny cios. Boudjemaa i młodziutki Maier wymienili podania w środku pola i ten pierwszy zagrał na lewo do Volza. Rezerwowy lewy obrońca TSV ściął do środka, ograł dwóch rywali i huknął nie do obrony. Już minutę później gospodarze powinni znów wyjść na prowadzenie. Lauridsen wycofał piłkę do Brunsa, ale jego strzał instyktownie odbił Kiraly. W 64. minucie rzut wolny egzekwował Nicu i pomylił się naprawdę nieznacznie. Trzy minuty potem dośrodkowanie Buchtmanna przerodziło się w strzał, na szczęście dla nas trafiło tylko w słupek. W 83. minucie Ebbers strącił piłkę głową do Buchtmanna, a strzał skrzydłowego St. Pauli poszybował nad bramką. Do końca meczu nie potrafiliśmy już stworzyć sobie dogodnej sytuacji. Byliśmy słabsi, ale trzeba wziąć pod uwagę to, że brakowało wielu kluczowych zawodników. Możemy być zadowoleni z punktu zdobytego na trudnym terenie.
  11. michal21

    "Die Löwen"

    @bacao - 0 punktów ;) Po kilku meczach z niżej notowanymi rywalami czas na bardzo trudnego i wymagającego przeciwnika. Ingolstadt miało walczyć o spokojne miejsce w środku tabeli, tymczasem po świetnym starcie zakotwiczyło w górnej strefie. Gwiazdą zespołu "Die Schanzer" jest znany z polskich boisk Ilian Micanski. W przypadku zwycięstwa zasiądziemy na fotelu lidera wobec korzystnych wyników innych spotkań. W osiemnastce meczowej zaszła jedna zmiana. Kai Bülow kilka dni przed meczem doznał kontuzji przepukliny i odpocznie od treningów przez co najmniej 4 tygodnie. Trzeba z tym coś zrobić, bo to już drugi uraz w zespole spowodowany nadmiernym obciążeniem treningowym. Miejsce Niemca na ławie zajmnie Necat Aygün. Fährmann - Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Halfar, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth Od pierwszych minut widać było, że zmierzą się dwie drużyny walczące o czołowe lokaty. Choć na boisku nikt nie odstawiał nogi i dominowała walka, nie brakowało także zagrań najwyższej klasy. Pierwsze minuty nie nastrajały zbyt optymistycznie. To przyjezdni osiągnęli przewagę, zaskakując nas naszą własną bronią - agresywnym pressingiem na całym boisku. Pierwszy groźny strzał na bramkę Fährmanna oddał Kivuvu, na szczęście było to uderzenie bardzo niecelne. W odpowiedzi z podobnej pozycji strzelał b. Nasz napastnik poszedł w technikę, ale i on nie trafił w światło bramki. Od tego momentu coś drgnęło i zaczęliśmy przejmować inicjatywę. W 31. minucie mieliśmy stuprocentową okazję do zdobycia bramki na 1:0, ale Lauth po dośrodkowaniu Fathiego trafił w poprzeczkę. Kilkadziesiąt sekund później atomowy strzał Stahla z 30 metrów musnął poprzeczkę. Szkoda, bo byłby to wspaniały gol... Do końca pierwszej połowy okupowaliśmy szesnastkę gości, niestety nie przyniosło to wymiernych korzyści chociażby w postaci groźnego strzału. Warto jeszcze odnotować poważny uraz Halfara, który uniemożliwił Niemcowi grę. Zniesiono go na noszach w okolicach 30. minuty, czyli notabene tuż przed tym jak zaczęliśmy dominować na boisku. Druga część gry rozpoczęła się od sporej kontrowersji. Sędzia uznał, że Lauth został nieprzepisowo powstrzymany przez da Costę w narożniku pola karnego. Oczywiście z punktu widzenia naszych fanów był to ewidentny karny, niemniej obiektywnie patrząc, interwencja obrońcy była jak najbardziej czysta. Do piłki podszedł sam poszkodowany i nie pomylił się, uderzając w lewy róg bramki. Powinniśmy pójść za ciosem, ale już minutę później w sytuacji sam na sam górą w pojedynku z Bierofką był bramkarz Kirschstein. Dalej napieraliśmy i niecałą minutę później po rzucie rożnym bliski zdobycia gola był Vallori. Rywale przypomnieli o swojej obecności na boisku w 65. minucie, na szczęście strzał Eiglera pewnie wyłapał Fährmann. Chwilę potem Stoppelkamp próbował z rzutu wolnego, ale trafił wprost w mur. Mecz obfitował w emocje, ale najlepsze dla widzów miało dopiero nadejść. W 77. minucie nasi fani zamarli, gdy Fährmann zaczął bawić się w drybling i stracił piłkę na rzecz Schäfera, a zawodnik Ingolstadt posłał piłkę do pustej siatki. Odpowiedzieliśmy błyskawicznie. Bierofka przechwycił piłkę w środku pola, zagrał na prawo do zmiennika Boudjemyy, Algierczyk zgrał na środek do Lautha, a ten z zimną krwią wyprowadził nas na prowadzenie. Piłkarzom Ingolstadt znów zdołali jednak wyrównać. Kolejny fatalny błąd Fährmanna, który zagrał piłkę wprost pod nogi Hellera. Skrzydłowy odegrał do wbiegającego środkiem Micanskiego, a supersnajper gości pięknym strzałem zdobył gola na 2:2. W tym szalonym meczu postanowiliśmy walczyć do końca o 3 punkty. I to opłaciło się, bowiem w doliczonym czasie gry Vallori wykończył centrę Stoppelkampa z kornera. Nikt nie może powiedzieć, że piłka nożna jest nudna. Ostatecznie po dobrym meczu, w którym wszystkie 5 bramek padło po przerwie, pokonujemy trudnego rywala i wskakujemy na fotel lidera!!!
  12. michal21

