Skocz do zawartości

Cień wielkiej trybuny


Ralf

Rekomendowane odpowiedzi

Po spotkaniu z Kapfenberg na konferencji zaczął zaczepiać mnie menedżer rywali Hans-Peter Schaller, który stwierdził, że obserwując mój zespół nie ma pojęcia, jaki musiałby się wydarzyć cud, by Gratkorn uniknęło w tym sezonie degradacji. Po wydarzeniach z 1998 roku zawsze byłem zadziorny, ale mimo to pomyślałem, że zdanie "Ciesz się, że mam chorą nogę, bo poznałbyś, co to znaczy mocny kop w cztery litery" byłoby zbyt mocne jak na początek kariery. Pohamowałem się więc i odparłem, że i ja nie omieszkałem przyjrzeć się postawie rywali, a to, co zobaczyłem, skłaniało mnie do refleksji, że mogą zapomnieć o awansie. Zanim zaczęło robić się naprawdę gorąco, a już zaczynało, postanowiono pospiesznie zakończyć konferencję. Może to i lepiej, skandali póki co nie potrzebowałem.

 

 

Kolejna porcja zmian w składzie czekała na mecz u siebie z LASK Linz, może nie będącym w gronie faworytów ligowych, ale miało nas bez trudu rozjechać na tle wielkiego zakładu produkcyjnego. Między innymi na prawym skrzydle zagrać miał powracający po zawieszeniu Mandl, na prawą obronę powędrował Hofer, a do ataku wrócił Panagiotopoulos.

 

Wszystko zaczęło się bardzo niefortunnie. Chociaż łatwa strata Wemmera z trzeciej minuty wynikała z jego nieporadności, to jednak pechem było to, że strzał Kahramana z 30 metrów musnął jeszcze po drodze Hofera, a zmylony Weber nie zdążył rzucić się w drugą stronę. Mimo to nie graliśmy wcale gorzej, a ja z satysfakcją obserwowałem, jak efekty mojej pracy zaczynają być coraz bardziej widoczne. W 19. minucie Dorn rozegrał dwójkową akcję z Puntigamem, po czym ten drugi prostopadle dośrodkował do Panagiotopoulosa, który płaskim wolejem wyrównał na 1:1! Druga linia była już o wiele solidniejsza, w ataku było pewniej, jedynie nadal nie mieliśmy obrony. Właśnie to kosztowało nas stratę drugiego gola z doliczonego czasu pierwszej połowy – Gsellmann, który coraz bardziej udowadniał mi, że nie nadaje się na środek obrony, faulował przed polem karnym, a Milinović z rzutu wolnego odebrał nam to, co wywalczyliśmy wcześniej.

 

W przerwie wywaliłem z boiska fatalnego Wemmera, który bardziej nam szkodził niż pomagał, a później przystąpiliśmy do odrabiania strat. To było zbyt obiecujące, by miało się nie udać. W końcu jest! Po godzinie gry Hofer zagrał na skrzydło do Dorna, który wrzucił piłkę na piąty metr, a tam utworzył się niewyobrażalny kocioł, nikt nie wiedział, czyją nogę kopie, a wreszcie piłka znalazła Panagiotopoulosa, który po prostu kropnął do bramki i znowu wróciliśmy do gry! Najlepsze było dopiero przed nami – kwadrans przed końcem Ratsching w środku pola przerwał atak LASK, natychmiast zagrał do przodu, a obrońcę przepchnął Panagiotopoulos i zdołał przerzucić nad bramkarzem do nadlatującego Baumgartnera, który zdołał wbić piłkę do pustej bramki! Świetnie, prowadzimy! Goście kompletnie osłupieli, już do końca nie potrafili uniknąć wpadki i wreszcie przyszedł czas na pierwszy triumf. Po spotkaniu nawet robotnicy na dachu hali produkcyjnej bili brawo, a ja zachęcającymi gestami nakłoniłem ich do fali meksykańskiej.

29.07.2005, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 463

ErLi (4/36) FC Gratkorn [8.] - LASK Linz [2.] 3:2 (1:2)

 

3' V. Kahraman 0:1

19' G. Panagiotopoulos 1:1

45+2' Z. Milinović 1:2

62' G. Panagiotopoulos 2:2

73' G. Baumgartner 3:2

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – H.Haas 7, A.Rauscher 8, R.Gsellmann ŻK 7, R.Mitterberger 8 (80' S.Srienz 6) – M.Mandl 7, R.Wemmer 4 (46' Ch.Ratsching 7), G.Puntigam 7 (84' S.Wenter 6), R.Dorn 8 – K.Puntigam 7 (72' G.Baumgartner 7), G.Panagiotopoulos 8

 

GM: Georges Panagiotopoulos (N, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

Rafael Dorn pokazywał, że zaczyna wyrastać na jednego z lepszych zawodników obecnego Gratkorn, a w nagrodę za swoją dobrą postawę zajął trzecie miejsce w plebiscycie na Piłkarza Miesiąca Erste Ligi.

 

Co rusz odbierałem telefony od obu scoutów, do tego nie było dnia, by mój faks nie wypluwał kolejnych raportów. Winkler zaskoczył mnie nawet, gdy zadzwonił pierwszego sierpnia i oznajmił, że właśnie wozi się po słonecznej Hiszpanii, choć mimo przydzielenia mu ścisłego obszaru Europy Środkowej i instrukcji, by skupił się na państwach ościennych Austrii, ten zaczął krążyć znacznie szerzej. Wieczorem dostałem natomiast raport od Herberta, w którym przedstawił hiszpańskiego środkowego pomocnika z Cultural Durango.

 

– Durango... – Zamyśliłem się. – Coś mi to mówi...

 

Na wszelki wypadek zdecydowałem wysłać zapytanie. Hiszpania nie bez powodu rokrocznie wypuszczała w świat mnóstwo utalentowanych chłopaków.

