Skocz do zawartości

Sztaficer

Użytkownik
  • Liczba zawartości

    43
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

O Sztaficer

  • Urodziny 08.04.1994

Informacje

  • Wersja
    FM 2013
  • Klub w FM
    Korona Kielce
  • Ulubiony klub
    Korona Kielce
  • Skąd
    Krasocin
  • Płeć
    Mężczyzna

Sztaficer's Achievements

Nowy

Nowy (1/15)

5

Reputacja

  1. Wiem, wiem, że normalne, ale 6 porażek 6 - 1 pod rząd i bezsilność powodują, że pierwszy raz od x lat odechciewa mi się grać w FMa.
  2. Panowie, nie wiem, gdzie się zgłosić, ale zaraz coś mnie trafi. Zaczęłem kiepskim zespołem, przebudowałem skład i szło świetnie. Na półmetku rozgrywek 4 miejsce, bilans 10-0-5, taktyka spisuje się wspaniale. Potem zaczynają się schody i zaczynam dostawać z każdym, czy to z liderem czy ze słabeuszami, po 3,4,5 - 0. Zmieniam taksę, zawodników, ale to nic nie daje. Mieliście tak kiedyś, macie na to jakieś porady, bo ja już sam nie wiem co robić.
  3. #003 Coraz bliżej Godziny, które pozostały mi do debiutu, choć nieoficjalnego postanowiłem wykorzystać na analizę skrótów kilku spotkań Korony z zeszłego sezonu. Musiałem w końcu od czegoś zacząć. Wziąłem też kartkę i długopis, na których kreśliłem jakieś prymitywne wzory taktyki. Przypominało to bardziej Gmocha niż Mourinho. Nie miałem dużego pola wyboru, ale mimo to byłem bardzo zadowolony z dostępnego składu. Pomyślałem nawet w duchu, że z taką kadrą środek tabeli nie będzie trudny do osiągnięcia. Sam nawet nie wiem kiedy zasnąłem, z głową w klawiaturze. * * * Obudziłem się dosyć późno, chyba po dwunastej, mimo to cholernie niewyspany. Głowę chciało mi rozerwać, a przecież nic nie piłem. Podniosłem się z biurka i niczym zombiak z Walking Dead ruszyłem do lodówki licząc na jakieś szybkie i względnie smaczne śniadanie. To co tam zastałem przeraziło mnie – kaszanka! Chociaż… skojarzyło mi się to z Champions Leauge. Może to jakiś dobry sygnał. Wstawiłem wodę na gaz, wrzuciłem do niej kiszkę i wróciłem do laptopa. Moją uwagę odwrócił jednak dzwonek do drzwi. Cholerne ding-dong spowodowało ból w uszach. Podniosłem się z fotela i skierowałem do drzwi mówiąc na głos. – Kurwa mać, kogo niesie?! Judasz jest przydatnym urządzeniem. Dwie panie, jedna z nich młoda, ładna i zgrabna. Chyba lekko po dwudziestce. Druga za to wyglądała jak typowy kaszalot, pamiętać musiała chyba miłościwie panującego Towarzysza Gomułkę. Z czystej ciekawości, a właściwie dlatego, że spodobała mi się ta młodsza otworzyłem drzwi. - Dzień dobry, czy chciałby pan z nami porozmawiać o Bogu? – zapytała gruba. - S…słucham? – odpowiedziałem pytając, patrząc jednak na młodą brunetkę, która towarzyszyła wielorybowi . - Chciałybyśmy z panem porozmawiać o świecie, Bogu, Piśmie Świętym. Pan wierzący, prawda? – zadała ponownie pytanie. Było jasne, że to Jehowcy. Po wczorajszych wydarzeniach miałem ogromną ochotę na odreagowanie. - Tak, oczywiście, zapraszam. – powiedziałem otwierając drzwi, szykując się jednocześnie do sabotażu. Kobiety weszły, przy czym ta większa, chyba samica alfa stada bacznie rozglądała się po domu. Młodsza sprawiała wrażenie, że nie wie po co tu jest. Chyba spotkało ją to słynne misjonarstwo młodych