    "Die Löwen"

    Niestety, podczas zapisywania gry po poprzednim meczu wystąpił jakiś błąd i "wywaliło" mnie do pulpitu. Powtórzyłem mecz i rezultat był identyczny, zmienili się tylko strzelcy bramek. SC Paderborn - TSV 1860 Monachium 1:2 (Zeitz 63' - Vallori 24', 37') W meczu z typowym średniakiem 2. Bundesligi - Erzgebirge Aue, walczyliśmy o powrót na fotel lidera, z którego zepchnął nas Eintracht Braunschweig, wygrywając swoje spotkanie dzień wcześniej. Nasz dzisiejszy przeciwnik ma w swoim składzie kilku naprawdę ciekawych zawodników, w szczególności nalezy zwrócić uwagę na Benjamina Auera - doświadczonego napastnika. W składzie na ten mecz zaszła tylko jedna zmiana. Słabo spisującego się ostatnio Rincona zastąpił Bierofka, co sprawiło, że Stoppelkamp został przesunięty na pozycję cofniętego napastnika. Fährmann - Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak - Stahl - Bierofka(k) - Halfar, Stoppelkamp, Tomasov - Lauth Rozpoczęliśmy z dużym animuszem i od początku stwarzaliśmy spore zagrożenie pod bramką gości. Najpierw Lauth, a potem Stoppelkamp byli bliscy zaskoczenia golkipera po strzałach z dystansu, ale te minimalnie mijały słupek. Minuty mijały, a goście nadal nie potrafili przeciwstawić się naszej twardej i agresywnej grze już na ich połowie. Pierwszy celny strzał zaliczył Halfar po pięknym podaniu Lautha. Była to świetna sytuacja do objęcia prowadzenia, ale piękną paradą popisał się Männel. Pierwszą groźniejszą akcję piłkarze Aue przeprowadzili dopiero w 29. minucie. Nienajlepsze zachowanie Schorcha powinien wykorzystać Hochscheidt, ale nieczysto trafił w piłkę. W odpowiedzi piękna indywidualna akcja Halfara zakonczona minimalnie niecelnym strzałem z linii pola karnego. Nakazałem piłkarzom bardziej ofensywną grę, wiedząc, że jeśli strzelimy gola przed przerwą, będzie nam się grać o wiele łatwiej. W 41. minucie przyjezdni wykonywali rzut rożny. Wyszła z tego jednak fantastyczna kontra monachijskich "Lwów". Bierofka pociągnął lewym skrzydłem, zagrał na dobieg do Halfara, ten dynamicznie wpadł w pole karne i wstrzelił futbolówkę wzdłuż linii końcowej. Podążający za tą akcją przez całe boisko Lauth wyprzedził obrońcę i czubkiem buta skierował piłkę do siatki. Odpowiedź Aue mogła być natychmiastowa, ale strzał Schlitta w ostatniej chwili zablokował Fathi. Pierwsze minuty po przerwie to spokojna gra w środku pola. Monotonię postanowił przełamać Halfar, który przejął piłkę, w pełnym biegu minął 3 rywali i strzałem w krótki róg podwyższył na 2:0! To jednak nie był koniec emocji. Dwie minuty po bramce Niemca rzut wolny bity przez Curriego na bramkę zamienił Fink, wykorzystując bierną postawę Stahla. Po straconej bramce zachowaliśmy się jednak bardzo dobrze. Utrzymywaliśmy piłkę na połowie przeciwnika, zmuszając gości do tracenia sił na intensywny pressing. Od czasu do czasu próbowaliśmy podwyższyć wynik. Dwa razy z daleka uderzał Halfar, raz próbował Bierofka, a raz Lauth. Jeszcze w doliczonym czasie piłkarze Aue zerwali się do ataku, ale Fährmann fantastycznie zachował się w bramce, wygarniając piłkę spod nóg Kastratiego. Podsumowując, byliśmy zespołem zdecydowanie lepszym i zasłużenie wygraliśmy, ale niepokoi fakt, że znów przy dwubramkowym prowadzeniu dajemy strzelić rywalom bramkę kontaktową.
  13. michal21

