Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 18.01.2018 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. - Maciek, co warto zobaczyć w Tajlandii? - No Black Mirror zdecydowanie polecam.
    13 punktów
  2. A ty sklej fiuta to przynajmniej nie skrzywdzisz swoich dzieci
    13 punktów
  3. Lubię po podróży zrobić małe podsumowanie, może komuś się przyda, a i ja czasami się cofam, żeby sprawdzić jak to wyglądało Wybraliśmy się na 10 dni do Tajlandii, a dokładnie do miasta Chiang Mai. Ze względu na specyfikę naszego wyjazdu, z 6-miesięcznym dzieckiem, postanowiliśmy nie robić żadnej objazdówki, tylko wynająć mieszkanie na ten cały czas, kręcić się po mieście i zajadać przepyszne żarcie oraz robić jednodniowe wycieczki do okolicznych atrakcji. Podróż 3 osoby dorosłe i 1 niemowlę. Kurs batów tajskich (THB) wynosi ok. 0,10 zł, więc żeby dostać złotówki trzeba odjąć jedno zero. LOT Bilety kosztowały nas 2000 zł na osobę, co jest dość standardową ceną do Tajlandii na ten moment - można kupić taniej, można drożej, ale dużo więcej niż 2k byśmy nie dali. Ceny zaczynają się w promocjach tak od 1500 zł. Trafił nam się lot, który do tej pory uważałem za masakryczny, czyli z 15-godzinną przesiadką w Katarze, a dokładnie w Doha. Jednak wykorzystaliśmy to w najlepszy sposób - wynajęliśmy pokój w hotelu Golden Ocean, przespaliśmy się, wykąpaliśmy, poszliśmy na kilkugodzinny spacer po mieście i odświeżeni wróciliśmy na lotnisko na drugi lot. Dużo przyjemniejsza podróż, człowiek nie jest tak wycieńczony jak przy dwóch lotach ciurkiem z kilkugodzinnym czekaniem na lotnisku Istotna informacja - pokój mieliśmy wynajęty od 6 rano do 6 popołudniu, więc teoretycznie wpadało to w dwie doby hotelowe, ale udało się dogadać mailowo, żeby policzyli nas za jedną. Cenę porównałem z booking.com itp i wyszło tyle samo, czyli 350 zł (370 QAR). Hotel blisko wybrzeża, więc było gdzie spacerować, a dodatkowo oferowali darmowy transport na lotnisko i z powrotem, więc tutaj sporo przyoszczędziliśmy. W Chiang Mai duża taksówka kosztowała nas 300 THB. LOKUM Długo myśleliśmy czy wziąć porządny hotel ze śniadaniem i byliśmy już blisko zarezerwowania dwóch pokojów dwuosobowych ze śniadaniami w Woodfield Resort za ok. 3000 zł (150 zł za pokój dwuosobowy na noc), ale jednak stwierdziliśmy, że odległość od głównych atrakcji miasta (Night Market oraz stare miasto, w ramach którego znajdują się wszystkie najbardziej polecane knajpy) była zbyt duża i bylibyśmy uzależnieni od przemieszczania się taksówkami czy tuk-tukami, to postanowiliśmy zerknąć na AirBnB. Tam trafiliśmy na luksusową miejscówkę w Astra Condo, nowym apartamentowcu 500 m od Night Marketu i ok. 1,5 km od starego miasta, w cenie 2700 zł. Basen na dachu, siłownia, sauna sucha i parowa, wysoki standard i dogodna lokalizacja w 100% nas przekonały i jesteśmy bardzo zadowoleni z wyboru. Dwa pokoje z łazienkami, wspólny salon (z TV z wykupionym Netflixem - stąd tyle seriali u mnie ;)) z kuchnią, po jednym klimatyzatorze na każdy pokój. Oczywiście jak na Tajlandię ta cena jest bardzo wysoka, bo można sobie ogarnąć jakieś mieszkanko w lepszej lokalizacji i pewnie za połowę ceny (50 zł za noc, zamiast naszych 90 zł), ale zależało nam na pewności wysokiego standardu ze względu na dziecko, a wszystkie hotele w okolicach starego miasta miały opinie bycia brudnymi, z grzybem na ścianach czy pojawiającymi się robakami. Stąd taka decyzja z naszej strony. JEDZENIE To był nasz priorytet wyjazdowy przed podróżą pozaznaczałem na mapie wszystkie najlepiej oceniane knajpy w Trip Advisorze w kategorii "Cheap Dining" i staraliśmy się jak najwięcej