Skocz do zawartości

Ranking użytkowników

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 17.10.2017 uwzględniając wszystkie miejsca

  1. NIEWOLA TARTARSKA (1092-1212) Królowa Jolanta Kulawa zasłużyła na jakiś lepszy przydomek. Cieniem na jej panowaniu kładzie się utrata Polski, ale z potęgą Połowców Shilki Wielkiego nie poradziłby sobie chyba żaden inny Stróżyna, tym bardziej ze skandynawskimi rebeliami i krucjatą na karku. Pokój z Tartarią dał mi też nieoczekiwanych sojuszników: rok później kilku polskich książąt, którzy dostali się w łapy kaganatowi rozpoczęło powstanie, ich efemeryczne państwa prócz walk z Shilki sprzymierzyły się też ze mną w starciach z krzyżowcami. Oczywiście nie odpłaciłem im pomocą. W 1097 roku krucjata Adeodata III załamała się i skończyła białym pokojem. Chyba bym sobie z nią nie poradził bez sojuszników, ale zarówno walczący z Tartarią Wszebor Śląski jak i Budziwuj Gautske, król Czech okazali się lojalni do końca (nawiasem mówiąc, po śmierci Budziwuja czeski tron udało się przejąć Sulistryjowi, synowi pechowego Trojdena którego daaawno temu wyrzuciłem z Pragi). Po tym zwycięstwie byłem tak wyczerpany, że aż dwóch lat potrzebowałem jeszcze, by zdławić bunt Rikissy II z Upplandu, która na szwedzkim tronie chciałaby widzieć Arnfasta z Bergslagen. Właśnie tego dokonałem. Szwecja po tych wszystkich wojnach jest krajem ruin. Autorytet królewski nie istnieje, a podatki spływają w śmiesznych ilościach. Terytorialnie moja monarchia wygląda nadal obiecująco (ciągle mam większą część Szwecji, południową Finlandię, kilka prowincji wokół Nowogrodu, północne Mazowsze, zachodnią Litwę, Wołyń, Podlasie, Kraków, Morawy, Słupsk i Lubekę), ale mogę z tego wszystkiego zmobilizować mniej niż 10000 wojów. Cywilizacyjnie zostałem cofnięty, po utracie najlepiej rozwiniętych polskich prowincji. A Jolanta w swym matrylinearnym małżeństwie nie potrafi doczekać się potomków. Korzystając z tego, że początek XII wieku był spokojny, drobny rzut oka na zagranicę. Jest taka rzecz w CK II, która podoba mi się szczególnie, choć niektórym przyzwyczajonym do standardów EU i EU II może się nie podobać: bardzo mała ilość historycznego determinizmu. Dobrze to widać w naszych raportach, w każdym geografia polityczna Europy wygląda zupełnie inaczej (constansem są jedynie przeklęci Mongołowie). U mnie wygląda ona następująco: * Wyspy Brytyjskie mają granice bardzo klasyczne. W X wieku powstały tam efemeryczne państewka wikingów, wszystkie jednak przestały istnieć. Co zaskakujące, największą karierę zrobiła zjednoczona w 950 roku przez ród Dal Birn Irlandia, która w pewnym momencie podbiła niemal całą północną Hiszpanię, co zresztą zaowocowało tym, że po wymarciu pierwotnej dynastii władzę przejęła tam w 1055 roku rodzina z Aragonii. Obecnie jednak od dwudziestu lat żelazną ręką rządzi tam królowa Aibinn z rodu Enniscorthy, a Irlandia znowu ograniczyła się do rodzimej wyspy. Na Brytanii dominuje Anglia, aczkolwiek jej siłę paraliżują częste wojny domowe. Anglia zjednoczona została niehistorycznie przez Mercję i do dziś tamtejszy ród panujący dzierży tam władzę. Mercyjczykom udało się włączyć w ciągłe wojny po drugiej stronie La Manche, dzięki czemu opanowali ujście Renu oraz Prowansję. Anglosasom nie udało się jednak podporządkować sobie Szkocji (a może Szkacji, u mnie pisana jest: "Skotland"). Władzę w Edynburgu przejęli Normanie z dynastii af Dunollie, ich największym sukcesem był podbój Walii. * Francja jest wesołym chaosem co jakiś czas wstrząsanym wewnętrznymi konfliktami. Obecnie tytularna Francja dominuje na północy, aczkolwiek Pikardia jest rękach Anglików, a spore terytoria na zachodzie przejęli Bretończycy. Bretania i Francja rządzona jest przez tę samą dynastię (Unrouchinger), są więc jakieś drobne widoki na zjednoczenie. Nie widzę na razie żadnych na to szans na południu, gdzie sytuacja jest niemal kabaretowa. Galijskie południe podzielili między siebie: Anglia, Niemcy, księstwo Miśni (niezależne), Burgundia i Akwitania. * Półwysep Iberyjski niemal w całości zjednoczony został przez Omajjadów. Dwa królestwa chrześcijańskie, Kastylia i Leon, przylepione są do Zatoki Biskajskiej i Pirenejów. O rekonkwiście nikt tu nie słyszał. * Półwysep Apeniński zdominowały dwa mocarstwa. Południe trzyma w ręku Bizancjum, które jest w mojej grze bardzo silne i wygląda niemal zupełnie tak, jak za czasów Bazylego Bułgarobójcy (zresztą faktycznie rządzi tam nieprzerwanie dynastia macedońska). Północ niemal w całości jest w rękach Włoch, gdzie nadal panują Karolingowie. W przeciwieństwie do realiów średniowiecza, moje Włochy na razie zdają test czasu, prowadzą ekspansję w południowej Francji i w Nadrenii. Okolice Wenecji opanowane są przez księstwo Akwilei. * Niemcy są terytorium ciągłych walk kilku mocarstw. Państwo z "Niemcami" w nazwie ogranicza się do okolic Palatynatu, Badenii, Turyngii i Wirtembergii i rozrywane są na strzępy przez sąsiadów, by się ciągle cyklicznie odradzać. Panowało tam już sześć dynastii, obecnie od kilku lat do tronu dorwał się ród Gellones z władcą o uroczym imieniu Alias. Zdecydowanie potężniejsza jest Bawaria, której potęgę stworzyła kiedyś królowa Judyta Szlachetna. Na początku X wieku udało się jej nawet na chwilę zjednoczyć całe Niemcy, po jej śmierci jednak kilku słabszych następców zaprzepaściło te zdobycze. Obecnie Bawarią rządzi dynastia d`Asti, która wyrzuciła z siodła zarówno rządzących tam od początku Karolingów jak i walczących o dorwanie się do bawarskiego złota Unrouchinger z Francji. Bawaria mało ma wspólnego ze swym pierwowzorem na mapie, obejmuje zaledwie skrawek historycznej Bawarii, większość jej terytoriów to Austria i niemal całe północne Niemcy. Prócz tego w niemieckiej polityce liczą się też Dolna i Górna Lotaryngia, dysponujące szerokim pasem współczesnego niemiecko-francuskiego pogranicza. A to tylko zachodnia Europa... W Szwecji Jolanta Kulawa przez kilka pierwszych lat XII wieku prowadziła prace nad poprawą infrastruktury, szczególnie w swej stolicy (stolicą Szwecji jest Kraków ). Postanowiłem być twardy i nie dążę do normanizacji swej dynastii, zachowanie polskiej kultury i religii słowiańskiej stało się moim nieoficjalnym dogmatem. Matrylinearne małżeństwo z duńskim książątkiem Kaupe zaczęło wreszcie przynosić owoce: synów Pisklę i Konrada oraz córkę Jolantę Młodszą. Odparłem jakąś kabaretową inwazję seldżuckiego fantasty, któremu zamarzyło się księstwo kujawskie by następnie rozpocząć próbę odzyskania swych strat w Skandynawii. Przez ostatnie dekady chaosu od Szwecji odpadło kilka małych królestw, które teraz Jolanta zaczęła rewindykować. Na pierwszy ogień poszło królestwo Opplandu, potem Vestmanlandu. Obecnie trwa atak na norweskie państewko Vestlandet. Pokojowo zwasalizowane zostały Islandia i Szetlandy. W tych miłych okolicznościach w 1108 roku rozpoczęła się III Wojna Tartarska. CK II lubię również za to, że indywidualizuje mi wrogów. Otaczająca mnie czereda monarchów nie jest amorficzną masą. Widać tam przeciętniaków, ale wśród nich są też geniusze, psychopaci zostawiający za sobą trupy i ślepców (swoją drogą, oglądanie drzewa genealogicznego rządzących w Bizancjum Makedones to przerażająca czynność, upiorna kawalkada czarnych oczodołów), matki eliminujące swoich pasierbów i głupcy trwoniący dorobek swych ojców. Przez ostatnie kilkadziesiąt lat gry drżałem przed potęgą Shilki Wielkiego, strasznego starca rządzącego w Kaganacie Tartarii, człowieka który w kilku brutalnych ruchach pozbawił mnie nadziei na utrzymanie polskiej korony. Od 1106 roku wśród Połowców rządził jednak jego syn Sartac... i szybko poczułem różnicę. Sartac zaatakował mnie w 1108 roku chcąc odebrać mi Dolny Śląsk. Moment wybrał w miarę dobrze, część moich sił ugrzęzła w Norwegii tłamsząc opór Vestlandet. Więcej dobrych decyzji już nie podjął. III wojna tartarska okazała się serią błędów tak koszmarnych, że aż karykaturalnych. Shilki by ich nie popełnił. Po pierwsze, kagan zmobilizował od razu wszystkie siły w polskich prowincjach swego imperium, co