    "Die Löwen"

    Po przerwie na mecze reprezentacji (w międzyczasie selekcjoner Togijczyków awaryjnie dowołał Matthiasa), w których niestety nasi zawodnicy nie odegrali znaczącej roli, pora powrócić do meczów ligowych. Przed nami kolejne starcie z drużyną z dolnej części tabeli. Paderborn miał zająć spokojne miejsce w środku tabeli, tymczasem po fatalnym starcie zajmuje 16. miejsce w tabeli. My z kolei powalczymy o powrót na pozycję lidera, bowiem dzień wcześniej Sandhausen wygrało swój mecz i wyprzedza nas o jedno oczko. W pierwszym składzie znów nie nastąpiły żadne zmiany. Jedyna roszada, i to wymuszona, zaszła na ławce. Kontuzjowanego podczas meczu młodzieżowej reprezentacji Wooda zastąpił powracający po kontuzji Boudjemaa. Fährmann – Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak – Stahl – Stoppelkamp – Halfar, Rincon, Tomasov – Lauth(k) Tradycyjnie już pierwsze minuty meczów z naszym udziałem to głównie walka w środku pola i wzajemne badanie się piłkarzy obu zespołów. Bezładną kopaninę przerwaliśmy po upływie kwadransa gry. Wtedy to Lauth popisał się ładnym podaniem do Tomasova, ale strzał Chorwata w dobrym stylu obronił bramkarz gospodarzy. Po chwili było równie groźnie, lecz tym razem próbę Halfara w ostatniej chwili wślizgiem zablokował jeden z obrońców. Mieliśmy sporą przewagę w posiadaniu piłki, lecz nie potrafiliśmy udokumentować tego bramka. Piłkarze Paderborn odgryzali się sporadycznie. Ich najgroźniejszą akcją był strzał z dystansu Krösche’a z końcówki pierwszej połowy pewnie wyłapany przez Fährmanna. W przerwie starałem się głównie uspokoić zawodników. Byliśmy drużyną zdecydowanie lepszą i kwestią czasu był gol otwierający wynik spotkania na naszą korzyść. Potrzebowaliśmy jednak do tego bardziej kombinacyjnej gry, bowiem jak do tej pory próbowaliśmy głównie długich przerzutów na skrzydła i prostopadłych piłek z głębi pola. Drugą część meczu mogliśmy rozpocząć bardzo udanie, niestety płaski strzał Lautha z daleka na rzut rożny sparował Weis. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze, i w 47. minucie długie podanie Halfara opanował Lauth i w sytuacji sam na sam z bramkarzem zdobył gola w drugim meczu z rzędu. Mam nadzieję, że to oznacza powrót do wysokiej dyspozycji naszego kapitana i najlepszego napastnika. Fatalny błąd w tej sytuacji popełnił stoper Paderborn – Feisthammel, który źle obliczył tor lotu piłki. Gospodarze starali się wyrównać, ale nie potrafili dojść do chociażby przyzwoitej sytuacji strzeleckiej. My z kolei byliśmy bliscy podwyższenia wyniku, kiedy zmiennik Nicu uderzał z 20 metrów, a piłka niemal otarła się o zewnętrzną krawędź słupka. Kiedy wydawało się, że zawodnicy gospodarzy przejęli inicjatywę, a ich akcje zaczęły się zazębiać, niczym rasowy bokser zadaliśmy drugi cios. Prostopadłe podanie Stahla i Lauth po raz drugi wpisuje się na listę strzelców przy biernej postawie obu środkowych obrońców. To jednak nie był cios nokautujący. Piłkarze Paderborn szukali gola kontaktowego. Najpierw z wolengo uderzał Krösche, ale na posterunku był nasz bramkarz. Fährmann nie miał jednak nic do powiedzenia, gdy Saglik, przejąwszy bezpańską piłkę w naszym polu karnym, uderzył nie do obrony w krótki róg. W końcówce spotkania, jak można się było spodziewać, rywale szturmowali nasze pole karne raz po raz, na szczęście wyszliśmy z tego obronną ręką, wywożąc 3 punkty. Tym razem nieco gorzej zaprezentowała się nasza defensywa, ale dla równowagi zagraliśmy bardzo skutecznie w ofensywie. To dobry prognostyk przed kolejnymi meczami.
  14. michal21

