Skocz do zawartości

Per aspera ad astra


jmk

Rekomendowane odpowiedzi

Sytuacja w życiu ponownie sprzyjała stabilizacji, a co za tym idzie mogłem oczekiwać dobrych wyników w klubie. Walter liczył dodatkowe euro za ligę mistrzów i chyba nigdy się nie spodziewał, że zarobi coś na piłce, a przynajmniej nie w ten sposób i nie w tym klubie. Dalsze zmagania w sezonie rozpoczęliśmy od ciężkiego meczu z AS Romą na własnym obiekcie, byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, ale geniusz Dżeko uratował dzielnym Rzymianom jeden punkt. Trzeba jednak przyznać, że to ważny remis, bo Roma to cały czas włoska czołówka.

 

Nie można tak natomiast powiedzieć o zespole u którego gościliśmy tydzień później w Serie A, graliśmy z zespołem Frosinone i dwukrotnie musieliśmy odrabiać straty. Po golu na 2:2 jednak nie poszliśmy za ciosem, a w głowach chyba siedziało następne spotkanie - w LM i widziałem, że piłkarze tym żyją, dla wielu z nich to jedyna szansa posmakowania europejskiej piłki. Póki co oczywiście.

 

Z Anderlechtem mierzyliśmy się w Brukseli i chociaż Belgowie nie są faworytami w LM czy nawet w tej grupie to jednak to na pewno bardzo doświadczony zespół, a jednocześnie posiadający bardzo fajną młodzież. Na całe szczęście w tym pojedynku zaważyła jedna akcja, jeden błysk geniuszu i na ten błysk zdobył się Insigne, przepięknym uderzeniem dał nam pierwszy trzy punkty w historii Avellino w Lidze Mistrzów.

 

Powrót po świetnym występie, a raczej rezultacie w LM był ciężki, zwłaszcza tego, że czekał na nas już mistrz kraju - Juventus Turyn. Stara Dama na pewno nie przyjechała tutaj przegrać albo nawet zgubić choćby punkt i od początku ostro nas szturmowali. Strzelanie rozpoczął Higuain, on także podwyższył wynik meczu w drugiej połowie, a nas stać było tylko na "strzał rozpaczy" Insigne, który okazał się precyzyjny i celny, ale w 90+2 min dało nam to tylko honorowe trafienie.

 

Brakuje nam powoli tych punktów, musimy zacząć wygrywać, a nie tylko zostawiać dobre wrażenie. Idealne miejsce i czas - Cagliari. Swoją świetną i wysoką dyspozycję potwierdził tego dnia Insigne, który tym razem zaliczył hattrick.

 

Po 8 kolejkach serie A zajmujemy 7 miejsce, mają 14 punktów, pierwsze Juve ma.... 22 punkty.

 

 

Avellino - Roma 2:2 (Berbatow, Insigne - Dżeko, Paredes)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Berbatow, Ganz

 

Frosinone - Avellino 2:2 (Verre, Ganz - Ciofani, Paganini)

 

Muller - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Berbatow, Ganz

 

Anderlecht - Avellino 0:1 (Insigne)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Migliorini, Jędrzejczyk - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Berbatow, Ganz

 

Avellino - Juventus 1:2 (Insigne, Higuain 2x)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Berbatow, Ganz

 

Cagliari - Avellino 0:3 (Insigne 3x)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Rosseti, Ganz

Odnośnik do komentarza

Wolicie więcej odcinków, żeby gra szła do przodu (mam rozegrane +10 meczów) czy czekać dłużej, ale więcej fabuły (czyli jak teraz)? Bo nie zawsze mam czas napisać fabułę, a opis meczów może wpadać częściej.

Odnośnik do komentarza

Wchodzę tutaj głównie na fabułę, której motyw bardzo przypadł mi do gustu. Ale nie każdy mecz, musi być połączony z fabułą. Myślę, że możesz przyspieszyć karierę a gdzieś tam w między czasie upchnąć kontynuację przygód Cosa Nostry.

Odnośnik do komentarza

Ostatni mecz pierwszej rundy LM graliśmy na wyjeździe w Lizbonie, piękne miasto , bardzo ruchliwe. Oczywiście podłapaliśmy kontakty z miejscowymi, przeloty na europejskie wojaże to idealna okazja zaprezentować swoje smakołyki, czarterów z piłkarzami nikt nie kontroluje, możemy spokojnie przewieźć ze sobą odpowiednią dawkę. Zazwyczaj jest to trochę "na próbę" oraz część do opchnięcia w detalu. Nie będę ukrywał, że nasza działka jest już ochrzczona, a osoby dalej ją rozprowadzające jeszcze bardziej to dzielą. U nas z jednej porcji spokojnie możemy mieć sześć, siedem, a dalej zachowujemy świetną jakość, prawie jak czysta kolumbijka.

 

Miejscowi byli zadowoleni towarem, "podpisaliśmy" kolejną umowę, mamy swoje udziały już w Portugalii i Belgii, nie mogę się doczekać wyjazdu to Dortmundu, bo to naprawdę duży i ruchliwy rynek. Niestety na stadionie gospodarze już nie byli tacy gościnni, ulegliśmy Benficę 2:0 i to był bardzo sprawiedliwy wynik, ale jakoś nikt nie rozpaczał z tego powodu. Każdy mecz w LM to dla nas doświadczenie, a dodatkowo szansa zarobku. Nie licząc wpływów z UEFY.

 

Dostaliśmy także reprymendę od miejscowych z Neapolu o załatwianiu dodatkowych procent na swoje konto bez ich udziału, musiało się skończyć sprawiedliwym podziałem i większość swoich nowych przychodów od razu musieliśmy płacić "górze", ale Walter i tak był wniebowzięty.

 

Akurat przychodził mecz z Napoli, Walter gościł się z zadowolonymi już włodarzami, a my spokojnie podchodziliśmy do meczu, wprawdzie ciągle jesteśmy tymi gorszymi to jednak w Serie A nieco wyprzedzamy Napoli. W tym jednak spotkaniu nastąpił podział punktów.

 

Do Avellino przyjeżdżało Palermo, a więc kolejna charakterna ekipa, niestety ostatnio "ekipa" odwróciła się od drużyny klubowej, nie są znane mi powody, ale to zawsze szkoda, wprawdzie nie rywalizujemy już z Cosa Nostra, raczej jest to cichy układ, że każdy robi swoje interesy, ale zawsze jest ziarenko niepewności, że jeden jedyny szczególik może przesądzić o wojnie i przejęciu wpływów. Palermo jednak pokazało nam na boisku jak bardzo jesteśmy jeszcze nieprzygotowani do gry na tak wysokim poziomie - przegraliśmy 0:1.

 

Wyjazd do Genui traktowaliśmy bardzo poważnie, wreszcie musieliśmy zacząć zwyciężać, bo sytuacja ligowa zaczynała być niewesoła, Juventus i Milan ciągle coś wygrywają, jeśli chcemy być lepsi niż rok temu to musimy zacząć wygrywać. Aczkolwiek powtórka 3 miejsca to i tak będzie wielki sukces.

 

Maestro. Tak jednym słowem mogę opisać geniusz Bułgara. Berbatow to nie tylko chwyt marketingowy, ale świetny zakup, którego doświadczenie niezwykle nam pomaga. Tak było tego dnia, do Avellino przyjechała Benfica, a więc wielkie spotkania, a Dymitar Berbatow rozpoczął swoje show już w 7 minucie, w 25. minucie było już 2:0 po drugim trafieniu super snajpera. Kiedy Portugalczycy strzelili bramkę kontaktową wiedziałem, że będzie ciężko, ale po przerwie było jeszcze gorzej - Jonas wyró1)nał z rzutu karnego. Kropkę nad "i", gdzie postawił ponownie Berbatow i przypieczętował nam kolejne trzy punkty w LM. Kiedy po meczu zajrzałem do Waltera zastałem tylko leżących i majaczących coś do siebie Portugalczyków. Nie zawsze liczy się tylko piłka.

