Skocz do zawartości

Highway to heaven


z0nk

Rekomendowane odpowiedzi

Z pamiętniczka Wyndrowicza:

 

Ciężko być trenerem polskiej drużyny i to nawet już znanej i szanowanej w Europie jak Hutnik Kraków. Dlaczego? Na pewno nie przez poziom rywali ligowych o ile czasami jakaś Lechia Gdańsk czy Lech Poznań postraszą to i tak raczej obecnie nie mają szans. Ale zbroją się. Lechia po oddaniu Kaszubowskiego już ma na oku 2 świetnych snajperów, którzy jeszcze z dwa lata temu mieliby spore szanse na bycie żądłem Hutnika! Przyznam, że przepłaciłem za Bartka, ale kibice i tak mnie uwielbiają za sprowadzenie ulubieńca z powrotem "do domu". Powiedzmy więc, że wspieram polski biznes, zwłaszcza, że chciałem do ataku Polaka, a nie kogoś zza granicy. A mogłem kupić jakiegoś Niemca, Ruska czy innego kolesia za podobną kwotę i to niby lepszego. Ale i tak nasz klub ma wielu sprowadzonych obcokrajowców już.

 

Problemem jak zwykle jest utrzymanie składu. Milik chyba czuje się dobrze w kraju i nawet nie okazał cienia emocji gdy ofertę 15 mln € za jego kartę złożył Manchester City. Naturalnie nadal oczekuję 70 mln, więc brytyjski potentat wycofał się z dalszych rozmów.

Morvan również wykazuje się zaskakującą zimną krwią, a nawet jego powrotu do kraju chciał mistrz Francji. 10 mln € zostało jednak wyśmiane i podobnie jak za Arka oczekuję 70 chociaż niektórzy twierdzą, że wart jest i 109 mln €.

Ku memu zaskoczeniu szybko najwięcej ofert przesłano za Dąbrowskiego. Tutaj już trochę słabsze ekipy pojawiają się i dają nędzne 6 mln € za zawodnika wartego z 30. W zaledwie kilka dni zgłosiło się po niego 13 zespołów.

 

Jak to wpływa na zespół. Narazie nijak, czuć jak zwykle lekkie napięcie na treningach, karuzela transferowa trwa, nie każdy wie gdzie zagra. A ja zaczynam mieć wizję kadry Hutnika na ten sezon. Wpłynęły na to oczywiście wypożyczenia, na które bardzo liczyłem.

 

TRANSFERY Z KLUBU:

Remigiusz Malinowski (22 lata, Polak, OPŚ, 15/0 U21) do Jagiellonia wypożyczenie - wielu liczyło, że nasz wychowanek wróci do składu Hutnika, ale nie oszukujmy się - do Swiderskiego i Wojtkowskiego bardzo dużo mu brakuje i nie sądzę, że nadrobi to. CHyba nawet Ho-Jin jest obecnie bardziej wartościowym zawodnikiem

Vladimir Fieber (19 lat, Słowak, NŚ, 5/0 U21) do Slovan Bratyslawa wypożyczenie - Vladimir rok temu w niżej sklasyfikowanym słowackim klubie został królem strzelców. Wicemistrz Słowacji liczy, że z jego pomocą sięgnie po tytuł mistrza i że zawojuje coś w Europie. Myślę, że jedyny lepszy klub w Polsce to Lechia więc trafił dobrze. No i może Lech jest lepszy.

Artur Jankowski (19 lat, Polak, OŚ, 19/1 U21) do Korona Kielce wypożyczenie - no dobra, miał grać w klubie, ale Korona oferuje 50 tys miesięcznie i jego pełną pensję oraz zapewnia mu kluczowe miejsce w zespole. A więc niech łapie doświadczenie w niezłym polskim klubie!

Tomasz Krzanowski (19 lat, Polak, OŚ, 2/0 U21) do Pogoń Szczecin wypożyczenie - spory talent, czas aby pokazał się na krajowym podwórku

Paweł Swiatko (19 lat, Polak, P(PL)/OPL) do Jagiellonia wypożyczenie - chciałbym bardzo mu dać pograć, no ale nie mogę! Jest jeszcze za słaby, a więc ma za zadanie udowodnić w Białymstoku, że jest w stanie już teraz ciągnąć grę.

Adrian Stawarz (18 lat, Polak, OPŚ/PŚ 9/1 U21) do Sandecja wypożyczenie

Filip Beśka (19 lat, Polak, NŚ) do Kotwica wypożyczenie - przyszły Lewandowski ma błysnąc w I lidze i pomóc naszej filii w końcu awansować do Ekstraklasy

David Novotny (18 lat, Czech, PL/OPL) do Viktoria Pilzno wypożyczenie - najdroższy członek U18 dalej będzie szlifować swoje umiejętności u naszych sąsiadów z południa.

Dawid Poniedziałek (20 lat, Polak, PL/OPL) do Hamburg St. Pauli za 150 000 € - z tego pana wiele nie będzie, więc oddałem go bez wahania do 2. Bundesligi. W ramach rat klub wypłaci w przeciągu roku drugie 150 tys €.

 

TRANSFERY DO KLUBU:

Diego Thiesson (24 lata, Szwajcar, PL/OPL, 1/0) z AC Milan za darmo - no dobra miałem brać Polaków, ale taka okazja! Świetny talent, zdobywał szlify w wielkim Milanie, zagrał w nim 20 spotkań zaliczył 1 asystę. Rok temu w Tolouse FC, gdzie go wypożyczono, w 47 meczach zdobył 9 goli i 6 asyst. Zapewne więc z klubu musi odejść Bryan.