Jehowców. Zaprosiłem kobitki do salonu w którym generalny porządek robiłem chyba na święta, gdy przyjechali rodzice. Szybko z kanapy zrzuciłem kalesony i koszulkę i z uśmiechem na twarzy usiadłem naprzeciw pań. - Świat nasz jest pełen zła, chcemy panu pomóc trafić na dobrą drogę, unikać tego co… – zaczęła jak łatwo można się domyślić starsza rozkładając przy tym na stole ulotki, książki, jakieś dokumenty. - Pozwolą panie, że zjem śniadanie. – zapytałem, wchodząc jej w słowo. - …diabła. Oczywiście. – odpowiedziała starsza, a ja udałem się do biurka po strawę. Kaszanka z musztardą trafiła na stół. Gdyby oczy miała zabijać byłbym już martwy. Chyba pani już wielokrotnie padała ofiarą podobnych żartów. Wstała, cała czerwona i wrzasnęła chyba tak, że usłyszał to cały blok. - To jest prowokacja! Ja się tak traktować nie dam! Pan jest grzesznikiem! Jehowa się na panem nie zlituje! – krzyczała przy akompaniamencie przeżuwanej przeze mnie kiełbaski. Gdy już skończyła wstałem i pokazałem drogę do drzwi. Nie wyszło jak chciałem, ale przynajmniej w najbliższym czasie mam z głowy wizyty bożych akwizytorów. Spojrzałem jeszcze na młodszą, której widocznie było wstyd za współtowarzyszkę. Nagle została chwycona przez nią za rękę i siłą pociągnięta do wyjścia. - A ulotki? – zapytałem zdziwiony, patrząc na stół zawalony kartkami wraz z najnowszym numerem „Strażnicy”. - Zatrzymaj je, może zmądrzejesz. – odkrzyknęła oczywiście gruba. - Fajnie, że przeszliśmy na „ty”. – powiedziałem pod nosem, zbierając na stertę makulaturę i wrzucając do szafy. Rodzice będą mieli przynajmniej coś na rozpałkę. Wróciłem do biurka. Przeniosłem się z laptopem na kanapę i odpaliłem jakiś film. Czas mijał dosyć szybko. W końcu, gdy wybiła szesnasta zebrałem kilka najpotrzebniejszych rzeczy, wsiadłem do samochodu i pojechałem na stadion. W klubie nie było nikogo poza recepcjonistką. Uśmiechnąłem się do niej i ruszyłem do szatni. Tak jak myślałem, było pusto. Siadłem wygodnie w fotelu, włączyłem muzykę, założyłem słuchawki i zapomniałem o bożym świecie. Po kilkunastu minutach muzyka przestała grać a telefon zaczął wibrować. Dzwonił Tomek. - Czołem, co jest? – zapytałem dotykając zielonej słuchawki. - Serwus Michał, kiedy będziesz na stadionie? – spytał mój przyszły asystent. - No od pół godziny jestem, w szatni siedzę. – odpowiedziałem lekko zdezorientowany. - W szatni? Ale my gramy na Szczepaniaka, nie ma sensu niszczyć murawy. - O cholera. – zakląłem na głos – Dobra, to ja tam za chwilę będę. - He-he, spokojnie, chłopaków i tak jeszcze nie ma. – powiedział Tomek po czym się rozłączył. Szybko ruszyłem w stronę wyjścia, zapominając pożegnać się z sekretarką prezesa. Kilka minut później byłem już na stadionie. Odnalazłem Tomka w starej, nieco zaniedbanej szatni. Do meczu były jeszcze dwie godziny, więc postanowiłem wykorzystać ten czas na rozmowę z osobą, która zna ten zespół od podszewki. W końcu po kilkudziesięciu minutach zaczęli schodzić się zawodnicy, zarówno pierwszy skład jak i młodzież z rezerw. Gdy do meczu pozostało pół godziny zarządziłem wspólną rozgrzewkę. Słońce powoli zachodziło, temperatura nie była wysoka, więc wydawało mi się, że w letni dzień to najodpowiedniejsza pora na mecz. Wybrane już wczoraj jedenastki zaprezentowałem zawodnikom. Zaskoczenia nie było, chwilę później już wszyscy byli na boisku.