 

Po wielkich emocjach czas na powrót do ligowej szarości, graliśmy u siebie i bardzo pewnie wygraliśmy z Chievo Weroną, chociaż wynik tego nie odzwierciedla - było 2:1, dwa gole powracającego po urazie Okereke, wreszcie Król wraca.

 

Wyjazd do Trapani Calcio to coś niebywałego, beniaminek, grają słabo, a tu proszę, nie potrafiliśmy strzelić im bramki. 0:0. Fatalny występ. Wszyscy jednak żyli już spotkaniem z Borussią.

 

Benfica - Avellino 2:0 (Jonas, Horta)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Ganz

 

Napoli - Avellino 1:1 (Milik - Ganz)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Ganz

 

Avellino - Palermo 0:1 (Ulloa)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Okereke, Ganz

 

Genoa - Avellino 1:3 (Simeone - Zuparić, Berbatow, Verre)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Della Rocca , Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Okereke

 

Avellino - Benfica 3:2 (Berbatow 3x - Horta, Jonas)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Okereke

 

Avellino - Chievo 2:1 (Okereke 2x - Damian)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Okereke

 

Trapani Calcio - Avellino 0:0

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Okereke, Ganz

Odnośnik do komentarza
  • 3 tygodnie później...

Zastanawialiście się może skąd w Europie bierze się biały proszek? A może inaczej, dlaczego jest tak łatwo dostępny? Wystarczy iść na imprezę, a już znajdziemy kogoś, kto nas "poczęstuje". Nawet sobie nie zdajecie sprawy jak długą i ciężką drogę musi przejść taka "kolumbijka", aby trafić do konsumenta. Wszystko rozpoczyna się w Ameryce Południowej, ale niestety nie da się tego zamówić przez Internet, nie da się też tego po prostu wysłać jakąkolwiek drogą, bo to przecież...nielegalne.

 

Na samym początku całej tej hierarchii są rolnicy, którzy w pocie czoła uprawiają kokę, z których liści tworzy się późniejszą pastę, a jeszcze następnie - biały proszek. Oczywiście rolnicy nie żyją w bogactwie, a wręcz przeciwnie, ich praca jest nagradzana, ale niewspółmiernie do włożonego wysiłku, śmietankę spijają inni, ten tort jest niesłychanie wielki i każdy się odpowiednio nim posila. W Ameryce Południowej nie ma już karteli, nie ma "zmowy" gangów handlu kokainą, wszystko minęło po upadku imperium Pablo Escobara, ale także jego następców - kartelu z Cali.

 

Obecnie tych, którzy zbierają żniwa koki jest kilkunastu, wszyscy żyją jak królowie, ale żaden nie zbliża się do władzy czy bogactwa barona narkotykowego Escobara. Wszyscy działają także "po cichu". Jedni eksportują chodliwy towar przez Meksyk do Stanów Zjednoczonych inni przez wody Ameryki Środkowej bezpośrednio do USA. Natomiast część Peruwiańczyków, Wenezuelczyków i Kolumbijczyków prowadzi bardzo udane i dochodowe interesy z Europą. Bardzo rzadko jednak transporty docierają bezpośrednio do Starego Kontynentu, większość musi płynąć lub lecieć "dookoła" albo przez Afrykę albo przez... Australię. Posłużę się pewną mapką:

M4CLIoy.png

 

Nie każdy może jednak sobie ot tak importować kokę z Ameryki Południowej, na to prawo trzeba sobie zasłużyć... latami lojalności, wykazania się, a także dużego przerobu towaru, nikt tutaj nie sprzedaje w detalu. Jeśli chodzi o Europę to jest dwóch największych importerów - mafia hiszpańska, z którą nie wchodzimy sobie w drogę, mam na myśli oczywiście nas - całe Włochy.

 

Hiszpanie zajmują się głównie rozprowadzaniem koki w swoim kraju, ale także w odsprzedają ją dalej - do Wielkiej Brytanii i części Francji. Drugi importer w Europie to włoska 'Ndrangheta - najbardziej nieuchwytna mafia w Europie, a o jej sile stanowią przede wszystkim więzy krwi - w tej grupie nie ma opcji wejścia dla kogoś z zewnątrz. Ja bym tam kariery nie zrobił.

Czarną linią zaznaczyłem obszar działania 'Ndranghety, jak widać oprócz swoich terenów opanowali także największy rynek zbytu we Włoszech - stolicę mody i gwiazd, Mediolan.

 

Współpracują z sycylijską Cosa Nostra, często prowadzą wspólne interesy, a z nami? Nie wchodzimy w sobie w drogę, póki interesy idą dobrze oczywiście. Cosa Nostra obecnie nie znaczy już tak wiele jak kiedyś, ale to przez rozbicie tej grupy przez organizacje rządowe zajmujące się zwalczaniem przestępczości zorganizowanej. Obecnie działają na swoim podwórku. Jak widać na mapie, sporo terenów jest jeszcze "bezkrólewiem", gdzie nie sprawuje władzy nikt, są tam lokalne gangi, które skupują od nas w ilościach raczej niewielkich, ale po wysokich cenach.

 

Widać na czerwono nasz obszar, ale też strzałkę w górę, a to jedna z wytycznych jakimi chcemy podążać w następnych latach działalności. Pierwsza możliwość to złapanie kontaktów bezpośrednio w Ameryce Południowej, aby skupować od karteli większe ilości, nie będąc uzależnionymi od 'Ndranghety. Natomiast tajemnicza strzałka to kierunek naszej ekspansji. Musimy opracować szlak przemytniczy przez kraje bałkańskie, Austrię lub Węgry do Niemiec. Niemiecki rynek koki zdominowany jest przez tureckie gangi, które na pewno nie są tak dobrze zorganizowane i mocne jak włoskie czy hiszpańskie, dlatego też widzimy szansę dla siebie, aby zaistnieć w tym miejscu. Przede wszystkim musimy zacząć od dostarczania towaru najlepszej klasy dla Turków. A Dortmund to idealne miejsce na początek...

 

Właśnie zbiegiem okoliczności graliśmy tego dnia spotkanie z Borussią w ramach Ligi Mistrzów. Ekipa niemiecka naszpikowana jest gwiazdami, wystarczy wymienić Reusa, Gotze czy Schurrle, a jeszcze niesamowity snajper Aubameyang. Jednak przez pierwsze 45 minut nie było widać różnicy klas, remisowaliśmy 0:0 i było blisko sensacji, ale w 51. minucie mecz się otworzył - za sprawą Mario Gotze, później odpowiedzieliśmy trafieniem Zuparicia i znowu pachniało niespodzianką, jednak kropkę nad "i" postawił Gabończyk. Szkoda, bo było blisko urwania punktów, ale mogę być zadowolony z przebiegu meczu.

 

Strasznie ciężkie spotkanie czekało nas ledwie 5 dni po spotkaniu w Lidze Mistrzów, do Avellino przybył wielki AC Milan, ale po potyczkach w LM nie takie tuzy nam straszne i po golu Rhysa WIlliams z rzutu rożnego nie pozwalamy utytułowanemu klubowi wywieźć z naszego miasteczka choćby punktu. Seria zwycięstw została przedłużona do dwóch i to także nie byle z kim, bo na wyjeździe w Rzymie z miejscowym Lazio. Udało nam się wygrać 1:0 po golu Okereke.

 

Tak jak wspomniałem, seria zakończyła się na dwóch zwycięstwach, bo w kolejnym spotkaniu czegoś nam zabrakło i mimo gola pięknej urody Roberto Insigne, nie udało nam się pokonać Fiorentiny. Rozgrywki w LM kończyliśmy na własnym stadionie z belgijskim Anderlechtem, ale mecz po prostu się odbył, nikt nie grał już o nic. Bezbramkowy remis i grupa kończy się następującym rozstrzygnięciem: awans Borussia i Benfica (12 i 11 pkt), do LE przechodzimy my z 7 punktami, a Anderlecht zostaje z niczym, bo zdobyli ledwo 2 punkty. W Serie A po 16 kolejkach zajmujemy piąte miejsce, mamy już 12 punktów straty do Juve, ale tylko 5 do drugiego Milanu.