 

 

 

Ale tuż przed Superpucharem Polski niestety doszło do zgrzytu. Cios spadł na mnie i resztę pracowników Hutnika...

Odnośnik do komentarza

11 lipca, w Krakowie żar lał się z nieba. Godzina 17, temperatura wynosiła 35°C. Trzeba przyznać, że Pudzian w wyborach obiecał nam upały co lato i to się sprawdzało.

W związku iż następnego dnia mieliśmy do rozegrania Superpuchar Polski z Lechią dziś chłopaki mieli rozbiegać się trochę i pracować nad zgraniem. Własnie trenowali szybkie rozgrywanie gdy zadzwonił mój telefon. Olałem to, bardzo rzadko w czasie treningu pozwalam komukolwiek mnie rozproszyć. Po chwili jednak telefon zadzwonił znowu. Zirytowany spojrzałem kto się dobija i zobaczyłem, że to dyrektor sportowy.

"No co tam?" Odebrałem zadowolony, gdyż chłopaki prezentowali się całkiem dobrze i widać było, że za 2-3 tygodnie będziemy gotowi do gromienia każdego. Moja mina jednak zrzedła momentalnie. Rozmowa, a raczej monolog rozmówcy trwał może 10 sekund.

"Rozumiem." Rozłączyłem się i podbiegłem do ławki rezerwowych. Z torby wyciągnąłem tablet i zalogowałem się na moją skrzynkę e-mail. To co zobaczyłem sprawiło, że nowiutki tablet rozbiłem pod swoimi stopami jeszcze go przydeptując. Wszyscy stanęli jak wryci, a ja zakląłem siarczyście.

"Dawid za mną! Piotrek!" Poczekałem, aż Kuklis podbiegnie. "Prowadzisz trening dalej. Jeżeli nie wrócimy do jego końca nie czekajcie na nas.

 

Ruszyłem szybkim krokiem tunelem wracając na teren obiektu Hutnika. Dawid podążał pół kroku za mną ewidentnie obawiając się zadać pytanie o co chodzi. Szybko przemierzałem korytarze i po 5 minutach znaleźliśmy się pod gabinetem prezesa. Puknąłem dwa razy w drzwi i nie czekając na odpowiedź wparowałem do środka. Gliksman siedział za biurkiem i wyglądał nawet na lekko zaskoczonego moją wizytą.

"Jakubie nie nauczyli cię, że wypada po zapukaniu poczekać na odpowiedź?"

"Daruj sobie. Co to ma znaczyć?"

"Co?"

No teraz to się wkurwiłem. Wyciągnąłem telefon, zalogowałem się na nim na maila i prawie cisnąłem nim o biurko. On spojrzał, ale na pewno wiedział o co chodzi. Odłożył smartfona na stole tak, że Dawid mógł zerknąć na wiadomość. Pobladł momentalnie.

"Widzisz Jakubie jestem biznesmenem. Wiedziałem, że nie skorzystasz z tak świetnej okazji i wziąłem sprawy w swoje ręce."

"Biznesmen kurwa jego mać? Dawid przypomnij mi co powiedziałem ostatnio gdy nasz pan prezes biznesmen zaakceptował sam transfer?"

Błaszczykowski ewidentnie nie był szczęśliwy z wciągnięcia go w rozmowę. Wybąkał cicho. "Że nie życzysz sobie tego?"

"Mało powiedziane!" Huknąłem pięścią w stół. "Do kurwy nędzy. 12 milionów € za Dąbrowskiego?! Czyś ty człowieku postradał zmysły?!"

"Jakubie panuj nad sobą. Rozmawiajmy jak dorośli ludzie, a nie dzieci pod podstawówką."

"Czytałeś w ogóle moje sprawozdanie? Przypominasz sobie punkt, w którym zapowiedziałem zablokowanie jakiegokolwiek transferu?!"

"Oczywiście." Prezes irytująco wzruszył ramionami. "Ceny, które podałeś były jednak niedorzeczne. 30 milionów za Daniela? Nie jest tyle wart, a 12 milionów to rozsądna cena."

"Ochujeję. Zaznaczyłem, że żądam pełnej władzy w kwestii transferów. Żadnego wpierdalania się! Żadnego! Co w tym jest niezrozumiałe?!" Widziałem, że prezes już chce odpowiedzieć, ale uniosłem ręce nie dając mu dojść do słowa. "Masz wybór. Albo wycofujesz akceptację tego debilizmu, albo jutro Hutnik rozegra ostatni mecz pod moją opieką! Jutro po meczu oczekuję decyzji!"

 

Nie czekając wyszedłem zostawiając Dawida i prezesa w pokoju. Z hukiem zamknąłem drzwi i skierowałem się do mojego gabinetu. Dotarłem tam szybko jak nigdy i z szafki wyciągnąłem whiskey. Nie mam pojęcia co to, zwykle nie pijam tego, ale tym razem i to smakowało. Na raz opróżniłem 1/4 butelki. Dopiero to mnie uspokoiło i mogłem wrócić na boisko dokończyć trening. Postanowiłem jeszcze nic nie mówić zawodnikom. Nakaz trzymania języka za zębami dostał oczywiście Błaszczykowski i dyrektor sportowy. Miałem jednak spore obawy, że prezes nie wycofa się i będę musiał podjąć decyzję: stać się cipą i zostać mimo buntu lub odejść i zostawić moje dziecko, czyli Hutnika pod rękami kogoś niekompetentnego.