  4. #002 Wyższe obroty Po kilkunastu minutach do pokoju wrócił Chojnowski. - Za 2 godziny odbędzie się konferencja prasowa. Dzwoniłem też do pańskiego szefa. Nie będzie robił problemów, oczekuje tylko jednej rzeczy, ale akurat w tym nie powinno być problemu. – uśmiechnął się mój szef, tyle, że nowy. No tak, pomyślałem. Pewnie sprzedał mnie za skrzynkę wódki. Już widzę te okładki. Dziennikarz wytransferowany za kilka butelek berbeluchy. - Panie Michale, do tego czasu musimy ustalić kilka kwestii związanych z klubem no i spotkać się z zawodnikami. Dzisiejszy trening został odwołany, ale jutro rozegracie spotkanie kontrolne z zespołem rezerw. Po drugie, jak pan sam wie nie mamy zbyt wielkiego budżetu transferowego. Powiem więcej, byłoby lepiej jakby szukał pan zawodników bez kontraktu. No i trzecia kwestia, liczyłbym, że będzie pan stawiał na młodych zawodników. – zakończył Chojnowski. - Nie widzę problemu. Tylko chciałem dowiedzieć się jak wygląda sprawa obecnej kadry. Czy lista transferowa… jest otwarta? Wiem, że ciężko wyrywać z korzeniami stare drzewo… – zacząłem. - Niech się pan nie przejmuje. W razie jakiejkolwiek oferty sprzedaży zawodnika skonsultuje się z panem i podejmiemy najkorzystniejszą decyzję. Tymczasem spotka się pan z Tomkiem Wilmanem. Zawodnicy czekają. Ma pan jeszcze jakieś pytania? – spytał na koniec prezes. - Nie, raczej nie. – odparłem i skierowałem się do drzwi. Nikogo jednak tam nie zastałem, więc postanowiłem zadzwonić do naczelnego. Chwilę oczekiwania na spotkanie wykorzystałem na ułożenie planu rozmowy. Szybko jednak wyleciał mi z głowy. Po drugiej stronie rozległ się dźwięk. - Matysiak, słucham? – donośny głos ogłuszył mnie na chwilę. - Podobno dogadałeś się z Chojnowskim, prawda to? – zapytałem. - Michał? No prawda, obiecał mi miejsce na loży VIP na najważniejszych spotkaniach i skrzynkę gruzińskiego koniaku. Czego chcieć więcej od życia, phe-he. – odparł mój rozmówca. - Ten to się zawsze ustawi. A w redakcji jakie nastroje? Przyjedzie ktoś na konferencję? - Jak skombinujesz helikopter to tak. Od Kielc byłeś ty. Trzeba poszukać kogoś nowego. Dobra, muszę kończyć bo dostawca z KFC czeka, trzymaj się. - Na razie. – powiedziałem, rozłączając się. Nie zaskoczył mnie niczym. Ale w sumie czy ja byłem warty więcej? Może powinienem być zadowolony, że moja cena była aż tak wysoka. Zaraz… tylko po ile na e-bayu chodzi koniak. Rozmyślania przerwał asystent, który po chwili pojawił się przed moimi oczami. - Cześć, nowy trener, prawda? – zapytał mężczyzna. - Jasne, Michał jestem. – odpowiedziałem podając rękę. - Tomek. Miło cię poznać. Piłkarze już czekają w szatni. Trochę wkurzeni, ale chyba im przejdzie. Droga w klubowym labiryncie trwała chwilę. Kilka razy widziałem to wnętrze w filmikach klubowej telewizji, jednak nigdy na żywo. Mimo to bez trudu poznałem drzwi do szatni gospodarzy. Tomek spojrzał na mnie uśmiechając się. Chwilę później byliśmy już w szatni. Zawodników było kilkunastu, ubrani normalnie, w to w czym przyszli na trening. Większość wydawała się wkurzona, co