 

 

 

Lipiec 2005

 

Bilans: 1-2-1, 4:4

Red Zac Erste Liga: 8. [-0 pkt do Klapfenberg, +2 pkt nad Lustenau]

Hallen Cup: –

Finanse: 434 tys. euro (-96,67 tys. euro)

Gole: Georges Panagiotopoulos (2)

Asysty: Rafael Dorn, Georges Panagiotopoulos, Mario Corić i Gerald Puntigam (po 1)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: –

Austria: SV Mattersburg [+0 pkt]

Francja: Le Mans [+0 pkt]

Hiszpania: –

Niemcy: –

Polska: Groclin [+2 pkt]

Rosja: Spartak Moskwa [+0 pkt]

Szwajcaria: Grasshopper Zurych [+2 pkt]

Włochy:

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, 3 runda el., vs. Ajax Amsterdam

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, 2 runda kwal., vs. Żepecze

- Groclin Grodzisk Wlkp., 2 runda kwal., vs. Sopron

- Wisła Płock, 2 runda kwal., vs. Zeta

 

Reprezentacja Polski:

-

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [952], 2. Meksyk [918], 3. USA [895], ..., 21. Polska [768]

Odnośnik do komentarza

Mijał już półmetek pierwszej tury spotkań, a ja sfinalizowałem drugi transfer do klubu. Gratkorn było obecnie drużyną bez formacji obronnej, dlatego postanowiłem skupić się właśnie na tym i za 4 000 euro dołączył do nas doświadczony defensor, były reprezentant Austrii Andreas Lipa (34 l., O Ś, Austria; 1/0), który miał wprowadzić trochę rozwagi i pewności w nasze szeregi.

 

 

Andreas załapał się nawet do wyjściowego składu na mecz z liderującym FC Kärnten, zastępując kiepskiego Gsellmanna. Była to jedyna zmiana, bowiem nareszcie kondycja drużyny wyraźnie się wzmocniła i mogłem wystawić tych samych graczy, co przeciwko LASK.

 

W Klagenfurcie teoretycznie nie mieliśmy czego szukać. Gospodarze zaczęli sezon najbardziej udanie z całej stawki, do tego byli jednymi z kandydatów do gry w Ekstraklasie za rok. Podobnie, jak ostatnio, tak i teraz zaczęliśmy mecz fatalnie, choć tym razem wezbrało we mnie zażenowanie – po sześciu minutach i spokojnym rozegraniu na strzał zza pola karnego zdecydował się Roman Stary, zaś Weber pierwszy raz mnie zawiódł i w słabym stylu przepuścił piłkę między rękami. Kolejne spotkanie z rzędu graliśmy nieźle, ewidentnie wszystko coraz lepiej nam się kleiło, ale tego wieczoru gole padały wyłącznie po błędach indywidualnych. Jednym z takowych była sytuacja z 64. minuty, w której to naciskany przez Panagiotopoulosa Kampel w panice odegrał piłkę na oślep we własne pole karne, gdzie dopadł do niej Puntigam, okręcił się i odesłał do bramki! No, teraz już znacznie lepiej.

 

Zanim jednak zdążyliśmy oswoić się z wyrównaniem, mecz efektownie zawalił nam MItteregger, który zaledwie cztery minuty później uznał, że ma ochotę powalić Gliedera na obrzeżach pola karnego, a sam poszkodowany z jedenastu metrów odebrał nam wszystko. Pierwszy raz w karierze na poważnie zerwałem się z miejsca i kulejąc zacząłem rzucać epitetami. Straconych punktów jednak nic nie mogło nam wrócić, bowiem już do samego końca nasze okazje kończyły się niedokładnymi podaniami i była lipa. I nie mam tu na myśli nazwiska naszego nowego nabytku.

05.08.2005, Wörthersee Stadion, Klagenfurt, widzów: 2533

ErLi (5/36) FC Kärnten [1.] - FC Gratkorn [8.] 2:1 (1:0)

 

6' R. Stary 1:0

64' K. Puntigam 1:1

68' E. Glieder 2:1 rz.k.

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – D.Hofer 6, A.Rauscher ŻK 7, A.Lipa 7, R.Mitterberger 6 (69' S.Srienz 7) – M.Mandl 6 (79' Ch.Ratsching 6), R.Wemmer 7, G.Puntigam 7, R.Dorn 6 (65' S.Wenter 6) – K.Puntigam 7, G.Panagiotopoulos ŹK 7

 

GM: Damir Djulić (N, FC Kärnten) - 8

Odnośnik do komentarza

Odprawa przed meczem z rezerwami Austrii Wiedeń. Robotnicy na dachu hali produkcyjnej już nalewają do plastikowych kubków ciepłej kawy z termosu i zaczynają konsumować zabrane do pracy przekąski.

 

– Panowie, musicie wiedzieć, że w drużynie rywali nie ma żadnych asów, oni nie są wirtuozami futbolu. – Zachęcałem drużynę, by zagrała bez kompleksów.

 

– U nas też nie ma asów, a nasza kadra nie składa się z wirtuozów futbolu. – szepnął cichutko mój asystent Erich.

 

– Cicho, bo wszystko zepsujesz – odszepnąłem i ponownie zwróciłem się do piłkarzy. – Ekhm, no więc tego, trzeba od początku... bla bla bla...

 

Naszych szans upatrywałem w tym, że w rezerwach innych zespołów zwykle grały odrzutki wystawione na listę transferową. Wyglądało na to, że mój zabieg odniósł sukces, drużyna była zmotywowana.