Odnośnik do komentarza

Pierwszy raz od 4 lat nie mogłem spać przed Superpucharem Polski. Jeden jedyny raz te rozgrywki wzbudziły we mnie stres w 2019 roku, gdy pierwszy raz do nich przystępowaliśmy. Teraz jednak nie stresował mnie mecz sam w sobie a otoczka tego spotkania zbudowana przez prezesa.

Co gorsza ciężko było szukać wsparcia w podjęciu decyzji. Moja żona uznała, że głupotą będzie odejść z miejsca, gdzie jestem bohaterem, z kolei ja uważam, że współpraca na takiej stopie z prezesem nie ma prawa bytu. Znajomi jednak zgodnie sugerowali wypięcie się na prezesa, ba Brachu nawet zasugerował Garbarnię Kraków. Ciekawy fakt - III ligowy rywal Hutnika szuka obecnie trenera. Podobnie jak Wisła Kraków, rozczarowana po niewywalczeniu awansu do Ekstraklasy. Teoretycznie pozostanie w Krakowie zadowoliłoby małżonkę... ale czy chcę nadal przebywać w tym samym mieście? Czy chcę odchodzić z Hutnika?

 

Sprawy nie poprawiło spotkanie z prezesem w samo południe. Wpadł na chwilę do mojego pokoju, w który dla zajęcia się czymkolwiek zacząłem planować taktykę na dzisiejszy wieczór raz jeszcze.

"Jakubie po twoim wczorajszym występie powinienem bez żadnego wahania cię zwolnić." Gdybym miał pod ręką cokolwiek cienkiego, wepchnąłbym to sobie w ucho, aby sprawdzić czy niedosłyszę. "Ale mam na uwadze, że w 8 lat doprowadziłeś klub do takiego rozkwitu gotów jestem przymknąć na to oko. Pragnę ci jednak przypomnieć, że to ja tutaj jestem prezesem i rządzę klubem mając na uwadze jego dobro. W związku z tym nie odstąpię od mojej decyzji i Daniel Dąbrowski dostaje pozwolenie na prowadzenie rozmów z Dniprem oraz Zenitem odnośnie kontraktu."

Nie ma co ukrywać, zagotowałem się momentalnie, ale jeszcze pohamowałem wybuch. "W takim razie proszę tylko o logiczne uzasadnienie decyzji?"

"Nie widzisz logiki tego postępowania? Karta Daniela według profesjonalistów warta jest 4,5 mln €. Ty domagasz się za niego kwoty ponad 6 razy wyższej. Nie bądźmy dziećmi, nikt tyle za niego nie da."

"Przecież o to chodzi. Raz, że jest tyle wart moim zdaniem, dwa że nie chcę go sprzedawać bo to ważny element zespołu. Czy ty sprzedajesz swój samochód, którym świetnie ci się jeździ, ale ktoś się spytał o sprzedaż? To jest sport, w klubie Daniel daje nam więcej niż marne 12 mln! Na samej Lidze Mistrzów zarabiamy więcej dzięki jego grze."

"Nikt nie jest niezastąpiony."

"Ale za te pieniądze to mogę sobie kupić jakieś bliskiego 30tki zawodnika zza granicy, który nie zostawi serca na murawie jak taki wyszkolony u nas Daniel. Owszem mamy paru sprowadzonych kopaczy, ale zauważ, że każdy dostaje się do składu tylko gdy gra na 110%!"

"Ta dyskusja nie ma sensu Jakubie. A teraz wybacz mam spotkanie biznesowe. Spotkamy się po mam nadzieję wygranym meczu."

 

I tyle. Wyszedł zostawiając mnie wkurwionego. Przyszedł czas na podjęcie decyzji. Siedziałem tak dobre 2 godziny, ale w końcu chwyciłem mojego smartfona i wybrałem numer Dawida Błaszczykowskiego. "Cześć, prezes oczywiście odrzucił moje ultimatum odnośnie Daniela. Poproś Kubę Gojnego, aby ze scoutami znalazł nam jakiegoś godnego uwagi rozgrywającego."

"Zostajesz w klubie?"

"Oficjalne stanowisko przedstawię całemu sztabowi po meczu. Każdy z was zasługuje, aby wiedzieć iż taki konflikt miał miejsce."

 

Rozłączyłem się i odetchnąłem. Podjąłem decyzję i jakby nawet zrobiło mi się lżej. Czy wybrałem dobrze? Czas pokaże.

Odnośnik do komentarza

Przeprowadziłem rozgrzewkę i dałem chłopakom czas na odświeżenie się i przebranie. To był chyba pierwszy od 3 lat Superpuchar, na którym byłem obecny. Muszę przyznać, że to nawet dziwne uczucie, wiedzieć, że wygrywając zostaniemy samodzielnym rekordzistą w triumfach z rzędu, a jednocześnie samemu mieć szansę poprowadzić klub dopiero po 2 triumf.

Zawodnikom oczywiście przypomniałem, że to dla mnie i tak tylko ważniejszy sparing. Oczywiście każdy nasz rywal traktował ten mecz zgoła odwrotnie, ale my mamy zawsze ważniejsze cele niż ten puchar.

 

Oczywiście Suche Stawy wypełniły się po brzegi. Lechia Gdańsk wystąpiła najsilniejszym swoim możliwym zespołem, a więc kibice mogli liczyć na świetne widowisko.

