Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 23.11.2018 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. Bez kozery powiem dwieście kilo i pińcet złotych za lekcję. Żeby móc się utrzymywać z pracy trenerskiej z uprawnieniami UEFA Grassroots C (nie mieszkając kątem u rodziców i wyżerając matce zawartość lodówki), trzeba się trochę nagimnastykować. Przykład wrocławski - dwie grupy dzieciaków (z każdą po 2-3 treningi tygodniowo i mecz/turniej w weekend) w szkółce piłkarskiej o sporych aspiracjach, jakich obecnie jest na pęczki, daje możliwość zarobienia ca. 800-1000 zł brutto. Jeden trening (w zależności od grupy wiekowej) to czas 45-90 minut plus w części szkółek wymagają, by pojawić się na 30 minut przed zajęciami i być do dyspozycji zawodników i/lub szkółki przez kolejne 30 minut po zakończeniu zajęć. Przy dwóch grupach oznacza to ok. 10-12 godzin tygodniowo na same treningi oraz 3-6 godzin w sobotę lub niedzielę przy okazji meczów / turniejów. Kwoty i czas realne - taką propozycję otrzymałem po zakończeniu kursu i towarzyszącego mu stażu w jednej z wrocławskich "akademii piłkarskich". Większość trenerów pracuje więc także "poza zawodem". Dotyczy to także ludzi prowadzących zespoły np. czwartoligowe, gdzie zarobią średnio ok. 1500-2000 zł brutto miesięcznie (4 treningi tygodniowo i mecz). Przy dobrych wiatrach załapią się dodatkowo na 1-2 grupy młodzieżowe i jakoś im się to spina finansowo. Najczęściej jednak na trening czy mecz wpadają niemal prosto np. z zajezdni autobusowej (znam osobiście przypadek).
    6 punktów
  2. no jezeli ktos nie umie liczyc (szczegolnie programista ) i sam sie zgadza na robienie w chuja to co poradzic
    6 punktów
  3. Kupiłem RimWorld. Z budżetem zrujnowanym przez remont, kupno tv i iksboksa (i spajdiego; i odysei; i rdr). Dziękuję, użytkowniku z0nk. Nick powinien mnie ostrzec. W dodatku na samym wstępie, w samouczku (!) straciłem kota.
    6 punktów
  4. Top 3 najgorsze moim zdaniem rzeczy do jedzenia: 1. Kaszanka 2. Wątróbka 3. Cuajada - tradycyjny deser w regionie Pamplony
    5 punktów
  5. Liverpool mistrzowie handlu Żeby się zabezpieczyć przed kolejnymi odejściami na Camp Nou, wymusili na Barcelonie ciekawy zapis w umowie transferowej Coutinho. Gdyby Barcelona zapragnęła do 2020 roku ściągnąć innego gracza The Reds, to oprócz ewentualnej opłaty za ten hipotetyczny transfer, księgowy Blaugrany musiałby dołożyć 100 milionów euro "premii" * Pokazuje jak bardzo Barcelona była zdesperowana kupując Brazylijczyka. Szanuję włodarzy z Anfield, że potrafili wprowadzić taki zapis do umowy. * - część artykułu za paywallem, ale sens przekazany
    5 punktów
  6. najbardziej mnie ciekawi co tutaj ma do rzeczy narodowość nowego programisty chyba, że w ramach ciekawostki
    4 punkty
  7. 3 punkty
  8. Ja wyhaczyłem przez ten błąd PS 4 + Spider-Man za 730 zł Dzisiaj rano mi to zamówienie anulowali, a potem anulowali anulowanie, no i pierwsze godzinki za mną.