 

Borussia Dortmund - Avellino 2:1 (Gotze, Aubameyang - Zuparić)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Bertoldi - Verre, Lollo, Dąbrowski - Berbatow, Okereke, Ganz

 

Avellino - Milan 1:0 (Williams)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Berbatow, Okereke, Ganz

 

Lazio - Avellino 0:1 (Okereke)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Okereke, Ganz

 

Avellino - Fiorentina 1:1 (Insigne - Babacar)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Della Rocca, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Okereke, Ganz

 

Avellino - Anderlecht 0:0

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Della Rocca - Insgine, Okereke, Ganz

Odnośnik do komentarza

Plan był bardzo prosty. Największe kłopoty w transporcie zawsze sprawiają przejścia graniczne. Dlatego też musieliśmy zminimalizować ryzyko przejęcia przesyłki. Port w Bari jest nam znany bardzo dobrze, tutaj przypływa całkiem sporo frachtowców czy zbożowców, które mają ukryte skrytki, celnicy w Bari są pod kontrolą włoskich mafii. Oczywiście nie każdy celnik jest przez nas opłacany, ale każdego można kupić, a obecni spisują się wyśmienicie - nic nam nie grozi. Do Niemiec jednak nie będziemy transportować czystego towaru z Ameryki Południowej - przecież musimy na nim zarobić. Do Turków pójdzie już rozcieńczona wersja koki. Przyjęliśmy, że przy naszych chemikach 1:6 nie będzie nawet odczuwalne dla niemieckiej społeczności.

 

W Bari wynajmowaliśmy rybaków, którzy za niewielką opłatą używali swoich łódeczek to połowu ryb do transportu kokainy przez Morze Adriatyckie, na pełnym morzu wrzucali bele w wyznaczone miejsca skąd przechwyciły je nowoczesne, super drogie jachty, które stacjonowały na obrzeżach Chorwacji, ale pływały także do Włoch i Słowenii. To właśnie słoweński Port Koper okazał się miejscem, gdzie towar znowu dostał się na ląd. Dla potrzeby nowego szlaku przemytniczego pozyskaliśmy również celników słoweńskich, płacąc im stawkę kilkukrotnego wynagrodzenia, które dostają od państwa. Oficjalnie woziliśmy bardzo różne towary, od kawy przez banany aż po mrożone ryby. Dodatkowe schowki były zawsze mocno, a także dzięki intensywnemu zapachowi produktów oficjalnych mogliśmy oszukiwać psy gończe w razie jakiejś niezapowiedzianej wizyty. Natomiast naprawdę kontrole zdarzały się bardzo rzadko i wyrywkowo, w końcu dostarczaliśmy towar z Włoch do Słowenii, gdzie obowiązywała strefa Schengen.

 

Kiedy towar znajdował się już w ciężarówce - praktycznie byliśmy już w domu, nic nam nie mogli zrobić. Towar jechał przez Słowenię do Austrii i przez Austrię jeszcze kilkanaście kilometrów za granicę Niemiec - wszystko bez kontroli, z powodu wspomnianej wyżej strefy.

 

Musieliśmy jednak się zabezpieczyć na wypadek, gdyby niemieckie służby do spraw walki z przestępczością zorganizowaną zaczęły jakieś akcje. Dlatego też nie oddawaliśmy towaru Turkom w Dortmundzie, a właśnie niedaleko granicy. Od momentu przejęcia ładunku przez kupców - to oni byli odpowiedzialni za towar. Gdyby coś się stało na trasie - to nie nasz problem, pieniądze są i tak już u nas. A o towar muszą się martwić sami. To działa identycznie w przypadku importu z Ameryki Łacińskiej, kiedy przejmujemy towar na morzu, oceanie czy w Afryce - wtedy jest już pod naszą jurysdykcją.

 

Można powiedzieć, że wszystko było dograne: ceny, kupcy, celnicy, sprzęt, ludzie, trasa, ale... brakowało nam ciągle bezpośredniego dostępu do kokainy z Ameryki Południowej. Bezpośredni import zdecydowanie zwiększyłby nasze dochody.

 

Przyjdzie czas, niedługo przerwa świąteczna, więc będziemy mogli zająć się interesami. Tymczasem w ligowej rzeczywistości zostaliśmy sprowadzenie do parteru, mowa o spotkaniu z Torino, na boisku rywala nie mieliśmy żadnego atutu i gospodarze pewnie wygrali 2:0. Ledwie trzy dni później graliśmy w Pucharze Włoch z Fiorentiną i po 90 minutach było 1:1, awans wywalczyliśmy dopiero po rzutach karnych, gdzie świetnie bronił Mannone. Na zakończenie piłkarskiego roku nie rozpieściliśmy naszych kibiców, jedynie remisując z Bologną 1:1 po golu Verre. Odbyło się także losowanie wiosennej rundy LE - trafiliśmy na holenderski Feyenoord i na pewno powalczymy o awans.

 

Rok kończymy także w Serie A - 18 spotkań, osiem zwycięstw, sześć remisów, sześć porażek - co dało nam piąte miejsce. W 1/4 TIM CUP zmierzymy się z AS Romą.

 

Torino - Avellino 2:0 (Torres, Helland)

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Ganz

 

Avellino - Fiorentina 0:0 k. 3:2

 

Mannone - Bereszyński, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Della Rocca - Insgine, Berbatow, Ganz

 

Avellino - Bologna 1:1 (Verre - Donsah)

 

Mannone - Viscontii, Zuparić, Williams, Jędrzejczyk - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insgine, Berbatow, Okereke

Odnośnik do komentarza

Przyjemne z pożytecznym - uwielbiam takie połączenie, a kiedy w grę wchodzi piłka nożna przy której od razu można zrobić interesy to zajawka jest fantastyczna. Musieliśmy nasz plan wprowadzić w życie, a więc wreszcie mogą nam się przydać... scouci, co to przesieją ziarno od plew. Kazałem im obserwować 130 zawodników, kilka krajów Ameryki Południowej, Słowenię oraz Austrię. Wszystkich poniżej 21 roku życia, którzy grali w kadrach narodowych. Takich łatwiej nam pozyskać. Był też problem, bo w Serie A można ściągnąć tylko dwóch graczy spoza UE, a my już ten limit wykorzystaliśmy. To nic - dla przybyszów z Ameryki Południowej to nawet lepiej, dostaną ofertę transferu, ale z automatycznym wypożyczeniem na pół roku do swojego obecnego klubu.

 

Kiedy scouci wybrali z tej całej listy najlepsze kąski postanowiłem sam im się przyjrzeć i składać oferty. Ostatecznie latem trafi do Avellino trzech Kolumbijczyków, Urugwajczyk i Austriak. Czterech siedemnastolatków i jeden dwudziestolatek.

Jednakże już zimą przyszła pora na kilku grajków, ale nastoletni Włoch od razu udał się na wypożyczenie, podobnie jak 18-letni Słoweniec i 20-letni Austriak. W klubie został tylko 21-letni Słoweniec, alternatywa do ataku. Oprócz interesów połączonych z transferami z myślą o przyszłości doznaliśmy też dwóch kapitalnych wzmocnień i to po promocyjnych cenach - za 3,5 mln euro przyszedł do nas wielki bramkarski talent - Simone Scuffet, zamienił naszego patrona - Udinese na nasz klub. Druga okazja to zakup z Bayeru Leverkusen Papadopoulosa za uwaga - 1,7 mln euro! Świetny, jeszcze dość młody (25 lat) stoper to kapitalne wzmocnienie.

 

Transfer Scuffeta coś mi uświadomił, mianowicie to, że mamy patrona w Serie B, a my... poszedłem do Waltera, aby to zmienić. Od razu przyznali mi rację, udano się na rozmowy i po spokojnych negocjacjach - to Udinese zostało naszą filią.