W mecz lepiej weszliśmy my. Wojciech Owedyk (PL) ruszył rajdem swoją flanką i dośrodkował precyzyjnie w pole karne. Tradycyjnie wrzutka była niska i szybka, a dopadł do niej Milik (NP). Arek jak to ma w zwyczaju takich okazji nie marnuje i uderzeniem głową nie dał szans Ralfowi Husic (BR).

Znacznie przeważaliśmy i w 12 minucie podobny rajd do szarży Owedyka przeprowadził Arthur Morvan (PP). Również wykonał niskie i kąśliwe dośrodkowanie, ale ewidentnie Kaszubowski (NL) jest jeszcze przyzwyczajony do wysokich wrzutek. Mimo braku krycia po prostu nie zorientował się, gdzie piłka jest posłana i do niej nie zdążył.

Lechia starała się odpowiadać kontrami, ale ewidentnie zespół Zielińskiego jest przyzwyczajony do prowadzenia gry jak my. Aż w 19 minucie po jednej z ich prób rozegrania ataku pozycyjnego piłkę przejął Walczak (OŚ). Posłał ją momentalnie do Zielińskiego (PŚ), a ten uruchomił Morvana. Francuz minął rywala i znowu dośrodkował, ale tym razem Kaszubowski już zorientował się w sytuacji i pewnie, wolejem umieścił futbolówkę w siatce. No to mi sie podoba. W pierwszym meczu po powrocie już zdobywa gola i to przeciwko swojemu poprzedniemu pracodawcy!

Gra zwolniła i tuż przed przerwą zabrakło nam chyba koncentracji. Kociołek (PP) pomknął przy bocznej linii. Obaj napastnicy Lechii ściągnęli na siebie uwagę stoperów, a piłka trafiła do wbiegającego w pole karne Dariusza Formelli (PL). Skrzydłowy uderzył z całej siły i Kushibiki (BR) nie zdążył z interwencją.

Druga połowa zapowiadała się na nerwówkę, ale oba zespoły ewidentnie jeszcze nie były gotowe do sezonu. Brakowało precyzji z jednej jak i z drugiej strony. W efekcie wygrywamy 4. w historii Superpuchar i 4. z rzędu ustanawiając rekord. Wcześniej zrównaliśmy się w triumfach z rzędu z Legią (lata 2015/16 - 2017/18). Jako ciekawostkę dodam, że to nasz 5. finał z rzędu, a jedyną porażkę w sezonie 2019/20 odnotowaliśmy z Legią.

Masatoshi Kushibiki © - Bartosz Bereszynski, Szymon Walczak (75' Dominik Dinga), Wilfred Ndidi, Ruben Barbosa - Arthur Morvan, Piotr Zielinski, Wojciech Owedyk, Karol Swiderski (67' Eimantas Barauskas) - Arkadiusz Milik, Bartosz Kaszubowski (61' Kamil Witoń)

 

12.07.2023, Superpuchar Polski

Suche Stawy, Kraków: 6 750 widzów

Hutnik Kraków 2-1 Lechia Gdańsk

1-0 Arkadiusz Milik 3'

2-0 Bartosz Kaszubowski 19'

2-1 Dariusz Formella 43'

 

MVP: Wojciech Owedyk - Hutnik, PL - 8.4, 1 asysta

 

Po meczu oczywiście zebrałem zawodników w szatni i najpierw im pogratulowałem. A następnie wyjaśniłem sytuację z prezesem oraz Danielem Dąbrowskim. Sam Daniel wiedział, że nie gra dzisiaj, gdyż już praktycznie jest jedną stopą na wschodzie. No i trzeba było przedstawić moją decyzję szatni, a następnie na konferencji prasowej.

 

Na konferencji obecni byli praktycznie wszyscy dziennikarze. Dałem im się wyszaleć ze standardowymi pytaniami z cyklu "kogo kupię" czy "dlaczego nie zagrał xxx". W 10 minut obskoczyłem parę najważniejszych tematów i w końcu oznajmiłem co oznajmić miałem:

"Dzisiejszy mecz, był ostatnim moim spotkaniem w roli szkoleniowca Hutnika." Przyznam, że nigdy po jakimkolwiek moim zdaniu dziennikarze nie zostawili dobrych 15 sekund ciszy. I jak łatwo się domyślić posypały się pytania. Wszyscy naraz. Chyba z 2 minuty ich uspokajałem zanim doszliśmy do ładu. Naturalnie wypytywano o powody, a ja odpowiadałem szczerze ujawniając kulisy konfliktu z prezesem.

Odnośnik do komentarza

Po wyjściu z sali czekali na mnie wszyscy zawodnicy, którzy oznajmili że w podzięce za współpracę zabierają mnie wraz ze sztabem na pożegnalną kolację na koszt prezesa. Oczywiście on jeszcze nie wiedział nic o przyszłych fakturach wystawionych na niego, ale w sumie co tam.

Nawet nie spiliśmy się za bardzo i chyba dlatego rzuciła mi się w oczy wielka obraza żony, która przecież twierdziła że dalej powinienem być grzecznym podwładnym prezesa. No nic. Ostrzegałem, że mój zawód może oznaczać przeprowadzki. Widziały gały co brały.

 

Oczywiście nie mogłem powiedzieć, ze jestem bezrobotny, w końcu dalej byłem selekcjonerem Japonii. Ale wiedziałem, że bez pracy w jakimś klubie oszaleję. A to szybko się miało rozwiązać bo już od rana wydzwaniano do mnie. Za wszystkie oferty pracy grzecznie dziękowałem, oznajmiając że sam chce wysłać moje aplikacje.