ich odwiedzić. Tutaj znajduje się moja lista knajp w Chiang Mai. Ze swojej strony bardzo polecam Kat's Kitchen i Kanjana, najlepsze żarcie jakie jedliśmy w Tajlandii, szczególnie Kat's dawała prawdziwą tajską ostrość, bo wszędzie indziej łagodzili potrawy pod turystów Pewne miejscówki to też Lemongrass Thai Cuisine i Cooking Love, ale już zdecydowanie bardziej pod turystów i smakowo i cenowo. Jednak najbardziej genialną jedzeniowo miejscówką był mały food market zaraz obok Night Marketu, o którym nigdzie nie wyczytaliśmy, ale przypadkiem trafiliśmy, a tam było wszystko czego tylko turysta szukający lokalnych atrakcji mógł sobie wymarzyć Masa małych stoisk oferujących najróżniejsze żarcie - cały zestaw standardowych dań knajpowych, lokalne kiełbaski, dim sumy, sajgonki, dania z kraba, stoisko z zupami (Khao Soi polecam bardzo mocno!), Pad Thaiem, kurczakiem czy owocami morza na patyku (bardzo typowe dla Tajlandii) czy też robaczki (próbowane, bez szału ), przepiórki w całości grillowane na ruszcie (śmiesznie im głowy telepały ), czy nawet mięso krokodyla, strusia (?) czy jelenia. Spędziliśmy tam kilka wieczornych posiłków, próbując różnych dań i zawsze wychodziliśmy najedzeni i zadowoleni Trzeba tylko pamiętać, że stoiska nie rozstawiają się w weekendy, tylko od poniedziałku do piątku tak od godz. 18-19 do północy albo i dłużej. ATRAKCJE Samo miasto Chiang Mai ma ponad 300 świątyń i każda z nich na pewno jest ciekawa do zobaczenia. No ale jak tak się obejrzy kilka takich "pagód", to tak jakby widziało się już wszystkie. Na pewno w rejonie starego miasta (tego kwadratu otoczonego fosą) są najciekawsze, na pewno warto zapłacić te 40 THB za wejście do Wat Chedi Luang Worawihan, świątyni jeszcze z XV wieku. Pozostałe można sobie przejść przyjemnym spacerkiem w 30-stopniowym upale W trochę dalszej odległości znajduje się Wat Umong, który jest całym pięknym kompleksem ze stawem, zwierzętami i oczywiście świątynią. Można tutaj nawet przyjechać na medytację i mieszkać przez kilka dni razem z prawdziwymi mnichami. Najbardziej atrakcyjną świątynią jest Wat Phrathat Doi Suthep, duży kompleks kilku świątyń na wzgórzu nad miastem, z którego rozciąga się piękna panorama na Chiang Mai. Najbardziej widowiskowe są schody, których jest ponad 300. Wejście do świątyń kosztuje 30 THB. Ze świątyni można wjechać na sam szczyt góry na punkt widokowy, czy też do wioski ludu Hmong - nic specjalnego, ale całkiem piękna okolica, a ceny na targu nawet lepsze niż w mieście. Kawałek dalej od miasta znajduje się najwyższy szczyt Tajlandii Doi Ithanon, a obok niego dwie świątynie - jedna królowej, a druga króla. Zdjęcia w internecie są piękne, u nas niestety spora mgła była, ale i tak aby mieć taki widok jak na fotach w necie, to trzeba by było zrobić mały trekking (około godziny, o ile się nie mylę), co nie do końca było dla nas komfortowe z maluchem. Same świątynie ładne, na pewno warto zobaczyć, ale najciekawszym momentem było, gdy przeczytałem tabliczkę z ostrzeżeniem, że znajdujemy się na wysokości ponad 2000 m n.p.m. i żeby starsze i chore osoby nie wchodziły po schodach. Po 10 schodach miałem już zadyszkę i ciężko się oddychało, niesamowite doświadczenie, choć dość oczywiste Wracając do miasta można zaliczyć też bardzo ładny wodospad Wachirathan Waterfall. Ach, istotne do zaznaczenia jest, że wstęp do Parku Narodowego Doi Ithanon kosztuje 300 THB od osoby. Najdalsza wycieczka jest do Chiang Rai, ponad 3h drogi samochodem, ale też najpiękniejsze świątynie, poczynając od Wat Rong Khun White Temple, która jest niesamowicie widowiskowa, a wejście kosztuje zaledwie 50 THB. Dalej