    3 punkty
  9. 31.05.2022 Tak emocjonującego, a ściślej mówiąc - wkurwiającego - sezonu nie miałem od dobrych paru lat. I to tych prawdziwych, a nie FMowych. Pech. Prześladował nas ciągle straszny niefart. Oto kilka przykładów: 2:3 z Senicą - stracony gol z karnego 3:4 z Pohroniami - dwa gole stracone w końcówce 3:3 ze Zlatymi Moravcami - gole stracone w 86. i 96. (!) minucie Nie będę ukrywał. Graliśmy słabo. Obijaliśmy słupki, marnowaliśmy stuprocentowe okazje, a przez to wszystko spadało morale. Zawodnicy zaczęli otwarcie krytykować moją taktykę i metody treningowe. Gdy odeszło kilku utalentowanych graczy zimą, do tego jeszcze doszedł sceptycyzm co do moich umiejętności radzenia sobie na rynku transferowym. Ponad to, klub tonął w długach. W czterech kolejkach fazy zasadniczej wygraliśmy jedynie 2:1 z Podbrezovą i zajęliśmy niechlubne ostatnie miejsce. Po podziale na grupę mistrzowską i spadkową zaczęliśmy od remisów z Podbrezovą i Rużomberokiem, potem były te dwa wspomniane wyżej pechowe mecze z Pohroniami i Zlatymi Moravcami. W tym momencie nie wierzyłem już, że się utrzymamy. Zajmowaliśmy ostatnią pozycję ze sporą stratą do bezpiecznej lokaty. W międzyczasie zmienił się zarząd i bałem się, że znów mnie zwolnią. Ba, tym razem mieliby ku temu realny powód. Zadowolenie z mojej pracy spadło do 40% i gazety pisały już o nieudanym eksperymencie z Polakiem u sterów oraz o rychłym pożegnaniu się z przybyszem znad Wisły. Nowy prezes jednak pozostawił mnie u steru, wyczyścił długi i... nawet zafundował mi ten upragniony kurs UEFA B. Licencję dostanę w listopadzie. Kolejne mecze nie nastawiały pozytywnie... porażki z Zemplinem i Rużomberokiem oraz remis z Podbrezovą (znowu!) zepchnęły nas w otchłań tak wielką, że nie mieliśmy już szans na utrzymanie. Pozostała walka o baraże. By to jednak osiągnąć, musieliśmy powalczyć z Podbrezovą w trzech ostatnich kolejkach. Na początek udało się nam pokonać Pohronie, by tydzień później nie dowieźć prowadzenia z Zemplinem i zremisować 1:1. W tym momencie mieliśmy tyle samo punktów i identyczny bilans bramkowy. O bezpośrednim spadku decydować miała ostatnia kolejka. Graliśmy bardzo ciężki mecz na wyjeździe ze Zlatymi Moravcami. I tu... stał się cud! Odblokował się Taiwo, który dotychczas był obiektem drwin kibiców i dziennikarzy. Nasz napastnik strzelił w decydującym spotkaniu aż cztery gole! Ostatecznie pokonaliśmy Zlate Moravce 6:2 i awansowaliśmy do barażów! Podbrezova spadła. Play-offy rozegraliśmy z trzecią drużyną drugiej ligi - Aquacity Poprad. Rozentuzjazmowani passą trzech meczów bez porażki z rzędu pokonaliśmy rywali 3:1 na wyjeździe i do ostatniego spotkania w tym sezonie przystępowaliśmy z niebywałym spokojem. Pomimo ogromnej przewagi tylko zremisowaliśmy 0:0, ale to wystarczyło, by utrzymać się w lidze. Zadowolenie zarządu wzrosło do 51%, atmosfera w szatni stała się radosna, a drużyna odzyskała wiarę we mnie i moje metody. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że za rok utrzymamy się bez problemów! Na deser Żivković i Kunik podpisali nowe kontrakty. Ten pierwszy nawet zgodził się na obniżkę pensji! Można ochłonąć. Pożar ugaszony. Misja strażacka udana!