Zjadłem więc jajecznicę na śniadanie, wyciągnąłem whiskey i jak wielu twierdziło dokonałem, profanacji pijąc ją z colą. Następnie uruchomiłem komputer i zacząłem przeglądać oferty pracy oraz wolne posady. Pewnym było, że chcę wybrać się za granicę, przyda się zmiana klimatu, a po drugie nie chciałem za szybko musieć spotkać się z Hutnikiem.

Dylemat numer 1: wielki klub, przeciętniak, czy coś nieznanego. Wielki klub dawał możliwość szybkiego wygrania upragnionej Ligi Mistrzów, ale ciężko się z tym zespołem bardzo identyfikować. Przeciętniak daje więcej satysfakcji z bicia wielkich, ale nadal identyfikacja z zespołem jest mała. A coś nieznanego czy też małego to historia jak z Hutnikiem. Budowanie zespołu od zera, mógłbym się sprawdzić czy w Krakowie to był tylko fuks, czy jestem prawdziwym cudotwórcą.

 

Ostatecznie decyzję podjąłem pod wieczór, już całkiem solidnie podpity. Żona nie pomogła, dalej nie odzywała się do mnie. W sumie to lepiej, bo nie miałem ochoty na kłótnie. W każdym razie wysłałem podanie do zaledwie dwóch zespołów.

I miałem już wyłączyć komputer i zalać się w trupa, ale rzucił mi się w oczy pewien news.

 

 

pilka_nozna_150.jpeg

 

Protest kibiców Hutnika pod siedzibą klubu!

Kibice Hutnika żądają dymisji prezesa Gliksmana.

 

Artykuł był oczywiście dłuższy, ale i tak mnie poruszył. Przewodniczący fanklubu zapowiadał bojkotowanie spotkań dopóki wspomniany prezes nie poda się do dymisji. Chcąc nie chcąc uruchomiłem mojego maila i wypociłem krótką wiadomość do fanklubu i kilku ważnych mediów.

"Doceniam inicjatywę fanów Hutnika, z bólem serca musiałem porzucić klub, który stał się moim dzieckiem, ale proszę o wsparcie dla zawodników i mego następcy. Wierzę, że chociaż wybór nowego managera będzie przemyślany i będzie w stanie kontynuować moje dzieło. Mam również nadzieję, że kiedyś tu wrócę, już pod rządami innego prezesa, co pozwoli mi spełnić najważniejsze marzenie: wygranie Ligi Mistrzów z Hutnikiem."

 

W ten sposób już w pełni pożegnałem się z Hutnikiem. Mam nadzieję, że faktycznie moje marzenie będe mógł spełnić.

Hutnik Kraków w 2015 roku. Wartość klubu: 900 tys €. Stan konta: 200 tys €.

Hutnik Kraków w 2023 roku. Wartość klubu: 67 mln €. Stan konta: 55 mln €.

 

W Hutniku rozegrałem 389 spotkań, 267 wygrałem, 80 zremisowałem i tylko 42 przegrałem.

W tym czasie zdobyliśmy 4 mistrzostwa kraju z rzędu, 5 Pucharów Polski z rzędu ustanawiając rekord triumfów pod rząd, 4 Superpuchary z rzędu ustanawiając rekord triumfów pod rząd oraz jako pierwszy polski klub wygraliśmy Ligę Europy.

 

Obiekty treningowe, młodzieżowe i siatka wyszukiwania juniorów w tej chwili odstawiła resztę kraju o kilka poziomów. Sama Ekstraklasa w czasie naszej obecności awansowała w Europie z 17. miejsca na 12. i widać znaczną poprawę paru polskich klubów jak Lechii i Lecha.

Odnośnik do komentarza

@Brachu - trzy kluby walczą o mnie i chyba mam już długoterminowy plan tej kariery.

@Makk - narazie nie bardzo chcę walczyć z moim Hutnikiem, ale w przyszłości wcale tego nie wykluczam ;)

 

Edit: ciężko mi coś wybrać, gdyż faktycznie nie zamierzałem odchodzić, ale wyjątkowo gra mnie wyręczyła i sama mi napisała ładną fabułę ;)

 

------------------

 

Po odpowiedzi na protest kibiców oczywiście zalałem się w trupa. Decyzję odnośnie klubu chciałem podjąć szybko, ale czasem też mi się coś od życia należy.

Wstałem dopiero o 11, lekko skacowany. Muszę przyznać, że przez te 8 lat z Hutnikiem przywykłem do kieliszka i kac jakby był mniejszym problemem. Poza tym zasada 'czym się strułeś, tym się lecz' działała nieźle i często zaczynałem dzień od kieliszka. Tak więc wychyliłem kolejkę i sprawdziłem skrzynkę.

 

Przewinąłem kilka niedorzecznych ofert pracy i zatrzymałem się na mailu z odpowiedzią przewodniczącego fanklubu. Prosił on o informację w razie mojego wyjazdu, o której będę kierować się na lotnisko. Widocznie kilku kibiców chciało mnie pożegnać. Z tą myślą odwiedziłem stronę jednej z firm lotniczych i zabookowałem lot na kolejny poranek.

Ewidentnie żonie zaczynał się nudzić foch, gdyż napisała do mnie wiadomość z pytaniem czy już coś postanowiłem. Odpisałem jej, gdzie wylatuję i że jeżeli wszystko pójdzie po myśli ustalimy co dalej. Odpowiedź sprawiała wrażenie, że nawet jest zadowolona z wyboru. Kobieta zmienną jest.