 

Nie omieszkałem się tego wykorzystać i wysłałem wszystkich chętnych z zespołu U-20 do wzmocnienia drużyny Udinese, a resztę - gdzie chcieli być wypożyczeni. Podobnie z U-18, tamci jednak powędrowali do drugiej naszej filii - Cosenzy Calcio. Łączny bilans strat zimą - 73 osoby, ale tak naprawdę odszedł głównie tylko Mannone - pewnie byłby rezerwowym przy Scuffecie, więc dałem mu okazję do wykazania się w innym klubie, odszedł do West Brom za 2,9 mln euro. W liczbę 73 osób wliczam także te wypożyczenia związane z zakupem i automatycznym wypożyczeniem do byłego klubu. Rozwiązałem także kontrakty (przez zajmowanie budżetu płac) z Andreą Esposito, Andreą Arrighim, Thiago Cionkiem, Francesco Pisano, G. Figliomenim i Stephanem Badjim. Reszta zasiliła Udinese lub Cosenzę.

 

Skąd taka sytuacja? Ano niech pograją sobie pół roku na profesjonalnych boiskach, o ile dostaną szansę, bo w swoich ligach U-20 i U-18 miernie im szło, U-20 zajmowali po 23 kolejkach ostatnie miejsce, a U-18 - 13 na 20 zespołów.

W połowie stycznia na koncie było ponad 20 mln euro, budżet transferowy - zero, ale w budżecie płac jeszcze byliśmy 15 tysięcy euro miesięcznie na minus. Niestety wiązało się to z tym, że chciałem sprzedać - za każdą cenę Góralskiego, ale nikt nie chciał skorzystać z jego usług. No to odszedł do U-20, a potem do Udinese. Cały czas Muller narzeka na brak gry, a przy nowym bramkarzu także będzie mu ciężko się przebić. Obiecałem go wypożyczyć, ale zobaczymy, może mu przejdzie.

 

Dostałem także nagrodę dla menadżera roku we Włoszech, super wyróżnienie, ale ucieszyła mnie też nagroda za drugie miejsce napastnika roku w Afryce dla Okereke - zaraz za Aubameyangiem. W między czasie zostałem też doceniony przez inne kluby - Napoli i Fiorentina chciały, abym u nich pracował, nie byłem zainteresowany ani zmianą klubu ani zmianą barw... klanowych. Zresztą na górze nie było tematu. Napoli to też klub comorra, ale nieco inaczej zarządzany i zorganizowany niż Avellino.

 

Ostatecznie w klubie na wiosenne rozgrywki Serie A, Puchar Włoch oraz LE zostało nam w kadrze 22 zawodników. Czy to mało? Mam nadzieje, że mocna rotacja będzie naszą domeną. Bramkarzy mamy trzech, Scuffet numer jeden, Muller nie odstaje zbytnio, ale to nie Włoch, a Frattali to doświadczony rezerwowy.

Na prawej flance Bereś czy Jędza albo Migliorini to zdecydowanie wystarczająco, nieco gorzej na lewej, bo Bertoldi i Visconti powoli odpadają z gry na tym poziomie, ale Jędza może zagrać i tam. Zuparić i Papas to może być udany duet stoperów, ale ciągle jest też Williams.

 

W środku pola nadmiar bogactwa - Dąbrowski, Lollo, Della Rocca i Verre, a miejsca tylko trzy. Jako ofensywny pomocnik może też grać Della Rocca, Verre, ale to domena Insigne, bądź też Berbatowa.

Największe pole manewru to atak - Okereke, Ganz, Rosseti, Silva, ale też Berbatow czy nowy Bartulović, który nominalnie jest M/AM L, FC. Jaki cel widzę na wiosnę? Tak realnie to kolejny awans do Europy, ale czy to będzie LM czy LE - nie wiem. W LE na pewno Feyenoord jest do przejścia, a co dalej okaże się po losowaniu, niech przygoda trwa.

 

Jeszcze pewnie myślicie po co ci juniorzy i to z tych krajów, ano to proste przecież, jak to się nie domyślacie...

Odnośnik do komentarza

To bardzo proste, sieć scoutów idealnie się sprawdziła, pokazała naszą skalę, w Kolumbii i innych krajach Ameryki Południowej nie pojechali sami profesjonaliści, bo nasi chłopcy też byli tam obecni. Niektóre kontrakty negocjował sam Walter, ja natomiast młodych przeglądałem na wideo. Wzmocnienia z kontynentu to już moja robota. Jeżdżenie legalnie z konkretnym celem to świetne alibi do robienia interesów, do Ameryki Południowej nie bez powodu poleciał właśnie Walter, razem z Taco u boku, byli najbardziej reprezentatywni i mieli poważanie, poznali tamtejszy rynek przy okazji kupna piłkarzy. Poznali też Oriola Correrę, osobę odpowiedzialną za większość transportów do Hiszpanii z kilku niewielkich karteli, kartelików można by rzec teraz.

 

Nasze włoskie gangi zaopatrują się u kogoś innego, ale póki co nie muszą jeszcze o niczym wiedzieć, dalej będziemy kupować od nich, ale nasze zapotrzebowanie będzie zdecydowanie większe, więc dostawy po lepszej cenie prosto z Ameryki Południowej były koniecznością. Walter i spółka dobili targu, przejęcie towaru nastąpi już w Afryce, a konkretnie w bardzo przyjaznej Gwinei-Bissau. Od tamtej pory to już nasi ludzie będą odpowiedzialni za towar, a więc - jak coś się z nim stanie to my będziemy stratni. Początkowo będziemy odbierać przesyłki po tonie, ale potem mamy zwiększać stopniowo, chociaż to zależy od Correry - czy chce wysłać jednym transportem więcej czy kilka razy mniejsze. Przy takich kwotach jakie możemy zarobić, transport to najmniejszy wydatek.

 

Przejechanie przez Afrykę terenowymi samochodami to najłatwiejsza część planu, tutaj nikt nas nie kontroluje, a nawet jeśli komuś się coś odwidzi to tutejsi są bardzo łasi na szelest banknotów. Towar trafi do wielkiego portu w Tunisie, gdzie jest taki przemiał wszystkich towarów, że nie ma szans na złapanie, bez odpowiedniej informacji. Oficjalnie statek płynął będzie z Tunisu do Neapolu - kolejnego wielkiego portu, ale towar zostanie przerzucony już na Morzu Tyrreńskim do kutrów rybackich, które przetransportują go na suchy ląd unikając poklasku. Potem już opisana wcześniej droga, najpierw do Bari, a potem przez Słowenię i Austrię do Niemiec.

 

Oczywiście Neapolitańczycy o wszystkim doskonale wiedzą, są zafascynowani naszym zaangażowaniem i planem, a także perspektywą ich procentu zysku od naszego zarobku, już im się oczy świecą. Powoli zyskujemy coraz większy szacunek pośród klanów komorry.

 

Na kontynent pojechałem ze swoim asystentem, dopinałem transfery, załatwiałem dobrych chłopaków, kurierów liczących na ekstra zysk oraz celników. Oczywiście nic nie mogłem zrobić osobiście, byłem już osobą rozpoznawalną, może akurat nie w Słowenii czy Austrii, ale nie daj Boże jakieś zdjęcie z celnikami przez przypadek i gazety we Włoszech będą miały pożywkę na kolejne artykuły z serii La Mafia kupuje mecze. Na koniec pojechałem przez Dortmund do Lipska, dopiąłem dwa transfery do końca, kiedy miałem informacje od Taco - koki oraz Papadopoulosa.

 

Jeśli chodzi o klub to w przerwie zorganizowałem gierkę wewnętrzną między zespołem U-20 (przed wypożyczeniami) a seniorskim składem, wygrali starsi - 6:1. Później ruszyła Serie A, a my na początek jechaliśmy do Bergamo i nie wywalczyliśmy tam trzech punktów, ale jeden też nie był zły, bo samo spotkanie było dość wyrównane. Trzy dni później kolejny wyjazd, tym razem konfrontacja ze Spezią Calcio - tutaj nie mogliśmy sobie pozwolić na wpadkę i szybko moi piłkarze to udowodnili, w 21. minucie bramkę numer jeden zdobył Silva, a dwie minuty później numer dwa autorstwa Okereke, po rzucie karnym. Już w doliczonym czasie gry golem do szatni gospodarzy pogrążył Verre.