z miejsca stało się dla mnie zachętą do krwawej czystki. Oddziały te nie były zbyt liczne (może i polscy feudałowie przyjęli Tengri, religię zdobywców, ale Połowców nadal nie kochają), więc z miejsca utworzyłem dwa lotne korpusy, które masakrowały formujące się siły wroga. Trzy moje większe korpusy (dwa po pięć tysięcy, jeden z ośmioma tysiącami wojowników) ruszyły na południe, by spotkać się z głównymi siłami kaganatu. I tu kolejne zaskoczenie. Gdy miażdżył mnie Shilki Wielki, to zrobił to dwoma wielkimi, siedemnastotysięcznymi młotami idącymi równoległymi torami sąsiednich prowincji. Sartac rzucał przeciw mnie chyba sukcesywnie to, co akurat mu się zmobilizowało, stąd ze wschodu ruszyło na mnie pięć korpusów po około 5000 wojowników. Wykorzystałem szansę i zacząłem niszczyć jeden nieprzyjacielski oddział po drugim. Pod koniec 1108 roku jednak ze wschodnich czeluści Tartarii wychynęła piętnastotysięczna armia i wtedy naprawdę zadrżałem, gdyż dwa mniejsze korpusy wroga były ciągle nietknięte. Sartac swe główne siły jednak zatrzymał, by zdobyć jakąś wschodnią nic nie wartą fortecę w stylu Korsunia... Jeszcze przed grudniem w związku z tym wyeliminowałem oba mniejsze oddziały. Z ciekawości policzyłem: w samym 1108 roku zginęło 30000 Połowców! Szwedów w tym samym czasie padło mniej niż 7000... Jeszcze w lutym 1109 roku przestała istnieć główna armia Sartaca, a do listy jego strat dopisałem kolejnych 12000 koczowników. Nie wszystko jednak szło dobrze. Pod koniec 1108 roku rebelię podniósł mój daleki krewny z linii morawskiej, Spityhniew Wołyński. Początkowo nie wyglądał on poważnie, ale po chwili pojawił się ZNIENAWIDZONY przeze mnie komunikat o "lots of opportunists" którzy zaciągnęli się pod sztandary buntu. Popełniłem wtedy straszny grzech zachłanności. Warscore w wojnie z Tartarią miałem już na poziomie 51% i widziałem, że Sartac zgodziłby się na biały pokój. Połakomiłem się jednak na totalne zgniecenie wroga licząc na złoto z odszkodowań i takie osłabienie kaganatu, by polscy wasale mogli wybić się na niepodległość (Mazowsze w międzyczasie faktycznie rozpoczęło powstanie). Był to błąd, bo dobijanie Połowców potrwało jeszcze do 1111 roku, a w międzyczasie rozpętało się piekło. Wybuchły jeszcze dwie następne rebelie, obie w Skandynawii. Po pierwsze, znowu zbuntowała się Rikissa II, księżna Upplandu (walczy o szwedzką koronę), po drugie Bjorg z Bergslagen na spółkę z Oldrzychem z Domazlic (oni walczą o niepodległość). Potem wojnę wypowiedziała mi Litwa marząca o odzyskaniu Wilna. Na koniec do tańca dołączyli Szkoci pragnący Szetlandów. Jest rok 1112 i krwawię. Zdołałem stłumić bunt Spityhniewa i kompromisowo zakończyć starcie z Vestlandet. Próbowałem walczyć z Litwą, ale po krwawej klęsce pod Lidą zacisnąłem zęby i oddałem tym hienom Wilno. Szkotów początkowo zlekceważyłem, ale gdy ich drakkary zaryły dziobami w piachu plaż Pomorza, poddałem się i im oddając Szetlandy. Obecnie walczę z Rikissą (warscore -1%) i Bjorgiem (-10%), większość skandynawskich prowincji jest w rękach wroga który odbił mi też część Rusi. Królowa Jolanta dysponuje siłami o łącznej sile 4600 wojów. Trwa. Jolanta jest niezniszczalna, oba bunty zostały stłumione, w tym rebelia Bjorga doszczętnie. Nie od razu jednak było łatwo. Pomogła mi... Tartaria, która ma nowego władcę. Nieudolny Sartac zastąpiony został przez dużo groźniejszego syna Kuvrata, który w starym, dobrym, kumańskim stylu podbił Czechy (trojdenowska gałąź Stróżynów ma wyraźnego pecha) przy okazji zgarniając ziemie rebelianta Oldrzycha. W 1116 roku miałem znowu pokój, całkiem dużo gotówki (część i tak już zainwestowałem w rozbudowę Krakowa) i pytanie, gdzie rozpocząć ekspansję: w Skandynawii, na Litwie czy wśród postwęgierskich księstewek które ciągle jeszcze wegetowały na zgruzowanej monarchii Arpadów po połowieckim podboju. W 1126 roku szokująco nagle zmarła królowa Jolanta Kulawa. Ta część Szwecji, która akurat nie znajdowała się w rękach rebeliantów okryła się żałobą. Jolanta była moim najwybitniejszym władcą od czasów Bolesława Grubego. 35 lat jej panowania znalazło się co prawda w cieniu upokarzającej klęski i utraty polskiej korony, ale Jolanta zdołała utrzymać to, co w tamtych warunkach utrzymać się dało: Szwecję wraz z licznymi przyległościami na południu, królestwo które pokonało krucjatę, królestwo które dwie dekady później rozbiło Tartarię w kolejnej wojnie. W ostatnich latach panowania Jolanta koncentrowała się na drobnych korektach granic: odbiła prowincję Bereg księstwu Marmaros, zajęła litewską Żmudź i ruski Brześć. W realizacji naprawdę wielkiego projektu przeszkodziła jej śmierć... i rebelia. Na początku lat dwudziestych XII wieku z niewytłumaczalnych dla mnie powodów Tartaria straciła kontrolę nad Śląskiem i Mazowszem (dziwnym Mazowszem złożonym z Pomorza Gdańskiego, Brandenburgii, Czerska i Sącza). Władzę sprawowali tam moi zaprzańscy kuzyni, nawróceni na tengri Aldona Szlachetna (z najstarszego, konradyńskiego odgałęzienia Stróżynów) na Mazowszu i Jakusz Śląski (z linii trojdenowickiej). Obudziło to moje nadzieje na rewindykację przynajmniej części macierzy... ale w 1125, na rok przed śmiercią królowej wybuchło niepodległościowe powstanie brandenburskiego jarla Torfinna I, księżnej Holmgardu Elin, księżnej Trębowli Perchty i baronessy Ładogi Edly. Walki wykorzystali sąsiedzi: dwie prowincje Perchty już zostały zajęte przez Połowców... Jolanta miała trzech synów: Pisklę, Konrada i Izbora. Nie wiem jak będzie z Izborem (ten jest jeszcze nieletni), ale dwaj pierwsi przy matce wyglądają jak niedorozwinięci. Załatwiłem następcy tronu Piskli arcyinteligentną żonę z Nitry, ale tuż przed śmiercią matki zmarł też Piskla, nowym królem Szwecji został więc Konrad I którego żona też niewiele podbijała mu mizerne statystyki. Co gorsza, gavelkind zostawił mu jedynie dwie prowincje domeny (Jolanta miała sześć), nowym księciem żmudzkim został młodziutki syn Piskli Miłosz, a nieletni Izbor przejął smakowitą Małopolskę. Król Konrad był nieśmiałym tchórzem co gwarantowało ciekawą grę w przyszłości. Sytuacja na rok przed śmiercią Jolanty, tuż przed rozpoczęciem rebelii Torfinna: Konrad otrzymał od niewdzięcznych poddanych przydomek Beztroski, który mam za odrobinę niesprawiedliwy. Jego panowanie nie przypomina co prawda rządów wielkiej matki, ale i on dorobił się sukcesów, przetykanych niestety poważnymi porażkami. Początek nie był wesoły. W Skandynawii wybuchły trzy bunty, które zaczęły mnie przerastać. Jeden jednak zakończył się sam, NIE MAM ZIELONEGO POJĘCIA dlaczego, drugi zakończyłem białym pokojem, trzeci stłumiłem już bez większych problemów. Później, nie licząc dwóch chłopskich rebelii kłopotów z możnymi już nie miałem, jedynego szczególnie potężnego i nieprzyjaznego (Egila II z Vastergotlandu) uprzejmie zamordowała własna żona. Miałem już nawet niezwykły moment, gdy w Szwecji nie było żadnych frakcji... ale się skończył, gdyż zaczęła rosnąć w siłę grupa, która na tron wynieść chciała antyczną, 88-letnią księżniczkę Agnieszkę, siostrę zmarłego jeszcze w poprzednim wieku króla Izbora I (na czele grupy stoi hrabia Połocka Bezprym, ale jeśli dojdzie do wojny, to zbuntuje się pewnie też książę Wołynia Jakusz, Agnieszka jest jego matką). Konrad Beztroski poniósł dwie wojenne klęski, obie dotkliwe, obie z tym samym przeciwnikiem: Tartarią. Rządzi tam obecnie Tarasij Wielki, jego nade mną przewaga jest jeszcze bardziej obezwładniająca niż za Shilkiego. W IV Wojnie Tartarskiej odebrał mi Kraków i Sącz, w następnej Włodzimierz Wołyński i Brześć. W dodatku cieszy się takim uwielbieniem poddanych, że o żadnych buntach nie ma mowy, asasyni też nie mają żadnych punktów zaczepienia. Swoją drogą, ciekawy jestem co by się stało, gdyby Mongołowie przybyli już teraz, gdy Kaganat jest u zenitu swej potęgi. Skoro już o mocarstwach mowa... na zachodzie pojawił się władca bodaj jeszcze wybitniejszy: Eadmund Sprawiedliwy ma dopiero 37 lat, lecz dzięki swemu nieprzeciętnemu talentowi strategicznemu pokonał Omajjadów w Krucjacie Andaluzyjskiej, po