 

Spakowałem moją walizkę, co w sumie nie różniło się niczym od wylotu z klubem na kolejny mecz. Wiedziałem jednak, że będzie to opuszczenie Krakowa na dłużej. Następnie wybrałem się na spacer. Czapka z daszkiem, okulary przeciwsłoneczne i można cieszyć się chociaż trochę spokojem. Nowa Huta rozkwitała, a osiedle na którym mieszkałem otaczały nowe budynki. Przeniosłem się dwa lata temu o dwa budynki dalej do apartamentowca, a już powstawał kolejny. Właściciel ziemi zbił złoty interes reklamując się "miejscem gdzie Wyndrowicz odpoczywał między swymi kolejnymi podbojami". Brzmi głupio, a ceny za mieszkania były tu niesamowicie wysokie, a i tak każde sprzedawano w przeciągu paru dni, może nawet godzin.

W efekcie pojawiła się niedaleko galeria handlowa. W Poznaniu, z którego pochodzę jest tego już o wiele za dużo, a teraz Kraków zaczyna iść tym tropem. Niby miejsca pracy, ale nadal to raczej rozwiązanie dla studentów, którym nie przeszkadzają śmieciowe umowy. Dla mnie zaś miejsca nieprzydatne w ogóle, nie cierpię tłumów i nie widzę nic ciekawego tam. Wolę pospacerować po parku niż korytarzami galerii. Rozumiem cieszenie się przyrodą, pogodą, a co ma mnie cieszyć tam? Sklepy? Hałas?

 

Krążyłem po Krakowie kilka godzin. W końcu postanowiłem wrócić do domu. Zanim dotarłem żona zadzwoniła, że będzie znacznie później. Ot jakaś paląca sprawa, na którą musiała się przygotować. W takim razie zadzwoniłem do Dawida.

"Cześć, podrzucisz mnie jutro na lotnisko?"

"Jasne, o której?"

"Wylatuję o 7."

 

Pierwszy raz od dawna miałem podjąć rozmowę o pracę. Stresowałem się? Nie bardzo. W końcu moje nazwisko to moja wizytówka tym razem.

Odnośnik do komentarza

@Makk - owszem, ale zakładając powtórkę z marszem Hutnika, nadal z IV ligi za blisko do Ekstraklasy ;)

 

--------------------------

 

Wysiadając z samolotu powitał mnie wielki napis "TAV Istanbul Ataturk Airport", a w oddali momentalnie zauważyłem, mimo żaru lejącego się z nieba, dwóch ubranych w garnitury jegomości. Trzymali tabliczkę "Jakub Wyndrowicz".

Podszedłem więc do nich, momentalnie wskazali kierunek w stronę karuzeli z bagażem. Czekaliśmy może 5 minut i wyjątkowo nierozmowni kompani podróży zaprowadzili mnie do podstawionego samochodu. Nowiusieńki mercedes, nie mam pojęcia co to za model, zgubiłem się już dawno temu w ich nowościach. Wnętrze oczywiście klimatyzowane, wręcz chłodne, nie ma co się dziwić, że mimo upału obaj panowie nie byli przesadnie spoceni.

 

Próbowałem podłapać jakikolwiek temat rozmowy, ale nie da się ukryć, ja sam nie jestem zbytnio rozmownym i potrafiącym dogadać się z każdym człowiekiem. Bliżej mi do introwertyka, co w moim fachu raczej nie powinno mieć miejsca. Ale ma i nic na to nie poradzę. A teraz niestety było to cholernie irytujące.

Podróż trwała na szczęście tylko 15 minut i dotarliśmy pod Renaissance Polat Istanbul Hotel. Piękny 5-gwiazdkowy obiekt na pewno już z zewnątrz zasługiwał na swoją ocenę. Jeden z mych towarzyszy otworzył drzwi i wypowiedział, swoim specyficznie akcentowanym angielskim, najdłuższe dotychczas zdanie w czasie naszego spotkania.

"Służba zaprowadzi pana do pokoju Mr Wyndrowicz. Spotkanie zostało zaplanowane na 17. Czy to panu odpowiada?"

"Oczywiście. Dziękuję."

Jeden z pracowników hotelu momentalnie zajął się moim bagażem i zaprowadził mnie do apartamentu na drugim piętrze. Trzeba przyznać, że klub, dla którego tu przyjechałem, wie jak popisać się przed potencjalnym pracownikiem. Luksus, przepych i kasa wylewająca się ze ścian. Wyciągnąłem z torby koszulę i poprosiłem obsługę o wyprasowanie jej. Nie zabrałem żadnego garnituru, wiedząc że ugotowałbym się w nim w przeciągu paru minut. W sumie to akurat nietrafiony wniosek, przecież wiedziałem, że do spotkania dojdzie raczej w miejscu, gdzie klimatyzacja zapewni komfortowe warunki do prowadzenia rozmów.

 

Pozostało już tylko przygotować się do spotkania.

Odnośnik do komentarza

Dla naszej wygody spotkanie odbywało się na parterze hotelu w małej sali biznesowej. Oczywiście klimatyzowana, wypełniona luksusem, chociaż bez przepychu. W tym pomieszczeniu przywitał mnie znany z rządzenia Barceloną w latach 2003 - 2010 Joan Laporta.

 

"Witam serdecznie panie Wyndrowicz." Przywitał mnie wylewnie, ściskając jak wieloletniego przyjaciela. "Dzięki temu, że nie spotykamy się w siedzibie klubu, możemy negocjować mniej oficjalnie. Drinka?"