    3 punkty
  10. 4 i 6 łącznie. Otóż ciężko mi na to odpowiedzieć, za dużo tego. Bo Napoleon, za tę całą krwawą balangę która przejmuje mnie grozą i zachwytem. Bo Chrobry, którego miotanie się między Puszczą a Nowym tak pięknie odtworzył Gołubiew. Bo markiz Montrose, który bił swoich przeciwników w takim stylu, że chyba musiał być superbohaterem bez trykotu. Bo generał Lee, którego uwielbiam ze względu na ten jego wewnętrzny kontrast między takim klasycznym, idealnym arystokratyzmem a ultraagresywnym sposobem prowadzenia wojny. Bo ci wszyscy polscy szaleńcy, którzy walczyli u boku Bonapartego zawsze i wszędzie. Bo Pilecki, który miał w sobie chyba spartańską krew. Bo... 5. Tu bezczelnie przekleję samego siebie z moich fejsbukowych Słów: Są takie chwile, gdy zwykła, ludzka tendencja do koloryzowania historii zamiera w niemym podziwie w obliczu nieprawdopodobnych faktów. Są to chwile rzadkie, ale istnieją. Do owego elitarnego grona należy z pewnością to, co zdarzyło się na pewnym szkockim wrzosowisku 1 września 1644 roku podczas probabilistycznej aberracji zwanej bitwą pod Tippermuir. Często zapomina się, że wielka angielska wojna domowa zwana czasem rewolucją tak naprawdę zaczęła się w Szkocji. Karol I, angielsko-szkocki władca z rodu Stuartów, nieoficjalny mistrz w robieniu sobie wrogów w kategorii "XVII wiek" swoimi pomysłami dotyczącymi upodobnienia kościoła w Szkocji do anglikańskiego doprowadził do regularnego buntu swych poddanych z okolic Edynburga. To kompletna niezdolność króla do opanowania sytuacji właśnie doprowadziła do zwołania Krótkiego i Długiego Parlamentu... a w efekcie do antykrólewskiej rebelii parlamentarnej. Jednym z ludzi szkockiej Konfederacji Narodowej (Covenantu) był James Graham, markiz Montrose. Był przywódcą klanu, który miał długą i szacowną tradycję walk z Anglikami: ostatecznie jeden z Grahamów był prawą ręką samego Williama Wallace'a i zginął walcząc tuż obok niego pod Falkirk. Być może o tym myślał James, gdy przyłączał się do Covenantu, bo wiele go z innymi przywódcami buntu dzieliło. Między innymi to, że nie był wcale przeciwnikiem silnej pozycji króla w monarchii. Po kilku latach jego wewnętrzny rojalizm i niechęć do przywódcy klanu Campbellów, Archibalda (który w dużym stopniu kontrolował Konfederację), sprawiły że zmienił strony. Tym samym, jak się okazało, wkroczył na drogę ku nieśmiertelności. Ciężko uznać to za koniunkturalną decyzję. W połowie 1644 roku większość Szkocji znajdowała się pod władzą Covenantu, a w Anglii siły królewskie poniosły właśnie ciężką klęskę pod Marston Moor i zostały całkowicie wypchnięte z północnych hrabstw. Sytuacja rojalistów stawała się dramatyczna. W takich właśnie okolicznościach markiz Montrose podniósł w Szkocji królewski sztandar i rzucił wyzwanie rządzącemu tym krajem Covenantowi. Swe nadzieje oparł na Irlandczykach i gaelickich góralach z północno-wschodnich Wyżyn (głównie z klanu MacDonald), wśród których wciąż było wielu katolików (z różnych względów znajdujący się w totalnej defensywie katolicy z Brytanii związali się wtedy ze Stuartami, tymi samymi Stuartami, których pół wieku wcześniej chcieli wysadzać w powietrze). Zawiódł się. Nie dość, że uzbierał zaledwie nieco ponad 2000 ludzi, to jeszcze stopień ich uzbrojenia był dramatycznie słaby. James Graham był jednak Szkotem i takie niesprzyjające okoliczności jakoś go nie speszyły. Zamiast uciekać do Irlandii, ruszył na Perth. 1 września pod Tippermuir zastąpiła mu drogę armia Covenantu. 