czym stworzył Cesarstwo Hiszpanii obejmujące niemal całą Iberię, Anglię, Prowansję i Lotaryngię. Chłopcy z Tenochtitlan nie będą się nudzić. Konrad miał też sukcesy. Podbił Estonię, Litwę i Werle w Meklemburgii a jego wasale dorzucili też Finlandię, południową Norwegię, większość południowej Szwecji i Prusy. Mogłem utworzyć Królestwo Litewskie... ale nie chciałem rozpadu państwa. Miałem coraz większy mętlik w głowie dotyczący religii. Z jednej strony chciałem zachować wierzenia słowiańskie, ale z drugiej: nie miałem szans na ich zreformowanie (trzy z pięciu sanktuariów są w rękach Tartarii, więc poza zasięgiem), a bez tego nie mogłem wzmocnić autorytetu monarszego. Poza tym... religia słowiańska kompletnie się nie liczy, wciśnięta między tengri, religię normańską i katolicyzm (dwie ostatnie wojny tartarskie miały charakter świętych, sam dostarczam im casus belli). Z drugiej strony: wszyscy najsilniejsi wasale wyznawali religię słowiańską... Miałem też pięciu synów, będzie wesoło. W 1147 roku w Tartarii zmarł Tarasij, jego następca Shilki II nie panował nawet pół roku, zginął w zamachu zorganizowanym przez swojego najnowszego lennika, wodza Włodzimierza Wołyńskiego Wojciecha. Kolejnym kaganem został nastolatek Isbul. To zawirowanie zachęciło chyba tartarskich watażków do działania na własną rękę, gdyż jeden z nich, Wasilij Kujawski wypowiedział mi świętą wojnę o Mazowsze. Najeźdźcę pokonałem, ale nie było to łatwe: Szwecja była wykrwawiona po V wojnie tartarskiej, połowę mych sił stanowili najemnicy. A frakcja Agnieszki rosła w siłę, miała już 95% mojego potencjału... Ten atak Wasilija jeszcze mocniej postawił pod znakiem zapytania moje przywiązanie do Trygława, Szwecja jest jedynym krajem z władcą wyznającym religię słowiańską i nikt mi w razie świętej wojny nie pomaga. Baaardzo chciałem swą religię reformować, ale trzy sanktuaria w rękach Połowców przekreśla jakiekolwiek na to nadzieje. Z trzech religii mnie osaczających brałem teraz pod uwagę katolicyzm i tengri (zreformowane), chociaż ciągle mi szkoda było tego stanowiska ostatniego bastionu Dawnych Bogów... W roku 1158 Konrad Beztroski nadal żył. W dodatku, pomimo kilku wpadek z Połowcami i nieciekawych statystyk dorobił się już trzeciego miejsca wśród moich władców jeśli chodzi o przyrost prestiżu (po Bolesławie Grubym i Jolancie Kulawej). W ostatnich latach powiększył Szwecję o prowincję Agder w południowej Norwegii, tereny wokół jeziora Onega i dwie kolejne prowincje w Inflantach, z kolei jego wasale na wschodzie podbili duże księstwo Biełoozierskie. Odparłem atak jakiegoś seldżuckiego awanturnika i stłumiłem bunt w Skandynawii. A najlepsze jest to, że córka Konrada Krystyna została małżonką kagana Isbula Grubego. Z Tartarią na razie mam spokój. W skarbie drzemie 1500 sztuk wirtualnego złota czekającego na najemników. Wielisław, pierworodny syn, był opętany, więc gdy zastąpi on kiedyś ojca, najemnicy będą potrzebni. A na zachodzie rosła potęga Eadmunda z Hiszpanii. Aktualnie miażdżył Arabów w Maroku. W 1159 roku stało się. Konrad I Beztroski ochrzcił się, porzucając stare wierzenia. Doszło do fali nawróceń możnych, aczkolwiek pewna część wasali normańskich pozostała wierna Odynowi. Ta grupa kilka miesięcy później wywołała powstanie, stłumione jednak rok później. Nawiasem mówiąc, już zapomniałem jak wygląda domyślny design menu, bardzo przyzwyczaiłem się do pogańskiego Drugi nawias otwieram by stwierdzić, że przejście na chrześcijaństwo włączyło mi tak jakby mniejszy poziom trudności: nagle w opcjach zmiany ustroju pojawiła mi się primogenitura, a w oddziałach do wynajęcia darmowi rycerze zakonni... Północne karki są sztywne. W 1162 roku wybuchło kolejne powstanie, tym razem ogarniające całą Skandynawię i północną Ruś. W trakcie jego tłumienia stały się trzy ważne rzeczy: w trakcie jednego z ataków szaleństwa umarł książę Wielisław, następcą tronu stał się mierny, lecz przewidywalny Walentynian (drugi z pięciu synów Konrada); w Tartarii doszło do wojny domowej, w wyniku której Isbul Gruby został zdetronizowany i zesłany do chanatu gruzińskiego (razem z moją córką Krystyną :( ); w 1163 zmarł z przyczyn naturalnych król Konrad. Nigdy bym się tego nie spodziewał, ale władca który doznał dwóch ciężkich klęsk od Połowców w klasyfikacji prestiżu stał się na razie najwybitniejszym Stróżyną w historii (8900 punktów) wyprzedzając Bolesława Grubego i Jolantę Kulawą. Walentynian I, jego syn i następca odziedziczył państwo niewiele mniejsze od mocarstwowej Polski w chwili jej największej świetności, w dodatku państwo chrześcijańskie. Odziedziczył też bunt, ale ten został wbity w ziemię przez szarże ciężkozbrojnych szpitalników i templariuszy. Mamy rok pański 1164, na horyzoncie jeszcze jedna chyba rebelia... a potem rozpoczynamy marsz ku primogeniturze W roku 1170 Walentynian nadal panował, aczkolwiek był już trochę zmęczony. Właśnie skończyła się wielka rebelia, o której ewentualności wspominałem ostatnio. Bunt Renfra Biełoozierskiego trwał pięć lat i poważnie mnie osłabił, tym bardziej że zostałem przy okazji wplątany w nieudaną krucjatę przeciw księstwu Peszt. Zacząłem przy okazji odczuwać wielkość swego państwa: kresowe prowincje znajdowały się w okolicach Moskwy, więc zanim siły uderzeniowe tam docierały, traciłem kilka zamków. Ale stłumiłem to. Po to tylko, by po miesiącu usłyszeć o rozpoczęciu kolejnej dużej rebelii, tym razem Konrada, księcia Połocka. Z lepszych wieści: mój zięć Isbul Gruby powrócił na tron Tartarii. Jeden z moich lenników rewindykował Wołyń. Mam wewnętrzne opory przed mordowaniem wirtualnych krewnych, ale mojego ówczesnego pierworodnego z chęcią bym jednak ubił. Mieszko był upartym osłem który nie chciał chrystianizacji. Po śmierci króla Walentyniana mogłem przeżyć okres pogańskiej reakcji W latach 1174-75 przeżyłem VI wojnę tartarską. Kagan Isbul Gruby już drugi raz stracił władzę, tym razem na rzecz chana Czech Ispora I. Karuzela władców na połowieckim tronie zaowocowała nową inwazją na Szwecję. Tym razem najeźdźcy mieli pecha. Rok wcześniej, po śmierci pierwszej żonie Walentynian poślubił Aelfflaed, córkę cesarza Eadmunda Sprawiedliwego, władcy Hispanii. Ten okazał się być godnym swego przydomka i wywiązał się ze swych zobowiązań sojuszniczych. I to jak... Przez Tartarię przetoczyło się ponad sto tysięcy hiszpańskich rycerzy. W trakcie walk Ispor zginął, jego kilkuletni syn Goleda gwarantuje, że przez kilka lat co najmniej imperium tartarskie nie będzie mnie niepokoić... W 1187 roku Walentynian I obchodził 24 rocznicę wstąpienia na tron, od kilku lat nazywany był "Mądrym". To ciekawe, gdyż właściwie jego największym sukcesem było trwanie w nieuszczuplonym państwie. Przetrwał dwie kolejne duże rebelie, co przy okazji dało nieoczekiwany efekt: 50 punktów sympatii u wasali sprawiło, że mój krnąbrny następca tronu Mieszko wreszcie zgodził się na chrzest. Reakcji pogańskiej po śmierci Walentyniana nie będzie Chrystianizacja otworzyła mi szeroko drzwi do wielkiej polityki matrymonialnej. Moja córka Grzymisława stała się małżonką Anastazjusza III, cesarza bizantyjskiego, Walentynian zaś po śmierci pierwszej żony zaręczył się z młodszą o prawie pół wieku jedyną córką króla Szkocji Yrsą (niestety, okazało się że i tak dziedziczy tam jakiś męski kuzyn). Sojusz z Bizancjum nie przyniósł mi wiele dobrego prócz prestiżu: jedynie nową wojnę, gdy Tartaria rozpoczęła świętą wojnę o Bułgarię. Na spółkę pokonaliśmy Tartarów co najwyraźniej tak rozsierdziło ich młodego kagana Goledę, że ten zmarł wkrótce na atak apopleksji. Mój szwagier Isbul Gruby stał się dzięki temu kaganem trzeci raz z rzędu Niestety, przy okazji zmarł też bazyleus Anastazjusz, Grzymisława została wtedy czym prędzej wydana za Hrodberhta, syna cesarza Hiszpanii Hrodberhta I. Moje koneksje przyprawiały mnie o zawrót głowy Jedyną zdobyczą było Bergen, zbyt zajęty byłem tłumieniem rebelii, by zajmować się ekspansją. Walentynian Mądry umarł w 1194 roku... i mimo mego wcześniejszego narzekania, stał się najwybitniejszym władcą dynastii (ok. 9100 