"Dziękuję, do pracy lub rzeczy związanych z nią przystępuję z trzeźwą głową." Tja, jeżeli pominąć wino, które w czasie oczekiwania pochłonąłem.

"W takim razie do rzeczy. Na pewno zna pan nasz klub, więc daruję sobie przynudzanie nudną historią. Nie ukrywam, że zastąpić dotychczasowego managera będzie trudno. Pierwszy raz od dawna ktoś pracował z nami tak długo, praktycznie 7 lat. Dość dodać, że łącznie wygrał ligę 4 razy i zdobył 10 pucharów. Stać nas na więcej naturalnie. I tego od pana oczekujemy w pierwszej kolejności. Ktoś z taką renomą jest po prostu idealną osobą na tym stanowisku."

"Gdybym myślał inaczej, nie przyjąłbym zaproszenia na rozmowę."

"Tym lepiej dla nas. Uważam, że wyważony styl gry i sprowadzanie tylko znanych zawodników to idealne rozwiązanie. W rozgrywkach, chyba wiadomo jakich sukcesów oczekujemy."

Zaskoczył mnie. "Z całym szacunkiem, ale to jakiś test? Oczywiste jest, że inny styl niż ofensywny nie wchodzi w grę. Ponadto co do sprowadzania znanych i niby sprawdzonych zawodników." Odchrząknąłem. "Chciałbym zmienić styl zespołu pod tym względem. Odmłodzenie drużyny nie jest możliwe z sezonu na sezon, ale obecnie w podstawowej jedenastce mego poprzednika mamy 6 zawodników po trzydziestce. To za dużo. Na pewno wolałbym sprowadzać młodych zawodników do pierwszego zespołu."

Hiszpan patrzył mi cały czas w oczy co zaczynało mnie irytować. Po ostatniej uwadze zamilkł na chwilę. "Przyznam, że nie spodziewałem się chęci przeprowadzenia rewolucji."

"Zdecydowanie nie. Ograniczenia finansowe nie pozwolą na gwałtowne odmłodzenie składu. W pierwszym sezonie liczę na wprowadzenie trzech-czterech zawodników."

"Pierwotnie gotów byłem dać panu pracę z marszu, ale w tym wypadku, chciałbym prosić o kilka godzin. Jutro przed obiadem przedstawię moją decyzję."

 

Pozostało się zgodzić. Podziękował za rozmowę i oznajmił, że musi biec na spotkanie z potencjalnym sponsorem. A ja musiałem jeszcze trochę poczekać.

 

W między czasie polskie media szalały. Nie wiedziały dlaczego trafiłem do Turcji i zwracano uwagę, że najsilniejsze tureckie kluby wcale nie zwolniły managera, a hotel, który mi zafundowano był o wiele za drogi na nawet przeciętniaka z tego kraju.

Ponadto już wyliczono potencjalnych kandydatów na zastąpienie mnie w Hutniku. Pojawiały się niezbyt wielkie persony. Manager FC Kopenhaga, który od lat wiódł prym w Danii, paru managerów z solidnych klubów Championship i przeciętniacy z Niemiec, Francji czy Hiszpanii. Z polskiej ligi o zgrozo uznawano Probierza za faworyta, a ten hipokryta oczywiście stwierdził, że chętnie, że czemu nie. Wszyscy, ale nie on!

Odnośnik do komentarza

Przed południem odwiedził mnie pan Laporta.

"Panie Wyndrowicz, chcę pana zatrudnić!"

Podał mi papierek. Kontrakt opiewał na 304 000 € miesięcznie i na 4 lata. Ostatecznie złożyłem podpis, ale nie zamierzałem w jego zespole zabawić dłużej niż 2 sezony. W końcu nie codzień kibic Realu Madryt zostaje managerem FC Barcelony.

 

"Zaczynamy zgrupowanie tutaj w sierpniu, a ja właśnie załatwiam wszystkie formalności. Zawodników poznasz więc zapewne dopiero tutaj."

"Dosłownie ich poznam tylko, gdyż od 30 lipca do 13 sierpnia mam zgrupowanie kadry. Ale bez obaw przed Superpucharem Hiszpanii wszystko będzie gotowe."

"Mam nadzieję. Parę transferów jeszcze Joachim Low zrealizował, ale ciężko zapchać dziurę po odejściu na emeryturę Messiego."

 

A w klubie zastałem obecnie taką kadrę:

BRAMKARZE

Marc-Andre ter Stegen (31 lat, Niemiec, BR, 45/0) - zdecydowany nr 1

Ignacio Gregorezyn (21 lat, Argentyńczyk, BR, 11/0 U-20) - przeciętny talent, raczej nie będę na nim polegać

Fran Blanco (16 lat, Hiszpan, BR, 2/0 U-21) - ogromny talent, za parę lat może być jednym z lepszych golkiperów świata

 

BOCZNI OBROŃCY

Savo Babarogic (23 lata, Serb, O(PLŚ), 26/0) - został sprowadzony zimą za 8,25 mln € z Juventusu, który 2 lata wcześniej wykupił go z Barcy za 6,75 mln €. Dlaczego go odkupiono? Nie wiem, bo w Juve grał słabo, a wiosnę miał przeciętną

Jonny (29 lat, Hiszpan, O(PLŚ), 29/0) - po 4 latach w Anglii w Arsenalu i Man Utd wrócił do kraju do Barcy za 38 mln € w sezonie 2018/19 i jest solidnym elementem defensywy

Cristian Manea (25 lat, Rumun, OP, 67/5) - od trzech lat jest raczej rezerwowym i chyba nie zmieni się jego status u mnie