 

 

 

 

 

Na lewej obronie zadebiutował Michael Obermaier, na środku defensywy pozostał Lipa, który był wdzięczny za moje pozytywne słowa na pomeczowej konferencji w Klagenfurcie, czyli innymi słowy trzeci mecz z rzędu graliśmy niemal niezmienionym składem. Prawdopodobnie pierwszy raz w historii klubu na meczu obecne były kamery telewizyjne, bowiem w szóstej kolejce krajowa telewizja wybrała właśnie nasze spotkanie.

 

Wszystkie tryby zaskoczyły – chociaż bukmacherzy zachowywali się, jakbyśmy grali z pierwszą drużyną Austrii Wiedeń, my pokazywaliśmy co rusz, że ci przeceniali naszych rywali, zaś prognozy przepowiadające nam rychłą porażkę okazywały się nietrafione. Jak przystało na gospodarzy, dyktowaliśmy warunki na boisku, piłki po strzałach gości obijały ścianę fabryki, a z naszej strony z biegiem czasu byliśmy coraz bliżej celu. W 28. minucie Mandl zabrał piłkę rywalowi, popędził na ich połowę, po chwili Karl-Heinz Puntigam zagrał do swojego imiennika Geralda, a ten nie dał się zatrzymać i strzałem zza linii pola karnego dał nam upragnione prowadzenie! Ładny gol, przez moment widziałem nawet siebie sprzed wypadku.

 

Po przerwie goście nie potrafili za grosz wrócić do gry, nawet przejście na 4-2-4 nic im nie dało. Mieliśmy nawet szanse na kolejne trafienia, ale rozregulowane celowniki Panagiotopoulosa i Baumgartnera, który pod koniec wychodził nawet sam na sam z Almerem, nie przyniosły nam podwyższania rezultatu. Mimo to po raz drugi w sezonie przeboksowałem powietrze z radości – każdy komplet punktów był na wagę złota i przybliżał mnie do utrzymania posady na następny rok.

12.08.2005, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 492; TV

ErLi (6/36) FC Gratkorn [8.] - Austria Amateure [5.] 1:0 (1:0)

 

28' G. Puntigam 1:0

 

FC Gratkorn: H.Weber 7 – D.Hofer 7, A.Rauscher 8, A.Lipa 8, M.Obermeier 8 – M.Mandl 7, R.Wemmer 7 (71' Ch.Ratschnig 7), G.Puntigam 8, R.Dorn 8 – K.Puntigam 7 (65' G.Baumgartner 7), G.Panagiotopoulos 7

 

GM: Rafael Dorn (P LŚ, FC Gratkorn) - 8

Odnośnik do komentarza

W zarządzaniu klubem stawiałem już nieśmiałe kroki w dalszej perspektywie, inwestując w juniorów. Tak oto za darmo ze Zwettl do drużyny rezerw dołączył pomocnik Pavel Kubiček (17 l., P Ś, Austria), zaś drużynę U-19 zasilił utalentowany ponoć, zdaniem Winklera, bramkarz Marco Monterosso (16 l., BR, Szwajcaria), pozyskany za 18 000 euro ze szwajcarskiego Locarno. A po najbliższym spotkaniu żywiłem szczerą nadzieję, że ten będzie rozwijał się świetnie i bardzo szybko...

 

Drużyna Schwanenstadt w ostatnim czasie bardzo wywindowała się w tabeli, zajmując w niej wysokie 2. miejsce. Mamy coś szczęście do grania z wiceliderami niemal co chwilę. Przed meczem kostkę skręcił Hofer, zaś Panagiotopoulos nadal odczuwał skutki meczu z rezerwami Austrii, więc jego miejsce w składzie zajął Chorwat Corić.

 

Wszystko zaczęło się zwykle, jak każdy tegoroczny mecz, trudny mecz. Niestety w 12. minucie przydarzyło się coś, co po 90 minutach mogłem określić jedynie mianem ogromnej tragedii. Wtedy właśnie Koziak bezmyślnym zagraniem skasował nam Webera, a w bramce stanął Johannes Schwarz. Sędzia ukarał pozbawionego hamulców rywala żółtą kartką, ale było to niewspółmierne do tego, ile nas kosztował ten faul. Po półgodzinie nastąpiła seria szybkiej wymiany ciosów. W 34. minucie Puntigam przejął podanie, którego nie opanował Nachbaur, a następnie podaniem do Coricia zmylił bramkarza, który nie miał szans na interwencję. Sześć minut później Lipa nie przeciął dośrodkowania Koziaka, które na gola bez trudu zamienił Strohmayer, ale koniec końców jeszcze przed przerwą Dorn po podaniu Obermeiera dośrodkował na szósty metr, a tam Puntigam przeskoczył Nachabura i odzyskaliśmy prowadzenie. Ten mecz był jak najbardziej do wygrania, ale dopiero miałem się przekonać, jak beznadziejne drewno wegetowało między słupkami naszej bramki...

 

Po 27. sekundach drugiej połowy znowu był remis, gdy koślawe klepnięcie po ziemi Koziaka zza pola karnego okazało się za trudne do obrony dla Schwarza. Dwie minuty później znaleźliśmy się na kursie ku zagładzie, gdy Günes łatwym strzałem z lewej nogi ośmieszył naszego "bramkarza", natomiast kwadrans później przy kolejnej szmacie po ziemi z daleka, tym razem w wykonaniu Manojlovicia, Schwarz runął topornie na murawę jak kłoda, gdy piłka już dawno była w bramce.

 

– Co za drewno... K**wa maaaać, co za drewno!!! – Ryczałem na całe gardło, trzymając się za głowę.