punktów prestiżu). Szwecja stała się na tyle silna, że po śmierci mego sojusznika Isbula Grubego rzuciłem pośrednio wyzwanie Tartarii. Gdy kilka jej pomorskich i polskich prowincji rozpoczęło powstanie, zaatakowałem zbuntowanego księcia kujawskiego pod hasłami świętej wojny o Pomorze (zachodnie). W ten sposób musiałem walczyć i z rebeliantami i ludźmi kagana, ale przy armii liczącej ponad 50000 wojowników zdołałem ich pokonać, nawet pomimo tego, że w międzyczasie wybuchły dwie rebelie moich skandynawskich wasali. Przy okazji, odkryłem całkiem fajny sposób na częściowe rozmontowanie dużych frakcji możnych: gdy pojawiają się dowody na przestępczą działalność feudałów nikogo nie aresztuję, trzymam je w czarnych teczkach by użyć po przyłączaniu się do frakcji, nawet gdy szansa na aresztowanie jest minimalna. Nawet gdy uciekną (zazwyczaj to robią), to organizują powstanie solo, dzięki czemu łatwo je zgnieść. Walentynian zmarł w trakcie podbijania Pomorza, jego następca Mieszko I na razie jednak sobie radzi, wbrew potężnemu minusowi z uwagi na krótkie panowanie. Biorąc pod uwagę jednak to, że za wschodnim horyzontem pewien mężczyzna który urodził się z grudką krwi w dłoni właśnie kończy budowę fundamentów swego imperium, mam już sporego stracha. Poczucie siły upaja. Rozbujałem się. Po zwycięstwie nad Tartarią dokonałem dwóch wojennych egzekucji, najpierw na Trondelag (odbierając Norrland), później na Połocku (odbierając Sambię). W 1198 roku zacząłem pomagać Bizantyjczykom w odparciu dżihadu. A w 1201 wziąłem udział w krucjacie o Czechy. Gigantyczna koncentracja sił spowodowała, że niezadowoleni feudałowie (dorzuciłem im jeszcze do pieca wprowadzając wysoki autorytet monarszy) rozpoczęli wielkie powstanie w południowej Skandynawii. To jeszcze stłumiłem, ale później wybuchły CZTERY równoległe powstania chłopskie. I jeszcze jedno, jeden z moich odległych kuzynów (Małowuj) zebrał grupę awanturników i zaczął kontestować moją władzę. Dwadzieścia cztery tysiące awanturników. Jakby tego było mało, doszło do małej rodzinnej afery: jedyny syn Mieszka I ujawnił swe sodomiczne skłonności. Gdy doszedł do 16 roku życia i dawno umówiony ślub z kanaryjską księżniczką miał zostać skonsumowany, Krzesław umarł (może w charakterze protestu). A było tak pięknie, jeden dziedzic... :( Teraz dziedziczyć będą dwaj moi bracia (Konrad i Stanisław) oraz bratanek Walentynian (urodzony w Hereford, Anglia). Ale nic to. Nic to. W 1203 roku czeska krucjata zakończyła się triumfem, a moje umęczone wojnami królestwo anektowało Czechy. Po 100 latach Stróżynowie znowu na Hradczanach!! Dwa lata później w Tartarii rozpętała się wielka wojna domowa, którą postanowiłem wykorzystać. VII wojna tartarska otrzymała status świętej, a stawką w niej były hrabstwa chanatu wielkopolskiego. Uroczyście ogłaszam, że po 100 latach Stróżynowie wrócili do swego gniazda. W 1208 roku upokorzony kagan zmuszony został do pokoju. W dodatku na rok przed rozpoczęciem wojny udało mi się wprowadzić primogeniturę, aczkolwiek niestety czeska korona jej nie podlegała: jej dziedzicem nadal był mój najmłodszy brat Stanisław, nie obecny główny spadkobierca Konrad. Tym niemniej, z dziedziczenia wykluczony został anglosaski Walentynian z Hereford, co groziło podporządkowaniem kilku hrabstw Cesarstwu Hiszpanii (przeżywającej ciężką wojnę sukcesyjną nawiasem mówiąc). Brakowało mi jeszcze jednej prowincji do restytucji Polski, aczkolwiek na razie i tak bym tego nie dokonał: nie chciałem tracić później tych prowincji w wyniku dziedziczenia :( Jedynym wyjściem było to, co próbowałem zrobić za czasów Bolesława Grubego i Konrada I Myśliwego: stworzyć tytuł cesarski. Miałem dwa w zasięgu: imperium skandynawskie (ale tu musiałbym mieć germańską lub fińską kulturę władcy) i wenedyjskie. Marzyłem o wenedyjskim, ale tu brakowało mi jeszcze około 10 prowincji. Część z nich była w rękach Bawarii (z nią zadzierać nie chciałem), część Tartarii (tu szybciej, ale na razie miałem rozejm), część Połocka (w zasięgu, ale ma bardzo prymitywne prowincje, więc oblężenia pochłaniają ogromne ilości moich żołnierzy), część Śląska (panowali tam trojdenowscy Stróżynowie, więc miałem delikatne wyrzuty sumienia), jedna wreszcie stanowiła niezależne hrabstwo Liwonii, które miało jednak czterech silnych sojuszników. Męki wyboru... BTW: papiestwo musiało przenieść się do Niemiec, Rzym zdobyli schizmatycy z Bizancjum... No i cóż... 1212... My name is Ozymandias, king of kings: Look on my works, ye Mighty, and despair!
    7 punktów
  2. Lol. Tak, bo Bjork po... 30-40 latach na scenie potrzebuje pisać takie rzeczy na FB, żeby osiągnąć sławę, karierę i pieniądze :roll: Nie wspominając o tym, że zgłoszenie tych rzeczy, o których wspomniała, na policji by nic nie dało, bo przecież nic się nie stało. Zresztą dokładnie tego ta cała akcja dotyczy - zgłaszanie takich spraw organom ścigania nic nie daje, są bagatelizowane słynnym powiedzonkiem "boys will be boys".
    4 punkty
  3. 3 punkty
  4. A ja dziś byłem na rekolekcjach prowadzonych przez znanego jutubera Szustaka ;). Świetnie było.
    3 punkty
  5. Skad kibice wzięli transa? Znali jakiegoś? I dlaczego akurat taka osoba? To jakiś symbol w świecie kibicowskim?
    3 punkty
  6. 2 punkty
  7. LGBT Lech, Górnik, Bruk-Bet Termalica To tajny skrót najtajniejszej kibicowskiej triady, którą potajemnie finansuje Bruk-Bet, dlatego aż dwa miejsca w skrócie. Odkryje teraz niewygodną prawdę, ale mam nadzieję, że macki mafii kibicowskiej nie sięgają Hiszpanii. Trans to w środowisku kibolskim najbardziej radykalny i brutalny kibic w Polsce - oddany fan zespołu z Niecieczy.
    2 punkty
  8. Samobójstwo poprzez strzał z łuku w potylicę? Mają rozmach, bizantyjskie skurwiesyny.
    2 punkty
  9. Bosz, jak to się pięknie czyta. Chyba znów zacznę orkę na ugorze w Anglii albo Irlandii...
    2 punkty
  10. Ja byłbym ostrożny z tymi emotikonami z Iconem, bo może nas pozwać do sądu
    2 punkty
  11. Tytuł kariery miesiąca był bardzo fajnym tytułem, ale tylko był. Rozmawiałem ze znajomymi, którzy mają na tym forum swoje konto ale sie po prostu nie udzielają i to od lat (ale czytają wiele). Spostrzeżenia są po prostu jasne, że tytuł bardzo często nie dawał nic, to znaczy ani awansu do działu opowiadań, ani specjalnej notki (tak wiem, to też w sumie nic nie daje, ale już coś widać). Prawda jest też taka, że za chwilę będzie Fm18 i jak co roku, kilka karier się wysypie (dłuższych, bądź krótszych). Jako społeczność miejmy nadzieję, że może coś się ruszy, może ktoś nowy zakwitnie, może forum przypomni sobie o czasach świetności, kiedy to faktycznie dział karier był bogaty i obfitował w nowe posty. Prawda jest jednak gorzko bolesna. Że nawet na forum o grze działa kolesiostwo. Do czego zmierzam? Bez znaczenia kto ile napisał i co, bardzo często było tak, iż nagrody (te miesięczne, czy też awardsy roczne) zgarniali ludzie związani z tą sceną od czasów dinozaurów. Nie ważne czy ktoś nowy bądź mniej ważny człowiek napisze milion postów, ale pokaże się znany nick napisze dwa zdania i już nagroda. To odpycha, choć nagroda jest zwykle pisana (i tak ma być), to jednak raz drugi i ktoś, kto nawet ma pasję, chęć i w ogóle, to nie będzie się tu produkował dla samego siebie. Tak seryjnie, kiedyś działo się na tym forum wiele. Byli ludzie, ludzie pisali, ludzie się kłocili i godzili, ale był ruch. Od jakiegoś czasu nie ma nic, dosłownie nic i to nie jest wina ludzi przychodzących, ale tych, co są na tym forum i się udzielają wszędzie. W tej chwili, zupełnie szczerze, widać praktycznie tylko Makk-a, który chyba jako jedyny chce coś zrobić, scalić to forum i tyle. Jeśli to się nie zmieni, niedługo będzie tutaj dramat. Prawda jest taka że dzisiejsze forum absolutnie nie ma podjazdu do tego, co jeszcze z 4-5 lat wstecz. Dlatego uważam, że nie ma sensu blokować tematu dla nagrody miesiąca itp, a po prostu w zarządzie usiąść i zrobić coś, by przyciągnąć ludzi, bo odwiedzających stronę jest sporo, ale zostających już mniej. PS. - Brawa dla Z0nka, ponieważ chłop wie, co robi!