 

Rywal odpowiedział tylko honorowym trafieniem w 90. minucie meczu.

Po sporej przerwie wróciliśmy na własne śmieci, podejmowaliśmy w Avellino zespół Sampdorii i zagraliśmy słabe pierwsze 40 minut, ale prowadziliśmy po golu Rosettiego. W przerwie zmieniłem Okereke, który grał bardzo słabo i dałem szansę debiutu Bartuloviciowi i wiecie co? Chłopak zdobył gola i dał nam komfortowe prowadzenie 2:0, które dowieźliśmy już do końca.

W Pucharze Włoch to naszej mieściny zawitała wielka AS Roma, mecz był na wagę awansu do półfinału, po cichu liczyłem, że może w tym roku czas na zawojowanie krajowego pucharu? Wystawiłem w pełni podstawowy skład, na ile mogłem oczywiście, bo kontuzje trapią Avellino, grać nie może Berbatow, Williams, Ganz, Insigne.

 

Przy wąskiej każde już może robić się nieciekawie. Roma jednak tego dnia pokazała nam miejsce w szeregu i chociaż próbowaliśmy dobić do niej poziomem to jednak zwycięstwo mieli cały czas pod kontrolą. Cieszy kolejny gol po wejściu z ławki Damira Bartulovicia, ale to było za mało - ulegliśmy 2:4 i odpadamy z rywalizacji o puchar.

 

Dwie bramki po pojawieniu się na murawie w drugich połowach spowodowało, że Słoweniec zdobył moje zaufanie i postanowiłem dać mu szansę w następnym meczu w wyjściowym składzie, a czekał nas kolejny ciężki pojedynek z rewelacją tego sezonu - Sassuolo, zajmują trzecią lokatę w lidze, tylko za Juventusem i Milanem. Mecz był bardzo ciężki, a do tego nowa gwiazda strzelecka doznała kontuzji (całe szczęście niegroźnej) i ostatecznie wracamy z trudnego terenu z zerowym dorobkiem punktowym. Spadamy na szóstą lokatę, a ja boję się nadchodzącego terminarza: Inter, Roma, Frosinone, Juventus, Feyenoord.

 

Atalanta - Avellino 2:2 (Monachello, Konko - Okereke, Insigne)

 

Scuffet - Bereszyński, Migliorini, Williams, Visconti - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Spezia Calcio - Avellino 1:3 (Granoche - Silva, Okereke, Verre)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Della Rocca, Williams - Insigne, Okereke, Silva

 

Avellino - Sampdoria 2:0 (Rosseti, Bartulović)

 

Scuiffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Della Rocca, Dąbrowski - Lollo, Okereke, Rosseti

 

Avellino - Roma 2:4 (Bartulović, Lollo - Manolas, El Shaarawy 2x, El Ghazi)

 

Scuiffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Della Rocca, Dąbrowski - Lollo, Okereke, Rosseti

 

Sassuolo - Avellino 0:1 (Odegaard)

 

Scuiffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Della Rocca, Dąbrowski - Lollo, Okereke, Rosseti

Odnośnik do komentarza

Plan działał jak najlepiej tylko mógł i kolejne miliony euro lądowały na naszych kontach. Niestety, ale Walter nie myślał teraz o inwestycji w klub. Kupował nowe interesy, nowe nieruchomości, powoli przesuwając granice działalności na wschód Włoch, w kierunku Bari.

 

Mi też nie pozostało nic innego jak skupić się najważniejszym momencie w sezonie, to głównie teraz zależy czy będziemy się bić o LM, LE i jak daleko w tej LE zajdziemy. Wcześniej wspominałem o ciężkim maratonie i już na dzień dobry dostaliśmy "wpierdziel" na własnym obiekcie. Przyjechał wielki Inter i w prawdziwie włoskim stylu pokonał nas 0:1. Dalej było w kalendarzu zapisane spotkanie na Stadio Olimpico w Rzymie, moi piłkarze mieli jeszcze w pamięci lanie od Romy w Pucharze Włoch toteż zaangażowania i ambicji przed meczem nie mogłem im zarzucić, chociaż statystyki nie powalały, delikatnie rzecz ujmując - na 4 spotkania z Rzymianami zdobyliśmy ledwie jeden punkt. Natomiast mecz ułożył się tak, że mieliśmy wszystko pod kontrolą - od A do Z. A to za sprawą,Juana Jesusa, który został usunięty z boiska już w 11 minucie meczu, a ledwie minutę później Roberto Insigne dał nam prowadzenie, po sześciu kolejnych - zdobył swojego drugiego gola tego wieczoru. Po zmianie stron gospodarzy dobił jeszcze Rosseti, odpowiedzieli honorowo golem Strootmana, ale nic im to nie dało, tego dnia w Rzymie błyszczało tylko Avellino.

 

Potyczka z Frosinone miała być małą odskocznią od napiętego terminarza i tak też było, chociaż przez chwilę było bardzo nerwowo, po golu Rossetiego goście zdołali wyrównać, ale w drugiej połowie z rzutu karnego trafił Della Rocca, a w 90. minucie wyjaśnił wszystko Okereke.

 

Prawdziwy koszmar to mecz z mistrzami z Turynu. Pojechaliśmy jak na pożarcie, 3 mecze z Juve do tej pory - trzy porażki. Co tu się działo w tym meczu...Szkoda tylko, że tak jednostronnie. W 15. minucie Higuain strzelił na 1:0, ale potem Dybala nie dał rady Scuffetowi z 11 metrów, nie przeszkodziło to Starej Damie, 24. minuta - 2:0, 30.miunta kolejny karny, tym razem Higuain naprzeciwko Scuffeta i ten... broni! Wszystko na nic, bo po zmianie stron dostajemy jeszcze trzy gole, a Williams w doliczonym czasie gry nie wytrzymał ciśnienia i zszedł z czerwoną kartką. Dramat. I to przed meczem z Feyenoordem...

hU5yRah.png

 

Całe szczęście aklimatyzacja w Rotterdamie przeszła pomyślnie, ale oczywiście dla nas, sztabu ludzi z Avellino. Samo spotkanie mogło jednak się podobać wszystkim na stadionie jak i przed telewizorami - już w 6. minucie Okereke otworzył mecz, natomiast Atsu wyrównał ledwie 60 sekund później. Do przerwy jednak było już 3:1 dla Holendrów po dwóch trafieniach Nikolicia, tak Nemanji. Odpowiedzieliśmy w drugiej połowie golem Rossetiego i zachowaliśmy szanse na awans, ale musimy zagrać perfekcyjnie u siebie. W lidze miotamy się między siódmym a trzecim miejscem.

 

Avellino - Inter 0:1 (Kishna)

 

Scuffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Lollo, Della Rocca - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Roma - Avellino 1:3 (Strootman - Insigne 2x, Rosseti)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Avellino - Frosinone Calcio 3:1 (Rosseti, Della Rocca, Okereke - Castellano)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Della Rocca, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Bartulović

 

Juventus - Avellino 5:0 (Higuain 2x, Lichsteiner, Khedira)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Williams, Visconti - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Feyenoord Rotterdam - Avellino 3:2 (Atsu, Nikolić 2x - Okereke, Rosseti)

 

Scuffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

Odnośnik do komentarza

Jechaliśmy do Holandii pełni nadziei, w końcu Feyenoord to nie taka potęga jakby się wydawało, mieliśmy już doświadczenie i to całkiem niezłe z Ligi Mistrzów. Niestety, ale Feyenoord nas zaskoczył mocno ofensywnym nastawieniem i ciągłym parciem na bramkę, kiedy gola zdobył dla nas Okereke, zaraz odpowiedział Atsu, który świetnie się prezentował tego dnia. Natomiast bohaterem został ktoś inny - Nikolić, tak ten Nikolić, Nemancja. Zaaplikował nam dwa gole i gdyby nie trafienie Rossetiego to bylibyśmy pozbawieni szans przed rewanżem. Tymczasem - wiara w nas trwa.