 

Gdy zobaczyłem, jak w 72. minucie sędzia dyktuje rzut wolny dla rywali na 25. metrze, wiedziałem już, że jest 2:5. Nie pomyliłem się – Hauser strzałem jak do pustej bramki, bo praktycznie była pusta, podwyższył rezultat. Co prawda zaraz po wznowieniu od środka Dorn z lewego skrzydła obsłużył Coricia, a ten następnie dograł do Puntigama, który dorzucił swoje drugie trafienie, ale już nie potrafiłem się z tego cieszyć. Na zakończenie tego parszywego dnia w doliczonym czasie Günes cieszył się po raz drugi, gdy Schwarz po jego strzale wpuścił drugi rzut wolny ze sporej odległości, pointując naszą klęskę. Nasz żałosny golkiper na sześć celnych strzałów gospodarzy wpuścił do bramki wszystkie sześć, bezapelacyjnie zawalił nam mecz, który mieliśmy już pod kontrolą, więc nikogo nie zdziwiło, gdy po skończonym wydzieraniu się oznajmiłem mu, że to był jego ostatni występ w Gratkorn, a od jutra trenuje w rezerwach.

19.08.2005, Schwan Stadion, Schwanenstadt, widzów: 2476

ErLi (7/36) SC Schwanenstadt [2.] - FC Gratkorn [7.] 6:3 (1:2)

 

12' H. Weber (G) ktz.

34' M. Corić 0:1

40' R. Strohmayer 1:1

45' K. Puntigam 1:2

46' J. Koziak 2:2

48' S. Günes 3:2

59' H. Schrammel (Sch) ktz.

63' I. Manojlović 4:2

72' A. hauster 5:2

73' K. Puntigam 5:3

90+2' S. Günes 6:3

 

FC Gratkorn: H.Weber KTZ 6 (12' J.Schwarz 5) – R.Gsellmann 6, A.Rauscher 6, A.Lipa 6, M.Obermeier 6 (72' S.Srienz 7) – M.Mandl 6, R.Wemmer 6 (64' Ch.Ratschnig 6), G.Puntigam ŻK 7, R.Dorn ŻK 6 – K.Puntigam 8, M.Corić 7

 

GM: Sertan Günes (OP PŚ, N Ś, SC Schwanenstadt) - 9

Odnośnik do komentarza

Richtig, totalna schwarze dupa przez tę kłodę, co to złapać toczącej się piłki nie potrafi.

 

------------------------------------

 

Po tym, co wydarzyło się w Schwanenstadt byłem tak wściekły, że po powrocie do Gratkorn postanowiłem odjąć drewniakowi Schwarzowi tygodniówkę. Za coś płacę zawodnikom, a skoro nie dostaję nic w zamian, wstrzymuję cukierki. Tyle dobrze, że Johannes wiedział, że w wielkim stylu dał dupy, stając się ulubieńcem widowni naszych rywali, i z pokorą zaakceptował konsekwencje. By zobrazować swoją skruchę zaczął nawet bić głową w ścianę, na tydzień wędrując pod opiekę naszych konowa... to znaczy fizjoterapeutów.

 

 

Doskonałą okazję do odkucia się po niezasłużonym pogromie mieliśmy w postaci naprawdę miernego Kufstein, które przez siedem kolejek ugrało raptem punkt, strzelając zaledwie dwa gole i oczywiście zamykając tabelę Erste Ligi. Choć nie lekceważyłem rywali, nie wyobrażałem sobie braku sukcesu w tym spotkaniu, a w bramce stanął wyciągnięty z rezerw 18-letni Schaffler, bo nie potrafiłem jakoś zaufać Letnikowi. Weber niestety doznał urazu stawu skokowego i miał nieprędko wrócić do treningów.

 

Na szczęście Schaffler pokazał się z dobrej strony, a już na początku ucieszyło mnie to, że rutyną dla niego było schwytanie futbolówki po uderzeniach po ziemi. Pierre miał okazję wykazać się jednak dużo bardziej, gdy po kwadransie gry nie wytrzymał Lipa i popchnął w szesnastce Tiefenbacha, a nasz bramkarz ze stoickim spokojem obronił strzał Santnera z rzutu karnego. Obrońcy Kufstein, mimo optycznej przewagi ich zespołu, mieli z kolei słabość do fauli na 20. metrze, a w 34. minucie po jednym z nich rzut wolny zaskakująco precyzyjnie wykonał Wemmer i znaleźliśmy się na dobrej drodze. Niecałe dziesięć minut później Tahler podarował nam kolejny stały fragment gry, zaś Wemmer po raz drugi nie omieszkał tego wykorzystać. Dobrze, że w naszej bramce nie stał Schwarz, bo wtedy jeszcze nic nie byłoby pewne.

 

Tak zaś po przerwie spokojnie trzymaliśmy gości wyprostowaną ręką za czoło, a ci po dotarciu w okolice naszej szesnastki nie mogli sobie poradzić. Nasze kontrataki długo grzęzły w niebieskim gaju, który broniący się rywale ustawiali przed bramką, ale w doliczonym czasie Baumgartner zdołał kiwnąć Tahlera, a ten ratował się faulem. Skoro było to już w polu karnym, skutek mógł być tylko jeden, a z jedenastu metrów silnym i skutecznym strzałem popisał się Lipa, zdobywając pierwszego gola w biało-zielonych barwach. Rekordowo liczna widownia była w siódmym niebie, a na dachu hali produkcyjnej jeden z robotników chwalił się nawet swoim nowym klubowym szalikiem.

26.08.2005, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 919 (rekord)

ErLi (8/36) FC Gratkorn [8.] - FC Kufstein [10.] 3:0 (2:0)

 

14' M. Santner (K) nw.rz.k.

34' R. Wemmer 1:0

43' R. Wemmer 2:0

90+1' A. Lipa 3:0 rz.k.