    2 punkty
  12. Odcinek 6 - spokojne czasy w niespokojnych czasach W niepodległym księstwie Achai niewiele było do roboty. Ot niewiele ziem, niewielu bezpośrednich wasali Alexandra II Okrutnego. Powoli więc lizał rany po dość krwawej walce o niepodległość. Ku jego radości jego przyjaciel sprowadził do Koryntu wielkiego kowala. Ten wykuł wspaniały miecz, który władca Achai ochrzcił "Heartseekerem". 16 sierpnia 844 roku na świat przychodzi druga córka Alexandra - Maria. Głównym problemem były widoczne cechy endogamii, w końcu jakby nie patrzeć to ze swoją żoną miał on praktycznie kazirodczy związek. W przypadku śmierci Konstantiny Achaja została by w ciemnej rzyci. Od czasu do czasu granice księstwa odwiedzali najeźdźcy liczący na łatwy zysk z plądrowania. Głównie odpierał ich Piotros, wujek obecnego władcy, prawdopodobnie najzdolniejszy militarnie Burakodopulos w historii. Ale i na to przyszedł kres. Wspomniany dowódca zmarł 2 stycznia 846 roku w skutek ciężkiego stresu. Miał 59 lat. Alexander postanowił oddać się społeczności religijnej uznając, że nie potrzeba mu więcej dzieci, a czas może poświęcić zamiast żonie to modlitwom. A jednak Anastasia to zdolna kobieta i zaciągnęła przynajmniej jeszcze raz swego męża do sypialni. W efekcie 16 października 851 roku urodził się Januszos i miał te same wady co jego starsza siostra Maria. Ewidentnie nie udało mu się wylosować najlepszych genów, a do tego już w tym wieku widać było, że będzie czubkiem. Stało się więc to, czego się obawiała najstarsza córka Alexandra. Nie dość, że straciła prawo do tronu, to jeszcze na rzecz niewydarzonego brata. 16 sierpnia 853 roku umarła Anastasia, która nie radziła sobie dobrze, z faktem, że miała dwójkę ograniczonych dzieci. Nasz władca żałował bardzo swej małżonki, ale dobro rodu miało priorytet. Szybko, bo zaledwie w miesiąc znalazł nową zonę. To mająca prawa do księstwa Ateny, 29-letnia Euphrosyne. Nie trzeba nikomu tłumaczyć co nasz władca planował prawda? Otóż nie zdążył niczego wprowadzić w życie. Dokładnie dwa dni po ślubie zmarł, męczony problemami z układem moczowym. Nadworny lekarz tylko stał nad jego łożem i ze łzami w oczach kręcił głową patrząc jak 50-letni władca umiera. ALEXANDER II OKRUTNY (831 - 853) Zaczęło się źle dziać w księstwie Achaja. Następcą tronu był mający prawie dwa lata Januszos II. Już w tym wieku panicznie boi się łyżeczek, na widok zielonego koloru z kolei dostaje ataku furii. Regentem został przyjaciel zmarłego Alexandra II, władca hrabstwa Hellas - Alexander z Hellas. 62-letni mężczyzna był uczniem Piotrosa Burakodopulosa i jego następcą. I wiele się od niego nauczył. Był fantastycznym dowódcą wojskowym. Przebiegłość równoważyła ufność, ale nie był zbyt popularny przez swoją orientację. No i zaczęło się. Momentalnie Alexander z Hellas założył frakcję domagającą się zmiany sposobu dziedziczenia na znany i nienawidzony gavelkind. I może doszłoby do zmian, ale 30 maja 854 roku zmuszony był objąć Korynt kwarantanną przez szalejącą epidemię. Odcięcie trwało do 5 sierpnia 856 roku. W tym czasie dwukrotnie zmienił się regent, ale Januszos był za młody, aby cokolwiek zrozumieć z tego. Nie zaniedbywano jego edukacji, ale następca tronu był beznadziejnym uczniem. Wykazywał się nieznacznie lepiej w strzelaniu z łuku. Gdy więc obiecano mu udział w polowaniu chłopak przez trzy noce z rzędu moczył łóżko (miał już 5 lat!). W końcu przyszedł dzień polowania. Młody Januszos zobaczył królika, napiął cięciwę i... podobno strzała strzeliła mu prosto w kark sama. Naturalnie każdy uznał, że to podejrzany, ale nieszczęśliwy wypadek. JANUSZ II (853-857) Jego miejsce zajęła Konstantina, jedyna normalna córka Alexandra II Okrutnego. Ma 20 lat i została wyszkolona na charyzmatyczną negocjatorkę, czemu pomaga jej wygadana osobowość, przebiegłość i ambitność. Jedyną wadą jest wątła budowa. Jej mąż jest rok starszy i jest jej kuzynem. Nie mają jeszcze dzieci, a więc ich następczynią jest jej siostra i zarazem przyjaciółka - Maria, mająca teraz 12 lat. Pierwszym krokiem było oddanie dość cennej baronii Argos w hrabstwie Korynt niezłemu dowódcy Eusebiusowi. Celem tego było zapewnienie sobie dobrego powodu do wypowiedzenia wojny Bizancjum o księstwo Ateny. Księżna była świadoma, że nie będzie nawet następczynią tronu, ale nie o to jej chodziło. W związku z tym, że od dekad nikt nie potrafił spreparować roszczeń do tych ziem postanowiła pomóc im oderwać się od cesarstwa i za jakiś czas inaczej o nie zawojować. Poza tym hrabstwo mogła szybko odzyskać intrygą, co przy jej zdolnościach i bardzo dobrym mistrzu szpiegów nie byłoby problemem. Dwa dni po objęciu tronu ruszyła więc na Bizancjum. To od kiedy oderwało się od niego księstwo Achaja ciągle pogrążone było w wojnach domowych. Bez przerwy od 17 lat trwały tam krwawe walki o tron! Stąd ryzykowny krok z ruszeniem na wojnę, zwłaszcza gdy Konstantina miała zaledwie 7 tysięcy swoich ludzi i w razie potrzeby stać ją było na jakieś 9 tysięcy najemników. Księstwo Ateny krwawiło wraz z Bizancjum, więc władający tam regent zebrał zaledwie tysiąc ludzi. Szybko zostali oni rozgromieni, a Konstantina rozkazała oblegać kolejne grody. 16 kwietnia 858 roku wydała na świat syna - Alexandra. Niestety nie był on okazem zdrowia. Wszystko szło dobrze, gdy w lutym na horyzoncie pojawiła się 30 tysięczna armia cesarskich. Chwilowy spokój w Bizancjum (czyli zaledwie jeden aktywny bunt) pozwoliła przesłać spore siły w stronę Achai. Księżna nie wahała się ani chwilę, nawet z zainwestowaniem wszystkiego co miała w skarbcu nie przekroczyłaby 18 tysięcy wojowników. Dnia 22 lutego 859 roku zawarła więc biały pokój. Należało szukać innego sposobu na osłabienie sąsiada i poszerzanie swoich ziem.
    2 punkty
  13. Typowy pokój w Barcelonie Właśnie trafiłem w hiszpańskiej tv na Blade Runnera A wczoraj obejrzałem także w tv Kingsmana. Czytałem na forum pochlebne opinie, ale ich nie podzielę. Tak nijaki film, że aż ciężko mi coś o nim powiedzieć. Trochę jakby za bardzo nie wiedział, czy chce być komedią, parodią, filmem akcji, kinem szpiegowskim czy jeszcze czym innym, przez co wszystko się rozmyło. Ani to zabawne, ani zajmujące, ciężko było utrzymać na nim przez dłuższy czas uwagę. Nie dałem rady obejrzeć do końca, poszedłem spać .
    1 punkt
  14. https://m.lightinthebox.com/raspberry-pi-3-model-b-cortex-a53-quad-core-board-w-1gb-ram_p6118420.html?irgwc=1&utm_source=tradedoubler_pl&litb_from=affiliate_td&utm_medium=affiliate&utm_campaign=2381265 Mówisz UK masz UK ;-)
    1 punkt
  15. Dziś wolne + piękna pogoda = nowe zdjęcia. Więcej (i nie tylko z dziś) w moim albumie
    1 punkt
  16. horse lords to imo obowiazek, b. wazna rzecz dodaje ten dodatek, idź w tą rzecz w kolejnosci
    1 punkt
  17. @Brachu rozważałem siostrę matki Marię, ale to już chyba przeginka ^^
    1 punkt
  18. Niestety piłkarskie Fantasy w porównaniu z Fantasy NBA jest kompletnie pozbawione emocji. Strasznie słabo to wygląda moim zdaniem.