mamy Rong Suea Then Temple nazywanej potocznie Blue Temple. Dodatkowo nasz kierowca zabrał nas do Baandam Museum, bardzo ciekawy kompleks budynków i różnych eksponatów m.in. skóry węży, krokodyli itp. Ciekawe doświadczenie, zdecydowanie warto zobaczyć, koszt też ok. 40 THB, o ile mnie pamięć nie myli. Chiang Rai jest także punktem wypadowym do tzn. "Golden Triangle", czyli miejsca gdzie spotykają się granice Tajlandii, Birmy i Laosu na rzece Mekong. Okolica ta słynie (słynęła?) jako główne miejsce przemytu narkotykowego, z którym te kraje od wielu lat intensywnie walczą. My już sobie tę atrakcję odpuściliśmy. Inne standardowe wycieczki okolic Chiang Mai są typowo zwierzęce - Chiang Mai Zoo, Night Safari, Tiger Kingdom i Elephant Sanctuary. Wokół wszystkich tych atrakcji krąży sporo kontrowersji - ZOO ma kiepskie warunki i brudno, Safari zorganizowane jest na tak małym terenie, że zwierzęta są tam dosłownie zgniecione, Tiger Kingdom tygrysy są podobno naćpane, żeby nie atakować turystów, a Elephant Sanctuary na szczęście na słoniach się już nie jeździ (zwierzęta się męczyły oraz chorowały na kręgosłup od tych bud na plecach), ale karmione są trzciną cukrową przez co podobno są przecukrzone. My zdecydowaliśmy się pojechać do słoni, gdzie atrakcją miało być karmienie słoni (z ręki trzciną cukrową, później jadły już trawę) oraz kąpiel ze słoniami. Z drugiej atrakcji nic nie wyszło, bo padało i było mało przyjemnie, ale samo spotkanie ze słoniami i możliwość ich nakarmienia była naprawdę mega Trochę pogadaliśmy z przewodnikiem o tej trzcinie cukrowej, który był także współwłaścicielem całego biznesu, i nie wypierał się tego, ale zapewnił, że starają się kontrolować ilość zjadanej trzciny (faktycznie trwało to dosłownie kilka minut) i że zwierzęta są zadbane. Wzbudzał nasze zaufanie. Opcja half-day, która moim zdaniem jest w 100% wystarczająca (ile godzin w końcu chcemy robić zdjęcia słoniom? my i tak mieliśmy jakieś 3h na to) kosztowała ok. 1500 THB od osoby, w cenie transport z hotelu i z powrotem oraz lunch na miejscu. Wycieczka do kupienia w każdym biurze turystycznym na miejscu, jest kilka takich miejsc, ale zakładam, że wszędzie jest podobny standard, ale na wszelki wypadek podaję namiary na naszą wycieczkę - Elephant Dream Valley (na stronie jest 1600 THB, nam przez biuro udało się stargować do 1400 THB). Uff, na ten moment myślę, że tyle wystarczy, mam nadzieję, że komuś się to przyda, bo naprodukowałem się Jakby były jakieś pytania to chętnie odpowiem i najwyżej dopiszę jeszcze tutaj.
    12 punktów
  4. Dawaj, dawaj. Tylko nie zapomnij o spoilerach, bo wiekszosci tych seriali jeszcze nie widzialem
    12 punktów
  5. "Sklej fiuta". Brzmi jak reklama modelu dildo do sklejania od Revell.
    7 punktów
  6. Za każdym razem Szu musi podać skład Evertonu z finału FA Cup z 1995
    6 punktów
  7. 6 punktów
  8. czy modteam czasem sie zastanawia nad przywroceniem banow za niedorozwoj umyslowy? bardzo pozyteczna rzecz to byla
    6 punktów
  9. Nawiązując do motywu przewodniego Maryni: Nie twój interes, trombel!
    6 punktów
  10. Dobra, widzę że nikt nie zadał tego ważnego pytania, a sam miotam się między chodzeniem po pokoju z zażenowania a poczuciem tego, jak wielkim ignorantem jestem. @Fenomen, dlaczego Dembele to Bombel?
    6 punktów
  11. To chyba był mój najgorszy powrót z pracy ever. Na S3 jechałem maks 40 km/h, bo na prawym pasie lód, a na lewym śniegu po kostki. 100 km 3,5 godziny. Zima, won. Jeszcze muszę odebrać babę z pracy, ale na szczęście w Szczecinie drogi już czarne. Specjalnie dla was, raportował prosto z drogi, Krzysztof Lad.