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 7 – D.Hofer 7, A.Rauscher 7, A.Lipa 8, M.Obermeier 7 – M.Mandl 7 (80' Ch.Ratsching 6), R.Wemmer 9, G.Puntigam 7, R.Dorn 7 (73' S.Wenter 6) – K.Puntigam 7, G.Panagiotopoulos 7 (64' G.Baumgartner 7)

 

GM: Richard Wemmer (OP/N Ś, FC Gratkorn) - 9

Odnośnik do komentarza

Pod koniec sierpnia odezwał się z kolei scout Meusburger, który w rezerwach Austrii Wiedeń wypatrzył zdolnego brazylijskiego pomocnika o świetnej technice i całkiem konkretnym strzale z dystansu. Niezwłocznie skontaktowałem się z klubem z Franz-Horr-Stadion i ucieszyłem się, gdy w odpowiedzi usłyszałem kwotę zaledwie 6 000 euro. Bez trudu mogliśmy taką sumę wyłożyć, a sam zainteresowany wyraził natychmiastową gotowość do przeprowadzki do Gratkorn, i to nawet na dwuletniej umowie. W związku z tym dwa dni później na treningu mogłem przedstawić Maicona (23 l., OP Ś, Brazylia), który z miejsca stał się ulubieńcem kibiców, a ja miałem nadzieję, że wprowadzi w nasze szeregi sporo polotu i finezji, zaś nasz nowy nabytek właśnie to zapowiadał.

 

Do następnego spotkania ligowego pozostawały aż dwa tygodnie, więc na piątek drugiego września umówiłem sparing z półzawodowym Horn, żeby ten czas rozsądnie wykorzystać i utrzymać zespół w rytmie meczowym. Jak najbardziej się to udało, Maicon otworzył nawet wynik mocnym strzałem z obrzeża pola karnego, niejako udowadniając, że mówił poważnie. Goście odpowiedzieli nam tylko jednym trafieniem, za to z naszej strony postrzelali sobie jeszcze Wemmer i Mitteregger, a podczas gdy reszta ligi biernie odpoczywała, my wciąż coraz mocniej zgrywaliśmy się ze sobą.

02.09.2005, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 89

TOW FC Gratkorn [ErLi] - SV Horn [NL] 3:1 (1:0)

 

11' Maicon 1:0

57' P. Berger 1:1

60' R. Wemmer 2:1 rz.k.

69' R. Mitteregger 3:1

 

 

Tym razem trzecim Młodym Piłkarzem Miesiąca Erste Ligi zasłużenie został Gerald Puntigam, co bardzo mnie cieszyło, gdyż świadczyło to o tym, że porządny trening przynosi korzyści.

 

Piłkarze Gratkorn w reprezentacji:

– Abu Kanneh (EMŚ, Togo vs. Liberia, 4:1) – 6

 

 

Sierpień 2005

 

Bilans: 3-0-2, 11:9

Red Zac Erste Liga: 6. [-1 pkt do Austria Amateure, +1 pkt nad Lustenau]

Hallen Cup: 1R, vs. Wels

Finanse: 314 tys. euro (-217 tys. euro)

Gole: Karl-Heinz Puntigam (4)

Asysty: Rafael Dorn, Georges Panagiotopoulos, Mario Corić i Karl-Heinz Puntigam (po 2)

 

 

 

Ligi:

 

Anglia: Arsenal Londyn [+3 pkt]

Austria: FC Wacker Tirol [+0 pkt]

Francja: Le Mans [+0 pkt]

Hiszpania: Zaragoza [+0 pkt]

Niemcy: Bayer Leverkusen [+1 pkt]

Polska: Wisła Kraków [+2 pkt]

Rosja: Spartak Moskwa [+2 pkt]

Szwajcaria: Young Boys [+0 pkt]

Włochy: Fiorentina [+0 pkt]

 

Liga Mistrzów:

- Wisła Kraków, 3 runda el., 0:2 i 1:1 z Ajaxem Amsterdam; out

 

Puchar UEFA:

- Legia Warszawa, 2 runda kwal., 2:0 i 2:0 z Żepecze; awans, vs. Austria Wiedeń

- Groclin Grodzisk Wlkp., 2 runda kwal., 2:0 i 2:1 z Sopron; awans, vs. Dynamo Kijów

- Wisła Płock, 2 runda kwal., 1:1 i k1:1 z Zetą, awans vs. Hertha BSC Berlin

- Wisła Kraków, Pierwsza runda, vs. Sziroki Brijeg

 

Reprezentacja Polski:

- 15.08, Mecz towarzyski, Serbia - Polska, 1:1

 

Ranking FIFA: 1. Brazylia [925], 2. Meksyk [918], 3. USA [895], ..., 23. Polska [754]

Odnośnik do komentarza

Maicon

 

-----------------------------------------

 

Na początku września w Austrii zepsuła się pogoda, stało się deszczowo, a w związku z tym mnie jak zawsze musiała rwać ta cholerna noga, z którą borykałem się już od lat. W tych warunkach na śliskiej murawie Sportstadionu kończyliśmy pierwszą turę spotkań pojedynkiem z Austrią Lustenau, która choć była typowana przed sezonem do awansu, teraz borykała się w ogonie stawki, stając się z czasem naszym sąsiadem w tabeli. Tym razem robotnicy darowali sobie kibicowanie z dachu hali, a trudno było im się dziwić, patrząc na pogodę. Za to trybuna wypełniła się w niemal 3/4 – zadaszenie zrobiło swoje. W naszym zespole Puntigama, który w pechowych okolicznościach złamał obojczyk, zastąpił debiutant Maicon.