 

Po spotkaniu LE czekał nas teoretycznie łatwy mecz. W teorii, bo graliśmy ze zdecydowanym outsiderem, a mimo to był to pojedynek jeden z najcięższych. Chyba powoli tracimy formę, najważniejsze jednak żebyśmy zdobywali punkty. I tak było w spotkaniu z Cagliari, drżeliśmy do końca o pozytywny wynik, który uratował Verre. I tak właśnie tworzy się charakter zespołu.

 

Właśnie takie zwycięstwo dało nam wielkiego pozytywnego kopa przed rewanżem z Feyenoordem. Na spotkanie musieliśmy wyjść odpowiednio zmotywowani oraz ofensywnie usposobieni, szybko przejęliśmy inicjatywę i tworzyliśmy przewagę, najpierw optyczną, potem coraz więcej sytuacji, więcej aż w końcu Williams dał nam prowadzenie, które dawało nam awans.

 

Następnie Feyenoord odpuścił, stracona bramka ich nie pobudziła, a nas - i owszem. Dodatkowym impulsem była druga bramka, którą z rzutu wolnego zdobył Visconti. To nie koniec, trzeciego gola dla nas tego dnia zdobył Dąbrowski. Feyenoord odpowiedział golem Atsu, który świetnie się zaprezentował w dwumeczu, ale to było za mało, dobra dyspozycja dwójki graczy (jeszcze Nikolić) to zdecydowanie niewiele jak na miarę awansu do dalszych gier Ligi Europejskiej.

 

Nazajutrz odbyło się losowanie kolejnej rundy - trafiliśmy na niemieckie Schalke Gelsenkirchen. Tymczasem wróciliśmy do Serie A, cały czas byliśmy panami sytuacji, z Cagliari graliśmy u siebie, z Feyenoordem także, teraz przyszło nam konkurować z Napoli. Dostałem info, że nikt nie będzie się wtrącał do piłki "róbta co chceta". Pojedynek Insigne - naszego Roberto i ich Lorenzo świetnie przyozdobił ten wieczór. Uważam, że nasz Insigne jest już lepszy od starszego o 3 lata. W Avellino płacimy mu 126 tysięcy euro, a Napoli płaci 565 tysięcy. Jeśli chodzi o atrybuty - nieco lepszy jest Lorenzo, ale statystyki tego nie dowodzą. 37 meczów Roberto, 11 bramek, 8 asyst, natomiast Lorenzo - 34 mecze, 9 goli i 11 asyst.

 

Wygląda całkiem porównywalnie, a nasz zawodnik ma 3 lata mniej i gra w zespole - teoretycznie słabszym. Nasz Insigne osiągnął też wyższą średnią dla La Gazetta Dello Sport - 7.16 przy 7.08 neapolitańskiego Insigne, także ma lepszy procent celnych strzałów... więc może, gdyby w rywalizację Insigne - Insignie nie wmieszał się Milik to mecz zakończyłby się sprawiedliwym podziałem punktów...

 

Nie ukrywam, że porażka mnie rozczarowała - tak, jesteśmy na etapie budowy klubu, gdzie porażka z Neapolem to już niedosyt, dlatego też w następne kolejce musieliśmy pokonać rywala z Sycylii, który depcze nam po piętach, Palermo notuje świetny sezon i musieliśmy im w tym przeszkodzić. Udało się za sprawą przebudzonego cudownego dzieciaka - Okereke.

 

W lidze rywalizacja trwa w najlepsze, mamy za sobą 29 kolejek. Zdecydowanym liderem jest Juventus - 74 punkty, od stawki odbiega też Milan - 61 punktów, ale walka o trzecie miejsce trwa nadal i jest bardzo zaciekła, Inter, Sassuolo, Avellino i Lazio - wszyscy mamy po 49 punktów, a Palermo 48.

 

Feyenoord Rotterdam - Avellino 3:2 (Atsu, Nikolić 2x - Okereke, Rosseti)

 

Scuffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Avellino - Cagliari 3:2 (Rosseti 2x, Verre - Sau, Ambrabat)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Lollo, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Avellino - Feyenoord Rotterdam 3:1 (Williams, Visconti, Dąbrowski - Atsu)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Williams, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Avellino - Napoli 1:2 (R.Insigne - L.Insigne, Milik)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Williams, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

 

Palermo - Avellino 1:2 (Gonzalez - Okereke 2x)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Lollo, Williams, Dąbrowski - Insigne, Rosseti, Okereke

Odnośnik do komentarza

Mecz z Niemcami wywoływał ogromne emocje, stawką był awans do 1/4 LE, graliśmy z dobrze znanym rywalem, a do tego wcale nie byliśmy skazywani na porażkę. I tak też wyglądał pierwszy mecz, szybko objęliśmy prowadzenie czym zaskoczyliśmy Niemców, później podwyższył Okereke i przeciwnik był w szoku, a z tego stanu już się nie wykaraskał, pewna zaliczka przed rewanżem, ale jak mawiał klasyk - takie 2:0 jest najgorsze.

 

W lidze mieliśmy niby łatwą przeprawę, bo przyjechała do nas Genoa, ale... jakoś trudniej nam się gra z kontrującym, słabszym rywalem. A może zgubiła nas pewność siebie? Przegrywamy minimalnie, ale jednak na własnym stadionie. Walka o trzecie miejsce może nam uciec...

 

Kosztem LE. Co się działo w rewanżu to nie mam słów. Szybko straciliśmy gola, co dało nadzieje Schalke, jednakże nie cofnęliśmy się do obrony, bo wiedziałem, że ten jeden gol może nam dać awans, a stracony? Cóż, zawsze to oznaczało dogrywkę, kolejne 30 minut na szansę na gola. Swoją drogą - głupi przepis, że gole na wyjeździe liczą się podwójnie... w dogrywce. I tak też się stało - Schalke zdobyło drugiego gola i zmierzało ku dogrywce. Cały czas jednak się nie poddawaliśmy i forsowaliśmy bramkę rywala, ale Fahrmann bronił tego wieczoru fenomenalnie. W końcu jednak się udało, dopiero w dogrywce, ale jednak - gola zdobył Rosseti co całkowicie rozłożyło Schalke. Dobił ich Okereke, odpowiedzieli jeszcze golem, ale to im nic nie dawało - Avellino gra dalej! A kolejnym rywalem, znowu mamy niezłe szczęście w losowaniu - Stade Rennais. W zasięgu!

 

Tym bardziej bolała kolejna ligowa porażka, tym razem z Chievo w Weronie, najpierw kuriozalny gol samobójczy, a potem było już gorzej, zero akcji, zero szans, zero ambicji. I piękny gol Insigne nam tego nie umilił. Na osłodę pozostał mecz z Trapani, ale musieliśmy to po prostu wygrać. Fajnie, że po kontuzji wraca Ganz, powoli zaczyna też z ławki wchodzić Berbatow. Drżyjcie we Włoszech, drżyjcie w Europie!