nie było niczym dziwnym. - Dobra, panowie. To jest nowy trener Korony – Michał Świetliński. – powiedział Tomek. Zawodnicy spojrzeli na mnie jak na idiotę. Chyba zareagowałbym tak samo. Obcy człowiek, nikomu nie znany, no chyba, że jako dziennikarz. - Zaraz, on nie robił ze mną wywiadu po Lechu? – zapytał Michał Janota. - Tak, ale teraz będzie was trenował. – odrzekł Tomek. - Okej, żeby nie przedłużać. Większość z Was kojarzy mnie z roli dziennikarza. Prawda jest taka, że tam trafiłem wcześniej trochę trenując no i teraz prezes postanowił powierzyć mi stanowisko trenera Korony… – mówiłem, gdy przerwał mi Paweł Golański. - Nikt nie będzie oceniał Cię na postawie dawnej pracy. Raczej po tym co tu osiągniesz. - Miło mi to słyszeć. Po rozmowie z szefem ustaliłem, że spokojnie możemy walczyć w tym roku o środek tabeli. – doszedłem znowu do słowa. - Trener dobrze myśli. – powiedział łamanym polskim Siergiej Pilipczuk, lecz nagle wtrącił się inny, znacznie cenniejszy dla drużyny głos. - O taki cel mogliśmy walczyć razem z Leszkiem. Nie mierzy pan wyżej? – powiedział nie kto inny tylko kapitan zespołu, Maciej Korzym. - Yyy.. to już zależy od tego co będziemy w stanie osiągnąć. Ja mogę obiecać nawet mistrzostwo, ale problem w tym jak ułoży się współpraca. Chcecie walczyć? No to walczmy! – powiedziałem pełen optymizmu licząc, że wyszedłem ze ślepej uliczki. - Patrzcie jaki ambitny. – powiedział ponownie Golański. – No to co chłopaki, idziemy po majstra? Szatnia wybuchła śmiechem a mi nie pozostało nic innego jak przyłączyć się do zawodników. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i ruszyłem na murawę zobaczyć stadion. W zasadzie nie po raz pierwszy, lecz pionierskie było dla mnie wizytowanie go z perspektywy ławki trenerskiej. Uśmiechając się od ucha do ucha obszedłem murawę i wróciłem do Tomka. - Michał, za 15 minut konferencja. – powiedział mi, gdy zbliżyłem się do niego. - Już? Tak szybko minął ten czas? – zdziwiłem się. - No tak, właściwie dziennikarze już są, im szybciej zaczniesz tym lepiej. Drogę na salę znałem na pamięć. Kilkukrotnie nią przechodziłem, więc i tym razem nie miałem problemu. Przy wysokim biurku opatrzonym logiem klubu siedział już prezes. Razem z Tomkiem zajęliśmy miejsca obok niego. Dziennikarzy było kilku, głównie znajome twarze. Ich reakcja na zobaczenie mnie tutaj była zaskakująca, jednak nikt nie zdecydował odezwać się. - Witam wszystkich serdecznie na konferencji prasowej. Bardzo miło mi powitać nowego trenera Michała Świetlińskiego, który zastąpił zwolnionego dziś Leszka Ojrzyńskiego. Aby nie marnować czasu, proszę o pytania. – powiedział Chojnowski. - Dzień dobry, Jacek Nowak, Kielecki Sport. Michał.. – dziennikarz zachrząkał. – Panie trenerze. Proszę powiedzieć, niedawno razem z nami komentował pan mecze a teraz trenuje pan Koronę? - Tak to już jest, raz pod wozem, raz nad wozem. – lakonicznie odpowiedziałem. - Jaką Koronę pan będzie chciał stworzyć? Siłową, jak za Ojrzyńskiego, techniczną czy może inną? – zapytał starszy pan, którego nie kojarzyłem. - Przede wszystkim miła dla oka. No i efektywną. – z uśmiechem udzieliłem odpowiedzi na pytanie. - Daniel Szpak, Ekspes Kielecki. Michał, chyba mogę