 

Tym razem nie był to szczególnie porywający mecz. Robotnicy nie stracili wiele, a kibice na trybunie też nie mieli powodów do demonstrowania entuzjazmu. Nawet to i lepiej, bo gdyby bramki bronił Schwarz, kończylibyśmy z kolejnym bagażem straconych goli. W pierwszym kwadransie bowiem Schaffler najpierw obronił mocny strzał z dystansu, a po chwili dobitkę Friesenbichlera z bliska – każdy z tych strzałów Johannes tylko odprowadziłby wzrokiem do siatki. Z naszej strony groźnie po rękach bramkarza strzelał Panagiotopoulos, ale im dalej w mecz, tym bardziej brakowało nam celności, a gdy ta się pojawiała, uciekała z kolei siła, przez co Fuka bez trudu wyłapywał próby moich zawodników. Szarpać próbował Maicon, ale w swoim debiucie w Gratkorn nie zdołał zdziałać cudów. Skończyło się bezbramkowo, lecz dla mnie najbardziej liczyło się to, by po każdej rundzie trzymać się na w miarę bezpiecznej pozycji.

09.09.2005, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1431 (rekord)

ErLi (9/36) FC Gratkorn [6.] - Austria Lustenau [7.] 0:0

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 7 – D.Hofer 6, A.Rauscher 7, A.Lipa 7, M.Obermeier 7 – M.Mandl ŻK 6 (65' Ch.Ratsching 6), R.Wemmer 7, Maicon 7, R.Dorn 7 (79' S.Wenter 6) – K.Puntigam ŻK 6 (71' G.Baumgartner 6), G.Panagiotopoulos 6

GM: Alexander Jank (O Ś, Austria Lustenau) - 8

 

 

Red Zac Erste Liga, runda 1/4:

 

7dee40ff520f1668.jpg

 

Odnośnik do komentarza

Deszcze niespokojne nadal nie opuszczały okolic, toteż i na otwierającym drugą rundę spotkań meczu z Altach z akcji wyłączona była "trybuna" w postaci dachu hali, chociaż na jednym z ostatnich treningów miałem okazję wciągnąć się na chwilę w konwersację z wiernymi robotnikami, która oczywiście przeciągnęła się w ładnych kilkanaście minut, aż musiał stawić się po mnie asystent. Ponoć mieli w planach zaopatrzenie się w składane krzesełka i plandekę ze specjalnie okrojonym stelażem ze starego Steyra. To się nazywa kibicowanie klubowi mimo wszystko!

 

 

Ten mecz był jednocześnie okazją, by zobaczyć porównanie postawy naszej drużyny z początku sezonu i teraz. W lipcu rywal dominował, nas ratowało perfidne szczęście, a gra była bojaźliwa, nieskładna, bez przekonania. Teraz efekt porównania przeszedł moje najśmielsze oczekiwania.

 

Od początku udało nam się narzucić własny styl gry, solidnie stawialiśmy się rywalom w środku pola, obrona w pierwszej połowie grała pewnie, a na prawym skrzydle dużo przechwytów notował Mandl. W pierwszym kwadransie wywalczaliśmy głównie rzuty rożne, później w 25. minucie minimalnie niecelnie główkował Panagiotopoulos, a po chwili Krassnitzer cudem zdołał wypiąstkować groźnie podkręcone dośrodkowanie Maicona. Wreszcie w 36. minucie Mandl po raz kolejny zabrał piłkę Baldaufowi, uruchomił Puntigama, a pociąg złożony z Karla-Hainza, Dorna i Maicona wypuścił Panagiotopoulosa sam na sam z bramkarzem i objęliśmy prowadzenie!

 

I to było na tyle z naszej strony. Dziesięć minut po przerwie bowiem najpierw Maicon w słabym stylu dał się odepchnąć od piłki w środku pola, zaś Rauscher pozwolił przejść po sobie Unverdorbenowi niczym "Rudy" po wrogiej armacie, i tyle było z naszego prowadzenia. Na domiar złego kwadrans później po raz pierwszy na poważnie podpadł mi Maicon, który skompletował bezsensowną drugą żółtą kartkę. To wszystko sprawiło, że Altach poczuło krew i już do końca musieliśmy się bronić. Byłem, delikatnie mówiąc, niezadowolony ze zmarnowania szansy na zwycięstwo, bo pod koniec Kanneh zmarnował sytuację sam na sam z Krassnitzerem, ale z drugiej strony dobrze, że skończyło się tylko na jednej głupio straconej bramce.

16.09.2005, Sportstadion Gratkorn, Gratkorn, widzów: 1171

ErLi (10/36) FC Gratkorn [7.] - SC Altach [6.] 1:1 (1:0)

 

36' G. Panagiotopoulos 1:0

53' H. Unverdorben 1:1

68' Maicon (G) czrw.k.

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 6 – D.Hofer 6, A.Rauscher 6, A.Lipa 6, M.Obermeier 7 – M.Mandl ŻK 6, R.Wemmer 7, Maicon CzK 7, R.Dorn 7 (75' S.Wenter 6) – K.Puntigam 7 (77' A.Kanneh 7), G.Panagiotopoulos 7 (68' Ch.Ratschnig 7)

 

GM: Georges Panagiotopoulos (N, FC Gratkorn) - 7

Odnośnik do komentarza

Guillermo Pérez. Podpisał już kontrakt z Lorcą, która wyciągnęła go za 110 000 euro - nas nie było stać na taki wydatek.

 

----------------------------------------

 

Bez Mandla z naciągniętym ścięgnem podkolanowym i zawieszonego Maicona szykowaliśmy się na pierwszy od trzech spotkań wyjazd, tym razem do wiceliderującego Leoben, z którym w poprzedniej rundzie przegraliśmy minimalnie 0:1. W ostatniej chwili urazu nabawił się jeszcze Panagiotopoulos, więc w ataku wystąpił Chorwat Dorić, na prawym skrzydle powracający po kontuzji Ehrenreich, a w środku pola Ratschnig.