 

Avellino - Schalke 2:0 (Verre, Okereke)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Lollo, Williams, Verre - Insigne, Ganz, Okereke

 

Avellino - Genoa 0:1 (Simeone)

 

Scuffet - Bereszyński, Papas, Zuparić, Jędrzejczyk - Lollo, Williams, Verre - Insigne, Ganz, Okereke

 

Schalke - Avellino 3:2d. (Embolo, Konoplyanka, Chouopo-Motiing - Rosseti, Okereke)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Lollo, Williams, Verre - Insigne, Ganz, Okereke

 

Chievo - Avellino 2:1 (sam., Meggiorini - Insigne)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Verre, Williams, Dąbrowski - Insigne, Ganz, Okereke

 

Avellino - Trapani Calcio 2:0 (Ganz, Zuparić)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Lollo, Williams, Verre- Insigne, Silva, Ganz

Odnośnik do komentarza

Coś nie mogę się ostatnio dogadać z Walterem. Owszem wiem, że jest zaangażowany pomoc w przemyt z Ameryki Południowej, ale póki co wszystko idzie jak po maśle. Chciałem jednak, aby nasi nowi ludzie do przewozu mieli jakieś alibi, same wyjazdy na rodzinne tereny i tak dalej nie wchodzą w grę, a granie w klubie filialnym byłoby idealnym rozwiązaniem. Podsunąłem ten pomysł Walterowi, on od razu się zgodził, ale nie był entuzjastą. Stwierdził natomiast, że sam mam wybrać klub. Pomyślałem zatem o przemycie i o sporcie. Podzieliłem jedno przez drugie i wyszedł mi klub z drugiej ligi francuskiej - Le Havre. Dobra lokalizacja, dobre boiska, dobrzy trenerzy. Na negocjacje wysłany został jednakże Taco. No i wrócił z niczym.. - "Nie miałem o czym z nimi gadać".

 

Tymczasem a propos Francuzów to gościliśmy ich na swoim terenie, ale tych z Rennais w ramach 1/4 LE. Byłem szczęśliwy, że trafiliśmy właśnie na nich, bo ciągle upatrywałem szansę gry dalej. I tak też było, bo spotkanie w Avellino było bardzo wyrównane. Jeszcze przed przerwą gola zdobył wracający do dobrej formy po kontuzji Ganz, a po zmianie strony podwyższył wynik na 2:0. Niestety takiego idealnego rezultatu nie udało nam się utrzymać, bo kilka minut przed końcem spotkania Paweł Grzegorz Ntep zdobył bramkę kontaktową, niezwykle ważną w kontekście rewanżu we Francji.

 

Zanim jednak ten mecz to musieliśmy zagrać z wielkim Milanem i to na San Siro. Nie pomógł nam fakt, że straciłem przed meczem... asystenta. Tak, wielki Napoli odszedł do... AS Romy! W kuluarach mówiło się, że ma dość "podwójnej gry", ale moim zdaniem jego odejście nie miało podłoża mafijnego tylko sportowe. Przynajmniej ja o niczym nie wiem. Zanim jednak zakontraktowałem nowego asystenta w osobie Luisa Goncalvesa musiałem zagrać z Milanem. Bardzo szybko, bo już w 1. minucie meczu straciliśmy gola i myślałem, że "po meczu". Milan desperacko gonił Juventus i szanse miał raczej matematyczne, ale uciekł reszcie stawki na tyle, że wicemistrzostwo wydawało się niezagrożone. Tymczasem po zmianie stron nastąpiło przebudzenie Avellino, a strzelcem gola dającego nam ikrę - Joao Silva, w tym sezonie jedynie częściej zmiennik. W 89. minucie kapitalne wejście w pole karne rywala zaliczył Verre, a młody Włoch takich okazji nie marnuje. Pokonujemy Milan na San Siro i jednocześnie... dajemy mistrzostwo Starej Damie.

 

Nawet nie wyobrażacie sobie jak ważny był dla mnie rewanż z Rennais, w końcu stawką był półfinał europejskich pucharów! Dla Avellino! Pojechało z nami prawie 300 kibiców, co już samo w sobie pokazuje jak rośnie nasza marka. Zdecydowałem się też postawić na doświadczenie Berbatowa i on od pierwszej minuty, nawet z opaską kapitana. To co zgotowali nam gospodarze to był szok. Trybuny szalały, fanatyczny doping, ale czemu się dziwić. W 7. minucie było już 2:0 dla Rennais! Musieliśmy szybko się pozbierać, bo zapowiadała się katastrofa. Całe szczęście już w 27. minucie Simone Ganz zdobył gola na wagę dogrywki, co nieco ostudziło zapały gospodarzy, ale i tak mecz był bardzo zacięty i wyrównany, obydwie ekipy dążyły do przechylenia szali na swoją stronę i muszę przyznać, że Stade było bliżej. Mieli mnóstwo okazji, świetnie jednak grał dzisiaj Zuparić, a na prawej obronie stopował Jędrzejczyk. W końcu mogłem odetchnąć z ulgą - 65. minuta i ponownie Simone Ganz, wychowanek Milanu daje nam ten spokój, ale tylko na moment, po chwili jest już 3:2 dla Rennais i brakuje im już tylko gola, bo w tej chwili awans jest nasz ze względu na gole strzelone na wyjeździe. Rozpaczliwie bronimy, ale i czasami kąsamy w ataku, udaje nam się dowieźć szczęśliwą porażkę do końca. Gramy w półfinale.

Szampańskie nastroje nie opuszczały nas także po losowaniu par 1/2 LE. W stawce zostały Chelsea, Liverpool, my i Bilbao. Los skojarzył angielskie zespoły ze sobą. Uważam, że to dobry prognostyk dla naszej ekipy.

 

Lazio deptało nam po piętach, a my powoli odczuwamy trudy sezonu. Nie mogliśmy jednak sobie już pozwolić na straty punktów, tym bardziej z bezpośrednimi rywalami, więc musieliśmy wykrzesać z siebie jeszcze trochę energii. W efekcie naszych starań - Lazio nie istniało, pokonaliśmy ich 3:1, chociaż mecz rozstrzygnął się bardzo szybko, bo po 25. minutach prowadziliśmy już 2:0.

 

Z podobnym nastawieniem jechaliśmy do Florencji, ale tam świetną dyspozycją popisała się nasza cała siła ofensywna, gola zaliczył Insigne, Okereke, a Ganz nawet dwa. Fiorentina potrafiła stawiać opór, ale ich dwa gole to było zdecydowanie za mało jak na naszą dyspozycję tego dnia. Przed nami jeszcze trzy ligowe mecze - z Torino, Blogoną i Atalantą. Każda strata punktów będzie bolesna. Zobaczcie jak płaska jest czołówka tabeli, nie licząc Juve i Milanu.

1. Juventus 87
2. Milan 69
3. Inter 62
4. Avellino 61
5. Palermo 58
6. Lazio 58
7. Sassuolo 57
8. Roma 56

Avellino - Stade Rennais 2:1 (Ganz 2x - Ntep)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Williams, Della Rocca, Dąbrowski - Lollo, Silva, Ganz

 

Milan - Avellino 1:2 (Castillejo - Silva, Verre)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Williams, Verre, Dąbrowski - Lollo, Silva, Ganz

 

Stade Rennais - Avellino 3:2 (Spalvis 2x, Ntep - Ganz 2x)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Williams, Lollo, Verre - Berbatow, Silva, Ganz

 

Avellino - Lazio 3:1 (Lollo, Verre, Bartulović - Germoni)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Papas, Zuparić, Visconti - Williams, Lollo, Verre - Insigne, Silva, Ganz

 

Fiorentina -Avellino 2:4 (Vecino, Babacar - Ganz 2x, Insigne, Okereke)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Williams, Zuparić, Visconti - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Okereke, Ganz

Odnośnik do komentarza

Zaczynało iskrzyć między mną a Taco i Walterem. Nie wiem, nagle przestali mi imponować, a w Taco widzę coraz bardziej brutalnego pozbawionego empatii przygłupa, a w Walterze gościa, dla którego liczą się tylko pieniądze i sława. Wiecie jaki miał pomysł? Aby na koszulkach piłkarzy Avellino widniał napis "Camorra". Coraz bardziej zagłębiał się w aspekt piłkarski, w końcu szło nam idealnie, a nie dostawałem żadnych pochwał, dodatkowej kasy czy chociażby sytuacji z tym klubem filialnym jeszcze to odejście Napoliego, do którego miałem pełne zaufanie.