7000 dobrze uzbrojonych żołnierzy z prezbiteriańskim żarem w sercach. To, co stało się później, zawstydziło Hollywood. Montrose wiedział, że jedynym jego atutem był zupełny brak doświadczenia bojowego żołnierzy jego przeciwników. Jego highlanderzy też to wiedzieli i byli żądni walki. Jedyne, co markiz musiał zrobić, to dobrze ukierunkować ich krwiożerczy szał. I zrobił to. "Panowie" powiedział do nich w klasycznej przedbitewnej przemowie "to prawda, że nie macie broni; wasz przeciwnik zaś ma jej wiele. Zauważcie jednak, że na tym wrzosowisku jest wiele kamieni, dla każdego z was wystarczy. Weźcie tyle, ile zdołacie i gdy dobiegniecie do pierwszego Covenantera, jaki znajdzie się na waszej drodze, zmiażdżcie mu głowę i zabierzcie jego miecz". To było wszystko, co górali musieli usłyszeć. Przeciwnikom nie pomogła przewaga liczebna. Nie pomogły działa, których Montrose nie miał. Nie pomogła lepsza pozycja (stali na wzgórzu Methven). Gdy ludziom Grahama udało się powstrzymać początkową szarżę kawalerii konfederatów a później ruszyła szarża wyjących potępieńczo highlanderów z kamieniami w dłoniach, szyki armii lorda Elcho załamały się i dały nogę. Podczas pościgu triumfujący Irlandczycy i MacDonaldowie zabili ponad 2000 przeciwników. Armia markiza Montrose straciła tego dnia podobno... jednego człowieka. Jeśli Szkoci o tym kiedykolwiek zapomną, kamienie mówić będą. 7. Jeśli Chrobry, to posłużę się klasyczną i być może znaną anegdotką o jego metodach chrystianizacyjnych. Otóż udowodnienie Europie, że implementacja chrześcijaństwa w Polsce już się zakończyła była dla księcia tak ważne, że nie wahał się przed niczym, by owo chrześcijaństwo ugruntować. A nie było łatwo, bo przecież nowa wiara wielokrotnie bardzo brutalnie wchodziła w dotychczasowe zwyczaje Polan. Na przykład takie cudzołóstwo... Bolesław cudzołożników karał więc szczególnie efektownie: przybijał ich za mosznę do mostowych belek. Zostawiał im też nóż, pozostawiając nieszczęśnikowi alternatywę: samobójstwo lub samookaleczenie. 8. Kiedyś chciałem być pisarzem. Obecnie jestem tak beznadziejnie zakochany w nauczycielstwie (choć czasem tego nienawidzę), że w ogóle nie rozważam niczego innego. 9. Jeszcze więcej papierów. Danie mi wychowawstwa. Wrogość uczniów. 10. Lubię, ale nie słucham często. Lubię taką, która jest masywna, monumentalna, wywołująca ciary. Requiem Mozarta więc. 11. Psy.
    3 punkty
  11. Nie widzę wielkiej różnicy między mięśniami, organami, a krwią w tych przypadkach
    2 punkty
  12. 2 punkty
  13. Kilka tygodni po rozpoczęciu pracy (wcześniej szkoła nigdy ale to nigdy, w życiu, robię specjalizację wyłącznie dla spokoju sumienia). W pracy z młodzieżą jest taki jakiś narkotyk, którego nie potrafię rozgryźć. Uczyłbym nawet, gdyby mi chcieli obniżyć pensję, jeślibym tylko mógł. A co do cierpliwości: jest łatwiej, niż głosi wieść gminna. Dużo łatwiej. Tak naprawdę, to przez 19 lat miałem tylko jeden duży zastrzyk testosteronu, gdy uczeń groził nauczycielce. Poza tym, to często grożę uczniom dekapitacjami, okaleczeniami i innymi mrocznymi rzeczami, ale sądząc po tym, że jeszcze nigdy nie zaatakował mnie za to żaden rodzic, chyba nie biorą tego poważnie.
    2 punkty
  14. To jest dobry kierunek, internet jest spoko. Sama obsługa TV moim zdaniem odstaje trochę od UPC, podejdź do jakiegoś salonu obczaj, jak dla Ciebie ok to bym szedł w tym kierunku.
    1 punkt
  15. Ja tylko chciałem powiedzieć, że im dłużej gram* tym bardziej lubię Arthura. I jakoś już nie mam ochoty narzekać na to, że to nie John, do głosu też się przyzwyczaiłem. Nie spodziewałem się, że tak gładko to pójdzie. *Początek czwartego rozdziału.
    1 punkt
  16. Tych narzędzi jest parę, najczęściej jednak Ukraińcy po 6 miesiącach na oświadczeniu pozyskują wizę i występują o zezwolenie na pracę. Tu masz to szerzej wyjaśnione: https://www.bdo.pl/pl-pl/publikacje/biuletyn-prawo-pracy-i-hr/2017/praca-ukraincow-w-polsce-po-pierwszych-6-miesiacach Generalnie można dostać od tej tematyki zawrotu głowy, bo opcji do wyboru i wzajemnych relacji różnych opcji jest od cholery i trochę.