    "Die Löwen"

    Przed kolejnym starciem ligowym do klubu napłynęły powołania do reprezentacji seniorskich i młodzieżowych. Zaszczytu tego dostąpili: Scherzer - Austria U-19, Szekely - Węgry U-19, Wood - USA U-20, Friend - Kanada, a także Marin Tomasov, który po raz kolejny stanie przed szansą debiutu w chorwackich barwach. Po meczu z faworyzowanym Kaiserslautern tym razem to my byliśmy skazywani na zwycięstwo. Naszym rywalem był Regensburg prowadzony przez mojego rodaka Franciszka Smudę. Drużyna "Franza" w dotychczasowych 3 meczach zgromadziła zaledwie punkt i była czerwoną latarnią ligi, a także głównym kandydatem do spadku. W ich szeregach znajdowało się niewielu znanych piłkarzy, najbardziej rozpoznawalny z nich to chyba defensywny pomocnik rodem z Kanady - de Guzman. W myśl reguły, że zwycięskiego składu się nie zmienia, na boisko wybiegła ta sama jedenastka co w poprzednim meczu. Fährmann - Fathi, Schorch, Vallori, Wojtkowiak - Stahl - Stoppelkamp - Halfar, Rincon, Tomasov - Lauth(k) Pierwsze minuty to istna męczarnia dla kibiców zgromadzonych na stadionie. Obie drużyny grały bardzo chaotycznie i nieskładnie. Spodziewałem się, że od początku będziemy dyktować warunki rywalom, zmuszając ich do ganiania za piłką i kto wie jak potoczyłyby się losy tego meczu, gdyby nie kuriozalna akcja z 20. minuty. Wojtkowiak dośrodkował z prawej flanki, Rincon przegrał pojedynek główkowy ze stoperem, ale do piłki dopadł Halfar. Nasz lewoskrzydłowy chciał ponownie zacentrować spod linii końcowej, ale wyszedł z tego mocny strzał, który prześliznął się po rękawicach bramkarza i piłka ugrzęzła w siatce. Gospodarze rzucili się do odrabiania strat, ale w ich poczynaniach ewidentnie brakowało piłkarskiej jakości. Mimo ich solidnego naporu, Fährmann ani razu nie został zmuszony do interwencji. Jak należy strzelać bramki, pokazaliśmy rywalom w 31. minucie. Po dwójkowej akcji Rincona i Halfara piłka spadła pod nogi Lautha, a nasz nieskuteczny ostatnio kapitan przełamał się i mocnym strzałem podwyższył na 2:0. W końcówce pierwszej połowy znów daliśmy się zepchnąć pod własną bramkę i mało zabrakło, a padłby gol kontaktowy. Na szczęście mocny strzał de Guzmana minimalnie minął słupek. Druga połowa była, tak jak początek meczu, nudna i bezbarwna. Jedyne groźne strzały to próby Valloriego i rezerwowego Wooda - obie po stałych fragmentach, obie nad bramką. Po bardzo słabym, choć do bólu skutecznym z naszej strony meczu, notujemy kolejne zwycięstwo, wskakując tym samym na fotel lidera. Cieszy fakt, że w 4. meczu ligowym nasza defensywa po raz 4. zagrała bez straty bramki.
  15. michal21