Oriol Castro (21 lat, Hiszpan, OL, 13/0 U-21) - wychowanek i całkiem niezły zawodnik, będzie porządnie grzał ławę pewnie

Jairo Riedewald (26 lat, Holender, O(LŚ), 43/1) - zapewne z Jonnym będzie podstawowym zawodnikiem

 

STOPERZY

Marc Batra (32 lata, Hiszpan, OŚ, 10/0) - całą karierę spędził w Barcy. Szacunek za to, ale nie zamierzam z niego korzystać

Mats Hummels (34 lata, Niemiec, OŚ, 107/6) - niby nie zapowiada końca kariery, ale to nie dziwi bo jest w świetnej formie. Raczej zostanie, bo szkoda sprzedawać

Alonso Bueno (23 lata, Hiszpan, OŚ) - co to drewno robi nawet w Barcy B? Do odstrzału

Vladimir Novakovic (20 lat, Serb, O(PŚ), 6/0) - spory talent, ale chyba jeszcze za słaby na Barcę

David Monedero (22 lata, Hiszpan, OŚ, 37/0 U-21) - może coś tam pogra, skoro mój poprzednik zimą dał za niego 17,25 mln €

Umit Yidiz (20 lat, Niemiec, OŚ, 3/0 U-21) - w sumie ma już status wychowanka Barcy, pogrywa na wypożyczeniach i czuję, że dam mu zaliczyć spotkanie nr 2 w Barcy i więcej

 

POMOCNICY

Sergio Busquets (35 lat, Hiszpan, DP, 135/6) - 20 lat w Barcy, ale po prostu nie mam dla niego miejsca w taktyce. Pewnie nikt go nie kupi, ale spróbujemy go opchnąć

Albert Virgili (20 lat, Hiszpan, PŚ/DP, 6/0 U-21) - wychowanek, który powinien trochę w końcu pograć w klubie

Godfred Donsah (27 lat, Ghańczyk, PŚ, 71/8) - zdecydowany nr 1 w pomocy, będzie głównym dyrygentem zespołu. Pomyśleć, że w sezonie 2019/20 przyszedł za darmo z Bologny

Adrien Rabiot (28 lat, Francuz, PŚ, 38/1) - będzie partnerem w pomocy Donsaha zapewne

Valentin Vada (27 lat, Argentyńczyk, OPŚ, 31/3) - lubię grać na OPŚ, a on jest do tego stworzony

Kristiyan Mareshki (21 lat, Bułgar, PŚ/OPŚ, 23/10) - numer jeden na ławce rezerwowych

 

SKRZYDŁOWI

Jeff Reine-Adelaide (25 lat, Francuz, PL/OP(PL), 2/0) - niby to bardzo dobry zawodnik, ale przez dwa lata spędził łącznie pół roku na leczeniu kontuzji i chyba dlatego go sprzedam, a są na niego chętni!

Julian Draxler (29 lat, Niemiec, PL/OP(LŚ), 52/7) - nie wiem czy warto go zostawić w klubie. Nie będzie podstawowym zawodnikiem i trochę szkoda w takim wypadku takich pieniędzy na niego

Neymar (31 lat, Brazylia, PL/OP(LŚ)/NŚ, 142/85) - największa gwiazda klubu i obecnie chyba najlepszy zawodnik świata. Naturalnie będzie grał zawsze gdy będzie mógł

Isaac Soler (20 lat, Hiszpan, PL/OPL, 6/1 U-21) - od biedy mógłby być zmiennikiem, sezon w Premiership miał porządny, ale wolę jeszcze rok lub dwa dać mu pograć w klubie, gdzie będzie podstawowym zawodnikiem

Denis Suarez (29 lat, Hiszpan, PL/OP(LŚ), 27/4) - nie jest zbyt potrzebny, chcę go sprzedać

 

NAPASTNICY

Luis Suarez (36 lat, Urugwajczyk, NŚ, 86/50) - dziadek, gdyby nie fakt, że ten sezon to jego ostatni i idzie na emeryturę, pozbyłbym się go, a tak będzie dzielić się doświadczeniem z młodszymi kolegami

Robert Lewandowski (34 lata, Polak, NŚ, 90/39) - stary, ale jary. Marzyłem o nim w Hutniku, a mój poprzednik zaklepał jego przejście za 2,7 mln €. Pewnie siłą rzeczy będzie u nas głównym snajperem

Albian Ajeti (26 lat, Szwajcar, NŚ, 32/15) - czai się na niego parę klubów, ale nie chcę go oddawać. Liczę, że będzie z Lewym solidnym dostarczycielem goli

Victor Manuel Delgado (21 lat, Hiszpan, NŚ/OPŚ) - porządny talent, ale czegoś mu brak. Ten sezon będzie wypożyczony i musi mi udowodnić, że stać go na grę w Barcy

Odnośnik do komentarza

Dołącz do dyskusji

Możesz dodać zawartość już teraz a zarejestrować się później. Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się aby dodać zawartość za jego pomocą.

Gość
Dodaj odpowiedź do tematu...

×   Wklejono zawartość z formatowaniem.   Usuń formatowanie

  Dozwolonych jest tylko 75 emoji.

×   Odnośnik został automatycznie osadzony.   Przywróć wyświetlanie jako odnośnik

×   Przywrócono poprzednią zawartość.   Wyczyść edytor

×   Nie możesz bezpośrednio wkleić obrazków. Dodaj lub załącz obrazki z adresu URL.

Ładowanie
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...