tak się zwracać. Masz już jakiś transfer na oku? Kogo sprowadzisz do Kielc? - Jasne, że możesz, phe-he. – odparłem. – Nie mam pojęcia. Czas pokaże, na razie nic nie wiem. Padło jeszcze kilka mało znaczących pytań. Czy zmieniam sztab, jak wysoko aspiruję a także absurdalna teoria według której klub podpisał ze mną kontrakt już kilka dni temu a zwolnienie Leszka Ojrzyńskiego to moja wina. No cóż, dziennikarze szukają sensacji, sam dobrze o tym wiem. Po kilkunastu minutach byłem już wolny. Dochodziła piętnasta. Z parkingu wyjeżdżałem spełniony, moje marzenie stało się rzeczywistością. W głowie zaświtało mi słynne. Kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!
  5. Powodów może być tyle ile goli razem straciłeś. - zawodnicy mogą nie ogarniać taktyki albo po prostu samo ustawienie jest słabe, - zawodnicy mogą być za słabi, - morale są niski, - zawodnicy mają wewnętrzny konflikt
  6. Czołem. Jakieś półtora roku temu próbowałem napisać opowiadanie, które skończyło się na raptem ośmiu częściach. Spróbuje więc szczęścia jeszcze raz. Zapraszam do lektury. FM 14 Brak uaktualnień Baza danych: Polska, Anglia, Niemcy, Włochy, Hiszpania #001 Never say never Radio Igrek Sport. Pora na dawkę informacji. Leszek Ojrzyński został zwolniony ze stanowiska trenera Korony Kielce. Wedle informacji uzyskanych przez nas prosto od prezesa klubu zawiniły kiepskie ostatnio wyniki zespołu. W ciągu kilku dni ma zostać wybrany nowy szkoleniowiec, który poprowadzi kielecki zespół w nadchodzącym sezonie. - No to się Lesio doigrał. – powiedziałem pod nosem, ruszając , gdy światło na sygnalizatorze zmieniło swój kolor na zielony. Sam do niedawna trenowałem, tyle, że kluby na totalnym zadupiu, gdzie psy du… mniejsza o takie szczegóły. W każdym bądź razie nie szło mi najgorzej, tylko jak to bywa w prowincjonalnych zespołach, właściciel jest gotowy wykładać pieniądze do pewnego stopnia rozgrywek, później mu się wyraźnie nie opłaca. Dlatego też postanowiłem więcej nie babrać się w usiłowanie zrobienia z podrzędnego klubiku drużyny aspirującej przynajmniej do grania w III lidze. Szkoda zachodu. Od tego czasu zarabiam z bycia dziennikarzem. Piłkę kochałem od zawsze to i pisanie o niej sprawiało mi niesamowitą frajdę. Pieniędzy z tego nie było wiele, podobnie jak z zabawy w trenowanie. Z rozmyślania wyrwał mnie dzwonek telefonu. - Michał! Słyszałeś o Ojrzyńskim? – zapytał lekko zniekształcony, nieco przepity głos. Poznałem jednak od razu, że dzwoni naczelny. - No jasne, szkoda chłopa, ale w sumie się nie dziwię. – odparłem. - Gówno mnie obchodzi co o tym myślisz. Mieszkasz w Kielcach to masz jechać na stadion, może dorwiesz kogoś w klubie i dowiesz się czegoś. Więcej mówić chyba nie muszę, nie? – zapytał pewny jak zwykle szef. - No jasne… – odpowiedziałem ze sztucznym entuzjazmem i rozłączyłem się. Po kilkunastu minutach byłem już przy Ściegiennego. Jak to bywa w letnie przedpołudnie ciężko spotkać tu kogoś żywego. Zaparkowałem samochód i szybko ruszyłem do siedziby. W holu poza recepcjonistką nie było nikogo. - Przepraszam. – powiedziałem lekko uśmiechając się. – Zastałem prezesa? Wysoka szatynka w kręconych włosach uniosła głowę znad komputera i ze sztucznym