    "Die Löwen"

    Uskrzydleni awansem do kolejnej rundy Pucharu Niemiec, przystępowaliśmy do kolejnego starcia ligowego – tym razem z drużyną Kaiserslautern. Drużyna dowodzona przez takich piłkarzy jak: Sippel, Bunjaku, Baumjohann czy mój rodak Ariel Borysiuk, znajduje się w świetnej formie, czego dowodem jest ostatnie ligowe zwycięstwo nad VFL Bochum aż 8:1! W tygodniu poprzedzającym mecz z „Czerwonymi Diabłami” dowiedzieliśmy się o kolejnej kontuzji. Arne Feick – nasz rezerwowy lewy defensor nabawił się podwójnej przepukliny i odpocznie od piłki przez co najmniej 2 miesiące. Nie jest to dla nas jednak wielka strata, bowiem Niemiec nie łapał się nawet do meczowej osiemnastki. Wylosowano nam także rywala w 2. rundzie Pucharu Niemiec. Będzie nim drugoligowe FSV Frankfurt. Mimo niewątpliwie wysokiej klasy rywala postanowiliśmy nastawić się na ofensywę i walkę o 3 punkty. W składzie zaszło wiele zmian, które są pokłosiem dobrej postawy paru zawodników w niedawnym meczu pucharowym. Fährmann – Fathi, Vallori, Schorch, Wojtkowiak – Stahl – Stoppelkamp – Halfar, Rincon, Tomasov – Lauth Rozpoczęliśmy z dużym animuszem, niestety nie przełożyło się to na groźne sytuacje pod bramką rywala. Z kolei Kaiserslautern szukało swych szans głównie w bardzo groźnych kontratakach. Po jednym z nich mogliśmy przegrywać 0:1, na szczęście strzał Hoffera z dystansu trafił jedynie w słupek. Odpowiedzieliśmy dobrym podaniem Fathiego z głębi pola, które dotarło do Lautha. Nasz kapitan jednak niepotrzebnie uderzał z pierwszej piłki, czym ułatwił zadanie bramkarzowi rywala. Więcej spokoju zachowaliśmy chwilę później. Tomasov oszukał dwóch rywali przy linii końcowej i wyłożył piłkę do Wojtkowiaka, a Polak podrażniony ostatnim przesiadywaniem na ławce uderzył płasko w długi róg, otwierając wynik spotkania. Próbowaliśmy pójść za ciosem, ale goście umiejętnie się bronili. Jedyny raz złamaliśmy ich defensywę pod koniec pierwszej połowy, ale strzał Lautha minął lewy słupek bramki Sippela. Po przerwie przewagę osiągnęły „Czerwone Diabły”. Najlepszą sytuację do wyrównania miał Bunjaku, który atomowym strzałem z linii 16. metra trafił w poprzeczkę. Goście nie zdążyli jeszcze otrząsnąć się po tej akcji, a my zdążyliśmy zadać drugi cios. Tomasov balansem ciała minął obrońcę i zagrał za linię obrony do wychodzącego w tempo Rincona. Nasz ofensywny pomocnik uderzył w środek bramki, strzał był jednak na tyle silny, że przełamał ręce bramkarza i mogliśmy cieszyć się z podwyższenia wyniku. Kaiserslautern próbowało co prawda odrabiać straty, ale albo ratował nas Fährmann (jak przy strzale Hoffera), albo pomagało nam szczęście (po strzale Baumjohanna z dystansu piłka musnęła słupek). Tuż przed końcowym gwizdkiem zdołaliśmy jeszcze dobić rywala. Podanie rezerwowego Frienda na gola zamienił inny zmiennik – Nicu pięknym strzałem w okienko. Ostatecznie, po chyba najlepszym za mojej kadencji meczu, wygrywamy z faworytem do awansu 3:0. Jeśli zagramy tak w każdym meczu, możemy nawet włączyć się do walki o czołowe lokaty.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...