    5 punktów
  12. Mechanizm prawicowej propagandy w pigułce: Godzina 6:00, Jacek Piekara wrzuca twitta, od którego zaczyna się dzisiejsza afera: Godzina 8:00, pierwsze prawicowe trolle biorą temat na ruszt: Chwilę później sam autor zamieszania wrzuca swoje pierwsze fantazje dotyczące hipotetycznego dalszego biegu sprawy: Po chwili pierwsi użytkownicy twittera zapędzający się w te jaskinie szaleństwa zaczynają zadawać pytania: ale jak to tak kolosalne kwoty? Jak to pozbawiony prawa do procesu? Ktoś zwraca się do Sądu z zapytaniem o rzeczywisty stan sprawy i otrzymuje informację, iż należności wskazane przez Piekarę są ZNACZNIE niższe, acz na razie bez konkretów (szczegółowe dane są dostępne tylko dla stron). Piekara podaje, że o sprawie dowiedział się od komornika, który po jednym dniu podjął czynności, a sąd nie umiał. Gdy czyta informacje podważające jego wiarygodność, zaczyna się złościć: Po chwili okazało się, że jedyny, który kłamie - albo w najlepszy razie manipuluje - to sam Piekara. Powyżej macie kłamliwe wywody samego zainteresowanego. Poniżej macie stan faktyczny sprawy: Adwokat Doroty Wellman komentuje - Pani Dorota Wellman nie zażądała absolutnie żadnych pieniędzy dla siebie. Zażądała 25 tys. zł na cel społeczny i przeprosin w dwóch nośnych tytułach prasowych - mówi w rozmowie z Gazeta.pl mec. Anna Kruszewska, reprezentująca Dorotę Wellman. - Tweet Jacka Piekary był szeroko komentowany i wykroczył poza ramy samego Twittera. Jego treść była przytaczana przez media, w związku z tym zasięg przeprosin powinien być adekwatny. Tę argumentację podzielił sąd - dodaje. Pisarz musi zapłacić niemal 0,5 miliona złotych? Jacek Piekara wyliczył, że publikacja przeprosin w mediach, poniesienie kosztów sądowych i wsparcie organizacji charytatywnej będzie go kosztować łącznie ok. 470 tys. zł. - Na pewno celem pani Doroty Wellman nie jest finansowe niszczenie Jacka Piekary. Celem było uzyskanie przeprosin i przywrócenie ładu w dyskusji mającej miejsce w przestrzeni publicznej - zapewnia mec. Anna Kruszewska. - Żądaliśmy przede wszystkim przeprosin na Twitterze i usunięcia tweetu. Ani jedno, ani drugie do dnia dzisiejszego nie zostało wykonane. A to nie kosztuje przecież nic - dodaje. http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,22915409,pisarz-obrazal-dorote-wellman-teraz-robi-z-siebie-ofiare-systemu.html#Czolka3Img A teraz jak było moim zdaniem naprawdę (co mogę przewidzieć z dużym IMO prawdopodobieństwem): Wellman pozywając Piekarę (IMO słusznie, Piekara to znany cham i prostak, trzeba takich tępić) mogła nie znać jego aktualnego adresu. Jeśli się udało coś tam ustalić (przez pracodawcę, zleceniodawców, jakimiś prywatnymi kanałami), to mogło to nie być w pełni wiarygodne - ale jakiś adres podać trzeba. Na szczęście jednak nawet gdyby Wellman podała w pozwie, że Piekara mieszka w Stumilowym Lesie w siódmej dziupli po prawej od nory Puchatka - to Sąd ma dostęp do bazy PESEL, gdzie ustala, czy adres wskazany w pozwie jest zbieżny z meldunkiem i jeśli nie - podejmuje doręczenie też pod adres zameldowania (o ile oczywiście występują problemy z doręczeniem, bo gdyby w Stumilowym Lesie Piekara odebrał przesyłkę, to byłoby wszystko ok). Sąd sobie adres Piekary sprawdził, doręczył przesyłkę, nikt tego nie odebrał, więc na rozprawę Piekara się nie stawił (nie wiedział, ale został skutecznie zawiadomiony - poprzez tzw. fikcję doręczenia). Sąd nie mogąc procedować bez strony przeciwnej zastosował instytucję wyroku zaocznego, uznając za prawdziwe twierdzenia Wellman (bo nikt im nie zaprzeczył), zasądzając to, czego ona chciała (a że roszczenie zdaje się zasadne, to nie mógł miarkować kwot, tylko zasądzić tyle, ile wskazano w pozwie, bo to musi wyglądać na racjonalne). Wellman skierowała sprawę do komornika, a ten poszedł do Piekary, ustalając też prawidłowy jego adres (bo komornik ma narzędzia pozwalające chodzić po sąsiadach i pytać o dłużnika, może pytać ZUS czy US - sąd nie bardzo). I teraz to, co najciekawsze: gdy dowiadujemy się, że sprawa się toczy, a nie wiedzieliśmy o tym (przykładowo bo mamy różne adresy zamieszkania i zameldowania i jesteśmy, tak jak Piekara, zbyt głupi, by odbierać przesyłki z zameldowania i interesować się tym tematem), to przedstawiamy dowody na okoliczność mieszkania gdzie indziej niż meldunek, wnosimy o przywrócenie terminu do wniesienia sprzeciwu od wyroku zaocznego, sąd to przyklepuje (bo łatwo o świadków, jakieś rachunki, umowy najmu, akty notarialne czy cokolwiek dokumentujące mieszkanie gdzie indziej niż w rzeczywistości). Dla przeciętnie rozgarniętej osoby mającej w portfelu parę stówek na prawnika (lub łeb na karku i dostęp do googla nawet...) to pikuś. Dla Piekary powinno być to tym prostsze, że z uwagi na swoją tfurczość zapewne napotkał na swojej drodze niejednego prawnika, z kimś musi też stale współpracować. Tymczasem te jego działania zakończyły się - jak stwierdziła adwokat Wellman, więc wiarygodna (w przeciwieństwie do Piekary) osoba - oddaleniem wniosku o przywrócenie terminu, bo pisarzyna nie przedstawił żadnych dowodów. To przydługi wstęp do konkluzji: Prawicowcy na twitterze (i nie tylko) całą sprawę zainicjowaną przez chamstwo Piekary i zaognioną przez jego życiową nieudolność sprowadzili do zemsty kasty sędziowskiej i pozbawieniu obywatela prawa do sądu. Moi drodzy - codziennie dajecie się tak manipulować w setkach różnych historii dotyczących sądownictwa, przykład Piekary jest o tyle dobry, że z uwagi na duży szum wokół sprawy może służyć jako fajny dowód na wniosek, że ludzie hejtujący sądy z własnych doświadczeń w większości przekraczającej pewnie 99% to osoby, które zostały "pokrzywdzone" tylko i wyłącznie z własnej winy.