    1 punkt
  17. Tutaj bardzo ładnie wszystko opisali http://probasket.pl/nba-dlaczego-rockets-nie-zwolnia-melo-od-razu/
    1 punkt
  18. Ha! Polecam wrzucenie paru modów, z nimi gra staje się bogatsza jeszcze koty do śmierci przez wściekłe szczury zarzynałem dość szybko Edyta podpowiada, że zdałem sobie sprawę własnie z tego, że zapomniałem o tutorialu w tej grze ^^
    1 punkt
  19. To było bardzo pomocne i dzięki Tobie znalazłem Taktyka-Analiza-Reakcja na rozmowę motywacyjną. A w nagrodę najśmieszniejsza rzecz jaką dzisiaj zobaczyłem w internecie. Mendy starej daty mają poczucie humoru, te współczesne w ogóle
    1 punkt
  20. 12. Ciężko odpowiedzieć. Poziom uczniów... jest lepszy i gorszy jednocześnie. To zależy od tego, na co spojrzysz. Szkoły są zdecydowanie lepiej osprzętowione. Nauczyciele... ci się nie zmienili, choć jest w nich więcej goryczy. 13. Generalnie nie przepadam. Jeśli już, to piwo, łagodne. Fortuna ciemna jest moim liderem. 14. Jestem wierzący, więc wybór jest prosty. The God.
    1 punkt
  21. Nie ma się co oszukiwać: czas nie był łaskawy dla xboxa. Microsoft już go nie wspiera, nowe gry nie powstają... Pentium III to obecnie spory ciężar. Z żalem przyznaję: PS4 deklasuje Xboxa. Nie mam pojęcia. Raczej nie chcę wiedzieć
    1 punkt
  22. <RimWorld> Tym razem w sumie napisałem to w recenzji na steam, bo coś dać mieli za to. Także CTRL+C i CTRL+V This game creates weirdest stories ever. Get dog. Assign one of your four pawns to train him. Meanwhile blight destroys all croops. Corn, hops, med herbs. All gone. At least cute good boy is doing well and learns quickly. Discover in his health tab, that your dog feels warm cos he drank alcohol. Wtf? Pawn that's training him is using beer as reward or hauling object. Wtf2? Dog drank all beer. No more beer because blight ruined hops earlier. Alcoholic pawn, who is the best fighter here can't find booze and goes berserk. He beats the living♥♥♥♥♥♥out of all 3 other pawns. One of them was his friend so he gets depressed, cuts his wrists and dies. 10/10 will play again. PS. "We don't make mistakes, we jsut have happy accidents." </RimWorld>
    1 punkt
  23. Ja pierdolę, jak mnie wkurwia FM 19... Jak zwykle coś zjebali w jakimś patchu. Wszystko, co działało, przestało działać. Kurwa.
    1 punkt
  24. Co dzisiaj odjebawszy to ja nawet nie Pojechalem do oddziału w Łodzi odebrać wolne auto, wbijam do biura i wpadam na szefowa tego oddziału, której nie widziałem od roku. Warto zaznaczyć, ze pani była zawsze bardzo słusznych rozmiarów a widze przed sobą szczypiora. Żeby od progu być miły, bo wiadomo jak kobiety reagują na pochowały na temat utraty wagi, rzucam: - Cześć Gabrysia, ale ciebie malutko, dietka, ćwiczenia czy oba? - Rak Nigdy więcej nie będę miły.