 

Mimo nienajgorszych dotychczas wyników, nadal najsłabszą formacją Gratkorn była bez wątpienia obrona, która w porównaniu do pomocy i ataku po prostu nie istniała. Pierwszy tego dowód dostaliśmy już po siedmiu minutach, kiedy po akcji naszym prawym skrzydłem centrę posłał Ruckendorfen, a nasi, pożal się Boże, obrońcy jak jeden mąż wpatrywali się w zakreślającą malowniczy łuk futbolówkę, kompletnie ignorując wbiegającego Rinnhofera, który z bliska wepchnął ją do bramki. Dwadzieścia minut później odpowiedzieliśmy bliźniaczą akcją, po której na jedenasty metr dośrodkował Dorn, gdzie Ehrenreich miękką główką zaskoczył Schenka. Po pięciu minutach nasz wysiłek zmarnował obibok Lipa, biernie dając się minąć Kienastowi i zrobiło się 1:2. Była prawdziwa lipa, ale niezbyt długo aktualna, bo w 42. minucie znowu przycisnęliśmy gospodarzy, rajd prawym skrzydłem przypuścił Ehrenreich, a Puntigam przy krótkim słupku pewnie wykończył centrę Martina. I znowu (Jeeezu...) wszystko wróciło do normy, bo jeszcze przed przerwą tym razem Rauscher po wybiciu piłki nie raczył wrócić na pozycję, co wykorzystał Rinnhofer wychodząc sam na sam z Schafflerem i nie dając mu najmniejszych szans.

 

W przerwie solidnie opieprzyłem wszystkich winnych, a za niewidocznego Coricia wszedł Kanneh. Na boisku niewiele się zmieniało w grze, a w 52. minucie Obermeier uruchomił Dorna na skrzydle, zaś kolejną jego centrę wybić próbował Holzer, fantastyczną główką pokonując własnego bramkarza. Teraz mogliśmy pokusić się jeszcze o jakąś decydującą kontrę, zaś ja na wszelki wypadek zdjąłem porażająco żałosnego Rauschera, przesuwając na środek Obermeiera. A ten zaledwie minutę później skompletował drugą żółtą kartkę i drugi mecz z rzędu kończyliśmy w dziesięciu. Uszłoby to nam na sucho, gdyby nie kretynizm Hofera, który pięć minut przed końcem tylko podbił piłkę głową do góry i poszedł na grzyby, wypuszczając w ten sposób Bürgera na wolne pole i było po meczu. Dzisiaj każdy obrońca zawalił nam po jednym golu, skoro było ich czterech, to goli również straciliśmy karetę, zaś po spotkaniu grzmiałem w kierunku Obermeiera, Lipy i Rauschera:

 

– Wy spieprzajcie do autokaru, policzymy się w Gratkorn, – zwróciłem się następnie do Hofera – a ty, cholerny sabotażysto, jak nie umiesz zagrać głową, to chociaż wypieprz nogą, zamiast zgrywać kozaka i załatwiać nam mecz!

 

W skrócie mówiąc, nasz wysiłek poszedł na marne i powróciliśmy na 8. miejsce w tabeli.

20.09.2005, Stadion Donawitz, Leoben, widzów: 1236

ErLi (11/36) DSV Leoben [2.] - FC Gratkorn [7.] 4:3 (3:2)

 

7' R. Rinnhofer 1:0

28' M. Ehrenreich 1:1

33' R. Kienast 2:1

42' K. Puntigam 2:2

45+3' R. Rinnhofer 3:2

52' A. Holzer 3:3 sam.

65' M. Obermeier (G) czrw.k.

85' P. Bürger 4:3

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 7 – D.Hofer ŻK 6, A.Rauscher 4 (64' S.Srienz 6), A.Lipa 6, M.Obermeier CzK 5 – M.Ehrenreich 8, R.Wemmer 8, Ch.Ratschnig 7 (74' S.Lukić 7), R.Dorn 8 – K.Puntigam 7, M.Corić 6 (46' A.Kanneh 7)

 

GM: Ronald Rinnhofer (OP PŚ, N Ś, DSV Leoben) - 8

Odnośnik do komentarza

Niezłomni robotnicy z fabryki nie musieli jeszcze demonstrować swojego przeciwdeszczowego wynalazku, bo w następnym tygodniu front atmosferyczny już przeszedł, a do Austrii zawitał przyjemny wyż i mogli oni tradycyjnie zasiąść na dachu z kawą w termosie i dopingować nas oprócz nieco ponad siedmiuset kibiców na trybunie.

 

Teraz podejmowaliśmy u siebie przedostatnie w tabeli SV Kapfenberg, a ja wymieniłem niemal całą linię defensywy, mimo wątpliwości pozostawiając tu tylko Lipę. W ten sposób na lewej znalazł się eksperymentalnie Hacker, na środku Haas, a na prawej Sauseng, natomiast do pomocy powrócił Maicon, zmęczonego Ehrenreiche zmienił Ratschnig, zaś w ataku wystawiłem debiutanta Brauneisa.

 

Zaczynałem się zastanawiać, czy łapał nas dołek, czy po prostu w sierpniu graliśmy ponad stan, a w dalszej części sezonu będziemy mieli znacznie większy problem z utrzymaniem, niż początkowo optymistycznie zakładałem. Kolejny już mecz napastnicy nie potrafili wykorzystać sytuacji sam na sam z bramkarzem, a w takich tego wieczoru Brauneis nawet nie trafiał w bramkę, zaś Puntigam sprawdzał, czy golkiper grzecznie je danonki. Do tego Kapfenberg zdecydowanie częściej było przy piłce i z biegiem czasu coraz mniej mi się to podobało. Wszystko szło na nudne 0:0, gdy w 77. padła bramka. Można się zastanawiać, dlaczego nie użyłem tutaj słowa "nareszcie". Śpieszę z wyjaśnieniem – padła po niewłaściwej stronie boiska. Wtedy Lipa popełnił klasyczną lipę, czyli nie upilnował Medjedovicia i pozwolił mu na dośrodkowanie, zaś będący przy Sencarze Hofer nawet nie udawał, że próbuje mu przeszkodzić, co skończyło się w oczywisty sposób. Później coraz bardziej żałowałem sprowadzenia Maicona, bo ten w swoim drugim meczu z rzędu opuścił boisko z dwiema żółtymi kartkami, a my już trzecie kolejne spotkanie kończyliśmy w osłabieniu.