    1 punkt
  19. Można dodać do jakiejś czcionki zamiast wykrzyknika BTW. Po co mu ten sznur? Kajdanek w policji brakuje, czy jakiś duży odsetek samobójstw ostatnio i dlatego dają w wyposażeniu?
    1 punkt
  20. 1 punkt
  21. Część 1. "Prolog" 11.07.2016 Pierwszy dzień w nowej pracy i jak zwykle musiałem się spóźnić. Może ta praca to nie jest szczyt moich marzeń, ale lepsze to niż nic. Przynajmniej mama da mi spokój na jakiś czas, że siedzę w domu i tylko oglądam mecze i coś notuję. Tak, mam 25 lat i wciąż mieszkam z mamusią w mieszkaniu na przedmieściach Londynu. Tak jakoś wyszło, że żadna kobieta nie zwojowała moje serce, a ja sam do tego też się nie kwapiłem. Aktualnie moją jedyną miłością jest futbol - i chyba nic tego nie zmieni. Jadąc metrem do pracy wciąż studiowałem "Anatomię Zwycięzcy", marząc o tym by kiedyś tak jak mój idol prowadzić najlepsze drużyny na świecie. Dzisiaj mają przyjść wyniki testu na 'Kontynentalną Licencję Trenerską C'. Nie będę ukrywał, bardzo się tym stresuje - większość osób w moim wieku myśli już o założeniu rodziny, znalezieniu dobrze płatnej pracy, a ja? Moim marzeniem wciąż jest zostanie sławnym menedżerem. Niestety moje doświadczenie z tym fachem jest praktycznie zerowe, dlatego wylądowałem jako drukarz w jednej z firm reklamowej. No może pomijając moją drużynę z którą grywam czasami w weekendy w trzynastej lidze angielskiej - Plumpton Athletic. Mimo iż jestem tam tylko rezerwowym, to współpracuję z trenerem w wyborze taktyki i składu na mecz. Coś na rolę grającego asystenta. Wczoraj nawet udało nam się wygrać mecz towarzyski, stosując moją taktykę! Nie sądziłem, że ten dzień będzie tak okropny. Kierownik już na wstępie na mnie 'łypie', że 'pierwszy dzień i już takie spóźnienia', 'to nie jest przedszkole, tu trzeba pracować i przychodzić punktualnie'. Dramat. Koledzy z pracy nie lepsi, każdy z nich patrzy na mnie jakbym im całą rodzinę zarżnął. Czas się dłużył, a ja tylko czekałem by wrócić do domu i otworzyć list z wynikami. Dobrze zdawałem sobie z tego sprawę, że może to być powolny początek mojej kariery trenerskiej. Czas przerwy. Siadam na ławce, wyciągam kanapki i książkę którą czytałem w metrze. Nagle podchodzi do mnie jeden z współpracowników - jak się później okazało, miał na imię Sam. [Sam] - Widzę, że interesujesz się piłką. Lubisz Mourinho? [Raphael] - Cóż za pytanie! To jest mój wzór do naśladowania jako trener. [Sam] - Stary, co powiesz na to, abyśmy w następny weekend wybrali się na mecz Manchesteru United? Będziesz miał okazję zobaczyć Jose na żywo w pierwszym swoim meczu za sterami Czerwonych Diabłów. Mój brat pracuje jako ochroniarz na meczach i załatwiłby nam bilety. Więc jak? [Raphael] - Serio?! Oczywiście, że tak! Mimo iż moją jedyną miłością w Anglii jest Chelsea, tak okazja by zobaczyć z bliska mojego idola wystarczyła by bez większego zastanowienia przystać na jego propozycję. Może ten dzień nie będzie stracony? Po przerwie czas już płynął mi szybciej, zaczynałem zapominać o kiepskim początku w mojej pracy i o tym, że wyniki egzaminu już pewnie leżą na stole w kuchni...
    1 punkt
  22. Pod koniec bezczelnie podbijałem cenę, bo wiedziałem już, że go nie wezmę Taka trochę świnka ze mnie wyszła Mam nadzieję, że Barnes wzięty za Wigginsa się sprawdzi tak ten, innego nie znam Jest jeszcze jego brat Seth
    1 punkt
  23. Jeśli pytasz o tego co się z Melerem zabijaliście, to jest to ścisła czołówka ligi i MVP.
    1 punkt
  24. A nie można zrobić np. 1$ na draft i 1$ na waivery na kolejny sezon? BTW - przypominam wszystkim, że dziś rusza sezon, także nie zapomnijcie ustawić składów! P.S. I przypominam się z prośba o wrzucenie sobie logo, to zajmuje dosłownie kilka sekund
    1 punkt
  25. Dzięki za nagrodę i to historyczną, to primo. Secundo gdy trafiłem tu z odmętów googla czy diabli w sumie wiedzą jakiego przewodnika, forum było bardzo żywe. Dział karier był chyba pełen aktywnych wątków, z 3 strony aktywnych wątków, z czego 2 regularnie odświeżanych. Oczywiście sporo z tych użytkowników, którzy wtedy pisali skończyło szkoły/studia/cokolwiek i po prostu ma mniej czasu na pisanie. Ale i tak smuci fakt, że mało kto jest zainteresowany opisywaniem swoich poczynań. Jak wcześniej pisałem to kwestia zaangażowania. Czytanie wymaga go, ale pisanie to potrójna czasem wartość skupienia i niestety nie każdemu się chce. I w sumie ja to rozumiem, jako człowiek bardzo leniwy. Dlatego można gdybać nad zmianami, nad przyklejaniem tematu, nad zniesieniem opowiadań co sprawiłoby, że wygląda to na bardziej zatłoczony dział. Ale dopóki jednak nie będzie chciało się pisać ludziom niewiele się tu zmieni. A co sprawia, że innym chce się pisać? Owszem nagrody zawsze są fajne, miło widzieć wyróżnienie swoich wypocin, ale jednocześnie gdy udział w głosowaniu bierze 5 osób, a uwagę da się zwrócić na powiedzmy 3 wątki to trochę ta zachęta opada. Mnie cieszy gdy po prostu ludzie to czytają, gdy czasem pojawi się jakiś komentarz 'brawo', a czasem jakiś zwracający uwagę na błąd, bo to pokazuje, że ktoś to czyta i nie tylko odklikuje wątek. I za to najbardziej dziękuję wszystkim, bo jak długo chociaż jednej osobie podoba się co opisuję, tak długo mam motywację do pisania. Za leniwy już jestem na prowadzenie bloga jak kiedyś, a pisać po prostu robię. W samym dziale świetną robotę robi @Makk, który każdy nowy temat ewidentnie czyta od deski do deski i kto wie, może ten dział byłby równie zaludniony co Atlantyda gdyby nie ten fakt. W końcu czasem pojawiały się tak napisane wątki, których nie dało się uczytać (i w sumie nie trwały za długo), a on wszedł, dał feedback, który nie był 'z dupy'. Tylko pytanie czy te rzeczy da się wykorzystać, aby spróbować ożywić ten dział? A może warto scalić go ze strefą tekstową? Ostatnio mamy tam 3 wątki inspirowane polskimi serialami, może uogólnienie dałoby coś więcej do czytania i większą motywację dla ludzi do pisania?
    1 punkt
  26. Czy da się wyłączyć potwierdzenie przy oznaczaniu forum jako przeczytane? Zawsze jedno kliknięcie mniej, poprzednia wersja od razu zaznaczała
    1 punkt
  27. Zaczniemy od przyjemniejszej rzeczy. Za wrzesień naszym Karierowiczem Miesiąca zostaje z0nk z opkiem "Highway to heaven". Osobiście uważam, iż jak najbardziej słusznie. Ostatnio to jest najbardziej regularny temat, który cały czas trzyma poziom, dobrze się go czyta, mało co można mu zarzucić. Kolega z0nk może poczuć się też wyjątkowo z innego powodu- wygląda na to, iż to ostatnie głosowanie (może kiedyś...) naszej zabawy. Historyczny, ostatni wygrany Teraz właśnie czas na tę mniej przyjemną kwestię- zakończenie tematu "Kariera Miesiąca wg Czytelników". Topic ten powstał w zasadzie z inicjatywy osób, które czytały dział ten, chciały wypowiedzieć się na temat, co im się najlepiej czyta, co podoba. Ostatnimi czasy, niestety, co raz mniej było chętnych do oddania głosu. Widać to dokładnie po postach wyżej- zostały oddane raptem 3 posty wskazujące karierę. Po kolejnych paru postach i moim drugim wstępnym pytaniem wnioskuję, iż tematu nie ma sensu już dalej ciągnąć. Czas skończyć zabawę. Nikt oczywiście nie mówi, że na zawsze. Może dział Kariery kiedyś ponownie ruszy z kopyta i wtedy będziemy mogli powrócić do zabawy. Z głosowaniem ruszyliśmy na początku 2014 roku, ładny czas temu. Pierwszym wygranym została kariera "Historia rodem z dzielni" Buliego. Temat ten dostał 8 głosów (!!; obecnie to 2), łącznie zostało oddanych aż 27 (!!!; obecnie 3) głosów- rzecz nie do wyobrażenia sobie teraz Pozostaje mi podziękować wszystkim za uczestnictwo, zabawę, wyrażanie swojego zdania o ulubionych karierach. Mam nadzieję, że kiedyś z powrotem jakoś to rozruszamy. Mi tam się łezka w oczku lekko kręci, długo miałem przyjemność prowadzić ten temat co miesiąc. Jakoś tam przywiązałem się Dzięki!