    4 punkty
  13. Polecam różaniec. Jak nie mogę zasnąć to zaczynam. Druga „zdrowaśka” i śpię jak zabity
    4 punkty
  14. (L)acazette (M)khitaryan (A)ubameyang (O)zil Arsenal are finally going to have an attack that matches their defence. ^^
    3 punkty
  15. Popek będzie popierdałal po parkiecie w TzG z Bożenką z Klanu
    3 punkty
  16. Najfajniejsze jest to, że zarazem prawa strona zachwyca się reformami Ziobry, z których jedna rozszerza zakres wydawania wyroków zaocznych.
    3 punkty
  17. W sumie to fajnie, że mamy tego Jasia. Ma kto pierdolnąć coś głupiego jak Maniaka nie ma
    3 punkty
  18. Główne DLC: Monks&Mystic, Horse Lord, Conclave, The Old Gods, Charlemange, Legacy of Rome, Customization Pack, The Reaper`s Due. Tryb: Ironman Sędziwój Leszczyc (769 - ?) Wódz Sieradza (769 - ) Mapa - początek Pierwsze zapisy dotyczące rodu Leszczyców pojawiają się od dnia 01.01.767 roku i wymieniają pierwszego członka rodu, Wodza Sieradzan, Sędzieja Leszczyca. Pieczętują się herbem złoty smok na biało-czerwonym polu. Na ziemi sieradzko-łęczyckiej znajduje się jeden większy gród - Sieradz. Wódz powoli rozbudowuje swoją posiadłość, zaczynając od placu targowego, następną budowlą będzie ogrodzenie grodu drewnianą palisadą. Sędziwój dopiero w wieku 39 lat zostaje ojcem, rodzi mu się syn Gerward Leszczyc. Jest to syn z drugiej żony, serbki Bilijan. Poprzednia żona, Gunndhir ze Skary (Szwecja) zmarła w wielu lat 22. Wódz Sędziwój toczy kilkuletnią walkę, przerywaną rozejmem z Wodzem Kujaw - Witoszem. Niestety wiąże się to z czasowym brakiem gotówki, pomimo zarobienia dużych pieniędzy na handlu z Dożą Wenecji. Nadworym lekarzem zostaje Ali, sunnita. Usiłował nawrócić Sędziwoja, lecz ten jest nieugiętym wyznawcą Peruna. Prorytety się zmieniły i zostaje wybudowana lepsza osada targowa a Gierołt, Zarządca Majątku, odnajduje zaginiony artefatk. Wodzowi rodzi się córka Dębina. Sędziwój rusza swatać i tak, narzeczoną Gerwarda zostaje Kunhuta rodu Przemyślidów, najmłodsza córka Wielkiego Wodza Czech Vojena, natomiast narzeczonym rocznej córki, zostaje młodszy syn Wodza Wielkopolan, Dobiesława, Mieszko.