 

Niemniej jednak musiałem przygotować się do wizyty w kraju Basków. Waleczny Athletic także ucieszony z losowania, ominęli Chelsea lub Liverpool i trafili na kopciuszka w rozgrywkach. Jednak jak pokazało spotkanie na San Mames - ten kopciuszek nie taki biedny. Bohaterem, a zarazem jego czarnym wcieleniem okazał się piłkarz Bilbao - Xabi Etxeita, bo najpierw zdobył bramkę dla swoich, a chwilę później sam wyrównał wynik meczu. Remis utrzymywał się do końca pierwszej części gry i byłem poniekąd zadowolony z przebiegu. W 52. minucie bramkę zdobył jednak Iker Muniain zawodnik, którego chętnie bym widział w swoim zespole, ale to marzenia ściętej głowy. Mam jednak w swoich szeregach Dąbrowskiego, którego forma zaczęła pikować w górę i uwidoczniła się już w tym meczu - piękny strzał i 2:2. Ostatnie 30 minut bez większych emocji, wspomniany wcześniej Xabi otrzymał jeszcze żółtą kartkę. Dobra zaliczka przed rewanżem.

 

W Serie A graliśmy na stadionie w Avellino mecz, którego mogłoby nie być. Niby dawał nam jeden punkt, ale my musieliśmy walczyć o każde oczka i to z kilkoma rywalami w tabeli, mogliśmy zająć trzecie lub nawet siódme miejsce w końcowej klasyfikacji. A mecz z Torino był nudny jak flaki z olejem. Szkoda tylko, że w 87. minucie karnego nie strzelił Simone Ganz, a potem narzekał na jakieś bóle mięśniowe. Ten karny miał się nam później odbić czkawką...

 

Kontuzja okazała się poważniejsza, ale nie taka straszna, powinien jeszcze wrócić w tym sezonie. Tymczasem w rewanżu z Baskami musiałem radzić sobie z duetem Silva - Okereke. Zaskoczyliśmy przyjezdnych tym, że od razu rzuciliśmy się do ataku, a nie broniliśmy promującego nas bezbramkowego remisu i dało to wymierny efekt, już w 8. minucie gola zdobył Okereke. Ambicji Athletic odmówić nie można, ale to było mało na dobrze dysponowaną tego dnia defensywę ze Scuffetem na czele. Jedziemy na Wembley na wielki finał z Liverpoolem!

 

Na mecz z Bologną wrócił Ganz i... znowu miał jakiś uraz. Potrzebujemy go teraz! Ale ciągle nie była to najgorsza informacja z obozu piłkarzy w meczu z Bologną. W 32. minucie meczu Simone Scuffet doznał kontuzji! Owszem to wielka szansa dla narzekającego na brak gry młodego Mariusa Mullera, ale czy podoła? Już teraz wiemy, że Scuffet nie zagra w wielkim finale z Liverpoolem. Na Bolognę wystarczyło, bramki zdobywali Okereke, Dąbrowski i Verre. Ostatnie spotkanie musieliśmy wygrać, a przyjeżdżała do nas Atalanta, Simone Ganz nie zgłaszał już bólu, więc zagrał od początku, ale gola zdobył dopiero po przerwie. Wygraliśmy 1:0, ale musieliśmy sprawdzać wyniki innych zespołów i... dramat:

 

Mistrzem Juventus: 91 punktów, drugi Milan 75 punktów. Trzeci.... Inter Mediolan! 68 punktów, my dopiero na czwartej pozycji z... też 68 punktami, ale mamy bramki +17, a Inter +27. Ten karny Ganza, te dwa punkty więcej dawałby nam drugie z rzędu podium, a tak...czwarte miejsce to "tylko' Liga Europy! Jedynie wyjście na granie w przyszłym roku w LM to... pokonanie Liverpoolu.

 

Athletic Bilbao - Avellino 2:2 (Etxeita, Muniain - sam., Dąbrowski)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Williams, Zuparić, Visconti - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Okereke, Ganz

 

Avellino - Torino 0:0

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Williams, Zuparić, Visconti - Dąbrowski, Della Rocca, Verre - Insigne, Okereke, Ganz

 

Avellino - Athletic Bilbao 1:0 (Okereke)

 

Scuffet - Jędrzejczyk, Williams, Zuparić, Visconti - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Okereke, Joao Silva

 

Blogona - Avellino 0:3 (Okereke, Dąbrowski, Verre)

 

Scuffet - Bereszyński, Williams, Zuparić, Visconti - Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Okereke, Ganz

 

Avellino - Atalanta 1:0 (Ganz)

 

Muller -Bereszyński, Williams, Zuparić, Jędrzejczyk- Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Okereke, Ganz

Odnośnik do komentarza

- Masz mi wygrać ten finał.

 

- Walter serio? Masz? Wiesz z kim i o co gramy?

 

- A co mnie to obchodzi. Musisz to wygrać. Słyszałem, że da to szansę gry w Lidze Mistrzów, a spojrzałem na nasze finanse wynikające z gry tam. No, musisz wygrać. Wiesz jak lubię pieniądze. Tym bardziej, że jesteśmy teraz na topie. Nie możesz spierdolić.

 

I pomyśleć, że chwilę wcześniej dostałem propozycję prowadzenia... Barcelony. Tak, to prawda. Jak widać trenerem muszę być równie dobrym co gangsterem yyy, biznesmenem. Los chciał, że ostatni mecz sezonu przypadł nam na spotkanie z Liverpoolem, podobnie jak... pierwsze spotkanie. Graliśmy wtedy towarzysko w ramach przygotowań przed sezonem. Przegraliśmy 0:4.

 

Uhm.

 

Na papierze byliśmy bezradni, wystarczyło spojrzeć na skład Liverpoolu. Lallana, Sturridge, Mane, Henderson... swoich szans upatrywałem w ich defensywie. Chociaż Sakho i Lovern to nieźli piłkarze, ale nie jest to europejska czołówka. Mieliśmy też pecha, bo finał grany był na Wembley, 90 tysięcy widzów, a sympatyków z Włoch - "ledwie" 7,719. Reszta to czerwona zaraza. Już w 17. minucie gol Brumy zwiastował wszystko co najgorsze, liczyłem się już z wypowiedzeniem, a co najmniej ciągłym wysłuchiwaniu Waltera, ale iskierkę nadziei po bezbarwnej obronie Częstochowy podsycił nam Roberto Insigne. Gol w 44. mógł podłamać lekko Liverpool, ale nie spodziewali się, że w tej połowie stracą jeszcze jedną bramkę, a to za sprawą genialnego przejęcia piłki w środku pola i wypuszczeniu w uliczkę Ganza, który minął bez problemu dwójkę stoperów The Reds, wbiegając między nich i pokonał bezradnego Kariusa.

 

Tuż po zmianie stron ten sam piłkarz znowu dał popis, tym razem indywidualną akcją, zrobił wiatrak z Sakho, ośmieszając go jak dziecko i wpakował piłkę w okienko bramki przeciwnika, Karius stał nieruchomo i nie wiedział co tu się wydarzyło, podobnie jak cała formacja defensywna Liverpoolu. Wszystko działo się szybko, już w 59. minucie sygnał do odrabiania strat dał Sturridge, było 3:2 i pół godziny do końca meczu. Ależ to była heroiczna walka! Nawet nie próbowaliśmy zbytnio kontrować, utrzymywaliśmy piłkę ile się dało, ale wściekli piłkarze rywala nie dawali za wygraną, nie można im odmówić woli walki, ale tego dnia moja defensywa kierowana przez mistrza Zuparicia grała już od tego momentu bezbłędnie,

 

Nie pozwoliliśmy na wiele, całkiem nieźle spisał się w bramce Muller, nie odczuwałem braku Scuffeta.

 

To stało się faktem - mamy puchar i za rok gramy znowu w Lidze Mistrzów!

 

Liverpool - Avellino 2:3 (Bruma, Sturridge - Insigne, Ganz 2x)

 

Muller - Jędrzejczyk, Williams, Zuparić, Visconti- Dąbrowski, Lollo, Verre - Insigne, Okereke, Ganz

Odnośnik do komentarza
  • Makk zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...