    1 punkt
  28. OK, no to jesteśmy na IPB 4. Kluczowe kwestie: a) nie patrzcie, że wszystko jest po angielsku - jutro dogram odpowiedni plik, tylko admin musi na serwerze dorzucić jedną opcję b) sorry za logo - coś na szybko skleciłem :). Nie mam starego, proszę podesłać, podmienię. Znalazłem, zmienione. c) ciemna skórka - trzeba takową znaleźć najlepiej tutaj https://invisioncommunity.com/files/category/162-themes/ grunt, żeby była kompatybilna z 4.2.5 (lub chociaż 4.2.X) Dodałem jakąś na szybko, ale jak wyżej - jak ktoś coś znajdzie sensownego, można zaproponować. d) emoty - widzę, że upgrade je wykosił, jak znajdę paczkę, to dogram. Wgrana kopia z poprzedniej wersji. Proszę zgłaszać błędy, będziemy działać na bieżąco. 1. Dodany Tapatalk. 2. Włączyłem opcję łączenia postów (co znaczy, że na bank niektóre stare ustawienia mogły się zmienić - proszę zgłaszać).
    1 punkt
  29. Ostatnio dużo czytam, odświeżam umysł i będę k... ostry jak brzytwa ;) Może kogoś zainspiruję do przeczytania tych książek. "Wszystkie ziarna piasku" - Bartek Sabela Świetny reportaż o Saharze Zachodniej - ostatnim bastionie kolonializmu w Afryce, o hipokryzji ONZ i "wielkich tego świata". Wszystko pokazane oczami mieszkańców tego kraju, w większości żyjących w obozach dla uchodźców w Maroko. Moim zdaniem must read. "Lepperiada" - Marcin Kącki Dosyć ciekawa opowieść o powstaniu i upadku fenomenu Andrzeja Leppera i Samoobrony, chyba najciekawszego fenomenu polskiej polityki po 1989 roku. Przyznam się szczerze, że trochę się zawiodłem. Mało tu jest rzeczy, o których wszyscy by nie wiedzieli, raczej jest to podróż po tym, co było pisane o Lepperze w gazetach. Napisane interesująco, ale jeśli ktoś liczy na jakieś nowe informacje, to się zawiedzie. "Wielka odmowa. Agent, filozof, antykomunista" - Dariusz Rosiak Fascynująca opowieść o księdzu Mieczysławie Krąpcu - filozofie, długoletnim rektorze KUL. O jego życiu, uwikłaniu w kontakty z SB, a jednocześnie deklarowanym antykomunizmie. Historia człowieka-sprzeczności. Przy okazji jest pokazane tło działania uniwersytetu i studenckiej opozycji na nim. Bardzo polecam. "Światu nie mamy czego zazdrościć" - Barbara Demick Reportaż o Korei Północnej oczami uciekinierów. Bardzo przejmująca historia spisana przez dziennikarkę, która długie lata była korespondentką w Seulu, więc można powiedzieć, że jest ekspertką w sprawach koreańskich. Jest to przede wszystkim opowieść o życiu codziennym w totalitarnym państwie, o próbach normalności, o miłości, a także o walce o przetrwanie w czasie wielkiego głodu. Gorąco polecam. "Żeby nie było śladów" - Cezary Łazarewicz Książka, która zdobyła w tym roku Nagrodę Nike. I słusznie, bo jest świetna. Historia walki rządu komunistycznego z prawdą o śmierci Grzegorza Przemyka. Bardzo dużo mówi o Jego matce, Barbarze Sadowskiej, osobie zapomnianej, ale bardzo ciekawej. Niestety także bardzo aktualna, ponieważ pokazuje zohydzanie przez komunistów w oczach opinii publicznej zawodu sanitariusza i lekarza, aby oddalić podejrzenia od rzeczywistych sprawców zbrodni - milicjantów. Sposoby tej nagonki bardzo przypominają dzisiejszą walkę z sędziami. "1945" Magdalena Grzebałkowska i "1956" Piotr Bojarski Książki bardzo do siebie podobne, opisujące miesiąc po miesiącu wydarzenia z tych dwóch kluczowych lat dla polskiej współczesnej historii. Jest to opowiedziane w sposób reporterski, przez dotarcie do bezpośrednich świadków wydarzeń. Jeśli miałbym polecić komuś jedną pozycję z tych dwóch, to zdecydowanie lepsza jest książka Grzebałkowskiej "Król" Szczepan Twardoch Przyznam się szczerze, że wcześniej czytałem tylko "Wieczny Grunwald" Twardocha i była to zdecydowanie jedna z najdziwniejszych książek, jakie było dane mi przeczytać. "Król", moim zdaniem, jest świetny, trochę taki międzywojenny "Zły". Bardzo serdecznie polecam, nie chcę zdradzać fabuły, jak 90 procent recenzji na rynku ;) "Lem - życie nie z tej ziemi" - Wojciech Orliński Przyznam się szczerze, że trochę się zawiodłem na tej biografii Lema. Niby wszystko w niej jest, dość szczegółowo opisuje życie pisarza, ale z drugiej strony brak tam jakiegoś literackiego polotu. Autor przedstawia się jako wielki fan twórczości Lema, wręcz pasjonat, a trochę tego w książce nie czuć. "Afronauci" - Bartek Sabela Świetna książka o zambijskim programie kosmicznym, o marzeniu jednego człowieka, który z Zambii chciał polecieć na księżyc. Jednocześnie przez ten pryzmat widzimy postkolonializm w pigułce. Nie wiem, czy "Astronauci" to nie najlepszy reportaż z tych, które tutaj opisałem. Polecam bardzo gorąco.
    1 punkt
  30. 0 punktów
  31. Sznur to element stroju galowego policjantów, jego wygląd wskazuje na aktualny stopień policjanta, oficerowie mają różne niż aspiranci itp. Co by o nich nie myśleć, to jednak służba mundurowa.
    0 punktów
  32. 0 punktów
  33. Śmierć Pana Lahey to najsmutniejsza rzecz od dawna :( wszystkie swoje sceny nagrywał będąc trzeźwym, dowiedziałem się dopiero dzisiaj byłem pewny, że jest naprawdę najebany przez większość czasu na planie
    0 punktów
  34. https://globalnews.ca/news/3806747/actor-john-dunsworth-has-died-at-the-age-of-71/ John Dunsworth, aktor grający Pana Lahey... Fuckin way she goes boys :(
    0 punktów
  35. Moja sąsiadka, z którą mieszkałem w jednym bloku przez 21 lat. Uczestniczka Powstania Warszawskiego w wieku 14-tu lat jako żołnierz Szarych Szeregów. Zawsze ją będę pamiętał jako bardzo ciepłą, serdeczną, uśmiechniętą i dziarską osobę. Podobno jak przyjechała po nią karetka, to o własnych siłach do niej wsiadła, nie dała się położyć na nosze. Zmarła w szpitalu. Dzisiaj odbędzie się pogrzeb w Archikatedrze. Nie wiem co powiedzieć.
    0 punktów
  36. To chyba powinieneś mi jeszcze podziękować, że tak mało tu piszę - też masz mniej do minusowania .
    -1 punktów
  37. Kolejny raz tylko pokazujesz jakim jesteś kłamcą. Raz, że już ostatnio pisałem , a dwa, że od początku gadałeś, że minusowałem Cię już przed akcją z kuponem, a teraz sam potwierdzasz, że ich 'lawina' przyszła później :roll:. Zresztą wciąż zgrabnie unikasz odpowiedzi, na rzeczy, które wymyśliłeś na mnie ostatnio ale nie powinienem się dziwić skoro reprezentujesz zawód, w którym "prawda" i "zrobię wszystko by wyszło na moje" to prawie jak synonimy .
    -1 punktów
  38. Meler Cię już podsumował . Ja mam poglądy konserwatywne, więc nie dziw się, że według mnie często gadasz totalne głupoty i za to dostawałeś minusy w politycznych. No i oszczędziłbyś już sobie wstydu z tym kuponem, nie ja pierwszy zacząłem szukać archiwalnych postów poza zakładką reputacji, ale jak Ty to nazywasz? Pasja ? Wymyślanie niestworzonych historii też zaliczasz do swoich hobby ?
    -1 punktów
  39. Milan robi tylko szum, Inter gra mądrzej. Gol ze wrzutki na aferę tego nie zmienia. Ten ruch Bonucciego wydawał się dziwny, teraz wydaje się głupi, zaraz może być megawtopą. Inter gra swoje, miał jedną okazję, strzelił jedną bramkę. Milan robi głównie szum, miał jedną okazję, ale bramkarz Interu nie zaspał. Delikatnie lepszy jest Inter, to i 1:0 dla nich do przerwy jest zasłużone.