    2 punkty
  19. Odcinek 27 – Gdy świat drży przed wcieleniem zła Na start taki oto komunikat. Oczywiście był to efekt wcześniejszej przynależności do kultu Lucyfera. Na trzy miesiące w Achai zapanował pokój. Uzyskanie trybutu od samego Papieża robiło wrażenie na wasalach. Nie wszystkich jednak. Marny szlachetka, hrabia Hektorios ze Strymon zdecydował się na bunt. Ridżos nie zaangażował w konflikt wielu sił więc trwał on rok i dwa miesiące, ale ostatecznie naturalnie wasal cesarza przegrał. Stracił on swe ziemie i trafił do ciemnicy, a Strymon wróciło do rodziny Burakodopulosów. Pokój ponownie trwał trzy miesiące. Siły basileusa przegrupowały się i władca Achai tym razem wykorzystał roszczenia de jure o Ikonion i ruszył na wojnę z Bizancjum. Tu znowu wtrąciła się Lombardia, będąca suwerenem imperium. Ich wspólne siły wytrzymały ledwie trochę ponad pół roku, a armia dowodzona osobiście przez Ridżosa, który w każdej bitwie stał w pierwszej linii i wyrzynał ludzi nim rolnik siecze swą kosą pszenicę przetoczyła się przez oddziały wrogów niczym walec. Świat zaczął formować pakty defensywne przeciwko Achai widząc jak ich potęga dalej rośnie. Tylko Francuzi wydawali się niewzruszeni. Spokój potrwał prawie rok. 09.04.1175 Ridżos ruszył wystosowując roszczenia de jure o Armenię Mniejszą. Jego wrogiem w tym konflikcie był katolicki sułtan Ibrahim Lwie Serce z Jeruzalem. Konflikt nie był wyzwaniem dla Achajczyków, gdyż większość sił królestwa Jerozolimy znajdowała się w... Anglii, gdzie wybuchła wojna domowa oraz wojna z Imperium Francji. Warto pamiętać, że poza krótkim epizodem, gdy Burakodopulosi wcisnęli Anglikom swoją królową Jerozolima należała do nich. Ostatnia wojna domowa znowu ich oderwała od tego państwa. Będąc suwerenem papieża Ridżos otrzymał intrygującą propozycję. Papież Clemens III zaprosił imperium Achai na krucjatę na Jerozolimę (Achaja to kraj wyznający ortodoksję przp. aut.), która wróciła w ręce Muzułman (Ibrahim Lwie Serce dalej był zbyt skupiony na Wielkiej Brytanii i stracił święte miasto więc poprosił o pomoc głowę religii katolickiej. Ridżos zgodził się dołączyć do walk, ale gdy tylko zrozumiał, że nawet jeżeli uzyska największy wpływ na wojnę, to Jerozolima i tak wróci do Ibrahima. Brał więc udział w wojnie tylko oficjalnie. Nawet jeden żołnierz Achai nie podniósł miecza w tej sprawie. 11.06.1177 założone zostaje królestwo Włoch, a jego władcą, tytularnie tyranem, zostaje syn cesarza Achai - Eustratios. Krucjata na Jerozolimię trwała 7 miesięcy! Siły Papieskie i głównie włoskie zdewastowały wyznawców muzułmanizmu. A 8 miesięcy po oddaniu władzy swemu synowi zupełnym przypadkiem zmarła cesarzowa Desiderata Uzurpatorka. Oficjalna wieść niesie, że żona Ridżosa zakrztusiła się tragicznie winem podczas wieczerzy w cztery oczy ze swym ukochanym małżonkiem. Jakby na potwierdzenie tego patriarcha Eustratios zgodził się na "prośbę" cesarza Achai znieść ekskomunikę. W końcu dołączył on oficjalnie do krucjaty przeciw niewiernym prawda? A tydzień później, dokładnie 09.03.1178: Zadowolony z siebie władca zaczął tworzyć swe magnum opus. Jako dowód męstwa odbił też Mezopotamię z rąk muzułman. Myliłby się jednak ktoś, gdyby uznał, że bystra Chinka zauroczyła syna Szatana. Dawno nie został ojcem to prawda, ale jedna z jego kochanek dała mu córkę Brooke. Niewiele później inna kochanka urodziła mu syna, ale że nie była nikim znaczącym, a mały nie miał genów ojca, Ridżos nie przyznał się do bękarta. Uczcił to kończąc swe magnum opus. Fang Qiuniang miała jednak jakiś wpływ na małżonka, gdyż ten z początkiem roku 1180 zaczął sekretnie wyznawać Taoizm. Oznaczało to, że zbliżał się kres jego przywództwa bractwu hermeneutycznego. Ridżos cały czas jednak nie mógł ruszyć na Bizancjum. Bardzo silne sojusze chrześcijan i obie ich frakcje defensywne uniemożliwiały wojnę z nimi, zwłaszcza że od kilku lat frakcje w Achai wykazywały sporą aktywność. 