    1 punkt
  25. hmm, a tak próbowałeś? https://allegro.pl/listing?string=radio kia cerato&amp;order=m&amp;bmatch=baseline-ele-1-0-0725
    1 punkt
  26. 16.11.2021 Ponad pół roku bez pracy... Moja reputacja spadła z 2 gwiazdek na 1,5, gdyż futbolowy świat o mnie zupełnie zapomniał. Przeszedłem dziesiątki procesów rekrutacyjnych - od Urugwaju, przed Kolumbię, obie Irlandie, Islandię, aż po prośby, bym zbawił Hongkong, Indie czy... Negeri Sembilan. Tak! W Malezji wciąż jestem Bogiem! W międzyczasie Opawa, beze mnie, ale z moimi wzmocnieniami, wywalczyła po barażach awans do Synot Ligi. Pomimo, że to praktycznie moja zasługa, laury przypadły pupilkowi nowego prezesa. W końcu - późną jesienią - przyszła poważna oferta. Nie liczyłem już na kolosalne zarobki, ani nawet na awans sportowy. Po prostu nie chciałem klubu amatorskiego, trzecioligowego ani na wygwizdowie. Ostatecznie udało się otrzymać angaż w drużynie bardzo blisko domu. Dziś zostałem ogłoszony jako nowy trener FC Nitra - ostatniego klubu słowackiej ekstraklasy. Czeka nas mordercza walka o utrzymanie. Po 15 kolejkach zajmujemy ostatnią pozycję. Po 22 seriach liga dzieli się na pół. Szans na pierwszą szóstkę nie mamy praktycznie żadnych (12 punktów straty), jednak postaramy się powalczyć o 10. miejsce na koniec i spokojny ligowy byt. Nitra to niespełna osiemdziesięciotysięczne miasto na południowym zachodzie Słowacji, z piękną historią i mnóstwem zabytków. Sam klub również jest historyczny - założony jeszcze przez Węgrów w 1909 roku. Czterokrotnie grał w finale Pucharu Słowacji, raz zdobył trzecie miejsce w rodzimej lidze, a jeszcze za czasów Czechosłowacji nawet sięgnął po wicemistrzostwo. Nitra pięciokrotnie grała w europejskich pucharach, jednak w czasach nowożytnych tylko raz udało im się przejść jakąkolwiek rundę - pokonując luksemburski Grevenmacher w 2006 roku. W 1961 roku natomiast grali na tyle dobrze, że dotarli aż do finału Pucharu Mitropy, w którym przegrali z Bologną. Legendą klubu jest Robert Rak, autor stu goli dla Nitry. Niestety, w 2013 roku został przyłapany na ustawianiu meczów i zdyskwalifikowano go na 15 lat. Dlatego też kibice wolą postać Lubomira Moravcika, wychowanka klubu, znanego choćby z gry w lidze francuskiej i szkockiej, a także reprezentacji kraju. Mamy nieco ponad siedmiotysięczny stadion i przeciętne obiekty treningowe oraz juniorskie. Kadra, wliczając drugą i trzecią drużynę, liczy obecnie 48 zawodników. W kasie pusto, więc na kursy trenerskie raczej zarządu nie namówię... Ostatecznie w pierwszym zespole pozostawiłem 23 graczy. Na pierwszy rzut oka nie wygląda to źle, a poza tym do dyspozycji mam kilku całkiem utalentowanych juniorów, w tym reprezentantów kraju w swoich kategoriach wiekowych. Nie ma też za dużo wichrzycieli. Kapitanem jest bramkarz, a jego zastępcą defensywny pomocnik. Obaj nie marudzą. Pierwszy sprawdzian już za 4 dni. Naszym rywalem będzie mistrz kraju - Slovan Bratysława. Jak się bawić, to się bawić...
    1 punkt
  27. 1 punkt
  28. Swój własny? Nie zapowiada się. Z tego co zauważyłem obserwując scenę start-upową, to zazwyczaj założycielami i często także CEO są osoby techniczne, które pierwsze linijki kodu stawiały same. Ewentualnie jest to jakiś duet-trio, gdzie co najmniej jedna osoba jest programistą. Niestety, nie mam żadnego bliskiego kumpla/przyjaciela, który miałby taki skill i z którym mógłbym ruszyć na podbój świata. Ok. 3 lat temu podjąłem nawet próbę, bo wpadłem na pomysł, który wydawał mi się naprawdę niezły i nawet zaczęło się to ruszać z jednym z programistów forumkowych, ale gdzieś upadł zapał i możliwości czasowe i ostatecznie wszystko rozeszło się po kościach. Z perspektywy czasu i obserwując inne firmy, które działają w tych rejonach technologicznych, nie uważam, żeby to mógł być jakiś rewolucyjny start-up, ale mógł aspirować do mocnej specjalizacji w swojej dziedzinie i ostatecznie zostać sprzedanym