 

Moje wyszukane przekleństwa rozległym echem niosły się po okolicznych górach płosząc zwierzynę w ich lasach, a na dodatek nie pomagał nam sędzia, dyktując w końcówce rzut wolny dla Gratkorn po faulu na Hackerze, choć przewinienie miało miejsce w polu karnym. Na szczęście po chwili mieliśmy kolejny stały fragment gry, tym razem na wprost bramki, a teraz Wemmer precyzyjnym uderzeniem uratował nam remis. Nie uratował jednak Maicona przed dyscyplinarnym wstrzymaniem tygodniowego poboru – tego było już za wiele z jego strony, a u mnie nie ma świętych krów.

23.09.2005, Sportstadion Gratkorn, widzów: 727

ErLi (12/36) FC Gratkorn [8.] - SV Kapfenberg [9.] 1:1 (0:0)

 

77' D. Sencar 0:1

88' Maicon (G) czrw.k.

90+2' R. Wemmer 1:1

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 7 – D.Hofer 6 (78' J.Haas 6), M.Sauseng 6, A.Lipa ŻK 7, W.Hacker 6 – Ch.Ratschnig 7, R.Wemmer 8, Maicon CzK 5, R.Dorn ŻK 7 (69' S.Wenter 6) – K.Puntigam ŻK 7, D.Brauneis 6 (62' A.Kanneh 7)

 

GM: Stefan Erkinger (O Ś, SV Kapfenberg) - 8

Odnośnik do komentarza

– Drużyna Wels to półzawodowy klub. Czy uważa pan, że dzisiejsza konfrontacja będzie typowym meczem do jednej bramki, a pańska drużyna może czuć się niezagrożona? – Zagadnął reporter.

 

– Wie pan, przesadna pewność siebie i dopisywanie zwycięstwa jeszcze przed dotarciem na stadion już niejednego w przeszłości zgubiło – odpowiedziałem asekuracyjnie. – Oczywiście rywal może wydawać się mało wymagający, ale i tak trzeba zagrać na sto procent, by nie sprawić sobie przykrej niespodzianki.

 

Innymi słowy, rozpoczynaliśmy swój udział w Pucharze Austrii, zwanym Hallen Cup ze sponsorem tytularnym w postaci T-Mobile, startując od pierwszej rundy.

 

 

Oczywiście bez po raz kolejny zawieszonego Maicona, za to z Kennahem w ataku i młodym Gsellmannem w środku pola jechaliśmy do Wels. Chociaż nasz rywal był klubem półzawodowym, bez trudu zawstydzał nas swoim stadionem, na którym tego wieczoru zasiadło niespełna pięć tysięcy kibiców.

 

Co prawda po ośmiu minutach od rozpoczęcia Ratschnig przedłużył podanie Sausenga, a Puntigam w czystej sytuacji ulokował piłkę w bramce, ale później utwierdziłem się w przekonaniu, że nasi napastnicy mają wielki problem z wykańczaniem akcji, aż przez pół godziny z zimną krwią ostrzeliwując Edera. Dopiero w 29. minucie Puntigam wpadł na pomysł, by spróbować strzelić obok bramkarza, po otrzymaniu podania uderzeniem zza pola karnego podwyższając na 2:0. Później w 42. minucie Hofer przerwał akcję gospodarzy, następnie Ratschnig głęboko dośrodkował na piąty metr, a tam Kennah delikatnym wolejem rozpoczął swoje z kolei strzelanie.

 

Dopiero teraz rozwiązał się worek z bramkami, a tuż po przerwie asystę zaliczył Hofer dośrodkowując z prawej flanki, zaś Kennah dołożył swoje drugie trafienie przeskoczywszy Wiesingera. Chwilę później obaj powtórzyli tę akcję, niemal w identyczny sposób notując drugą asystę i kompletując hat-tricka, różniła się tylko odległość, z której Abu główkował po zgubieniu Wiesingera. Blisko pół godziny później do strzelania powrócił Puntigam – w 82. minucie piłka była prawie stracona, bramkarz ruszał już w kierunku piątego metra, a wtedy do futbolówki dopadł Karl-Heinz i bombą z niemal zerowego kąta wpakował do bramki. Ładny gol. Na zakończenie strzelaniny kilka chwil później Wenter zagrywał górną piłkę wzdłuż bramki, po czym stoper Stibl strącił ją głową, pechowo pokonując własnego golkipera. Podsumowując, takiego rozruszania dział było nam trzeba.

28.09.2005, Stadion Wels, Wels, widzów: 4972

T-M HC 1R Wels [NL] - FC Gratkorn [ErLi] 0:7 (0:3)

 

8' K. Puntigam 0:1

29' K. Puntigam 0:2

42' A. Kennah 0:3

47' A. Kennah 0:4

55' A. Kennah 0:5

82' K. Puntigam 0:6

88' Ch. Stibl 0:7 sam.

 

FC Gratkorn: P.Schaffler 8 – D.Hofer 9, M.Sauseng 9, A.Lipa 8, W.Hacker 6 – Ch.Ratschnig 10, R.Wemmer 7, M.Gsellmann 7 (64' M.Ehrenreich 7), R.Dorn 8 (80' S.Wenter 6) – K.Puntigam 10, A.Kanneh 10 (70' G.Baumgartner 7)

 

GM: Karl-Heinz Puntigam (N, FC Gratkorn) - 10

Odnośnik do komentarza
  • Makk przypiął ten temat
  • Pulek zablokował ten temat
Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.
  • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

    • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...