    -1 punktów
  40. Dobiesław nie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą. Imię nadała mu matka, Atpalha, pierwsza żona Marcina II, gdyż ten będąc wciąż na wyprawach wojennych ani przez moment nie okazał zainteresowania ani ciążą swojej żony, ani losem przyszłego potomka. Wyjeżdżając na walkę z Prusakami powiedział tylko do swojej małżonki "powij mi syna, ać godnie żyć będziesz", z którego to rozkazu małżonka jak zwykle wywiązała się bardzo posłusznie. Będąc samotna na dworze nazwała syna imieniem swojego jedynego przyjaciela, zarządcy dworskiego. Słodki okres dzieciństwa po zaledwie 6 latach przerwała gwałtownie śmierć króla i wejście ojca, Marcina II, na tron polski. Dobiesław udał się na Śląsk pobierać nauki od jednego z najbliższych wasali króla, Wanko, syna Milzasa, nowego księcia Śląskiego. Dobiesław marzył o pozostaniu przy boku genialnego ojca i pobieraniu nauk bezpośrednio od niego, ale nowy król był opętany jedną myślą - stworzeniu cesarstwa trwale wiążącego ziemie litewskie, pomorskie, polskie i czeskie pod jednym berłem. Nowa władza rozpoczęła swe rządy od bratobójczej wojny z Witoldem, księciem Wielkopolskim, królewskim bratem, więc Marcin II uznał, iż trudy tej wojny przerosną losy małego dziecka. Tak, jak nie wziął potomka na pierwszą wyprawę, tak nie wziął go ze sobą na drugą, trzecią i każdą kolejną. Dobiesław został odstawiony na boczny tor, wyciągany był z kasztelańskich zakamarków jedynie na okoliczności uroczystości królewskich, by zyskać sobie przychylność wasali, w który to sposób król chciał zagwarantować mu przejęcie rządów. Pierwszy pozytywny moment życia przyszedł w wieku lat 20 (813 r.), gdy otrzymał od króla swoje własne lenno: hrabstwo litomierzyckie. Miał szybko uczyć się odpowiedzialności za państwo i sztuki rządów w obliczu otoczenia wrogami ze wszystkich stron: z jednej strony katolicką Bawarią, z drugiej wciąż niezależnymi Czechami rządzonymi przez jego wuja, Jakuba I, od zachodu wreszcie państwem brandenburskim. Nie nacieszył się spokojem jednak zbyt długo, szybko wplątany został w konflikt Moraw z królestwem czeskim, który to konflikt na kolejne lata zdominował ten obszar kontynentu. Resztę panowania Marcina II obserwował z dystansu, nie biorąc ani udziału w jednoczeniu Litwy, ani w kampaniach bułgarskich wywoływanych przez Radoslava I, króla Serbii, żonatego z siostrą królewską, Rozalią. Ojciec nie miał dla niego ani nowych lenn, gdyż na granicy czeskiej panował pokój z panującym tam Jakubem, ani nowych obowiązków, gdyż otaczał się sprawdzonymi w wielu bojach dworzanami, wiernymi mu jeszcze z czasów, gdy Dobiesławowi nie marzyły się podboje. Dopiero na początku lat 30 IX wieku wtajemniczony został przez ojca, iż jeszcze jedna kampania, jeszcze jeden podbój, jeszcze uciszenie Pomorzan i Brandenburczyków, a lada moment zreformowane zostanie państwo, a król Polski obwoła się królem królów, przywdziewając połączenie trzech koron na skronie. Król Marcin II nie zdążył tego uczynić. Zaiste, zdawało się, że wszystko jest przygotowane, że lada moment spełni swoje marzenie życia, lecz zabrakło paru chwil. Zawiedli legiści, zabrakło tytułu prawnego do przejęcia Słupska, do przejęcia korony pomorskiej. Marcin II zmarł niespełna 29 lat po swoim ojcu, w godnym, acz nieprzesadnie zaawansowanym wieku lat 63, gdy zdawał się cieszyć dobrym zdrowiem. Pozostawił po sobie trzech synów, ale żadnego równie wyróżniającego się jak on w swoim pokoleniu, co wróżyło królestwu rozpadem. Skarb był pełen, ziemi była obfitość, było co dzielić. Jeszcze zwłoki zmarłego króla nie ostygły, jego trzeci syn, Witold, widząc powszechne poparcie dla Dobiesława jako nowego króla Polski, ogłosił się królem niepodległej Litwy*. Równolegle najmłodszy syn króla, Karol, ogłosił niepodległość Wielkopolski, czyniąc z królestwa Polski coś przypominającego kleksy na mapie, mniejszy w okolicy Litomierzyc, większy na terenach Małopolski. Jarowitowi, słowiańskiemu bogu wojny, mało było tego kotła dynastycznego i podburzył Prusów przeciw władzy królewskiej. Z potężnego królestwa ostał się lichy ochłap, dla Dobiesława zdawało się nie być końca nieszczęść. Gdy próbował on zebrać swoje wojska i negocjował z najemnikami koszt ich wynagrodzenia, otrzymał jednak najbardziej niespodziewaną z odpowiedzi - poparcia w wojnach udzielił mu nie tylko wuj, Jakub, król czeski, lecz również potężny, wypoczywający aktualnie po wojnach z Bułgarami, król Serbii Radoslav. Wojna była niezwykle krwawa, lecz krok po kroku udało się nowemu (acz nie młodemu, Dobiesław w momencie objęcia tronu miał już 39 lat) władcy przejąć kolejne dominia swoich podburzonych poddanych i wreszcie odebrać Litwę. Gdy to się jednak udało, zbuntowali się jego czescy poddani, następnie znów Litwini, niepodległość ogłaszały kolejne mikrohrabstwa, chętnie zrzucające z siebie jarzmo poddaństwa wobec białego orła widząc jego słabość czy też choć odwrócenie jego wzroku od Litwy. Władza królewska osłabła do tego stopnia, że nawet powszechnie wykpiwana, najuboższa dziedzina państwa - Podlasie - podniosło głowę w chwilowym zrywie, lecz po zaledwie paru dniach zostało przywrócone z powrotem do macierzy po nadejściu posiłków z Czerska, zdolnych do uspokojenia nastrojów kilkudziesięciu lokalnych pasterzy. Kolejne 20 lat rządów minęło Dobiesławowi na ciągłych wojnach rujnujących skarb i stan wojsk królewskich, pomimo których cały czas brakowało dosłownie kroku do utworzenia cesarstwa. Gdy w 852 roku zbuntowała się ponownie Wielkopolska, nadal władana przez Karola, skarb był zrujnowany, najemnicy już dawno odesłani, a równoległa rebelia pogan wyznających religię romuvę wbiła nóż w plecy władcy. Wydawało się, że już nic nie uratuje Dobiesława, bo wojska rywali były zbyt potężne, a pozostałości wojsk polskich liche, dawni sojusznicy byli zajęci własnymi sprawami albo w toku poprzednich dekad wojen zmarli. Z pomocą Dobiesławowi przyszła jednak głupota rebeliantów. Książę Karol zamiast skupić się na wojnie z osłabioną koroną, rozpętał wojnę na trzy fronty - jednocześnie zaatakował zbuntowanych Prusów, Pomorzan i próbował robić postępy w księstwie Śląskim, wciąż lojalnym koronie. Choć wojna z pomorzanami powiodła się i powiększył swoje dominia o mnogie terytoria, Karol zupełnie wykrwawił swoją armię w wojnie z Prusami. Został pokonany przez własną pychę, sądził bowiem, że walcząc z rebeliantami czyści sobie tyły, a Polaków zmiażdży pozostałościami swojej armii. Nie spodziewał się, że armia koronna będzie w stanie wykonać jeszcze jeden zryw. Niedobitków zarówno jego wojsk, jak i armii pogan zlikwidował nadchodzący z odsieczą Dobiesław, którego 1.5k wojska nagle z lichego garnizonu chowającego się po kątach państwa przed prześladowcami stało się armią dyktującą warunki gry. W dwóch bitwach król rozbił pozostałości obu armii, wchłaniając już nie samą Wielkopolskę, lecz razem z nią liczne ziemie Pomorza i Obodrytów, podbite ledwie parę chwil wcześniej przez jego brata. Książę Karol, królewski brat, zmuszony był skapitulować bezwarunkowo, wykrwawiwszy ze swojej własnej głupoty najbogatsze niegdyś księstwo Wielkopolski. Dobiesław, któremu wcześniej brakowało dosłownie kroku od stworzenia Cesarstwa*, a następnie dosłownie kroku od całkowitego upadku, choć raz w życiu miał szczęście. Wchłonął wszystkich rebeliantów, likwidując sobie właściwie całą lokalną opozycję, i zaledwie po paru miesiącach powołał do życia Imperium Wendyjskie, wiążące w sobie królestwa Litwy, Pomorza i Polski, których korony rozdał następnie członkom swojej najbliższej rodziny celem zagwarantowania ich lojalności. Dobiesław przetrwał wszystko: odrzucenie ojca, wzgardę rodziny, bunty braci, ciężką chorobę, dwie rany na polu walki, porzucenie przez sojuszników, ataki ze strony pogan i wreszcie nawiedzenie przez złego ducha, rzekomą karę za atak na braci i ich późniejsze uwięzienie. Przetrwał, by pozyskać wieczną chwałę twórcy nowego cesarstwa. Tak wygląda Imperium tuż po jego utworzeniu: *Znów stało się to samo, tytuł nie został przeze mnie utworzony, lecz w momencie śmierci automatycznie przyjął go jeden z synów, od razu ogłaszając niepodległość. **Przez paręnaście lat miałem... 80% prowincji, ale była to liczba zaokrąglona - mimo wystarczającej liczby kasy i pobożności + dwóch koron (Litwy i Polski) nie mogłem utworzyć cesarstwa, brakowało mi jednej (!) prowincji, żaden z kanclerzy nie umiał sfabrykować roszczeń do Słupska, szczęśliwym zrządzeniem losu przed upadkiem buntownicy wchłonęli kilka prowincji dając mi solidny zapas.
    -1 punktów
  41. Nie no, dzisiaj po raz pierwszy mamy spoko fachowców, tych od montażu mebli. Muszą ogarniać, że najpierw narzeczona źle pomierzyła, a później mieliśmy fachowców coś jak z obrazka Dudka. Przynajmniej zaczyna się to jakoś kleić.
    -1 punktów
  42. @Makk to jest klasyka gatunku przy szafach na wymiar, też to przerabiałem
    -1 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...