10.06.1180 zmienił się władca królestwa Afryki. Ridżos od razu to wykorzystał i dzień później wypowiedział wojnę państwu, które opuściło pakt defensywny. Wymówką były roszczenia de jure o Calabrię. Walki trwały osiem miesięcy i pewnie wygrali je Grecy. 24.12.1181 na świat przyszła pierwsza córka Ridżosa i Qiuniang. Otrzymała ona imię pierwszej żony władcy - Arda. Niestety władca chciał przelewać więcej krwi, a teraz już naprawdę był zablokowany w kierunku zachodnim i wschodnim. Spojrzał więc na południe. Muzułmanie nie mieli żadnego paktu, a od dawna rozważał rozpoczęcie kompletowania Egiptu. Wypowiedział więc 04.12.1182 świętą wojnę kalifowi Muhammadowi II Złemu, władającego kalifatem Mahmudid (Imperium Arabii). Celem było księstwo Damietta znajdujące się na trasie jedwabnego szlaku. Wojna nie miała wielkiego tempa, ale doszło do dwóch wielkich starć. Siły oblegające Kair (13 tysięcy zbrojnych) zaatakowało 20 tysięcy Arabów. Armią dowodzili prostrator oraz jeden z synów basileusa. Zginęło 6 tysięcy Greków i 9 tysięcy Arabów, ale najważniejsze, że to Achaja wygrała to starcie. Druga armia, pod sztandarem samego cesarza, licząca sobie 21 tysięcy zbrojnych nie mogła wesprzeć drugiej armii. Zwarła się w starciu z 20 tysiącami muzułman. I tutaj nastąpiła rzeźnia. Achajczycy stracili ledwie 2100 zbrojnych, a wrogowie prawie połowę swych sił! Kalif momentalnie poddał się oddając bogate tereny Achai. Pojawił się jednak jeden problem. Cały świat zaczął się bać syna tajemniczego Sławka: Frakcje zaczęły się burzyć jeszcze bardziej i dwie osiągnęły 110% sił. Pomóc cesarzowi chciał kupiec, wydawałoby się bogaty. Za opłatą 700 drachm miał zwiększyć przychody z handlu w prowincji Manupura, którą niedawno Ridżos podbił i zostawił pod swoim berłem. W przeciągu 50 lat mogłoby to dać jakiś zysk, ale pech sprawił, że władca dawno nie jadł niczego tak specjalnego jak to: A tak wygląda świat: ***** A teraz poza fabułą. Tracę ochotę do gry. Powodem nie jest kolosalność mojego tworu. Jestem z niego dumny, ale jak widać na screenie co do paktów defensywnych. Zapomniałem tego gówna wyłączyć i teraz cierpię. Prawdopodobnie jestem w stanie bić muzułman, ale to nie jest kierunek, w którym chcę iść. Moim celem jest zachód! Wojnę 1 na 1 z Francją wygrałbym bez problemu, ale gdy dołączyłaby do tego Italia, Afryka i Armenia zapewne dostałbym łomot. Poza tym to one way ticket, gdyż góra dwie wojny zajęłoby osiągnięcie 100% i wojny z całym światem. A to mnie po prostu nie bawi. Przyznam więc, że rozważam podsumowanie i przejście do innej rozgrywki.
    2 punkty
  20. Swoją drogą, wspomniałem, że Adam Traczyk to mój znajomy z UW. Był aktywnym członkiem w Samorządzie Studentów UW, więc na wyjazdach kilka flaszeczek przechylaliśmy. Bywał tam też inny osobnik zacytowany w Różne, Sebastian Kaleta, przydupas Jakiego w komisji reprywatyzacyjnej do tej pory mi wstyd, że w ogóle go znam.
    2 punkty
  21. 2 punkty
  22. Gotowi na wszystko. Exterminator Po fali dosyć dobrych opinii i zachęty znajomych wybrałem się pierwszy raz od dawna na polską komedię, z lekkim akcentem, romantyczną iiii wyszedłem pozytywnie zaskoczony. Na wstępie zaznaczę, że film ma parę niemałych wad, ale jest tak solidnie zrobiony, że w trakcie oglądania ciężko je dostrzec. Na pewno jest to film za długi, wątek romantyczny jest zrobiony od dupy strony, a sama rola narzeczonej bohatera głównego jest zagrana i rozpisana nędznie. Nie zmienia to faktu, że film ma świetną chemię cały czas widoczną między czwórką bohaterów, naprawdę niezłe żarty, często zahaczające o humor absurdalny, jest dobrze zagrany (głównie Lubos oraz cały zespół tytułowy, świetna mimika często wykorzystywana w żartach) i ma naprawdę ładne zdjęcia i kadry. Do tego w końcu polscy twórcy dorośli do zadbania o warstwę dźwiękową bo to kolejny polski film jaki oglądam, w którym w końcu da się zrozumieć dialogi. Jest naprawdę nieźle i zabawnie. Naturalnie film nie dorasta do wielu komedii zagranicznych jakie możemy zobaczyć w hurtowej liczbie na ekranach, ale jest to mocny krok naprzód. Równie dobre recenzje zbiera Atak Paniki więc też zamierzam się wybrać.