do jednego z dużych graczy. Jeśli już bym miał iść w coś swojego, to tak jak kiedyś wspominałem w Maryni, raczej usługi konsultingowe. Nie mam wiedzy technicznej, nie jestem w stanie stworzyć produktu, więc jedyne co mam i co mógłbym sprzedawać to własna wiedza. Dodatkowo jeszcze wspomnę, że nie wiem czy chciałbym się pchać w coś takiego jak start-up, bo patrząc na ludzi tworzących takie biznesy, jest to niesamowicie wymagające jeśli chodzi o czas i poświęcenie. Nie wiem czy miałbym w sobie tyle samozaparcia, żeby to ciągnąć, a od jakiegoś czasu mój priorytet to spędzanie czasu z rodziną. Gdy jestem w domu, to nie chcę pracować, staram się też nie zostawać po godzinach, bo nawet godzina nadgodzin obecnie oznacza, że nie zobaczę się w ogóle z synem tego dnia Więc raczej dążę do opcji pracy mniej niż 40h tygodniowo, niż więcej. Nie widać na ulicach tak dużo ludzi w barwach klubowych. Gdy byliśmy z Michem oglądać The Old Firm w jednym z edynburskich pubów, to siedział tam nawet koleś z wydziaranym herbem Rangersów, więc na pewno można powiedzieć, że nie ma tak wielkich animozji pomiędzy miastami, żeby nie mógł sobie na luzie paradować z taką dziarą. Próbowałem robić research i wydaje się, że jest całkiem równy podział pomiędzy dwa kluby, a jeśli już to Hearts mogą mieć przewagę, także ze względu na historię (Hibs w pewnym momencie przestało istnieć, a Hearts należy do jednych z klubów założycielskich ligi szkockiej). Pozytywnie - ludzie, ale niestety to normalne jak się wyjeżdża z Polski na zachód, więc zaskoczeniem bym tego nie nazwał. Tutaj ludzie uśmiechają się do siebie, rozmawiają w windzie czy w sklepie itp. W Polsce na obcego się patrzy podejrzliwie, a jak ktoś chodzi po ulicy uśmiechnięty, to na pewno wariat. Negatywnie - niestety jest często ciężko z akcentem. W robocie tego nie odczuwam, ale na ulicy jak zagada do mnie jakiś zwykły chłopek, to często nic nie rozumiem, nawet słowa. Ah, dodałbym jeszcze jedno - Polacy. Pomijając już grupę na FB, gdzie od kilku tygodni połowa treści jest ultra-patriotycznych oraz homofobicznych, to jeszcze jest nas tutaj tak dużo, że nikt na siebie nie reaguje. W Norwegii było dużo mniej Polaków, więc jak się słyszało na ulicy mowę polską, to się uśmiechało, czy mówiło dzień dobry. A tu wręcz przeciwnie, ludzie odwracają wzrok lub reagują neutralnie/negatywnie. Trochę szkoda. Tata jest wojskowy i dostał propozycję pracy w jednostce NATO w Stavanger. Kontrakt był 3-letni, po którym wrócili do Polski, a ja zostałem dodatkowo rok i mieszkałem u znajomych Polaków, żeby móc skończyć liceum. Raczej przystanek. Ze swojej strony czuję się tu całkiem dobrze, ale jest spora tęsknota za rodziną. Jest też poczucie winy wobec rodziców, teściów i dziadków, którzy dość ciężko przechodzą rozłąkę z wnukiem. Z jednej strony wiem, że kupa ludzi żyje z dala od dziadków, ale moja rodzina się bardzo z Maksiem zżyła i ciężko im teraz przychodzą takie długie rozłąki. Żona próbuje się zaaklimatyzować, obecnie codziennie jest na jakichś różnych grupach dziecięcych, nawet zapraszają się nawzajem do domów z jedną Polką, ale nie zmienia to faktu, że całe dnie jest sama w domu. A ja po pracy też lecę jak najszybciej do domu, żeby zdążyć zobaczyć się z synem, co też nie pomaga w budowaniu głębszych znajomości na miejscu. Wiem, że brzmi to dość negatywnie, ale piszę szczerze i tak samo szczerze mogę powiedzieć, że nie żałuję tej decyzji i uważam nasz pobyt tutaj za wspaniałą przygodę, a mój rozwój w pracy jest ogromny i wszystkie wyrzeczenia były warte tego co tutaj się uczę.
    1 punkt
  29. O ile NAPRAWDĘ nie mam prawie żadnych tabu jedzeniowych (jadłem świnki morskie, bycze jądra, móżdżek, najróżniejsze podroby, żywe owoce morza, owady, chciałbym spróbować hodowlanego psa) to jedzenie krwi zwierząt to pszesada Chociaż i black pudding i kaszanki próbowałem.
    -1 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...