uśmiechem odpowiedziała. - Pan Chojnowski jest w swoim gabinecie. A pan właściwie kim jest? - Aa… tak. Michał Świetliński, Tylko Ekstraklasa. Chciałem porozmawiać na temat zwolnienia trenera Ojrzyńskiego. – odrzekłem pełen zapału. - No dobrze. – uśmiechnęła się, chyba tym razem na serio podnosząc słuchawkę. – Panie prezesie, jakiś dziennikarz chciałby się z panem spotkać … oczywiście… tak… Pan Prezes ma kilka minut by z panem porozmawiać, proszę się pospieszyć. – powiedziała wskazując na drzwi w rogu recepcji. Ruszyłem we wskazanym kierunku nieco się stresując. Nigdy do tej pory nie rozmawiałem z kimś takim. Wywiady z zawodnikami były normą, ale prezes? No może konferencje prasowe, ale tam poza mną było jeszcze kilkanaście osób. A tutaj sam, w cztery oczy. Zapukałem w drzwi i po otrzymaniu zaproszenia do środka pociągnąłem za klamkę. - Dzień dobry… – nieco niepewnie przywitałem się wchodząc do biura. - A witam, witam. Pan wybaczy, ale mamy bardzo mało czasu. Pan w sprawie pana Ojrzyńskiego, zgadza się? – zapytał Chojnowski. Mamy? Rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem, że obok mnie stoi Andrzej Kobylański. - Tak, naturalnie. Chciałem się dowiedzieć czy macie państwo już w głowie nazwisko nowego trenera? – odpowiedziałem. - Chyba za wcześnie na takie przypuszczenia. – zaśmiał się prezes. – Zaraz, ja pana chyba skądś kojarzę. Nie tyle z dziennikarstwa. Hmmm. Pan Świt.. Śwat… - Świetliński. – poprawiłem uśmiechając się. - No właśnie! To pan dwa albo trzy lata temu wprowadził Sokoła do III ligi z kompletem zwycięstw w sezonie. – mówił włodarz Korony na moment przerywając. – Co się stało, że pan odszedł? Muszę powiedzieć, że słyszałem sporo o pana drużynie. - Jeśli mam być szczery to właściciel okazał się kompletnym idiotą mówiąc, że klubowi nic więcej niż IV liga nie jest potrzebne. A jeśli chodzi o oficjalną wersję to klub popadł w kłopoty finansowe. – powiedziałem bez chwili namysłu. - Smutne… Ale no cóż. Jeśli chodzi o trenera Ojrzyńskiego to mimo jego zasług dla Korony obawialiśmy się, że w nowym sezonie możemy walczyć o utrzymanie. A ta okropna seria braku zwycięstwa na wyjeździe była dodatkowym czynnikiem. Lubiłem pana Ojrzyńskiego, jednak zaważyło dobro klubu. – zaczął tłumaczyć się Chojnowski. - A co z kibicami? Są bardzo niezadowoleni. – zadałem kolejne pytanie. - Zdaje sobie z tego sprawę. Jednak cóż poradzić. – wzruszył ramionami. –Zaraz… zaświtała mi pewna myśl. Zatrudniając Ojrzyńskiego strzelałem w ciemno i okazało się, że był to strzał w dziesiątkę. Tak sobie myślę, czy… pan by sobie nie poradził na tym stanowisku. Zamurowało mnie. Nogi ugięły się pode mną i poleciałem na ścianę. Sam nie wiem dlaczego. - Słucham? – z wytrzeszczonymi oczami spojrzałem na Chojnowskiego. - No… wydaje mi się, a przynajmniej wydawało mi się, że zna się pan na swoim fachu. Poza tym nasz budżet jest w opłakanym stanie i nie stać na nas na Mourinho ani przynajmniej Michniewicza. Poza tym jest pan kibicem Korony, więc ta dziura po Ojrzyńskim może zostać szybko załatana. No i ostatnia kwestia. Do rozpoczęcia rozgrywek dużo czasu. Jeśli po kilku sparingach uznamy, że się pan nie nadaje decyzję zdążymy jeszcze