    2 punkty
  23. jasiu, jak nie masz o czyms pojecia, to moze sklej pizde po prostu
    2 punkty
  24. 2 punkty
  25. No właśnie miałem tak samo, ale jestem zbyt leniwy w czasach netflixa i nie chcę mi się go ściągać, żeby obejrzeć całość Btw - Z pierwszej partii wszystkie ślimaki tylko śmierdziały i zamiast być różowe, to były czarnoszare ;), a z drugiej na ~20 tylko największy wygląda jakby był już jednym rogiem po drugiej stronie, ale jeszcze się rusza także dałem mu szansę. W ogóle babka tak to opakowała, że druga paczka miała dziesiąt warstw. Pudełko, w pudełku gazety dookoła, folia, kolejna gazeta, sreberko, pudełko na żarcie, sreberko, gazeta, jeden woreczek, a w jego środku drugi z zawartością, Oczywiście co chwila też taśma, taśma była bardzo ważna i było jej dużo
    2 punkty
  26. po jego popisach w MMA to myślałem, że to on w tej parze jest jako tancerz, a nie gwiazda
    1 punkt
  27. Już ją wytropili i donieśli, komu trzeba. Uczcie się, dzieci, jak działa wymiar sprawiedliwości w państwie partyjnym.
    1 punkt
  28. Nie mogę znaleźć tego hoteliku, w każdym razie był niedaleko stacji Paral-lel w dzielnicy Poble Sec. Ideolo miejsce, blisko do portu, u podnóża Montjuic, bodaj dwie stacje od Placa de Catalunya.
    1 punkt
  29. Mi z noclegami ciężko jest coś polecić, bo nie korzystałem . Jak już to jednak bym szukał poza centrum (Sant Andreu !!11!!) i w ogóle airbnb . @wojt3k w razie czego pisz na priv. Ja nie miałem podróży poślubnej. Tzn... Byłem już tutaj, moja (jeszcze nie) żona w kraju, w sierpniu przyleciałem na 5 dni do Polski, wziąłem ślub i wyleciałem sam z powrotem (Już) żona doleciała dwa miesiące później Ej krewetki to już po 5 euro stoją za rozsądną ilość , kiedyś były tańsze A w ogóle to nei przyjeżdżajcie, turystów jest zdecydowanie za dużo! Dzisiaj El Periodico podało, że prawdopodbnie miasto "obiletuje" bunkry na El Carmel. Turyści wyczaili miejscówkę
    1 punkt
  30. @wojt3k biura podróży? Błagam Do Barcelony masz loty spokojnie za 200-300 zł: https://www.flipo.pl/pl/tanie-loty/AT:BCN Hotel/hostel ogarniasz sobie przez booking.com czy nawet airbnb.com, gdzie spokojnie powinieneś zmieścić się w jakichś 200 zł za pokój za noc, więc za tydzień masz 1500 zł. Kupujesz jakąś kartę tygodniową na metro i resztę komunikacji i sobie jeździsz gdzie chcesz z przewodnikiem i z internetem Raz na dwa dni kolacja w knajpie, a tak to kupujesz sobie w supermarketach żarcie i jak weźmiesz apartament z AirBnB, to sam sobie gotujesz. Na pewno tanie są owoce morza, więc uczta krewetek smażonych w sosie czosnkowym z bagietką wyjdzie Was jakieś 5-7 euro całość, a najecie się jak nigdy. Noo, 10 euro jak kupicie sobie wino do tego Przykładowe AirBnB w walking distance od La Rambli i morza https://www.airbnb.pl/rooms/4348119?location=Barcelona%2C Hiszpania&check_in=2018-09-07&check_out=2018-09-14&s=dBJeonRI I jeszcze dodam - jako zagorzały kibic Realu, nigdy nie byłem w Madrycie, a w Barcelonie byłem dwa razy i uważam, że miasto jest przepiękne Chętnie bym znów się wybrał
    1 punkt
  31. No przecież dostał nadmiar kasy to idealnie styknie na karę za ekshibicjonizm na meczu. Reklama CMF powinna być zrozumiała sama przez się. Plus on jest chudy, na "Mój Football Manager" zabraknie mu miejsca
    1 punkt
  32. 1 punkt
  33. Kurde, postanowiłem rozpisać takie porządne podsumowanie wyprawy do Tajlandii tutaj na forumku (może gdzieś to kiedyś przekleję) i tak sobie teraz myślę, że lepiej żeby kurwa ktoś z tego skorzystał, bo się napracowałem nad tym ostro Dzisiaj mam nadzieję to skończyć.
    1 punkt
  34. Mi się spać zachciało na samą myśl o różańcu
    1 punkt
  35. Jeny. Nawet nie wiem co napisać, zeby nie brzmialo głupio. Jest mi niezwykle milo i jestem szczęśliwy, Premiership z bliska i przede wszystkim moj trenerski idol na zywo - Guardiola. Dziekuje Reaper za pomysl i realizacje i Wam wszystkim za dolaczenie. Zobaczyłem to w pracy i usmiech mi z japy nie schodzil caly dzien. Dzięki Dzięki Dzięki. Lece do Anglii, lece na final fmmaniakow, zwiedze muzeum United, obejrze mecz City... Zycie jest piękne i wszystko moze sie zdarzyc :).
    1 punkt
  36. Nareszcie The Room dostaje recognition, na jakie zasługuje.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...