naprawić. - Zaraz… spokojnie… – usiadłem na krześle i przetarłem pot z czoła. – Jestem nieaktywny od ponad dwóch lat. Mam przejąć drużynę ot tak? - Dokładnie. – uśmiech prezesa wydał mi się psychopatyczny. Zero stresu. - I mam zastąpić Leszka Ojrzyńskiego? - W rzeczy samej. - Pa… * * * Ocknąłem się po chwili widząc nad sobą recepcjonistkę. - Panie Michale, lepiej? – zapytał jeden z mężczyzn. - Tak, tak, lepiej. – odparłem. - Proszę, niech się napije pan wody. – powiedział Kobylański podając plastikowy kubek. Od razu poczułem się lepiej. Upał plus emocje zadziałały uziemiająco. Dosłownie. - Czyli mam rozumieć, że zgadza się pan? – zapytał Chojnowski. - Niech mi pan powie czy nie jesteśmy w ukrytej kamerze. – zapytałem wprost. - Dlaczego pan tak myśli? – zdziwił się prezes. - To wszystko… takie dziwne. – odparłem powoli pijąc kolejny łyk wody. - Niech się pan nie boi, pan ma przynajmniej czystą kartę. Zatrudniając Ojrzyńskiego mieliśmy rzeszę niezadowolonych kibiców sugerujących się opiniami ze Sosnowca. Jest pan w o niebo lepszej sytuacji. – pocieszył mój prawdopodobnie przyszły szef. No właśnie! A co z redakcją! Przecież naczelny mnie zabije. - Tylko… ja mam umowę o pracę. Nie mogę jej od tak zerwać! - Może pan. Jeszcze dziś skontaktuje się z pańskim szefem. Z tego co słyszałem jest bardzo chętny do negocjacji. – zaśmiał się Chojnowski poklepując mnie po ramieniu. Tekst opublikowany także w serwisie Tylko Ekstraklasa.
  7. Jakaś asteroida pieprzła w ziemię, że zrobił się falloutowy klimat?
  8. I znowu typy się sprawdzają. ;) Skibniewski w Betisie w pierwszym składzie, Lenczowski transfer do Niemiec. Czekam tylko na Międlara i możemy powoli myśleć o podaniu na scouta Interu. ;)
  9. Tak jak przypuszczałem, Skibiniewski zaczyna mieszać za granicą. Lenczkowski w ciągu roku, max. dwóch lat trafi z Jagi na zachód, podobnie Międlar. Jestę Skautę.
  10. To już kierunek Pyccka? Ciekawe, nie powiem. ;) A ja dalej trzymam kciuku za moją 4, której zgodnie z planem idzie dobrze. ;) Lenczkowski, Skibiniewski i Międlar. A... Bojanowski też niech strzela.
  11. W moim mniemaniu na poziom powyżej I ligi wybiją się tylko poniżsi, ale czymże ja jestem jak nie marnym scoutem? Bartosz Międlar Marcin Skibniewski Bartosz Lenczkowski No i Paweł Bojanowski, pośmieje się jak będzie strzelał w b-klasie. ;)
  12. Imię i nazwisko: Michał Świetliński Data urodzenia: 8 kwietnia Klub: Raków Częstochowa Wzrost i waga: 177/77 Miejsce urodzenia: Włoszczowa: Druga narodowość: (jeśli się daj oczywiście) Węgier Pozycja: Obrońca prawy [20] Cechy: Ustawianie się: 15 Odbiór: 15 Pracowitość: 15 Wytrzymałość: 15 Krycie: 15 Szybkość: 15 Gra głową: 15 Siła: 15 Przewidywanie: 15 Koncentracja: 15 Preferowana noga: Prawa Ulubione kluby: Korona Kielce, Inter Mediolan Nielubiane kluby: Wisła Kraków, KSZO Ostrowiec, AC Milan Ulubione osoby: Javier Zanetti, Jacek Kiełb, Kamil Kuzera Nielubiane osoby: Cezary Wilk, Wojciech Pawłowski Języki obce: angielski, niemiecki, węgierski Preferowane zagrania: krótkie krycie rywali, atakowanie piłki wślizgami
  13. Ciekawy sposób przedstawienia kariery, na dodatek mojej kochanej Koroneczki. Trzymam kciuki.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...